21


– Jeśli chodzi o Erikssona – powiedział Melander odkładając plik papierów – to długa historia. Znasz już z pewnością przynajmniej część.

– Wyjdź z założenia, że nic nie wiemy i opowiadaj od początku – rzekł Martin Beck.

Melander pochylił się i zaczął napychać fajkę.

– Aha – powiedział. – Więc od początku. Åke Eriksson urodził się w Sztokholmie w 1933. Jedynak, ojciec był tokarzem. W pięćdziesiątym czwartym wyszedł ze szkoły średniej, w rok potem odsłużył wojsko i po zwolnieniu zaciągnął się do policji. Jednocześnie zaczął należeć do Ochotniczego Przysposobienia Kadry Dowodzącej.

Uważnie zapalił fajkę i wydmuchnął obłoczek dymu nad blatem stołu. Siedzący po drugiej stronie stołu Rönn zakaszlał z wyrzutem, demonstracyjnie. Na Melanderze nie zrobiło to wrażenia, dymił dalej. I ciągnął:

– Tak, to było streszczenie wcześniejszej i stosunkowo mało interesującej połowy życia Erikssona. W 1956 zaczął jako posterunkowy w Katarina. O następnych latach niewiele jest do powiedzenia, o ile można wnioskować, był zupełnie przeciętnym policjantem, ani specjalnie dobrym, ani specjalnie złyim. Nie wpływały żadne skargi na niego, ale też nie mogę sobie przypomnieć, żeby się w jakikolwiek sposób odznaczył.

– Przez cały czas był w Katarina? – spytał Martin Beck, który stał przy drzwiach wspierając się o szafę z archiwum.

– Nie – odrzekł Melander. – W ciągu późniejszych czterech lat służył w trzech albo czterech komisariatach.

Umilkł, zmarszczył czoło. Potem wyjął fajkę z ust i wskazał cybuchem na Martina Becka.

– Uwaga – powiedział – mówiłem, że się w żaden sposób nie odznaczył. A to nieprawda, był znakomitym strzelcem, na zawodach zawsze miewał świetne miejsce.

– Tak – potwierdził Rönn. – To nawet ja pamiętam. Dobry był w strzelaniu z pistoletu.

– A także znakomicie strzelał na odległość – powiedział Melander – a w czasie gdy należał do przysposobienia urlopy spędzał na obozach OPKD.

– Powiedziałeś, że pracował w ciągu tych lat w trzech czy czterech komisariatach – rzekł Martin Beck. – A czy zdarzyło mu się być w komisariacie Stiga Nymana?

– Tak, przez pewien okres. Na jesieni pięćdziesiątego siódmego. Potem Nyman dostał nowy komisariat.

– Czy wiesz coś o tym, jaki był wtedy Nyman w stosunku do Erikssona? Potrafił być bardzo gburowaty, wobec tych, których nie lubił.

– Nic nie świadczy o tym, że jego stosunek do Erikssona był gorszy niż do innych chłopców. Skargi Erikssona przeciw Nymanowi raczej wcale nie dotyczą tego, co się w tym czasie zdarzyło. Lecz znając metody Nymana, jeśli chodzi o „robienie mężczyzn z maminsynków”, jak to zwykle określał, można chyba przypuszczać, że Åkemu Erikssonowi dostała się jego część.

Melander mówiąc, przeważnie zwracał się do Martina Becka, teraz spojrzał na Rönna, który siedział skulony w fotelu dla interesantów i wyglądał, jakby miał lada chwila zasnąć. Martin Beck podążył za jego spojrzeniem i rzekł:

– Filiżanka kawy nie byłaby od rzeczy, co Einar?

Rönn wyprostował się i wymamrotał:

– No, może i tak. Przyniosę.

Podszedł ku drzwiom, a Martin Beck spoglądając za nim zastanowił się, czy on sam wygląda równie żałośnie.

Gdy Rönn wrócił z kawą i znowu przycupnął w fotelu, Martin Beck powiedział:

– Jedź dalej, Fredrik.

Melander odłożył fajkę i pociągnął łyk kawy.

– Pfuj! To nie jest dobre.

Odsunął plastykowy kubek i wrócił do ukochanej fajki.

– A więc, na początku 1959 Åke Eriksson ożenił się. Dziewczyna była o pięć lat od niego młodsza i na imię miała Maria. Była Finką, ale parę lat już mieszkała w Sztokholmie i pracowała jako pomoc w atelier fotograficznym. Niezbyt dobrze mówiła po szwedzku, co może mieć pewne znaczenie dla tego, co stało się później. W listopadzie tego samego roku urodziło im się dziecko, wtedy ona przestała pracować. Kiedy dziecko miało półtora roku, czyli w lecie 1961, Maria Eriksson umarła w okolicznościach, których nie można nie pamiętać.

Rönn smutno przytaknął kiwnięciem głowy. A może znaczyło to tylko, że zasnął przy tym wykładzie?

– Faktycznie, ale nie bierz tego pod uwagę – powiedział Martin Beck – opowiadaj.

– Tu chyba Stig Nyman wkracza w tę historię. I Harald Hult, który był wtedy pierwszym asystentem w komisariacie Nymana. To u nich w lokalu komisariatu umarła Maria Eriksson. W celi dla pijaków w nocy z 26 na 27 czerwca 1961.

– Nyman i Hult byli tej nocy w komisariacie? – spytał Martin Beck.

– Nyman był w chwili, gdy ją przyprowadzono, ale potem poszedł do domu, o bliżej nie określonej porze. Hult wychodził tej nocy na patrol, ale pewne, że znajdował się w komisariacie, gdy odkryto, że Maria nie żyje.

Melander rozprostował spinacz i zaczął czyścić fajkę nad popielniczką.

– Było oczywiście dochodzenie i odtworzono przebieg wydarzeń. To, co się zdarzyło, miało taki mniej więcej przebieg: Rano dwudziestego szóstego czerwca Maria Eriksson pojechała z córeczką do przyjaciółki w Vaxholm. Fotograf, u którego przedtem pracowała, miał duże zamówienie i prosił, by mu pomogła przez jakieś dwa tygodnie, a przyjaciółka miała się zająć dziewczynką przez ten czas. Późnym popołudniem Maria Eriksson odjechała z powrotem do miasta. Åke Eriksson kończył pracę o siódmej wieczór, chciała przed nim zdążyć do domu. Trzeba zaznaczyć, że w tym czasie Eriksson nie służył w komisariacie Nymana.

Stojącego przy szafie Martina Becka zabolały nogi, a że oba znajdujące się w pokoju krzesła były zajęte, podszedł do okna i przysiadł na parapecie, dając Melanderowi znak, by nie przerywał.

– Maria Eriksson chorowała na cukrzycę i regularnie musiała brać zastrzyki insuliny. Niewiele osób wiedziało o jej chorobie, przyjaciółka z Vaxholm na przykład nie wiedziała. Maria Eriksson skrupulatnie przestrzegała regularności zastrzyków, zresztą w jej sytuacji nie mogła sobie bezkarnie pozwolić na zaniedbanie, ale tego właśnie dnia z jakiegoś powodu zapomniała zabrać zastrzyk.

Martin Beck i Rönn patrzyli bystro na Melandera, jak gdyby byli nastawieni na dokładne rozważania tej wersji wydarzeń, jaką podawał.

– Wieczorem, tuż po siódmej, dwaj posterunkowi z komisariatu Nymana odkryli Marię Eriksson. Siedziała na ławce i wyglądała na wykończoną. Próbowali się z nią rozmówić, doszli do przekonania, że jest pod działaniem narkotyków albo też zupełnie zalana, zawlekli ją do taksówki i odwieźli do komisariatu. Przy przesłuchaniu powiedzieli, że trochę się wahali, co z nią robić, bo właściwie nie można się było dogadać. Kierowca taksówki mówił potem, że powiedziała coś w zupełnie niezrozumiałym języku, czyli po fińsku, i że była w samochodzie jakaś oszołomiona. Obaj policjanci oczywiście przeczą temu.

Melander zrobił dłuższą przerwę i skrupulatnie zajął się fajką.

– Według tego, co początkowo mówili ci dwaj posterunkowi, Nyman przyjrzał się jej i powiedział, żeby ją tymczasem położyć w celi dla pijaków. Nyman zaprzeczył, jakoby w ogóle widział tę kobietę, i przy późniejszym przesłuchaniu chłopcy zmienili zeznania, mówili, że Nyman chyba był czymś zajęty w czasie, kiedy z nią przyszli. Oni sami natychmiast musieli znowu wyjść, otrzymali jakieś pilne polecenie. Według strażnika aresztu, policjanci zdecydowali, żeby ją położyć w tej celi. A więc wszyscy usiłowali zwalić winę na kogo innego. Z celi nie dochodziły żadne odgłosy, strażnik myślał, że zatrzymana śpi. Żadna okazja przetransportowania jej do kryminalnej nie nadarzała się przez trzy godziny prawie. Kiedy przyszła zmiana, strażnik otworzył celę i odkrył, że zatrzymana nie żyje. Hult był wtedy w komisariacie, zadzwonił po karetkę pogotowia, ale nie udało się jej wypchnąć do szpitala, bo już nie żyła.

– A kiedy umarła? – spytał Martin Beck.

– Okazało się, że na jakąś godzinę przed otwarciem celi.

Rönn wyprostował się i powiedział:

– Kiedy ktoś choruje na cukrzycę… to znaczy, czy ludzie dotknięci tą chorobą nie mają specjalnych legitymacji czy czegoś takiego, co by świadczyło, na co cierpią?

– Owszem – powiedział Melander. – I Maria Eriksson miała w torebce legitymację. Ale jak ci pewnie wiadomo, istnieje problem, z powodu którego nie rewidowano jej. W komisariatach nie ma personelu kobiecego, mogła więc być zrewidowana dopiero w kryminalnej. Gdyby tam dotarła.

Martin Beck przytaknął.

– Przy późniejszym przesłuchaniu Nyman twierdził, że nie widział ani tej kobiety, ani jej torebki, odpowiedzialność musieli wziąć na siebie dwaj posterunkowi i strażnik. O ile mi wiadomo, udzielono im ostrzeżenia i wykaraskali się z tego.

– A jak Åke Eriksson zareagował na wiadomość o tym, co się stało? – spytał Martin Beck.

– Doznał szoku i przez kilka miesięcy miał zwolnienie lekarskie. A potem zrobił się zupełnie apatyczny. Kiedy żona nie wracała do domu, zauważył w końcu, że zostawiła w domu strzykawkę. Najpierw dzwonił do wszystkich szpitali, a potem wziął samochód i pojechał jej szukać, dość więc długo potrwało, nim się dowiedział, że nie żyje. Myślę, że nie od razu powiedziano mu prawdę, powoli jednak musiał się dowiedzieć, jak to się stało, bo we wrześniu wysłał pierwszą skargę na Nymana i Hulta. Ale wtedy dochodzenie już zamknięto.

Загрузка...