Vasil Bykaú
Kotek i myszka

Owego dnia myszka była całkiem najedzona, ale że młodość i ciekawość świata ją aż rozpierały, długo na jednym miejscu usiedzieć nie potrafiła. Do tego jeszcze w ciemnej norce nic nie widać i nie słychać. Obok nas na podwórku, które dobrze znała, wiele było ciekawego, szczególnie pod łopuchami, gdzie biegały zwinne karaluszki, gdzie siedziały ruszając wąsem czarne żuki, a na liściach trawy ślimaki-dziwaki wystawiały rogi z twardych, poskręcanych muszelek. Myszka była wrażliwa z natury i życzliwa dla małych mieszkańców podwórka. Jej zresztą też nikt specjalnie nie krzywdził, sądziła przeto, że nie musi się nikogo nadmiernie wystrzegać. Pragnęła być optymistką.

Słyszała co prawda już, że gdzieś tam od czasu do czasu wyłania się straszliwy wróg myszy - kot. Napotkać go jednak nie miała jeszcze okazji, myślała więc, że nie zetknie się z nim nigdy. Zresztą, po co kotu jakaś tam mała myszka? Jemu przystoi raczej mieć sprawę z wielgachnymi szczurami. Z myszki żaden posiłek.

Owego dnia mogła w ogóle z norki nie wyłazić, ale wzięła i wyszła.

Na podwórku pod łopuchami było tak ciepło, że aż duszno i cicho - pewnie z pola jeszcze nie przygnano żywioły. W piachu obok grzebała stara pstrokata kwoka, która spostrzegłszy myszkę dwa razy kwoknęła. Myszka odbiegła od niej parę kroków ku przyzbie. Zdążyła tylko pisnąć rozpaczliwie. Skądś z góry spadły na nią pazurzaste łapy - o żadnej ucieczce nie mogło być nawet mowy. Jak się wyjaśniło, schwytała ją młoda swawolna kotka z białymi czyściutkimi łapkami. Z początku myszka przestraszyła się bardzo, ale te łapki obchodziły się z nią tak delikatnie, że to ją nieco uspokoiło. Pomyślała, że jest szczęściarą. Gorzej byłoby znacznie znaleźć się w okropnych szponach kota. A tak może nawet nic gorszego się nie zdarzy. Myszka bardzo pragnęła być optymistką.

Istotnie koteczka, nie zadając myszce większego bólu, chwyciła ją ząbkami i poniosła na czysto wymiecione podwórko. Intensywnie myśląc, myszka doszła do wniosku, że wszystko raczej wskazuje na to, iż kotka nie ma zamiaru zjeść jej na obiad. Gdyby bowiem taki zamiar miała, zjadłaby ją w zaciszu pod łopuchami. Na podwórzu nie było nikogo. Kotka położyła myszkę na ziemi. I myszka mogła nawet podjąć próbę ucieczki, lecz zaniechała tego, by nie rozgniewać kotki okazanym brakiem zaufania. Wciąż żywiła nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Ale kotka delikatnie szturchnęła ją łapką w bok, zachęcając jakby do biegu. Więc myszka pobiegła.

Była już bardzo blisko norki, lecz tu ją kotka dogoniła i wpiła się pazurkami w grzbiet. Poczuwszy ostry ból, myszka prawie straciła oddech. Po chwili jednak doszła do siebie, bo kotka wciąż jej jakby schrupać nie zamierzała. To była pewnie dobra kotka i chciała się tylko z myszką pobawić. Myszka więc, przewróciwszy się na grzbiet łapkami do góry, znieruchomiała udając nieżywą. Spodobało się to widać kotce, bo złapała ją obiema łapkami i dalejże podrzucać do góry i w bok małą symulantkę, zachęcając ją tym jakby do dalszej gonitwy. Myszka lubiła tę zabawę bardzo i choć była po tym wszystkim trochę wystraszona, wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć w najgorsze. Piękna kotka obchodziła się z nią przecież nader łagodnie. Czy coś tak sympatycznego może po prostu pożreć płochliwą myszkę?

Myszka mogłaby zapewne uciec, zwłaszcza gdyby w tej zabawie znalazła się bliżej łopuchów. Brakło jej jednak determinacji. Tym bardziej, że przecież była z natury optymistką i nic złego jej dotąd w życiu nie spotkało. Lecz kotka raptem, może dlatego że dość już się nabawiła, a może z jakiegoś innego powodu boleśnie ugryzła ją tuż przy samej szyi, tak że myszce pociemniało w oczach. Kotka położyła myszkę koło łap i rozejrzała się po podwórku. Może się relaksowała, a może rozważała możliwość puszczenia myszki na wolność? Mogłaby właściwie ją puścić. Myszce zrobiło się naprawdę niedobrze i wątpliwe, czy byłaby w stanie teraz uciec. Ale nadziei nie traciła.

Ufała w dobroć kotki, takiej sympatycznej, młodej, której myszka nie uczyniła przecież niczego złego. Nawet się na nią nie pogniewała. Wprawdzie wiedziała, że koty są wrogami myszy, ale i koty bywają chyba różne: złe i dobre. Tak jak i myszy. Na przykład ona jest myszką dobrą i zła nikomu nie uczyniła. Nie skrzywdziła żadnego kota. Za cóż ta kotka miałaby ją zabijać? Żeby zjeść obiad? Przecież na obiad może sobie zjeść jakąś inną mysz, niekoniecznie ją.

A kotka ciągle rozglądała się na boki, jakby na coś czekając. Myszka leżała bez ruchu na ziemi i rozmyślała. Rozmyślała o sprawiedliwości. Zaiste świat ten jest urządzony niesprawiedliwie, skoro jedne stworzenia są silne i aroganckie, a inne słabe i płochliwe. Słabym i płochliwym żyje się źle, może więc dlatego tak marzy im się sprawiedliwość, dobroć, spolegliwość? Silni potrzebują jeszcze więcej siły, gdyż siła daje siłę. Ale co ma począć myszka z karkiem nie do końca jeszcze przegryzionym?

Na szczęście kotka nie jest taka straszna, ma nawet sympatyczną mordkę, wąsy... Ale dlaczego się tak oblizuje? Co to znaczy?

Raptem kotka zadrżała, spojrzawszy z ukosa na pobliski ganek. Maleńkie ciałko myszki zamarło ze strachu: na ganku, wygiąwszy bojowo ogon, stał straszny kocur; musiał, widać, wypatrzyć kotkę z nieszczęsną myszką. Kotka to zrozumiała. Błyskawicznie chwyciła myszkę mocno w zęby i skoczyła między łopuchy.

Tam biedną myszkę ostatecznie u śmierciła. Ostatnią jej myślą było: dobrze, że uratowałyśmy się od kocura.

Myszka była optymistką do ostatniego tchu.


Загрузка...