ROZDZIAŁ ÓSMY

– O, nie, kochani, nie mam dziś siły na żadne wyprawy – zaprotestowała May, gdy wreszcie koło dziesiątej wynurzyła się ze swego pokoju. – Jedźcie We dwoje. Nic mi nie będzie – dodała natychmiast, gdy tylko Bianka zadeklarowała, że dotrzyma jej towarzystwa. – Odpocznę sobie, pooglądam dla odmiany australijską telewizję, a potem zdrzemnę się trochę. Nawet mi na rękę, że zostanę sama. Powiedzcie tylko, o której mogę się was spodziewać.

– Ostatni wyścig zaczyna się o wpół do piątej – odparł Adam – ale zazwyczaj nie zostaję tak długo. Zobaczymy. Myślę, że wrócimy najpóźniej koło szóstej. Moglibyśmy potem zabrać mamę do restauracji.

– Jesteś złoty chłopiec, ale dziś naprawdę nie czuję się na siłach. Powiem ci, na co naprawdę mam ochotę.

– Mamy życzenie jest dla mnie rozkazem – zapewnił szarmancko.

– Moglibyście wziąć coś na wynos z chińskiego baru. Cokolwiek.

– Załatwione. Przywieziemy kilka różnych dań i zrobimy sobie ucztę w domu – uśmiechnął się.

Tak, był zadowolony. W rzeczywistości wcale nie planował grać tego dnia na wyścigach, ale perspektywa wspólnego wyjazdu z Bianką spodobała mu się niezmiernie. Nieraz marzył o tym, że ją tam zabierze – tylko dlatego, że często widywał zamożnych mężczyzn, afiszujących się z luksusowymi utrzymankami, te długonogie piękności o włosach prosto od fryzjera i nienagannie umalowanych twarzach nie wyglądały bowiem na żony.

Adam zaś niezliczoną ilość razy marzył o tym, by uczynić Biankę swoją kochanką. Wyobrażał sobie, że gdy zdobędzie majątek, wtedy obsypie ją klejnotami, ubierze w najpiękniejsze stroje, spełni każdy jej kaprys, ona zaś ze swej strony spełni każde jego pragnienie…

Te czarowne myśli jakoś pozwalały mu przetrwać najczarniejsze chwile, choć wiedział, że tak jak nie mógł zainteresować Bianki swoją osobą, tak samo nie zdobyłby jej nawet górami złota. Pieniądze, biżuteria i piękne ubrania nie robiły na niej większego wrażenia i wcale ich nie pragnęła. W kółko chodziła w dżinsach i sportowych bluzach, a do pracy ubierała się w bezpłciowy granatowy bądź czarny kostium, zmieniając jedynie bawełniane koszulki.

Nic dziwnego, że wczoraj stracił głowę, gdy ujrzał ją w czymś tak rozkosznie kobiecym, jak jedwabna bluzeczka i powiewna spódniczka…

Nagle zdał sobie sprawę z tęgo, że obecna sytuacja pozwala mu na to, by obsypywał ją prezentami i to właściwie zupełnie bezinteresownie, wyłącznie dla czystej radości obdarowywania jej. Nie musiał przecież w żaden sposób o nią zabiegać, nie musiał kupować jej wdzięczności, przecież jego marzenie spełniło się – i to wtedy, gdy przestał się starać je zrealizować. Bianka zapragnęła go właśnie wtedy, gdy porzucił wszelką nadzieję! Dostał wszystko, czego chciał.

Z wyjątkiem jej miłości, odezwał się głos wewnętrzny i Adam zamarł w trakcie zapinania guzików koszuli.

Tego ranka przez moment wydawało mu się, iż Bianka chciała wyznać, że go kocha. To była magiczna chwila, gdy wyglądało na to, że rodzi się pomiędzy nimi uczucie. Niestety, niemal natychmiast okazało się, że Bianka nie doświadczyła niczego w tym rodzaju.

Dobrze, pragnie cię i co z tego? – ciągnął bezlitośnie głos w jego głowie. – Zabawi się tobą, a potem skończysz tak samo jak jej poprzedni kochankowie, porzucony i zapomniany.

– Zamknij się – warknął ze złością do swojego odbicia w lustrze. – Dzisiaj nie zamierzam tego słuchać. Przez dwa tygodnie mogę być prawie szczęśliwy.

– Rozmawiasz sam ze sobą?

Odwrócił się do niej i zauważył, że włożyła swoje ukochane wytarte dżinsy i bawełnianą koszulkę bez rękawów. Właściwie nie mógł się dziwić, że ubrała się w ten sposób, widocznie zapamiętała, że zawsze chodził na wyścigi ubrany dość swobodnie. W końcu nie brał tam udziału w pokazie mody. Ale tym razem nie jechał do Randwick po wygraną pieniężną. Jechał tam z wygraną od losu, z najpiękniejszą kobietą, jaką znał. A taki klejnot wymagał odpowiedniej oprawy.

– Nic nadzwyczajnego, właśnie zawierałem pakt z diabłem – mruknął.

– Rozumiem, że w ten sposób starasz się wygrać na wyścigach? Matematyka matematyką, a stare dobre sposoby są najlepsze? – zażartowała. – Czemu tak na mnie patrzysz? Coś nie tak? Przecież idziemy na wyścigi, nie na bal? A tak przy okazji, to mama trochę się dziwiła, czemu moje ubrania znajdują się w pokoju gościnnym, a nie w naszej sypialni. Powiedziałam, że jak typowy mężczyzna nie lubisz wyrzucać starych łachów, więc masz szafę tak wypchaną swoimi ciuchami, że nie ma tam już miejsca dla moich. Ciekawe, z czego jeszcze przyjdzie nam się tłumaczyć.

– Zobaczymy. Na razie pojedziemy się przebrać, nie zamierzam pokazywać się tak w Randwick.

Zauważył z satysfakcją, że po raz kolejny udało mu się zaskoczyć Biankę, która dotąd uważała go za tuzinkowego, nudnego człowieka, którego szablonowe zachowania można z łatwością przewidzieć. Wiedział też, że nie po raz ostatni widzi w jej przepięknych oczach ten wyraz absolutnego zdumienia. Na szczęście obecność May chroniła go przed dociekliwością Bianki, inaczej zamęczyłaby go pytaniami.

Oczywiście, zaczęła go maglować, gdy tylko wsiedli do samochodu.

– Słuchaj, nie podoba mi się, że masz przede mną jakieś tajemnice. Chciałabym wiedzieć…

– Czemu nie grasz dziś w siatkówkę? – przerwał znienacka. – Przecież w soboty zawsze biegałaś na mecze.

Westchnęła wymownie.

– Gdybyś raczył częściej bywać w domu, wiedziałbyś, że finałowy mecz sezonu odbył się przed dwoma miesiącami! Nawiasem mówiąc, moja drużyna wygrała. Nie zauważyłeś pucharu? Stoi na telewizorze! – wytknęła z lekkim rozdrażnieniem.

Ponieważ w mieszkaniu znajdowało się pełno najróżniejszych trofeów sportowych, nic dziwnego, że nie spostrzegł jednego więcej. Z jednej strony był dumny z jej osiągnięć, ale z drugiej odczuwał dziwną zazdrość. Wolał, by poświęcała więcej uwagi jemu…

– Moje gratulacje – rzucił dość obojętnie. – Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Przecież zaczął się chyba następny sezon, więc czemu nie grasz?

– Mamy lato, nie zauważyłeś? Przez te upały przeniesiono wszystkie rozgrywki na późny wieczór, a ja nie mam ochoty grać po nocy.

– Rozumiem.

Świetnie. Bardzo dobrze, że Bianka nie ma planów na popołudnie, ponieważ on miał…

– Zdaje się, że coś wspominałeś o przebieraniu się po drodze – ponownie zaczęła drążyć intrygujący ją temat.

– Owszem. Słuchaj, czy nie żałujesz, że jednak nie studiowałaś w Akademii Sportowej? Pamiętam, że bardzo chciałaś pracować z dziećmi i zajmować się wychowaniem fizycznym.

Nachmurzyła się wyraźnie.

– Nie żałuję – burknęła, krzyżując ramiona i przybierając minę obrażonego dziecka.

Adam uśmiechnął się do siebie skrycie. Proszę, po raz pierwszy nie udawało jej się owinąć go sobie wokół palca i widać było, że nie wiedziała, co z tym fantem począć. Bianka, która straciła nieco pewności siebie i czuła się odrobinę bezradna, całkiem mu się podobała.

– Naprawdę? – zagadnął niewinnym tonem.

– Miło mi, że tak się o mnie troszczysz, ale dokonałam wyboru i nie widzę potrzeby oglądania się wstecz i rozważania, co by było, gdyby… Pamiętasz chyba, że tata już wtedy nie żył, a mama ledwo wiązała koniec z końcem? Dzięki temu, że wybrałam ekonomię, dostałam stypendium oraz załapałam się na pół etatu w firmie, przez co odciążyłam mamę. Jak więc mogłabym żałować mojej decyzji? Uwielbiam sport, ale mimo wszystko nie jest on najważniejszy, nie sądzisz?

Adam stłumił westchnienie. Kiedy już prawie zdołał samego siebie przekonać, że Bianka jest nic nie warta, że myśli tylko o sobie i że nie warto kochać równie egoistycznego stworzenia, to oczywiście musiała mu przypomnieć, że ma również dobre cechy i zachwiać go w jego twardych postanowieniach.

Tak, Bianka kochała mamę całym sercem i zdobyłaby się dla niej na największe poświęcenia, nawet ich nie nazywając poświęceniami. Musiał też przyznać, że była oddanym przyjacielem. Kiedy powiedziała, że gdyby tylko tego potrzebował, to, ona udawałaby jego żonę, mówiła szczerze. Wiedział, że zrobiłaby to dla niego bez chwili namysłu,

– Początkowo czułam się trochę rozczarowana – ciągnęła Bianka, przestając się dłużej dąsać. – Z czasem jednak doszłam do wniosku, że przecież i tak mogę uprawiać, sport jako hobby. A w dodatku studenckie życie było fantastyczne. Świetnie się bawiłam przez tych parę lat!

Jasne, obruszył się w myślach, ona potrafi myśleć tylko o tym, żeby się zabawić. Dobrze, skoro tak.

– Dziś po południu też się świetnie zabawimy. Zaufaj mi – mruknął z szatańskim uśmieszkiem.

Zbita z tropu, spojrzała na niego pytająco, lecz on nic już nie powiedział, uśmiechał się tylko zagadkowo aż do chwili, gdy po jakimś czasie wjechali na podziemny parking, który znajdował się pod nowym, supernowoczesnym wieżowcem.

– Może byś zechciał mnie poinformować, co my tu robimy? – nie wytrzymała wreszcie. – Czyżby ostatnio nie urządzano już wyścigów na wolnym powietrzu, tylko przeniesiono je pod dach? A może to właśnie tutaj mamy się przebierać? Aczkolwiek nie wydaje mi się, by budowano podziemny parking akurat w tym celu – podsumowała zjadliwie.

Poczekał, aż oboje wysiądą i wtedy spojrzał na nią ponad dachem samochodu.

– Czy ktoś już ci mówił, że kiedy się złościsz, wyglądasz prześlicznie?

Z desperacją przewróciła oczami, on zaś roześmiał się.

– Chodź. – Podszedł i wziął ją za rękę. – Już po jedenastej, nie mamy zbyt wiele czasu.

– Na co?

– Na to, by pewna wróżka wzięła się za Kopciuszka – wyjaśnił, po czym, ignorując jej totalne osłupienie, zaciągnął ją do windy.

Następna godzina okazała się jedną z najbardziej fascynujących w jego życiu.

W budynku znajdowały się nie tylko biura, a na wyższych piętrach luksusowe apartamenty, ale również szalenie eleganckie sklepy. Adam zaprowadził oszołomioną Biankę do największego i najdroższego butiku, który dysponował również własną fryzjerką i wizażystką. Podsunął swoje sugestie jednej z pracujących tam pań – interesujące, że gdy wsunął jej w dłoń studolarowy banknot, zaczęła w lot odgadywać jego myśli – i zostawił Biankę w jej fachowych rękach. Sam zaś pospiesznie udał się do swojego apartamentu na najwyższym piętrze, by przebrać się w popielaty włoski garnitur.

Gdy wrócił, Bianka właśnie wynurzała się z przymierzalni. Przeszła kompletną metamorfozę – zrobiono jej wyrazisty makijaż, a włosy upięto w wysoki kok. Oboje na moment zamarli w pół kroku, przypatrując się sobie z niedowierzaniem. Bianka pierwsza otrząsnęła się z osłupienia, choć ewidentnie nadal nic z tego wszystkiego nie rozumiała. Przeszła parę kroków w tę i z powrotem, prezentując eleganckie spodnium w kremowym odcieniu.

– No i jak, kochanie? – zaszczebiotała wdzięcznie, zaś przekorne błyski w jej oczach uświadomiły mu, że mimo zdezorientowania postanowiła wziąć udział w grze, którą z nią prowadził. – Jak ci się podoba?

Przechylił głowę na bok, zmierzył paradującą przed nim Biankę taksującym spojrzeniem. Wyglądała pięknie, ale niezupełnie tak, jak to sobie wyobrażał…

– Nie. Kremowy ci nie pasuje – zawyrokował stanowczo. Zabawnie wydęła usta i z udawaną desperacją spojrzała na towarzyszącą jej kobietę.

– Mój mąż nie akceptuje tego koloru. No, i co my teraz zrobimy? Chyba nie mamy innego wyjścia, tylko się dostosować, a więc precz z kremowym! Proszę coś innego. Może być droższe. – Ze śmiechem zniknęła za drzwiami przymierzalni.

Adam z uznaniem pokiwał głową. Nieznośną szelma! A jaka przy tym urocza! Nic dziwnego, że za nią szalał.

Wróciła pięć minut później w dopasowanej sukience z czerwonego jedwabiu. Wysokie rozcięcia pozwalały podziwiać jej uda, lecz mimo seksownego fasonu i śmiałego koloru, Bianka wyglądała w tym stroju niewinnie, niemal dziecinnie, gdy tak szła tanecznym krokiem przez cały sklep, bosa, wyraźnie rozbawiona sytuacją, roześmiana.

Adam ponownie pokręcił głową, gdyż jakkolwiek Bianka wyglądała prześlicznie, miał na myśli coś innego.

– Bardzo ładnie, ale raczej wolałbym zobaczyć ją w czerni – zdecydował. – W czymś krótkim i obcisłym. Aha, proszę jej przynieść z wystawy czarne szpilki. Te z długimi paskami, krzyżującymi się nad kostką – dodał stanowczo. Zauważył te pantofle w pierwszej chwili i od razu oczami wyobraźni ujrzał je na pewnych zgrabnych opalonych nogach…

Bianka aż otworzyła usta ze zdumienia, lecz chwilę później zacisnęła je, a jej oczy zalśniły podejrzanie. Teraz już w najmniejszym stopniu nie wyglądała na rozbawioną ciągłymi przebierankami. Widział, że zaczynała się buntować, a wyglądała przy tym tak pięknie, że naraz przyszło mu na myśl, żeby zrezygnować z wyścigów. Wystarczyło wsiąść do windy, a w ciągu pięciu minut znaleźliby się w jego sypialni, gdzie wygodne szerokie łoże nie gościło jeszcze żadnej kobiety.

Gdy Bianka ponownie zmieniała ubranie, Adam walczył z myślami. Nie, jednak pojadą do Randwick, chociaż z trudem przyjdzie mu wytrzymać aż do wieczora. Nie chciał jednak skupiać się wyłącznie na własnych zachciankach, gdyż wiedział, że to nie przyniesie mu zadowolenia. Pragnął, by i ona miała z tego przyjemność. Skoro miała ochotę zobaczyć wyścigi, zabierze ją tam.

Właśnie podjął decyzję, gdy po raz kolejny wyszła z przymierzami. Adam spojrzał na nią i dech mu zaparło.

Tak, jak sobie zażyczył, miała na sobie nieprzyzwoicie wręcz krótką małą czarną z bardzo dużym dekoltem, ściśle przylegającą do figury. Przesunął oszołomionym spojrzeniem po jej filigranowej sylwetce, przez opalone uda i krągłe kolana aż do drobnych niczym u Japonki stóp. Niebotyczne obcasy wysmuklały i tak śliczne nogi.

Adam czuł, że z wrażenia zaschło mu w gardle. Była fantastyczna! Rewelacyjna! Przed takim cudem należałoby paść na kolana! Nagle wyobraził sobie tych wszystkich mężczyzn, którzy ją ujrzą w takim stroju i nie miał wątpliwości, że każdy z nich byłby gotów na wszystko, by ją zdobyć. Przez chwilę nie wiedział, co zrobić – z dumą pokazać całemu światu, że ta uwodzicielska piękność należy do niego, czy też zachować ją wyłącznie dla siebie. Niby z jakiej racji inni mieli bezkarnie sycić oczy takim widokiem? Na samą myśl poczuł bolesne ukłucie zazdrości.

Ale przecież to właśnie jego udawany cynizm i nonszalancja tak na nią działały. W żadnym wypadku nie może okazać zazdrości. Jeśli chce, by nadal na niego leciała – przynajmniej tyle, skoro o uczuciu nie ma mowy – to powinien się z nią afiszować, chlubiąc się wszem i wobec swoim trofeum. Uśmiechnął się więc z szatańską satysfakcją i spojrzał na nią wzrokiem zblazowanego zdobywcy. Dopiero wtedy ujrzał wyraz jej oczu, w których widniała głęboka uraza. Było oczywiste, iż Bianka czuła się źle w tej nowej roli. Odezwały się w nim wyrzuty sumienia, które natychmiast próbował stłumić, lecz na próżno. Naprawdę ją kochał, dlatego nie mógł jej zmuszać do czegoś, na co sama nie miała ochoty.

– Nie, na wyścigi chyba rzeczywiście ta czerwona jest bardziej odpowiednia – powiedział z żalem. – Ale tę też proszę zapakować – szepnął dyskretnie ekspedientce, gdy Bianka schowała się w przymierzalni. Przyszło mu bowiem na myśl, iż być może zgodziłaby się włożyć ten strój prywatnie – wyłącznie dla niego. Zabrałby ją do apartamentu na romantyczną kolację przy świecach…

– Może życzy pan sobie wybrać jeszcze jakąś biżuterię dla pańskiej… żony?

Wymowne zająknienie oraz intonacja nie pozostawiały wątpliwości co do tego, co ta kobieta myślała o Biance. Adam posłał jej lodowate spojrzenie, lecz nie odniosło to żadnego efektu, gdyż nie wyglądała na zmieszaną nawet w najmniejszym stopniu.

– Mamy tu naprawdę duży wybór. – Wskazała na gabloty, w których mieniły się dziesiątki ozdób. – Go by pan powiedział na te długie kolczyki i bransoletkę? Dodatkowo podkreśliłyby niezwykłą urodę pańskiej damy.

Akurat pod tym względem podzielał jej zdanie, więc bez wahania kupił ten komplet. Kiedy jednak Bianka wróciła w czerwonej sukience i tych seksownych czarnych sandałkach na szpilce, ogarnęły go wątpliwości, czy aby słusznie zrobił. Wątpliwości zwiększyły się jeszcze, gdy włożyła wybraną biżuterię. Rzeczywiście, wyglądała teraz na luksusową utrzymankę, na dojrzałą kobietę z temperamentem i klasą. Zadziwiająco niewinna sierotka Marysia zniknęła gdzieś bez śladu, lecz Adam nagle poczuł, że trochę mu brakuje tej nieco dziecinnej słodyczy Bianki. Może nie miał racji?

Jednakże jej zachowanie nie wskazywało na to, by nadal czuła się skrępowana tą nagłą metamorfozą. Jej niebieskie oczy lśniły dziwnym blaskiem, a na wymodelowanej makijażem twarzy pojawił się jakiś drapieżny, wyzywający wyraz..

– Nie miałam pojęcia, że masz taki świetny gust, jeśli chodzi o ubrania – zaszczebiotała słodko, ujmując go pod ramię. – Zdecydowanie musisz mnie częściej zabierać po zakupy.

Adam sklął się w myślach za głupotę. Zakochany kretyn o miękkim sercu! Powinien był kazać jej iść w tej czarnej kiecce, świetnie by odzwierciedlała jej diabelski charakterek! Miał obiekcje, bo wydawało mu się, iż Bianka wstydzi się paradować przed ludźmi w śmiałym stroju, podczas gdy ona pewnie celowo udawała niezadowolenie, żeby tylko zrobić mu na złość. Przecież widać, że świetnie się tym wszystkim bawiła. Dał się nabrać.

– Kiedy tylko zechcesz, złotko – wycedził. – Nie dbam o to, ile na ciebie wydam, tak długo, jak będzie mi się to opłacać. – Bezczelnie skierował wzrok na jej dekolt. – A sądząc po samym twoim wyglądzie, nikt nie może mieć wątpliwości, że mi się to opłaca.

Kiedy wrócił spojrzeniem do twarzy Bianki, ujrzał, że jej oczy ciskają błyskawice, a na policzki wypełzają rumieńce. Świetnie, pomyślał. Poprzedniego dnia też była na niego wściekła, co w sumie obróciło się na jego korzyść, gdyż gniew zamienił się w pasję… i spędzili cudowną, niezapomnianą noc. Wyglądało na to, że powinien celowo wyprowadzać ją z równowagi, widocznie to było jej potrzebne. Gdy występował w roli romantycznego amanta, w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Ech, kobiety!

Ponownie przyrzekł sobie twardo trzymać się reguł gry, które Bianka sama ustaliła. Widział bowiem, że zwycięzcą okazuje się bardziej bezwzględny z graczy.

Bezceremonialnie klepnął ją w siedzenie, pozornie ignorując obecność osób trzecich.

– Dobra, idź zabrać swoje rzeczy, a ja tymczasem zapłacę – zakomenderował.

Rachunek za obie sukienki, pantofle i biżuterię wyniósł ponad trzy tysiące dolarów australijskich, lecz Adam nie żałował nawet centa. Po pierwsze, wygrane z ostatniego tygodnia znacznie przewyższały tę sumę, mógł więc sobie na to pozwolić, a po drugie, najpiękniejsza kobieta świata była warta każdych pieniędzy.

Zapłacił kartą, chociaż miał przy sobie gotówkę, gdyż tę drugą postanowił zachować na wyścigi. Wbrew swoim zwyczajom zamierzał grać ostro i obstawiać bardzo wysokie zakłady. Obecność Bianki i świadomość tego, co się między nimi stało i jeszcze stanie, wyzwalały w nim jakąś przedziwną energię i fantazję graniczącą z brawurą. Do tej pory postępował rozważnie i metodycznie – nawet podczas uprawiania hazardu. Teraz jednak coś się zmieniło.

Krew zdawała się krążyć w jego żyłach znacznie szybciej, czuł wzrastający poziom adrenaliny, po raz pierwszy odezwała się w nim potrzeba zasmakowania ryzyka. Nagle odniósł wrażenie, jakby zapragnął rzucić się życiu w ramiona, zakosztować go, upić się nim, zaznać czystej radości istnienia! Nigdy dotąd takie myśli nie przychodziły mu do głowy. Zawsze patrzył na wszystko trzeźwo i z dystansem, kalkulował, planował… Do diabła z tym!

Gdyby tylko jeszcze udało mu się pozbyć tych niepotrzebnych wyrzutów sumienia, które czasem dawały o sobie znać, to wtedy już bez przeszkód mógłby cieszyć się życiem i w pełni wykorzystywać wszystkie okazje, jakie mu podsuwał dobry los…

Kiedy wyszli z butiku, Bianka nie odrywała od Adama zafascynowanego spojrzenia. Po pierwsze, wyglądał tak przystojnie, że aż jej dech zapierało z wrażenia. Swoją drogą ciekawe, skąd wziął ten rewelacyjny garnitur? Po drugie, dostrzegła coś, co zdumiało ją niezmiernie.

W jego oczach zdawał się płonąć wewnętrzny ogień. Zdawało się, że czaiła się w nich z trudem tłumiona pasja i gwałtowność. Jak to się stało, że nigdy przedtem tego nie zauważyła? Przez te wszystkie lata sprawiał wrażenie miłego i potulnego – no, nie ma sensu owijać w bawełnę – safanduły. Tymczasem wychodziło na to, że nic bardziej błędnego!

Szczerze mówiąc, chwilami całkiem jej się to podobało. A najbardziej podobał jej się wyraz jego twarzy, gdy pokazała mu się w tej czarnej sukience. Przysięgłaby, że miał ochotę rzucić się na nią tam na miejscu i zacałować na śmierć! Och, gdyby zawsze tak na nią patrzył…

Jednocześnie pomyślała wtedy z niepokojem, że Adam zechce, by już nie zdejmowała tego stroju. Jej mama miała staroświeckie poglądy, chybaby zemdlała, gdyby ujrzała swoją córkę ubraną równie wyzywająco. Poczuła ulgę, gdy zdecydował się na poprzednią sukienkę.

Skorzystała z tego, że właśnie stanęli w holu, czekając na windę i spojrzała mu prosto w oczy.

– Czy nie zechciałbyś wreszcie mnie oświecić, co się właściwie dzieje? – spytała z lekką irytacją. – Czy masz zwyczaj stroić swoje przyjaciółki przed pokazywaniem ich publicznie, czy tylko ja dostąpiłam tego zaszczytu?

– Zmień zestaw pytań, ponieważ na te nie zamierzam odpowiadać – odparł tylko.

Różne cechy tego nowego Adama całkiem jej się podobały, ale tajemniczość nie należała do nich z całą pewnością!

– Zdradź przynajmniej, skąd wytrzasnąłeś ten garnitur. Jest kapitalny! Wypożyczyłeś go? Tak, na pewno tak – odpowiedziała sama sobie, gdy zignorował jej pytanie. – Zgaduję, że tamten smoking również. Ach, w tym bloku musi być wypożyczalnia ubrań, prawda?

Winda przyjechała, Adam więc wszedł do środka i rzucił Biance kpiące spojrzenie.

– Zostajesz?

Gniewnie zacisnęła usta i zapominając o swoim nowym stroju, uczyniła typowy dla siebie długi, miękki krok sportowca. Zachwiała się i runęłaby jak długa, gdyby Adam nie podtrzymał jej w porę.

– Uważaj – ostrzegł.

Z furią wyrwała ramię z jego uścisku.

– Gdybym nie miała tych okropnych butów, nie byłoby problemu!

– Nie prosiłem cię, żebyś w nich teraz chodziła.

– A co, może miałam włożyć do tej sukienki stare tenisówki? A może lepiej byłoby, gdybym w ogóle zrezygnowała z ubrania?

– To ostatnie bardzo przemawia do wyobraźni, ale paradowanie nago po mieście to chyba nie najlepszy pomysł – zadrwił.

– Efekt taki sam, jak przy noszeniu tego czarnego obrzydlistwa – odparowała natychmiast. – Oczywiście musiałeś to kupić! Myślisz, że nie zauważyłam? Nie licz jednak na to, że pokażę się w czymś takim przed ludźmi!

– O tym w ogóle nie ma mowy. Będziesz ją wkładać wyłącznie dla mnie, w czterech ścianach.

Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, a potem jej oczy rozszerzyły się i pociemniały, gdy wyobraziła sobie tę scenę – świece, może jakaś muzyka, tylko oni dwoje, a ona ubrana specjalnie dla niego… Znów ujrzałaby ten cudowny błysk w jego oczach…

Otrząsnęła się z rozmarzenia i wróciła do rzeczywistości. Nagle zrozumiała.

– Ach, więc to tak! To jest cena, którą muszę zapłacić za to, że udajesz mojego męża, prawda? Mam ci zastępować Sophie w każdy możliwy sposób? Po jej wczorajszym wyglądzie zgaduję, w czym gustujesz i wcale mi się to nie podoba.

Znów nic nie odpowiedział, tylko oparł się leniwie o ścianę windy i zlustrował Biankę uważnym spojrzeniem. Miała wrażenie, jakby przenikał wzrokiem cieniutki jedwab. Poczuła się prawie naga. Ta czerwona sukienka też nie była za skromna…

– Wyglądasz niesamowicie – odezwał się wreszcie niskim, nabrzmiałym pożądaniem głosem.

– Wyglądam jak tania lafirynda! – parsknęła z irytacją.

– O, wcale nie taka tania – roześmiał się. Momentalnie ogarnęły ją wyrzuty sumienia i spochmurniała.

– Właśnie. Przy ubraniach nie ma metki, co oznacza, że musiały kosztować bajońskie sumy! Adam, uważam, że nie możesz sobie pozwolić na takie ekstrawagancje. Nie powinieneś tak szastać zarobionymi z trudem pieniędzmi.

Spojrzał na nią jakoś dziwnie, ale w tym momencie winda zatrzymała się, a jego twarz ponownie przybrała chłodny, nieprzenikniony wyraz.

– Nie przejmuj się moimi finansami. Nie jesteś przecież moją prawdziwą żoną. No, idziemy. – Zdecydowanie ujął ją pod ramię i wyprowadził na parking. – Zrobiło się późno, na pierwszą gonitwę już i tak nie zdążymy.

Przez chwilę zastanawiała się, czy nie spróbować mu się postawić i twardo zażądać odpowiedzi na swoje pytania. Doszła jednak do wniosku, że skoro Adam uparł się, by niczego jej nie zdradzić, to nic z nim nie zwojuje. Nie miała szans, by wydobyć z niego, co to wszystko ma oznaczać i dlaczego ubrał ją tak, by wyglądała na łatwą zdobycz.

Gdy usiadła na swoim miejscu, rozcięcia w sukience rozsunęły się, ukazując jędrne opalone uda niemal aż do samych bioder. Bianka jednak nie uczyniła nawet najmniejszego ruchu, by się zasłonić. Liczyła na to, że Adam znów zacznie pożerać ją wzrokiem, co szalenie jej się podobało.

On jednak spojrzał na jej gołe nogi z wyraźną dezaprobatą i zmarszczył brwi. Nic z tego nie rozumiała. Przecież wszystko wskazywało na to, że lubił bezwstydne kobiety.

– Myślę, moja kochana żono, że będziemy stać przez całe popołudnie – rzucił przez zaciśnięte zęby, ze złością przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył ostro z wizgiem opon.

Bianka siedziała w bezruchu, kompletnie zbita z tropu. O co mu właściwie chodziło? Jaką grę z nią prowadził? Do czego zmierzał? Jaką rolę miała odegrać u jego boku dzisiejszego dnia?

Gdy przyjechali na miejsce, wysiadła z samochodu, nieco niezgrabnie balansując na wysokich obcasach i poprawiła sukienkę nerwowym gestem, który zdradzał jej niepewność i zakłopotanie. W tym momencie podchwyciła wzrok Adama. Teraz nie wyglądał już na rozgniewanego. Obserwował ją z cynicznym, nieco rozbawionym uśmieszkiem.

Nagle zrozumiała i ogarnęła ją ślepa furia. Chciał mieć przy sobie wyzywającą, seksowną lalunię, której by mu inni zazdrościli, ot co!

No, to będziesz ją miał, pomyślała mściwie. Czekaj, ja cię zaraz urządzę. I nic mnie nie obchodzi, jak to się skończy!

Загрузка...