KSIĘGA CZWARTA

ANTONIA

Bardzo pragnąłem zamknąć Cię w ramionach, oficjalnie uznać za swojego syna i nadać imię, o jakie prosiła Twoja matka. Uważałem jednak, że najpierw trzeba pozwolić, aby z upływem czasu zdołała się uspokoić. Nie mogłem zapobiec dotarciu do niej prawdziwych i zmyślonych wieści o wydarzeniach, które zaszły w Rzymie. Również informacji o moim udziale w wymordowaniu chrześcijan. A przecież musiałem spełnić żądania Nerona, choć robiłem to wbrew woli. Przypomnę, że wysłałem grupę chrześcijan do mojej posiadłości, gdzie byli bezpieczni, że wielu innych ostrzegłem, a Kefasowi może nawet ocaliłem życie, przeraziwszy Tygellina opowiadaniem o jego czarodziejskiej mocy.

Znałem jednak porywczość Klaudii i wiedziałem, że żony często opacznie oceniają postępowanie mężów. Patrzą na nich poprzez swoje kaprysy, nie uwzględniają warunków politycznych ani takich okoliczności, które rozumieją tylko mężczyźni. Dlatego doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli Klaudia przemyśli to, o czym się dowiedziała.

Miałem wówczas w Rzymie wiele obowiązków, więc nie mogłem jechać do Cerei. Musiałem odbudować klatki dla zwierząt w bestiarium i uzupełnić stan pogłowia. Nie szło to łatwo, bo ilekroć wspominałem Klaudię, tylekroć zaczynałem odczuwać wstręt do całego bestiarium.

Z pewnością wyjazdowi do Cerei przeszkodziła nieoczekiwana śmierć cioci Lelii. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego popełniła samobójstwo. Najprawdopodobniej spowodowało je otępienie starcze. Absolutnie odmówiła towarzyszenia Klaudii, gdy ta wyjeżdżała do Cerei na czas porodu. Twierdziła, że nie potrafi mieszkać poza Rzymem i starym domem na Awentynie. Po pożarze przez ponad tydzień chodziła jak obłąkana, ponieważ dla jej bezpieczeństwa Klaudia wywiozła ją na drugą stronę Tybru.

Zapewne nie miałem do niej cierpliwości i zaniedbywałem ją, gdy Klaudia była poza domem. Ciocię Lelię trzeba było karmić; mimo to bardzo brudziła przy jedzeniu. Rozsądniej – i lepiej dla niej -było, żeby jadała oddzielnie, gdy przychodzili goście. Nie szczędziłem pieniędzy, zapewniłem jej osobistego niewolnika i niewolnicę. Nie rozpoznawała spośród gości już nikogo, tylko ciągle plotła o minonych czasach i cesarzu Gajuszu, którego wspominała jako „kochanego szkraba". Nie poznawała nawet swoich starych przyjaciółek! O religii chrześcijan, jak sądzę, miała bardzo mgliste wyobrażenie, choć z zapałem uczestniczyła we wszystkich ich obrzędach, gdy Klaudia była w domu.

Wokół mego nazwiska kłębiły się obrzydliwe plotki. Starałem się nie dopuścić ich do uszu ciotki, ale sądzę, że coś do niej musiało dotrzeć. Utracenie przez ojca godności senatora i jego egzekucja jako przestępcy politycznego wstrząsnęły jej słabym umysłem. Opacznie pojmując honor uznała samobójstwo za swój obowiązek. Niewykluczone, że chciała mi dać dobry przykład – mogła przecież uważać, że z szacunku dla senatu i cesarza i ja powinienem popełnić samobójstwo.

Poleciła niewolnicy, żeby podcięła jej żyły, ale nawet w gorącej kąpieli stara krew nie chciała spływać. Wobec tego kazała dobrze uszczelnić od wewnątrz drzwi i okna swego pokoju i udusiła się czadem z piecyka węglowego, który zawsze stał u niej, bo na starość ciągle było jej zimno. Na to rozumu jej wystarczyło! Dowiedziałem się o wszystkim, gdy niewolnica przyszła z pytaniem, czy można już przewietrzyć pokój. Nie mogłem zwymyślać głupiej baby, bo sepleniąc bezzębnymi ustami wywodziła, że musiała spełniać rozkazy swojej pani.

Nowy skandal, który niewątpliwie odbije się na opinii, wstrząsnął mną bardzo. Oczywiście z szacunkiem spaliłem zwłoki cioci Lelii, aby okazać cześć naszemu rodowi i – chociaż było to trudne – w kręgu najbliższych domowników wygłosiłem przemówienie żałobne. Bardzo się tym przejąłem, nie było rzeczą łatwą mówić o życiu i charakterze cioci Lelii. Nie poprosiłem Klaudii na tę uroczystość, ponieważ dopiero co podniosła się po porodzie! Napisałem do niej, informując o smutnym wydarzeniu i tłumacząc się, dlaczego nadal siedzę w mieście.

Mówiąc uczciwie, miałem w tym okresie wiele przeżyć. Nieludzka kaźń i bohaterskie zachowanie chrześcijan w cyrku wstrząsnęły wieloma ludźmi, którzy wydawali się zupełnie przesiąknięci cywilizacją grecką. W najmniej oczekiwanych kręgach pojawiła się cicha sympatia do chrześcijan i głębokie powątpiewanie w prawdziwość oskarżeń wysuwanych przez Nerona. Utraciłem wielu przyjaciół, których oddania byłem pewien.

Jak wielka bywa ludzka nikczemność i zakłamanie, o tym może świadczyć posądzenie mnie, że wydałem jako chrześcijanina mego przyrodniego brata, Jukunda, aby nie przejął całego spadku po ojcu, bo – jak mówiono – ojciec już dawno się mnie wyrzekł ze względu na moją kiepską opinię. Mówiono też, że ojciec specjalnie zorganizował konfiskatę swojego majątku i to tylko po to, abym nic z niego nie uszczknął dla siebie! Ciekaw jestem, co by wymyślono, gdyby wiedziano, że Jukund był moim synem?! Skoro z taką wrogością plotkowano o mnie w dobrym towarzystwie, to mogę sobie wyobrazić, co mówiono wśród chrześcijan! Unikałem ich jak ognia, aby mnie nie posądzono, że im sprzyjam!

Doszło do tego, że nie mogłem wyjść na ulicę bez wystarczającej eskorty. Neron uznał za konieczne ogłoszenie proklamacji, w której oświadczał, że udowodnił swą surowość w koniecznych przypadkach, ale teraz w całym cesarstwie wstrzymuje wykonywanie kary śmierci. Zakazał skazywania na śmierć nawet za najcięższe zbrodnie tak w mieście, jak i w prowincjach j zbrodniarzy należało wysyłać na przymusowe roboty do odbudowy Rzymu, przede wszystkim przy wznoszeniu nowej siedziby cesarza, którą nazwał Złotym Domem, oraz Cyrku Wielkiego.

Oczywiście decyzji tej nie podyktowała miłość do ludzi; Neron znalazł się w tarapatach finansowych i pilnie potrzebował darmowej siły roboczej do prowadzenia prac budowlanych. Senat uchwalił ustawę legalizującą proklamację cesarską, choć wielu ojców senatu ostrzegało przed konsekwencjami zniesienia kary śmierci: wzrostem liczby przestępstw i nasileniem wszelkiego rodzaju bezeceństw.

Do rozjątrzenia nastrojów społecznych przyczyniła się nie tylko kaźń chrześcijan, którą zresztą wielu ludzi uznało za doskonały pretekst do okazania niechęci wobec władzy. Przede wszystkim zawinił tu wzrost podatków, nałożonych z uwagi na potrzebę odbudowy spalonego Rzymu, a także wzniesienie pałacu Nerona. Podatki te ciężkim brzemieniem ugniatały wszystkie warstwy społeczne. Najgorsze wrażenie wywarło podniesienie ceny zboża. Nawet niewolnicy odczuwali spadek stopy życiowej.

W obronie Nerona należy powiedzieć, że skoro już musiał budować, a po pożarze uzyskał wystarczająco duże przestrzenie, to oczywiście pragnął, aby jego pałac godnie reprezentował potęgę Rzymu. Przecież przed pożarem przybysze z Aleksandrii czy Antiochii ze wzgardą patrzyli na przestarzałe, brudne i brzydkie miasto; nie wytrzymywało ono porównania ze wspaniałą zabudową metropolii Wschodu.

Budowa Złotego Domu przeciągała się, choć Neron rozsądnie podzielił prace budowlane na wieloletnie etapy. Twierdził, że na początek wystarczy mu komnata stołowa i kilka sypialnych oraz krużganki, niezbędne do celów reprezentacyjnych. Neron nie miał głowy do liczenia, nie umiał też cierpliwie słuchać wyjaśnień specjalistów. Przyspieszał prace budowlane, ile tylko mógł, czerpał pieniądze, skąd się dało, i w ogóle nie myślał o następstwach.

Chcąc zadośćuczynić ludziom za wszystkie ich kłopoty, Neron często występował jako śpiewak czy aktor, ustalał też niskie ceny biletów na te występy. Sądził, że słuchanie jego olśniewającego głosu lub oglądanie go na scenie w różnych wcieleniach każe ludziom zapomnieć o ich – w jego mniemaniu znikomych w porównaniu ze sztuką – ofiarach materialnych. Jakże się jednak mylił!

Sporo niemuzykalnych osobistości zaczęło uważać konieczność oglądania tych spektakli za nieznośną udrękę. W trakcie ich trwania nikt nie mógł opuścić widowni, a że Neron na najmniejsze skinienie gotów był śpiewać dalej, ciągnęły się one nieraz do późnej nocy.

Śpiewem i grą na cytrze usiłował zagłuszyć wyrzuty sumienia i żal po śmierci Poppei. Nie spieszył się z zawarciem nowego małżeństwa, ale pilnie obserwował, kto składa ofiary za jego głos w świątyni zmarłej Klaudii Augusty.

Z wielu względów, przede wszystkim mając na uwadze Twoje dobro, prawie trzy miesiące przetrzymałem Klaudię w Cerei. Nie chciałem psuć sobie humoru, więc nawet nie czytałem dokładnie jej listów. Odpisywałem, że gdy tylko obowiązki pozwolą, przyjadę i zabiorę was do Rzymu. Uważałem, że ze względu na jej bezpieczeństwo tak będzie najlepiej.

Trzeba przyznać, że po kaźni w cyrku chrześcijan nie prześladowano, chyba że któryś z nich własnym zachowaniem sprowokował zsyłkę na roboty przymusowe do kamieniołomów. Wystraszeni chrześcijanie ukrywali się. Spotykali się w katakumbach i innych ukrytych miejscach. Popełnili jednak ten błąd, że znowu zaczęli się kłócić, teraz o to, w jaki sposób prześladowania objęły tak wiele osób i dlaczego zwolennicy Pawła podawali nazwiska zwolenników Kefasa i odwrotnie. Chrześcijanie-Żydzi wykorzystali tę okazję do wysunięcia żądania wprowadzenia obowiązku obrzezania i przestrzegania żydowskiego prawa. Twierdzili oni, że przyczyną tragedii chrześcijan stały się fałszywa grecka filozofia Pawła i pokorna tolerancja Kefasa.

Obserwując ich dążenie do przejęcia władzy nad gminami chrześcijanie nie będący Żydami dostrzegli, że tylko tamtym udało się ujść cało z pogromu, i pytali, co się za tym kryje. Tak więc rozbieżności wśród chrześcijan powiększyły się. Jedni izolowali się od drugich, tworząc coraz bardziej zamknięte kręgi. Najsłabsi ulegali rozpaczy, bo nie wiedzieli, jak najlepiej naśladować Chrystusa, więc zamykali się w sobie.

Prawowierni Żydzi różnych orientacji nabrali otuchy, ponieważ w ogóle ich nie prześladowano. Neron wszelkimi sposobami chronił ich przed podejrzeniami i nienawiścią. Zaczęli więc domagać się obniżenia podatków, którymi ich również obciążono, zaś rodziny saduceuszy, którzy zuchwale zachowywali się w cyrku i których poturbowano bądź zabito, żądały śledztwa i ukarania winnych, a także odszkodowań.

Po śmierci Poppei przychylność Nerona dla Żydów wyraźnie osłabła. Rozkazał aresztować pięciuset Żydów, niezależnie od kierunku wiary. Na próżno zapewniali, że nienawidzą chrześcijan jeszcze bardziej niż Rzymianie, i usiłowali wykazać, że są obrzezani. Posłano ich na plac budowy Wielkiego Cyrku, gdzie musieli wlec kamienie i ciąć marmurowe płyty, a gawiedź naśmiewała się i ciągnęła ich za brody. Ogromnie spodobało się to ludowi – była to chyba jedyna sprawa, za którą wychwalano Nerona w tych trudnych latach.

Nie doczekawszy się mego przyjazdu Klaudia sama wróciła do Rzymu. Otaczała ją świta chrześcijańskich służących i uciekinierów, którym w zamian za pracę zapewniłem bezpłatne schronienie w Cerei. Wykrzykując z radości skoczyłem jej naprzeciw. Klaudia nawet nie raczyła na mnie spojrzeć. Rozkazała mamce zanieść Cię do pokoju, osłaniając przed mym wzrokiem. Swoją eskortą obstawiła dom, żebym nie uciekł. Już polecałem się opiece duchów ogniska domowego i swojemu geniuszowi, bo byłem w strachu o własną skórę. Wiem przecież, że Twoja matka jest _ rodzoną córką Klaudiusza i odziedziczyła po ojcu bezwzględną i kapryśną naturę.

Twoja matka powściągliwie podeszła do mnie i powiedziała, że chce poważnie porozmawiać. Zapewniłem, że i ja niczego innego tak gorąco nie pragnę, ale najpierw niech wyniosą z sali naczynia i noże.

Klaudia wystąpiła z oskarżeniem: jestem nikczemnym mordercą, którego ręce ociekają krwią, a już krew mego przyrodniego brata woła o pomstę do nieba! Moje zbrodnie ściągnęły na mnie nienawiść Jezusa Nazarejskiego!

Odetchnąłem, że nie wie prawdy o Jukundzie. W tych sprawach niewiasty są bardzo dociekliwe. Bardzo się obraziłem, gdy obciążyła mnie odpowiedzialnością za samobójstwo cioci Lelii, ale i to jej wybaczyłem, po czym zaproponowałem, aby spytała na przykład Kefasa, ile dobrego uczyniłem dla chrześcijan i dla niego samego, by go wyrwać z rąk Tygellina.

– Nie trzeba wierzyć tylko Prysce, Akwili czy innym, których nie będę wymieniał – wyjaśniałem. – Wiesz, że związali się ze stronnictwem Pawła. Weź też pod uwagę, że swego czasu pomogłem uwolnić Pawła. Częściowo dzięki mnie nie rozesłano za nim listów gończych do Iberii. Neron nie chce więcej słyszeć na temat chrześcijan!

– Wierzę, komu mi się podoba! – krzyknęła Klaudia. – Umiesz tylko kręcić! Nie mogłabym dalej żyć z człowiekiem takim jak ty! Jesteś splamiony krwią świadków Jezusa! Niczego więcej nie żałuję, jak tylko tego, że jesteś ojcem mego syna!

Już nie chciałem jej przypominać, kto wlazł do mojego łóżka na samym początku, ani tego, że zrobiłem z niej przyzwoitą kobietę, zawierając potajemny związek małżeński. Na szczęście w czasie pożaru wraz ze świątynią Westy spłonęły złożone tam dokumenty potwierdzające ten fakt, więc nie musiałem obawiać się ich ujawnienia. Rozsądnie milczałem, gdy zorientowałem się, że Twoja matka ma ochotę na ugodę.

Klaudia postawiła swoje warunki. Muszę poprawić obyczaje na tyle, na ile to jest możliwe w przypadku takiego jak ja bezbożnika. Mam modlić się do Chrystusa o przebaczenie za całe zło, jakie wyrządziłem ludziom. Przede wszystkim jednak muszę bezzwłocznie zrezygnować z bestiarium.

– Jeśli nie zależy ci na sobie i własnej opinii, to przynajmniej pomyśl o swoim synu i jego przyszłości! – prosiła pokornie Klaudia. – On jest ostatnim, w którego żyłach płynie krew Juliuszów i Klaudiuszów. Musisz o tym pamiętać i przyjmować tylko takie stanowiska, które nie przyniosą mu hańby!

Klaudia sądziła, że będę się opierał, bo przecież wpakowałem ogromny majątek w bestiarium, a dzięki organizowaniu w amfiteatrze wspaniałych przedstawień z udziałem zwierząt zyskałem sławę i sympatię widzów. A ja już wcześniej postanowiłem zrezygnować z bestiarium, więc w trakcie rozmowy miałem nad nią przewagę. Nie twierdzę, że powodem mojej decyzji stała się kaźń chrześcijan. Od samego początku byłem tej rzezi przeciwny! Zmuszony koniecznością, mimo pośpiechu i kłopotów, wywiązałem się ze swego zadania, i tego nie było się co wstydzić!

Ostatnio Neron zaczął nadmieniać, że przy nowym pałacu chce założyć wspaniałe bestiarium. W centrum Rzymu miał powstać ogromny ogród ze sztucznym jeziorem, ruczajami i polami. Wiedziałem, że będę musiał podarować mu wszystkie zwierzęta, których zapragnie, a ochotników na zajęcie mojego stanowiska wśród wyzwoleńców i doradców cesarza nie zabraknie. Zresztą utrzymywanie dwóch bestiariów stanie się w przyszłości nieopłacalne.

Być może myślałem też o Tobie. Jedna czwarta twej krwi należy do Klaudiuszów. Twój ojciec ma być ciągle handlarzem dzikich zwierząt? Mało warte wydały mi się oznaki szacunku i sympatii, zdobywane za tresurę i organizowanie widowisk. Przecież wiem, że wszechmocnego Tygellina wzgardliwie przezywano handlarzem koni. Flawiusz Wespazjan cierpiał w głębi serca, kiedy musiał utrzymywać się z handlu mułami, choć był dowódcą legionu i członkiem dwóch kolegiów kapłańskich a także piastował godność konsula. Im szybciej odczepię się od bestiarium, tym lepiej! Wobec trudności finansowych Nerona będzie mi ono przynosiło z dnia na dzień coraz większe straty.

Najtrudniej będzie ostatecznie rozliczyć się finansowo z Flawią Sabiną! Gdy Epafrodyt omal mnie nie udusił, lekką ręką obiecałem oddać jej połowę majątku, ale wraz z upływem czasu myśl o tym stawała się coraz bardziej odrażająca. Gdy zaś urodził mi się syn, o którym z całą pewnością wiem, że jest moim rodzonym dzieckiem, wówczas doszedłem do wniosku, że mały pięcioletni bękart Lauzus nie powinien dziedziczyć majątku wespół z nim. W gruncie rzeczy nie miałem nic przeciwko Lauzusowi, choć jego skóra ciemniała z roku na rok, a włosy stawały się coraz bardziej kędzierzawe. Naprawdę wstyd mi było, że nosi moje nazwisko.

Z drugiej strony doskonale wiedziałem, że Epafrodyt był całkowicie sterowany przez Sabinę, kobietę zupełnie pozbawioną uczuć ludzkich. Gotowa będzie zamordować mnie, jeśli zacznę się z nią za bardzo targować o podział majątku. Dotychczas nie znalazłem żadnego sprytnego sposobu, żeby wyjść cało z tej opresji.

Epafrodyt – jeszcze zanim cokolwiek dowiedziałem się o jego związku z Sabiną – otrzymał z rąk samego Nerona laskę wyzwoleńca i obywatelstwo rzymskie. Sabina nadal od czasu do czasu sypiała z różnymi treserami, ale na ogół Epafrodyt trzymał ją krótko i od czasu do czasu sprawiał jej lanie, czemu była bardzo rada.

Postanowiłem przekazać Sabinie bestiarium wraz z niewolnikami i zwierzętami oraz zaproponować Neronowi, aby mianował Epafrodyta na moje stanowisko. Był już obywatelem Rzymu, ale żeby to mianowanie nie przyniosło mi ujmy, powinien zostać ekwitą.

Jeśli uda mi się uzyskać zgodę Nerona na wciągnięcie Afrykanina na listę ekwitów – po raz pierwszy w historii! – wówczas Sabina mogłaby go nawet poślubić. Ojciec się jej wyparł, więc ród Flawiuszów nie stałby na przeszkodzie. Sabina obiecała, że jeśli ją spotka takie szczęście, wówczas wraz z Epafrodytem adoptują Lauzusa i zrzekną się praw do mojego majątku. Jednak nie miała nadziei na nadanie godności ekwity półkrwi Murzynowi.

Ale przecież dobrze znałem Nerona! Często – aż za często – słyszałem jego powiedzenie: dla Nerona nie ma rzeczy niemożliwych! Będąc artystą i przyjacielem ludu nie uważał, że kolor skóry czy żydowskie pochodzenie stanowi przeszkodę w zajęciu jakiegoś stanowiska państwowego. W prowincjach Afryki już od dawna wielu kolorowych mężczyzn przygotowywało się do stanu rycerskiego za zasługi wojenne i dzięki posiadanemu majątkowi.

Niczego więc nie traciłem, gdy z pozornym wahaniem i wyrzekaniem na koszty zawierałem z Klaudią przymierze. Wreszcie pozbędę się lęku o poniesienie strat i uwolnię się od Sabiny i jej bękarta! Już dla tego samego warto próbować. Klaudii jednak oświadczyłem, że rezygnując ze stanowiska, które mi powierzył, obrażę Nerona i narażę się na utratę jego łask, a może nawet życia.

Klaudia odparła ze złośliwą satysfakcją, że z łaską Nerona nie muszę się już liczyć. Na utratę życia zaś sam się naraziłem, płodząc syna, w którym płynie krew Klaudiuszowi Jej uwaga przeszyła mnie lodowatym dreszczem. Wreszcie doszliśmy do porozumienia i Klaudia łaskawie zgodziła się pokazać mi Ciebie.

Byłeś takim ślicznym dzieckiem! Spoglądałeś w dal ciemnymi oczkami i mocno ściskałeś mój kciuk, jakbyś chciał z niego zerwać złoty pierścień ekwity. Natychmiast głęboko zapadłeś mi w serce, dotychczas nigdy nie zaznałem podobnego uczucia.

Rozgniewałem się, gdy Klaudia zaczęła doszukiwać się w twej twarzyczce wyraźnych jej zdaniem rysów Klaudiusza.

– Nie wolno tak złośliwie mówić o moim synku! – zaprotestowałem. – Klaudiusz był szkaradnym wyuzdanym potworem, a mój syn jest piękny!

Klaudia nie protestowała, choć myślę, że została przy swoim zdaniu. Chyba w jakiś sposób cieszył ją fakt, że zachwycam się tobą, choć traktowała mnie jak człowieka pozbawionego wszelkich wartości. Wiem, że masz o mnie taką samą opinię, wystarczająco często odczytywałem to z twego pełnego wzgardy spojrzenia. Jesteś jednak moim synem. Nic na to nie poradzisz!

Zebrałem się więc na odwagę, wziąłem ze sobą Epafrodyta, Sabinę i Lauzusa, i poprosiłem Nerona o rozmowę. Wybrałem wczesną porę popołudniową, kidy po obiedzie i orzeźwiającej kąpieli zwykł rozpoczynać popijawę i zabawę, trwające aż do nocy. Rozmowa miała miejsce w wykańczanej właśnie komnacie Złotego Domu – artyści pokrywali jej ściany freskami. Migocząca złotem i kością słoniową jadalnia także nie była jeszcze gotowa. Na plafonie przedstawiono pokryte gwiazdami niebo. Cieniutkie złote rurki miały rozpryskiwać na biesiadników mgłę orzeźwiających pachnideł, ale technicy nie rozwiązali jeszcze wszystkich szczegółów tej konstrukcji.

Neron sam zaprojektował swój gigantyczny pomnik, który miał stać przed krużgankami Złotego Domu. Pokazał mi jego rysunki; do tego stopnia schlebiał rzeźbiarzowi, który wykuwał jego posąg, że przedstawił mi go po imieniu, jakbyśmy byli sobie równi! Nie obraziłem się, najważniejsze, że Neron był w dobrym humorze.

Wyjaśniłem, że mam do niego sprawę w cztery oczy, a wówczas grzecznie odprawił rzemieślnika. Potem potarł brodę i powiedział z poczuciem winy, że on też ma do mnie poufną sprawę. Odsuwał ją tylko, żeby mi nie sprawiać przykrości.

Rozwlekle wywodziłem, że przez wiele lat nie szczędząc trudu i kosztów, prowadziłem bestiarium. Obecnie to zadanie przerosło moje siły. To znaczy myślę o nowym bestiarium przy Złotym Domu. Obawiam się, że nie zdołam sprostać wysokim wymaganiom wielkiej sztuki. Dlatego proszę o zwolnienie ze stanowiska.

W miarę mojego przydługiego opowiadania twarz Nerona rozjaśniała się, a w końcu roześmiał się, odetchnął z ulgą i po przyjacielsku klepnął mnie po ramieniu.

– Nie martw się, Minutusie! – zawołał. – Wyrażam już zgodę na twoją prośbę. Uczynię to tym chętniej, że od jakiegoś czasu szukałem honorowego pretekstu, żeby cię uwolnić od kierowania bestiarium. Wpływowe osobistości od jesieni przekonują mnie, że widowisko z chrześcijanami było zbyt okrutne i żądają, bym cię zwolnił za karę, bo wykazałeś zły gust! Przyznaję, że niektóre fragmenty widowiska mnie też zemdliły, chociaż oczywiście podpalacze zasłużyli na taką kaźń. Cieszę się, że sam uświadamiasz sobie, iż nie podołasz obowiązkom! Nigdy nie przypuszczałem, że błędnie odczytasz moje polecenie i poślesz na pożarcie zwierzętom swego przyrodniego brata z powodu jakiejś awantury o spadek!

Już otworzyłem usta, żeby wszystko wyjaśnić i odeprzeć niesłuszne oskarżenie, lecz Neron nie dał mi dojść do głosu.

– Sprawy spadku po twoim ojcu są tak zagmatwane, że jeszcze nawet nie doszedłem do tego, co otrzymam. Najlepszą część majątku ukryto czy ukradziono, aby oszukać mnie i państwo. Napomykano coś o tobie, ale cię nie podejrzewam, wiem, że byłeś w złych stosunkach z ojcem. Gdyby nie to, powinienem cię wypędzić z Rzymu. Bardziej podejrzewałem twoją ciotkę Lelię: chyba popełniła samobójstwo dla uniknięcia kary! Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, aby edyle przejrzeli twoje księgi rachunkowe. Nie żądałbym tego, gdybym nie cierpiał na niewygodną dla władzy pustkę finansową z powodu bezczelnego skąpstwa niektórych znanych ci osób. Siedzą i ściskają sakiewki, ale nie udzielą pomocy cesarzowi, który buduje dom godny siebie! Sam widzisz, w jakim chlewie muszę żyć! Wapno sypie mi się na kark i wszędzie śmierdzi farbą!

Chciałem, żeby skończył wywody na temat tej budowy, lecz on zmarszczył groźnie brwi:

– No pewno, cóż znaczą dla ciebie moje niewygody?! Jesteś na nie tak samo obojętny jak i inni bogacze, których uważałem za przyjaciół! Możesz mi wierzyć, że nawet Seneka nie raczył przysłać choćby dziesięciu milionów sestercji więcej niż musiał, choć kiedyś obłudnie chciał przekazać mi cały swój majątek! Dobrze wiedział, że ze względów politycznych nie mogłem go przyjąć. Pallas śpi na pieniądzach jak utuczony wieprz.

O tobie mówią, że kilka miesięcy przed pożarem sprzedałeś domy czynszowe i parcele w tych dzielnicach miasta, które ogień zupełnie strawił i tanio kupiłeś ziemię w Ostii, gdzie ceny wysoko poszły w górę, bo jej bagnisko zasypujemy gruzami wywożonymi z Rzymu. To zaiste dziwna dalekowzroczność. Gdybym cię nie znał, mógłbym oskarżyć o udział w spisku chrześcijan, którego celem było zniszczenie miasta.

Parsknął śmiechem. Znalazłem moment, by wyniośle wtrącić, że mój majątek jest zawsze do jego dyspozycji, choć nie jestem tak bogaty, jak to ludzie sobie wyobrażają. Pod tym względem nie można nawet mówić o mnie tego samego dnia, co o Senece czy Pallasie. Neron poklepał mnie po ramieniu:

– Nie gniewaj się za te żarty, Minutusie! – powiedział. – Lepiej, że wiesz, co ludzie o tobie plotkują. Pozycja władzy jest trudna. Musi wysłuchać wszystkich, choć nigdy nie wie, kto ma czyste intencje. Wiem dobrze, że jesteś raczej głupi niż przewidujący. Dlatego nie mogę się oprzeć tylko na plotkach i skonfiskować twojego majątku za winy ojca. Wystarczającą karą będzie zwolnienie cię ze stanowiska naczelnika bestiarium. Ale kogo mianować na twoje miejsce? To stanowisko nie ma znaczenia politycznego, więc nikt się do niego nie kwapi!

Mógłbym sprostować błędną opinię co do politycznego znaczenia tego stanowiska, lecz wolałem raczej załatwić swoją sprawę. Zaproponowałem przekazanie bestiarium Sabinie i Epafrodytowi. Wtedy nikt nie będzie musiał nikomu płacić żadnych odszkodowań, a i edylowie nie musieliby sprawdzać moich ksiąg, co nie jest przyjemnym zadaniem. Rozwiązanie to jednak wymaga podniesienia Epafrodyta do stanu rycerskiego.

– W żadnych ustawach nie ma mowy o kolorze skóry ekwitów! – wywodziłem przekonywająco. – Jedynym wymogiem jest posiadanie majątku określonej wielkości. Od ciebie jedynie zależy, kogo chcesz wywyższyć! Wiem, że dla Nerona nie ma rzeczy niemożliwych! Jeśli uważasz, że możesz się nad tym zastanowić, to zaraz zawołam tutaj Sabinę z Epafrodytem i niechaj mówią sami za siebie!

Neron znał Epafrodyta z widzenia i z opowiadań. Z pewnością nieraz wyśmiewał się za moimi plecami z mojej naiwności. Teraz śmieszyło go, że występuję w sprawie Epafrodyta, a pękał ze śmiechu, gdy Sabina wprowadziła małego Lauzusa i mógł porównać kolor skóry i kędzierzawą głowę małego i Epafrodyta.

Wszystko to jeszcze bardziej utwierdziło Nerona w przekonaniu, że jestem naiwny i głupi, i że każdy może mnie nabrać. Dla mnie było to korzystne. Pod żadnym pozorem nie mogłem dopuścić, aby edyle dobrali się do ksiąg finansowych bestiarium. Jeśli Neron doszedł do wniosku, że Epafrodyt wzbogacił się na mojej głupocie, żeby zostać ekwitą, to niech tak zostanie.

Neronowi bardzo przypadła do gustu myśl, że może zademonstrować swoją władzę nad stanem rycerskim, kiedy wpisze Epafrodyta do wykazu ekwitów na zwojach w świątyni Kastora i Polluksa. Rozumiał przecież, jak wielką przychylność zyska wtedy w prowincjach Afryki. Udowodni, że obywatele Rzymu, niezależnie od miejsca urodzenia i koloru skóry, są pod jego panowaniem równoprawni, a on sam nie ma żadnych uprzedzeń.

Cesarz oświadczył, że formalnie rzecz biorąc moja poropozycja jest zaskakująca. Skoro jednak nalegam, aby ze względów honorowych mój następca był ekwitą, a Sabina błaga, by umożliwił jej zawarcie związku małżeńskiego, gotów jest wyrazić na wszystko zgodę. Prawdę mówiąc wiele mógł zyskać na tej sprawie – nękane podatkami na odbudowę Rzymu prowincje jęczały i burzyły się.

A więc wszystko poszło gładko! Neron zgodził się, aby po ślubie adoptowali chłopca, który był wpisany pod moim nazwiskiem.

– Pozwalam mu nadal nosić imię Lauzusa na twoją pamiątkę, szlachetnie urodzony Minutusie! – powiedział złośliwie. – To ładnie, że z szacunku dla miłości macierzyńskiej przekazujesz chłopca matce i ojczymowi! Zapominasz jednak zupełnie o sobie, chociaż chłopiec podobny do ciebie jak dwie krople wody!

Myślałem, że spłatałem Sabinie figla, zrzucając na jej kark brzemię bestiarium. Epafrodyt bardzo przypadł do gustu Neronowi, który bez mrugnięcia okiem płacił najbardziej słone rachunki. W nowym bestiarium przy Złotym Domu zwierzęta piły wodę z marmurowych basenów, a klatki dla panter sporządzono ze szczerego srebra. Za to wszystko Neron płacił bez szemrania, gdy ja z własnej sakiewki musiałem uiszczać niebotyczne rachunki za wodę.

Epafrodyt urządzał dla Nerona prywatne widowiska, którymi Neron się zachwycał. Ze względu na rozwiązłość tych spektakli nie mogę ich opisać. Dzięki bestiarium Epafrodyt stał się wkrótce człowiekiem zamożnym i faworytem Nerona.

Gdy już rozstałem się z bestiarium, ludzie przestali rzucać we mnie kamieniami. Wiele osób zaczęło się nawet do mnie uśmiechać, odzyskałem też dawnych szlachetnie urodzonych przyjaciół, którzy doszli do wniosku, że powinni okazać mi współczucie, skoro popadłem w niełaskę. Wszyscy uznali, że wybranie człowieka kolorowego na mojego następcę jest co najmniej obraźliwe.

Na szczęście nikt się nie domyślał, że była to moja propozycja, inaczej ściągnąłbym na siebie nienawiść wszystkich ekwitów rzymskich. Neron rozsądnie trzymał język za zębami, żeby wszyscy jemu przypisywali mądrość polityczną.

Nie miałem powodu do narzekań, bo lepiej być wyśmiewanym niż znienawidzonym przez wszystkich. Klaudia, jak to kobieta, wcale nie pojmowała mojego rozsądnego punktu widzenia, tylko wiecznie szlochała i prosiła, bym poprawił swoją opinię, głównie z uwagi na syna. Starałem się być dla niej wyrozumiały.

Moja cierpliwość też miała swoje granice. Klaudię rozpierała duma macierzyńska. Uparła się, aby z okazji nadania Ci imienia zaprosić na uroczystość zarówno Antonię, jak i Rubrię, najwyższą stopniem westalkę. W ich obecności miałem wziąć Cię na ręce. Stara Paulina nie mogła być świadkiem, bo zmarła, wstrząśnięta pożarem Rzymu. Poinformowałem Klaudię, że archiwum świątyni Westy uległo zagładzie w czasie pożaru.

Twoja matka zapewniała, że uroczystość odbędzie się w całkowitej tajemnicy, chciała jednak zaprosić na nią kilku zaprzyjaźnionych chrześcijan. Wywodziła, że oni doskonale potrafią trzymać język za zębami, o czym najlepiej świadczą ich tajne zgromadzenia. Co do mnie, to na podstawie pamiętnego jesiennego dnia stwierdzałem, że nie mają równych sobie jako donosiciele. Antonia i Rubria są kobietami, więc zgodzić się na ich obecność to to samo, co z dachu naszego domu obwieścić całemu Rzymowi Twoje narodziny.

Klaudia twardo obstawała przy swoim, chociaż ja przewidywałem najgorsze. To prawda, że obecność obu kobiet była dla nas ogromnym zaszczytem! Antonia, prawowita córka Klaudiusza, uznała Klaudię za przyrodnią siostrę; koniecznie chciała wziąć na ręce Ciebie, synu, i do twego imienia dodać „Antoniusz" dla pamięci swojego dziadka, Marka Antoniusza! Obiecała też wspomnieć o Tobie w testamencie.

– Nie waż się tego czynić! – krzyknąłem, bo taka wzamianka byłaby śmiertelnie niebezpieczna. – Jesteś o wiele młodsza od Klaudii, ona skończyła już czterdzieści lat i jest pięć lat starsza ode mnie. A ja długo jeszcze nie będę myślał o testamencie!

Moja wypowiedź nie przypadła Klaudii do gustu. Natomiast Antonia wyprostowała swoją zgrabną kibić i powłóczystym spojrzeniem obrzuciła mnie od stóp do głów.

– Istotnie, trzymam się dobrze jak na moje lata. Klaudia zaś wygląda na bardzo zniszczoną życiem. Muszę się przyznać, że czasami brakuje mi towarzystwa rówieśnego mi, krewkiego mężczyzny. Obaj moi mężowie zginęli zamordowani i czuję się samotna. Ludzie boją się Nerona i unikają mnie! Gdybyż oni wiedzieli!

Zorientowałem się, że aż wre chęcią mówienia. Klaudia też okazała zainteresowanie. Jedynie stara Rubria patrzyła na wszystko z pobłażliwym uśmiechem. Nie trzeba było specjalnie nalegać, aby Antonia z udaną skromnością wyznała, że Neron wielokrotnie i natarczywie prosił o jej rękę.

– Oczywiście musiałam mu odmówić! – kończyła swą opowieść. – Powiedziałam wprost, że za dobrze pamiętam los mego przyrodniego rodzeństwa, Brytanika i Oktawii. Przez delikatność nie wspomniałam już o jego matce Agrypinie. A przecież jako bratanica mego ojca była moją kuzynką, podobnie jak i twoją, najdroższa Klaudio!

Gdy wspomniała o śmierci Agrypiny, zakrztusiłem się tak mocno, że aż Klaudia musiała mnie walić po plecach. Przy okazji ostrzegła, bym tak szybko nie opróżniał kielichów aż do dna! Powinienem pamiętać o smutnym losie ojca, który po pijanemu wszczął na swoją zgubę awanturę w senacie!

Nadal krztusząc się zapytałem Antonii, jak Neron motywował swoje oświadczyny? Antonią zatrzepotała umalowanymi na niebiesko powiekami i opuściła wzrok na ziemię:

– Neron twierdził i przysięgał, że po cichu od dawna mnie kocha! Właśnie dlatego nosił w sercu skryty żal do nieboszczyka mego męża, Korneliusza Sulli. Neron uważa, że Sulla był niezdarą i wcale do mnie nie pasował. W ten sposób wyjaśnia swoje zachowanie wobec Sulli. Oficjalnie wyjaśnił zamordowanie tego biedaka Sulli w naszym skromnym domku w Massylii względami politycznymi. W gronie tak bliskich mi ludzi mogę wyznać, że mój mąż rzeczywiście miał kontakty z dowództwem legionu germańskiego!

Wykazawszy w ten sposób pełne zaufanie do nas jako członków rodziny, dodała:

– Jestem kobietą, więc wzruszyło mnie takie szczere wyznanie Nerona. Przypomniałam mu jednak los Poppei i dodałam, że nie chcę, aby kiedyś pozbawił mnie życia kopniakiem. Neron płakał i przysięgał, że Poppea mi nie dorównywała. No, to prawda. On traktuje mnie z należytym szacunkiem. Po ciężkich doświadczeniach jest starszy i dojrzalszy, chociaż skończył dopiero dwadzieścia osiem lat. Nie chciałam już mówić, że nie cierpię jego grania na cytrze i występów publicznych, nie mówiąc o udziale w wyścigach rydwanów! To nie przystoi godności naszego rodu! Ale nie chciałam go gniewać, bo poza tym odnosił się do mnie uprzejmie.

– Szkoda, że Neron nie wzbudza zaufania i że tak bardzo go nienawidzę. – Antonią wpatrzyła się w dal i głęboko westchnęła. – Jeśli chce, potrafi być miły. Byłam jednak twarda i powołałam się na różnicę wieku, choć w gruncie rzeczy nie jest ona większa niż między tobą a Klaudią. Od dziecka przywykłam patrzeć na Nerona jak na złośliwego bałwana. Nawet gdybym mu wybaczyła Oktawie, to wspomnienie Bryta-nika stanowi barierę nie do pokonania! Oktawia sama sobie winna, skoro zaczęła zadawać się z Anicetem. Kiedy się potem zastanawiałam, to doszłam do wniosku, że z własnej woli wypiła podsunięte wino, żeby pozwolić Anicetowi zrobić, co zechce.

Oczywiście nie wyjaśniałem, jakie zdolności potrafi rozwinąć Neron, gdy chce uzyskać osobiste korzyści. Dla senatu i Rzymu na pewno byłoby korzystne, gdyby Neron przez małżeństwo z Antonią raz jeszcze związał się z rodem Klaudiuszów.

Od tych rozmyślań zrobiło mi się smutno. Rozczulony wypitym winem z całego serca pragnąłem, abyś nigdy nie przeżywał publicznego wstydu z powodu pochodzenia Twojego ojca. Z domu pani Tulii przejąłem w tajemnicy różne dokumenty, a wśród nich listy, które swego czasu, na długo przed moim przyjściem na świat, ojciec pisał w Jeruzalem i Galilei do pani Tulii, ale których nigdy nie wysłał. Wynikało z nich, że zaplątany w sprawę sfałszowania testamentu i nieszczęśliwą miłość do Tulii doznał niebezpiecznego zaćmienia umysłowego. Stoczył się tak nisko, że wierzył we wszystko, co mu mówili Żydzi, nawet widział różne zjawy. Dla mnie najbardziej przykre było to, co dotyczyło mojej matki, Myriny. Okazuje się, że była ona jedynie tanią akrobatką, którą mój ojciec wykupił. O jej pochodzeniu wiadomo tylko, że była Greczynką z wysp. Dlatego wystawienie jej pomnika przed ratuszem pewnego miasta w prowincji Azji oraz wystaranie się o dokumenty, poświadczające jej znakomite pochodzenie, były działaniami, mającymi zapewnić moją przyszłość. Po przeczytaniu tych listów zacząłem nawet zastanawiać się, czy w ogóle urodziłem się z legalnego związku małżeńskiego? A może ojciec dopiero później, po śmierci matki, przekupił urzędników w Damaszku, aby załatwić odpowiedni dokument? Przykład załatwienia sprawy Jukunda dowodzi, że jest to łatwe, jeśli ma się możliwości, no i pieniądze!

Ani słowem nie wspomniałem Klaudii o listach ojca i innych papierach. Prócz najcenniejszych dokumentów majątkowych były wśród nich pamiętniki pewnego żydowskiego celnika o życiu Jezusa Nazarejskiego, pisane w języku aramejskim. Zdecydowałem, że trzeba je dalej przechowywać. Zamurowałem je w tajnym schowku, gdzie złożyłem także listy ojca i inne papiery, które nie powinny oglądać światła dziennego.

Aby polepszyć nastrój, wzniosłem toast na cześć Antonii, która tak subtelnie odrzuciła oświadczyny Nerona. Antonią przyznała, że wprawdzie pocałowała Nerona, lecz był to pocałunek rodzinny, aby odmowa zbytnio go nie uraziła. Po prostu zlitowała się nad jego skrytą namiętnością, jako że nie było nadziei na jej spełnienie.

Na szczęście Antonią zapomniała o wzmiance o Tobie w testamencie. Bardzo głośno sprzeciwiałeś się temu, że kolejno braliśmy Cię na ręce. Otrzymałeś zatem imiona: Klemens Klaudiusz Antoniusz Manilianus. W imionach tych zawarło się ogromne brzemię dziedzicznych predyspozycji. Dlatego zrezygnowałem z dodania Ci imienia Marek na pamiątkę mego ojca, choć zawsze tego pragnąłem, ale Antonią ubiegła mnie swoją propozycją.

Obydwaj świadkowie, chrześcijańscy Żydzi, wkrótce wyszli, obiecując w imię Chrystusa, że zachowają w tajemnicy wszystko, co widzieli i słyszeli. Z ożywieniem porozmawiali z Antonią, zachowując jednak stosowny dystans i umiar. Z radością wręczyłem każdemu po pięć tysięcy sestercji. Antonią nie żądała wprawdzie dyskrecji, ale poprosiłem, żeby wiadomość o oświadczynach Nerona także zachowali tylko dla siebie.

Potem kobiety jadły, piły i namiętnie dyskutowały o minionych latach i złożonych układach rodzinnych rzymskiej arystokracji. Mówiły o tym z takim znawstwem, że z mojego rozmiękłego winem języka wymknęło się słówko żalu za ciocią Lelią, która nie może tego posłuchać. W młodości pod wpływem wina bywałem fanfaronem w gębie. Po mojej uwadze nastąpiła głucha cisza, dopiero Klaudia przyszła mi z pomocą, wyjaśniając:

– W sprawie śmierci cioci Lelii wszystko jest jasne. Pamiętacie chyba te straszliwe burze, które tamtej jesieni dzień w dzień nękały ludzi?. Najstarsi ludzie nie pamiętają niczego podobnego. Ciocia Lelia nie zastanawiała się, skąd się biorą błyskawice i gromy, ale straszliwie się ich bała. Za każdym grzmotem chowała się pod łóżko. Ponieważ niebo bez przerwy przecinały błyskawice, ciocia nie mogła sobie znaleźć miejsca. Wolała umrzeć, niż przeżywać takie wstrząsy. Jako Rzymianka miała prawo tak postąpić.

Nie wiem, czy Antonia i Rubria dały wiarę tym wyjaśnieniom. Klaudii nie było w Rzymie, gdy ciocia Lelia pepełniła samobójstwo. Może jednak głupkowata niewolnica powiedziała jej coś, czego mnie się nie ośmieliła wyznać?!

Wsiadając do lektyki późno w nocy, Antonia ucałowała mnie jak brata. Byliśmy przecież rodziną, choć potajemną. Prosiła, bym ją wkrótce odwiedził. Zachęcony oznakami sympatii ja także gorąco ją pocałowałem i sprawiło mi to wielką przyjemność. Aż tak byłem pijany!

Jeszcze raz poskarżyła się na swoje osamotnienie i prosiła, bym teraz, skoro zostaliśmy kuzynami, znalazł czas na przyjście do niej. Nie muszę brać ze sobą Klaudii, biedaczka ma tyle kłopotów z dzieckiem i prowadzeniem domu, a także ze swymi latami, które jej ciążą! Nie mogę powiedzieć, że zainteresowanie Antonii mi nie schlebiło. Była przecież najwyżej urodzoną kobietą w Rzymie!

Zanim jednak opowiem, jak nasza przyjaźń zamieniła się w płomienną miłość, muszę wrócić do spraw urzędowych.

Neron coraz głębiej pogrążał się w tarapatach finansowych i miał już dość utyskiwań prowincji i skarg ludzi interesu na rosnące podatki. Postanowił jednym pociągnięciem rozwiązać swoje kłopoty. Nie wiem, kto podsunął mu ten pomysł, ponieważ nie znam tajemnic świątyni Juno Monety. W każdym bądź razie ten człowiek bardziej niż chrześcijanie zasłużył na rzucenie go na pożarcie dzikim zwierzętom.

W absolutnej tajemnicy Neron pożyczył złoto i srebro od rzymskich bogów. Formalnym pożyczkodawcą był Jowisz. Neron miał prawo tak postąpić, ale bogom mogło się to nie podobać. Po pożarze Rzymu zebrał całe stopione złoto, które zawierało bardzo dużo domieszek srebra i brązu, i rozkazał świątyni Juno Monety wybijanie z tego stopu nowych złotych i srebrnych pieniędzy, w których zawartość czystego kruszcu stanowiła zaledwie jedną piątą tego, co zawierały dawne. Pieniądze były dużo lżejsze i matowe ze względu na domieszkę miedzi; nawet zewnętrznie różniły się od poprzednich.

Bicie pieniędzy odbywało się w całkowitej tajemnicy, świątynię Juno Monety otoczono kordonem żołnierzy. Mimo to jakieś pogłoski dotarły do bankierów. Ja także zacząłem nadstawiać uszu, gdy nagle zabrakło w mieście gotówki, a wszyscy zaczęli wypychać rachunki lub prosili o przesuwanie terminów spłat, zwłaszcza jeśli chodziło o duże sumy.

Nie wierzyłem plotkom, bo uważałem się za przyjaciela Nerona i nie podejrzewałem nawet, że on, artysta, tak mało znający się na finansach, mógł świadomie popełnić kryminalne przestępstwo fałszowania pieniędzy! Przecież za podrobienie byle drobniaków skazywano ludzi na ukrzyżowanie! Biorąc jednak przykład z innych zgromadziłem tyle gotówki, ile tylko mogłem. Nie zgadzałem się nawet na zwyczajowe terminy zapłat za dostarczone zboże i oliwę, chociaż moim klientom psuło to krew.

Chaos gospodarczy pogłębiał się coraz bardziej, ceny rosły z dnia na dzień. Wreszcie Neron puścił w obieg nowe pieniądze i wydał nakaz, aby w określonym terminie wszyscy wymienili stare monety na nowe. Po tym terminie każdego, u kogo znaleziono stare pieniądze, traktowano jako wroga państwa.

Za hańbę Rzymu należy uznać fakt, że senat uchwalił ustawę o wymianie znaczną większością głosów, co zalegalizowało samowolę Nerona. W ten sposób uniemożliwiono oskarżenie głupich doradców cesarza o przestępstwo przeciwko przyzwoitości i uznanym kupieckim obyczajom.

Senatorowie, którzy głosowali za tą ustawą, obłudnie twierdzili, iż odbudowa Rzymu po opróżnieniu kiesy państwowej wymaga radykalnych posunięć. Przekonywali, że na wymianie pieniędzy stracą przede wszystkim ludzie bogaci, bo Neronowi nie opłacało się zmieniać miedzianych ropo, które były pieniędzmi biedoty. Były to wykręty. Majątek senatorów stanowiły głównie posiadłości ziemskie, chyba że prowadzili jakieś interesy za pośrednictwem wyzwoleńców. Każdy z głosujących za ustawą senatorów zdążył zakopać w schowkach tyle starych pieniędzy, ile tylko mógł.

Przeciwnicy ustawy, którzy bądź sami, bądź ich krewni aktywnie działali w handlu i nie zdążyli wycofać gotówki, powoływali się na honor Rzymian. Przypominali, że od czasów Augusta pieniądz rzymski jest imperialnym symbolem prawa, sprawiedliwości i uczciwości. Barbarzyńcy szanują rzymskie monety, a z wizerunków na nich poznają imperatorów Rzymu. Jednak senatorowie ci stanowili mniejszość. Senat nie odważył się na otwarty konflikt z Neronem, który mógł oznaczać kres istnienia kurii.

Naiwny Neron wyobrażał sobie, że z wymiany uzyska piątą część wszystkich pieniędzy znajdujących się w obrocie. Bardzo się pomylił i on, i jego doradcy. Największe straty ponieśli ludzie średnio zamożni: drobni kupcy, rzemieślnicy, lekarze i w ogóle wolne zawody. Jak przystało na lojalnych obywateli, wymieniali pieniądze, bo nie rozumieli całej sprawy. Prości wieśniacy, kierujący się chłopskim sprytem, okazali się znacznie mądrzejsi: ukryli oszczędności w glinianych dzbanach, które zakopywali w ziemi. Łącznie wymieniono najwyżej jedną czwartą pieniędzy znajdujących się w obiegu. Trzeba przy tym pamiętać, że dużo monet rzymskich wywieziono do krajów barbarzyńskich, nawet do Indii i Chin.

Popełnienie przez Nerona fałszerstwa nawet tych, którzy wybaczyli»mu tłumaczone względami politycznymi morderstwo matki, zmusiło do rewizji opinii o nim. Członkowie stanu rycerskiego i zamożni wyzwoleńcy, którzy zajmowali się kupiectwem i dobrze znali się na ekonomii, także podjęli rewizję poglądów politycznych, bo nowy pieniądz wprowadził chaos do całej gospodarki. Nawet spryciarze ponosili ogromne straty, istniał wszak obowiązek terminowego regulowania pewnych płatności.

Zmiana pieniędzy ucieszyła łudzi pędzących lekkomyślne życie i zadłużonych. Tacy po prostu uwielbiali Nerona – wszak teraz musieli spłacać o jedną piątą mniej niż pożyczyli! Nawet mnie denerwowały ironiczne śpiewki i brzdąkania na cytrze długowłosych próżniaków przed domami bogaczy i stołami bankierów na Forum. Pięknoduchy mocno uwierzyły, że dla Nerona nie ma rzeczy niemożliwych. Śpiewali: Neron sprzyja biednym, zabiera bogatym, a senat traktuje wedle swego upodobania. Wśród tych bezecnych młodzieńców nie brakowało synalków senatorów Rzymu!

Stare pieniądze ukrywano tak powszechnie, że żaden myślący człowiek nie uważał tego za przestępstwo. Nie pomogły nawet aresztowania i zsyłanie nieszczęsnych drobnych kupców i wieśniaków na ciężkie roboty przymusowe. Neron przestał udawać wielkoduszność i ukrywanie dobrych starych pieniędzy zagroził karą śmierci. Nikogo jednak nie ścięto. Cesarz musiał być świadomy, że to właśnie on jest przestępcą, a nie biedacy, którzy usiłowali ukryć kilka pełnowartościowych srebrnych monet będących owocem wieloletniego oszczędzania.

Gdy rozeznałem się w sytuacji, poleciłem jednemu z wyzwoleńców wydzierżawienie na Forum stołu do wymiany pieniędzy. Zakres wymiany był tak szeroki, że państwo musiało zwrócić się o pomoc do prywatnych bankierów. Przyznano im nawet prowizję za przekazywane państwu stare pieniądze.

Szacowni bankierzy początkowo zagubili się w bałaganie, jaki zapanował wśród wekslarzy, zaś mój wyzwoleniec wymieniał pieniądze, dopłacając jedną setną wartości. Klientom wyjaśniał, że pragnie pomóc biednym; przy okazji robił sobie znakomitą reklamę. Szewcy, kotlarze i kamieniarze ustawiali się w kolejce do jego stołu, a starzy bankierzy ponuro przyglądali się jego transakcjom zza swoich pustych stołów. Mój wyzwoleniec musiał słono opłacić się kolegium kapłańskiemu świątyni Juno Monety, ponieważ zakwestionowało ono rzetelność księgowania pieniędzy, ale mimo tego w ciągu kilku tygodni nadrobiłem straty, jakie poniosłem na wymianie.

W tym czasie często wpadałem po kryjomu do swego pokoju, zamykałem drzwi i piłem toast z pucharu bogini Fortuny, ponieważ wiedziałem, że potrzebuję jej wsparcia. W głębi serca wybaczyłem mojej matce, Myrinie, jej niskie pochodzenie. Bądź co bądź dzięki niej połowa mojej krwi jest krwią grecką, a powiadają, że w handlu Grek potrafi oszukać nawet Żyda. Coś w tym jest, choć ja w to nie wierzę.

Za to ze strony ojca jestem rodowitym Rzymianinem i wywodzę się od królów etruskich, co można potwierdzić w Cerei. Dlatego w sprawach handlowych przestrzegam bezwzględnej uczciwości. Wymiana pieniędzy, prowadzona przez mojego wyzwoleńca, tak samo jak wystawianie podwójnych rachunków za bestiarium, to są sprawy dotyczące kasy państwowej. To po prostu samoobrona człowieka uczciwego przed tyranią. Bez tego nie można by prowadzić żadnych interesów handlowych. Natomiast kategorycznie zabroniłem moim wyzwoleńcom dosypywania kredy do mąki pszennej czy fałszowania oliwy, na co pozwalają sobie sobie bezczelni nuworysze. Oczywiście nie będę wymieniał nikogo po nazwisku. Warto pamiętać, że za takie sztuczki grozi śmierć na krzyżu. Swego czasu rozmawiałem o tym z Feniuszem Rufusem, który był kiedyś naczelnikiem państwowych magazynów zbożowych i nadzorcą młynów. Na tych stanowiskach – oświadczył – nie wolno patrzeć przez palce na fałszowanie mąki. Ładunki, które na przykład ucierpiały w transporcie morskim, można skierować nie wprost na rynek, ale do magazynów państwowych – i nic więcej. Wzdychając przyznał, że mimo zajmowania wysokich stanowisk nadal jest człowiekiem stosunkowo ubogim.

Wzmianka o Feniuszu Rufusie przypomniała mi Tygellina. Neronowi nie wystarczyło zwolnienie mnie z obowiązków naczelnika bestiarium; postanowił zmienić swoją opinię o przydatności Tygellina w roli prefekta pretorianów. Jeśli ja wzbudziłem niezadowolenie w pewnych kręgach, to jeszcze większe sprzeciwy wywołało zachowanie Tygellina. Mówiono, że zepsuł ucztę Nerona ohydnym swądem palących się ciał. Obciążono go także odpowiedzialnością za bezecne zabawy, jakie miały miejsce po uczcie. Powiadano, że Neron nigdy z własnej inicjatywy nie zmuszałby patrycjuszek do zbliżeń z niewolnikami. Jak zwykle przesadzano. Głównym powodem niechęci do Tygellina było jego prostactwo. Nigdy nie dbał o dostosowanie się do obowiązujących obyczajów. Wydaje mi się, że z natury i pod wpływem ciężkich doświadczeń życiowych gardził prawem.

Neronowi podszeptywano, że faworyzując Tygellina i utrzymując z nim kontakty towarzyskie naraża swoją opinię na szwank. Niektórzy podstępnie zauważali, że prefekt dziwnie szybko wzbogacił się od chwili objęcia stanowiska. Tego wzrostu majątku nie mogły spowodować dary cesarza, choć Neron miał zwyczaj obdarowywania swoich przyjaciół nieprawdopodobnie wspaniałymi prezentami. Uważał, że bogaci przyjaciele nie krępują się przyjmowania hojnych darów w podzięce za dobre spełnianie obowiązków. Nie będę tłumaczył, czym ta przyjaźń faktycznie była. Powien tylko, że samowładca nigdy nie ma prawdziwych przyjaciół.

Wedle Nerona największą winą Tygellina było to, że swego czasu był potajemnym kochankiem Agrypiny, co zresztą spowodowało wygnanie go z Rzymu i skazanie na pędzenie nędznego i niebezpiecznego procederu. Gdy Agrypina została małżonką Klaudiusza, uwolniła go z zesłania. Podobnie postąpiła z Seneką, którego łączyły podejrzane związki z jej siostrą. Właściwie nie wierzę, aby za życia Klaudiusza te miłostki były wznowione, ale Tygellin zawsze okazywał Agrypinie wyraźną słabość, chociaż ze względów politycznych nie mógł zapobiec jej zamordowaniu.

Z tych wszystkich powodów Neron uznał, że najlepiej będzie dodać Tygellinowi pretora. Powierzył to stanowisko doświadczonemu Feniuszowi Rufusowi, zlecając mu rozpatrywanie zagranicznych spraw sądowych. Tygellinowi pozostały sprawy wojskowe. Oczywiście był niezadowolony, bo odcięto mu źródło najobfitszych profitów. Wiem po sobie, że człowiek nigdy nie jest tak bogaty, aby nie chciał mieć jeszcze więcej. Nie jest to godna potępienia chciwość, lecz integralna, silniejsza od człowieka naturalna cecha charakteru.

Kryzys pociągnął za sobą stały wzrost cen, które wkrótce przerosły tę wielkość, o jaką Neron obniżył wartość pieniądza. Cesarz wydał wiele ustaw, za pomocą których chciał ustabilizować ceny. Ustanowił wysokie kary dla lichwiarzy, ale ze sklepów nadal znikały towary, włącznie z artykułami powszechnego użytku. Na straganach czy bazarach zabrakło warzyw, mięsa, soczewicy czy karczochów. Ludzie musieli poszukiwać ich w oddalonych wsiach albo korzystać z usług domokrążców, którzy z koszykami w rękach, kryjąc się przed edylami, przekradali się o świcie do bram domów, oferując żywność po bardzo wysokich cenach.

Właściwie towar był, lecz nikt nie chciał niczego sprzedawać po obowiązujących cenach. Wolał schować towar i siedzieć z założonymi rękami. Jeśli na przykład ktoś potrzebował nowych butów, porządnego chitonu czy chociażby klamry do spinania szaty, musiał prosić kupca, by wygrzebywał towar spod lady, no i płacił za to odpowiednio dużo.

Nic więc dziwnego, że gdy rozeszła się wiadomość o istnieniu grupy osobistości, gotowych obalić Nerona i przechwycić władzę, spotkała się z szerokim poparciem. Uznano spisek Pizona za panaceum na wszystkie kłopoty gospodarcze, a ludzie prześcigali się w przystępowaniu do niego. Nawet najbliżsi przyjaciele Nerona uważali, że lepiej popierać spisek, aby zyskać lepsze samopoczucie. Wydawało się oczywiste, że wszystko się uda. Zarówno w Rzymie, jak i w prowincjach panowało poszechne niezadowolenie. Ogromnymi sumami zapewniono też poparcie wśród pretorianów.

Feniusz Rufus, który poza pełnieniem obowiązków drugiego prefekta zajmował się państwowymi magazynami zbożowymi, bo nie znaleziono nikogo uczciwego na to stanowisko, niewątpliwie należał do zwolenników spisku. Poniósł wszak ogromne straty w następstwie wprowadzenia obowiązkowych cen na zboża i w krótkim czasie bardzo się zadłużył. Neronowi nie wpadło do głowy, że finanse państwa powinny pokryć różnicę między obowiązkową a realną ceną zboża. Wielcy właściciele ziemscy w Egipcie i Afryce nie chcieli w ogóle sprzedawać zboża po cenach obowiązkowych, woleli je magazynować albo zaniechać uprawy ziemi.

Prócz Rufusa do spisku niemal jawnie należała gwardia pretoriańska, trybuni wojskowi i centurioni. Pretorianie byli rozgoryczeni, ponieważ wypłacano im żołd w nowych monetach, ale nie przyznano żadnej podwyżki. Członkowie spisku tak byli pewni wygranej, że chcieli całą sprawę załatwić własnymi siłami, nie uciekając się do wsparcia okolicznych miast, mimo że pełniły ważną rolę strategiczną. Odrzucili nawet propozycję pomocy, złożoną przez możnowladców prowincji, i tym samym ogromnie ich obrazili.

Moim zdaniem największym błędem spiskowców było uznanie za zbędne podjęcie starań o pozyskanie sobie wojska, choćby tylko legionów stacjonujących nad Renem czy w Brytanii, skąd łatwo można je było sprowadzić do Rzymu. Dowódcy legionów ze Wschodu, Korbulona, raczej nie warto było kaptować. Ten człowiek uważał siebie jedynie za posłusznego rozkazodawcom dowódcę wojskowego, był zaabsorbowany planami wojny z Partami i nie przejawiał w ogóle żądzy władzy politycznej. Myślę, że należał do tego wąskiego kręgu ludzi, którzy nawet nie słyszeli bodaj pogłosek o przygotowaniach do puczu.

Skoro już roztropnie rozwiązałem własne kłopoty finansowo-gospodarcze, niewiele zastanawiałem się nad biedą w kraju. Żyłem jakby pod urokiem wiosny. Miałem trzydzieści pięć lat, a mężczyzna w tym wieku jest pełen pasji i potrzebuje dorównującej mu doświadczeniem partnerki. Nie interesują go już niedojrzałe dziewuszki, chyba że dla przelotnej przygody.

Dziś jeszcze trudno mi przychodzi pisanie o tej sprawie. Wystarczy gdy wspomnę, że zacząłem bardzo często bywać w domu Antonii i nawet nie szukałem stosownych pretekstów. Mieliśmy sobie tak wiele do powiedzenia, że dopiero o świcie zmuszałem się do wyjścia z altany na Palatynie. Antonia była córką Klaudiusza, a płynęła też w niej rozpustna krew Marka Antoniusza. Ze strony matki, adoptowanej siostry Sejana, należała do -rodziny Eliuszów. Ludziom cywilizowanym to powinno wystarczyć.

Jak pamiętasz, Twoja matka również jest córką Klaudiusza, ale muszę Ci wyjaśnić, że uspokoiła się po twoich narodzinach. Nie nadawała się już na partnerkę do łoża. Chodziłem obolały, jakby mi czegoś brakowało. Wyleczył mnie z tego dopiero namiętny romans z Antonia.

Świt wstawał nad Palatynem, ptaki zaczynały triumfalny świergot, a kwiaty w pięknym ogrodzie Antonii roztaczały aromat. Po pożarze nie pozostał nawet ślad. Wszystko zostało uprzątnięte, rosły nowe krzewy i przesadzone stare drzewa. Tutaj, u Antonii, po raz pierwszy usłyszałem o spisku. Zmęczony szczęściem i radością stałem obok niej, opierając się o wykwintną kolumnę koryncką. W żaden sposób nie mogłem odejść: choć zaczęliśmy się żegnać kilka godzin temu, ciągle odwlekaliśmy moment rozstania. Antonia głęboko oddychała świeżym wiosennym powietrzem i nagle doszła do wniosku, że nie powinna niczego przede mną ukrywać. A była przecież kobietą doświadczoną i rozczarowaną po przeżyciu dwóch tragedii małżeńskich. Umiała też dochowywać tajemnicy.

– Minutusie najdroższy! – powiedziała.

Być może nie potrafię dosłownie powtórzyć jej wyznań. Z drugiej jednak strony przypomnę, że gdy pisałem o małżeństwie z Sabiną, to przytoczyłem jej opinię podważającą moją męskość. Mogło to wzbudzić nieporozumienia i wątpliwości co do mojej osoby. Więc Antonia powiedziała:

– Och, mój jedyny! Nigdy żaden mężczyzna nie był dla mnie taki czuły i dobry! Nikt nie umiał tak cudownie mnie pieścić, jak ty! Zawsze i wiecznie będę cię kochała! Chciałabym, żebyśmy nawet po śmierci jako cienie przechadzali się razem po łąkach królestwa umarłych!

– Czemu mówisz o śmierci? – spytałem ze ściśniętym sercem. – Przecież jesteśmy szczęśliwi! Nigdy w życiu nie czułem się tak cudownie! Przestańmy myśleć o Charonie! Jestem gotów, gdy będę umierał, wziąć do ust złotą monetę, aby opłacić temu ponuremu przewoźnikowi podróż z tobą!

Tego właśnie wieczoru podarowałem Antonii kilka starodawnych złotych monet, które wybito jeszcze przed założeniem Rzymu, a które znaleziono w kurhanach etruskich grobowców. Bardzo trudno wyszukać prezent dla kobiety, która ma wszystko, o czym tylko zamarzy.

Nie jestem łupieżcą mogił. Odziedziczyłem po Mecenasie, który był moim dalekim krewnym, pasję kolekcjonowania etruskich – a także korynckich – antycznych rzeźb w brązie. W mej posiadłości w Cerei zgromadziłem olbrzymią kolekcję tych rzeźb, stale powiększaną o znaleziska dokonywane w czasie robót polowych. Jeden z wyzwoleńców założył nawet w Rzymie sklep z pamiątkami z tych wykopalisk. Oczywiście, na sprzedaż przeznaczałem tylko przedmioty drugorzędnej wartości, zaś najlepsze zostawiałem dla siebie.

Myśl o śmierci nie była mi obca, choć odsuwałem ją możliwie jak najdalej w przyszłość. Próbowałem jednak pocieszyć Antonię. Obawiałem się, że po moim wyjściu może wpaść w przygnębienie, które po przeżytej rozkoszy czasami ją nękało.

Okazało się jednak, że Antonia miała istotne powody do smutku. Mocno ścisnęła wąskimi palcami moją rękę i rzekła:

– Minutusie! Nie mogę dłużej niczego ukrywać przed tobą. Nawet nie chcę! Nie wiem, kogo szybciej śmierć przydybie, ciebie czy mnie, ale czas Nerona ma się już ku końcowi. Nie chcę, aby i ciebie zgładzono razem z nim.

Osłupiałem. Antonia szeptem opowiedziała o spisku i jego przywódcach. Obiecała spiskowcom, że gdy Neron zginie, ona – córka Klaudiusza! – zaprowadzi pretendenta do tytułu cesarza do obozu pretorianów i przemówi, popierając jego kandydaturę. Oczywiście zapowiedź gratyfikacji pieniężnej będzie bardziej wymowna niż słowa najwyżej urodzonej kobiety.

– Nie boję się o siebie, tylko o ciebie, mój najdroższy – zapewniała Antonia. – Przecież wszyscy cię znają jako przyjaciela Nerona, po jego śmierci lud będzie pożądał krwi jego popleczników. To jasne. Zresztą ogólne bezpieczeństwo wymaga pewnej liczby ofiar, to umocni sytuację prawną. Nie chcę, żeby spadła twoja najdroższa głowa, ani żeby tłuszcza zawlokła cię na Forum i rozdeptała, a takich wskazówek udzieli się ludowi, aby go zająć, gdy my udamy się do obozu pretorianów.

Nadal milczałem. W głowie mi się kręciło i bałem się, że kolana odmówią mi posłuszeństwa. Antonia straciła cierpliwość, tupnęła piękną nóżką i zawołała:

– Ty nic nie rozumiesz! Przecież spisek rozprzestrzenił się tak szeroko, a niezadowolenie jest tak powszechne, że w każdej chwili możemy zacząć działać! Każdy rozsądny mężczyzna przyłącza się do spisku, bo myśli o swojej przyszłości. Dyskusje dotyczą tylko kwestii: gdzie i kiedy zabić Nerona? To może nastąpić w każdej chwili. Jego najbliżsi przyjaciele są spiskowcami, że wymienię tylko Senekę, Petroniusza i Lukana, nie mówiąc już o innych. Do spisku przystąpi wkrótce cała flota Misenum. Epikarys, o której chyba słyszałeś, przeciągnęła na naszą stronę jej dowódcę, Wolucjusza Prokulusa, podobnie jak niegdyś Oktawia próbowała sobie skaptować Aniceta.

– Znam Prokulusa! – powiedziałem krótko.

– No tak, oczywiście! – rozgniewała się Antonia. – On uczestniczył w zamordowaniu mojej macochy! Nie drzyj, kochany! Nie żywiłam nigdy nabożeństwa do Agrypiny, która odnosiła się do mnie jeszcze gorzej niż do Brytanika i Oktawii. Tylko przez przyzwoitość nie złożyłam ofiary dziękczynnej po jej śmierci. To stara historia, nie masz się czego obawiać. Proponuję, byś jak najszybciej przyłączył się do naszego tajnego związku. W ten sposób ocalisz głowę. Jeśli będziesz zwlekał zbyt długo, to nawet ja nie zdołam cię uratować.

Uczciwie przyznaję, że moją pierwszą trzeźwą myślą było gnać co sił w nogach wprost do Nerona i donieść mu o grożącym niebezpieczeństwie. Wówczas do końca życia mógłbym być pewien jego łaski. Antonia była kobietą doświadczoną, więc natychmiast wyczytała tę myśl z mej twarzy. Przeciągnęła lekko paluszkiem po moich wargach i przechyliwszy głowę, by rozluźnić szatę na swych pięknych piersiach, powiedziała:

– Nie mógłbyś chyba mnie zdradzić, Minutusie?! To niemożliwe! Tak bardzo się kochamy! Jak to sam wielokrotnie w upojeniu powtarzałeś, jesteśmy stworzeni dla siebie!

– Co ty pleciesz? Oczywiście, że nie! To mi nawet na myśl nie przyszło! – zapewniłem szybko. Roześmiała się i wzruszyła nagimi ramionami, ja zaś spytałem: – Co mówiłaś o jakichś dyskusjach?

– Nie myśl, że sprawy nie przemyślałam do końca – odparła Antonia. – Dla mnie, jak i dla innych spiskowców, największe znaczenie ma nie śmierć Nerona, lecz to, komu po jego śmierci przekażemy władzę. Całymi dniami spiskowcy debatują nad tym. Ilu ludzi, tyle poglądów!

– Gajusz Pizon! – powiedziałem z ironią. – Nie rozumiem, czemu właśnie on? No, dobrze, jest senatorem i wywodzi się z rodu Kalpurniów. Przystojny chłop. Chętnie bierze pieniądze tylko za swoją opozycyjność – ale to są niewielkie gwarancje lojalności wobec spisku. To prawda, występował w obronie obywateli, ale jestem pewien, że robi to bardziej po to, aby móc upajać się urokiem własnego głosu niż ze względu na wagę sprawy. Jest hojny i uprzejmy dla prostaków, ale wiedzie życie zbyt wystawne w stosunku do swoich zasobów. Nie stroni też od wyuzdanych hulanek Nerona. Jest leniwy i oczywiście żądny władzy, ale nigdy nie odważył się przeciwstawić Neronowi w senacie. Nie rozumiem, co ty w nim widzisz, kochana Antonio! Chcesz się do tego stopnia poniżyć, że pójdziesz za nim do obozu pretorianów?!

Gwoli uczciwości przyznaję, że szarpała mnie zazdrość aż do głębi trzewi. Znałem Antonię i wiedziałem, że nie jest tak wstrzemięźliwa, jak zdawało się mówić jej dumne oblicze. Była dużo bardziej ode mnie doświadczona w każdej dziedzinie, choć uważałem siebie za nieźle obeznanego. Czujnie obserwowałem wyraz twarzy Antonii, ale wyczytałem tylko zadowolenie, że jestem zazdrosny. Parsknęła głośnym śmiechem i przesunęła ręką po mej twarzy.

– Fe! Minutusie, o co mnie posądzasz? Dla własnej wygody nigdy bym nie poszła do łóżka z takim mężczyzną jak Pizon! Chyba znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że sama wybieram swoich kochanków! Przez całe życie tak postępowałam. Nic mnie z Pizonem nie łączy! On jest naszym tymczasowym szyldem. Ten głupiec nawet nie podejrzewa, że za jego plecami ludzie już plotkują na jego temat. Wielu otwarcie pyta, jaką korzyść przyniosłaby zamiana grajka na cytrze na aktora? Bo Pizon publicznie występował na scenie, a nawet zhańbił teatr, jak Neron. Są też tacy, którzy chcieliby powrotu do republiki i przekazania całej władzy senatowi. Te absurdalne mrzonki kursowały po imperium jeszcze przed drugą wojną domową. Mówię ci o tym wszystkim, abyś zrozumiał, jak przeciwstawne interesy trzeba uwzględniać i dlaczego odwleka się zabójstwo Nerona. Co do mnie, oświadczyłam jednoznacznie, że nie będę wspierać u pretorianów sprawy senatu. To nie byłoby godne córki cesarza!

Patrzyła na mnie badawczo, usiłując czytać w moich myślach.

– Wiem, o czym myślisz! – zawołała. – Zrozum, że ze względów politycznych za wcześnie jest myśleć o Klaudiuszu Antoniuszu, twoim synu. Wszak to dopiero niemowlę, a pozycja jego matki jest wielce wątpliwa. Będzie można pomyśleć o nim dopiero wtedy, kiedy założy męską togę, no i po śmierci Klaudii. Wtedy będę mogła oficjalnie uznać go za syna mojej przyrodniej siostry. Ty zaś powinieneś postarać się o zajęcie kluczowej pozycji w spisku Pizona. Twój syn będzie rósł, a ty przez ten czas poprawisz swoją opinię i rozwiniesz własną karierę polityczną, która zagwarantuje przyszłość małemu Klaudiuszowi Antoniuszowi. Widzisz, że wszystko przemyślałam? Najrozsądniejsze będzie z naszej strony tymczasem pozwolić Klaudii żyć i zajmować się wychowaniem dziecka. Czy nie mam racji, najdroższy?! Gdybym go adoptowała natychmiast po obaleniu Nerona albo gdyby w inny sposób stał się moim synem, za bardzo rzucałoby się to w oczy i byłoby podejrzane!

Po raz pierwszy Antonia wspomniała, że mimo mej złej reputacji i niskiego pochodzenia jest gotowa zawrzeć ze mną w przyszłości związek małżeński. O takim zaszczycie nie ośmieliłbym się myśleć nawet w najskrytszych marzeniach. Czułem, że purpurowieję na twarzy i zamilkłem na dobre. A ona znowu zaczęła mówić o spisku, patrząc na mnie z uśmiechem. Wspięła się na palcach i muskając jedwabistymi włosami moją szyję, lekko pocałowała mnie w usta.

– Mówiłam już, że cię kocham, Minutusie! – szepnęła, oddychając mi gorąco do ucha. – A najbardziej kocham cię za to, że jesteś skromny i nie doceniasz swej wartości. Jesteś przede wszystkim mężczyzną, przystojnym mężczyzną i to takim, którym kobieta może sterować do najwyższych zadań.

Właściwie to było dwuznaczne i wcale nie tak pochlebne, jak zamierzała. Ale – muszę przyznać – było prawdziwe. Zarówno Sabina, jak i Klaudia rządziły mną wedle swej woli, a ja – dla świętego spokoju – robiłem to, czego sobie życzyły. Antonia najlepiej umiała postępować ze mną. Nie wiem, jak to się stało, ale wróciliśmy do pokoju, żeby się jeszcze raz pożegnać.

Był już jasny dzień i niewolnicy krzątali się po ogrodzie, gdy wreszcie na miękkich nogach i z szumem w głowie dowlokłem się do lektyki, którą wezwałem, aby nie wzbudzać niczyjej uwagi. Nadal przeszywały mnie gorące dreszcze. Zastanawiałem się, czy ta nieprawdopodobna miłość może trwać piętnaście lat, to znaczy do czasu, gdy otrzymasz męską togę? W rezultacie wpakowałem się w spisek Pizona po same uszy i tysiącami pocałunków potwierdzałem przysięgi, że będę dążył do osiągnięcia stanowiska, które umożliwiłoby czuwanie nad interesami Antonii. Zdaje się, że w upojeniu miłosnym obiecałem nawet, że osobiście zamorduję Nerona. Antonia była jednak zdania, że nie jest konieczne, bym narażał własną głowę; pouczyła, że nie wypada, aby ojciec przyszłego władcy imperium był osobiście zamieszany w zabójstwo cesarza. Byłby to fatalny precedens, który kiedyś mógłby się na Tobie, synu, odbić.

Tej gorącej wiosny czułem się z pewnością szczęśliwszy niż kiedykolwiek w życiu. Byłem zdrowy, silny i – w porównaniu z otoczeniem – stosunkowo nie zdemoralizowany. Całą swoją istotą mogłem pogrążyć się w namiętności. I cokolwiek zaczynałem, wszystko mi się szczęściło i wydawało stokrotne plony. Tak bywa jedyny raz w życiu! Nic mi nie przeszkadzało poza wieczną dociekliwością Klaudii, dokąd idę i skąd wracam. Stałe jej okłamywanie nie należało do przyjemności, tym bardziej że intuicja kobiet w takich sytuacjach jest do przesady trafna. Nie mogłem uniknąć rodzinnych awantur. Być może naprawdę zaniedbywałem Klaudię. Lecz o Tobie, mój synu, nie zapomniałem. Przeciwnie. Rosłeś i rozwijałeś się, a ja kochałem Cię z dnia na dzień coraz więcej i bardziej zaborczo. Nigdy nie znudziło mnie patrzenie na Ciebie. Klaudia zaczęła podejrzewać, że moje ciągłe wizyty u Ciebie spowodowane są chęcią zbliżenia się do Twojej mamki, którą w tym czasie była piękna młoda dziewczyna z Cerei. Nie prostowałem tego jej mniemania, aby nie wykryła prawdy.

Najpierw skontaktowałem się z Feniuszem Rufusem, z którym nie tylko współdziałałem w handlu zbożem, ale i nawiązałem trwałą przyjaźń. Można ją nazwać złotonośną, bo była obustronnie korzystna. Feniusz Rufus bez wahania odkrył mi swoje powiązania ze spiskiem Pizona i wymienił nazwiska pretorianów, trybunów wojskowych i centurionów, którzy po zamordowaniu Nerona złożą jemu i tylko jemu przysięgę wierności.

Rufus wyraźnie ucieszył się i uspokoił, gdy dowiedział się, że informacje o spisku zdobyłem na własną rękę, poza nim. Wielokrotnie przepraszał mnie i tłumaczył, że przed wcześniejszym wyjawieniem mi sprawy wstrzymywała go przysięga. Wspaniałomyślnie obiecał zarekomendować mnie Pizonowi i innym przywódcom spisku. Nie było winą Rufusa, że Pizon i inni Kalpurnianie traktowali mnie z pogardą. Gdybym był człowiekiem wrażliwym, na pewno bym się obraził za ich zachowanie. Nie interesowały ich środki finansowe, które chciałem postawić do ich dyspozycji – twierdzili, że pieniędzy mają pod dostatkiem. Tak byli pewni swego, że nie tylko nie obawiali się, że ich zadenuncjuję, ale przeciwnie – bezczelnie orzekli, że są pewni mego milczenia, bo zbytnio dbam o własną skórę. Przyjaźń Petroniusza i młodego Lukana pomogła mi na tyle, że mogłem złożyć przysięgę i spotkać Epikaris. Była to tajemnicza niewiasta, której rolę i udział w spisku nie w pełni rozumiałem.

A gdy już zaszedłem tak daleko, Klaudia – ku mojemu zdumieniu – zaczęła mówić na ten temat. Owijając wszystko w bawełnę i sondując moje poglądy jak kot gorącą kaszę, przemawiała tajemniczymi aluzjami w szczelnie zamkniętym pokoju. Zupełnie jakby chciała być pewna, że nie wybiegnę przez najbliższe drzwi, żeby przekazać Neronowi jej słowa. Bardzo się zdziwiła i od razu uspokoiła, kiedy śmiejąc się z politowaniem, oświadczyłem, że już dawno złożyłem spiskową przysięgę, bo jestem za obaleniem tyranii i wolnością ojczyzny.

– Nie rozumiem, jak mogli przyjąć człowieka takiego jak ty?! – krzyknęła rozdrażnionym głosem. – Powinni natychmiast przystąpić do działania, zanim ich plany staną się publiczną tajemnicą! Nie spodziewałam się tego po tobie! Tak lekko jesteś gotów zdradzić Nerona, który tyle dobrego dla ciebie zrobił i którego uważasz za swojego przyjaciela?

Zachowując godność spokojnie zauważyłem, że postępowanie Nerona zmusiło mnie, abym więcej cenił dobro kraju niż przyjaźń, którą zresztą Neron wielokrotnie ranił. Dzięki swej przezorności i czujności niewiele ucierpiałem na zmianie pieniędzy, ale w uszach dźwięczy mi płacz wdów i sierot. Mając na względzie tragiczną sytuację wieśniaków i prostych rzemieślników, gotów jestem dla dobra całego narodu rzymskiego złożyć w ofierze nawet swój honor. Oświadczyłem też, że skrywałem przed nią wszystko w obawie, że mi przeszkodzi w narażeniu życia dla sprawy wolności. Mam nadzieję, że w końcu zrozumiała moje tajemnicze wyjścia i powroty – nie chciałem, by została zamieszana w te niebezpieczne plany.

Klaudia była nadal podejrzliwa. Zbyt dobrze mnie znała. Musiała jednak przyznać, że postępuję słusznie. Długo się wahała, zanim podjęła decyzję: postanowiła mnie nakłaniać, a gdyby było trzeba – nawet zmusić do przyłączenia się do spisku. A to ze względu tak na moją, jak i Twoją przyszłość, synu!

– Chyba zauważyłeś, że od dłuższego czasu chrześcijanie nie przeszkadzają ci? – spytała. – Organizowanie zebrań w naszym domu nie ma sensu, skoro mają bezpieczne kryjówki. Nie chcę niepotrzebnie narażać naszego Klemensa, choć sama nie boję się przyznać do imienia Chrystusa. Chrześcijanie również okazali się słabi i chwiejni. Usunięcie Nerona byłoby dla nich korzystne, a równocześnie byłaby to zemsta Chrystusa za jego uczynki. Nie wiem, czy uwierzysz, ale chrześcijanie odżegnują się od uczestniczenia w spisku, chociaż jego zwycięstwo jest pewne. Powiadają, że nie wolno zabijać, a zemsta nie do nich należy!

– Na Herkulesa! – zakląłem zdumiony. – Chyba oszalałaś! Tylko w babskiej głowie mogła się narodzić tak szaleńcza myśl jak powiązanie chrześcijan ze spiskiem. Przecież przyszły władca musiałby od razu obiecywać im jakieś przywileje. I bez tego w Rzymie istnieje zbytnia autonomiczna samodzielność Żydów!

– Zapytać zawsze można, to nikomu nie szkodzi! – powiedziała Klaudia, która zrozumiała swoją głupotę. – Chrześcijanie twierdzą, że nigdy nie mieszali się do polityki i teraz też nie będą, natomiast deklarują posłuszeństwo wobec każdej legalnej władzy, niezależnie od tego, kto będzie dzierżył jej ster. Czekająna swoje Królestwo, które nadejdzie. Choć to długie oczekiwanie może człowieka zniechęcić. Jako córka Klaudiusza i matka Klemensa muszę myśleć także o władzy ziemskiej. Moim zdaniem Kefas jest wielkim tchórzem, skoro tylko w kółko mówi o posłuszeństwie i oderwaniu od spraw politycznych. Niewidzialne Królestwo jest samo w sobie sprawą piękną i czystą, ale odkąd zostałam matką, czuję się bardziej Rzymianką niż chrześcijanką.

Delikatnie wtrąciłem, że również ja mam swój udział w Twoim przyjściu na świat, choć według niej jest to fakt mało znaczący.

– A cóż ty możesz wiedzieć o marzeniach, smutych przez matkę nad kolebką syna? – rozczuliła się Klaudia. Zalała się łzami i objęła mnie za szyję. – Ty, człowiek bez charakteru, który tylko goni za pieniądzem i tanimi rozrywkami! Przed urodzeniem Klemensa miałam sny i widzenia o nim, dokładnie zapamiętałam wszystkie prorocze i przedziwnie zaskakujące znaki. Minutusie! Nasz syn będzie kimś wielkim! Musimy zapewnić mu warunki pomyślnego rozwoju. Jako dojrzały mąż wystąpi, aby oznajmić swe cesarskie pochodzenie i przejmie władzę w swoje ręce!

– Klaudio! – ostrzegłem. – Czy rozumiesz, na jakie niebezpieczeństwo narażasz nas oboje, nie mówiąc już o Klemensie?! Ściany mogą mieć uszy!

Klaudia puściła mnie, otarła łzy i nagle spytała:

– Czy związałeś się z senatem i opowiadasz się za przywróceniem republiki? Bo tak patetycznie mówiłeś o ołtarzu ojczyzny!

– Nie jestem idiotą – powiedziałem gburowato, – To oznaczałoby ciągłą wojnę domową, listy proskrypcyjne, konfiskatę majątku i koniec wszelkich rozsądnych interesów handlowych.

– Właśnie chaos utworzyłby najlepszy grunt do zmiany świata – upierała się Klaudia. – Bo wtedy wszyscy za wszelką cenę dążyliby do osiągnięcia porządku i pokoju.

– Co rozumiesz przez zmianę świata? – pytałem podejrzliwie.

– Czy jesteś gotowa rozmyślnie zepchnąć tysiące, a może miliony ludzi w głód, nędzę i gwałtowną śmierć tylko po to, aby stworzyć pomyślny grunt polityczny dla swojego syna, gdy założy męską togę?!

– Republika i wolność są wartościami, za które odważni ludzie oddają życie! – odrzekła Klaudia. – Mój ojciec Klaudiusz mówił często z zapałem o republice i byłby gotów ją przywrócić, gdyby to tylko było możliwe. Wielokrotnie powtarzał to w swoich nudnych wystąpieniach w kurii, skarżąc się na ciężkie brzemię samowładztwa.

– Sama wiele razy mówiłaś, że twój ojciec był głupim, srogim i niesprawiedliwym starcem! – warknąłem. – Spróbuj sobie przypomnieć, że oplułaś jego pomnik, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się w bibliotece. Przestań powoływać się na jego pijackie bredzenie! Przecież najczęściej przychodził na posiedzenia senatu kompletnie pijany! Wytłumacz mi, co rozumiesz przez zmianę świata?! Uważam te słowa za złowróżbne i podejrzane.

– Przy rządach mądrego cesarza można by łatwo wcielić na ziemi idee Jezusa Nazarejskiego – Klaudia nerowo zacierała ręce i unikała mego wzroku. – Myślę, że Chrystus wsparłby lud przy takim przedsięwzięciu. Gdyby zaś powstał chaos, wówczas można by przenieść stolicę na przykład do Jeruzalem, które jest miastem świętym. Kefas zawsze mówi o Jeruzalem i jego cudownej Świątyni z tęsknotą i zachwytem.

– Nie mieszaj do tego Kefasa, głupia babo! – krzyknąłem rozgniewany. – Zaraz zaczniesz udowadniać, że trzeba zwyciężyć Partów, skąd już blisko do Indii. Wtedy Rzym zostałby na uboczu, a Jeruzalem stałoby się pępkiem świata! Kategorycznie zabraniam ci opowiadać takie bzdury mojemu niewinnemu dziecku, gdy zacznie rozumieć słowa! Rzym będzie zawsze Rzymem! Na Forum przed kurią leży omfalos, wieczny kamień!

– Pamiętaj, że jestem córką cesarza! – ostrzegła Klaudia. – Poza tym spoglądam dalej niż ty, który trzymasz nos w sakiewce!

– Jesteś babą i pleciesz jak baba! – powiedziałem wzgardliwie.

– Przypomnij sobie Liwie. August bez niej byłby niczym! – rozgniewała się Klaudia. – Agrypina wprawdzie postępowała haniebnie, ale uczyniła swego syna cesarzem! Byłaby z niej wspaniała władczyni, gdyby Neron bardziej upodobał sobie granie na cytrze niż władzę. Rządy kobiet biorą swe tradycje od Julii.

Dużo mógłbym powiedzieć na ten temat, ale wolałem nie odchodzić od zasadniczego tematu.

– Powrót do republiki jest niemożliwy! Ten projekt nie uzyska wystarczającego poparcia. Problem polega tylko na tym, kogo ustanowimy cesarzem. Moim zdaniem Pizon jest kiepskim kandydatem. Ty chyba też tak sądzisz? Kogo byś widziała na jego miejscu?

Klaudia spoglądała na mnie badawczo.

– A co byś powiedział o Senece? – powiedziała powoli, udając zawstydzenie.

Ta myśl w pierwszej chwili mnie poraziła. Jaką korzyść może przynieść zamiana grajka na filozofa? – myślałem. Po chwili namysłu zauważyłem jednak, że propozycja Klaudii jest sensowna. Zarówno naród rzymski, jak i mieszkańcy prowincji przyznawali, że pięć pierwszych lat panowania Nerona – panowania jakby pod patronatem Seneki – było najpomysiniejszym okresem w całej historii Rzymu. Okres ten ogólnie uważano za złoty, chociaż płaciliśmy wówczas podatki nawet za siadanie w wychodku.

Seneka był nieprawdopodobnie bogaty. Powszechnie oceniano, że posiada trzysta milionów sestercji – sądzę, że miał więcej. A co najistotniejsze, liczył już sobie sześćdziesiąt lat. Jeśli zachowa zasady stoika, spokojnie będzie mógł pożyć piętnaście lat. Wprawdzie wyjechał na wieś, wyłączył się z posiedzeń senatu i rzadko bywał w mieście, powołując się na słabe zdrowie, ale był to pozór. W rzeczywistości chciał odwrócić od siebie uwagę Nerona. Dieta, do której zmusiły go dolegliwości żołądkowe, dobrze mu zrobiła. Zeszczuplał, nie sapał przy chodzeniu, a na policzkach nie trzęsło się sadło, co nie przystoi filozofowi. Powinien dobrze rządzić i nikogo nie prześladować. Jako doświadczony człowiek interesu mógł skierować gospodarkę na właściwe tory i powiększyć skarb państwa, zamiast go trwonić. W odpowiednim czasie – zgodnie z własnymi ideami politycznymi – przekaże władzę komuś młodszemu.

Głosił zasady wstrzemięźliwości i życzliwości dla człowieka, które niewiele odbiegały od nauk chrześcijańskich. W ostatnich napisanych w wiejskim odosobnieniu i świeżo wydanych książkach o naturze wskazywał na istnienie w przyrodzie i wszechświecie tajemnych sił, których rozum ludzki nie potrafi ogarnąć. To, co postrzegamy, jest tylko jakby kruchą i łamliwą powłoką niewidzialnego. Wiem, że korespondował z Pawłem. Nie jestem pewien, który z nich w swoich dziełach cytował drugiego. Obaj z pasją pisywali listy, w których wykładali swoje myśli. Gdy już przemyślałem to wszystko, klasnąłem w dłonie i zawołałem: – Klaudio! Jesteś politycznym geniuszem! Przepraszam cię za wszystkie złe słowa!

Naturalnie nie powiedziałem, że jeśli wysunę nazwisko Seneki i będę go popierał, wówczas osiągnę odpowiednio wysoką pozycję w spisku, a po jego zwycięstwie zaskarbię sobie wdzięczność nowego władcy. Swego czasu byłem jakby jego uczniem. W Koryncie, gdzie służyłem jako trybun wojskowy, cieszyłem się pełnym zufaniem jego brata, który wtajemniczał mnie w poufne sprawy państwowe. Krewny Seneki, Lukan, jest moim najlepszym przyjacielem, bo chwaliłem jego wiersze i nie byłem poetą.

W idealnej zgodzie długo rozmawialiśmy o tych sprawach ze sobą, Klaudia i ja. Piliśmy wino i wychwalaliśmy się nawzajem. Klaudia z własnej inicjatywy przyniosła wino i nie zarzucała mi, że łapczywie je żłopię. W rezultacie poszliśmy razem do łóżka i wreszcie po długiej przerwie spełniłem obowiązek małżeński, aby ostatecznie uwolnić się od wszelkich podejrzeń.

Kiedy potem leżałem obok Klaudii z głową obolałą od wina, myślałem prawie ze smutkiem, że kiedyś – dla Twojej przyszłości – będę się musiał rozejść z Twoją matką. Chociaż to nie wystarczy. Ze względu na Antonie Klaudia będzie musiała umrzeć. Ale do tego czasu upłynie jeszcze dziesięć albo piętnaście lat, w ciągu których wiele może się wydarzyć, pocieszałem się w duchu. Pod mostami Tybru przetaczać się będą powodzie. Mogą wybuchnąć zarazy, pożary i bunty. Nie ma sensu z góry rozpaczać nad tym, co nieuniknione i co musi się stać.

Plan nakreślony przez Klaudię był tak klarowny i doskonały, że nie uważałem za konieczne skonsultować go z Antonią. Było ustalone, że będziemy widywać się po kryjomu. Nie należało narażać się na złe języki i podejrzenia Nerona, który ze względów politycznych kazał obserwować Antonię.

Na własną rękę wyruszyłem więc niezwłocznie do Seneki. Użyłem pretekstu: oficjalnie jechałem do Prenesty, aby dokonać kontroli przywilejów tamtejszej kolonii żydowskiej – tę funkcję odziedziczyłem po ojcu – a przy okazji miałem złożyć u niego wizytę. Starannie przygotowałem się do tej kontroli, a także do zwiedzenia istniejącej tam szkoły gladiatorów, której właściciel wyrażał zainteresowanie spiskiem.

Seneka przyjął mnie przyjaźnie. Żył wygodnie w swojej wiejskiej posiadłości z żoną o połowę młodszą od siebie. Na początku spotkania chodził pochylony i utyskiwał na niedomagania starcze. Gdy zrozumiał, że mam do niego ważną sprawę, ten szczwany lis zaprowadził mnie do prostego domku letniego, w którym zazwyczaj, odizolowany od świata, dyktował sekretarzowi swoje myśli.

Aby mi dowieść, że żyje jak asceta, pokazał potok, z którego ręką czerpał wodę do picia, oraz drzewa, z których wybierał sobie owoce. Opowiadał, że jego żona, Paulina, nauczyła się mleć na żarnach i własnoręcznie piekła mu chleb. Domyśliłem się, że żyje w wiecznej obawie przed trucizną. Przecież pogrążony w kłopotach finansowych Neron mógł w każdej chwili zażyczyć sobie majątku swego starego nauczyciela, a ze względów politycznych uważać za wskazaną jego śmierć. Seneka nadal miał bardzo wielu przyjaciół, którzy szanowali go jako filozofa i członka rządu, choć na wszelki wypadek rzadko przyjmował gości.

Od razu przystąpiłem do rzeczy i spytałem, czy Seneka przyjąłby po Neronie godność imperatora i przywrócił w cesarstwie ład i spokój. Nie będzie wmieszany w zabójstwo Nerona. W określony dzień musi być w mieście, aby z pieniędzmi w ręku ruszyć do obozu pretorianów. Wyliczyłem, że powinien mieć ze sobą trzydzieści pięć milionów sestercji, aby każdy żołnierz otrzymał po dwa tysiące, a trybuni wojskowi i centurioni odpowiednio więcej, zależnie od rangi i stanowiska.

Feniusz Rufus na przykład nie oczekiwał żadnej gratyfikacji. Zakładał jedynie, że po udanym zamachu otrzyma z finansów państwowych rekompensatę za straty w handlu zbożem, jakie poniósł przez samowolę Nerona. Pospieszyłem dodać, że jeśli Seneka nie będzie mógł spłacić długów Rufusa, gotów jestem dostarczyć mu część potrzebnej sumy.

Seneka wyprostował się i spoglądał na mnie przerażająco zimnym wzrokiem, w którym nie było ani odrobiny życzliwości.

– Znam ciebie i wszystko wiem o tobie, Minutusie – powiedział oschle. – Początkowo myślałem, że to Neron wysłał cię tu, aby sprawdzić moją lojalność. Jako jego przyjaciel dobrze nadawałbyś się do tego. Ale za dużo wiesz o spisku, sypiesz nazwiskami… Gdybyś był zdrajcą, wiele głów już by spadło. Nie pytam o twoje pobudki, tylko chcę wiedzieć, kto cię upoważnił do zwrócenia się do mnie?

Speszony przyznałem, że nikt mnie do tego nie upoważnił. Przeciwnie: to był mój i tylko mój pomysł. Uznałem go za najlepszego i najszlachetniejszego kandydata na władcę Rzymu i wierzę, że jeśli tylko uzyskam jego zgodę, będę mógł wraz ze spiskowcami zapewnić mu szerokie poparcie. Seneka stał się znowu skromniutki:

– Nie myśl, że jesteś pierwszy, który się do mnie zwraca. Z wielu stron proponowano mi władzę. Najbliższy człowiek Pizona, Antoniusz Natalis – znasz go przecież – złożył mi wizytę, niby to żeby wyrazić mi współczucie z powodu choroby, i pytał czemu tak kategorycznie odmawiam spotkania z Pizonem i otwartej z nim rozmowy. A ja nie mam żadnego powodu, aby popierać takiego człowieka jak Pizon. Dlatego odparłem, że pośrednicy są złem, a kontakty osobiste – niepożądane, bo inaczej moje życie stanie się pasem ratunkowym Pizona. Gdyby spisek został ujawniony, od czego niech nas wszystkich niewyjaśniony Bóg chroni, to każdy nierozważny mój kontakt z nim niechybnie doprowadzi do mojej zguby.

– Również zabójstwo Nerona jest niepewne – ciągnął poważnie. – Pizon miałby ku temu najlepszą okazję w swoim domu w Bajach. Neron często tam bywa, kąpie się i zabawia, nie zabierając ochrony osobistej. Pizon obłudnie tłumaczy, że bogowie zabraniają naruszania świętości posiłku czy też zasad gościnności. I ja mam wierzyć, że Pizon czci jakichkolwiek bogów! Trzeba też pamiętać, że zamordowanie Nerona w wielu kręgach wzbudzi zgorszenie. Przecież jego krew jest święta, nawet piorun tylko go musnął! Ciągle ma też przyjaciół, którzy pamiętają tylko jego dobre strony, szczodrość i szlachetność w wielu sprawach. W gruncie rzeczy Neron nie jest zły, ale próżny i ma słaby charakter. Dlatego Pizon obawia się, że morderstwo skala jego opinię i uniemożliwi okrzyknięcie go imperatorem Rzymu. Przecież nawet Kaligula nie obchodził się łagodnie z mordercami. Na przykład Lucjusz Sylan mógł odsunąć Pizona i zdobyć tron, wspierany przez tych wszystkich, którzy nie uczestniczą w spisku. Sylanowie są potomkami córki urodzonej z drugiego małżeństwa boskiego Augusta. Lucjusz Sylan bardzo mądrze sprzeciwił się zatwierdzeniu tak straszliwego przestępstwa, jakim jest morderstwo cesarza. Konsula Attyka Westynusa sam Pizon usunął ze spisku, ponieważ Westynus jest człowiekiem porywczym i mógłby naprawdę próbować przywrócić republikę. Po zabójstwie cesarza miałby – jako konsul – najlepszą okazję do przechwycenia władzy.

Zrozumiałem, że Seneka ma znacznie więcej informacji o spisku niż ja, a będąc doświadczonym politykiem dokładnie rozważył wszystkie ewentualności w loterii Fortuny. Przeprosiłem go więc, że naruszyłem jego spokój, choć uczyniłem to w dobrych intencjach. Zapewniłem też, że nie musi żywić żadnych obaw – zadbałem o wiarygodny pretekst do odwiedzenia Prenesty, a przecież skoro już tu byłem, to naturalną rzeczą jest złożenie przez byłego ucznia wizyty, aby zapytać o zdrowie starego nauczyciela.

Odniosłem wrażenie, że Seneka nie był zadowolony z faktu nazwania go moim nauczycielem, ale spoglądał na mnie przychylnie:

– Powiem ci to samo, co usiłowałem wpoić Neronowi. Udawaniem i obłudą można się zamaskować na jakiś czas, ale czas ten musi mieć koniec – w pewnym momencie owcza skóra spada z wilka. W Neronie, przy całym jego aktorstwie, płynie wilcza krew. Tak samo jak w tobie, Minutusie, choć jest to krew wilka najpodlejszego rodzaju.

Nie wiedziałem, czy mam być dumny czy obrażony. Znienacka spytałem, czy sądzi, że Antonia jest zamieszana w spisek i czy popiera Pizona. Potrząsnął sztucznym puklem włosów na głowie i powiedział:

– Na twoim miejscu ani przez moment nie ufałbym Elii Antonii! W żadnej sprawie! Same imiona, które nosi, przerażają! Płynie w niej zatruta krew dwóch prastarych rodów. Znam sprawy z czasów jej młodości, o których nie chcę mówić. Ostrzegam tylko: na bogów, nie dopuszczajcie jej do spisku! Głupcy! Ona jest w głębi duszy bardziej żądna władzy niż Agrypina, która miała i dobre cechy charakteru, choć popełniła wiele przerażających przestępstw.

Ostrzeżenie Seneki okropnie ścisnęło mi serce, lecz byłem zaślepiony miłością i sądziłem, że mówi tak przez zawiść. Odsunięty od władzy polityk jest zgorzkniały w stosunku do wszystkich. Seneka złościł się na życie także jako filozof. W dniach swojej potęgi wcale nie był tak skromny, jak pozwalał ludziom mniemać. Świetnie wypowiadał się o obłudzie, bo znał tę sztukę z autopsji.

Kiedy rozstawaliśmy się, Seneka przyznał szczerze, że nie przypuszcza, aby miał wystarczające możliwości przejęcia władzy w wypadku puczu. Jednakże gotów jest w określonym dniu przybyć do miasta, aby w razie potrzeby poprzeć Pizona. Jest bowiem pewien, że Pizon swoją chełpliwością i rozrzutnością szybko sam się wykończy. Wówczas być może przyjdzie czas na Senekę.

– Zresztą i tak codziennie grozi mi śmierć – powiedział z krzywym uśmiechem. – Nie uczynię w mieście niczego, co będzie związane z ryzykiem. Jeśli Pizon przejmie władzę, poprę go. Jeśli spisek zostanie wykryty, czego bardzo się boję, bo bezmyślnie odwlekają akcję, czeka mnie śmierć. Mądry człowiek nie boi się śmierci. Jest to dług za życie, a długi trzeba płacić. Termin płatności nie jest istotny.

Dla mnie właśnie ten termin był najważniejszy. Dlatego przygnębiło mnie rozważanie jego złowieszczych myśli, gdy wracałem do Prenesty. Postanowiłem, iż przemyślę sposoby zabezpieczenia się na wypadek ujawnienia spisku. Mądry człowiek ma niejeden schowek.

Nadal uważam, że powstanie powinno było się rozpocząć nie w Rzymie, lecz w prowincjach, i że należało użyć legionów. Oczywiście polałaby się krew, ale przecież żołnierze za to dostają żołd, natomiast w mieście byłby spokój. Ale próżność, egoizm i żądza władzy są zawsze silniejsze od zdrowego rozsądku.

Lawina ruszyła w Misenum. Prokulus uważał, że nie został wystarczająco wynagrodzony za zamordowanie Agrypiny. W gruncie rzeczy był to człowiek absolutnie niezdolny do zajmowania stanowiska dowódcy floty, choć nie jest to stanowisko wymagające szczególnych predyspozycji. Przecież Anicet, który swego czasu był tylko fryzjerem, potrafił przy pomocy doświadczonych kapitanów utrzymywać flotę w stanie gotowości do żeglugi. Prokulus bezczelnie wierzył tylko sobie, więc wysłał flotę w morze, choć ostrzegano, żeby tego nie robił. Dwadzieścia statków wojennych wpadło na skalisty przylądek i zatonęło wraz z załogami. Załogi można oczywiście łatwo zastąpić, lecz masztowce wojenne są nieprawdopodobnie drogimi zabawkami.

Łatwo więc zrozumieć wściekłość Nerona, choć Prokulus powoływał się, że wysłał statki na rozkaz cesarza. Neron spytał wówczas, czy Prokulus skoczyłby do morza na jego rozkaz, ten zaś przyznał, że nad takim rozkazem musiałby się zastanowić, bo nie umie pływać. Wtedy cesarz zgryźliwie zauważył, że powinien podobnie zastanowić się nad wykonaniem rozkazu wyprawienia floty, bo morze jest żywiołem ważniejszym nawet od rozkazu Nerona. Nowego dowódcę floty można było znaleźć bez trudu, lecz zbudowanie dwudziestu statków kosztowałoby tyle, że Neron musiał odłożyć tę sprawę do czasu zakończenia wznoszenia Złotego Domu.

Cała ta awantura głęboko uraziła dumę Prokulusa, więc skłonił ucha ku namowom Epikaris. Epikaris była kobietą piękną i świetnie wyszkoloną w sztuce miłości. O ile wiem, przed przystąpieniem do spisku nie uprawiała innych sztuk. Wielu ludzi było zdumionych jej nieoczekiwaną pasją polityczną, gdy zaczęła namiętnie agitować za szybkim działaniem. Mówiono, że Neron zakosztowawszy jej umiejętności, wyrażał się o nich w sposób niepochlebny. Epikaris nie mogła mu tego darować i przysięgła zemstę. Miała dość zwlekania spiskowców i zażądała od Prokulusa, aby rozpoczął akcję przez wyprawienie floty do Ostii. Prokulus wpadł na lepszy pomysł. Wprawdzie Epikaris nie zdradziła mu nazwisk spiskowców, więc nie znał zasięgu spisku, ale doszedł do wniosku, że pierwszy donos ma największą wartość.

Pospieszył więc do Rzymu, prosto do Nerona, aby wydać mu wszystko, o czym wiedział. A że wiedział niewiele, zaś próżność i pycha oraz przekonanie o miłości ludu Nerona były głęboko zakorzenione, przeto początkowo cesarz wcale nie zwracał uwagi na jego gadanie. Tylko na wszelki wypadek kazał aresztować Epikaris i polecił Tygellinowi, aby przesłuchał ją na torturach. Sztukę torturowania Tygellin opanował w stopniu doskonałym, szczególnie gdy w grę wchodziła piękna kobieta. Był pederastą, więc torturowanie niewiast sprawiało mu rozkosz.

Epikaris była jednak twarda i wszystkiemu zaprzeczała. Opowiedziała natomiast pretorianom o nienaturalnych skłonnościach Tygellina i jego zachowaniu przy torturach tak barwnie i z takimi szczegółami, że stracił ochotę na dalsze przesłuchania i zawiesił sprawę. Epikaris była już tak okaleczona, że nie mogła chodzić.

Po aresztowaniu Epikaris spiskowcy zaczęli się spieszyć. Cale miasto ogarnęło przerażenie, bo w związek zamieszanych było mnóstwo ludzi, którzy teraz bali się o własne życie. Pewien opłacony przez Pizona centurion usiłował zamordować Epikaris w więzieniu. Nie wierzono, że będzie milczała. Zabójcy przeszkodzili trzymający wartę pretorianie. Nader barwne opowiadania Epikaris o prywatnym życiu Tygellina zjednały jej wśród pretorianów ogromną sympatię.

Następnego dnia przypadało kwietniowe święto na cześć Matki Ziemi, bogini Cerery. Uroczystości, które uświetniają zwykłe wyścigi rydwanów, miały się odbyć w częściowo już zbudowanym nowym Cyrku Wielkim; to miejsce spiskowcy uznali za najlepsze do przeprowadzenia akcji. Dysponując Złotym Domem i olbrzymim ogrodem Neron rzadko bowiem bywał w mieście.

Spiskowcy postanowili, że staną w cyrku możliwie najbliżej Nerona. Lateran, nieustraszony mężczyzna potężnej postury, w pewnej chwili miał paść pod nogi Nerona, niby to błagając go o łaskę, i obalić na ziemię. Gdy bezradny Neron będzie wierzgał, pod pozorem niesienia pomocy rzucą się na niego zaprzysiężeni trybunowie wojskowi i centurioni i zamordują go.

Prawa zadania pierwszego ciosu zażądał dla siebie Flawiusz Scewinus. Jako krewny prefekta miasta (mojego byłego teścia) łatwo mógł podejść do Nerona. Opinię miał jednoznaczną: był tak zdegenerowany rozpustą, że nawet Neron nie mógł go o nic podejrzewać. Aby rzec prawdę, był niezrównoważony psychicznie i męczyły go przywidzenia. Nie chcę zniesławiać przez to całej rodziny. W każdym razie Flawiusz Scewinus wmawiał wszystkim, że w jakiejś prastarej świątyni w Ferencjum znalazł sztylet bogini Fortuny. Sztylet ten zawsze nosił przy sobie. Przywidzenia i znaki wieszcze utwierdziły go w przekonaniu, że ten sztylet jest gwarancją dokonania wielkich czynów. Ani przez chwilę nie wątpił, że uda mu się zadać pierwszy cios.

Pizon miał czekać przy świątyni Cerery. Po zabójstwie Feniusz Rufus i inni spiskowcy powinni go stamtąd zabrać i razem z Antonią zaprowadzić do obozu pretorianów. Nie przewidywano żadnych działań Tygellina po śmierci Nerona. A przecież był to człowiek, który potrafił dbać o swoje interesy! Żeby dogodzić ludowi, spiskowcy postanowili, że po przejęciu władzy skażą go na ścięcie.

Plan był genialnie sporządzony i ze wszech miar znamienity. Jedynym błędem było to, że się nie udał.

Загрузка...