Zdaniem Eve, związek z bogatym facetem miał wiele minusów, ale i jeden przeogromny plus. Jedzenie. W czasie jazdy przez miasto zdążyła na-pchać się potrawką z piersi kurczaka, pochodzącą z autokucharza zainstalowanego w samochodzie Roarke'a.
– Chyba w żadnym innym wozie nie dostałaby takiego żarcia – powiedziała z pełnymi ustami.
– Gdyby nie ja, żywiłabyś się tylko hamburgerami sojowymi i sterylnymi jajkami w proszku.
– Nie znoszę sterylnych jajek w proszku.
– No właśnie. – Był zadowolony, słysząc je śmiech. – Dawno nie widziałem cię w tak dóbr nastroju.
– Wszystko zaczyna się układać po mojej mojemu Roarke. W poniedziałek zarzuty przeciw Mavis zostaną wycofane, a do tego czasu dopadnę tych drani. Chodziło o pieniądze – powiedziała, wybierając palcami ziarenka ryżu. – Cholerne pieniądze. Ci troje mieli za pośrednictwem Pandory dostęp do Nieśmiertelności, ale to ich nie zadowalało. Też chcieli zarobić,.
– Dlatego zwabili ją do mieszkania Leona i tam zabili.
– Pewnie to ona zaproponowała, żeby tam spotkać. Nie zamierzała ustąpić, była gotowa nać do walki. Ułatwiła im zadanie. A przyjście Mavis okazało się niezwykle korzystnym zbiegłe okoliczności. W przeciwnym razie wrobiliby w Leonarda.
– Nie chciałbym podawać w wątpliwość bystrości i przenikliwości twojego umysłu, ale dlaczego po prostu nie zatłukli jej w jakimś ciemnym zaułku? Jeśli twoje podejrzenia są trafne, to Pandora nie była ich pierwszą ofiarą.
– Widocznie tym razem uknuli bardziej perfidny plan. – Wzruszyła ramionami. – Hetta Mop stanowiła dla nich potencjalne zagrożenie, spotkał się z nią, dokładnie o wszystko wypytał, po czym jej się pozbył. Boomerowi mogło się w łóżku coś wypsnąć.
– On był następny.
– Za dużo wiedział, za dużo miał. Prawdopodobnie nie znał całej trójki. Ale był w kontakcie co najmniej z jednym z głównych podejrzanych i po spotkaniu z tą osobą w klubie zaczął się ukrywać. Oni jednak go znaleźli, skatowali i zabili. Ale nie mieli czasu, żeby zabrać narkotyki z jego pokoju.
– I wszystko to dla pieniędzy?
– Owszem, chodziło o pieniądze, a także, jeśli wyniki zamówionej przeze mnie analizy będą zgodne z moimi oczekiwaniami, o Nieśmiertelność. Pandora ją brała, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem przekonana, że Jerry Fitzgerald zazdrościła jej sukcesu. A tu nagle pojawił się środek, który sprawia, że człowiek czuje się odmłodzony i bardziej seksowny. To mogło otworzyć Jerry drogę do wielkiej sławy i wielkich pieniędzy.
– Ale to trucizna.
– To samo mówią o papierosach, a od czasu do czasu widzę, jak je palisz. – Uniosła brwi. – W drugiej połowie dwudziestego wieku seks bez zabezpieczeń groził śmiercią, mimo to ludzie dalej chodzili do łóżka z nieznajomymi. Pistolety zabijają, minęły jednak dziesiątki lat, zanim udało nam się wprowadzić zakaz ich posiadania. A poza tym…
– Dobrze, dobrze, rozumiem. Większość z nas uważa się za nieśmiertelnych. Czy zrobiliście Redfordowi testy?
– Tak. Jest czysty. Co nie znaczy, że na jego rękach nie ma krwi. Zamknę tych troje na najbliższe pięćdziesiąt lat.
Roarke zatrzymał wóz na światłach i spojrzał na Eve.
– Eve, chcesz, żeby odpokutowali za zabójstwo, czy za to, że próbowali zniszczyć życie twojej przyjaciółce?
– Czy to ma znaczenie?
– Dla ciebie, tak.
– Skrzywdzili ją – wycedziła Eve. – Przez nich przeżyła prawdziwe piekło. Zmusili mnie, żebym jeszcze bardziej ją pogrążyła. Straciła pracę, załamała się. Muszą za to zapłacić.
– W porządku. Chciałbym tylko coś powiedzieć.
– Nie chcę słyszeć umoralniającej gadki z ust włamywacza.
Roarke wyjął chusteczkę i otarł podbródek Eve.
– Następnym razem, kiedy będziesz chciała powiedzieć, że nie masz rodziny – zaczął łagodnym tonem – dobrze się zastanów. Mavis to twoja rodzina.
Eve otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale się rozmyśliła.
– Ja tylko wypełniam swoje obowiązki – stwierdziła wreszcie. – Jeśli czasami sprawia mi to czysto osobistą przyjemność, co w tym złego?
– Nic. – Pocałował ją delikatnie i skręcił w lewo
– Chcę podjechać na tyły tego budynku. Na następnym skrzyżowaniu polecisz w prawo, a potem…
– Wiem, jak tam dojechać.
– Nie mów, że i ten apartamentowiec jest twój
– Dobrze, nie powiem. A propos, gdybyś spyta mnie o system monitoringu zainstalowany w domu Younga, oszczędziłbym ci, a właściwie Feeneyowi,j sporo pracy. – Kiedy Eve prychnęła gniewnie uśmiechnął się szeroko. – Jeśli posiadanie dużych kawałków Manhattanu sprawia mi czysto osobistą przyjemność, to co w tym złego?
Odwróciła się do okna, by nie zobaczył uśmiechu na jej twarzy.
Wydawało się, że dla Roarke'a zawsze znajdą się bilety na najpopularniejszą sztukę, wolny stolik w najbardziej luksusowej restauracji i dogodnie usytuowane miejsce do parkowania. Wypatrzywszy je i tym razem, zatrzymał auto i wyłączył silnik.
– Jak sądzę, nie życzysz sobie, żebym na ciebie zaczekał.
– Zwykle to, czego sobie życzę, nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia. Chodź ze mną, ale postaraj się zapamiętać, że w odróżnieniu ode mnie jesteś cywilem.
– O tym nigdy nie zapominam. – Zamknął samochód na zamek szyfrowy. Okolica była dość spokojna, ale cena tego wozu stanowiła równowartość półrocznego czynszu płaconego za najbardziej ekskluzywne apartamenty. – Kochanie, zanim rozpoczniemy służbę, powiedz mi, co masz pod tą suknią?
– Coś, co ma rozpalać mężczyzn do białości.
– To działa. Chyba nigdy jeszcze twój tyłeczek nie poruszał się tak ponętnie.
– W tej chwili to tyłek gliniarza, więc uważaj, co mówisz.
– Uważam. – Uśmiechnął się i klepnął ją mocno w pośladek. – Wierz mi. Dobry wieczór, Peabody.
– Roarke. – Peabody wyłoniła się zza żywopłotu. Miała spokojny wyraz twarzy, jakby nie słyszała rozmowy, którą prowadzili przed chwilą. – Dallas.
– Widziałaś… – Eve usłyszała podejrzany szelest w zaroślach i odruchowo przykucnęła, usiłując się ukryć. Po chwili jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Casto. – Cholera jasna, Peabody.
– Nie miej pretensji do DeeDee. Byłem z nią, kiedy zadzwoniłaś. Nie udałoby jej się mnie pozbyć. Pamiętasz, Eve, mieliśmy ze sobą współpracować. – Wyciągnął rękę, wciąż uśmiechnięty. – Roarke, miło mi cię poznać. Jake Casto, wydział nielegalnych substancji.
– Domyśliłem się. – Roarke uniósł brew, widząc, jak spojrzenie Casto wędruje po spowitym w czarny jedwab ciele Eve. Jak typowy facet, czy też nieprzyjazny samiec, obnażył wyszczerzone zęby.
– Ładna suknia, Eve. Wspominałaś, że zamierzasz zawieźć jakąś próbkę do laboratorium.
– Zawsze podsłuchujesz rozmowy innych policjantów?
– no cóż. -Podrapał się po brodzie, -Zadzwoniłaś w takim momencie, że musiałbym być głuchy, żeby cię nie słyszeć. – Spoważniał. – Myślisz, że Jerry Fitzgerald brała Nieśmiertelność?
– Musimy zaczekać na wyniki analizy. – Zwróciła oczy na Peabody. – Czy Young jest w swoim apartamencie?
– Tak. System monitoringu budynku wskazuje, że wrócił do domu o dziewiętnastej. Od tej pory nigdzie nie wychodził.
– Chyba że skorzystał z tylnego wyjścia.
– Nie. – Peabody pokusiła się o lekki uśmiech.
– Po przyjeździe zadzwoniłam do niego. Odebrał osobiście. Powiedziałam, że to pomyłka.
– Widział cię.
Peabody potrząsnęła głową.
– Tacy ludzie jak on nie zapamiętują istot niższych. Nie rozpoznał mnie, a od dwudziestej trzeciej trzydzieści osiem, kiedy tu przyjechałam, nikt nie opuszczał budynku. – Machnęła ręką w stronę jednego z okien.
– Światio w jego mieszkaniu jest włączone.
– No to zaczekamy. Casto, jeśli chcesz się do czegoś przydać, idź obserwować drzwi frontowe. Uśmiechnął się do niej.
– Chcesz się mnie pozbyć?
Spojrzała na niego roziskrzonymi oczami.
– Właśnie. Jeśli chcesz, mogę to załatwić bardziej oficjalnie. Jako prowadząca śledztwo w sprawie zabójstw Moppett, Johannsena, Pandory i Ro jestem odpowiedzialna za organizację współpracy z innymi wydziałami. Dlatego też…
– Twarda z ciebie sztuka, Eve. – Westchnął, wzruszył ramionami i puścił oko do Peabody. – Czekaj na mnie z kolacją, DeeDee.
– Proszę o wybaczenie, pani porucznik – powiedziała śmiertelnie poważnym tonem asystentka, kiedy Casto rozpłynął się w mroku. – Słyszał naszą rozmowę. Ponieważ nie było jak się go pozbyć, uznałam, że najrozsądniej będzie skorzystać z jego pomocy.
– Nic złego się nie stało. – Zabrzęczał komunikator i Eve odeszła na bok. – Dallas. – Przez chwilę słuchała z zaciśniętymi ustami, po czym skinęła głową.
– Dzięki. – Odruchowo chciała schować komunikator do kieszeni, ale przypomniała sobie, że ma na sobie elegancką suknię, więc wrzuciła aparat do torebki.
– Jerry Fitzgerald wyszła na wolność. Sama wpłaciła kaucję. Nic dziwnego, że prokurator wyraził zgodę; w końcu to była tylko drobna przepychanka.
– Jeśli wyniki badań z laboratorium potwierdzą nasze podejrzenia…
– Jeśli. Nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać. – Zerknęła na Roarke'a. – Zapowiada się długa noc. Nie musisz tu siedzieć. Peabody i Casto odwiozą mnie do domu.
– Lubię długie noce. Mogę cię prosić na słówko? – Mocno ujął Eve za ramię i odszedł z nią kilka kroków dalej. – Nie mówiłaś, że masz adoratora w wydziale nielegalnych substancji.
Przeczesała palcami włosy.
– A mam?
– Adoratora, który chciałby cię oblizać od stóp do głów.
– Ciekawie to ująłeś. Słuchaj, póki co, Casto kręci z Peabody.
– Co nie przeszkadza mu ślinić się na twój widok.
Prychnęła śmiechem, po czym, zauważywszy posępne spojrzenie Roarke'a, spoważniała i chrząknęła znacząco.
– On jest nieszkodliwy.
– Nie sądzę.
– Roarke, no coś ty! Testosteron uderza ci do głowy. – Jego oczy wciąż błyszczały groźnie. – Czyżbyś był… tego… zazdrosny?
– Tak. – Przyznając to, czuł się upokorzony, ale nie zamierzał kręcić.
– Poważnie? – Zrobiło jej się jeszcze przyjemniej. -To miłe.
Roarke uznał, że nie ma sensu wzdychać. Pochwycenie Eve za ramiona i solidne potrząśnięcie nią też niewiele by pomogło. Wcisnął więc ręce do kieszeni i przechylił głowę na bok.
– Cieszę się, że tak to przyjmujesz, Eve, ale pamiętaj, że za kilka dni bierzemy ślub. Poczuła znajomy ucisk w żołądku.
– Uhm.
– Jeśli ten facet dalej będzie tak na ciebie patrzył, to zrobię mu krzywdę.
– Leżeć, piesku. – Poklepała go po policzku i parsknęła śmiechem.
Roarke gwałtownie chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
– Jesteś moja. – Jej oczy zapłonęły żywym ogniem. Widząc to, natychmiast zmiękł. – Oczywiście ty możesz to samo powiedzieć o mnie. Jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś, muszę cię uczciwie uprzedzić, że nie mam w zwyczaju dzielić się moją własnością. – Pocałował jej wykrzywione ze złości usta. – Ja naprawdę cię kocham, Eve. Jak głupi.
– I tak też się zachowujesz. – Starając się uspokoić nerwy, wzięła głęboki oddech. – Choć nie należą ci się żadne wyjaśnienia, powiem, że nie obchodzi mnie ani Casto, ani nikt inny. A poza tym tak się składa, że zainteresowała się nim Peabody. Dlatego daj sobie na wstrzymanie.
– W porządku. Mam przynieść ci kawę z samochodu?
Spojrzała na niego badawczo.
– To kiepska łapówka?
– Chciałbym ci przypomnieć, że kawa, którą pijam, nie jest kiepska.
– Dla Peabody przynieś słabą. Czekaj. – Eve złapała go za rękę i wciągnęła głębiej w krzaki. – Moment – mruknęła, kiedy obok ich kryjówki przejechał rozpędzony samochód.
Zatrzymał się z piskiem opon, po czym szybko skierował na górę, na najwyższy poziom parkingu. Zanim udało mu się zająć jedno z wolnych miejsc, sąsiednie wozy zostały nieźle poobijane. Po chwili na chodniku pojawiła się kobieta w srebrzystej sukni, migoczącej w świetle latarni.
– Oto i nasza dobra znajoma – szepnęła Eve. – Nie traci czasu.
– Trafiłaś w dziesiątkę – zauważyła Peabody.
– Na to wygląda. Dlaczego poniżona, sponiewierana kobieta pędzi prosto do faceta, z którym dopiero co zerwała, którego oskarżyła o zdradę i który przy świadkach dał jej w twarz?
– Sadomasochizm? – podsunął Roarke.
– Nie sądzę – odparła Eve, mierząc go spojrzeniem. – Owszem, ci dwoje lubią S i M, ale w ich wypadku ten skrót oznacza seks i mamonę. No i popatrzcie, nasza bohaterka wie o tylnym wejściu.
Obejrzawszy się przez ramię, Jerry pomaszerowała prosto do drzwi dla personelu, wpisała kod i zniknęła w środku.
– Widać, że robi to nie pierwszy raz. – Roarke położył dłoń na ramieniu Eve. – Czy to wystarczy do podważenia ich alibi?
– W każdym razie to dobry początek. – Wyciągnęła z torebki specjalne okulary do obserwacji.
Założyła je, po czym ustawiła moc, wpatrując się w okna apartamentu Justina Younga. – Nie widzę go – mruknęła. – W salonie nie ma nikogo. – Poruszyła głową. – Sypialnia jest pusta, ale na łóżku stoi otwarty neseser. Pozamykane drzwi. Z tego miejsca nie widać kuchni ani przedpokoju, do cholery. – Oparła dłonie na biodrach i wytężyła wzrok. – Na stoliku przy łóżku stoi szklanka z jakimś płynem. Widzę migoczące światło, pewnie z włączonego telewizora. Oto i nasza dobra znajoma.
Eve patrzyła, jak Jerry wpada do sypialni z wykrzywionymi ustami i wściekłością wypisaną na twarzy. Pochyliła się, zdjęła buty i ze złością odrzuciła je na bok. Jej wargi bez przerwy się poruszały.
– Nerwy, nerwy – mruknęła Eve. – Woła go, rozbija się w sypialni. Ach, a oto z lewej strony na scenę wchodzi nasz młody bohater. Trzeba przyznać, że jest nieźle zbudowany.
Peabody, która również włożyła okulary, mruknęła potakująco.
Justin był nagi. Jego skórę pokrywały krople wody, a złociste włosy były przygładzone i zaczesane do tyłu. Na Jerry nie zrobił jednak wrażenia swoim wyglądem. Zaczęła krzyczeć na niego, odepchnęła go, a on podniósł ręce i potrząsnął głową. Kłótnia stała się bardziej zażarta, bardziej dramatyczna; dużo teatralnych gestów, gwałtowne ruchy. Nagle nastrój zmienił się całkowicie: Justin zerwał z Jerry srebrzystą suknię i razem padli na łóżko.
– Och, Peabody, jakie to słodkie. Będą się godzić.
Roarke klepnął Eve w ramię.
– Nie masz czasem zapasowej pary tych okularów?
– Ty zboczeńcu. – Doszła jednak do wniosku, że zasłużył sobie na chwilę rozrywki, więc podała mu okulary. – Tylko pamiętaj, że będziesz mógł zostać wezwany na świadka.
– Jak to? Przecież mnie tu nie ma. -Włożył okulary i ustawił ostrość. Po chwili potrząsnął głową. – Nie są zbyt pomysłowi, co? Pani porucznik, proszę mi powiedzieć, czy policjanci spędzają wiele czasu na obserwacji ludzi zażywających tak zwanych rozkoszy cielesnych?
– Widziałam już chyba wszystko, co może robić ze sobą dwoje ludzi.
Słysząc posępną nutę w głosie Eve, oddał jej okulary.
– To paskudna robota. Chyba jednak dobrze, że podejrzani o zabójstwo nie mają prawa do prywatności.
Wzruszyła ramionami i ustawiła ostrość okularów. Najważniejsze, żeby odzyskać humor. Wiedziała, że wielu policjantów rajcowało zaglądanie w okna sypialni Bogu ducha winnych ludzi; niezwykłe właściwości okularów sprawiały, że nagminnie używano ich niezgodnie z regulaminem. Ona sama uważała je za ogromnie przydatne narzędzie pracy, mimo że w sądzie często kwestionowano informacje zebrane przy jego użyciu.
– Wygląda na to, że zbliżamy się do wielkiego finału – powiedziała bezbarwnym tonem. – Są szybcy, trzeba im to przyznać.
Justin, oparty na łokciach, wszedł w Jerry, która uniosła biodra, wbijając stopy w materac. Ich twarze były mokre od potu, zaciśnięte powieki nadawały im wyraz bólu i rozkoszy. Kiedy Justin osunął się na kochankę, Eve otworzyła usta, pragnąc coś powiedzieć.
Ale ugryzła się w język, gdy zobaczyła, że Jerry obejmuje Justina, a on wtula się w jej szyję. Kochankowie spletli się w czułym uścisku.
– A niech mnie – szepnęła Eve. – Nie chodzi tylko o seks. To prawdziwe uczucie.
Niełatwo było patrzeć na dwoje ludzi okazujących sobie prawdziwą miłość. Justin i Jerry na chwilę odsunęli się od siebie, po czym usiedli na łóżku czule objęci. On przygładził jej potargane włosy; ona wtuliła twarz w jego dłoń. Zaczęli rozmawiać. Sądząc z wyrazu ich twarzy, temat rozmowy był niezwykle poważny. Po pewnym czasie Jerry zwiesiła głowę i rozpłakała się.
Justin pocałował jej włosy, czoło, po czym wstał i przeszedł przez sypialnię. Z minilodówki wyjął wysoką szklankę i napełnił ją ciemnoniebieskim płynę
Z ponurą miną wręczył szklankę Jerry. Chcił wyrwała mu ją z ręki i wypiła duszkiem.
– Jeśli to jest drink proteinowy, to ja jestem święta. Jerry Fitzgerald ćpa.
– Ale tylko ona – zauważyła Peabody. – On te gonie pije.
Justin wziął Jerry za rękę, po czym, objął kochankę ramieniem, wyprowadził ją z sypialni, poza zasięg okularów.
– Obserwuj dalej, Peabody – poleciła Eve, Zdjęła okulary i opuściła je na szyję. – Coś ją wyprowadziło z równowagi. Nie sądzę, żeby chodziło o naszą drobną scysję. Nerwy jej puszczają. Nie wszyscy są urodzonymi mordercami.
– Jeśli chcą odgrywać skłóconych kochanków by umocnić swoje alibi, przychodząc tu, Jerry podejmowała spore ryzyko.
Eve skinęła głową, patrząc na Roarke'a.
– Potrzebowała go. Wiele jest rodzajów uzależnień. – Usłyszawszy dźwięk komunikatora, włóżyła rękę do torebki. – Dallas.
– Czemu wy wszyscy tak mnie poganiacie?
– Dickie, masz dla mnie dobre wiadomości?
– To interesująca mikstura. Nie licząc kilku dodatków koniecznych do przejścia w stan ciekły, ładnego koloru i lekko owocowego smaku, to ta sama substancja. W tym płynie znajdują się wszystkie składniki uprzednio analizowanego proszku, z nektarem Kwiatu Nieśmiertelności włącznie. Działanie jego jest jednak nieco łagodniejsze i kiedy przyjmuje się go doustnie…
– Wystarczy. Prześlij pełny raport do mojego gabinetu, a kopie daj Whitneyowi, Casto i prokuratorowi.
– Mam go przewiązać czerwoną wstążką? – spytał złośliwie.
– Dickie, nie bądź dupkiem. Dostaniesz te bilety. Najlepsze miejsca, słowo honoru. – Przerwała połączenie i uśmiechnęła się szeroko. – Poproś o nakaz rewizji, Peabody. Idziemy po nich.
– Tak jest. Aha, a co z Casto?
– Powiedz mu, że wejdziemy od frontu. Niech i on ma udział w naszym sukcesie.
Papierkowa robota i wstępne przesłuchania trwały do piątej rano. Adwokaci Jerry Fitzgerald zażądali sześciogodzinnej przerwy. Nie mając innego wyboru, Eve zgodziła się, po czym dała Peabody wolne do ósmej i zajrzała do swojego pokoiku.
– Chyba mówiłam ci, żebyś się przespał – powiedziała, ujrzawszy Roarke'a, siedzącego wygodnie za jej biurkiem.
– Miałem trochę roboty.
Eve spojrzała na monitor swojego łącza i zmarszczyła brwi. Widniały na nim jakieś skomplikowane, szczegółowe plany.
– To własność policji. Za nieuprawnione korzystanie można dostać osiemnaście miesięcy ograniczenia wolności.
– Możesz poczekać z aresztowaniem mnie? Już prawie skończyłem. Plan wschodniego skrzydła, wszystkie poziomy.
– Ja nie żartuję, Roarke. Nie możesz załatwiać swoich osobistych spraw przez moje łącze.
– Hmmm… Poprawić centrum rekreacyjne C. Zbyt mało przestrzeni. Przesłać wszystkie wiadomości i poprawki do wydziału architektury w biurze FreeStar Jeden. Zapisać na dysk i rozłączyć,
– Wyjął dysk z urządzenia i schował do kieszeni,
– Coś mówiłaś?
– To urządzenie powinno reagować tylko na i mój głos. Jak ci się udało je uruchomić?
W odpowiedzi Roarke tylko się uśmiechnął.
– Ależ, Eve.
– Dobrze, nie mów mi. I tak nie chcę tego wiedzieć. Nie mogłeś załatwić tego w domu?
– Oczywiście, że mogłem, ale wtedy nie miałbym przyjemności zabrać cię stąd i zmusić, żebyś zdrzemnęła się na kilka godzin. – Wstał. – Co właśnie zamierzam zrobić.
– Prześpię się w sali rekreacyjnej.
– Nieprawda, miałaś zamiar oglądać dowody i siedzieć przy komputerze dotąd, aż wypadłyby ci oczy.
Mogła temu zaprzeczyć. W większości sytuacji potrafiła bardzo przekonująco kłamać.
– Chcę tylko zrobić tu trochę porządku. Przechylił głowę na bok.
– Gdzie Peabody?
– Wysłałam ją do domu.
– A nieoceniony Casto?
Wyczuwając podstęp, Eve wzruszyła ramionami.
– Chyba pojechał z nią.
– A co z podejrzanymi?
– Mają przerwę w przesłuchaniu.
– No to i ty możesz odpocząć – powiedział, biorąc Eve za rękę. Próbowała mu się wyrwać, ale bezceremonialnie wyprowadził ją na korytarz. – Jestem pewien, że wszyscy są zachwyceni twoją nową kreacją, ale myślę, że będziesz wyglądała jeszcze lepiej, kiedy się zdrzemniesz, weźmiesz prysznic i zmienisz ubranie.
Spojrzała na czarną atłasową suknię Leonarda, którą wciąż miała na sobie. Zupełnie o niej zapomniała.
– Pewnie są tu w szafce jakieś dżinsy. – Kiedy Roarke bez większego wysiłku wepchnął ją do windy, Eve uświadomiła sobie, że ledwo trzyma się na nogach ze zmęczenia. – Dobrze, dobrze. Pójdę do domu i wezmę prysznic, może zjem śniadanie.
I położysz się spać, pomyślał Roarke.
– Jak ci poszło?
– Hmmm? – Otworzyła szeroko oczy, walcząc z sennością. – Na razie żadnych postępów. Zresztą spodziewałam się, że pierwsze przesłuchania nic nie dadzą. Fitzgerald i Young uparcie twierdzą, że narkotyki zostały podrzucone. Mamy wystarczająco dużo dowodów, by doprowadzić Jerry na przymusowe badanie na obecność nielegalnych substancji w organizmie. Jej adwokaci oczywiście usiłują do tego nie dopuścić, ale niczego nie wskórają. – Ziewnęła potężnie. – A potem, z wynikami badań w ręku, pociągniemy ją za język. Następne przesłuchania będziemy prowadzić we trójkę, ja, Peabody i Casto.
Roarke wyprowadził ją z komendy na parking. Zauważył, że Eve stąpa bardzo ostrożnie, niczym ktoś mocno wstawiony, kto pragnie udawać trzeźwego.
– Nie będą mieli z wami najmniejszych szans – powiedział, kiedy podeszli do wozu. – Roarke. Komputer, otworzyć zamki.
Ostrożnie usadowił, wręcz ułożył Eve w fotelu pasażera.
– Będziemy się zmieniać. Casto nieźle sobie radzi z prowadzeniem przesłuchań. – Głowa opadła jej na oparcie. – Trzeba mu to przyznać. Peabody dobrze się zapowiada. Jest nieustępliwa. Umieścimy podejrzanych w trzech różnych pokojach, będziemy ich przesłuchiwać na zmianę. Założę się, że Young pęknie pierwszy.
Roarke wyjechał z parkingu i ruszył w stronę domu.
– Dlaczego?
– Ten drań ją kocha. Miłość zagłusza rozsądek. Zaczynasz popełniać błędy, bo martwisz się o ukochaną osobę i chcesz ją chronić. Idiotyzm.
Uśmiechnął się lekko i odgarnął jej włosy z twarzy.
– Skąd ja to znam – szepnął, kiedy Eve zapadła w głęboki sen.