17

Eve wróciła do domu pierwsza i od razu udała się do swojego gabinetu, by nadrobić choć odrobinę straconego czasu. Na początek przesłała Mavis film, o którym rozmawiały. Następnie otworzyła dane, które nadeszły podczas jej nieobecności. Na stojąco, z dłońmi opartymi o blat biurka, przejrzała pliki.

Profil Stowe okazał się bardzo wiarygodny. Agentka była sumienną i pracowitą kobietą. Oficjalne dane nieco Eye rozczarowały; prawdę mówiąc, spodziewała się czegoś więcej, ale prywatne notatki Stowe były bardzo pouczające.

Robiłaś z tych akt prywatny użytek, co? – domyśliła się Eye.

Sama postąpiłabym identycznie.

Stowe przyjęła taktykę Feeneya. Przeprowadziła analizę prawdopodobieństw i porównała ofiary pod kątem przyjaciół, krewnych i wspólników w interesach. Rozmawiała ze wszystkimi osobami, kilkoro z nich nawet zostało uznanych za podejrzanych i oficjalnie przesłuchanych. Niestety, na tym się skończyło.

Eye otworzyła kolejne dokumenty, przeczytała ich zawartość i uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że FBI miało takie same problemy z Interpolem, jakie ona miała z FBI. Nikt nie chciał podzielić informacjami.

To jeden z powodów, dla których ptaszek ciągle jest na wolności

Usiadła i zaczęła się zastanawiać. Przeciwnik wie, jak działa prawo i gdzie może się spodziewać kolein i wybojów. Zna się na papierkowej robocie i polityce.

Opiera się na tym od samego początku.

Wykonuje zlecenie w jednym miejscu i natychmiast się przenosi. Robi sebie wakacje i czeka, aż sprawa przycichnie. Kilka dni w Paryżu, kilka w Nowym Jorku, opera, zakupy, luksusowy apartament z widokiem na miasto. A tymczasem francuska policja kręci się w kółko, próbując złapać własny ogon.

Wypad do Vegas II, trochę hazardu, kolejne zlecenie i powrót do domu prywatnym promem kosmicznym, zanim policja między planetarna zorientuje się, co się stało.

Wejście Roarke”a wyrwało ją z zamyślenia.

– Może zna się na pilotażu.

– Hm?

– Nie zawsze można liczyć na transport publiczny. Nawet najlepszym przewoźnikom zdarzają się awarie, opóźnienia, zmiany trasy. Po co ryzykować? Prywatny samolot albo prywatny prom kosmiczny. Może jedno i drugie. Tak, McNab musi to zbadać. Wiem, że to szukanie igły w… stogu igieł, ale może akurat nam się poszczęści. A gdzie twój kot? Nie przyszedł za tobą?

– Porzucił mnie dla Micka. Zaprzyjaźnili się.

Objął ją od tylu i wtulił twarz w jej kark.

– Chcesz, żebym ci powiedział, jak wyglądałaś, kiedy weszłaś dziś do restauracji?

– Jak glina. Wybacz, nie zdążyłam się przebrać.

– Jak bardzo seksowna glina. Długie nogi, groźna mina. Cieszę się, że znalazłaś czas.

– Tak? – Odwróciła się. – Wobec tego jesteś mi coś winny.

– W końcu.

– Nawet wiem, jak możesz mi się odwdzięczyć.

– Kochanie. – Jego dłonie zaczęły wędrować po jej ciele. – Z przyjemnością.

– Nie, nie to miałam na myśli. Tobie tylko seks w głowie.

– Tak? Dziękuję.

Uwolniła się z jego uścisku, nie czekając, aż posunie się za daleko, i usiadła na biurku.

– Po odprawie miałam kilka spotkań. Najpierw z Peabody.

– Dobrze zrobiłaś.

– Nie bardzo. Nie mogę na nią liczyć, kiedy tak się snuje i chlipie. Nie jest w stanie się skoncentrować. A ty się tak nie uśmiechaj, bo mnie to denerwuje. McNab ją dobił, opowiadając o swojej dzisiejszej randce.

– Typowa niezbyt wyszukana zagrywka.

– Nie znam się na tego typu zagrywkach. Trafił w dziesiątkę. Peabody się załamała. Wzięłam ją na lody i pozwoliłam jej się wygadać. Teraz ty musisz tego wysłuchać.

– A dostanę lody?

– . Nie spojrzę na nic, co choćby przypomina deser lodowy, przez co najmniej dwa tygodnie.

Opowiedziała Roarke”owi całą rozmowę, bo chciała od niego usłyszeć, czy dobrze się zachowała i czy powiedziała to, co należało powiedzieć. Znał się na tym lepiej od niej i wiedział, co robić, kiedy ktoś płacze człowiekowi w rękaw.

– To jasne. Jest zazdrosny o Monroego.

– Zazdrość to małe, wredne uczucie.

– Ale bardzo ludzkie. Moim zdaniem, jego uczucia wobec niej są silniejsze, a przynajmniej bardziej wyraźne niż jej wobec niego. Taka sytuacja musi być strasznie frustrująca. To jest frustrujące – poprawił się, muskając palcami jej policzek. – Wiem po sobie.

– Ale w końcu dopiąłeś swego, prawda? Mam nadzieję, że to się szybko skończy i zamiast obłapiać się po kantorkach, znowu będą jak dawniej.

– Powinnaś bardziej panować nad takimi dzikimi porywami romantyzmu.

– Roarke, nie zamierzam powtarzać, że to przewidziałam.

Roześmiał się.

– Ale i tak powtórzysz.

– Posłuchaj, mówiłam ci już, że prowadzimy skomplikowane dochodzenie, a oni ciągle sobie dokuczają, chodzą nadąsani i próbują ze sobą walczyć. Do diabła, to nie przedszkole, to policja.

– Racja, ale to tylko ludzie, a nie androidy.

– No dobrze. – Machnęła zrezygnowana ręką. – Oby sobie to wszystko wyjaśnili przed zamknięciem sprawy. Wracąjąc do śledztwa, Whitney użył swoich wpływów i zdobył dla mnie dodatkowe dane o Mollie Newman.

– Ach, to ta nieletnia przyjaciółka sędziego.

– Raczej rozrywka. Wyobraź sobie, że była z nim spokrewniona Sędzia był jej wujem, poprzez małżeństwo. Miły, zdolny dzieciak Dobrze się uczyła, marzyła, że zostanie prawnikiem. Sędzia najwyraźnićj chciał jej pomóc, co nie skończyło się dla niego zbyi dobrze. Postanowiłam, przynajmniej na razie, jej do tego nic mieszać.

– Może jednak powinnaś z nią porozmawiać?

– Myślę, że nie warto. – Eye rozważyła wszystkie za i przeciw. Uznała, że informacje, których mogłaby udzielić dziewczyna niczego by nie zmieniły. – Yost nie dba o to, czy ktoś go rozpozna, czy nie. Mollie go widziała, ale to bez znaczenia. Nie sądzę, żeby coś jej zrobił. To nie w jego stylu.

– Nie za nią mu zapłacono.

– Właśnie. W raporcie ze szpitala wspomniano o molestowąniu seksualnym i obecności nielegalnych substancji. Exotica i molestowanie to pewnie sprawka sędziego. ale Zoner podał jej Yost. Uśpił ją, żeby mu nie przeszkadzała w pracy. Nie muszę z nią rozmawiać. Dam jej spokój, chyba że się okaże, że ona lub jej matka były w jakiś sposób powiązane z Yostem. Dziewczyna dość już przeszła.

Nikt nie rozumie tego lepiej niż ty, pomyślał.

– Dobra, nie będziemy jej zadręczać – rzekł.

– Wyobraź sobie, że Feeney przyniósł dziś na odprawę bardzo ciekawy materiał. Sciśle tajne dane na temat Jacoby”ego i Stowe.

Gdyby grali w pokera, jego brak zainteresowania mógłby uchodzić za oznakę wyjątkowo słabej karty.

– Tak?

– Roarke, przestań. Wiem, że maczałeś w tym palce.

– Pani porucznik, już pani mówiłem, że nigdy nie zostawiam odcisków.

– A ja ci mówiłam, że nie życzę sobie, żebyś łamał przepisy tylko po to, by zdobyć dla mnie informacje.

– Niczego nie złamałem.

– Posłużyłeś się Feeneyem.

– Tak powiedział? – Uśmiechnął się, kiedy prychnęła. – Nie wydaje mi się. Mogę tylko przypuszczać, że te dane, które ostarczył nieznany informator, okazały się przydatne.

Wykrzywiła się do niego, wstała i zaczęła krążyć po gabinecie. Kiedy się uspokoiła, usiadła i opowiedziała mu o spotkaniu Karen Stowe.

– Niełatwo się pogodzić ze stratą przyjaciela. – Roarke westchnął. – Ale najtrudniej jest wtedy, kiedy człowiek wie, że mógł temu zapobiec.

Wiedziała, że sam przeszedł przez to pieklo. Przysunęła się do niego i położyła ręce na jego ramionach.

– Rozmyślanie o tym, co można było zrobić, nikomu nie przywróci życia.

– Wiem, dlatego pomóż jej zaniknąć ten rozdział w życiu, tak jak pomogłaś mnie. Powiedz, co mam zrobić?

– Podała mi trzy nazwiska. Potrzebuję informacji o tych osobach, ale nie chcę zostawiać śladów w systemie. To nie jest nielegalne. Chodzi mi o to, żeby nie wzbudzać ich niepokoju. Zaglądanie do danych personalnych przyciągnie uwagę ochrony, a tego bym nie chciała. Dopóki nie złamiesz zabezpieczeń, będziesz działał zgodnie z prawem. Zależy mi na dyskrecji. Jeśli sama zacznę szukać, federalni zaraz mnie namierzą, a do ciebie się nie przyczepią.

– Jacoby mógłby się zorientować, że zaglądałaś w akta dotyczące sprawy Winifred i sam też by to zrobił. Wtedy naraziłabyś Stowe.

– Właśnie. Roarke, czy możesz to dla mnie zrobić, nie łamiąc przy tym prawa?

– Oczywiście, choć ostrzegam, mogę je lekko poturbować. Nic wielkiego, przyrzekam, że jeśli będę wyjątkowo niezdarny i pozwolę się przyłapać, zapłacę co najwyżej symboliczną karę.

– Nie mogę prosić o kolejny oficjalny nakaz, bo ciągle nie wiemy, skąd był ostatni przeciek.

– Co to za nazwiska?

Eye otworzyła podręczny komputer i przywołała dokument

– Cóż, tak się składa, że znam tych ludzi. Być może uda nam się uniknąć włamywania do ich systemu.

– Znasz ich?

– Znam Hinricka, tego Niemca, i Naplesa, Amerykanina. Jeśli dobrze pamiętam, mieszka na stale w Londynie. Gerade, syn ambasadora, to równie sławna postać. Na pierwszy rzut oka utalentowany dyplomata, kochający ojciec i mąż, uczciwy urzędnik służby cywilnej.

– A na drugi?

– Zepsuty, niesympatyczny młodzieniec, o trudnym charakterze. Z tego, co słyszałem, ma skłonności do seksu grupowego i nielegalnych substancji. Kilka razy był na odwyku w najlepszych prywatnych klinikach. Ojciec go zmusił. Zdaje się, że synek nie ma zbyt silnej woli.

– Skąd ty to wszystko wiesz?

– Kiedy ma pieniądze, lubi życie na wysokim poziomie, a seks i nałóg sporo kosztują. Powiedzmy, że ma wstęp do różnych domów i korzystając z okazji, pomaga niektórym cennym przedmiotom zmienić właściciela.

Pomógł któremuś z twoich cennych przedmiotów?

No wiesz! Kiedy ja zajmowałem się tym haniebnym procederem, nie potrzebowałem takich pomocników. Zresztą do mnie należało organizowanie transportu. Dawno temu, pani porucznik. Nie dziwię się, że tak zabezpieczyli swoje bazy danych.

– Wobec tego mogę dziś spać spokojnie. Winifred Cates tuż przed śmiercią pracowała dla tych ludzi jako tłumaczka. Chodziło o jakąś międzynarodową stację łączności.

– Niemożliwe. – Roarke zmarszczył w zamyśleniu czoło. – Gdyby pracowano nad takim projektem, coś bym o tym wiedział, a już na pewno obiłyby mi się o uszy nazwiska tych zawodników. Z niektórych dziedzin się wycofałem, ale jeśli chodzi o łączność, możesz mi wierzyć, jestem na bieżąco. – Poklepał ją po ramieniu, kiedy parsknęła. – Co jak co, ale ta tematyka jest mi bliska. Zaufaj mi, to była zwykła przykrywka. Naples, owszem, zajmuje się łącznością, ale zyski czerpie z przemytu. Nielegalne substancje, kontrabanda, a szczególnie żywy towar. Hinrick ma szerszą ofertę, ale przemyt to jego pasja.

– Twierdzisz, że Naples mieszka w Anglii. Być może Haguesowie, ta para przemytników, których zamordowano w Kornwalii, mieli z nim jakieś powiązania.

Przez chwilę milczał.

– Tak, możliwe – odezwał się cicho.

– Nietrudno sobie wyobrazić scenariusz. Winifred przypadkiem usłyszała lub zobaczyła coś, czego nie powinna. a co wydało jej się na tyle podejrzane, że postanowiła skontaktować się przyjaciółką z FBI. Poprosiła o pomoc i dlatego należało ją usunąć. W tym celu najęli Yosta. Kiedy para niezależnych i przedsiębiorczych przemytników zaczęła za bardzo się panoszyć, znów wezwali Yosta. Jeśli uda nam się powiązać tych ludzi z którymś z morderstw, będę o krok bliżej do schwytania Yosta. – Eye urwała, zastanawiając się nad szczegółami. – Tylko dlaczego federalni nic nie wiedzą o ich kryminalnej działalności?

Roarke prawie się uśmiechnął.

– Pani porucznik, niektórzy potrafią zachować ostrożność.

– Czy są tak dobrzy jak ty? Cofam pytanie – rzuciła, zanim zdążył odpowiedzieć. – Nikt nie jest tak dobry. Dobra, jak myślisz, który z tej trójki mógł zlecić zamordowanie urzędnika służby cywilnej?

– Za mało znam Gerade”a, ale gdybym miał wybierać między Naplesem a Hinrickiem, postawiłbym na Naplesa. Hinrick to gentleman. Inaczej by ją załatwił. Zabić? Nie, on uważa, że to niegrzeczne.

– Jak miło, że mam do czynienia z tak dobrze wychowanym przestępcą.

Podczas gdy Roarke przeszukiwał w swoim gabinecie dane, Eye zajęła się dokumentami od Stowe. Zestawiła informacje. które od niej otrzymała, z tym, co sama wiedziała, i zamyśliła się nad wynikami prawdopodobieństwa.

Yost nie będzie dłużej czekał. Nie miała najmniejszego pojęcia kto może być następnym celem, i nadal nie udało jej się choćby w przybliżeniu zlokalizować jego kryjówki.

Ktoś zginie, myślała. I to niebawem. A ona w żaden sposób nie zdoła temu zapobiec.

Po raz kolejny otworzyła plik z aktami ofiar. Darlene French. Zwyczajna młoda kobieta, która miała przed sobą długą i nieskomplikowaną przyszłość.

Miejsce zbrodni: hotel Pałace. Powiązania: Roarke.

Jonah Talbot. Młody, zdolny mężczyzna. Piął się w górę po szczeblach kariery i mógł wiele w życiu osiągnąć. Miejsce zbrodni: wynajęty dom. Powiązania: Roarke.

Oboje dla mego pracowali. Oboje zginęli w miejscach należących do niego.

Roarke nie znał French, była jednym z tysięcy bezimiennych pracowników. Talbot był czymś w rodzaju przyjaciela.

Trzecia ofiara będzie kimś jeszcze bliższym.

Czyżby chodziło o nią? Nawet by wolała, ale to posunięcie raczej nie wchodziło w grę. Za duży przeskok. Jeśli trzyma się planu, być może będzie to kolejny pracownik. Ktoś, z kim Roarke jest bliżej związany i kogo dobrze zna.

Caro, jego administratorka? Pasowała do schematu, dlatego Eye zdecydowała się przydzielić kobiecie ochronę.

Ale nie mogła przecież przydzielić anioła stróża każdemu wyżej postawionemu pracownikowi w mieście.

A jeśli Yost przeniósł się w inne miejsce, jeśli zamierza uderzyć w którąś z niezliczonych organizacji, firm czy biur Roarke”a, rozsianych po całej planecie i poza nią? Liczba potencjalnych ofiar była astronomiczna. Nie ma sposobu, żeby przewidzieć.

Mimo to Eye postanowiła spróbować. Może na podstawie tej góry danych, jaką dostarczył jej Roarke, uda się ograniczyć pole możliwości. Pierwszym osiągnięciem był piekielny ból głowy. Jakim cudem jeden człowiek może posiadać aż taki majątek? I po co? Jak on się w tym wszystkim orientuje?

W końcu zrezygnowała. Doszła do wniosku, że nie tędy droga. Skoro sam Roarke nie był w stanie wskazać potencjalnej ofiary, ona tym bardziej sobie z tym nie poradzi. Postanowiła zrobić przerwę na kawę. Wycieczka do kuchni i z powrotem pomogła jej uporządkować myśli.

Osobista zemsta. Jeśli to jest motyw, logicznie kolejnym celem powinien być Roarke. Albo przynajmniej ktoś bardzo mu bliski.

Interesy. Chodzi o interesy. Na jakim projekcie najbardziej mu zależy?

Wróciła do pracy i masując pulsujące skronie, jeszcze raz zaczęła przyglądać się danym od męża. W chwili obecnej zajmował się kilkudziesięcioma projektami, które wkrótce wkroczą w fazę realizacji. Same liczby mogły przyprawić o zawrót głowy.

Olympus. To jego dziecko, myślała. Niewiarygodnie skomplikowana fantazja, którą zamierzał urzeczywistnić. Wymyślił sobie, że zbuduje tam cholerny świat, z hotelami, kasynami, domami wypoczynkowymi, parkami, luksusowymi apartamentami. Wszystko urządzone z przepychem, na najwyższym poziomie.

Wille, domy spokojnej starości. Rezydencje, eleganckie garsoniery, apartamenty prezydenckie. Coś dla ludzi, którzy nie liczą się z pieniędzmi i mogą sobie pozwolić na każdy luksus.

Dokładnie w stylu Yosta.

Ruszyła do gabinetu Roarke”a, ale zatrzymała się w drzwiach.

Siedząc przed panelem, wyglądał jak kapitan okrętu. Czarne lśniące włosy, związane na karku, zasłaniały mu szyję. W skupieniu wpatrywał się w ekrany, a jego oczy miały chłodny stalowoniebieski odcień.

Marynarkę powiesił na oparciu krzesła, rozpiął kołnierzyk koszuli i podwinął rękawy. Było w nim coś takiego, co zawsze wywoływało u niej dziwne skurcze żołądka, kiedy tak mu się przyglądała.

Mogłaby godzinami na niego patrzeć i niezmiennie dziwić się, należy tylko do niej.

Ktoś chce cię skrzywdzić, pomyślała. Nigdy na to nie pozwolę.

Podniósł głowę. Zawsze wyczuwał jej obecność. Ich oczy spotkały i przez chwilę patrzyli tak na siebie. W ułamku sekundy bez słowa, przekazali sobie tysiące myśli.

– Jeśli będziesz się ciągle o mnie martwić, nigdy go nie złapiesz.

– A kto ci powiedział, że się martwię?

Nie ruszając się z miejsca, Roarke wyciągnił do niej rękę. Podeszła do niego, wzięła jego dłoń i mocno uścisnęła.

– Kiedy cię poznałam, nie chciałam, żebyś się mieszał w moje życie – zaczęła nieśmiało. – Byłeś jednym wielkim niekończącym się problemem. Za każym razem, gdy na ciebie patrzyłam, słyszałam twój głos, a wystarczyło, żebym o tobie pomyślała, i moje życie komplikowało się jeszcze bardziej

– A teraz?

– Teraz? To ty jesteś moim życiem. – ścisnęła jego dłoń ostatni raz i puściła. – No dobra, wystarczy tych ckliwych bredni. Olympus.

– Co Olympus?

– Sprzedajesz tam nieruchomości. Luksusowe domy, szpanerskie apartamenty i takie tam.

– W marketingu określa się je w nieco bardziej wyszukany sposób, ale poza tym to prawda. Ach… – Od razu się domyślił, co chciała powiedzieć. – Możliwe, że Sylyester Yost skorzystał z oferty i spokojnie tam wypoczywa, ciesząc się z uroków zamkniętej i samowystarczalnej społeczności.

– Mógłbyś to sprawdzić. W ciągu ostatnich dwóch lat przyjął o dwanaście procent więcej kontraktów. Może potrzebował pieniędzy na jakieś miłe gniazdko, w którym spędzi emeryturę. Najlepiej szukać pod nazwiskiem Roles. To nie jest ostateczna odpowiedź, ale sugestia, jedno z ogniw, z których można zbudować łańcuch.

Podeszła do panelu i usiadła naprzeciwko męża.

– Pomyśl o swoich międzynarodowych partnerach w projekcie Olympus. O inwestorach, współpracownikach. Czy któryś z nich poczuł się urażony, nieszczęśliwy, rozgoryczony, dlatego że to tobie przypadł w udziale najsmaczniejszy kąsek?

– Czasami zdarzają się drobne nieporozumienia, ale nic poważnego nie przychodzi mi do głowy. Prace nad projektem idą gładko i zgodnie z planem. To ja podjąłem największe ryzyko finansowe i dlatego mnie przypadnie główna część zysków. Członkowie konsorcjum są zadowoleni. Już dziś dochody przekraczają nasze wstępne oczekiwania. Kiwnęła głową.

– W porządku. Powiem ci, jak ja to wszystko widzę. Jeśli to interesy, to w grę wchodzi któryś z tych nowojorskich. Wydaje mi się, że gdyby chodziło o australijski, Yost uderzałby w Australii. Tam próbowałby wysadzić cię z siodła.

– Tak, ja też się nad tym zastanawiąłem.

– Za pierwszym razem zaatakował w hotelu. Wszyscy wiedzieli, że wtedy będziesz na miejscu. Zdrugim razem wybrał należący do ciebie apartament. Pracowałeś wtedy w pobliżu, dosłownie kilka minut od tego miejsca. Roarke, co łączy Darlene French i Jonaha Talbota?

– Nie mam pojęcia.

– Mylisz się. Wiesz, co ich łączy, tylko jeszcze tego nie widzisz. Niestety, ja też. – W myślach automatycznie weszła w rolę inspektora przesłuchującego świadka. – Darlene French była pokojówką w twoim hotelu. Czy miałeś z nią osobisty kontakt?

– Nie, nigdy.

– Kto ją przyjął do pracy?

– Podejrzewam, że złożyła podanie do działu zatrudnienia. a umowę podpisała Hilo.

Nie nadzorujesz przyjęć i zwolnień?

– Eye, nie miałbym czasu na nic innego.

– Ale to twój hotel. Twoja firma.

– Powołałem w tym celu specjalne działy – odparł z nutką zniecierpliwienia w głosie. Na czele każdego działu stoi szef, któremu zapewniam pewną niezależność. Pani porucznik, moja firma została tak zorganizowana, by sprawnie działać w każdych warunkach. Doskonała koordynacja poszczególnych działów pozwala unikać…

– Czy Talbot kiedykolwiek pracował dla Pałace?

– Nie, nigdy. – Dostrzegła w oczach Roarke”a lekką frustrację. Wiedział, do czego żona zmierza. Chciała wprowadzić go w nastrój przesłuchania, by jako świadek odruchowo odpowiadał na jej pytania. Udało jej się. – Nigdy nie zatrzymywał się w moim hotelu. Sprawdziłem. Sądzę, że od czasu do czasu umieszczał tam autorów, którzy dla niego pracowali. Na pewno bywał z nimi w restauracji. Umawiał się tam z pisarzami i wspólnikami na kolacje. Ale to raczej nie będzie ogniwo, o jakie ci chodzi

– Czy urządzał tam przyjęcia? No wiesz, takie profesjonalne. Może coś planował?

– Nie, ale mógł w czymś takim uczestniczyć. Tymi sprawami w wydawnictwie zajmuje się dział reklamy. W tej chwili niczego nie planowano. Przez najbliższy miesiąc na tapecie będzie jedynie wystawa Magdy i aukcja.

– Rozumietn. Może Talbot miał z tym coś wspólnego?

– Wydawnictwo nie ma z aukcją żadnego związku… Jonah zajmował się zakupami, redagowaniem i publikowaniem rękopisów. Hotel i to, co się tam dzieje, to zupełnie odrębna… – Urwał w pół zdania.

– O co chodzi? – Eye widziała, że w głowie zaświtała mu nowa myśl.

– Idiota ze mnie – mruknął, wstając z krzesła. – Rękopis. W przyszłym miesiącu wydajemy na dysku biografię Magdy. Wyjdzie też publikacja dotycząca aukcji. szczegółowy opis każdego eksponatu, historia, znaczenie i tak dalej. Na pewno to Jonah by się tym zajmował. Wydaje mi się, że biografię napisał jeden z jego autorów, więc to on robiłby korektę.

– Magda. – Jej mózg analizował wszelkie możliwości, tworząc siatkę związków. – To ona jest ogniwem. To ma sens. Może to nie ty jesteś celem, ale ona.

– Może oboje jesteśmy celem. Aukcja.

Eye wstała i zaczęła krążyć po gabinecie. Jej umysł zawsze lepiej pracował, kiedy była na nogach.

– Magda Lane rezyduje w Pałace. W twoim hotelu odbywa się jedno z najważniejszych wydarzeń w jej karierze. Nie w jej willi, nie w domu aukcyjnym, ale w twoim hotelu. Kto wpadł na ten pomysł?

– Ona. A przynajmniej to ona mi o tym powiedziała. Chodziło o media – dodał. – W ten sposób mogła ściągnąć uwagę mediów i udało się.

– Od jak dawna nad tym pracowaliście?

– Skontaktowała się ze mną w tej sprawie ponad rok temu. Wiesz, takie przedsięwzięcia wymagają pracy i czasu.

– Ktoś, kto chciał pomieszać szyki tobie lub wam obojgu, nie musiał się spieszyć. Winifred Case została zamordowana w Paryżu osiem miesięcy temu. Przemytnicy z Kornwalii dwa miesiące później. Czyli tak, wydawnictwo publikuje dysk. Kto jeszcze jest w to wmieszany? Ochrona? Kto z osób zajmujących się ochroną hotelu i aukcji jest najbliżej ciebie? Dobrze się zastanów i podaj nazwiska. Pomyśl też o dziale reklamy i… o Jezu, już sama nie wiem.

– Dobrze, przejrzę wszystko, dział po dziale, stanowisko po stanowisku.

– A teraz Magda. Mamy jej syna, głównego księgowego i jego żonę. Kto jeszcze?

– Wiem, kto jeszcze.

– Od tego zaczniemy. Trzeba dać tym ludziom jak najlepszą ochronę. – Eye urwała, zatrzymała się i spojrzała na męża. – Na razie jednak trzymamy się tego, że ofiary pracują dla ciebie. To oni mają pierwszeństwo.

Kiwając głową, zabrał się do przeglądania plików dotyczących aukcji.

– Roarke, a jeśli aukcja okaże się niewypałem albo wybuchnie jakiś skandal? Jak to na ciebie wpłynie?

– Zależy, jak bardzo nie wypali lub jaki będzie ten skandal. Jeśli miałaby to być katastrofa finansowa, stracę trochę forsy.

– Jak dużo?

– Hm, według podstawowych danych szacunkowych, przewidywany zysk to około pięciuset milionów. Wielbiciele Magdy plus rozgłos w mediach mogą nawet podwoić zyski. Oprócz zwykłego rachunku za hotel i ochronę mam zapewnione dziesięć procent dochodu brutto. Zamierzam przekazać to na rozwój jej fundacji, więc właściwie pieniądze nie wchodzą tu w grę.

– Może dla ciebie – mruknęła pod nosem.

Zignorował jej uwagę.

– Prześlę te nazwiska do twojego komputera. Sam zorganizuję ochronę dla moich ludzi. I dla ludzi Magdy.

– Nie mam nic przeciwko temu. – Choć wpatrywała w ekran, nie widziała przesuwających się po nim danych.

– Roarke, w twoim hotelu wystawiono towar wart co najmniej miliard dolarów. Ile mógłby dać za to paser?

Od dawna się nad tym zastanawiał. Jego wyobraźnia przeniosła go w tamte czasy. Taki skok mógłby być prawdziwym wyzwaniem. Akcja życia:

– Niecałe pół miliarda.

– Pięćset milionów to pokaźna sumka.

– Byłoby więcej, gdyby zamówienie złożył jakiś konkretny kolekcjoner. Eye, sama widziałaś, że wszystko jest dobrze zabezpieczone.

– Pewnie, że widziałam. A ty jak byś to zorganizował?

Polecił komputerowi, by przesłał dane do komputera Eye, po czym wrócił do przeszukiwania pliku z nieruchomościami związanymi z projektami Olympus.

– Po pierwsze, potrzebowałbym co najmniej jednego szpiega pracującego dla firmy, nąjlepiej dwóch. Umieściłbym ich w obu zespołach, moim i Magdy. Po drugie, musiałbym mieć dostęp do wszelkich danych, kodów zabezpieczających i szczegółowy plan organizacyjny. Do tego przydałoby się z sześć osób. Optymalnie dziesięć. Dwóch ludzi w hotelu, jako pracownicy lub goście.

Zerknął na ekran, by sprawdzić, czy ukazały się już informacje dotyczące trzech nazwisk, które podała mu Eye.

– Dalej środek transportu lądowego. Sam wybrałbym hotelowy wóz dostawczy. Nie byłbym zachłanny, bo całą operację należałoby przeprowadzić w pół godziny, a najlepiej w dwadzieścia minut. Dlatego wcześniej zapoznałbym się z towarem, oszacował wartość i wybrał najcenniejsze przedmioty. Mając taki plan, poszukałbym potencjalnych nabywców. – Roarke podszedł do barku i nalał sobie brandy. – Następnie przydałoby się jakieś zakłócenie porządku. Nie w samym hotelu, ale gdzieś w okolicy. Zamieszki w hotelu doprowadziłyby jedynie do wzmocnienia ochrony. Wybrałbym któryś z sąsiadujących budynków, może park. Mały wybuch, wypadek samochodowy, coś, co zainteresowałoby ludzi i przyciągnęło ich uwagę na zewnątrz. Dobrze, żeby pojawiły się gliny. Ludzie poczuliby się bezpiecznie, gdyby przed hotelem krzątała się policja. Tak, koniecznie ściągnąłbym gliny.

Rany boskie, co on wygaduje, pomyślała.

– A kiedy przeprowadziłbyś akcję?

– Bez dwóch zdań w noc poprzedzającą aukcję. Przygotowania są zapięte na ostatni guzik, prawda? Wszyscy myślą tylko o tym, że jutro czeka ich wspaniały dzień. Towar lśni, znane osobistości i majętni goście są już w hotelu. Obsługa ma ręce pełne roboty, trwa zbieranie autografów, omawianie wyglądu każdej gwiazdy i dyskusje nad tym, kto z kim sypia. To najlepsza pora.

– Zrobiłbyś to?

– Czybym to zrobił? – Spojrzał na nią, a jego oczy stały się intensywnie niebieskie. – W innych okolicznościach pewnie by mnie kusiło jak diabli. Gdybym się na tym skoncentrował, tak, zrobiłbym to, jak cholera. Dlatego uważam, że nikt inny się nie odważy. Bo wszystko przewidziałem.

– A może ktoś zna cię na tyle dobrze, że wziął pod uwagę i to? Zna twoje zwyczaje i też wszystko przewidział. Pomyśl, niedawno zakłócono twój spokój. Od kilku dni niczym innym się nie zajmujesz, jak właśnie tą sprawą. Nie sprawdzasz zabezpieczeń. nie rozmawiasz z ochroną, nie nadzorujesz przygotowań w hotelu.

– Właśnie o to chodzi – przyznał cicho. – Nie zaprzątnęło mi to całkiem głowy, ale przyznam się, że w dużym stopniu.

– Czy znasz kogoś, kto byłby w stanie przeprowadzić taką operację? Oczywiście poza tobą.

– Niewielu. To ja byłem najlepszy.

– Jasne, gratuluję. Kto?

– Chodź do mnie, usiądziemy. – Usiadł i poklepał się po udach. – To mi rozjaśni umysł.

– Co, wyglądam na sekretarkę?

– Nie, nie teraz, choć to może być nawet zabawne. Ja byłbym napalonym dyrektorem, który chce zdradzić obłożnie chorą żonę. Spróbujemy? Powiedz: „Ależ panie Monteguc, to niemożliwe! I koniecznie westchnij.

– Tak, i tym zabawnym akcentem kończymy część roiywkowi dzisiejszego przedstawienia. Kto?

– Dwie osoby, które mogłyby się pokusić o zorganizowanie takiego skoku, nie żyją, co potwierdza moją wcześniejszą tezę. No, może znalazłby się jeszcze ktoś, góra dwóch ludzi. Sprawdzę.

– Podaj nazwiska.

Oczy Roarke”a nabrały chłodnego wyrazu.

– Pani porucznik, nie będę sypał, nawet dla pani. Sam to sprawdzę. Jeśli okaże się, że któryś z tych dwóch może być wmieszany, dam ci znać. Ale dopiero jak sam się upewnię.

Podeszła do niego.

– Czyjeś życie jest zagrożone, więc może mógłbyś odłożyć na bok złodziejski kodeks honorowy?

– Wiem, że czyjeś życie jest zagrożone, Eye. W moim życiu był taki czas, że jedyne, co miałem, to honor złodziejski. Sponiewierany do granic możliwości, ale był. Pozwól, że zrobię to po swojemu, a jeśli coś znajdę, na pewno cię o tym zawiadomię. Teraz mogę ci jedynie powiedzieć, że Gerade nie byłby w stanie zaplanować tak skomplikowanej operacji. Nie jest złodziejent, nawet kiepskim. Co innego Naples. Ma talent i zna właściwych ludzi. Jest jednym z najlepszych przemytników, ma odpowiednie powiązania i absolutnie żadnego honoru. Poza tym doskonale zorganizował nielegalną sieć transportu. Jeśli szukasz powiązań z Yostem, postawiłbym na Naplesa.

Zniecierpliwiona Eye zacisnęła usta, próbując nie zapominać, że jej zadanie nie polega na schwytaniu złodzieja, ale na powstrzymaniu mordercy.

W porządku, zaraz się za niego zabiorę.

– Rano. Musisz trochę odpocząć. Rozbolała cię głowa.

– Nic mnie nie rozbolało. Prawie nic.

Jednym szybkim jak błyskawica ruchem Roarke podciął jej lewą nogę i chwycił ją w pasie, powstrzymując przed upadkiem. Nagle, sama nie zauważyła kiedy, znalazła się na jego kolanach.

– Znam świetne lekarstwo dla tych, których prawie nic nie boli.

Próbowała uderzyć go łokciem w brzuch, ale zdążył zablokować jej ramiona. A poza tym cudownie pachniał.

– Nawet nie myśl, że będę cię nazywać panem Montegue.

– Ty zawsze potrafisz wszystko zepsuć. – Ugryzł ją delikatnie w ucho. – Już nie chcę, żebyś mi siedziała na kolanach.

– I bardzo dobrze. Będę mogła…

Zanim się zorientowała, leżała na plecach na podłodze, pod nim.

– Czy wiesz, ile w tym domu jest łóżek? – zapytała, kiedy odzyskała oddech.

– Nie mam pojęcia, ale mogę sprawdzić.

– Może później – szepnęła, zdejmując mu z włosów skórzany rzemyk.

Загрузка...