ROCZNIK RADY WÓD

tom VIII, rok czterdziesty pierwszy
po Wielkiej Zimowej Bitwie.
Raport trzynasty.
Redaktor: LONERIN Z KRAINY NOCY, uczeń Folwara, członka Rady.

Zgodnie z tym, co ustalono na poprzednim posiedzeniu Rady, na początku roku wyruszyłem z misją do siedziby sekty znanej jako Gildia Zabójców, której główna świątynia znajduje się w Krainie Nocy. Z ostatnich zapisków szpiega, który zajmował się tą sprawą przede mną — Aramona — można było bowiem wywnioskować, iż Gildia Zabójców zawarła jakiś rodzaj paktu z Dohorem, aktualnie sprawującym władzę nad Krainą Słońca jako jej król, a także nad Krainami Nocy, Ognia, Skał i Wiatru, które podbił w wyniku działań wojennych lub za pomocą intryg, i którymi kieruje, posługując się swoimi ludźmi. Natura owego zawartego pomiędzy Gildią a Dohorem paktu nie jest jednak znana.

Aby zbadać plany naszego nieprzyjaciela, wkradłem się do serca Gildii przebrany za jednego z owych desperatów, którzy co jakiś czas trafiają do świątyni, aby błagać boga Thenaara — albo inaczej Czarnego Boga — o wysłuchanie swych próśb. Postulanci — tak mówią o nich adepci sekty. Nie rozwodząc się nad cierpieniami, jakich doznałem, aby zostać przyjęty jako Postulant, powiem po prostu, że udało mi się dostać do siedziby Gildii, obszernej podziemnej konstrukcji, którą adepci nazywają Domem.

Moja znajomość struktury Domu nie jest niestety gruntowna, ponieważ Postulantom nie wolno poruszać się swobodnie po całym jego terenie, w związku z czym moje nocne wypady w poszukiwaniu informacji były siłą rzeczy nader ograniczone. Nadzór ze strony Zabójców jest bardzo ścisły, zresztą Postulantów — zanim dla każdego z nich nadejdzie moment, kiedy zostanie złożony w ofierze Thenaarowi — traktuje się jak niewolników.

Muszę wyznać, że przez długi czas moje nocne peregrynacje nie przynosiły żadnych rezultatów. Pomijając oczywistą mysi, że Dohor zamierza posłużyć się skrytobójczymi umiejętnościami adeptów sekty, czczących swojego boga właśnie poprzez zabójstwo, nie udało mi się odkryć niczego więcej. Do momentu, kiedy przeznaczenie — a może przypadek — pozwolił mi się natknąć na nieoczekiwaną pomoc.

Błąkałem się po głównej sali Domu, obszernej pieczarze zdominowanej przez straszliwy posąg Thenaara i dwa przerażające baseny wypełnione krwią, kiedy zostałem zauważony przez jedną z adeptek, bardzo drobną dziewczynę, mniej więcej siedemnastoletnią, krążącą ukradkiem po tych samych miejscach, co ja.

Natychmiast pochwyciła mnie i poprowadziła do swojej kwatery. Tu kazała mi podać powody, dla których myszkowałem po Domu.

Od razu wyczułem, że jest w niej coś dziwnego, że nie jest mi wroga, ale raczej niepokoi się, iż nakryto ją, kiedy robiła coś zabronionego. Przyznaję, że być może postąpiłem nierozważnie, ale kiedy Dubhe, bo tak ma na imię, zapytała mnie, kim jestem i co robię, odpowiedziałem szczerze.

Wydaje mi się konieczne — również ze względu na nieufność, jaką Rada żywi wobec tej dziewczyny — abym, zanim dalej poprowadzę moją relację, bliżej wyjaśnił, kim ona jest i jak doszliśmy do paktu, który zawarliśmy tamtej nocy.

Istnieją dwa sposoby, na które człowiek może stać się członkiem Gildii: albo jest dzieckiem Zabójców, którzy już do niej należą, albo w młodym wieku popełnił morderstwo. Osoby z tej drugiej kategorii nazywane są Dziećmi Śmierci. Dubhe jest jednym z nich.

Nie wiem dokładnie, skąd pochodzi: bardzo niechętnie — co zresztą jest całkiem zrozumiałe — mówi o swojej przeszłości, ale niewątpliwie była to jakaś wioska. Jako dziecko, w trakcie sprzeczki, niechcący zabiła swojego towarzysza zabaw. Miejscowa społeczność ukarała ją za to wygnaniem. Nie znam bliższych szczegółów, ale właśnie wtedy, kiedy błąkała się samotnie, spotkała człowieka, który wyszkolił ją w sztuce zabijania, kogoś, do kogo odnosi się z wielkim szacunkiem, nazywając go po prostu Mistrzem.

Szkolenie to rozpoczęło się, kiedy Dubhe miała osiem lat. Mamy zatem do czynienia z osobą zmuszoną do zabójstwa — z kimś, kogo nauczono tylko zabijania, a co więcej, z kimś obciążonym ową pierwotną winą. Wspominam o tym wszystkim, aby jeszcze raz podkreślić, jak bardzo nieuzasadniona jest niechęć Rady do dziewczyny. Ale oddaliłem się od tematu.

Dla Gildii Dubhe jest Dzieckiem Śmierci i dlatego dość szybko wpadła im w oko. Ów Mistrz rzeczywiście był niegdyś członkiem sekty, ale w którymś momencie zbuntował się i z niej wystąpił. Sądzę, że to za jego pośrednictwem Gildia dotarła do dziewczyny. Tymczasem Dubhe porzuciła zabijanie, żyjąc wyłącznie z kradzieży. Po raz kolejny zachęcam tych, którzy będą te słowa czytać, aby nie osądzali zbyt surowo postępowania osoby, której całkowicie zawdzięczamy odkrycie planów Gildii. Mówimy o samotnej dziewczynce pozbawionej środków do życia innych niż te, które zdobywa dzięki swojemu specyficznemu wyszkoleniu.

Gildii udało się pozyskać Dubhe oszustwem. Podczas jednej z kradzieży uaktywniła się w dziewczynie klątwa, którą jakiś czas wcześniej wszczepiono jej zatrutą igłą. Owa klątwa ma szczególnie podstępną naturę, bardzo przystającą do perwersyjnego ducha Gildii. Powołuje ona bowiem do życia coś w rodzaju złej istoty — Dubhe nazywa ją Bestią — kryjącej się w jej duszy. Istota ta czasami przejmuje nad dziewczyną panowanie, popychając ją do czynów charakteryzujących się niezwykłym okrucieństwem. Pokarmem Bestii są bowiem krew i śmierć.

Gildia przekonała Dubhe, że tylko ona jest w stanie zapewnić jej antidotum, które będzie mogło ją uratować, i w ten sposób kilka miesięcy temu zmuszono ją, aby przyłączyła się do szeregów Zabójców. Regularnie podawano jej eliksir, pozwalający kontrolować symptomy klątwy, przedstawiając go jako prawdziwą kurację.

Nie mamy zatem do czynienia z osobą urodzoną w Gildii i przez nią wypaczoną, ale z ofiarą sekty, podporządkowaną jej wbrew własnej woli.

Przeanalizowałem klątwę, której ofiarą jest Dubhe. Ma ona wyraźny znak fizyczny: są to dwa pentakle, jeden czerwony i jeden czarny, otaczające okrąg stworzony z dwóch splecionych węży, też czerwonego i czarnego. Jak wiadomo, żadna klątwa nie pozostawia znaków fizycznych, z wyjątkiem pieczęci.

Kiedy Dubhe pokazała mi ten symbol, dzięki mojej magicznej wiedzy błyskawicznie doszedłem do wniosku, że chodzi właśnie o pieczęć, i z wielkim bólem wyjawiłem jej prawdę: wytłumaczyłem jej, że ten rodzaj zaklęcia może złamać tylko czarodziej, który je wywołał, oraz że nie istnieją żadne eliksiry, które mogłyby ją wyleczyć, lecz tylko magiczne napoje, utrzymujące pod kontrolą symptomy. Uświadomiłem jej, że Gildia ją oszukuje.

Nasza umowa zrodziła się z jej rozpaczy. Wszyscy wiemy, że pieczęcie nałożone przez czarodziejów niezbyt zdolnych często są słabe i że można je złamać potężniejszymi zaklęciami. Sądząc, że pieczęć Dubhe należy do tego typu, obiecałem jej, że zaprowadzę ją do Rady, do któregoś z czarodziejów gotowych podjąć się takiego wyczynu. Ona w zamian za to przeprowadziła za mnie śledztwo.

Zamykam teraz tę długą dygresję, aby bez dalszej zwłoki opisać, co odkryła Dubhe.

Gildia wielbi Astera — Tyrana, który prawie zniszczył nasz ukochany Świat Wynurzony — jako mesjasza i pracuje nad jego powrotem. Zdołała już przy wołać jego ducha, który w tej chwili błąka się zawieszony między naszą ziemią a zaświatami, w sekretnym pokoju Domu. Tym, co jest teraz potrzebne, aby dopełnić rytuału, jest ciało, które mogłoby owego ducha przyjąć. Wybór Gildii padł na syna Nihal i Sennara, dwójki bohaterów, którym czterdzieści lat temu udało się położyć kres panowaniu Tyrana. Powodów tego wyboru można się łatwo domyślić. Aster był mieszańcem, synem człowieka i Pól-Elfa, i taki też jest syn Nihal, ostatniego Pól-Elfa Świata Wynurzonego, i Sennara, zwykłego człowieka z Krainy Morza.

Tak właśnie przedstawiają się odkrycia Dubhe.

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady przedyskutowano je i w końcu ustalono plan działania. Misja jest dwojaka… Z jednej strony należy umieścić w bezpiecznym miejscu syna Nihal i Sennara. Przywódca naszego ruchu oporu przeciw Dohorowi, gnom Ido, poinformował Radę, że znajduje się on w Świecie Wynurzonym, w odróżnieniu od jego rodziców, którzy wiele lat temu przekroczyli rzekę Saar, kierując się ku Nieznanym Krainom. Ido sam wziął na siebie zadanie odnalezienia młodzieńca i zapewnienia mu schronienia.

Druga część misji została powierzona mnie i Dubhe. Sennar, jako wielki czarodziej, z pewnością zna tajemnicę magii, która przywróci Astera do życia. Dlatego ja i Dubhe udamy się za rzekę Saar, aby go odszukać. Dubhe postanowiła przyłączyć się do nas w nadziei, że Sennar będzie w stanie znaleźć sposób na złamanie jej pieczęci. Jestem pewien, że będzie dla mnie wielką pomocą, również dlatego, że nasza ucieczka z Gildii nie odbyła się niepostrzeżenie i z pewnością Zabójcy są już na naszym tropie. Któż lepiej niż ona obroni nas przed ich atakami?

To wszystko. Odjazd naznaczony jest na jutro. Kreślę te ostatnie słowa z niepokojem. Nikt nigdy nie powrócił do Świata Wynurzonego po przekroczeniu Saaru, a o Nieznanych Krainach zawsze wspomina się z przerażeniem. Nie wiem, co nas tam czeka, nie wiem nawet, czy uda nam się chociaż przedostać przez prądy rzeki. Miesza się we mnie podniecenie odkrywcy z lękiem przed tym, czego nie znam. Ale silniejszy niż strach przed śmiercią jest lęk, że nie uda mi się wypełnić mojej misji.

Bo misja jest dla mnie ważniejsza niż cokolwiek innego, a zniszczenie Gildii jest dla mnie wszystkim.

Загрузка...