ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Kiedy znaleźli się wewnątrz, Daniel spojrzał na Megan uważnie. – O co chodzi? – spytał. – Co ci wpadło do głowy?

– Chciałabym, żebyś pozwolił mi na coś i nie pytał, dlaczego – powiedziała.

– Hm, dobrze. – Dziewczyna wyczuła w głosie Daniela wahanie. – Ale powiedz przynajmniej, o co chodzi.

– Chciałabym cię przesłuchać. Tak jak ty mnie. Daniel podniósł się z miejsca, chcąc skończyć tę rozmowę. – Co ci przyszło do głowy? – mruknął.

– Bardzo proszę – szepnęła. – Muszę wiedzieć o tobie pewne rzeczy. W związku z Denroyem – dodała.

Mężczyzna opadł na fotel.

– Nie ma takiej potrzeby – stwierdził.

– Ależ jest! Nie rozumiesz tego? Kto pozwolił ci grzebać w moim życiu, ukrywając starannie swoje sekrety?

Spojrzał na nią jak na bezczelną uczennicę. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się, żeby podejrzana zachowywała się w ten sposób.

– Musiałem to zrobić z powodu śledztwa – odparł. – Interesowały mnie wszystkie materiały, które mogły pomóc wyjaśnić sprawę Graingera.

Megan spojrzała na niego z uwagą.

– Czy jesteś pewny, że Denroy nie ma tutaj nic do rzeczy? – spytała cicho.

Chyba po raz pierwszy, od kiedy go znała, zobaczyła, że się czerwieni. Daniel był zmieszany i bardzo chciał to ukryć, przez co zmieszał się jeszcze bardziej.

– Czy to pomoże nam w złapaniu Jacksona Graingera? – odpowiedział pytaniem.

– Wiesz, że nie o to mi chodzi. Proszę, porozmawiaj ze mną.

Westchnął głęboko i opadł na oparcie fotela. Znowu wyglądał staro. Miał zresztą prawo być zmęczony. Jechali przecież całe popołudnie, a potem przydarzyła im się ta historia z Denroyem.

– Pytaj – rzucił po półminutowej ciszy. Dziewczyna przełknęła ślinę.

– Chciałabym, żebyś mi opowiedział o swojej żonie. Daniel pustym wzrokiem patrzył przed siebie. Mówił mechanicznie, jakby go rzeczywiście przesłuchiwano.

– Byliśmy małżeństwem przez siedem lat. Dobrym małżeństwem. Mieliśmy syna, który nazywał się Neil.

. – Jaka była?

– Wyrozumiała. – Westchnął. – Przede wszystkim wyrozumiała. Pobraliśmy się za młodu. Nie ukrywam, że byłem wtedy chuliganem. Kiedy ją poznałem, od razu powiedziała, że muszę się zmienić. Nie protestowała, kiedy wybrałem pracę w policji, chociaż wiedziała, co ją czeka. Dzięki niej zostałem porządnym człowiekiem. Wydoroślałem i stałem się zdolny do miłości.

– Musiała być niezwykłą osobą.

– Była moim zbawieniem – powiedział po prostu. Megan patrzyła ze zdziwieniem na rozjaśnioną twarz siedzącego przed nią mężczyzny. Czy to możliwe, żeby jeszcze przed chwilą była tak szara i zmęczona? Poczuła nie znane jej do tej pory ukłucie zazdrości. Czy ktoś kiedyś mówił o niej w ten sposób? Czy miłość do niej uczyniła kogoś lepszym? Jeżeli tak, to z pewnością nie Briana.

– Byliście szczęśliwi – szepnęła. Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie faktu.

– Bardzo. Zwłaszcza po tym, jak urodził się Neil. Dopiero wtedy odkryłem, że potrafię się zmienić i że jest to zmiana na lepsze. – Daniel ciągnął swoją opowieść, zapominając o obecności Megan. – Oczywiście nie było to łatwe, ale rozumiałem coraz lepiej potrzeby żony i syna.

– A potem? – spytała.

Cały blask zniknął nagle z twarzy Daniele. Znowu miała przed sobą złamanego życiem, zmęczonego człowieka.

– Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Sally wybrała się z synem do swoich rodziców. Mieszkają w południowej części Londynu. Mówiłem, żeby wzięła samochód, ale wolała metro ze względu na duży ruch przedświąteczny. Kiedy nie pojawiła się do dziesiątej, zadzwoniłem do teściów. Powiedzieli, że już wyszła. Zacząłem się niepokoić. W końcu koło jedenastej odezwał się do mnie jeden z kolegów, którego wezwano do wypadku. Rozpoznał moją żonę.

Megan poczuła, że ścierpła jej skóra, a język zupełnie odmawia posłuszeństwa.

– Denroy był sprawcą wypadku?

– Tak. Według świadków po prostu wjechał na chodnik. Sally własnym ciałem osłaniała Neila. Podobno wyglądało to tak, jakby Denroy specjalnie ją ścigał. Jakby to było częścią jakiejś potwornej zabawy. Oczywiście był pijany i odmawiał zeznań.

– Widziałeś go wtedy? Daniel skinął głową.

– Ale to nie on był najgorszy – powiedział. – Jechała z nim kobieta, która tak pokierowała całą sprawą, żeby Denroy nie musiał zeznawać. Od razu zażądała prawnika. Gdyby nie to, przyskrzyniłbym tego drania.

– Opowiedz mi o tej kobiecie. Daniel wzruszył ramionami.

– Nie znałem jej. Była zimna i pewna siebie, to na pewno.

– Jak wyglądała?

– Ładna. Ze starannym makijażem, paznokciami pomalowanymi na czerwono, ubrana w czerwoną suknię ze złotymi dodatkami.

Megan pokiwała głową. Nareszcie zaczynała rozumieć, co wydarzyło się parę lat temu.

– Czerwony kolor był wtedy modny – stwierdziła. – Musiałam wyglądać bardzo podobnie, kiedy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy.

Daniel dopiero teraz przypomniał sobie o jej istnieniu. Zachowywał się podczas tego „przesłuchania” jak automat i nie zwracał uwagi na nic poza własnymi wspomnieniami. Jednak to, co powiedziała Megan, poruszyło go do głębi. Dziewczyna odkryła coś, z czym nie mógł sobie od dawna poradzić. Znalazła jednak dla niego trochę litości i nie drążyła dalej tego tematu.

– To było przed świętami – powiedziała. – Zaraz po świętach poszedłeś do pracy?

– Nie mogłem wysiedzieć w pustym domu – powiedział. – Gdybym nie wrócił do pracy, pewnie bym zwariował.

– Opowiedz mi o tej pracy – poprosiła. – Czym się zajmowałeś?

Daniel ukrył twarz w dłoniach. Wiedział już, do czego Megan zmierza.

– Nie pamiętam.

– A czy pamiętasz cokolwiek z tego okresu? Pokręcił głową. – Nie, nic.

– Może powinieneś był wziąć choćby krótki urlop – powiedziała ostrożnie.

– Tak mówił Canvey, mój kumpel. Zresztą parę innych osób podzielało jego zdanie. Ale widzisz… – głos mu się nieco załamał – potrzebowałem pracy. Nigdy nie sądziłem, że… że… – Nie mógł dokończyć zdania.

– To wtedy… – szukała odpowiedniego zwrotu – to wtedy mnie poznałeś.

Wiedziała, że musi być ostrożna. Jednak Daniel znalazł w sobie tyle odwagi, żeby postawić sprawę jasno.

– Właśnie wtedy zająłem się sprawą Graingera. Wszystko wydawało się tak proste. – Megan wstrzymała oddech.

– Nie wiedziałem, że się oszukuję. Że popełniam błędy. Z góry uznałem cię za winną i pewnie podświadomie ukryłem ten dokument.

Zacisnął szczęki. Megan czuła, że Keller chce się rozpłakać i nie może. Był przecież mężczyzną. Jeżeli nawet płakał po śmierci żony, to w ukryciu, tak, żeby nikt tego nie widział.

– Sam nie wiem, jak to się stało, Megan – ciągnął.

– Naprawdę nie zrobiłem tego specjalnie. Wiem, że to podpisałem, ale nic nie pamiętam, nic nie pamiętam – powtórzył i ukrył twarz w dłoniach.

Megan usiadła na poręczy fotela i pogładziła go delikatnie po włosach. Daniel przytulił się do niej umie jak dziecko. Szukał pocieszenia. Szukał kogoś, kto mógłby go zrozumieć.

Dziwnym zbiegiem okoliczności stała się pocieszycielką swego kata.

Jednak Megan potrząsnęła głową, chcąc usunąć z pamięci słowo „kat”. Daniel był nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem. Wcale nie chciał jej skrzywdzić. Przez trzy lata skupiała się tylko na własnym cierpieniu. Najwyższy czas zrozumieć, że inni też mogą cierpieć i…: popełniać błędy.

– Już dobrze, Danielu – powiedziała. – Uspokój się. Ale on jej nie słyszał.

– Wybacz mi, Megan. Wybacz, jeśli potrafisz. Poczuła coś mokrego na rękach i spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Jasne, że ci wybaczam. Wszystko będzie dobrze. Spojrzał na nią, chcąc sprawdzić, czy nie jest to okrutny żart. Ale nie, oczy Megan pełne były czułości. Dopiero teraz przypomniał sobie o swoich łzach i ze wstydem odwrócił twarz.

Zaczęła głaskać go po głowie.

– Posłuchaj, to wszystko jest już za nami – powiedziała. – Musimy zapomnieć o przeszłości.

Zaczęła pieścić go delikatnie, a następnie całować. Najpierw szyję, potem kłującą brodę i policzki.

– Nie zasługuję na to – szepnął.

W odpowiedzi zaczęła go całować jeszcze namiętniej. Po chwili, zgodnie ż jej życzeniem, zapomnieli zupełnie o swoich troskach. Tulili się do siebie jak dwójka rozbitków na wzburzonym morzu życia. Nie wiedzieli nawet, kiedy niewinne pieszczoty zyskały nagle nowy, erotyczny wymiar. Oboje zdziwili się, ponieważ nie byli na to przygotowani. Ich dłonie spotkały się i splotły nieśmiało. Daniel nie wiedział, czy może sobie pozwolić na więcej.

Po chwili Megan odsunęła się i wstała. Jednak wciąż trzymała go za rękę.

– Chodź ze mną – powiedziała.

Zabrała go do pokoju, który służył jej wcześniej jako sypialnia. Zaczęła się rozbierać, ale nie szybko, jak poprzednio, ale wolno, jakby powtarzała codzienny rytuał. Daniel patrzył na nią w napięciu.

– Teraz ty – szepnęła, wślizgując się pod kołdrę.

Keller również zaczął się rozbierać. Rozumiał, że jest to ceremonia pojednania. Może nawet czegoś więcej. Mimo to w tym momencie myślał tylko o Megan, o jej drobnym ciele czekającym na niego pod kołdrą. W końcu zrzucił ostatnią część garderoby i położył się obok. Natychmiast poczuł jej ciało. Było ciepłe i miękkie. Daniel pogrążył się w nim i zapomniał o całym świecie.

Kochali się spokojnie, chcąc nacieszyć się sobą. Ta noc przypominała noc inicjacyjną. W czasie poprzedniego zbliżenia nie mieli czasu na to, żeby się poznawać. Pożądanie niczym trąba powietrzna wciągnęło ich w swój wir. Teraz mogli smakować siebie. Ich ciała były niczym wspaniałe skarbce, a oni w zauroczeniu odkrywali ich bogactwo. Nie wiedzieli, ile razy udało im się osiągnąć szczyt miłosnej ekstazy, i nie było to ważne. Najważniejsze było to, że w końcu zrozumieli, iż są dla siebie stworzeni. Czy ktoś mógł przypuszczać, że tak się stanie? Na pewno nie Megan, zwłaszcza gdy w sądzie wypowiadała groźbę pod adresem cynicznego, jak jej się wówczas wydawało, inspektora.

Zasnęła dopiero koło trzeciej. Nie zasłonili okna, więc światło księżyca, które wpadało do pokoju,, kładło się na jej twarzy. Daniel nie mógł zasnąć. Sam nie wiedział, skąd bierze tyle siły. Być może wydarzenia minionego dnia stanowiły dla niego dostateczną podnietę, A teraz jeszcze… Megan! Nie rozumiał do końca tego, co się między nimi zdarzyło. Co więcej, nie był pewny, jak to się skończy.

Wszystko będzie zależało od dziewczyny. Wiedział jednak, że to, co się stało, oznaczało więcej niż zwykłe pogodzenie.

Dotknął wargami nosa Megan. Zamamrotała coś przez sen. Postanowił jej nie przeszkadzać. Położył się obok i patrzył w sufit. A potem zasnął.

Obudził się i stwierdził, że słońce stoi już wysoko. Spojrzał w bok. Megan odkryła się i leżała tyłem do okna. Być może dlatego nie obudziła się jeszcze do tej pory. Trącił ją delikatnie.

Dziewczyna nawet nie drgnęła.

Patrzył z prawdziwą przyjemnością na jej nagie ciało. W ubraniu wydawała się chuda, ale teraz widział, jak proporcjonalnie jest zbudowana. Przesunął się trochę, żeby tylko być bliżej niej.

Megan poczuła delikatne łaskotanie w okolicach szyi. Nie otworzyła jednak oczu. Było to przyjemne wrażenie i chciała, by trwało jak najdłużej. Następnie poczuła język na szyi i przeszył ją delikatny dreszcz. Przypomniała sobie, co wydarzyło się wczoraj.

– Och, Danielu – szepnęła.

Przytulił się do niej, jakby tylko czekał na pozwolenie. Jego dłoń wysunęła się do przodu, i dotknął piersi Megan. Całował też jej szyję i kark. Jednak to jej nie wystarczało. Pragnęła jak najszybciej poczuć go w sobie. Zaczęła ruszać biodrami. Nie można było mieć wątpliwości, o co jej chodzi. Daniel z trudem tłumił niecierpliwość. Czuł zachęcającą wilgoć, ale chciał odwlec moment połączenia. Wiedział, że dziewczyna dopiero się obudziła. Pragnął, żeby kochała się z nim w pełni świadomie.

– Chcę ciebie – jęknęła.

Nie namyślał się długo. Wszedł w nią i ścisnął mocno dłońmi kształtne pośladki. Oboje krzyknęli. Ich rozkosz była pełna. Złączone ciała za nic nie chciały się dać rozdzielić. Sami nie wiedzieli, jak długo to trwało. W tej pogoni za szczęściem ona odnalazła w nim namiętnego kochanka, a on Tygrysicę, o której myślał.

W końcu pogrążyli się w cudownej ekstazie. Przez parę chwil w ogóle nie wiedzieli, co się z nimi dzieje. Znaleźli się gdzieś w przestrzeni międzygwiezdnej. Chwytali gwiazdy i ścigali planety.

Kiedy znowu trafili na ziemię, dochodziło południe. W ogrodzie śpiewały ptaki. Słońce jasno świeciło. Wstał nowy dzień. Leżeli przytuleni do siebie i mruczeli jak koty z zadowolenia.

Загрузка...