Dwa

Człowiek łatwo zapomina, jak wiele zależy od szybkiego dostępu do informacji. Zwłaszcza gdy znajdzie się wewnątrz obszaru chronionego, w którym zagłuszane są wszystkie transmisje, aby żadna informacja nie mogła się wydostać do zewnętrznych sieci i baz danych. Geary nie miał bladego pojęcia, jak wygląda rozwój sytuacji w buntującej się flocie i czy Tania zdołała zapanować nad rodzącym się chaosem. Nigdy nie wątpił w jej charakter i umiejętności, niemniej każdy człowiek przy zdrowych zmysłach musiał zdawać sobie sprawę, że w tak bardzo zaognionej sytuacji wiele czynników może się znajdować się poza wpływem człowieka.

Dlatego pragnął się dostać na salę konferencyjną natychmiast i od razu wziąć się do dzieła, ale ta cholerna stacja była zbyt duża, jej korytarze zbyt długie, a na punktach kontrolnych poruszano się zbyt ospale. Z każdym krokiem Geary spodziewał się charakterystycznych drgań konstrukcji, które będą świadczyły o wybuchu otwartych walk. Wyczuwał je wiele razy na okrętach. Potworne wstrząsy po trafieniach rakiet, mocne drżenie wywoływane przez strumienie cząstek piekielnych lanc rozrywających lity metal i wszystko inne, co stanie im na drodze, brutalne staccato bombardujących kadłub kartaczy. Czy w tak potężnej stacji te wrażenia mogą być inne? Jak głęboko wniknie głowica piekielnej lancy, jeśli zostanie wystrzelona z bardzo bliskiej odległości?

Co ciekawe, rozwiązywanie podobnych problemów i szukanie w pamięci odpowiedzi rozproszyło go na tyle, że zaczął się uspokajać. Próby wyobrażenia sobie skutków takich uszkodzeń były dla niego chlebem powszednim, ale gdy miał się mierzyć z politykami, których celów nie był w stanie pojąć, czuł się niekomfortowo i strasznie obco. Wolałbym dać się zastrzelić, niż znowu mieć do czynienia z politykami, pomyślał. W dodatku każdy marynarz mojej floty nie tylko by mnie zrozumiał, ale i poparł.

Żołnierze, których spotykał na kolejnych punktach kontrolnych, należeli do całej gamy jednostek i organizacji. Od czasu wybudzenia z hibernacji nie miał wielu okazji do kontaktów z przedstawicielami sił planetarnych, lecz wszystkie spotkania, które miały miejsce, odbyły się na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. Dlatego przyglądał się uważnie otaczającym go ludziom, próbując ocenić ich umiejętności i wyszkolenie, ale nie tylko. Interesowało go też, i to bardzo, co czują. Marynarze i związani z nimi na dobre i złe komandosi ulegli ogromnym zmianom w trakcie wielu dziesięcioleci krwawych walk. Ciekawiło go, czy siły planetarne uległy podobnemu regresowi i ich działania opierają się dzisiaj głównie na bezmyślnym parciu do przodu zamiast na planowaniu strategii i taktyki. Czy ci ludzie także zapomnieli już, czym jest honor? Czy szaleńcza odwaga jest dla nich ważniejsza od umiejętności dowodzenia, dzięki której żołnierz może pożyć wystarczająco długo, by zostać weteranem?

Wartownicy zachowywali się wobec niego bardzo sztywno, ale profesjonalnie, co zapewne wynikało z obaw, że tym razem są bacznie obserwowani, i to nie przez jednego oficera. Większość spoglądała jednak na Geary’ego w tak charakterystyczny sposób, że od razu wiedział, co myślą i czują. Nie różnili się pod tym względem od cywilnej ludności, mimo że byli o wiele bardziej zdyscyplinowani i opanowani.

John mijał kolejne punkty kontrolne, nie zauważając żadnych oznak nerwowości, co mogłoby wskazywać na spokojny przebieg wydarzeń, aczkolwiek tutaj, w samym sercu gigantycznej stacji, nie mógł być niczego pewien. Brak ludzi w korytarzach łączących kolejne punkty kontrolne zaczynał być irytujący. Geary miał wrażenie, że krąży po wielkim kompleksie dryfującym w głębi systemu gwiezdnego, który nie dostąpił zaszczytu posiadania własnych wrót hipernetowych i został opuszczony przez wszystkich mieszkańców. Po tygodniach bezowocnych prób ucieczki przed tłumami zaczynał się modlić w duchu o choćby kilku ludzi w zasięgu wzroku.

W końcu, za siódmym z kolei punktem kontrolnym, został doprowadzony do sali konferencyjnej, o której wyjątkowości świadczyły wyłącznie symbole na wyposażonych w najnowocześniejsze systemy zabezpieczeń drzwiach. Po ich zamknięciu pomieszczenie to stawało się absolutnie niedostępne dla sprzętu szpiegowskiego.

— Jak dokładnie zabezpieczono tę salę? — zapytał komandosa, który pełnił dyżur na ostatnim punkcie kontrolnym, zastanawiając się, jak bardzo rozwinięto technologie zabezpieczeń w ciągu minionego stulecia. Pamiętał jednak dobrze, że Wiktoria Rione, mając odpowiedni sprzęt i oprogramowanie, niemal bez problemów docierała do najtajniejszych nawet danych.

Major dowodzący posterunkiem zbaraniał, słysząc pytanie zadane mu przez legendarnego Geary’ego, ale zaraz wziął się w garść.

— Całkowicie, sir. Jeśli wierzyć zapisom, nawet jej systemy podtrzymywania życia są samowystarczalne. Po zamknięciu włazu będziecie odcięci od świata zewnętrznego w maksymalnym stopniu, jaki może zagwarantować obecna technika. Nic nie dostanie się do środka, nic nie ma prawa przeniknąć na zewnątrz. Mamy nawet zakłócacze kwantowe. Zamontowano je niedawno, mimo że nikt nie dysponuje jeszcze sprzętem podsłuchowym tego typu.

Nikt z ludzi, pomyślał Geary. Politycy na razie zdołali utrzymać w sekrecie, że Obcy dysponują technologiami pozwalającymi na umieszczanie kwantowych wirusów w systemach operacyjnych.

— Imponujące — mruknął. — Jak poradzono sobie z odprowadzaniem ciepła wypromieniowywanego przez ludzi i sprzęt pracujący na tak małej powierzchni?

Major spojrzał na porucznika, ów z kolei skupił wzrok na sierżancie i dopiero ten ostatni odpowiedział na pytanie tonem podoficera mówiącego przełożonym o rzeczach, które sami powinni wiedzieć.

— Nie da się go odprowadzić, sir. Po pół godzinie to może być poważny problem, jeśli wewnątrz znajdzie się trzech lub więcej ludzi korzystających z urządzeń elektronicznych.

— Czy to będzie panu przeszkadzało, admirale? — zaniepokoił się major.

— Ależ skąd — odparł Geary. — Postaram się załatwić tę sprawę jak najszybciej. Muszę przyznać, że pomysł z salą konferencyjną, w której nie da się wysiedzieć dłużej niż pół godziny, jest moim zdaniem bardzo trafiony.

Major zawahał się, jakby nie był pewien, co wolno mu powiedzieć, a potem wyszczerzył wszystkie zęby.

— Nieraz marzyłem, by wszystkie były takie, admirale.

Komandosi ustawili się po obu stronach włazu, gdy Geary przekroczył próg.

Po wejściu do sali John dostrzegł najpierw znajomą twarz senatora Navarro, który wstawał właśnie z fotela, by go powitać. Miejsce obok zajmował inny członek rady, enigmatyczny mężczyzna nazwiskiem Sakai. Ten sam, który towarzyszył flocie podczas misji kończącej wojnę. Był tam jednak tylko po to, by pilnować Geary’ego w imieniu tych członków rządu, którzy mu najmniej ufali. Na ile ta wyprawa przekonała senatora Sakai, że bohater Sojuszu nie jest zagrożeniem? Po przeciwnej stronie siedziała senator Suva, szczupła kobieta, która jeśli Geary dobrze pamiętał, także należała do Rady. Ona z kolei ufała wojskowym jeszcze mniej niż oni politykom.

Troje senatorów i żadnego żołnierza. Oprócz niego rzecz jasna. To pomieszczenie było jeszcze mniejsze niż sala odpraw na „Nieulękłym”, niemniej tutaj za sprawą tak wielu zabezpieczeń nie było mowy o połączeniach z innymi punktami na stacji i w przestrzeni, więc nie trzeba było rezerwować miejsca dla wirtualnych uczestników obrad. Na wyświetlaczu wiszącym za stołem widać było mapę systemu z naniesionymi wszystkimi obiektami i jednostkami wojskowymi. Obraz ten był kompletnie nieruchomy, co znaczyło, że nie jest automatycznie odświeżany.

Geary zasalutował, starając się z całych sił nie wybuchnąć z niecierpliwości.

— Senatorze Navarro, chciałbym…

Polityk natychmiast przerwał mu, uśmiechając się uprzejmie.

— Witamy ponownie, admirale. Zaszły…

— Senatorze — Geary nie pozwolił mu dokończyć — doszło do zaognienia sytuacji. — Zauważył niepokój, który natychmiast pojawił się w oczach przewodniczącego Rady. Widząc tę niepewność, nieomalże usłyszał jego myśli: „Zrobił to. Przejął władzę”. — Nie lubię przerywać ludziom w pół słowa, ale sytuacja jest naprawdę krytyczna, dlatego musimy o niej porozmawiać, odkładając na bok inne sprawy.

— Cóż takiego strasznego ma pan nam do zakomunikowania, admirale? — zapytał Sakai, ale jego głos i twarz nadal pozostały obojętne.

— W czasie gdy szedłem na to spotkanie, do okrętów floty dotarła pewna wiadomość. Wynika z niej, że ponad setka moich oficerów została skazana przez sąd wojenny. Niemal wszyscy zostali odsunięci od stanowisk dowodzenia do momentu rozpatrzenia zarzutów.

Trójka senatorów wydawała się kompletnie zaskoczona, podobnie jak wcześniej Timbale, aczkolwiek mając do czynienia z tak wytrawnymi politykami, człowiek nigdy nie mógł wiedzieć, co jest prawdziwą reakcją, a co udawaniem i fałszem.

Navarro pokręcił głową z zakłopotaniem, gdy jednak przemówił, ton jego wypowiedzi nadal był stonowany.

— Jakie zarzuty im postawiono? O co oskarżono pańskich dowódców?

— Czy te oskarżenia mają coś wspólnego z działaniami przeciw legalnie wybranej władzy? — dopytywała się Suva, nie kryjąc podejrzliwości.

— Nie, pani senator — uspokoił ją Geary. — Te zarzuty nie mają nic wspólnego ze spiskowaniem przeciw rządowi. Oskarżono ich o to, że dopuścili, by ich jednostki dysponowały zbyt małymi rezerwami ogniw paliwowych — dokończył, zachowując pełną kontrolę nad głosem.

— Zbyt małe rezerwy ogniw paliwowych? — wyszeptał Navarro po długiej chwili ciszy, jakby zastanawiał się, czy ktoś nie stroi sobie z niego żartów. — Poważnie? Słyszałem informację, że flota wróciła na Varandala na oparach paliwa. Niektórym okrętom skończyło się ono jeszcze podczas bitwy, jeśli mnie pamięć nie myli.

— Tak, sir. Bardzo niski poziom rezerw paliwowych był efektem niezwykle długiego powrotu z syndyckiego Systemu Centralnego i wielu bitew stoczonych po drodze.

— Oczywiście, ale przecież wygraliście tę bitwę. Większość naszych okrętów wróciła do przestrzeni Sojuszu. Na czym więc polega zbrodnia?

— Przekroczenie minimalnego poziomu ogniw paliwowych jest wyraźnym naruszeniem regulaminu — wyjaśnił Geary. — Okręt, który nie ma wystarczającego zapasu mocy, nie może w pełni zaangażować się w walkę albo nie jest w stanie wykonać wszystkich wydanych mu rozkazów. Dlatego na dowódcy spoczywa obowiązek dbania o nieustanne uzupełnienie stanu paliwa. Im mniejszy zapas, tym większe pogwałcenie zapisów regulaminu.

— Ale… skoro przebyliście tak długą drogę, walcząc tyle razy… i to za każdym zwycięsko… nie wspominając już o tym, że zjawiliście się w samą porę, by powstrzymać atak floty Syndykatu na Varandala…

— Zarzuty dotyczą technicznego złamania regulaminu, nie odnosząc się w żaden sposób do sytuacji taktycznej.

Senator Sakai kiwał głową, przymknąwszy oczy.

— Niemniej, co sam pan przed momentem przyznał, było to pogwałcenie obowiązujących zasad.

— Tak, sir.

Navarro wbił posępny wzrok w blat stołu.

— To zabrzmi śmiesznie, ale władze wojskowe mogą dojść do takiej samej konkluzji podczas rozpraw sądu wojennego.

Liczył na to, że cywilne władze zrozumieją dwie rzeczy: że zarzuty są totalnie bezsensowne, ale ich skutki bardzo poważne. Potrzebował chwili na zebranie myśli.

— Senatorze — zaczął ostrożnie — każdy z tych oficerów dowiódł na polu bitwy waleczności i lojalności. A teraz usuwa się ich z zajmowanych stanowisk i stawia przed sądem wojennym za naruszenie regulaminu. To ogromna zniewaga dla każdego honorowego żołnierza.

— Kto wysunął zarzuty, admirale? — zapytała senator Suva, kontrolując głos w tym samym stopniu co Geary.

— Sztab floty, pani senator.

— Zatem to wasze dowództwo jest źródłem tych oskarżeń. Jeśli to, co pan nam przed momentem powiedział, nie mija się z prawdą, pańscy przełożeni mogli się poczuć zobligowani do wysunięcia podobnych zarzutów. Ich zadaniem jest strzeżenie zapisów regulaminu i prawa.

Implikacje wynikające z jej słów były wystarczająco jasne. Geary poczuł się, jakby wytknęła mu, że sam nie rozumie problemu, który stawia przed Radą.

— Dobry przywódca wie, kiedy przepisy stają się niewykonalne. Gdybyśmy mieli trzymać się zawsze i wszędzie litery prawa, moglibyśmy oddać się we władanie bezdusznych maszyn.

Sakai spojrzał uważniej na Geary’ego.

— Krytykuje pan swoich przełożonych?

John popatrzył na niego w podobny sposób. Zadano mu jedno z pytań, na które można było odpowiedzieć dwojako: albo pogrążając się całkowicie, albo pospiesznie wycofując. Co mi mogą zrobić, jeśli odpowiem szczerze? W najgorszym razie odeślą mnie na okręt patrolujący najdalsze zakątki przestrzeni Sojuszu, gdzie żarcie jest podłe, a dzień pracy liczy dwadzieścia godzin, o ile ktoś mnie wcześniej nie każe rozstrzelać, a takich, co tylko o tym marzą, jest wielu.

— Tak, sir. Uważam, że osoby wysuwające tego rodzaju oskarżenia mają poważne problemy z oceną sytuacji.

Trójka senatorów wymieniła spojrzenia, na koniec Navarro westchnął głośno.

— Admirale, wiem, że to może obrażać pańskie poczucie sprawiedliwości, niemniej uważam, że nie powinniśmy się wtrącać w te procesy, zwłaszcza że w ich trakcie, czego nawet pan jest prawie pewien, dojdzie do oddalenia oskarżeń.

— Chyba nie wyraziłem się wystarczająco jasno w kwestii ewentualnych skutków tej decyzji. — Geary sam się dziwił, z jakim spokojem wypowiadał kolejne słowa. — Chaos we flocie po jednoczesnym usunięciu takiej liczby dowódców byłby najmniejszym problemem. Obawiam się, że flota uzna, że jest to wrogie działanie ze strony rządzących, czyn wymierzony w oficerów, którzy poświęcili tak wiele i z takim oddaniem walczyli za Sojusz. Ja i kilka innych osób, z którymi się już konsultowałem, uważamy, że nikt spośród oskarżonych nie zastosuje się do wydanych rozkazów, raczej będziemy mieli do czynienia z akcją odwetową przeciw ośrodkom władzy, które są odpowiedzialne za ten atak.

Suva zrobiła wielkie oczy.

— Przewiduje pan bunt w szeregach floty?

— Uważam, że takie rozwiązanie jest więcej niż prawdopodobne — przyznał Geary z ciężkim sercem.

— Z pańskiego rozkazu? Nie będzie ich pan przed tym powstrzymywał?

Teraz to on spojrzał na polityków ze zdziwieniem.

— Nigdy nie kazałem nikomu działać na szkodę legalnie wybranych władz i nadal nie mam zamiaru tego czynić. A co do prób powstrzymania tego buntu, to jak myślicie, co teraz robię? Zanim przyszedłem na to spotkanie, wysłałem dwóch emisariuszy z przesłaniem dla oskarżonych oficerów, by powstrzymali się chwilowo od działania.

— Zatem nie powinno być z nimi większych problemów — stwierdził Navarro.

— Nie jestem pewien, senatorze, czy ci ludzie mnie posłuchają. — Do kogo ta mowa? — Zdajecie sobie wszyscy sprawę z resentymentów we flocie. Ten czyn może być postrzegany jako ostatnia kropla. Wielu spośród oskarżonych uznało zapewne, że nadszedł już czas na działanie. Owszem, większość zostałaby zapewne uniewinniona podczas uczciwych procesów, sęk jednak w tym, że oni nie wierzą w bezstronność trybunałów. Traktują wysuwane pod ich adresem oskarżenia jako próbę zdyskredytowania, pozbawienia honoru, i to zanim dojdzie do jakichkolwiek sądów!

— Ale pan prosi nas o ingerencję nie tylko w kompetencje najwyższego dowództwa armii, ale i wojskowego prawa. Tą drogą nie zbudujemy szacunku dla autorytetu rządzących.

— Sugeruje pan, że ustąpienie przed żądaniami oficerów — wtrąciła Suva lodowatym tonem — będzie najlepszym sposobem obrony przed ewentualną dominacją wojskowych nad władzami cywilnymi? Proponuje pan nam wygranie tego starcia przez kapitulację?

Sakai pokręcił głową.

— To bardzo ważne pytanie, ale nie powinniśmy przy tej okazji kwestionować honoru admirała Geary’ego.

— Popieram — dodał Navarro. — W świetle tego, co admirał do tej pory uczynił, a zwłaszcza czego nie zrobił, wątpienie w jego słowa wydaje się nie na miejscu. Niemniej… nie możemy się mieszać w tę sprawę. Pańscy przełożeni, admirale, podjęli decyzję, nasza interwencja byłaby naprawdę nie na miejscu. Proszę wykonać rozkazy, jak nakazuje to panu honor żołnierza. — Pomimo spokojnego tonu tej wypowiedzi Geary wyczuwał w głosie senatora spore napięcie, a nawet strach. — Nakaże pan oskarżonym oficerom, by także usłuchali przełożonych i zaufali stabilności naszego systemu. Tylko tak zdołamy ocalić Sojusz.

Navarro powiedział prawdę, ale… nie brał pod uwagę tego, co wydarzy się tu i teraz. Geary wiedział, że to zła decyzja. Zdawał sobie sprawę, że jeśli senatorowie nie podejmą żadnych działań, dojdzie do katastrofy. Widział jednak wyraźnie, że z własnej woli nie odwołają ostatnich rozkazów.

Obawiał się nadejścia tego momentu od wielu miesięcy, od czasu, gdy Rione przekonała go, iż posiada wystarczające siły, by stawić czoło cywilnym rządom Sojuszu. Dlaczego w ogóle zaczął się nad tym zastanawiać? Sto lat temu takie myśli byłyby dla niego czymś niewyobrażalnym, ale teraz widział, że skończyły mu się możliwości wyboru, widział nadchodzący chaos, nie mając jednocześnie pojęcia, co przyniesie. Nie mógł zejść z obranego kursu, jak jednostka pochwycona polem grawitacyjnym ginącej gwiazdy.

Co będzie bardziej honorowe? Co będzie lepsze dla ludzi, którzy mu ufali, i dla całego Sojuszu?

— Pragnę raz jeszcze podkreślić, sir, że moim zdaniem flota nie podporządkuje się tym razem.

— Uczyni to, jeśli taka będzie wola admirała Geary’ego.

— Tego także nie jestem pewien, sir. Nie mówiąc już o tym, że mam pewne opory przed podjęciem sugerowanych działań.

— To nieistotne — upierał się Navarro. — Otrzymał pan rozkazy i musi pan je wykonać. — Upór Geary’ego zaczynał go irytować. Dało się to wyczuć choćby po nieco bardziej nerwowym tonie, gdy oświadczył: — Nie możemy pogwałcić zapisów regulaminu floty ani obowiązującego prawa nawet w imię poczucia sprawiedliwości.

Mówił racjonalnie, ale jakby w oderwaniu od rzeczywistości. Tym razem prawo wykorzystano do czynienia niesprawiedliwości. To jednak, technicznie biorąc, nie mogło być powodem do odmowy wykonania rozkazu.

Geary policzył w myślach do dziesięciu, aby się uspokoić.

— Czy możemy sprawdzić, jak wygląda sytuacja poza tym pomieszczeniem, sir? Mamy jakiekolwiek środki łączności ze światem? — Wiedział, jaka będzie odpowiedź, niemniej postanowił zaryzykować, wiedząc z doświadczenia, że fakty czasem nie pokrywają się z zapewnieniami.

Navarro zmarszczył brwi, spojrzał najpierw na Sakaiego, potem na Suvę.

— Nie mamy… Może zdołalibyśmy odebrać jednokierunkowy przekaz?

— Nawet skondensowany mikroprzekaz okaże się zbyt ryzykowny — odparła Suva, spoglądając na Geary’ego z rosnącą nieustępliwością. — Nadal nie rozumiem, czemu miałoby to służyć.

— Sądzę, że powinniśmy wiedzieć, co robi flota, podczas gdy my tutaj rozmawiamy — wyjaśnił John. — Na przykład czy posłuchała mojego rozkazu pozostania na miejscu.

— To byłoby wskazane — wtrącił Sakai. — Z doświadczenia wiem, że należy słuchać rad admirała.

— Black Jack… — zaczęła Suva.

— …nie jest bogiem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę — przerwał jej Sakai. — Zna też swoje ograniczenia. Nie możemy więc zakładać, że to, czego chce, musi się koniecznie wydarzyć.

Navarro popatrzył na Geary’ego, potem na Sakaiego. Z tym drugim porozumiał się bez słów.

— Dobrze. Ściągnij nam ostatnie transmisje i uaktualnienia sytuacji — nakazał Suvie, a ta natychmiast skupiła wzrok na komunikatorze i wprowadziła do niego kilka komend.

Wyświetlacz ożył, gdy na jego boku pojawił się ciąg nagłówków priorytetowych wiadomości. Po chwili wszystko znowu zamarło, gdy zabezpieczenia przerwały transmisję. Oczy zebranych zwróciły się w stronę ekranu, na którym widać było mrowie wektorów oznaczających ruchy jednostek schodzących z wyznaczonych orbit i kierujących się na stację Ambaru. Leciały w jej kierunku nie tylko krążowniki i niszczyciele, ale także sporo potężnych liniowców i pancerników.

Geary odczytywał nazwy zbliżających się okrętów. „Znamienity”, oczywiście, kapitan Badaya był najbardziej prawdopodobnym prowodyrem w tej sytuacji. Za to reakcja kapitana Parra z „Niesamowitego” była dla niego całkowitym zaskoczeniem, wszystko jednak wskazywało na to, że właśnie on pierwszy poszedł w ślady Badayi. W ich kierunku zmierzały także „Zajadły” oraz „Niepohamowany”. Nowy „Niezwyciężony” opuścił zajmowaną pozycję, jakby nie zamierzał porzucić pozostałych dwóch jednostek swojego dywizjonu. Leciał jednak bardzo wolno, jak gdyby jego załoga chciała zarazem wykonać ostatnie polecenia Geary’ego i podążyć śladem towarzyszy walki. Trudno więc było wyrokować w tej chwili, która koncepcja zwycięży ostatecznie.

Prawdziwym szokiem dla niego była reakcja pancernika „Dreadnaught”. Dlaczego jego krewniaczka zdecydowała się nie usłuchać rozkazu pozostania na zajmowanej orbicie? Jane zrobiła na nim spore wrażenie, była zdecydowana i odpowiedzialna, wróżył jej świetlaną karierę na stanowiskach dowódczych, ale w tym momencie w kierunku stacji mknął nie tylko jej okręt, lecz też „Niezawodny” oraz „Zdobywca”. Ich wyruszenie musiało przekonać do działania załogi „Rycerskiego”, „Nieposkromionego”, „Chwalebnego” i „Imponującego”. Siedem pancerników, z których każdy był w stanie roznieść stację Ambaru na strzępy, leciało w jej kierunku.

Wokół nich roiło się od niszczycieli oraz ciężkich i lekkich krążowników. Mniejsze jednostki zbliżały się albo pojedynczo, albo całymi dywizjonami i eskadrami.

Część okrętów pozostała jednak na wyznaczonych pozycjach. Przede wszystkim „Nieulękły” i towarzyszące mu „Śmiały” i „Zwycięski”. Nie ruszył się z miejsca także dywizjon dowodzony przez kapitana Tuleva, czyli „Lewiatan”, „Smok”, „Nieugięty” i „Waleczny”. Kapitan Duellos też trzymał twardą ręką „Inspirację”, „Znakomitego” i „Wspaniałego”. Ku zaskoczeniu Geary’ego kapitan Armus powstrzymał od działania „Kolosa” i jego bliźniacze jednostki. Chociaż jeśli dobrze się zastanowić, Armus nigdy nie był zbyt lotny i potrzebował wiele czasu na podjęcie jakiejkolwiek inicjatywy, niemniej jego opieszałość z pewnością ostudziła zapał stacjonujących w pobliżu pancerników i jednostek eskorty.

Najbardziej zaś zaskakujące wydało się Geary’emu zachowanie załogi „Oriona”, pechowego okrętu, który chyba jeszcze nigdy nie postąpił zgodnie z instrukcjami głównodowodzącego. Tymczasem teraz tkwił nadal na wyznaczonej orbicie.

Siły obronne w całym systemie, na planetach, księżycach i na samej stacji Ambaru, zostały postawione w stan gotowości bojowej. Aktywowano osłony energetyczne i uaktywniono systemy uzbrojenia. Na szczęście nikt nie otworzył jeszcze ognia do zbuntowanych okrętów.

Nie było aż tak źle, jak można by się spodziewać, ale wystarczająco tragicznie. Wystarczy jeden przypadkowy strzał, by wybuchła wojna domowa.

Navarro zamarł momentalnie, gdy tylko zobaczył nowe rozłożenie sił na ekranie, ale dość szybko otrząsnął się ze stuporu i kliknął na nagłówek jednej z wiadomości.

Na wyświetlaczu pojawiła się twarz Tani.

— Do wszystkich jednostek, admirał Geary rozkazał, abyście utrzymali wyznaczone pozycje. Wszystkie okręty mają natychmiast wrócić na właściwe orbity. Otrzymaliście osobisty przekaz od admirała. Przerwijcie nieautoryzowane działania i natychmiast wracajcie na wyznaczone pozycje. — Z jej twarzy i głosu emanowało niczym niezachwiane profesjonalne opanowanie i władczość. Musiało ją to wiele kosztować, ale jak widać, i tak nie wystarczyło.

Navarro kliknął z ponurą miną na ostatnią wiadomość. Tym razem zobaczyli przemawiającego admirała Timbale’a.

— Wycofajcie się. Wszystkie siły planetarne systemu Varandal mają natychmiast zaprzestać przygotowań do walki. Nikt nie może otworzyć ognia bez względu na okoliczności. Powtarzam, wycofajcie się do koszar. Wszystkie systemy uzbrojenia mają mieć status zerowy, kod czerwony. Nie udzielam zezwolenia na otwarcie ognia.

— Dlaczego nie widzimy żadnych przekazów z pokładów okrętów? — zapytała Suva.

— Ponieważ ich dowódcy znają wszystkie luki w systemach dowodzenia oraz komunikacyjnych i wykorzystują je do porozumiewania się między sobą — wyjaśnił Sakai. — Ich rozmów nie znajdziemy w oficjalnych wykazach, nieprawdaż, admirale? — Podczas niedawnej misji dowiedział się o tym, jak widać, z pierwszej ręki.

Geary skinął głową, nie kryjąc przed nimi dręczących go obaw.

— Jak widzicie, próbujemy zachować kontrolę nad sytuacją…

— Kontrolę? — Suva zmierzyła go gniewnym spojrzeniem. — Tamten admirał nakazał wojsku wstrzymanie ognia!

— Dlatego, że wielu ludzi wciąż jeszcze jest niezdecydowanych — odparł Geary. — Gdy dojdzie do wymiany ognia, wszyscy będą się musieli opowiedzieć po którejś ze stron. A w tak trudnej sytuacji ludzie będą reagowali instynktownie, przyłączając się do towarzyszy broni. Byliśmy świadkami podobnych wydarzeń w Systemie Centralnym Światów Syndykatu, gdy wybuchł tam bunt. Nadal tego nie rozumiecie? Sytuacja pogarsza się z chwili na chwilę. Brak działania nie jest żadnym rozwiązaniem. — Wskazał palcem na wyświetlacz. — Nie jestem w stanie opanować ich wszystkich!

— Nie możemy poddać się zamachowi stanu, który nawet się jeszcze nie rozpoczął! — Suva nieomalże wykrzyczała mu to w twarz.

— Proszę wykonać rozkazy, admirale — poparł ją Navarro niepokojąco łamiącym się głosem. — Senator Suva ma rację. Poddanie się takiemu naciskowi tylko zaogni sytuację. Nie ma w tej flocie człowieka, który sprzeciwiłby się rozkazom wydanym przez Black Jacka Geary’ego. Proszę rozkazać im powrót na wyznaczone orbity i wykonanie otrzymanych rozkazów.

Mimo wszystkich wysiłków stanął tuż nad przepaścią, tutaj i teraz. Jego rozmówcy mieli rację, podobnie jak osoby odpowiedzialne za wysunięcie zarzutów. Nie miał prawa zrobić niczego prócz zasalutowania im, powiedzenia „tak jest” i wykonania rozkazów, które doprowadzą do katastrofy. Postępując inaczej, łamał daną przysięgę, ale przy tym wszyscy zyskiwali niewielką szansę na ocalenie. Wykonując wydane mu rozkazy, zdradziłby tych, którzy walczyli z nim podczas niezliczonych bitew, zresztą wielu spośród jego podkomendnych nie uwierzyłoby, że to jego wola. Uznaliby raczej, że został zmuszony do współpracy albo ich sprzedał. Wykonanie rozkazów byłoby więc wbiciem ostatniego gwoździa do trumny Sojuszu.

Została mu już tylko jedna broń do użycia. Ostatni sposób na opanowanie sytuacji, która zabrnęła już zbyt daleko. Zawahał się, czując narastającą niepewność. Jakby przemawiała do niego moc o wiele większa niż ta, którą może nadać człowiek. To jedyne rozwiązanie, jakie ma szanse powodzenia. Zaczerpnął głęboko tchu.

— Nie, sir. — Jego słowa zabrzmiały zdecydowanie, ale nie nazbyt głośno.

Trójka senatorów zamarła, nikt nie mrugnął nawet okiem.

— Nie zrozumiał pan, co przed chwilą powiedziałem?

— Zrozumiałem, sir. Ale nie wykonam pańskiego rozkazu. Niniejszym składam rezygnację ze służby we flocie.

Загрузка...