To znaczy tych, którzy zasłużyli, żeby przelewać krew. A może i nie. Z niektórymi dziećmi nigdy nic nie wiadomo.
Ta rozmowa zawiera w sobie niemal wszystko, co należy wiedzieć o ludzkiej cywilizacji. Przynajmniej o tych jej kawałkach, które leżą teraz na dnie morza, są ogrodzone lub wciąż jeszcze dymią.
To smutne i straszne, ale wysoko urodzeni naprawdę wierzyli, iż służba da się oszukać, jeśli karafki zostaną podpisane od prawej do lewej. W licznych momentach historii niejeden politycznie uświadomiony kamerdyner również zakładał — mając lepsze ku temu podstawy — że jego pracodawcy nie zauważą, jeśli whisky zostanie dopełniona ąnyru.
Brzoskwinia nie należał od osób, którym zadaje się pytania — z wyjątkiem tych brzmiących mniej więcej: „Je-je-je-jeśli oddam ci wszystkie pieniądze, to czy możesz nie łamać mi drugiej nogi, bardzo dziękuję?”.
W podziemiu Ankh-Morpork — które było tak wielkie, że nadziemie unosiło się na nim na podobieństwo bardzo małej kwoki, próbującej wysiadywać pełne gniazdo strusich jaj — funkcjonował już Wielki Dave, Gruby Dave, Dave Wariat, Tyci Davey i Chudy Dai. Każdy musi znaleźć sobie jakąś niszę.
Siata zyskał swoje przezwisko dzięki osobistemu wkładowi w teorię owej bardzo specjalistycznej formy usuwania odpadków, znanej jako „cementowe buty”. Nieszczęśliwą wadą tego procesu jest — po pewnym czasie — skłonność fragmentów klienta do oddzielania się od reszty i wypływania na powierzchnię, co wzbudza liczne komentarze wśród okolicznych mieszkańców. Pewna ilość drucianej siatki, jak zauważył, zapobiega tym niedogodnościom, nie utrudniając przy tym funkcjonowania krabom i rybom, zajętym swoją typową działalnością recyklingową.
Jest to podejście podobne do sugestii wysuniętej przez quirmiańskiego filozofa Ventre’a, który powiedział: „Bogowie może istnieją, a może nie. Dlaczego więc i tak w nich nie wierzyć? Jeśli to wszystko prawda, to po śmierci trafiasz w przyjemne miejsce, a jeśli nie, to przecież nic nie tracisz”. Kiedy umarł, zbudził się w kręgu bogów trzymających solidne kije, a jeden z nich powiedział „Teraz ci pokażemy, co tu myślimy o takich mądralach…”.
Starał się, jak mógł. Ale czerń, fiolet i żółć wymiocin nie tworzyły dobrej kombinacji barw dla papierowych łańcuchów, a żadna strzeżeniowiedźmowa lalka-wróżka nie powinna być przybijana za głowę.
Na przykład Wróżka Kluczy Mocujących do Wiertarek Elektrycznych.
Która była — według matki Sideneya — całkiem niezłą partią, bo jej ojciec posiadał połowę sklepu z zapiekankami z węgorza na Błyskotnej, a w dodatku miała własne zęby i drewnianą nogę, której prawie nie widać, oraz siostrę imieniem Continence — ładna dziewczyna, może by ją zaprosić na herbatkę, kiedy syn znowu się zjawi, nie dlatego że nie wyobrażała go sobie jako wielkiego maga, ale nigdy nic nie wiadomo i gdyby ta magia jakoś się nie udała, to przecież ćwierci sklepu z zapiekanymi węgorzami nie należy lekceważyć…
To nie znaczy, że sam chciałby robić te rzeczy. Albo chciałby, żeby jemu ktoś robił te rzeczy. Po prostu śnił o tych rzeczach w czarnej ciemności złych nocy.
Prawdę mówiąc, raz znalazła na poddaszu kolekcję zwierzęcych czaszek, pamiątkę po którymś z wcześniejszych diuków o badawczym umyśle. Ojciec był wtedy zajęty sprawami państwowymi i zanim wszystko się wydało, zarobiła dwadzieścia siedem dolarów. Po fakcie uznała, że błędem był trzonowiec hipopotama.
Czaszki nie budziły w niej lęku nawet wtedy.
KRW zawsze była gotowa do walki o prawa wysokich inaczej i nie przeszkadzał jej fakt, że większość skrzatów i gnomów wcale nie miała ochoty przebierać się w małe spiczaste kapelusiki z dzwoneczkami. Mieli o wiele ciekawsze zajęcia. Cała ta iskierkowa, dzwoneczkowa zabawa dobra była dla staruszków, którzy zostali w domu, w lesie. Kiedy mały człowieczek trafiał do Ankh-Morpork, wolał raczej się upić, skopać komuś kostki i poszukać malutkich kobiet. W tej chwili KRW tyle czasu poświęcała na tłumaczenie pokrzywdzonym, czemu nie mają należnych im praw, że już nie miała kiedy o nie walczyć.
Często żyją w skali czasowej stworzonej tak, by im odpowiadała. Wielu starszych, naturalnie, żyje w przeszłości, niektórzy jednak przypominają profesora antropii, który opracował cały system temporalny oparty na wierze, iż wszyscy inni są jedynie iluzją.
Wiele osób słyszało o silnej i słabej zasadzie antropicznej. Słaba stwierdza, ogólnie mówiąc, że to faktycznie zadziwiające, iż wszechświat skonstruowany jest w taki sposób, by ludzie mogli w nim wyewoluować do punktu, w którym mogą zarabiać na życie na przykład na uniwersytetach. Silna mówi, że przeciwnie: głównym celem wszechświata było, aby ludzie nie tylko pracowali na uniwersytetach, ale także za solidne honoraria pisali książki z takimi słowami jak „kosmiczny” i „chaos” w tytułach[26].
Profesor antropii NU odkrył Specjalną i Nieuniknioną Zasadę Antropiczną, która stwierdza, że jedynym powodem istnienia wszechświata jest końcowa ewolucja profesora antropii NU. Ale jest to tylko formalne sformułowanie teorii, którą absolutnie każdy — z niewielkimi tylko odchyleniami natury „Tu wpisz swoje nazwisko” — sekretnie uważa za prawdziwą.
Ceremonia nadal ma miejsce, oczywiście. Gdyby człowiek rezygnował z tradycji tylko dlatego, że nie wie, skąd się wzięły, nie byłby lepszy od cudzoziemca.
Niewykształcony: stan umysłu, który nie wie, co to jest zaimek ani jak wyliczyć pierwiastek kwadratowy z 27,4, a posiada tylko informacje dziecinne i bezużyteczne, na przykład które z siedemdziesięciu wyglądających prawie identycznie gatunków purpurowego węża morskiego są śmiertelnie groźne, jak przyrządzać trujący miąższ drzewa sago-sago, by uzyskać pożywną zupę, jak przepowiadać pogodę z ruchów nadrzewnego kraba-złodzieja, jak nawigować przez tysiące mil po gładkim oceanie, używając tylko kawałka sznurka i małego glinianego modelu własnego dziadka, jak uzyskać niezbędne witaminy z wątroby dzikiego lodowego niedźwiedzia oraz inne, podobnie trywialne. Dziwne, że kiedy wszyscy zdobywają wykształcenie, każdy wie o zaimku, a nikt o sago-sago.
Łatwowierność: posiadanie poglądów na świat, wszechświat i miejsce w nim człowieka, jakie podzielają tylko ludzie prości oraz najwybitniejsi matematycy i fizycy.
To zadziwiające — biorąc pod uwagę historię ich osiągnięć w niemal każdej innej dziedzinie — że rządy tak doskonale radzą sobie z tuszowaniem spotkań z obcymi.
Jednym z powodów może być fakt, że sami obcy są zbyt zakłopotani, by o tym opowiadać.
Nie wiadomo, dlaczego większość ras zdolnych do podróży kosmicznych jako preludium oficjalnego kontaktu podejmuje czynność grzebania w bieliźnie Ziemian. Ale reprezentanci kilkuset ras długo się kręcili — niepodejrzewani przez innych — w wiejskich regionach planety i w rezultacie regularnie porywali innym planowane ofiary porwań. Niektórzy zostali wręcz porwani, gdy przygotowywali porwanie innych obcych, usiłujących porwać jeszcze innych obcych, którzy — wskutek błędnego zrozumienia instrukcji — starali się sformować bydło w kręgi i okaleczyć zboże.
Planeta Ziemia jest obecnie zakazana dla wszystkich obcych ras, do chwili kiedy porównają notatki i ustalą, ilu — jeśli w ogóle — prawdziwych ludzi rzeczywiście zdołali porwać. Istnieje smutne podejrzenie, że tylko jednego, który jest wielki, kosmaty i ma bardzo wielkie stopy.
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach.
„Różanopióra kwoka wita wstający dzień”. Co prawda kwoka nie jest zwykle ptakiem kojarzonym z powitaniem dla wschodzącego słońca, ale pani Huggs, kolekcjonując dla potomności dawne piosenki ludowe, zadbała o to, by w razie konieczności przepisać je od nowa, w celu uniknięcia — jak to określiła — „urażenia nieumotywowanym grubiaństwem osób o wyrafinowanym smaku”. Ku jej zaskoczeniu, ludzie czasem nie potrafili dostrzec nieumotywowanego grubiaństwa, dopóki nie zostało im wprost pokazane.
Czasami kurczak jest po prostu ptakiem.
Musiał przyznać, że odpowiedź brzmiałaby „pięć z kawałkiem”, ale przynajmniej mógł jakąś podać.
Było to ostatnie życzenie mamy Lilywhite, choć wtedy o tym nie wiedziała. Ostatnie słowa, jakie wygłosiła do synów, brzmiały: „Spróbuj się dostać do koni. Ja postaram się ich zatrzymać na schodach, a gdyby coś mi się przytrafiło, zaopiekuj się głuptasem”.
Na ogół dowiadują się o tym dość wcześnie, by oddać do prania swoją najlepszą szatę, dokonać poważnych zniszczeń w piwniczce z winem i zjeść naprawdę solidny ostatni posiłek. To coś jak cela śmierci, z dodatkową premią braku prawników.
Właściwie był to istotnie przyjemny męski zapach. Ale tylko dla łasiczych samic.
Która skonała we śnie. Z przyczyn naturalnych. W zaawansowanym wieku. Po długim i szczęśliwym życiu, o ile owce mogą być szczęśliwe. I byłaby prawdopodobnie bardzo zadowolona, wiedząc, że po śmierci może komuś pomóc.
Arnold nie miał nóg, ale — ponieważ często zdarzały się na ulicach sytuacje, gdy but naprawdę mógł się przydać — Kaszlak Henry umocował mu jeden do kija. Arnold posługiwał się nim ze śmiertelną skutecznością; wielu opryszków, których sytuacja przycisnęła tak bardzo, że próbowali okradać żebraków, często ze zdumieniem zarabiało kopniaka w głowę od człowieka mającego trzy stopy wzrostu.
I mają rację. Wszechświat najwyraźniej działa w interesie ludzkości. Można to łatwo zaobserwować choćby po tym, jak dogodnie słońce wschodzi rankiem, gdy ludzie gotowi są, by rozpocząć dzień.