10. KOSMONAUTA I PAPIEŻ

O’Toole przespał nie więcej niż dwie godziny. Podniecenie i zmiana strefy czasu utrzymywały jego umysł w pogotowiu. Z zaciekawieniem oglądał płaskorzeźbę nad hotelowym łóżkiem.

Generał westchnął. I po co te nerwy? — zastanawiał się. Przecież papież to taki sam człowiek jak każdy inny. O’Toole usiadł na krześle i uśmiechnął się. No, może nie całkiem…

O dziesiątej generał znalazł się w niewielkiej sali w watykańskim pałacu. Za chwilę miał się spotkać z Wikariuszem Chrystusowym, papieżem Janem Pawłem V.

W młodości Michael O’Toole marzył o tym, aby zostać papieżem. Gdy w niedzielne popołudnia uczył się na pamięć biblijnych wersetów, jednocześnie wyobrażał sobie, jak ubrany w ornat i tiarę celebruje mszę. Poprowadzi za sobą biednych, bezdomnych i tych, którzy porzucili już wszelką nadzieję.

W szkole O’Toole interesował się religią, historią i fizyką. Nie przeszkadzała mu sprzeczność w epistemologiach fizyki i religii. O’Toole intuicyjnie rozpoznawał pytania, na które odpowiedź dawała wiara.

Co jest początkiem wszystkiego, włącznie z religią, historia i fizyką? — zastanawiał się jako chłopiec. Czy Bóg rzeczywiście stworzył wszechświat? Czy Wielki Wybuch to Jego dzieło? Czy Bóg wiedział, że atomy wodoru skupią się w olbrzymich chmurach, a te pod wpływem własnego ciążenia zaczynają się w siebie zapadać tworząc gwiazdy, gdzie powstaną pierwiastki, z których narodzi się życie?

Nigdy nie przestał mnie fascynować cud stworzenia, myślał O’Toole, czekając na audiencję. Przypomniał sobie pytania, jakie w młodości zadawał na lekcjach religii. Chyba dlatego nie zostałem duchownym, że ograniczałoby to moją wewnętrzną wolność myślenia o nauce. Kościół zawsze był w lepszej ode mnie sytuacji, bez trudu godząc Boga z Einsteinem…

Poprzedniego dnia, gdy O’Toole wrócił do hotelu, czekał na niego ksiądz z watykańskiego departamentu stanu. Ksiądz był Amerykaninem; przeprosił generała za brak odpowiedzi na list, który O’Toole wysłał do papieża z Bostonu. Dał do zrozumienia, że wszystko potoczyłoby się szybciej, gdyby generał napisał w liście, że jest jednym z członków załogi Newtona. Ojciec Święty z przyjemnością przyjmie go następnego dnia przed południem.

Drzwi do papieskiej komnaty otworzyły się i stanął w nich znany generałowi ksiądz. Uścisnął rękę O’Toole’a i obaj spojrzeli w stronę drzwi, w których ukazał się papież. Jan Paweł V zbliżył się do nich i wyciągnął rękę do generała. Kosmonauta odruchowo przyklęknął i ucałował papieski pierścień.

— Ojcze Święty — szepnął onieśmielony — dziękuję za to spotkanie. To dla mnie wielki zaszczyt.

— Dla mnie też — rzekł papież płynną angielszczyzną. Z dużym zainteresowaniem śledziłem przygotowania do wyprawy.

Zaprosił generała do swojej kancelarii. W rogu stało wielkie biurko, nad którym wisiał portret jego poprzednika, Jana Pawła IV.

Papież usiadł na kanapie i poprosił, aby O’Toole zajął miejsce obok. Z okien roztaczał się wspaniały widok na watykańskie ogrody. W oddali O’Toole dostrzegł muzeum, w którym poprzedniego dnia spędził kilka godzin.

— Napisał pan w liście — zaczął papież nie zaglądając do notatek — że chciałby pan porozmawiać ze mną o pewnych „sprawach teologicznych”. Rozumiem, że ma to związek z pańską misją.

O’Toole spojrzał na siedemdziesięcioletniego Hiszpana. Papież był ciemnoskórym mężczyzną o ostrych rysach twarzy i dobrotliwych oczach. On z pewnością nie chce tracić czasu, pomyślał generał przypominając sobie niedawno przeczytany artykuł, w którym wysocy dostojnicy kościelni chwalili papieża za „niezwykłą aktywność”.

— Tak, Ojcze Święty — powiedział. — Wezmę udział w wyprawie, która może okazać się najważniejszym przedsięwzięciem w historii ludzkości. Są sprawy, o których chciałbym z Waszą Ekscelencją porozmawiać jako katolik. Nie spodziewam się odpowiedzi na wszystkie pytania, ale może uzyskam jakieś ogólne wskazówki…

Papież przyzwalająco skinął głową.

— W świetle istnienia Ramów nie wiem, co myśleć o odkupieniu. Obawiam się, że stanowi to jedynie część większego problemu.

Papież uniósł brwi ze zdziwieniem; najwidoczniej O’Toole nie wyraził się dostatecznie jasno.

— Nie chodzi mi o to, czy Bóg stworzył Ramów — dodał szybko generał — to jestem wstanie zrozumieć. Ale czy ich cywilizacja przeszła podobną drogę do naszej, żeby w pewnym momencie ich grzechy musiały zostać odkupione? I jeżeli tak, to czy dla odkupienia grzechów Bóg zesłał im ich „własnego” Jezusa? Czy znaczy to, że ludzkość jest powielanym we wszechświecie ewolucyjnym paradygmatem?

Ojciec Święty uśmiechnął się szeroko.

— Na Boga, generale, nie potrafię od razu udzielić odpowiedzi na pańskie pytanie. Nasi teologowie od ponad dwudziestu lat głowią się nad podobnymi zagadkami, a z chwilą odkrycia drugiego statku kosmicznego prace te stały się jeszcze bardziej intensywne.

— Ale, jeśli wolno spytać, co Wasza Ekscelencja myśli o tym prywatnie? — O’Toole nie dawał za wygraną. — Czy istoty, które zbudowały te ogromne statki, także popełniły grzech pierworodny? Czy historia Jezusa jest przypisana tylko do Ziemi, czy też jest nieodłącznym, niezbędnym do zbawienia elementem wszystkich cywilizacji?

— Nie wiem — powiedział papież po dłuższym milczeniu. — Czasem nie potrafię wyobrazić sobie innych istot obdarzonych inteligencją. Jednak gdy uświadamiam sobie ich istnienie, głowię się nad teologicznymi zagadkami… Wydaje mi się, że Ramowie na początku także mieli do czynienia z Bogiem i że w pewnym momencie Bóg zesłał Jezusa… — Papież przerwał i spojrzał na generała. — Tak — ciągnął cicho — powiedziałem: Jezusa. Spytał pan, w co wierzę osobiście. Dla mnie Jezus jest zarówno Zbawicielem, jak i Synem Bożym. To On został zesłany Ramom, choć pod inną postacią…

Twarz O’Toole’a rozpromieniła się.

— Ja też tak myślę, Wasza Ekscelencjo! — powiedział. Dlatego wszystkie istoty rozumne łączy wspólne doświadczenie duchowe… i w pewnym sensie, zakładając, że Ramowie i inni także zostali zbawieni, wszyscy jesteśmy braćmi. Powstaliśmy z tych samych atomów. Znaczy to, że Niebo jest nie tylko dla ludzi, ale dla wszystkich istot, które zrozumiały i przyjęły Dobrą Nowinę.

Papież się uśmiechnął.

— Nie wszyscy teologowie zgodziliby się z panem. Wewnątrz samego Kościoła istnieje wiele różnych wykładni na temat Ramów…

— Wasza Ekscelencja mówi zapewne o tych, którzy opierają się na słowach świętego Michała ze Sieny?

Papież skinął głową.

— Jeżeli chodzi o mnie — powiedział O’Toole — uważam, że niedopuszczalna jest taka interpretacja słów świętego Michała, według której statek kosmiczny był niczym prorok Izajasz czy Eliasz przepowiadający powrót Chrystusa. Święty Michał po prostu tłumaczył jeden ze sposobów, w jaki można odczytać pojawienie się Ramy.

Papież znów się uśmiechnął.

— Muszę wyznać, że ja także dużo o tym myślałem. Ale widzę, że moje informacje o panu były niepełne. Pańska wiara i oddanie Kościołowi były mi znane, ale nie miałem pojęcia, że interesuje się pan teologią.

— Chcę się upewnić, że będę postępować zgodnie z wolą Bożą. Dlatego do wyprawy przygotowuję się wszechstronnie, stąd moje zainteresowania jej wymiarem duchowym. O’Toole przerwał na chwilę. — Wasza Świątobliwość, czy po zbadaniu wyników pierwszego spotkania ze statkiem kosmicznym teologowie doszli do jakichś konkretnych wniosków?

Jan Paweł V przecząco pokręcił głową.

— Właściwie nie. Jedynie jeden z moich arcybiskupów, którego wiara niekiedy zaślepia zdrowy rozsądek, powiedział, że symetryczna struktura wnętrza statku przypomina świątynię. Może ma rację, nie wiadomo… Nie znaleźliśmy nic, co świadczyłoby o życiu duchowym istot, które zbudowały ten statek.

— Ależ to wspaniałe! — rzekł O’Toole. — Nigdy przedtem o tym nie myślałem. A to by dopiero było, gdyby statek był świątynią! Ale David Brown by się wściekł! — ucieszył się generał. Doktor Brown uważa, że biedny ludzki umysł nigdy nie pojmie, dlaczego skonstruowano ten wielki statek, bo inżynieria Ramów, w porównaniu z naszą, jest niezwykle zaawansowana. Twierdzi także, że Ramowie na pewno nie wyznają żadnej religii. Uważa, że wiarę i wszelkie przesądy Ramowie porzucili tysiące lat przedtem, zanim byli w stanie zbudować coś tak wspaniałego.

— Doktor Brown jest ateistą, prawda? — spytał papież.

O’Toole skinął głową.

— Zatwardziałym. Uważa, że wiara utrudnia poprawne rozumowanie. Każdego, kto się z nim nie zgadza, uważa za skończonego idiotę.

— A reszta załogi? Czy także przychyla się do opinii doktora Browna?

— On o swoim ateizmie mówi najgłośniej, choć podejrzewam, że Wakefield, Tabori i Turgieniew w zasadzie się z nim zgadzają. Natomiast mam wrażenie, że nasz dowódca, generał Borzow, ma życzliwy stosunek do wiary, zresztą jest to charakterystyczne dla ludzi pamiętających czasy Chaosu. W każdym razie Walerij często zadaje mi pytania dotyczące Boga…

Generał O’Toole przerwał, zastanawiając się nad postawą poszczególnych członków załogi Newtona wobec wiary.

— Europejki, czyli des Jardins i Sabatini są katoliczkami, choć nie praktykują. Admirał Heilmann jest luteraninem, ale tylko w Boże Narodzenie i w czasie Wielkanocy. Takagishi wyznaje zen. Jeżeli chodzi o pozostałe dwie osoby: nie wiem.

Ojciec Święty wstał i podszedł do okna.

— Gdzieś tam, w przestworzach, zbliża się do nas statek kosmiczny. Wysyłamy im na spotkanie załogę składającą się z dwunastu ludzi — papież spojrzał na generała. — Ich statek może być niczym prorok, ale nawet gdyby tak było, jedynie pan będzie w stanie to zrozumieć…

O’Toole nie odpowiedział. Papież znów spojrzał w okno i przez długą chwilę milczał.

— Nie, mój synu — powiedział cicho, zarówno do siebie, jak i do generała. — Nie mam żadnych odpowiedzi na twoje pytania. Zna je tylko Bóg. Módl się, aby obdarzył cię łaską… powiedział patrząc na generała. — Muszę przyznać, że jestem zachwycony, iż z tak ogromnym zaangażowaniem podchodzi pan do tych spraw — ciągnął. — Jestem przekonany, że Bóg miał swój udział w tym, aby został pan wybrany do tej ekspedycji…

Generał O’Toole zrozumiał, że audiencja dobiegła końca. — Ojcze Święty — powiedział — dziękuję za poświęcenie mi tych kilku chwil. Czuję się prawdziwie zaszczycony.

Jan Paweł V uśmiechnął się i podszedł do gościa. Objął go, po czym odprowadził w kierunku wyjścia.

Загрузка...