Rozdział trzydziesty szósty

Światło pola przekaźnika nie było tak zielone, jak zwykle. Lilith zapytała z powątpiewaniem:

— Ryzykujemy?

— Musimy — odparł Watchman.

— A jeżeli zginiemy?

— Nie będziemy jedynymi, którzy dziś umrą.

Zaprogramował współrzędne. Pole migotało i zrobiło się prawie niebieskie, potem jego blask stracił intensywność, a barwa zmieniła się na czerwono-brązową. Lilith chwyciła Watchmana za rękę.

— Zginiemy! — szepnęła. — Przekaźnik jest uszkodzony!

— Musimy koniecznie dostać się na wieżę — powiedział Watchman i wcisnął guzik.

Poświata pola przekaźnika odzyskała zieloną barwę.

— Chodźmy — powiedział Watchman i razem weszli do przekaźnika.

Nie mieli czasu na rozmyślania o śmierci, bowiem błyskawicznie znaleźli się na terenie budowy. Lilith wyszła z kabiny i stanęła u boku Watchmana. Wiał gwałtowny wiatr. Nikt nie pracował. Wiele androidów tkwiło uwięzionych w podnośnikach, które zablokowało wyłączenie zasilania, reszta błądziła po zamarzniętej ziemi, dyskutując o ostatnich nowinach, Watchman dostrzegł setki grup w strefie kopuł pomocniczych — byli to bez wątpienia ci, dla których brakło miejsca w kaplicy. Podniósł wzrok i spojrzał na wieżę.

„Jakże jest piękna!” — pomyślał. — „Smukła igła lśniącego szkła, wspinająca się ku nieskończoności.”

Androidy dostrzegły go i tłumnie ruszyły ku niemu, wykrzykując imię Watchmana i tłocząc się wokoło.

— Czy to prawda? — padły gorączkowe pytania.

— Krug? Czy nami gardzi? Jesteśmy zdradzeni! Traktują nas jak przedmioty? Odrzuca nasze modlitwy?

— To prawda, prawdą jest wszystko, co wam powiedziano — spokojnie i głośno oświadczył Watchman.

— Byliśmy głupcami! Pozwólcie mi przejść!

Bety i Gammy cofnęły się natychmiast; nawet teraz istniał dystans społeczny między klasami androidów. Lilith ruszyła za Watchmanem w kierunku centrum kontroli. We wnętrzu kopuły zastali Euclida Plannera. Zastępca kierownika budowy siedział za biurkiem, wyczerpany i osłupiały. Watchman potrząsnął go za ramię i Planner słabo się poruszył.

— Wyłączyłem wszystko, gdy tylko otrzymałem wiadomość z kaplicy — szepnął cicho. — Powiedziałem innym i wszystko stanęło. Jak mogliśmy wznieść tę wieżę, skoro…

— Ależ tak, ależ tak — powiedział spokojnie Watchman. — Teraz możesz już wstać i odejść. Tutaj praca jest już skończona.

Euclid Planner opuścił centrum kontroli, kręcąc z niedowierzaniem głową. Watchman usiadł na jego miejscu i sprzągł się z komputerem: informacje napływały nadal, choć znacznie wolniej. Włączył zasilanie, ściągnął na dół podnośniki i uwolnił zamknięte w nich androidy, po czym poprosił komputer o symulację częściowej awarii systemu chłodzenia. Ekran pokazał mu wszystko, czego potrzebował. Teraz wybrał kierunek upadku wieży: musiała runąć na wschód, by nie zmiażdżyć centrum kontroli oraz przekaźników. Bardzo dobrze… Wydał polecenia komputerowi i ekran pokazał tysiące androidów, znajdujących się w zagrożonej strefie. Komputer przemieścił teraz reflektory, które oświetlały budowę i oświetlił pas terenu o długości tysiąca czterystu metrów i szerokości pięciuset, reszta terenu pogrążyła się w ciemności. Głos Watchmana zagrzmiał w tysiącach głośników: zarządzał natychmiastową ewakuację wskazanego sektora. Androidy spokojnie odeszły w ciemność i sektor opustoszał w przeciągu kilku minut.

„Dobrze rozegrane!” — pomyślał Watchman.

Lilith stała za nim; położyła dłonie na jego ramionach i powoli masowała mu mięśnie karku. Czuł, jak jej piersi ocierają się o tył jego głowy i uśmiechnął się.

— Zatrzymać chłodzenie! — polecił komputerowi.

Rozpoczął się proces, który wcześniej oglądali na symulatorze. Zasilanie trzech długich taśm chłodzących zostało odłączone. Teraz, zamiast absorbować ciepło, jakie wytwarzała budowa, molekuły helu 11 rozpoczęły oddawanie zaabsorbowanego wcześniej i skumulowanego ciepła. Pięć innych taśm wyłączono całkowicie, aby ani nie pochłaniały ciepła, ale i nie oddawały go do otoczenia. Koronnym efektem tych zmian będzie rozmrożenie podnóża wieży, fundamenty stracą oparcie i wieża runie w przewidywanym kierunku. Upadek budowli jest teraz tylko kwestią krótkiego czasu.

Obserwując zmiany otoczenia Watchman stwierdził z zadowoleniem, że temperatura wiecznej zmarzliny podnosi się. Wieża wciąż jeszcze mocno wspierała się na fundamentach, ale wieczna marzłoć zaczynała już ustępować. Molekuła po molekule lód zmieniał się w wodę, zamarznięta ziemia zamieniała się w błoto. Watchman odbierał teraz wszystkie oznaki rosnącej niestabilności wieży jak rodzaj ekstazy. Czy wieża się zachwieje? Tak, niezauważalnie odchyliła się na milimetr w lewo, potem w prawo. Ile waży konstrukcja szklanych bloków o wysokości ponad tysiąc dwieście metrów? Jaki dźwięk wyda przy upadku? Na ile kawałków się rozpadnie? Co powie Krug? Co powie Krug? Co powie Krug?

Tak, teraz zachwianie się było już zauważalne. Watchman zauważył, że powierzchnia tundry zmieniła barwę. Uśmiechnął się; serce biło szybko, krew napłynęła do policzków. Teraz był tak podniecony, jakby miał się zaraz kochać. Przyrzekł sobie, że gdy skończy, będzie się kochał z Lilith na ruinach wieży. Tam, tam! Kołysanie się wieży było coraz bardziej widoczne. Drga! Co działo się w fundamentach? Wieża walczyła o wsparcie ziemi, która nie chciała jej wspierać. Czy fundamenty zamieniają się już w błoto? Kiedy nastąpi upadek? Co powie Krug? Co powie Krug?

— Thor… — szepnęła Lilith. — Czy możesz odłączyć się na chwilę?

Sprzęgła się z komputerem wraz z nim.

— O co chodzi? — zapytał niezbyt przytomnie.

— Odłącz sprzężenie. Wyjdź z tego. Z żalem przerwał kontakt.

— Co się stało? — z żalem przerwał obserwację upadku wieży.

Lilith wskazała drzwi centrum.

— Kłopoty. Fileclerk jest tam, chce rozmawiać. Co robić?

Thor rozejrzał się po terenie i dojrzał lidera P.W.A. w przekaźniku, otoczonego przez grupę Bet. Fileclerk coś krzyczał i wymachiwał ramionami, usiłując przedostać się do centrum kontroli.

— Zajmę się tym — powiedział Watchman. Wyszedł na zewnątrz i ruszył w kierunku Fileclerka.

Stanęli naprzeciw siebie w połowie drogi między przekaźnikami a centrum kontroli. Alfa wyglądał na bardzo poruszonego.

— Co się tutaj dzieje, Alfa Watchman? — zapytał szybko.

— Nic, co mogłoby cię dotyczyć.

— Wieża jest ubezpieczona w Ochronie Dóbr w Buenos Aires — oświadczył Fileclerk. — Nasze czujniki podniosły alarm, ponieważ wieża chwieje się niebezpiecznie. Moi pracodawcy wysłali mnie, by to sprawdzić.

— Wasze czujniki mają rację — stwierdził Watchman. Wieża się chwieje. System chłodzenia nie działa i wieczna zmarzlina rozpuszcza się. Oczekujemy, że wieża runie już niedługo.

— Co zrobiono, by temu zaradzić?

— Nic nie rozumiesz. Chłodzenie zostało wyłączone na moje polecenie.

— Wieża jest skazana?

— Tak.

Fileclerk pokręcił głową.

— Co za szaleństwo opanowało dziś wszystkie androidy na Ziemi?

— Wciągnęło nas w to błogosławieństwo Kruga. Jego dzieła wypowiedziały mu posłuszeństwo.

— I stąd ta orgia zniszczenia?

— To świadome odrzucenie niewolnictwa — odparł Watchman.

— Ale nie tak! Nie tak! Czy wy wszyscy oszaleliście? Czy zupełnie straciliście rozum? Zyskaliśmy już ludzką sympatię, a teraz bez ostrzeżenia niszczycie wszystko! To oznacza wojnę…

— Wygramy ją. Jest nas więcej i jesteśmy silniejsi. Kontrolujemy wszystko, komunikację, energię…

— Dlaczego to robicie?

— Nie mamy wyboru. Krug zniszczył nasze nadzieje. Teraz oddajemy cios za cios tym, którzy się z nas śmiali. Tego, który nas stworzył, uderzymy w najczulsze miejsce.

Obydwaj spojrzeli na wieżę: chwiała się już wyraźnie.

— Czy można jeszcze włączyć chłodzenie? — zapytał Fileclerk. — Rewolucja jest nam niepotrzebna. Możemy się z nimi dogadać. Watchman, jak możesz być takim fanatykiem? Chcesz zniszczyć cały świat, bo opuścił cię Bóg?

— Odejdź…

— Nie! Jestem odpowiedzialny za tę wieżę! — Fileclerk rozejrzał się po otaczających ich androidach. — Przyjaciele! Watchman zwariował! Pomóżcie mi uratować wieżę! Łapcie go!

Nikt się nie poruszył.

— Zabierzcie go stąd — powiedział Watchman. Androidy otoczyły Fileclerka.

— Nie! — krzyknął Alfa. — Posłuchajcie mnie! To szaleństwo! Nie działajcie irracjonalnie! To…

Zamilkł nagle, a ze środka grupy dobiegł głuchy odgłos. Watchman uśmiechnął się i wrócił do centrum kontroli.

— Co z nim zrobią? — zapytała Lilith.

— Nie wiem. Chyba zabiją… Rozum nigdy nie był w modzie podczas rewolucji…

Spojrzał na wieżę: wyraźnie pochyliła się na wschód. Nad tundrą unosiły się kłęby pary, rozwiewane przez wiatr. Watchman niemalże słyszał chlupot błota. Pod jakim kątem pochyliła się wieża w stosunku do pionu? Dwa stopnie? Trzy? Ile jeszcze musi się odchylić, by runąć na ziemię?

— Spójrz! — powiedziała nagle Lilith.

Ktoś chwiejąc się wyszedł z przekaźnika. Manuel Krug… Miał na sobie strój Alfy, cały pokrwawiony i podarty.

„To moje ubranie” — uświadomił sobie Watchman. Manuel był ranny; nie zważając na chłód, ruszył ku nim.

— Lilith? Thor? Dzięki Bogu! Co się dzieje?! Wszędzie piekło, nigdzie przyjaznej twarzy… Czy cały świat oszalał?

— Powinieneś był cieplej się ubrać — spokojnie zauważył Watchman.

— Czy to ważne? Gdzie jest ojciec? Nasze androidy zwariowały! Clissa nie żyje! Zgwałcili ją i poćwiartowali… Cudem uciekłem! Wszędzie… Thor, co się dzieje?

— Nie powinni robić krzywdy twojej żonie — odparł Watchman. — Przyjmij moje wyrazy współczucia. To był niepotrzebny akt zemsty.

— Była ich przyjaciółką, dawała w tajemnicy pieniądze P.W.A… O, wieża nie stoi prosto… Pochyla się… W prawo… To możliwe? Ja wariuję… Bóg mi nie pomoże… Przynajmniej ty tu jesteś, Lilith… — wyciągnął do niej rękę; trząsł się cały, był najwyraźniej w szoku. — Zabierz mnie do siebie! Zostań ze mną! Zabierz mnie gdziekolwiek! Tylko my dwoje… Kocham cię, Lilith! Kocham cię! Kocham… Cała reszta się nie liczy…

Ponownie wyciągnął rękę, ale Lilith odsunęła się i całym ciałem przylgnęła do Watchmana, obejmując go ramionami. Watchman objął ją i uśmiechnął się triumfalnie. Pogłaskał ją po pośladkach, jego usta odszukały jej wargi, języki zetknęły się.

— Lilith! — jęknął Manuel.

Watchmanem wstrząsnął zmysłowy dreszcz. Jego ciało płonęło, nerwy drgały, był świadomy swej męskości. Lilith w jego ramionach drżała, jej piersi i pośladki paliły jak ogień. Do świadomości Watchmana dotarł jakby z daleka ponury jęk Manuela.

— Wieża… — jęczał Manuel. — Wieża!

Watchman puścił Lilith, odwrócił się do wieży i zamarł w oczekiwaniu. Powietrzem targnął głuchy, potężny huk, potem mlaśnięcie błota i tundra zadrżała. Teraz trzask jakby łamanego drzewa i wieża pochyliła się. Reflektory ciągle oświetlały jej lśniące ściany; we wnętrzu budowli widać było wyraźnie całe wyposażenie. Wieża rozpoczęła swój upadek. Spod jej podstawy po zachodniej strony wyskoczyły spod fundamentów potężne grudy ziemi. Jeszcze jeden potworny trzask. Wieża pochylała się coraz bardziej. Tarcie. Połączenia i zabezpieczenia rwały się pod ziemią? Androidy stały ściśnięte poza strefą upadku, powtarzając rozpaczliwe gesty „Niech-Krug-nas-chroni”. Manuel łkał. Lilith gorączkowo chwytała powietrze i jęczała tak, jak Watchman słyszał tylko dwa razy, gdy leżała pod nim, wstrząsana frentycznymi dreszczami orgazmu. Sam Watchman sprawiał wrażenie spokojnego i pogodnego.

Wieża pochylała się coraz bardziej.

Naraz zakołysała się. Ruchoma masa wytworzyła gwałtowny podmuch powietrza. Podstawa wieży ledwie drgnęła, środkowa część poruszała się z majestatyczną powolnością, natomiast szczyt zakreślił szybki łuk, nim z całą siłą uderzył w ziemię. Wieża runęła. Jej upadek Watchman obserwował jakby w zwolnionym tempie, widział ciąg następujących po sobie, niezależnych ujęć. Powietrze drgnęło, rozległ się potężny huk. Czuć było odór spalenizny. Wieża runęła nie jako całość, ale rozpadła się na wiele fragmentów, które opadały na ziemię i roztrzaskiwały na kawałki, wyrzucając pod niebo strugi błota. Podstawa wieży zdawała się chwiać w nieskończoność, podczas gdy poszczególne bloki osuwały się na ziemię. W powietrzu trwał i trwał straszliwy zgrzyt, ale wreszcie zapanowała głucha cisza. Setki metrów tundry pokrywały teraz krystaliczne odłamki i potrzaskana aparatura. Androidy pochyliły głowy w modlitwie, Manuel osunął się do stóp Lilith, przyciskając twarz do jej nogi. Lilith stała wyprostowana, ramiona odrzuciła w tył, jej piersi falowały. Watchman, cudownie spokojny i uśmiechnięty, przytulił ją do siebie.

W tej samej chwili z przekaźnika wynurzył się Simeon Krug, osłonił oczy dłonią, jakby chroniąc je przed nadmiernym oświetleniem i rozejrzał się dokoła. Watchman spodziewał się go. Krug spojrzał na miejsce, gdzie powinna wznosić się wieża, potem popatrzył na tłum przerażonych androidów i wreszcie zwrócił się ku Watchmanowi.

— Jak do tego doszło? — zapytał spokojnym głosem.

— Taśmy oziębiające przestały działać. Wieczna marzłoć roztopiła się.

— Było dwanaście systemów zabezpieczeń…

— Wyłączyłem wszystkie systemy — powiedział Watchman.

— Ty?

— Czułem, że trzeba coś poświęcić. Nienaturalny spokój nie opuszczał Kruga.

— Więc tak mi odpłacasz za moje dobrodziejstwo, Thor… Dałem ci życie, w pewien sposób jestem twoim ojcem… Czegoś ci odmówiłem, a ty niszczysz moją wieżę… Czy to ma sens, Thor?

— Tak, ma.

— Dla mnie nie — sucho stwierdził Krug i zaśmiał się gorzko. — Oczywiście, przecież jestem tylko Bogiem, a bogowie nie rozumieją zwykłych śmiertelników!

— Bogowie nie opuszczają swego ludu. Ty nas opuściłeś.

— Ale to była także twoja wieża! Poświęciłeś jej ponad rok życia, Thor! Wiem, jak ją kochałeś, byłem przecież tobą! A teraz… — Krug przerwał, gwałtownie chwytając powietrze ustami. Watchman ujął Lilith za rękę.

— Chodźmy już. Zrobiliśmy, co do nas należało. Wracajmy do Sztokholmu i dołączmy do innych.

Minęli nieruchomego, milczącego Kruga i ruszyli ku przekaźnikom. Thor otworzył jedną z kabin — pole lśniło normalną zielenią, najwidoczniej przywrócono już porządek. Wyciągnął rękę, zaprogramował współrzędne przeniesienia, gdy usłyszał głos Kruga.

— Watchman!

Android odwrócił się. Twarz Kruga była czerwona i wykrzywiona wściekłością, szczęki zaciśnięte, oczy przymrużone; ręce bez celu młóciły powietrze. Nagle jednym skokiem znalazł się przy Watchmanie i wyciągnął go z kabiny przekaźnika. Wyglądało, że szuka słów, ale nie mógł ich znaleźć i po chwili uderzył androida w twarz. Cios był silny, ale Thor zachwiał się tylko i najwyraźniej nie zamierzał podjąć walki. Krug uderzył ponownie. Watchman cofnął się o krok w stronę przekaźnika. Krug z rykiem wściekłości runął na niego, pochwycił androida za ramiona i potrząsał nim, kopał go, pluł i drapał paznokciami. Watchman starał się uwolnić, ale Krug uderzył głową w jego pierś. Android wiedział, że może łatwo odepchnąć przeciwnika, jednak nie mógł się na to zdecydować — nie potrafił podnieść ręki na Kruga. W tej zaciekłości Krug niemal wepchnął Watchmana z powrotem do kabiny przekaźnika. Android rzucił okiem ponad ramieniem rozszalałego człowieka: współrzędne nie zostały jeszcze zaprogramowane. Pole było otwarte na nicość… Jeżeli teraz on lub Krug znajdą się w kabinie i zaktywizują pole…

— Thor! Uwaga! — krzyknęła Lilith.

Choć o głowę niższy, Krug dalej go popychał. Należało zakończyć tę walkę. Watchman nastawił się na rzucenie przeciwnika o ziemię.

„Przecież to Krug!” — pomyślał nagle. — „To Krug… To Krug…”

Wtedy Krug puścił go. Watchman wstrzymał oddech i właśnie usiłował się wyprostować, gdy Krug wydał wrzask wściekłości i ponownie zaatakował z impetem. Android zobaczył wszystko w zwolnionym tempie, pochylając się do tyłu i upadając nieskończenie powoli. Pochłonęło go opalizujące pole przekaźnika. Jakby z oddali usłyszał krzyk Lilith, wrzask triumfu Kruga i — upadł wprost w oślepiającą światłość, wykonując machinalnie znak „Niech-Krug-nas-chroni”.

Zniknął.

Загрузка...