WZGLĘDNOŚĆ GRZECHU

Moja matka uważa, że oprócz niej i ojca wszyscy z pewnością mnie jutro znienawidzą. Siostra twierdzi na dodatek, że wszyscy będą mieli rację i że ona już dzisiaj wstydzi się „przed całym światem za swoją niewyżytą seksualnie, niewdzięczną i głupią siostrunię, która okazała się tanią nimfomanką”. Moja siostra, odkąd wyszła za mąż, uznaje tylko jedną rację. Rację jej obleśnego, zarozumiałego męża, który najpierw podpisał z nią intercyzę, potem się z nią ożenił, następnie zameldował ją w swoim dużym domu w znanej miejscowości pod Warszawą, aby w ciągu niecałego roku zrobić z niej sfrustrowaną i nieszczęśliwą kucharkę i sprzątaczkę, tolerującą jego powtarzające się „epizody niewierności”. Nie zauważa przy tym, że jej mąż takie „epizody” proponuje każdej napotkanej kobiecie. Łącznie ze mną. Tylko babcia nic nie powiedziała, gdy ogłaszałam rodzinie, co zamierzam zrobić jutro. A gdy wychodziłam, podeszła do mnie i przytuliła mocno na pożegnanie…

Nie, to wcale nie tak, że jestem z nieodpowiednim mężczyzną, a ten drugi to taki wymarzony, nierealny święty ON z pewnej książki. Ja wcale nie żyję resztkami miłości, ja ją dopiero w sobie gromadzę. Ten inny po prostu mi się przydarzył, wcale nie jest na wszelki wypadek, gdyby mi nie wyszło. Nie boję się mojej przyszłej samotności. Nie może być gorszej samotności niż ta, którą przeżywam obecnie. Obok mojego męża. Po prostu źle trafiłam. Zakochałam się w nim, gdy miał trzydzieści cztery lata. Lata pomiędzy trzydziestym trzecim a trzydziestym dziewiątym rokiem życia to chyba najgorszy etap w życiu mężczyzny. Koniecznie chce osiągnąć sukces, ciągle mu mało, stale musi coś udowadniać, jest narcystyczny, nie toleruje żadnej krytyki, kolekcjonuje każdy dowód uznania, nie rozróżniając tych prawdziwych i tych udawanych. Pragnie osiągnięć, atrybutów władzy, pieniędzy, a jeśli już nie domu, to chociaż działki pod niego, udanych dzieci, atrakcyjnej żony, seksu opisywanego w kolorowych gazetach, wakacji w bajecznych krajach i samochodów zagrożonych największym ryzykiem kradzieży. Chce być szczupły, ale jednocześnie jadać regularnie w najlepszych restauracjach. Chce podobać się wszystkim: szefowi, łowcom głów, do których w tajemnicy wysyła swoje CV, sprzedawczyni z kiosku z gazetami, teściowej, dziewczynie z dużym biustem w swoim banku, nawet żebrakowi siedzącemu przed barem mlecznym. Jednocześnie zaczyna odczuwać pierwsze oznaki zmęczenia. Martwi się, że kolega z firmy wpadł na jakiś pomysł przed nim, że na zjeździe absolwentów to nie on był gwiazdą. Niby ciągle jest młody, ale już nie za bardzo. To taki dziwny wiek. Mówiąc żartobliwie: dla młodych dziewcząt już nie jest seksy, jest jednak ciągle za młody, aby wywołać w nich kompleks ojca. Poza tym koniecznie chce, aby go podziwiano i kochano. Zapomina przy tym o tych, którzy kochają go naprawdę. Tylko czasami martwi się, że coraz częściej udaje, że śpi, gdy jego kobieta przytula się do niego w łóżku w ich sypialni.

Mój mąż natomiast wcale się tym nie martwił. Nawet nie udawał. Na początku starałam się go zrozumieć. Potem próbowałam z nim rozmawiać. O tym, że nie chcę ani dużego domu, ani drugiego samochodu, ani albumów ze zdjęciami z dalekich krajów. Chcę tylko prawa do pensum jego czasu i chcę czuć, że on także tego chce. Przytulać się do niego w łóżku przestałam dopiero po roku.

Ten ktoś… Trudno mi to objaśnić. I wcale nie w tym rzecz, że pożąda mnie, a ja pożądam jego pożądania. Nie! Ten drugi to nie żaden tymczasowy grzech, z którego mogłabym się jutro wyspowiadać i po pokucie grzeszyć od nowa. Przypomniały mi się dzisiaj wszystkie kwiaty zerwane podczas naszych spacerów, ocieranie łez i zajmowanie moich myśli, gdy tak bardzo było mi źle i tak mocno w środku bolało. Przypomniałam sobie, jak bardzo lubię, gdy całuje moje dłonie. Nikt tego wcześniej nie robił. Gdy byliśmy ze sobą pierwszy raz, rozebrał mnie i mając całkowite przyzwolenie na wszystko, pominął moje uda, podbrzusze i piersi i zajął się całowaniem wnętrza moich dłoni. I tak już zostało. Mój mąż przypomina sobie o moich dłoniach dopiero wtedy, gdy nie znajdzie rano świeżo wyprasowanej koszuli…

Dzisiejszej nocy znowu nie mogłam zasnąć. Wiem, że nie tylko ja. Na drugim końcu miasta od dwóch lat nie może spać mężczyzna, ponieważ nie uwierzyłam w niego i nie umiałam przyjąć całej jego odwagi, dobroci, czułości i tkliwości, bo „życie takie nie jest, a ja przecież złożyłam obietnicę”. Jutro zadzwonię do niego i powiem mu, że to nieprawda. Że się myliłam. A jutro wszyscy mnie znienawidzą…

Загрузка...