Gdy telefonują do siebie, Joasia najbardziej czeka na „kocham cię” na końcu rozmowy. Potem ona mówi ojcu „kocham cię”, odkłada słuchawkę i zamykając oczy, przytula delikatnie głowę psa do swojej twarzy. Najczęściej szepcze mu do ucha drugie „kocham cię”. To jest jej pies. Jej i taty. Tylko ich. Przywieźli go z Polski dwa lata temu. Gdy tata ją odwiedza, uwielbia siadać na jego kolanach i ściskając jego rękę, głaskać wspólnie psa, leżącego na kanapie obok nich. Najbardziej ze wszystkiego na świecie chciałaby, aby tata wcale do niej nie przyjeżdżał. Aby mieszkał z nimi przez cały czas. Z nią, mamą i psem. Kiedyś przecież tak było. Potem mama z tatą zaczęli się zamykać w swoim pokoju i rozmawiać podniesionymi głosami. Często później mama płakała, a tata trzaskał drzwiami i wychodził. Pamięta, że nie mogła wtedy zasnąć, dopóki nie wrócił. Czasami nie spała całą noc.
Któregoś wieczoru, na miesiąc przed jej dziewiątymi urodzinami, tata „się wyprowadził”. To były jej najsmutniejsze urodziny w życiu. Na początku nie wracała od razu po lekcjach do domu, tylko czekała na niego przy wejściu do sali gimnastycznej, skąd jest najlepszy widok na drogę dojazdową i parking przed szkołą. Kiedyś zauważyła samochód podobny do hondy taty i zaczęła biec w jego kierunku. Z auta wysiadła jednak jakaś pani i spojrzała na nią tak dziwnie, że od tego dnia nie wystawała już pod salą gimnastyczną.
Ale nie przestała czekać. Na rozmowy telefoniczne z „kocham cię” na końcu, na to, że tata przyjedzie kiedyś na wywiadówkę do jej szkoły, na środowe obietnice, że zabierze ją na weekend do siebie, i na to, że je spełni, że nie odwoła ich w piątek późnym wieczorem. Na ich wspólne wakacje „w dalekich krajach”, które przyrzeka już w styczniu, a potem zawsze jest tylko wyjazd do Polski, do babci, gdzie już na drugi dzień zostawia ją samą i wraca do Niemiec… do pracy. Poza tym czeka na to, że mama zacznie wcześniej wracać z pracy, przestanie być smutna i się martwić tym, że nie mają pieniędzy na jej korepetycje z matematyki, na lekcje angielskiego, które tak lubi, na wycieczkę szkolną, na nowe biurko do jej pokoju i na naprawę piekarnika.
Mama nigdy jej tego nie powiedziała, ale ona i tak od dawna wie, że tata nie pomaga. Kiedyś przez przypadek podsłuchała ich rozmowę telefoniczną. Do dzisiaj pamięta słowa mamy: „To nie dla mnie, tylko dla Joasi”. Nie wie, co tata odpowiedział, ale mama była bardzo zdenerwowana i miała łzy w oczach. Zrobiło się jej wtedy bardzo przykro. Ona bardzo nie lubi, gdy mama płacze. Poza tym nie chce, aby rodzice krzyczeli na siebie z jej powodu. Matematyki zacznie się uczyć z tą kujonką Corriną i wcale nie musi przecież jechać na tę wycieczkę. Nowego biurka też nie musi mieć. I tak woli odrabiać lekcje przy telewizorze w pokoju mamy. Nie chciałaby, aby tata przestał do niej dzwonić z takich głupich przyczyn. Ona myśli, że tata nie ma pieniędzy. Kiedy zabiera ją do siebie, to nie wychodzą nigdzie z domu, jedzą chipsy lub pierogi od babci i oglądają telewizję albo rysują.
Gdy tata jej koleżanki Kerstin, który też się wyprowadził od jej mamy, zabiera ją na weekend do siebie, to albo lecą do Paryża, albo jadą do Pragi i cały dzień chodzą po sklepach, a wieczorem do restauracji. Potem Kerstin opowiada o tym w kółko na wszystkich przerwach w szkole. Słucha jej, aby nie pomyślała, że jej zazdrości. Bo tak naprawdę zazdrości jej, choć nikt nie rysuje tak pięknie jak tata. Gdy jest jej smutno i jest sama w domu, czekając na powrót mamy z pracy, rozkłada w swoim pokoju na podłodze rysunki taty i ogląda je. Najbardziej podobają się jej portrety mamy. Ostatnio babcia (mama mamy) dała jej na urodziny sto euro. Policzyła, że jeśli będzie oszczędzać kieszonkowe i dołoży wszystkie swoje oszczędności do prezentu od babci, to do listopada zbierze na naprawę piekarnika…