Giannis obrzucił spojrzeniem błyszczących oczu bladą, wstrząśniętą twarz Maddie. Był zdziwiony zmianą, która w niej zaszła. Miała szare cienie pod oczami, a wyostrzone rysy twarzy sugerowały, że w ciągu tych kilku dni schudła. Zmarszczył brwi.
– Wyglądasz okropnie.
Na jej twarz wypłynął rumieniec. To prawda, nie miała tego wewnętrznego blasku, co jego piękna narzeczona. Nie miała lśniących, prostych blond włosów, nie miała szczupłego, idealnego ciała. Kiedy był w Grecji, musiał widzieć się z Kristą i teraz zapewne ją porównywał, być może nawet nieświadomie. Jej umęczone sumienie nakazało jej zdusić te nieodpowiednie myśli. Była zazdrosna, nieprzytomnie zazdrosna o kobietę, którą skrzywdziła! Poczuła wstyd na tę myśl i nienawidziła Giannisa za to, że sprowadził ją do takiego poziomu.
– Jesteś chora? – zapytał.
– Nie, oczywiście, że nie! – Odwróciła się do niego plecami, próbując odzyskać panowanie nad sobą.
Wystarczyło jedno spojrzenie na jego przystojną twarz, żeby znów chciała rzucić się w jego ramiona. Przez ułamek sekundy nie liczyło się dla niej to, co zrobił. Chciała mu wybaczyć, żeby móc znów z nim być.
Po chwili jednak zebrała się w sobie i odwróciła w jego stronę.
– Co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
– To moja firma. Chciałem spotkania i zaaranżowano je dla mnie dyskretnie.
– To twoja firma? – powiedziała Maddie, oktawę wyżej. – Czy dlatego dostałam propozycję pracy tutaj?
– Jeśli musisz pracować – a wolałbym, żebyś tego nie robiła – to dlaczego nie miałabyś pracować dla mnie?
– Dlaczego? Ekscytuje cię manipulowanie ludźmi?
Zmrużył oczy.
– Chcę cię odzyskać, pedhi mou. Bardzo żałuję bólu, który ci sprawiłem.
– Myślałbyś to samo, gdybym była w ciąży? – Maddie usłyszała, jak te słowa opuszczają jej usta, zanim zdążyła je powstrzymać.
Nastąpiła przerażająca cisza. Wbiła paznokcie w dłoń.
Na jego twarzy pojawił się kamienny wyraz. Zmrużone oczy zmieniły się w małe punkciki.
– A jesteś?
To jedno zdanie i jego znaczenie dotarły do niej błyskawicznie. Poczuła, jak ogarniają lodowaty chłód.
– Nie – usłyszała siebie samą, jak mu odpowiada, ukrywając uczucia za dumą, której resztki zdołała zebrać.
Tylko żelazna samodyscyplina sprawiła, że Giannis nie zaklął. Co za pytanie! Konsekwencje takiego rozwoju sprawy wstrząsnęłyby podstawami jego świata. Dlaczego do diabła mu je zadała? Jakie to było głupie, jak kompletnie pozbawione smaku!
Maddie nienawidziła go w tej chwili. Chciała położyć dłonie ochronnym gestem na jeszcze płaskim brzuchu. Chciała krzyknąć, że jej dziecko będzie z nią bezpieczne i nigdy, przenigdy nie będzie potrzebowało takiego egoistycznego i bezwzględnego ojca. Zamiast tego powiedziała tylko:
– Chciałabym wrócić do pracy. Proszę, nie kontaktuj się więcej ze mną.
– Jak długo masz zamiar się tak zachowywać? – warknął Giannis z rosnącym zniecierpliwieniem. Znowu zachowywała się inaczej niż jej poprzedniczki. – Wracam do Londynu najwcześniej za dwa tygodnie.
Maddie roześmiała się ponuro.
– Dlaczego mi to mówisz? Nie słyszałeś, co powiedziałam? Proszę, żebyś zostawił mnie w spokoju.
Zanim zdążyła zorientować się, co się święci, Giannis podszedł do niej, chwycił za ręce i pocałował, zostawiając ją bez tchu.
– Nie rozmawiajmy – szepnął błagalnie. – Chodźmy do mojego apartamentu.
Maddie z najwyższym wysiłkiem oderwała się od niego. Jeszcze chwila i nie miałaby na to sił. Była zwykłą ladacznicą, pomyślała z pogardą. Wystarczył jeden namiętny pocałunek i całe jej ciało topniało i drżało w jego ramionach.
– Nie. Ja…
Giannis chwycił ją za nadgarstek.
– Co mam zrobić? Błagać cię? Maddie wyrwała rękę i cofnęła się o krok.
– Jesteś zaręczony…
– To tylko interesy… A ty jesteś przyjemnością – mruknął Giannis chrapliwie.
Maddie uniosła głowę i wyprostowała ramiona.
– Ale ja już nie chcę z tobą być. Nie jesteś dla mnie odpowiednim mężczyzną.
– Na świecie nie ma zbyt wielu staroświeckich bohaterów. – Jego oczy zalśniły wyzywająco.
Maddie drżała.
– Może i nie… Ale jestem pewna, że znajdzie się kilku przyzwoitych, godnych zaufania facetów. Może któryś z nich będzie miał zasady i nie będzie uważał, że pieniądze dają mu prawo do robienia wszystkiego, co tylko zapragnie. Któregoś dnia spotkam kogoś, kogo będę szanować, i uwierz mi, to nie będziesz ty!
Giannis znieruchomiał. Nie był przyzwyczajony do tego, żeby go obrażano.
– Bez względu na to, co myślisz, nauczysz się mnie szanować. Mogę poczekać. Będę cierpliwy. W końcu zawsze dostaję to, czego chcę.
– Ale ja nigdy już z tobą nie będę – przysięgła Maddie. – A teraz wracam do pracy.
Wróciła do archiwum w piwnicy. Przez kilka minut wpatrywała się przed siebie. Czuła zimno, na zewnątrz i w środku. Była kompletnie rozdarta. Nienawidziła go i jednocześnie pragnęła. Teraz jednak poczuła, jak ogarniają strach. Jak długo będzie w stanie opierać się jego determinacji?
Może powinna zmienić swoje życie. W Londynie nie miała nikogo i było to bardzo drogie miasto. Gdyby wyprowadziła się teraz, mogłaby zacząć wszystko od nowa przed urodzeniem dziecka. Na koncie nie miała dużo, ale miała lokatę, tysiąc pięćset funtów, które zostawiła jej babcia. To powinno pokryć koszty przeprowadzki.
Tego wieczoru Maddie zaczęła przeglądać rzeczy i dzielić na te, które nadawały się do oddania, i te, które będzie musiała wyrzucić. Mało bagażu ułatwi jej podróż.
Myślałbyś tak samo, gdybym była w ciąży?
To był krzyk desperacji, przyznał Giannis. To był test, którego nie zdał. Zanim poznał Madeleine Conway, był przekonany, że luksusowe życie i ekstrawaganckie podarki wystarczą, żeby skusić każdą kobietę. Maddie jednak była inna. Pragnęła kogoś, kto zapewni jej bezpieczeństwo, na kim będzie mogła polegać w każdej sytuacji. Oczekiwała uczciwej odpowiedzi. On z kolei zawsze unikał takich rozmów. Rzucał kobiety, zanim zaczynały zadawać takie pytania. Maddie była jednak klasą sama w sobie. Chciała usłyszeć, że bez względu na wszystko zajmie się nią. Niestety miał za mało czasu, żeby domyślić się, że tylko szczerość dałaby mu u niej szansę.
– Panie Petrakos…? – mruknął jeden z greckich członków zarządu. Cisza przedłużała się i wszyscy siedzący wokół stołu zaczynali robić się nerwowi.
Giannis rzucił mężczyźnie stalowe spojrzenie.
– Proszę mi nie przerywać. Myślę.
W jaką grę grała Maddie? Skąd brała odwagę, żeby mówić mu, że nie jest uczciwy, nie ma honoru, nie jest wart jej szacunku? Tylko największy stres mógł ją skłonić do takich oskarżeń. Powinna mieć na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że dla tak bogatego człowieka nieślubne dziecko mogło stanowić bombę z opóźnionym zapłonem. Teraz nie chciał mieć dzieci, ale kto wie, co będzie w przyszłości? Pozostawała wtedy kwestia dziedziczenia…
Nagle przed jego oczami pojawił się obraz rozpuszczonej dziewczynki ze znudzonym wyrazem twarzy, uśmiechającej się tylko, kiedy patrzyła w lustro. Po niej oczami wyobraźni ujrzał syna-ignoranta, nudzącego się jak Krista, kiedy wokół niej toczyła się jakaś rozmowa. Jeśli jej geny przeważą, to co stanie się z imperium Petrakosów w następnym pokoleniu? Giannis nie zdołał powstrzymać dreszczu. W tym momencie uświadomił sobie, że nie ożeni się z Kristą. Nie był w stanie zrozumieć, dlaczego kiedykolwiek mógł tego chcieć.
Czterdzieści osiem godzin później Giannis poleciał do Paryża zerwać zaręczyny. Od momentu, w którym ofiarował jej pierścionek, Krista korzystała ze wszystkich jego posiadłości i aktualnie przebywała w jego apartamencie w stolicy Francji. Nie uprzedził jej o swojej wizycie i kiedy wszedł do holu, zastał ją krzyczącą na pokojówkę.
– Giannis…-Na jej idealnych policzkach wystąpiły plamy. Krista oddaliła zapłakaną dziewczynę władczym gestem dłoni i odwróciła się do niego, jak gdyby nigdy nic.
– Jakieś problemy? – spytał Giannis.
Krista poskarżyła się, że przez jego rzadkie bywanie w posiadłościach służba się rozleniwiła. Rzuciła mu szeroki uśmiech ukazujący jej perłowobiałe, idealne zęby. Na Giannisie nie zrobiła jednak wrażenia. Przypomniał sobie swoją zmarłą matkę, która pod wpływem narkotyków dręczyła służbę niekończącymi się awanturami. Przypomniał sobie również uprzejmość, z jaką Maddie odnosiła się do jego służby w Maroku. Milczał jednak, chcąc jak najszybciej przeprowadzić to, po co tu przyjechał. W dużym, jasnym gabinecie powiedział Kriście tak delikatnie, jak potrafił, że nie chce już się z nią ożenić.
– Nie myślisz tak naprawdę… To przygotowania przedślubne tak na ciebie wpływają – powiedziała Krista.
– To moja wina. Nie jestem gotowy na tak poważny związek – odparł Giannis.
– Ale ślub ze mną nic nie zmieni w twoim życiu! – Krista wydęła wargi. – Giannis… Wiem, że kochasz wolność. Jesteś mężczyzną z rodu Petrakosów. Bycie kobieciarzem jest w twojej naturze.
– Przykro mi. Z naszymi zaręczynami koniec.
– Ale zrobiłam już tyle przygotowań…
Giannis szybko zapewnił ją, że jego pracownicy wszystkim się zajmą. Był przygotowany na każdy jej argument. Przyjmował wszystkie jej zarzuty, wytrzymał łzy wściekłości i atak histerii. Jej największym problemem było to, że ludzie będą się z niej śmiali. Odmówiła jego propozycji jak najszybszego złożenia wspólnego oświadczenia. W rzadkim dla niego geście wyrozumiałości pozwolił jej samej wybrać czas i treść takiego ogłoszenia.
Czując, że jego zmiana zdania będzie dla niej bardzo trudna, ofiarował jej pudełko z biżuterią. Kupił je jako prezent ślubny.
– Proszę, przyjmij to jako dowód mojej sympatii i szacunku.
Krista zareagowała na błysk biżuterii jak wąż na muzykę zaklinacza. Wspaniały komplet wysadzany diamentami i szafirami, należący kiedyś do jednej z europejskich dynastii królewskich, wydobył z jej ust ekstatyczne jęki rozkoszy. Nagle znowu zaczęła się uśmiechać.
Kiedy wychodził, powiedziała pogodnie:
– Poczekam, aż ci minie. Rzucił jej krótkie spojrzenie.
– Nie minie.
Potrząsnęła głową, rozrzucając wspaniałe blond włosy wokół pięknej twarzy.
– Jestem idealna dla ciebie. Wszyscy tak mówią. Kiedy znów się zejdziemy, będziemy jak Romeo i Julia.
– To koniec, Krista. – Giannis oparł się pokusie poinformowania jej, jak skończył się romans Romea i Julii. Poczuł przypływ wspaniałego poczucia wolności. Wiedział, że nigdy już się nie oświadczy.
Trzydzieści sześć godzin po zakończeniu negocjacji w Dubaju Giannis wrócił do Londynu. Nie wybaczył jeszcze Maddie tego, jak zachowała się w trakcie ich ostatniego spotkania, ale nie mógł się doczekać, kiedy ją znowu zobaczy. Pojechał prosto do jej mieszkania, mając nadzieję, że ją zaskoczy.
To on jednak przeżył prawdziwe zaskoczenie, kiedy okazało się, że nikt nie otworzył mu drzwi. Następnego dnia Nemos dowiedział się, że wyprowadziła się, nie podając adresu. Giannis nalegał, żeby wejść do jej mieszkania i przeszukać je. Nie mógł uwierzyć, że jej nie ma.
Dlaczego? Żadna kobieta nigdy przed nim nie uciekła. Dlaczego ona to zrobiła? Pragnęła go równie mocno, jak on pragnął jej. O co jej chodziło? W jednej chwili całowała go, jakby nie mogła bez niego żyć, a w następnej… Ogarnęła go frustracja. Ile"czasu upłynie, zanim zdołają odnaleźć? Może nigdy mu się to nie uda? Sparaliżowała go ta myśl.
Dopiero kiedy wrócił do limuzyny, Nemos pochylił się ku niemu, żeby mu coś podać.
– To było w śmieciach.
Opakowanie testu ciążowego. Więc najwyraźniej martwiła się – o wiele bardziej niż on. Czy dlatego wydał jej się nieczuły? Skrzywił się. Dlaczego to słowo wciąż do niego powracało? Po prostu uważał, że to niemożliwe, żeby jedyny wypadek z zabezpieczeniem, jaki mu się kiedykolwiek zdarzył, miał prowadzić do poczęcia. I miał rację, prawda? Teraz przynajmniej jednak zrozumiał, dlaczego była tak wściekła, kiedy się ostatni raz widzieli.
Magazyn był czytany wielokrotnie i okładka zaczęła się odrywać. Nawet z drugiego końca poczekalni Maddie rozpoznała jednak zdjęcie Giannisa i Kristy. Podniosła się z siedzenia i chwyciła gazetę. Wydanie było sprzed kilku tygodni. Przez środek zdjęcia biegł zygzak, rozdzielający parę, a pod spodem tytuł: „Porzucona?". Zbyt niecierpliwa, żeby usiąść, zaczęła kartkować gazetę, w poszukiwaniu artykułu. Niestety nie było w nim zbyt wiele informacji.
Tajemniczy „przyjaciel" informował, że ślub roku został odwołany. Nie podawał przyczyny. Zarówno Giannis, jak i Krista odmawiali komentarzy i prosili o uszanowanie ich prywatności. Maddie wzięła głęboki oddech i przycisnęła magazyn do piersi.
– Panno Conway? – Pielęgniarka poprosiła ją do gabinetu.
– I to jest pierwsza pani wizyta u nas? – westchnął lekarz w średnim wieku, ważąc ją i mierząc jej ciśnienie. – Jest pani co najmniej w piątym miesiącu ciąży.
– W czwartym – poinformowała go Maddie. – Byłam u lekarza w Southend w szóstym tygodniu. Wszystko było w porządku.
Lekarz nic nie powiedział. Jeśli nie myliła się co do dat, to było niedobrze. Była w widocznej ciąży. Wyglądała na wychudzoną i zmęczoną i nie podobało mu się jej ciśnienie. Zbadał ją i powiedział, że chciałby wysłać ją na dalsze badania do szpitala.
– Myślę też, że nie powinna pani pracować – dodał.
– Pracuję tylko po kilka godzin, raz tu, raz tam. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby tego nie robić.
– Chce pani urodzić to dziecko? Maddie zbladła i pokiwała głową.
– Więc musi pani odpoczywać i dbać o siebie.
Maddie ogarnął strach. Jedyną rzeczą, która utrzymywała ją przy zdrowych zmysłach, od kiedy opuściła Londyn, była perspektywa posiadania dziecka. To prawda, czuła się potwornie zmęczona, straciła apetyt i kilka kilogramów, ale nie przyszło jej do głowy, że ciąża może być zagrożona. Teraz była przerażona.
Skoro Giannis nie był już zaręczony, to nie było już chyba powodu, dla którego nie miałaby do niego zadzwonić i poprosić o pomoc? Nagle doszła do wniosku, że jej dziecko jest ważniejsze niż jej duma i uczucia.
Upłynęły miesiące, od kiedy Giannis wręczył jej wytłaczaną wizytówkę, którą wciąż nosiła w torebce. Zanim straciła determinację, poszła do centrum handlowego w poszukiwaniu telefonu. Wybierała numer jego komórki bardzo powoli. Jej serce biło tak szybko, że omal nie upuściła słuchawki. Giannis powiedział coś po grecku.
– Halo… To ja… – powiedziała niepewnie.
Po drugiej stronie słuchawki Giannis wstał z siedzenia. Nagle wszystkie jego myśliwskie instynkty obudziły się do życia.
– Miałem nadzieję, że się w końcu odezwiesz – powiedział. – Gdzie jesteś?
Jego głęboki, niski głos przywołał wspomnienia, o których Maddie starała się zapomnieć. Jej oczy nieoczekiwanie zwilgotniały.
– Jestem w Reading – powiedziała. – Muszę się z tobą zobaczyć.
– Kiedy tylko zechcesz. Podaj mi swój adres, wyślę po ciebie samochód – powiedział Giannis.
Nie będąc gotowa na okazanie tak dużego zaufania, Maddie położyła dłoń na swoim brzuchu.
– Nie. Dziś wieczorem przyjadę pociągiem do Londynu.
Giannis był doświadczonym negocjatorem i wiedział, kiedy nie należy naciskać. Wyczuł w jej głosie ostrożność.
– Gdzie chcesz się spotkać? U mnie w mieszkaniu?
– Nie.
Giannis zaproponował, że samochód odbierze ją ze stacji i zawiezie do hotelu na kolację.
– Będziemy mieli spokój – powiedział. Był zdecydowany wyciągnąć ją z kryjówki, chociaż taktyka perswazji wobec kobiety była mu do tej pory obca.
Maddie nie chciała przekazywać mu tej informacji w miejscu publicznym.
– Muszę z tobą porozmawiać w cztery oczy.
– Dobrze, wynajmę oddzielną salę.
Giannis poczuł przypływ satysfakcji i zniecierpliwienia. Tęskniła za nim. To jasne. W jej głosie usłyszał ślad łez, a mimo to trzymała się z daleka przez trzy cholerne miesiące! Zdał sobie sprawę, że jest na nią wściekły. Musiał pokazać jej, że do niego należy, w najbardziej intymny sposób, tak żeby nigdy już nie uciekła. Z tym ekscytującym obrazem przed oczyma wyobraźni Giannis odwołał wszystkie swoje popołudniowe spotkania.
Mimo że dzień był gorący, Maddie włożyła długą marynarkę, która w zadziwiający sposób ukryła jej zmieniające się kształty. Nemos powitał ją ciepłym uśmiechem i przeprowadził przez zatłoczony dworzec, po czym zawiózł do hotelu. We foyer panowała onieśmielająca cisza, właściwa bardzo ekskluzywnym miejscom. Poczuła, jak wilgotnieją jej dłonie ze zdenerwowania. Nerwy miała napięte jak postronki.
– Pan Petrakosjest tutaj…-Nemos otworzył drzwi do prywatnego gabinetu i zobaczyła go. Wysokiego, ciemnowłosego i zabójczo przystojnego w srebrnoszarym garniturze. Widziała tylko jego, na niczym innym nie była w stanie skupić wzroku.
Jego pierwszą myślą było, że wygląda prześlicznie, niczym postać z pięknego obrazu. W obszernej czarnej marynarce sprawiała wrażenie drobnej i delikatnej. Na tym tle jej blada cera i tycjanowskie włosy nabierały jeszcze większego wyrazu.
– Drinka?
– Nie… To znaczy…
Giannis podszedł do niej, żeby zdjąć jej marynarkę.
– Nie, nie… Nie trzeba. – Maddie cofnęła się, ale po chwili pomyślała, jak śmiesznie to wygląda, jak bezsensowne jest odsuwanie tego, co musi mu powiedzieć. – Muszę ci coś powiedzieć. – Wzięła głęboki oddech. – Około trzech miesięcy temu skłamałam.
– Wybaczam ci – powiedział Giannis chrapliwym głosem, wpatrując się w nią z uznaniem i z lekkim rozbawieniem. Był przekonany, że to, co ona uważała za kłamstwo, mogło być tylko jakimś niedomówieniem. W końcu na własnej skórze przekonał się, że ma żelazne zasady.
– Ale nie wiesz jeszcze na jaki temat. Zmrużył oczy i przesunął wzrokiem po jej ciele, na chwilę zatrzymując go na jej pełnych, różowych ustach.
– Wyglądasz zachwycająco. Powiedz, że pójdziesz dziś wieczorem ze mną do mojego domu, a obiecuję, że nawet nie zapytam, co to było za kłamstwo, pedhi mou.
Maddie przypomniały się najintymniejsze chwile, jakie z nim przeżyła. Emanował gorącą, seksualną energią i obietnicą wyszukanej przyjemności. Na jej policzki wypłynął rumieniec.
– Czy kiedykolwiek myślisz o czymś poza łóżkiem? – zapytała sztywno.
– Nie przy tobie – zwierzył jej się Giannis szczerze.
– A jesteś w stanie poważnie porozmawiać? – zapytała, rozpinając marynarkę drżącymi palcami.
Zdjęła ją i powiesiła na oparciu krzesła, bojąc się, że lada chwila straci panowanie nad sobą. Nienawidziła się za to, że nie chce mu pokazywać się w ciąży. W końcu uznał jej ciało za bardzo atrakcyjne i zmysłowe, zanim zaczęło się zmieniać.
– G-Giannis…?-powiedziała, zwilżając czubkiem języka usta. Zakładała, że od razu zauważy zmianę jej figury.
Jego wzrok skupił się jednak na jej pełnych ustach.
– Uwielbiam twoje wargi…
Maddie zdała sobie sprawę, że czarny podkoszulek i elastyczna spódnica lepiej ukrywały jej stan, niż się spodziewała.
– Nic nie zauważyłeś?
Giannis niespiesznie napawał oczy widokiem jej zaokrąglonych kształtów. Wyobrażał ją sobie w swoim łóżku, swoim biurze, mieszkaniu, prywatnym samolocie.
– Masz wspaniałe piersi…
Maddie poczerwieniała ze wściekłości, zdenerwowania i niedowierzania, po czym odwróciła się bokiem.
– A co powiesz na mój brzuch?
Giannis zmarszczył brwi, zastanawiając się przez moment z zaskoczeniem, dlaczego wygląda, jakby połknęła poduszkę.
– Ogromny…
Jej twarz znieruchomiała i zbladła. No cóż, był szczery. Zawsze wiedziała, że jej zaokrąglona figura wyda mu się nieatrakcyjna, prawda?
– Jesteś w ciąży – wyszeptał Giannis.