ROZDZIAŁ IX

Tej nocy Camilla przeżyła chwile grozy.

Zaczęło się od tego, że wszędzie słyszała stukanie i szmery, jakby ostrożne skradanie się i szuranie. Wydawało jej się, że dochodziły z góry, z tajemniczego strychu.

Camilla westchnęła cicho. Próbowała zebrać myśli. Często zastanawiała się, co znajduje się za zamkniętymi drzwiami w korytarzu i którędy właściwie można dojść na strych z małym okienkiem nad głównym wejściem. Odpowiedź była niewiarygodnie łatwa: schody na strych znajdowały się za tymi drzwiami, do których dziś pukała.

Teraz znowu usłyszała na górze szuranie, postukiwanie i szelesty.

Zbliża się jesień i to zapewne myszy szukają pożywienia, pomyślała.

Było wpół do dwunastej, kiedy w holu na dole zadzwonił telefon.

W każdym pomieszczeniu znajdował się dodatkowy aparat, ale ktoś zlikwidował połączenie między nimi, więc Camilla nie mogła odebrać w pokoju Heleny. Długo brzęczał dzwonek, ale nikt nie podnosił słuchawki. Dan nie wrócił jeszcze ze spotkania z rosyjskimi żyrafami, Phillip przecież wyjechał, a gdzie byli dwaj pozostali, nie miała pojęcia.

Camilla z wahaniem wyszła do holu. Rzuciła przez ramię wystraszone spojrzenie w stronę narożnika, gdzie kryły się tajemnicze drzwi. Nigdy nie lubiła tego miejsca, a teraz, gdy podczas swej pierwszej nocy w tym domu słyszała dziwne kroki, jeszcze mniej.

Telefon ciągle dzwonił.

Mruknęła coś w złości i zbiegła na dół po schodach.

Dzwonił Phillip.

– Nareszcie, już myślałem, że nikt nie odbierze. Czy wszyscy śpią?

– Na to wygląda.

– Ach, prawda, Greger i Michael mają dziś trening, obaj lubią sport. Dan chyba wyszedł i fruwa jak zwykle. To gorzej, co tu zrobić… Camillo, czy mogłabyś wyświadczyć mi przysługę?

– Oczywiście.

Drzwi do jej pokoju zamknęły się z lekkim trzaskiem. Te krzywe podłogi w starych domach…

– Nie obiecuj tak ochoczo – zaśmiał się Phillip. – Praca, jaką chcę cię obarczyć, nie należy do najłatwiejszych. Pójdziesz do mojego mieszkania, wiesz, gdzie to jest, prawda? A potem… jak to wytłumaczyć? Wszyscy inni wiedzą, ale ty jesteś tu od niedawna. Mam w pokoju kilka orchidei, rozumiesz, parę rzadkich i delikatnych roślin, które próbuję sam uprawiać. Zapomniałem się nimi zająć przed wyjazdem, a nie chciałbym, ażeby umarły z mojej winy. W szafie po prawej stronie znajdziesz pudełka z nawozem…

Długo i dokładnie wyjaśniał, co należy zrobić. Camilla powtórzyła słowo w słowo i miała nadzieję, że sobie poradzi.

Odwiesił słuchawkę, a dziewczyna udała się do jego mieszkania na parterze.

Czuła się trochę nieswojo, poruszając się po cudzym terenie, ale przecież sam ją o to prosił.

Ktoś wszedł do domu i nucąc wesoło poszedł do kuchni. Znowu zrobiło się cicho.

Mieszkanie Phillipa nie miało własnego charakteru, jak to często bywa w domach kawalerów. W jednym pokoju dominowały bielone wapnem skrzynki na kwiaty, temperatura była dokuczliwie wysoka. Krótkie spojrzenie na inne pokoje wystarczyło, by stwierdzić, że Phillip jest bardzo pedantyczny. Wszystko leżało na swoim miejscu, posprzątane i uporządkowane.

Wykonanie poleceń Phillipa zabrało Camilli dużo czasu. Orchidee stały w pąkach, będą piękne w dniu, kiedy rozkwitną. Camilla nie wątpiła, że są bardzo wymagające. I widać było, że nikt się ostatnio nimi nie zajmował, wprost wołały o opiekę.

Kiedy Camilla wyłączyła światło i zamykała za sobą drzwi, zegar w holu wybijał godzinę dwunastą. Powlokła się zmęczona w górę po schodach do pokoju Heleny.

Kiedy weszła do środka, usłyszała na zewnątrz szybkie, skradające się kroki, a potem lekko skrzypnęło kilka schodów.

Kto to mógł być, kto skradał się w poczuciu winy? A może z bólem brzucha?

Dobrze przynajmniej wiedzieć, że nie jest już sama w domu. Nie mogła zaprzeczyć, że w Liljegården panowała atmosfera napawająca ją lękiem.

Camilla usiadła wygodnie w fotelu. Nie miała ochoty się położyć, czuła, że i tak nie uśnie. Dzisiejszy wieczór był wyjątkowo ciepły, a po wizycie w parnym pomieszczeniu z kwiatami Phillipa nawet w tym pokoju trudno było wytrzymać wysoką temperaturę. Zastanowiła się, czy nie otworzyć okna, lecz nie miała dość energii, ażeby zmienić myśl w działanie.

Ogarnęło ją przygniatające zmęczenie i potrząsnęła głową, żeby nie usnąć. Zegar w holu na dole uderzył jeden raz, ale nie wiedziała, czy było wpół do pierwszej, pierwsza czy wpół do drugiej.

Nagle podniosła głowę. Czy w pokoju roznosił się jakiś dziwny zapach? Słaby, obcy, duszący zapach. Kiedy się zastanowiła, uświadomiła sobie, że czuje go już od dłuższej chwili. Był tak słaby, że nie poczułaby go, gdyby usnęła. Co jej przypominał? Spaliny? Nie, to coś innego, coś, czego nie znała, lecz przypominało gaz albo spaleniznę, albo…

Nagle, niczym cios, dotarło do niej, że ma trudności z rozróżnieniem szczegółów w przeciwległym końcu pokoju. Jakby lekka mgiełka unosiła się i drżała w powietrzu.

Camilla wstała i zatoczyła się.

– O Boże – szepnęła.

Uczucie duszności przybrało na sile. Okno, pomyślała. Muszę dotrzeć do okna. Zaczęła mieć zaburzenia wzroku…

Wreszcie dotarła do okna i znalazła klamkę. Była mocno związana sznurkiem z klamką drugiej połowy okna. A przecież Camilla wietrzyła pokój w ciągu dnia!

W tej samej chwili jej spojrzenie padło na piękny, stary piec kaflowy w rogu pokoju. Z przodu, nad zamkniętymi drzwiczkami, dostrzegła szarawy cień na białym wzorze.

Jej wzrok przeniósł się szybko w górę na wywietrznik. Ktoś go zamknął.

Nie było żadnego powodu, żeby palić w taki wieczór jak ten, a poza tym stare piece stały tu tylko dla ozdoby.

Camilla postąpiła jeden krok w stronę pieca, ale nogi załamały się pod nią. Pot spływał jej po twarzy, czuła mdłości.

Wtedy krzyknęła rozpaczliwie. Nie zdołała już uświadomić sobie, czy udało jej się naprawdę wydobyć głos, czy tylko jej się wydawało, że krzyknęła. Była bowiem tak otumaniona, że poczuła jedynie dywan pod rękami. Musiała widocznie upaść, ale tego nie pamiętała.

Drzwi, pomyślała Camilla. Czy zamknęłam je na klucz? Nie, chyba nie, zwykle tego nie robię. A może jednak zamknęłam? Może bałam się czegoś… Dobry Boże, spraw, żeby drzwi nie okazały się zamknięte na klucz!

Zaszumiało jej w uszach, zakołysało wokół jak na wzburzonym morzu. Obym nie zamknęła drzwi na klucz…

Загрузка...