12

P o kilku pierwszych rozmowach wideofonicznych Eye w końcu udało się skontaktować z detektywem z Kornwalii, który zajmował się sprawą morderstw. W ciągu piętnastominutowej rozmowy sierżant z silnym północnym akcentem przekazał jej informacje na temat zajścia, dane obu ofiar, które na podstawie linii papilarnych i DNA zidentyftkowało MCDK, ukochane dziecko Feeneya.

Detektyw Fortique okazał się wesoły i bardzo rozmowny opowiedział jej, jak to po długich nużących poszukiwaniach w końcu udało im się ustalić, kim był turysta, który rzekomo znalazł ciała i powiadomił policję.

Fortique zaoszczędził jej sporo czasu i kłopotu. Wezwał do siebie świadka i maglował tak długo, aż mężczyzna przyznał się do zabrania dwóch kawałków srebrnej linki.

Eye uznała, że brytyjska policja jest dużo bardziej skora do współpracy niż agenci federalni. Chętnie odwzajemniła uprzejmość zamorskiego kolegi, informując go o zakupach, jakie Yost zrobił w Londynie. Wymieniwszy grzeczności, zakończyli rozmowę.

Wideofon do sklepu jubilerskiego potwierdził jej podejrzenia. Sprzedawcy od razu przypomnieli sobie Sylyestra Yosta. Zapamiętali klienta o tak doskonałym guście i manierach, który zrobił u nich ogromne zakupy za gotówkę.

Jeszcze jeden węzeł mniej, zauważyła z zadowoleniem i zabrała się do poszukiwania hoteli.

Pracownicy New Savoy okazali się mniej entuzjastyczni oil policji i londyńskich kupców. Odsyłano ją od recepcjonistki do szefa zmiany, który z kolei poradził jej, by zwróciła się do dyrekcji. Wyglądało na to, że utknie tam na dobre.

Szefem hotelu była dobiegająca sześćdziesiątki kobieta o włosach koloru stali, kościstej twarzy i wystającym podbródku. Oczy mial. błękitne jaku niemowlęcia, w jej monotonnym głosie pobrzmiewała szczegółowo dopracowana uprzejmość.

– Niestety, w tej sprawie nie mogę pomóc, pani porucznik ściśle przestrzegamy zasad obowiązujących w New Sayoy i dlatego oprócz dbania o wygodę gości zapewniamy całkowhi dyskrecję.

– Nie uważa pani, że kiedy goście zaczynają gwałcić i mordować, liczą się z możliwością utraty prywatności?

– Możliwe. Niestety, nie mogę udzielać żadnych informacji o gościach. A jeśli pani się myli? Złamałabym przepisy, co więcej. mogłabym urazić któregoś z naszych gości. Dopóki nie przedstawi pani odpowiedniej dokumentacji, w tym międzynarodowego nakazu, by hotel udostępnił dane wspomnianej osoby, mam związane ręce.

Chętnie sama bym ci je związała, a potem wykopała ten kościsty tyłek przez okno z najwyższego piętra tego zasranego hotelu.

– Pani Clydesboro, zmusza mnie pani, żebym o piątej pięćdziesiąt obudziła przełożonego i adwokata do spraw współpracy międzynarodowej? Zapewniam, że im się to nie spodoba.

– Obawiam się, że będzie pani musiała pokonać tą przeszkodę. Proszę się ze mną skontaktować, kiedy tylko…

– Dość tego, a teraz posłuchaj, siostro…

– Chwileczkę. – W drzwiach od trzydziestu sekund stał Roarke i przysłuchiwał się wymianie zdań. Podszedł do biurka i przejął łącze. – Pani Clydesboro.

Eye z zadowoleniem patrzyła, jak zasuszona twarz kobiety blednie, a jej mlecznoniebieskie oczy otwierają się szeroko ze zdziwienia.

– Och, to pan!

Proszę udostępnić porucznik Dallas wszystkie dane, jakich zażąda.

– Oczywiście. Pan wybaczy, nie wiedzialam, że autoryzował ten nakaz.

– Naturalnie, przecież nie mogła pani o tym wiedzieć – odparł z rozbawieniem. – Ale skoro już pani wie, proszę się zabrać do pracy.

– Osobiście wszystkiego dopilnuję. Pani porucznik. proszę przysłać opis mężczyzny, który, pani zdaniem, zatrzymał się w naszym hotelu, a ja natychmiast poproszę pracowników. by potwierdzili lub zaprzeczyli pani przypuszczeniom.

– Wysyłam zdjęcie, daty, kiedy ten człowiek przebywał w Lonynie, oraz opis. Proszę poinformować pracowników, że mężczyzna był prawdopodobnie w przebraniu i miał inne znaki szczególne. kolor oczu i włosów także może być różny. Podejrzewam, że zatrzymał się w którymś z luksusowych apartamentów, podróżował samotnie, możliwe, że własnym pojazdem.

– Za godzinę będzie pani mieć odpowiedź.

– Swietnie – powiedziała Eye, rozłączając się, po czym mruknęła pod nosem: – Biurokratyczna małpa.

– Na tym polega jej praca. Te zasady obowiązują we wszystkich najlepszych hotelach w Londynie. Chcesz, żebym przetarł dla ciebie ścieżki?

Wzruszyła ramionami i wstała.

– Czemu nie? A jak twoje poszukiwania? Znalazłeś coś?

– Tak, chyba tak. Zdaje się, że komputer znajdował się tu, w mieście, Reszta to na razie ciągle zagadki.

– A dokładniej. Możesz podać dokładniejszą lokalizację?

– Jeśli mi dasz trochę czasu, zaprowadzę cię pod jego drzwi.

– Ile?

– Tyle, ile trzeba.

– No tak,ale jak…

– Pani porucznik, niecierpliwość w niczym tu nie pomoże. – Spojrzał w stronę drzwi, w których właśnie pojawił się Mick.

– Przeszkadzam?

– Nie, skąd. – Eye zauważyła, że Roarke szybko zapisał dokument i ręcznie wygasił ekran. – Wcześnie wracasz, mniemam, że interesy dobrze poszły.

Mick rozpromienił się w uśmiechu.

– Mówiąc szczerze, nawet me marzyłem, że będzie tak dobrze. Ładnie pachnie! Czy to kawa?

– Tak. – Róarke był pewny, że Eye z wściekłości zgrzyta zębami. – Napijesz się z nami?

– Chętnie. Poproszę mocną z kropelką czegoś irlandzkiego, jeśli można.

– Da się zrobić.

Mick uśmiechnął się do Eye, kiedy Roarke ruszył w stronę kuchni, a tuż za nim, przeczuwając śniadanie, kot.

– Ten facet prawie nigdy nie śpi. To cud, że znalazł kobietę, która tak jak i on wstaje jeszcze przed świtem.

– Ty też wyglądasz całkiem żwawo jak na kogoś, kto się bawił przez całą noc.

– Pewne zajęcia dodają mężczyźnie energii. Pracujesz czasami w domu, prawda?

– Prawda.

Mick pokiwał głową.

– Widzę, że nie możesz się już doczekać, kiedy będziesz mogła wrócić do tego, co robiłaś. Zaraz znikam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, co powiem, ale Roarke pracujący ramię w ramię z gliną to widok dość niezwykły.

– Bardzo niezwykły. – Obróciła się, kiedy do gabinetu wszedł Roarke z dużym kubkiem parującej kawy z whisky.

– Oto odpowiedź na modlitwy. Dzięki, przyjacielu. Wypiję w swoim pokoju, na dobry sen.

– Jeszcze chwila. Eye, masz nazwiska tej pary z Kornwalii?

– Mam czy nie, to sprawa policji.

– Mick może ich znać. – Roarke patrzył żonie w oczy. – I ich rywali.

Miał rację. Potencjalny przemytnik mógł się na coś przydać, choćby jako gość.

– Britt i Joseph Haguesowie.

– Cóż. – Mick z uwagą wpatrywał się we wzmocnioną kawę. -Możliwe, oczywiście, dużo podróżuję, mogłem gdzieś słyszeć te nazwiska. Dokładnie me pamiętam. – Spojrzał znacząco na Roarke”a. – Nie mogę powiedzieć. Nie pamiętam – powtórzył.

– Robiłeś z nimi interesy? – zaatakowała Eye. – Takie, które nie spodobałyby się celnikom?

– Robię interesy z różnymi ludźmi – odezwał się chłodno. – Nie mam zwyczaju rozmawiać o nich ani o ich sprawach z glinami. Dziwię się, że mnie oto pytasz – zwrócił się do Roarke”a. – Jestem niemile zaskoczony. Spodziewasz się, że będę sypał przyjaciół i współpracowników?

– Twoi przyjaciele i współpracownicy nie żyją – powiedziała stanowczo Eye. – Zostali zamordowani.

– Britt i Joe? – Jego zielone oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia i pociemniały. Powoli usiadł na krześle. – Nic o tym nie słyszałem. Nikt mi nie mówił.

– Ich ciała znaleziono w Kornwalii. Zdaje się, że nie od razu. Policja bardzo długo nie mogła zidentyfikować zwłok.

– Dobry Boże, niech spoczywają w pokoju. Tacy sympatyczni ludzie. Jak to się stało?

– Komu mogło zależeć na ich śmierci? – odpowiedziała pytaniem Eye. – Kto był w stanie słono zapłacić za wyeliminowanie ich z gry?

– Nie jestem pewien. Muszę przyznać, że mieli spore powodzenie. Sprowadzali do Londynu wysokiej klasy alkohole i nielegalne substancje, a stamtąd dalej do Paryża, Aten, Rzymu. Założę się, że nadepnęli na niejeden odcisk. W branży zaistnieli dopiero parę lat temu. Boże, nie mogę uwierzyć. – Mick napił się kawy, próbując się uspokoić.

– Nie znałeś ich – powiedział do Roarke” a. – Jak wspomniałem, zajmowali się eksportem od kilku lat. Działali tylko na terenie Europy. Niedawno kupili domek na wsi. Bóg jeden wie dlaczego, ale lubili wiejskie życie.

– Czyim interesom zagrażali? – zapytał Roarke.

– Trudno powiedzieć, weszli w paradę tylu ludziom. Przecież zawsze znajdzie się miejsce dla jeszcze jednego przemytnika. Na świecie jest mnóstwo rzeczy, które powinny zmienić właściciela. Może Francolini? Tak, to wredny skurwiel, a oni działali na jego terenie. Nie zawahałby się przez nasłaniem na nich któregoś ze swoich goryli. Uciszyłby ich na dobre.

– Nie zatrudnia płatnych zabójców. – Roarke dokładnie pamiętał Francoliniego, – Ma wystarczająco dużo swoich ludzi, którzy przeleją krew, jeśli tego zażąda. Nie wyszedłby poza rodzinę.

– Płatny zabójca? No to faktycznie Francolini odpada. A Lafarge? Albo Hornbecker. Hornbecker mógłby zapłacić za czyjąś śmierć. Musiałby mieć dobry powód, żeby nadwerężać swój budżet.

– Franz Hornbecker z Frankfurtu – wyjaśnił Roarke. – Za moich czasów był płotką.

– Ostatnio miał szczęście. – Mick westchnął. – Nie wiem, co jeszcze wam powiedzieć. Britt i Joe… Nie mogę uwierzyć. Dlaczego, jeśli wolno spytać, glina z Nowego Jorku interesuje się losem dwójki dobrze zapowiadających się angielskich przemytników?

– Ich śmierć może mieć związek ze sprawą, którą prowadzę.

– Jeżeli tak jest, mam nadzieje, że złapiecie bydlaka, który ich załatwił. – Mick wstał. – Nie mam pojęcia, w co się ostatnimi czasy wplątali, ale mogę popytać. Po cichu.

– Będziemy wdzięczni za pomoc i informacje.

– Zobaczę, co się da zrobić. – Pochylił się i pogłaskał kota, łaszącego się u jego nóg. – Idę do łóżka. Och, Roarke… – Zanim wyszedł, jeszcze sobie coś przypomniał. – Jeśli będziesz mial wolną chwilę, chciałbym omówić z tobą sprawę, o której ci wspominałem.

– Moja administratorka się tym zajmie.

– O rany, słyszałeś? Moja administratorka się tym zajmie – zwrócił się do Galahada, biorąc go na ręce. – Czy ty wiesz, jak to brzmi?

– Jaką sprawę? – zapytała Eye, gdy Mick zamknął za sobą drzwi.

– Perfumy – wyjaśnił Roarke. – Wszystko legalne. Powiedziałem mu, że nie wchodzę w nic, co rozgniewałoby moją glinę. Zajmę się tymi wideofonami w twojej sprawie.

– Dlaczego twój komputer tak piszczy?

– A piszczy? – Oderwał się od swoich myśli i nastawił uszu. Uśmiechnął się, usłyszawszy sygnał. – Zdaje się, że za chwilę będziemy u drzwi Yosta. – Natychmiast się poderwał i ruszył do swojego gabinetu. Pochylił się nad monitorem, przejrzał dane. – Hm, wyświetl na ekranie ściennym – polecił. Odwrócił się spojrzał na przesuwające się po ekranie rzędy cyfr i krzyżujące się linie.

– Co to? Współrzędne? – zainteresowała się Eye.

– Tak, i to bardzo dokładne. Ciekawe. Komputer, otwórz mapę Nowego Jorku na drugim ekranie. Trochę skakał po mieście. Niezła przykrywka. Bardzo sprytne posunięcie, bo przeszkadza w określeniu ostatecznej lokalizacji.

– To znaczy co? Chodzi o to, że nie wiemy, czy to zachodnia, czy wschodnia cześć miasta? – Bezskutecznie próbowała rozszyfrować migające liczby.

– Mniej więcej. Przeskakuje tam i z powrotem, w górę na dół, w okolicę Long Island i znowu do centrum. Mamy kilka możliwości, ale najprawdopodobniej… Komputer, powiększ górny zachodni Manhattan. Tak, dobra. Odkoduj formułę lokacyjną, dopasuj symbol ulicy. Widzisz? – zapytał, kładąc rękę na karku Eye.

– Wygiąda na to, że Yost jest naszym sąsiadem.

– To kilka ulic stąd. Niech to szlag, tylko cztery ulice dalej.

– Zdaje się, że za rzadko chodzimy na spacery po okolicy. Jesteś pewny?

– Na dziewięćdziesiąt procent.

– Wystarczająco. Dobra, potrzebny mi dokładny opis tego budynku. Nazwiska lokatorów, rodzaj zabezpieczeń, plan ulic.

– Nie ma problemu. Właściwie to wydaje mi się, że jestem jego właścicielem.

– Wydaje ci się?

– Czasami człowiek traci rachubę. Komputer, kto jest właścicielem nieruchomości widocznych na drugim ekranie?

Czekaj.

Właścicielem nieruchomości jest Roarke Industries.

– No widzisz. Zaczekaj, sprawdzę pliki dotyczące moich nieruchomości. Zaraz będziesz miała wszystkie dane.

– Czasami tracisz rachubę? – Eye spojrzała na męża z niedowierzaniem. – Zapomniałeś o całym budynku?

– No wiesz, często kupuję i sprzedaję nieruchomości, zwłaszcza na własnym podwórku. – Uśmiechnął się do niej. – Każdy ma jakieś hobby. – Po chwili lista mieszkańców była gotowa. – Cudownie, nieprawdaż? Wszystko wynajęte. Nie znoszę, kiedy te piękne apartamenty się marnują.

– Wyłącz rodziny, pary, tych, którzy mają współlokatorów, i samotne kobiety.

Ku jej zaskoczeniu komputer natychmiast wykonał polecenie. Nie wiedziała, że Roarke zaprogramował go tak, by reagował na jej głos.

Na liście pozostało dziesięć nazwisk.

– Pokaż umowy o wynajem.

Przebiegła wzrokiem po nowych danych. Po wykluczeniu mężczyzn powyżej sześćdziesiątki i poniżej czterdziestki lista zawęziła się do dwóch osób.

– Jacob Hawthome, analityk komputerowy, pięćdziesiąt trzy lata, samotny. Szacowany roczny dochód dwa przecinek sześć miliona dolarów. Mieszka w apartamencie na ostatnim piętrze, tak? Yost też wybrałby najlepszy kąsek.

– Zgadza się.

– Ma kilka lat za dużo, ale i tak mi pasuje. Sprawdź obydwa nazwiska. Lepiej się upewnić. Zwołam ekipę.

Dwie godziny później cały zespół zebrał się w domowym gabinecie Eye. Miała do dyspozycji dwudziestu oficerów do zadań specjalnych oraz dziesięciu mundurowych, których sama wybrała. Może i była to przesada, ale nie zamierzała ryzykować i pozwolić, by Yost się wymknął.

Czekając na nakaz przeszukania mieszkania, jeszcze raz powtórzyli plan.

– W budynku mieści się pięćdziesiąt sześć lokali. Wszystkie są zamieszkane. Pamiętajcie, że bezpieczeństwo osób cywilnych jest najważniejsze.

Na ekranie widać było plan budynku. Eye, omawiając każde mieszkanie, zaznaczała je laserowym wskaźnikiem.

– Według naszych informacji, podejrzany mężczyzna zajmuje apartament na najwyższym piętrze. Jest to jedyny lokal na tym poziomie. Windy i podjazdy będą wyłączone, a wejścia na klatkę schodową zablokowane. Nie możemy pozwolić, żeby wydostał się ze swojego piętra i wziął zakładników. Na piętrze znajduje się sześć wyjść. Przy każdym będą stały dwie osoby z Grupy B. Grupa A obstawi wyjścia z budynku. Na mój rozkaz tutaj i tutaj wchodzą czarno-biali. Zamykają ruch uliczny. Nie likwidujemy osobnika. Jeśli zajdzie taka konieczność, ogłuszamy. Broń w gotowości.

Oderwała wzrok od ekranu i spojrzała na twarze swoich ludzi.

– To zawodowy morderca. Przez ponad czterdzieści lat udawało mu się zwodzić wymiar sprawiedliwości. Jest podejrzany o popełnienie czterdziestu morderstw. To szybki, inteligentny i niebezpieczny facet. Naszym celem jest odnalezienie go i ujęcie na terenie budynku. Jeśli operacja się nie powiedzie, zdejmie go druga linia. Wszyscy w pełnym uzbrojeniu i kamizelkach.

Odwróciła się do ekranu, podzieliła go na dwie części i wyświetliła twarz Yosta.

– Oto mężczyzna, którego szukamy. Każdy z was otrzyma jego zdjęcie. Ostrzegam, że często korzysta z przebrania. Kapitan Feeney wyjaśni, jaką rolę w tej operacji odgrywa WPE.

Feeney pociągnął nosem, podrapał się i wstał.

– Kamery zabezpieczające zainstalowane na tym piętrze będą przekazywać obraz do Bazy 1. Trzydzieści minut temu otrzyma1i- my potwierdzenie, że podejrzany przebywa na terenie operacynyrn. Przed rozpoczęciem akcji dostaniemy jeszcze jedno potwierdzenie. Podejrzany, patrząc na swoje monitory, zobaczy pusty korytarz. Niestety nie powstrzymamy go przed drapaniem się po dupie i wyglądaniem przez okno, dlatego cała ekipa, łącznie z mundurowymi, pozostaje na swoich pozycjach i czeka na rozkazy. Ja i porucznik Dallas będziemy koordynować przebieg akcji z Bazy 1. Ekipa porozurujewa się na kanale trzecim, proszę ustawić swoje komunikatory. I żadnego pieprzenia głupot podczas operacji. Do roboty, bierzmy się za tego faceta.

Eye kiwnęła głową.

– McNab, Peabody, porucznik Marks i ja wkroczymy do akcji tym wejściem. Wszystkie rozkazy będą przekazywane do szefów zespołów i do Bazy 1. Są pytania? – Czekała, uważnie studiując ich twarze. Wiedziała, że to twardzi faceci. I twarde kobiety. Znają swoją robotę. – Idźcie do swoich ludzi i przekażcie rozkazy. Zaczniemy, jak tylko nadejdzie nakaz.

Dlaczego, do cholery, to tak długo trwa? Zastanawiała się, kiedy opuszczali gabinet. Złożyła raport i prośbę ponad dwie godziny temu. Będzie musiała skontaktować się z sędzią i go pospieszyć.

Wtedy przyszło jej do głowy, że Feeney lepiej się do tego nadaje. Miał wyższy stopień i był od niej bardziej kulturalny. Sędzia na pewno chętniej go wysłucha.

– Feeney, coś kręcą z tym nakazem. Może spróbujesz to przyspieszyć?

– Cholerna polityka. – Mrucząc pod nosem, podszedł do jej biurka.

Kiedy zajął się łączem, Eye zwróciła się do Roarke”a:

– Dzięki za pomoc z kamerami i planem. Wszystko powinno pójść gładko.

„Powinno” to niepokojące sformułowanie, pomyślał.

– Jako właściciel budynku nalegam, by pozwolono mi wejść z wami do apartamentu.

– Bredzisz i dobrze o tym wiesz. Jeśli się nie uspokoisz, to zabronię Feeneyowi wpuszczać cię do Bazy 1. Roarke, wiem, jak postępować z podejrzanym, więc mi nie przeszkadzaj.

– A gdzie masz kamizelkę?

– Na razie u Peabody. Strasznie w niej gorąco, a poza tym jest ciężka

– Ubiorę się przed samą akcją. – Zerknęła przez ramię na Feeneya, który wykłócał się o coś przez wideofon.

– Coś jest nie tak – mruknęła i już miała do niego podejść, kiedy w drzwiach stanął komendant Whitney.

– Pani porucznik, operacja została odwołana.

– Odwołana? O co, do cholery, chodzi? Namierzyliśmy go, jest swojej norze. Możemy go mieć w ciągu godzimy.

Feeney, klnąc wściekle, poderwal się na równe nogi.

– Pieprzone skurwysyny! Wystawiliście nas do wiatru! Niech szlag trafi taką politykę!

– Racja. – Głos Whitneya był opanowany i chłodny, ale w oczach pojawiły się gniewnie błyski. – Dokładnie tak. – Musiał być równie sfrustrowany, bo zamiast poinformować Eve o tym przez wideofon, przyszedł osobiście odwołać akcję. – Federalni zwietrzyli twoją operację.

– A co mnie to obchodzi? Komendancie, to ja prowadzę dochodzenie i ja zdobyłam dane, dzięki którym dotarliśmy tak daleko. Podejrzany zabił dwie osoby na moim terenie. Ja jestem prowadzącą.

– Myślisz, że o tym nie wiem? Dallas, w ciągu pół godziny zdążyłem obrazić Soonera, asystenta szefa, całe FBI i dwóch sędziów. Postraszyłem też kilka osób, które się przypadkiem nawinęły. Federalni zatrzymali nakaz i wcisnęli swoich ludzi. Niech no tylko się dowiem, od kogo usłyszeli o twojej prośbie, osobiście skopię mu dupę. Tymczasem fakty są takie: my stąd spadamy, oni wchodzą.

Eye z trudem rozluźniła zaciśnięte pięści. Później, obiecała sobie. Później coś rozwali.

– Wiem, że ominęli procedurę. Nie było żadnych nakazów. wypięli się na zwyczajowy tok postępowania. Kiedy będzie po wszystkim, złożę oficjalny protest.

– Nie baw się w to, Dallas. Polityka to śmierdząca gra, ale to moja gra. Uwierz mi, ja się tym zajmę. Agenci Jacoby i Stowe liczą, że dzięki tej akcji zrobią karierę, lecz się cholernie przeliczą.

– Z całym szacunkiem, szefie, ale gówno mnie obchodzi Jacoby i Stowe. Niech tylko złapią Yosta. Chcę go przesłuchać w sprawie zabójstwa French i Talbota. I to zanim federalni wejdą z nim w jakieś układy.

– Już się tym zająłem. Znam, kogo trzeba, komisarz Tibble obiecał pomóc. Przesłuchasz go, Dallas.

Nie była pewna, czy zdobędzie się na rzeczową odpowiedź. więc tylko kiwnęła głową, po czym podeszła do okna. Na dole na ulicy policjanci czekali na jej rozkaz. Cóż, nie będzie żadnego rozkazu.

– Zawiadomię ekipę – zaproponował Feeney.

– Nie. Ja tu dowodziłam. Sama im powiem.

– Feeney – odezwał się Whitney, kiedy Eye opuściła pokój. – Każ swoim najlepszym ludziom wytropić, gdzie był przeciek.

To musiał być ktoś z działu komunikacji albo od sędziego

Beesleya. Chcę wiedzieć, kto powiadomił Jacoby”ego o prośbie o nakaz.

– Już się za to biorę. – Feeney spojrzał pytająco w stronę Roarke”a, który nieznacznie kiwnął głową.

Ależ oczywiście, pomyślał, z największą przyjemnością pomogę WPE w naprawianiu tego przecieku.

– Roarke. – Jeśli nawet Whitney zauważył to nieme porozumienie, udał, że nie zrozumiał. – Bez względu na to, jak zakończy się ta akcja, w imieniu nowojorskiej policji chcę panu oficjalnie podziękować za pomoc i współpracę w dochodzeniu.

– Oficjalnie przyjmuję podziękowania. Czy mogę zapytać, co pan wie o tych agentach?

– Niewiele, ale to się wkrótce zmieni. Nie mają pojęcia, kogo wkurzyli.

– Pamiętam z doświadczenia, że lepiej pana nie drażnić, Jack, bo robi się pan wyjątkowo wredny.

Whitney odwrócił się i uśmiechnął do Roarke” a.

– To prawda, tylko że tym razem miałem na myśli Dallas. Obedrze ich ze skóry, a ja jej w tym pomogę. – Kiedy odezwał się sygnał jego komunikatora, wyszedł z pokoju i dopiero na korytarzu wyjął urządzenie z kieszeni.

– To ona miała go dopaść. – Feeney przemierzał gabinet czym wzburzony kogut, broniący swojej ulubionej kwoki. – Federalni dobrze o tym wiedzieli. Namierzyła Yosta w ciągu niecalego tygodnia. Jeden pieprzony tydzień wystarczył, żeby zaczęła mu deptać po piętach. A oni zmarnowali całe lata i nawet się do niego nie zbliżyli. Założę się, że zazdrość zżera te ich rozlazłe federalne tyłki. To dlatego uderzyli poniżej pasa.

– Bez wątpienia. Feeney, co byś zrobił, gdyby w twoje ręce wpadły nagle jakieś poufne informacje na temat agentów Stowe i Jacoby”ego? Oczywiście z anonimowego źródła.

Feeney zatrzymał się i spojrzał podejrzliwie na Roarke”a.

Hm, przydałoby się coś takiego. Niestety, węszenie wokół agentów federalnych to ryzykowny sport. Przestępstwo federalne.

– Naprawdę? Jako szanujący prawo obywatel cieszę się, że takie sprawy traktowane są poważnie.

Roarke podszedł do okna i zerknął na ulicę. – Wiem, jak jej ciężko – odezwał się po chwili. Musi stanąć przed ekipą i ogłosić, że cała jej praca, wszystkie przygotowania poszły na marne. Tak po prostu odsunięto ich na bok, żeby federalni mogli zgarnąć laury.

– Dallas nie nosi odznaki po to, żeby zgarniać laury.

Roarke spojrzał na niego przez ramię.

Oto facet, który wszystkiego ją nauczył, pomyślał. To on ją ukształtował, zrobił z niej prawdziwą policjantkę.

– Oczywiście, masz rację. Pozostanie jej satysfakcja, że zrobiła co do niej należy, dopilnowała by wymierzono sprawiedliwość. Zabójstwa na tle seksualnym są dla niej wyjątkowo trudne.

– Tak, wiem. Feeney wbił wzrok w swoje buty.

– Ostatniej nocy miała koszmary. Ta sprawa nie dawała jej spokoju. Obudziłem ją z przerażającego, brutalnego snu. A dziś rano obaj widzieliśmy, jak staje na swoim posterunku jak zbiera się w sobie i sprawnie organizuje całą ekipę. Przygotowana do wykonania obowiązku. Wiesz, ile ją to kosztuje? Ci skurwiele z FBI nigdy nie zrozumieją jednego: jej odwagi. – Roarke znowu popatrzył na ulicę. Eve skończyła rozmawiać ze swoimi ludźmi i wracała do domu. – Absolutna, niezachwiana odwaga. Federalni mają gdzieś ofiary. To tylko nazwiska, kolejne dane do statystyk. Dla niej to ludzie, twarze. Nie, oni nigdy nie pojmą, co sprawia, że Eve jest taka, jaka jest. Ona ma serce.

– Masz rację. – Feeney westchnął ciężko. – I o tym trzeba pamiętać. Powiem więcej, i powiem to jej, sobie, ekipie, każdemu, kto będzie słuchał. Federalni mogą go przymknąć, ale to ona go dopadła.

– Nikt nikogo nie przymknie. – Do pokoju wszedł Whitney, jego twarz była nieporuszona jak skała. – Zniknął.

Загрузка...