ROZDZIAŁ DWUNASTY

Czuła się taka szczęśliwa, że chyba mogłaby fruwać! Adam ją kochał! I to od zawsze! Nigdy nie przestał! Och, jakie życie jest piękne!

Nucąc radośnie jakąś melodię, zanurzyła się z lubością w ogromnej wannie i dmuchnęła w czapę piany, obserwując z radością, jak kolorowe bańki unoszą się w powietrzu. Już nie musiała się o nic martwić, wszystko się wyjaśniło, nawet tajemnica dotycząca tego miejsca.

Otóż Adam wyznał, że kupił ten apartament przed paroma laty, kiedy ceny mieszkań spadły, gdyż podaż przekroczyła popyt. Potraktował to jako lokatę kapitału. Oczywiście nie zapłacił całości gotówką, lecz zaciągnął kredyt, którego raty spłacał dzięki temu, że na trzy lata wynajął ten lokal pewnemu zamożnemu Amerykaninowi. Przed dwoma miesiącami lokator wyjechał do swego kraju, Adam zaś odnowił apartament, który zamierzał ponownie komuś wynająć. Ponieważ całkiem mu się tu podobało, od czasu do czasu nocował tutaj. Sam.

Wyjaśnił jej, że te wielkie lustra, ogromne łoże i luksusowa łazienka ze złoconymi kurkami w kształcie delfinów były nie po to, by sprowadzać panienki na szalone orgie, lecz zupełnie przyziemnie służyły temu, by podbić cenę wynajmu.

Bianka jednak już więcej nie przejmowała się dawnymi przyjaciółkami Adama, nawet wspomnienie Sophie nie robiło na niej takiego wrażenia, jak przedtem. Przecież żadnej z nich nie kochał – tylko ją. I to od zawsze…

Na jej twarzy zagościł rozmarzony uśmiech. Dzięki miłości Adama poczuła się jedyna w swoim rodzaju. Jego uczucie zdawało się leczyć ją z wszelkich niepokojów, lęków i kompleksów. Miała co prawda pewne wyrzuty sumienia, uważała bowiem, że swoim zachowaniem przez te wszystkie lata wcale nie zasłużyła na taką lojalność z jego strony. Szczerze mówiąc, była dla niego okropna. Ale wynagrodzi mu to w dwójnasób…

Z tą myślą wstała, wytarła się i namaściła ciało pachnącym balsamem. Następnie narzuciła na siebie czerwone kimono, gdyż Adam zdradził, że bardzo ją w nim lubi. Dodał też, jaka fryzura mu się podoba, spięła więc włosy luźno na czubku głowy, pozwalając pojedynczym pasmom opaść swobodnie wokół twarzy. Dodatkowo z własnej inicjatywy zrobiła sobie dość mocny makijaż, starając się naśladować sposób, w jaki kosmetyczka umalowała ją tamtej soboty, kiedy jechali na wyścigi. Naprawdę zamierzała Adama rozpieszczać aż do nieprzyzwoitości!

Przejrzała się w lustrze i musiała uczciwie przyznać, że chyba jeszcze nigdy przedtem tak nie wyglądała. Nie była to jednak zasługa makijażu i kolorowego stroju. Cały urok tkwił w roziskrzonych oczach i rozświetlonej radością twarzy. Miała ochotę tańczyć i śpiewać, i nie wiadomo, co jeszcze. Adam ją kochał! To jego uczucie czyniło ją piękną.

Musi mu się odwdzięczyć. Dzisiaj sprawi mu niespodziankę i zrobi dlań coś specjalnego…

– Hej, gdzie jesteś? – zawołała niepewnie, gdy wyszła z łazienki i stanęła na środku ciemnego korytarza.

Była nieco podenerwowana, gdyż nigdy przedtem nie odgrywała roli, jaką zamierzała odegrać dzisiaj, ale nie zamierzała tego po sobie okazać. Domyślała się, że Adam lubił doświadczone kobiety, obdarzone pewną dozą wyobraźni, więc nie chciała się przed nim zdradzić ze swoim zawstydzeniem.

– Tutaj – dobiegł ją głos z salonu.

Po omacku weszła do największego pokoju, gdzie panował półmrok. Adam spoczywał wygodnie na luksusowej białej sofie, ustawionej na wprost panoramicznego okna, skąd roztaczał się wspaniały widok. W dole rozpościerała się ciemna tafla zatoki z przecinającą ją świetlistą wstęgą mostu.

– Lubisz patrzeć na miasto nocą? – zagadnęła, nieśmiało podchodząc bliżej i ogarniając zachwyconym spojrzeniem jego sylwetkę.

Po raz kolejny zadała sobie pytanie, jak przez te wszystkie lata mogła być tak ślepa na jego urok. Może właśnie dlatego, że tak się ze sobą zżyli. Podobno zawsze najciemniej pod latarnią…

Zerknął na nią i nagle jego twarz przybrała dziwny wyraz. Bianka miała nadzieję, że na jej widok odezwało się w nim pożądanie. Uklękła na miękkim dywanie, pochyliła się do przodu i powoli przesunęła dłońmi po koszuli Adama.

– Co ty wyprawiasz? – spytał zmienionym głosem.

– Cśś – szepnęła. – Nic takiego, po prostu chciałam się trochę zabawić – wymruczała kusząco.

– Rozumiem.

Zauważyła, jak kącik jego ust podnosi się w cynicznym uśmieszku i wcale jej się to nie spodobało…

– A czy ja też będę miał z tego jakąś przyjemność? Delikatnie przesunęła dłonią po jego twarzy, starając się wygładzić ten krzywy grymas.

– Owszem, pod warunkiem, że będziesz grzecznym chłopcem i zrobisz to, co ci każę. – Mrużąc oczy, przejechała paznokciami po jego policzku, szyi i torsie.

Usłyszała, jak zaskoczony Adam gwałtownie wciągnął powietrze.

– A jeśli nie zechcę?

Na jej twarzy pojawił się prowokacyjny uśmiech.

– Wtedy będę musiała cię ukarać. A chyba wiesz, co jest najgorszą karą dla niegrzecznego chłopca?

Wpatrywał się w nią niczym urzeczony.

– Nie – odparł zduszonym głosem. – Co takiego? Ujęła jego dłoń, po czym wstała powoli, pociągając go za sobą.

– Kąpiel.

– Coś ty powiedziała?

– To, co słyszałeś. Zamierzam cię wykąpać. Usłyszała dziwny śmiech i odgadła, że jej słowa musiały mu przywieść coś na myśl. Ogarnęła ją paląca ciekawość i równie paląca zazdrość.

– Nie rozumiem, co w tym śmiesznego – powiedziała, nieco nadąsana, – Inne robiły to tak często, że już masz dosyć?

– Zapewniam cię, że jeszcze nikt tego nie robił, z wyjątkiem mojej mamy, gdy byłem dzieckiem, ale to się chyba nie liczy.

– Chcesz mi powiedzieć, że żadna nie wpadła na ten pomysł? – zdziwiła się, prowadząc go do łazienki. – Nie chcę cię obrażać, ale z kim ty się zadawałeś? Musiały być jakieś niedorozwinięte, skoro nie chciały się napawać takimi wspaniałościami. Matka natura hojnie cię obdarowała.

Ku jej zaskoczeniu Adam zarumienił się, lecz udała, że tego nie zauważyła.

– Słuchaj, ale chyba nie chcesz mnie rozbierać, co? – spytał, a w jego głosie zabrzmiał pewien niepokój.

– Oczywiście, że chcę! Jaką bym miała z tego zabawę, gdybyś się sam rozbierał?

– Waśnie, jaką? – powtórzył nieco nieprzyjemnym tonem.

Przestała rozpinać mu koszulę i spojrzała na niego pytająco. O co mu chodziło? Czyżby mu się nie podobało to, co robiła? Nie, to do niego nie pasowało. A może czuł się niepewnie, że to ona przejęła inicjatywę? Bianka domyślała się, że mężczyźni prawdopodobnie wolą kontrolować sytuację, niż oddawać się w ręce kobiet.

Położyła dłonie na jego nagim torsie i zajrzała Adamowi głęboko w oczy.

– Nie chcesz, żebym kontynuowała? – zagadnęła łagodnie. – Myślałam, że spodoba ci się mój pomysł. Zamierzałam rozebrać cię, wykąpać, wytrzeć, zrobić ci masaż, a potem… – Nerwowo zagryzła wargi. Wolała nie zdradzać całości swego planu, gdyż nie miała pewności, czy starczy jej odwagi, by doprowadzić go do końca. – Nie gniewaj się, ale… Wymyśliłam to, żeby zrobić ci przyjemność – zakończyła bezradnie.

Zamknął oczy, ona zaś czekała z niepokojem. Z jakiegoś powodu chciał odrzucić jej propozycję, aczkolwiek Bianka nie do końca rozumiała, co wzbudzało jego opory. Jednak po chwili spojrzał na nią z uśmiechem.

– No, to pokaż mi, co wymyśliłaś.

Adam siedział w ogromnej marmurowej wannie, odnosząc niejasne wrażenie, że chyba powinien teraz umrzeć, ponieważ lepiej to już mu nigdy w życiu nie będzie. Właśnie spełniało się jego najskrytsze erotyczne pragnienie – Bianka siedziała na brzegu wanny i myła go, celebrując każdy gest niczym prawdziwa prywatna gejsza.

Kiedy zmieniła miejsce i usiadła przed nim, a kimono rozchyliło się zachęcająco, Adam nie wytrzymał, jednym ruchem ściągnął z niej ten czerwony szlafroczek, który zasłaniał mu taki cudowny widok i zaproponował, by dołączyła do niego.

Teraz siedziała za jego plecami, zmysłowo oplatając go tymi swoimi fantastycznymi nogami i powolutku przesuwając mokrą gąbką w dół po jego torsie i brzuchu… A może ja już umarłem i jestem w niebie, przemknęło mu przez głowę.

– Wydaje mi się, że wspominałaś coś o masażu? – przypomniał w końcu nieśmiało.

Zgodnie z obietnicą osuszyła go miękkim ręcznikiem, nie pozwalając, by sam cokolwiek robił, a następnie zaprowadziła do sypialni. Położył się na brzuchu i ponownie oddał się w jej ręce. I on przedtem myślał, że lepiej już mu nie będzie! Najwyraźniej się mylił.

Wiedział, że mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby otworzył oczy i spojrzał w lustra na drzwiach szafy, lecz wolał tego nie robić. Obawiał się, że widok zupełnie nagiej Bianki, na poły klęczącej nad nim, a na poły siedzącej na jego udach, z oddaniem masującej mu plecy, okazałby się ekscytujący… nie do zniesienia. Chyba nie był gotów na taką dawkę rozkoszy.

Oczywiście nie wytrzymał i w pewnym momencie zerknął w bok.

– Dosyć – zażądał.

Znieruchomiała, on zaś szybko przewrócił się na plecy i przytrzymał biodra Bianki, by nie pozwolić jej na zmianę pozycji. Przez chwilę wpatrywał się w jej płonącą twarz i błyszczące oczy. Chyba jeszcze nigdy nie widział jej równie pięknej.

Ona naprawdę głęboko wierzyła w to, że go kocha – czytał to wyraźnie w jej spojrzeniu. I naraz w jego sercu odezwała się nieśmiało od dawna uśpiona nadzieja. Być może istnieje szansa – minimalna, ale jednak – że tym razem uczucie Bianki okaże się trwałe?

Nagle przypomniał sobie, co powiedziała w salonie. Chciała się zabawić. Miłość oznaczała dla niej tylko tyle. Ciekawe, czy z innymi bawiła się równie dobrze? Na tę myśl aż pociemniało mu w oczach. Przecież to oczywiste, że pozostałym mężczyznom też musiała tak dogadzać, sądząc po jej pomysłach i wprawie, z jaką je realizowała. Pewnie wtedy również wmawiała wszystkim naokoło, że to wielka miłość. Akurat! Po prostu znalazła wygodny pretekst do nieskrępowanego zaspokajania swoich potrzeb.

Jakiś wewnętrzny głos podsuwał mu, że niesprawiedliwie ją ocenia, lecz Adam nie chciał tego słuchać. Wspomnienie rywali do serca i ciała Bianki rozwścieczyło go tak, że przestał się zastanawiać nad czymkolwiek i wbrew wcześniejszym ustaleniom przejął sprawy w swoje ręce. Chciał udowodnić i sobie, i jej, że jest niemoralną, łatwą dziewczyną, kierującą się wyłącznie zaspokajaniem swych wybujałych potrzeb erotycznych.

Dlatego też kochał się z nią tak, jak jeszcze nigdy przedtem, wykorzystując pozycję, w jakiej się znajdowali. Na początku nie chciała tego, lecz wkrótce uległa – jak z pewnością ulegała każdej zachciance każdego mężczyzny, pomyślał z gniewem. Obserwował ją przez cały czas, ale nie pozwalał sobie na to, by widok podekscytowanej Bianki sprawiał mu jakąkolwiek przyjemność. Powtarzał sobie, że wielu już ją taką oglądało…

Nagłe pochyliła się i złożyła na jego ustach długi, cudownie pieszczotliwy pocałunek.

– Na wszelki wypadek przypomnę ci, bo może zapomniałeś – wymruczała. – Bardzo cię kocham.

Wyprostowała się ponownie i niedługo później wykrzyknęła jego imię, a wtedy w jednej chwili zapomniał o wszystkich swoich czarnych myślach i po raz kolejny udowodnił jej, jak bardzo za nią szaleje.

Przyciągnął ją potem mocno do siebie i schował twarz w jej włosach, by nie dostrzegła rozpaczy w jego oczach. Niezależnie od tego, co sobie wmawiał na jej temat, żadna inna kobieta nigdy mu jej nie zastąpi. Liczyła się tylko Bianka, niezależnie od tego, że doświadczył przez nią więcej cierpienia niż szczęścia. Nie chciał, żeby go kiedyś zostawiła. Panicznie bał się tego momentu. Nie miał pojęcia, co wtedy zrobi.

– Adam… – szepnęła mu do ucha.

– Tak?

– Chcę, żebyś wiedział, że w taki sposób, jak teraz… To ja jeszcze nigdy…

Zdumiony, ujął jej twarz w obie dłonie i spojrzał Biance głęboko w oczy. Nie odwróciła wzroku, więc raczej nie kłamała. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, iż nie potrafiła wytrzymać jego spojrzenia, gdy mijała się z prawdą.

– Mówisz poważnie? – spytał bez tchu, poruszony do głębi.

Westchnęła.

– Wiem, że uważasz mnie za jakąś erotomankę, która ląduje w łóżku z kim popadnie, ale to przecież nieprawda! Miałam kilku przyjaciół, przyznaję, ale to były pomyłki – zwierzyła się, cały czas spoglądając mu prosto w oczy. – Z tobą jest inaczej. To coś wyjątkowego. Dlatego tobie pozwalam na to, na co nie pozwalałam nikomu innemu.

– A dlaczego nie pozwalałaś?

– Wstydziłam się.

– Co takiego? – zdumiał się Adam. – Wstydziłaś się? Ty? Ale czego?

To, co mówiła, zupełnie nie przystawało do obrazu, jaki sobie wytworzył. Nie wierzył jej, choć oddałby wszystko za to, by móc jej wierzyć.

– Swojego ciała – wyznała cichutko. – Mam taki niewielki biust i w ogóle jestem taka strasznie mała… Dziecko, nie kobieta.

– Czyś ty oszalała? – wyrwało mu się. – Masz najwspanialsze ciało, jakie można sobie wyobrazić!

– Wiem, że tak myślisz – uśmiechnęła się promiennie. – Dlatego przy tobie niczego się nie boję i pozbywam się wszelkich oporów. I dlatego nie potrafię ci niczego odmówić, tak jak dzisiaj. Chciałam, żebyś na mnie patrzył. Chciałam, żebyś widział, jak bardzo cię kocham. Po raz pierwszy mężczyzna ma nade mną taką władzę. To straszne. Ale jakie cudowne!

– Och, Bianka… – powiedział tylko i umilkł.

Z niepokojem zauważyła przecinającą jego czoło pionową zmarszczkę i cień zwątpienia w oczach.

– Wierzysz mi, prawda? – upewniła się na wszelki wypadek.

Uśmiechnął się jakby ze smutkiem, a było w tym uśmiechu coś takiego, że serce jej się krajało.

– Oczywiście, że ci wierzę. I jestem wzruszony.

– Kochasz mnie? – spytała w nagłej panice, gdyż jego dziwne reakcje budziły w jej sercu coraz większą obawę. – Powiedz, że zawsze będziesz mnie kochał.

Dlaczego westchnął? Czemu na jego twarzy znów pojawił się ten rozdzierająco smutny uśmiech?

– Kocham. I zawsze będę cię kochał – wyznał martwym głosem, jakby ogłaszał wyrok na samego siebie.

Słysząc te słowa, Bianka odczuła taką ulgę, że nie zwróciła uwagi na ton.

– W takim razie wracajmy do domu – wyszeptała. – Bardzo tu ładnie, ale to nie jest prawdziwe, zwyczajne życie.

Загрузка...