6

Fiona musiała przyznać, że dobrze prowadził. Nie jeździł brawurowo, wątpiła, czy choć raz przekroczył dozwoloną prędkość, ale bezbłędnie poruszał się w korkach ulicznych. Jechał bocznymi uliczkami, willowymi dzielnicami miasta, stale kontrolując wszystkie trzy lusterka, żeby się upewnić, że nikt za nimi nie jedzie. Fiona nie odważyła się zapytać Ace'a, czy jadą w jakieś konkretne miejsce, bo bała się, że usłyszy negatywną odpowiedź.

W pewnym momencie mruknął coś pod nosem.

– Co?! – zapytała ze zgrozą.

– Dzięcioł czerwonogłowy. Bardzo rzadki na tym terenie -odpowiedział Ace.

Fiona osłupiała, słysząc tę odpowiedź.

Po czterdziestu minutach Ace opuścił osłonę przeciwsłoneczną przedniej szyby, wyjął małe czarne pudełeczko, nacisnął czerwony guzik i wjechali do garażu, którego drzwi same się za nimi zamknęły.

– Chodź – mruknął, nie patrząc na dziewczynę, i zniknął za drzwiami, zostawiając ją w samochodzie.

Fiona powoli wysiadła i zarzuciła sobie na ramię torbę podróżną. Weszła w te same drzwi, przez które przeszedł Ace, i znalazła się w bardzo jasnej i bardzo czystej kuchni, której najwyraźniej ostatnio nikt nie używał. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegał jakiś głos. Ostrożnie weszła do salonu; na białym berberyjskim dywanie rozstawione były kryte czarną skórą meble. Na ścianach wisiały trzy duże akwarele, przedstawiające krajobrazy Florydy. Nawet pokoje hotelowe miewają niekiedy bardziej indywidualny charakter niż ten pokój.

Ace siedział na kanapie i rozmawiał przez telefon.

Fiona pomyślała, że powinna nacisnąć widełki i przerwać tę rozmowę. Nie zrobiła tego. Zdrowy rozsądek okazał się silniejszy niż przerażenie. Jeśli policja nie wie, gdzie oni są, nie ma powodu bać się podsłuchu telefonicznego.

– Masz nazwiska? -mówił Ace. – Właśnie… Tak, rozumiem… Tutaj, u Joego… Nie, zostanę tu, jak długo się da… Tak, jest ze mną.

Ace rozparł się wygodnie na kanapie i spojrzał na dziewczynę, która przycupnęła na fotelu.

– Nie, oczywiście, że nie – mówił nadal do telefonu i uśmiechał się. – Ona jest mojego wzrostu, więc nosi moje ciuchy.

Fiona wyprostowała się gwałtownie i spojrzała na Ace'a. Słuchał przez chwilę swojego rozmówcy i uśmiechał się coraz szerzej.

– Jasne, w porządku, powiedz jej, żeby się nie martwiła. Mam wszystko pod kontrolą. Czekam na twój fax… Tak, dobrze, nawzajem.

Kiedy odłożył słuchawkę, Fiona nadal nie spuszczała z niego wzroku, ale Ace zignorował jej spojrzenie.

– Jesteś głodna? Nie wiem, czy w tym domu jest coś do jedzenia.

Fiona jednym susem pokonała odległość dzielącą ją od kanapy i stanęła przed Ace'em..

– Chcę wiedzieć, co jest grane. Co mianowicie masz pod kontrolą? Gdzie jesteśmy? Z kim rozmawiałeś i co cię tak bawi w związku z twoimi… z tymi ubraniami? Poza tym, że ja mam ich kompletnie dość.

Doszła do wniosku, że Ace się pomylił, bo jest przynajmniej o pięć centymetrów wyższy od niej. Byliby równi, gdyby Fiona włożyła buty na obcasach, ale w tych starych tenisówkach musiała podnosić głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Niezbyt wysoko, ale jednak musiała ją podnosić.

Jak zwykle zignorował Fionę, obszedł ją i skierował się do kuchni. Dziewczyna szła za nim krok w krok, tak blisko, że kiedy otworzył lodówkę, mało brakowało, a uderzyłby ją drzwiczkami w twarz.

– No, mamy tu spory wybór tłustych dań. Jaka jest twoja ulubiona trucizna? – Ace trzymał w rękach dwie paczki: jajka owinięte plastrem szynki i jajka owinięte żółtym serem.

– Chcę wiedzieć, co się dzieje – odpowiedziała Fiona z największym spokojem, na jaki mogła się zdobyć. – Jestem poszukiwana za morderstwo. W gazecie…

– Oboje jesteśmy poszukiwani za morderstwo. – Wrzucił paczki z powrotem do zamrażalnika i myszkował w kredensie. -Umiesz zrobić naleśniki?

Fiona opuściła ręce z zaciśniętymi w pięści dłońmi, otworzyła usta i głośno krzyknęła.

Zanim zdążyła wrzasnąć powtórnie, Ace zakrył jej usta ręką.

– Co ty wyprawiasz, do cholery? Jeśli ktoś cię usłyszy, może się zainteresować, skąd pochodzi ten hałas. – Powoli zdjął rękę z twarzy Fiony i wskazał jej głową kuchenną ladę. – Usiądź tu, a ja zrobię śniadanie.

Fiona nawet nie drgnęła.

– Jeśli mi nie powiesz, co się dzieje, zacznę tak wrzeszczeć, że bębenki ci w uszach popękają.

Masz poważne problemy z panowaniem nad emocjami, prawda? Pomyślałaś może o skontaktowaniu się z adwokatem?

Fiona znowu otworzyła usta, ale tym razem Ace nawet nie drgnął. Przyglądał się dziewczynie z namysłem. Zamknęła usta i wpatrywała się w niego zmrużonymi oczami.

– Dlaczego jeszcze nie wylądowaliśmy na posterunku policji, skoro jesteś taki praworządny? Kilka godzin temu wmawiałeś mi, że nie powinnam uciekać przed wymiarem sprawiedliwości, że mam oddać się w ręce policji. A teraz, kiedy i ty jesteś oskarżony, ukrywamy się!

– Chcesz czarnych jagód do naleśników?

– Chcę odpowiedzi! – krzyknęła.

– Dobrze, ale zadawaj mi pytania na siedząco.

– Nie, nie chcę prowadzić z tobą tej gry. Nie będę cię błagać o informacje. Zacznij mówić – powiedziała bardzo spokojnie Fiona i usiadła na najdalszym stołku barowym.

– Czy mogę poprosić, abyś wzięła się do gotowania w czasie, kiedy ja będę udzielał wyjaśnień? A może żądam zbyt wiele?

Fiona prychnęła z oburzeniem. Nie miała pojęcia, jak włączyć kuchenkę, nie mówiąc o przyrządzeniu na niej czegoś jadalnego.

– Tak też sądziłem. Dobrze. Jak wiesz, poprzedniej nocy Eric zabił Roya Hudsona i my…

– Zaczekaj chwilę – powiedziała cicho Fiona, obejmując głowę rękami. – Myślałam, że jesteś przekonany, iż to ja zabiłam tego człowieka.

Ace stał przy kuchni plecami do dziewczyny. Teraz odwrócił się do niej z wyrazem niedowierzania na twarzy.

– Jakim cudem mogłabyś zabić faceta dwa razy większego od ciebie?

– To nie jest zabawne. Przestań się wygłupiać.

– Dobrze. – Westchnął i zajął się stojącą na kuchni patelnią. -Musiałem wydostać cię stamtąd ubiegłej nocy, więc starałem się przekonać Erica, że wierzę w twoją winę. O ile wiem, miał na pokładzie kilku pasażerów na gapę, w każdej chwili gotowych nas zaatakować. – Ace postawił przed Fioną pierwszą partię naleśników.

Ta porcja starczyłaby jej normalnie na dwa dni, więc wzięła drugi talerz i przełożyła nań wszystkie naleśniki, pozostawiając na swoim tylko jeden. Przez cały czas zastanawiała się nad tym, co powiedział Ace, i starała się przypomnieć sobie wszystkie wydarzenia ubiegłej nocy.

– A dlaczego potem, kiedy byliśmy już sami, w dalszym ciągu mówiłeś, że uważasz mnie za morderczynię?

– Żeby podtrzymać twoją wściekłość, dzięki której nie myślałaś o tym, co naprawdę się wydarzyło. – Trzymał w ręku łopatkę z kolejną porcją naleśników. – Tylko tyle masz zamiar zjeść?

– Tak, my, niekobiece kobiety, nie jadamy za wiele -odpowiedziała zimno. Ale naleśniki były całkiem niezłe!

Ace położył na jej talerzu jeszcze dwa placuszki, wrzucił po trzy kawałki masła na każdy i polał je syropem.

– Chciałeś mnie odwieźć na policję – mruknęła. Zerknęła na swój talerz i postanowiła zjeść jeszcze jednego naleśnika.

– Do aresztu prewencyjnego. Odniosłem wrażenie, że Eric ma coś przeciw tobie. Ale może po prostu uważał, że ty jesteś z nas dwojga słabsza. – Ace uniósł w górę obie ręce, jakby chciał ją powstrzymać przed rzuceniem się na niego w ataku furii z powodu słów, które właśnie wypowiedział. Fiona dostrzegła głębokie rany na wewnętrznych stronach jego dłoni. Musiało go bardzo boleć przy prowadzeniu samochodu.

– Przepraszam – mruknęła z pełnymi ustami. Wbiła oczy w talerz, ale ciemny rumieniec zdradzał, że przypomniała sobie, jak ją trzymał w objęciach pod prysznicem.

– Co powiedziałaś? Nie dosłyszałem. – Ace przyłożył rękę do ucha.

– Powiedziałam, że nie miałeś prawa traktować mnie, jakbym była dzieckiem. Powinieneś mi powiedzieć, co się dzieje -odparła głośno i wyraźnie.

– Oczywiście. Ale przed czy też po tym, jak doznałaś szoku po znalezieniu na sobie broczących krwią zwłok?

– Co teraz będzie? I gdzie my właściwie jesteśmy? – Fiona odsunęła od siebie pusty talerz.

– Ten dom należy do mojego przyjaciela. Ukrywam się tu, kiedy on wyjeżdża, a ja mam już powyżej uszu… -Przerwał i Fiona odniosła wrażenie, że Ace bardzo się stara, aby zbyt wiele o sobie nie powiedzieć. – W każdym razie nikt na Florydzie nie zna tego miejsca, więc nikt nas tu nie znajdzie. Zadzwoniłem do brata, żeby zebrał wszelkie możliwe informacje o Ericu i o tym twoim Royu Hudsonie.

– Moim?! – wybuchła Fiona. – Co to ma znaczyć? Ty przynajmniej spotkałeś się z nim wcześniej, kiedy próbowałeś wyciągnąć z niego pieniądze na tę swoją ptasią farmę.

– Nie – odpowiedział z namysłem Ace. – Nie spotkałem go nigdy wcześniej i nie prosiłem go o pieniądze. To on przyszedł do mnie zupełnie niespodziewanie. Dostałem od niego fatalnie wystukany na maszynie, pełen błędów ortograficznych list, w którym informował, że spodziewa się napływu pieniędzy i jest gotów część z nich przeznaczyć na Kendrick Park. Pisał, że jeśli mi to odpowiada, to spotkamy się w parku i wybierzemy się razem na ryby. I podał datę i godzinę. O tobie aż do wyjazdu nie wiedziałem zupełnie nic. A i wtedy podał mi tylko twoje nazwisko.

– Co teraz zrobimy? A może nie powinnam cię o to pytać? Zdaje się, że dobrze się czujesz w roli silnego, dominującego mężczyzny, którego wszystkie kobiety po prostu słuchają, nie zadając zbyt wielu pytań?

– Ależ ty masz ostry język! – Spojrzał na nią przez całą szerokość kuchennego blatu.

– Niektórzy mężczyźni lubią mój język – wypaliła Fiona i natychmiast pożałowała swoich słów.

Ace nie skomentował jej wypowiedzi. Na chwilę spuścił głowę, a potem znów podniósł oczy na dziewczynę.

– Chcę tu zaczekać, dopóki nie dostanę informacji, czego mój brat zdołał się dowiedzieć o Ericu i Royu. Musiał przecież istnieć jakiś motyw. Chyba że Eric po prostu zabił dla samej przyjemności zabijania, w co raczej wątpię.

– Dlaczego? Mnóstwo ludzi zabija dlatego, że to lubi.

Ace zaniósł do zlewu oba talerze.

– Nie wiem. Po prostu tak mi się wydaje. Odnoszę wrażenie, że to była starannie zaplanowana zbrodnia i że ma ona jakiś związek z tobą.

– Ze mną? Nie wiem nic i nie znam nikogo związanego z tym morderstwem.

– Nawet gdyby policja zaczęła przewracać wszystko do góry nogami, nie doszuka się niczego, co mogłoby stanowić motyw? – zapytał miękko.

– Masz na myśli coś takiego jak moje pornograficzne zdjęcia, które on chciałby opublikować w Internecie, jeśli mu nie zapłacę – jak ty to ująłeś: „wszystkiego, co mam, co mogę w przyszłości zarobić i co chciałabym zostawić w spadku moim dzieciom". O to ci chodzi?

– Masz niezłą pamięć. A więc?

– Jakie: więc? – zapytała, patrząc mu prosto w oczy.

– Masz takie zdjęcia czy nie?

– Bardzo zabawne. Nie, nie mam żadnych zdjęć na golasa, a poza tym, gdzie ty się podziewałeś przez ostatnie dziesięć lat? Przecież dzisiaj w dobrym tonie jest mieć swoje akty! Zresztą nieważne. Nigdy nie zrobiłam niczego, czym ktokolwiek mógłby mnie szantażować.

– Przecież musisz mieć jakieś tajemnice.

– Nie takie, które mogłabym ci powierzyć, i nie takie, które mógłby znać Roy Hudson – powiedziała podniesionym głosem, wpatrując się w Ace'a zmrużonymi oczami. – Moje sekrety mogłyby wprawić mnie w zakłopotanie, ale nie należą do tajemnic, których nie można by wydrukować w pisemku kościelnym. A co z tobą?

– Ze mną? – zapytał takim tonem, jakby był osobą postronną i niezwiązaną z zaistniałą sytuacją.

– Tak, z tobą. W gazetach pisali, że jesteś moim wspólnikiem.

– A, o to ci chodzi – mruknął lekceważąco i włożył naczynia do zmywarki. – To całkowicie wydumane, ale naprawdę chciałbym wiedzieć, kto pobił Erica. Czy to należało do planu, czy też ten facet doprowadził kogoś do wściekłości?

– A może sam się pobił?

– Widziałaś to kiedyś w telewizji, co? – Ace najwyraźniej naśmiewał się z Fiony.

Wstała i przeszła do salonu. Z całego serca nie znosiła jego lekceważenia. Podchodził do wydarzeń poprzedniej nocy jak do fascynującej przygody, która zakończy się szczęśliwie, gdy tylko jego brat przyśle fax. Kiedy wszedł do salonu, nie wydawał się ani trochę zaniepokojony.

– Czy to wszystko zupełnie nic cię nie obchodzi? – naskoczyła na niego. – Czy nie chcesz wrócić do swoich ptaków?

– Sądzisz, że chcę zamknąć się w tym mieszkaniu? Sądzisz, że chcę przesiadywać tu z osobą, która zmieniła moje życie w piekło w chwili, kiedy zeszła z pokładu samolotu? Nie, nie chcę. Ale, w przeciwieństwie do ciebie, staram się robić wszystko, co w tych okolicznościach jest możliwe. Staram się uchronić nas przed więzieniem, bo właśnie tam wylądowalibyśmy do czasu wyjaśnienia tej sprawy. Więc, jeśli nie masz nic przeciwko temu, oczekuję przynajmniej odrobiny uznania, jeśli nie podziękowań.

– Przepraszam – wymamrotała.

– Nie dosłyszałem.

– Proszę o wybaczenie! – zawołała. – Czy teraz usłyszałeś?

– Tak. I wszyscy sąsiedzi także. – Otworzył szufladę biurka i wyjął telefon komórkowy.

– Do kogo chcesz dzwonić? – spytała podejrzliwie.

– To chyba nie twoja sprawa, ale chcę zadzwonić do narzeczonej. Pewnie szaleje z niepokoju.

– Ale policja…

– Nie będzie próbowała podsłuchiwać rozmów z tego telefonu. Należy do właściciela domu.

– Cóż, w takim razie… – Udała, że musi iść do łazienki, ale, prawdę mówiąc, po prostu wolała nie słyszeć tej rozmowy. Czy narzeczona Ace'a to ta śliczna, mała, piekielnie pewna siebie blondyneczka ze zdjęcia, które Fiona znalazła pod łóżkiem? I co właściwie to zdjęcie robiło pod łóżkiem?

Weszła do łazienki i puściła wodę do wanny, ale drzwi zostawiła otwarte. Panna Zarozumiała musiała siedzieć przy telefonie, bo natychmiast podniosła słuchawkę.

– Tak, kochanie, czuję się świetnie. – Ace mówił takim tonem, jakiego Fiona jeszcze nigdy u niego nie słyszała. Niemal ojcowskim, czułym i uspokajającym. – Tak, tak, wiem. Widziałem gazety. Nie, oczywiście, że to nieprawda. Zwykłe nieporozumienie, to wszystko.

Fiona zakrztusiła się i Ace przeszedł w róg pokoju, żeby mieć ją na oku.

Zamknij drzwi, nakazywała sobie w myślach, ale nie mogła się do tego zmusić. Prywatne rozmowy tego faceta to nie moja sprawa, myślała, lecz nadal nie była w stanie wykonać własnego rozkazu.

– Tak, jest tu ze mną – powiedział miękko Ace.

W tym momencie Fiona poczuła, że raczej umrze, ale nie ruszy się z miejsca.

– Bardzo wysoka, bardzo chuda. – Ace roześmiał się kusząco do słuchawki. – A, o to ci chodzi! Płaska jak deska. – Odsunął słuchawkę od ust. – Lisa pyta, ile masz lat.

– Trzydzieści dwa – odpowiedziała Fiona bez namysłu.

– Widzisz, mówiłem ci – gruchał Ace do słuchawki. – Więc przestań już się martwić. Mike namówił Franka, żeby się tym zajął. Do wieczora będziemy już wiedzieli wszystko o tych dwóch facetach, a przede wszystkim będziemy wiedzieli, dlaczego Eric zabił Roya. To najważniejsze. Kiedy poznamy motyw, panna Babochłop i ja zgłosimy się na policję i będzie po wszystkim.

Zamilkł, słuchając słów narzeczonej, a Fiona obserwowała w lustrze jego twarz. Miał na ustach delikatny, słodki uśmiech, który kojarzył jej się z pozostawionymi na słońcu lodami.

– No, proszę, kochanie, już nie płacz. Czuję się świetnie. Nie, nie powiem ci, gdzie jestem, nie możesz mnie tu odwiedzać. – Uśmiechnął się szeroko. – Tak, wiem, że ona tu jest, ale przecież ona też jest oskarżona o morderstwo. Nie, oczywiście, że ona nikogo nie zabiła. Tak, możesz powtórzyć policji, co ci powiedziałem. Słuchaj, połknij jakieś pigułki i połóż się do łóżka. Tak, jest coś, co mogłabyś dla mnie zrobić.

Słuchał przez dłuższą chwilę, po czym odwrócił się plecami i Fiona nie widziała jego twarzy.

– Ja też – powiedział. – Dobrze, zadzwonię, kiedy tylko będę mógł.

Wyłączył telefon i podał go Fionie, nie komentując ani słowem tego, że podsłuchiwała.

– Jeśli chcesz do kogoś zadzwonić, to proszę – podał jej słuchawkę i poszedł do kuchni.

Najpierw pomyślała o Jeremym. Pewnie szaleje z niepokoju o nią. Wciskając szybko guziczki, weszła do salonu. Musiał, podobnie jak Lisa, warować przy telefonie.

– Gdzie ty, do cholery, jesteś? – wybuchnął. – Czy ty w ogóle masz pojęcie, w jakich jesteś tarapatach? Fiono, nie wiem, czy zdołam cię z tego wyciągnąć. Musisz się z tego wyplątać i to natychmiast!

– Jacyś krewni Ace'a starają się dowiedzieć, dlaczego Eric zabił Roya i…

– Fiono, czy ty masz nie po kolei w głowie? Zwariowałaś? Z tego, co wiem, to ten Eric leży w szpitalu ze zmasakrowaną twarzą i pękniętą śledzioną. Twierdzi, że ty i ten Ace pobiliście go po zamordowaniu Roya.

– Nie o wszystkim wiem. Nie czytaliśmy gazet i… – Fiona mówiła drżącym głosem.

– Coś mi się zdaje, że ty w ogóle o niczym nie myślisz. Masz pojęcie, jak to wygląda, kiedy dumnie paradujesz przed oczami ludzi siedzących w restauracji? Oni opowiadają, że podczas szalonej ucieczki niemal staranowaliście autobus szkolny pełen dzieci.

– Nie zrobiliśmy nic podobnego. Jeremy, czy uważasz, że jestem za chuda? I za stara?

– Wielkie nieba! Fiono, czy ty naprawdę postradałaś zmysły? Zaraz, zaraz, przecież mogę dowodzić, że byłaś w szoku i nie odpowiadasz za swoje czyny! – Pewnie starał się być pomocny, pewnie powinna być wdzięczna, że myśli jak prawnik, ale jakoś zdecydowanie nie była zachwycona, że jego zdaniem „nie odpowiada za swoje czyny". Postanowiła zmienić temat.

– Widziałeś w gazecie zdjęcie Ace'a? – wymruczała do słuchawki. – Jest po prostu piękny. Jak żyję, nie widziałam takich gęstych włosów i…

– Fiono, jeśli próbujesz wzbudzić we mnie zazdrość, to chyba nie czas i nie miejsce na to. Nie sądzisz? – zapytał chłodno.

W tym momencie usłyszała zbliżające się do salonu kroki, więc wymamrotała pośpiesznie: „Muszę kończyć" i odłożyła słuchawkę, mimo protestów Jeremy'ego. Nie miała zamiaru wysłuchiwać jego pretensji, nawet jeżeli swą czarną niewdzięcznością w pełni zasłużyła na jego gniew.

Ace wszedł do pokoju, niosąc wysoką szklankę z mrożoną herbatą.

– Jest przerażony sytuacją, w jakiej się znalazłaś?

– O, tak. – Fiona starała się mówić lekkim tonem. – Bardzo się o mnie martwi. Zawsze się o mnie troszczy. A twoja dziewczyna? Lena?

– Lisa. Narzeczona, a nie dziewczyna. Za trzy tygodnie bierzemy ślub. Chcesz się czegoś napić?

– Nie, dziękuję. Powiedziałeś jej, że jestem wielka, koścista i stara, żeby już nie wspomnieć o… – Spojrzała w dół na swoje piersi. Faktycznie, nie wygrałaby raczej konkursu na miss mokrego podkoszulka, ale ubrania leżały na niej lepiej niż na…

Do licha, a dlaczego ma się przejmować, co o niej pomyśli dziewczyna tego faceta?

– Przepraszam – wymamrotał Ace z pełnymi ustami. – Ona jest przekonana, że wszystkie kobiety na świecie na mnie lecą, więc muszę jej mówić, że spotykam same potwory.

– Wygląda to na poważny związek.

– Zgadza się. A ty? Twój chłopak tęskni za tobą?

– Oczywiście – starała się uśmiechnąć. – I jest piekielnie o ciebie zazdrosny. Chciałabym zadzwonić do biura i dowiedzieć się, co słychać.

Zanim Ace zdążył się odezwać, wystukała numer biura. Odebrał Gerald.

– Fiono, kochanie, skąd dzwonisz? Nie, lepiej nie mów. Gdybym wiedział, musiałbym powtórzyć policji. Siedzieli tu dziś rano przez parę godzin. To było okropne.

Nie tak okropne, jak znalezienie na sobie nieboszczyka, pomyślała Fiona, ale nie powiedziała tego głośno.

– Macie jakieś problemy w pracy? – zapytała, starając się nie myśleć o swojej sytuacji.

– No, cóż – mruknął Gerald. – Musiałem troszeczkę zmienić projekt Kimberly, ale dzisiejsza prezentacja była niezwykle udana.

– Zrobiłeś wcześniej prezentację Kimberly? Beze mnie? -Fiona czuła, że jest na granicy ataku histerii.

– Wziąwszy pod uwagę, co się z tobą dzieje, Garrett uznał, że musimy iść do przodu i zaprezentować ją wcześniej. Szczególnie że, jak powiedział, nasze widoki na uzyskanie koncesji na gadżety do Raphaela zmalały niemal do zera, skoro zabiłaś Roya. Musimy więc w pełni wykorzystać szanse, jakie daje nam Kimberly.

– Ja nikogo nie zabiłam – wyskandowała Fiona.

– No, tak, jasne. Ja to wiem. Postawiłem na ciebie w zakładach.

– W zakładach – powtórzyła Fiona bezbarwnym głosem.

– Wiesz, Fee, powiem ci jeszcze, że te mapy wyglądają bosko. Słuchaj, muszę już iść. Mamy tyle pracy! Co mam powiedzieć policji, jeśli znów zadzwonią?

– Że Kimberly i ja jesteśmy… A, do diabła z tym – mruknęła i rozłączyła się.

Rzuciła słuchawkę na swój neseser i opadła bez sił na czarny skórzany fotel. Poczuła się jeszcze gorzej, jeśli to w ogóle możliwe. Kiedy wreszcie skończy się ten koszmar jak ze złego snu?! Powinna jak najszybciej wrócić do pracy, zanim ten perfidny Gerald zrobi z Kimberly coś naprawdę złego.

– Wybacz pytanie, ale kim jest Kimberly? – zapytał Ace.

– Jest moja, moja, moja! – krzyknęła Fiona. – I jeśli ten cholerny Gerald, który kręci tyłkiem i ma wiecznie czerwone uszy, myśli, że mi ją odbierze, to musi się przygotować do walki na śmierć i życie!

Ace przyglądał się jej przez chwilę.

– Chcesz drinka? A może masz ochotę pooglądać telewizję? Może kanał disneyowski?

Fiona spojrzała na niego, dygocząc wprost z wściekłości.

– Jak sądzisz, czy w tym domu jest jakiś papier? I pióro? Albo ołówek?

Ace wstał natychmiast, wyszedł z pokoju i wrócił po chwili, niosąc plastikową teczkę z papierem kancelaryjnym i długopis.

– Tylko to mogłem znaleźć. Pasuje?

– Doskonale – niemal wyrwała mu przybory do pisania.

Nie pozostawało im nic innego jak tylko czekać, więc każde z nich zabijało czas na swój sposób. Ace oglądał telewizję, Fiona rysowała. Kilka razy podniosła na niego oczy, zastanawiając się, jakim cudem udało mu się znaleźć w telewizji tyle programów o ptakach.

Od czasu do czasu docierały do niej fragmentu zdań ze ścieżki dźwiękowej.

Sto szesnaście gatunków ptaków ma lęgowiska w Everglades.

Producenci damskich kapeluszy płacili za jedną uncję piór dwie uncje złota.

Po chwili Fiona podniosła oczy i zauważyła portret człowieka, którego podobiznę widziała w domu Ace'a.

W 1905 r. Guy Bradley został zamordowany, kiedy bronił kolonii pingwinów w Oyster Boy. W ten sposób w Ameryce zrodził się ruch ochrony przyrody.

Ale nie poświęciła zbyt wiele czasu pasji Ace'a, bo była całkowicie zaabsorbowana pomysłami, które w takim tempie przelatywały jej przez głowę, że ledwo nadążała szkicować. Projektowanie Kimberly uspokoiło ją. Nie zamierzała wykorzystać w przyszłości tego, co teraz rysowała, ale potrafiła się odprężyć tylko z ołówkiem w ręku, tak jak szef kuchni, który pitrasi coś dla siebie w chwilach relaksu, czy kierowca rajdowy, wiozący po zawodach rodzinę na niedzielną wycieczkę.

Nie podnosiła głowy znad kartki papieru, dopóki nie usłyszała muzyki, będącej podkładem dźwiękowym, na którym „leciały" nazwiska realizatorów programu. Co chwila pojawiało się nazwisko: dr Paul Montgomery. Fiona przez chwilę gapiła się na ekran jak sparaliżowana. Ace był autorem scenariusza i producentem programu. Wybrał materiały. Dostarczył nawet zdjęcia. I był konsultantem.

Przez resztę dnia Fiona rysowała, a Ace myszkował po dziewięćdziesięciu kilku kanałach i zawsze udawało mu się znaleźć program poświęcony ptakom. Do Fiony co chwila docierały głosy ptaków, ich nazwy i opisy.

Majestatyczny żuraw wydmowy…

Wielka czapla biała…

Cyraneczka niebieskoskrzydła pozostaje tu przez cały rok…

Różowa warzęcha…

Siewka z czarnym paskiem…

Fiona zawsze patrzyła na ekran, kiedy pojawiały się napisy końcowe i nieodmiennie powtarzało się nazwisko: dr Paul Montgomery.

Kiedy zapadł zmrok, Ace wstał i oznajmił, że idzie się położyć, ale Fiona była tak zaabsorbowana rysowaniem, że ledwo dosłyszała, co mówił.

– Jeśli chcesz spać w łóżku, położę się na kanapie – zaproponował.

– Nie, kładź się do łóżka. Ja zostanę tutaj – mruknęła z roztargnieniem.

Ace przez chwilę przyglądał się Fionie, po czym wzruszył ramionami, padł na łóżko i natychmiast zasnął. Obudził się po paru godzinach i zobaczył światło w salonie, więc wstał, żeby sprawdzić, co się dzieje. Fiona spała z notesem na kolanach, a wokół niej poniewierały się rozrzucone stronice. Ace starannie zebrał kartki z podłogi, potem wziął dziewczynę na ręce, zaniósł do sypialni i położył do łóżka.

– Nie wiem, kim jest Kimberly, ale z pewnością nie jest tego warta – szepnął.

Wrócił do salonu, zgasił światło i wyciągnął się na kanapie. Kusiło go, żeby zerknąć na rysunki Fiony, ale coś go powstrzymało. Nie chciał wiedzieć o niej więcej niż to konieczne. Nie, chciał tylko wyplątać się z tej absurdalnej sytuacji, wrócić do Kendrick Park i życia, które kochał.

Po dwóch minutach spał już głęboko.

Загрузка...