Rozdział XI Opowieść lojalnego wobec Grupy Siedemnastu: O prawym człowieku

Następnego ranka po śniadaniu, kiedy nikt już nie spal, zapytałem Foilę, czy nadeszła już pora, bym rozstrzygnął spór między Melitem a Halvardem. Potrząsnęła głową, lecz zanim zdążyła coś powiedzieć, odezwał się Ascianin:

— Każdy musi na swój sposób służyć ludowi. Wół ciągnie pług. pies strzeże stada, a kot chwyta myszy w spichlerzu. Tak samo mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci mogą służyć ludowi.

Na twarzy Foili znowu pojawił się olśniewający uśmiech.

— Proszę bardzo! Nasz przyjaciel także chce nam opowiedzieć jakąś historię.

— Co takiego? — Przez chwilę wydawało mi się, że Melito usiądzie w łóżku. — Pozwolisz temu… jednemu z tych…

Wystarczył jeden zniecierpliwiony gest, żeby zamilkł.

— Owszem. — Kąciki jej ust drżały swawolnie. — Nawet na pewno. Ma się rozumieć, będę wam służyła jako tłumaczka. Nie masz nic przeciwko temu, Severianie?

— Skoro takie jest twoje życzenie…

— Ale tego nie było w umowie! — zagrzmiał Halvard. — Jestem pewien, bo pamiętam każde słowo.

— Ja także — odparła Foila. — Jednak to, co chce zrobić, z pewnością jej nie narusza, a nawet powiedziałabym, że jest zgodne z jej duchem. Z pewnością Ascianin także starałby się o moją rękę, gdyby coś takiego w ogóle przyszło mu do głowy. Nie zauważyliście, w jaki sposób na mnie patrzy?

— Zjednoczeni, kobiety i mężczyźni, są silniejsi — wyrecytował więzień. — Jednak dzielna kobieta pragnie dzieci, nie mężów.

— Co znaczy, że pragnąłby wziąć mnie za żonę, ale wie z góry, że jego zabiegi nie zakończyłyby się powodzeniem. Myli się. — Dziewczyna spojrzała najpierw na Melita, a potem na Halvarda. — Czyżbyście obaj aż tak bardzo bali się jego udziału w konkursie? Jeśli tak, to zapewne na polu bitwy uciekacie przez Ascianami jak zające.

Żaden z nich nie odpowiedział, więc po chwili więzień rozpoczął swoją opowieść:

— W dawnych czasach wszyscy byli lojalni wobec sprawy ludu. a wola Grupy Siedemnastu była wolą wszystkich.

— Dawno, dawno temu… — przetłumaczyła Foila.

— Niech nikt nie będzie gnuśny. Jeżeli ktoś jest gnuśny, niech połączy się z innymi, takimi samymi jak on, i razem niech wyruszą na poszukiwanie ziemi leżącej odłogiem, lepiej bowiem przejść tysiąc mil niż zasiąść w Domu Głodu.

— …daleko stąd była farma, na której pracowali wspólnie ludzie nie połączeni żadnym pokrewieństwem.

— Jeden jest silny, inny piękny, a jeszcze inny potrafi wyrabiać użyteczne przedmioty. Który jest najlepszy? Ten, co służy ludowi.

— Na tej farmie mieszkał pewien dobry człowiek.

— Niech pracę rozdziela ten, co wie, jak to się robi. Niech żywność dzieli ten, co zrobi to sprawiedliwie. Niech świnie przybierają na wadze, a szczury niech zdychają z głodu.

— Inni okradali go z tego, co mu się należało.

— Werdykt wydaje ława sędziowska, ale nikt nie powinien otrzymać więcej niż sto razów.

— W końcu poskarżył się, a wówczas go pobili.

— Co stanowi pożywienie dla rąk? Krew. W jaki sposób krew dopływa do nich? Żyłami. Jeśli żyły będą zatkane, ręce umrą.

— Opuścił więc farmę i wyruszył w drogę.

— Sprawiedliwe wyroki wydaje się tam, gdzie zasiada Grupa Siedemnastu.

— Udał się do stolicy, by złożyć skargę na tych, którzy go tak potraktowali.

— Niech dla tych, co pracują w znoju, zawsze płynie czysta woda. Niech zawsze czeka na nich gorąca strawa i czysta pościel.

— Wrócił na farmę głodny i zmęczony po podróży.

— Nikt nie powinien otrzymać więcej niż sto razów.

— Znowu został pobity.

— Za każdą rzeczą można znaleźć inną rzecz: drzewo za ptakiem, kamień pod glebą, słońce za Urth. Za naszymi staraniami powinny być kolejne starania.

— Prawy człowiek jednak nic zrezygnował i ponownie wyruszył w drogę do stolicy.

Czy można wysłuchać wszystkich proszących? Nie, ponieważ krzyczą jeden przez drugiego. W takim razie, kogo należy wysłuchać — czy tych. którzy krzyczą najgłośniej? Nie, ponieważ wszyscy krzyczą równie głośno. Wysłuchani zostaną ci. co krzyczą najdłużej, i dla nich będzie uczyniona sprawiedliwość.

— Po przybyciu do stolicy usiadł na progu domu, w którym obradowała Grupa Siedemnastu, i błagał każdego, kto tamtędy przechodził, aby zechciał go wysłuchać. Po długim czasie wpuszczono go do pałacu i ze współczuciem wysłuchano jego opowieści.

— Tak rzecze Grupa Siedemnastu: tym, którzy kradną, należy odebrać wszystko, co mają, gdyż nic z tego, co mają, nie stanowi ich własności.

— Kazali mu wrócić na farmę i w imieniu Grupy powiedzieć złym ludziom, że muszą odejść.

— Obywatel zachowuje się wobec Grupy Siedemnastu tak samo jak posłuszne dziecko wobec matki.

— Zrobił, co mu kazano.

— Czym są niemądre słowa? Wiatrem, który wlatuje przez uszy a wylatuje przez usta. Nikt nie powinien otrzymać więcej niż sto razów.

— Oni jednak wyśmiali go i pobili.

— Za naszymi staraniami powinny być kolejne starania.

— Prawy człowiek nie poddał się, tylko raz jeszcze wrócił do stolicy.

— Obywatel daje ludowi to, co się ludowi należy. Co należy się ludowi? Wszystko.

— Był bardzo zmęczony. Ubranie wisiało na nim w strzępach, a buty całkiem się podarły. Nie miał żywności ani niczego, co mógłby sprzedać.

— Lepiej być prawym niż dobrym, choć jedynie dobrzy sędziowie potrafią być prawi. Wszyscy pozostali niech będą dobrzy.

— Utrzymywał się z żebractwa.


* * *

W tym miejscu nie wytrzymałem i wpadłem Foili w słowo. Powiedziałem jej, że szczerze podziwiam łatwość, z jaką rozszyfrowuje znaczenie każdej sentencji i umiejscawia je w kontekście opowieści ale zupełnie nie pojmuję, w jaki sposób to robi. Skąd na przykład wiedziała, że wypowiedź o prawości i dobru oznacza, że bohater został żebrakiem?

— Wyobraź sobie, że ktoś inny, na przykład Melito, w trakcie swojej opowieści nagle wyciągnął rękę w błagalnym geście. Chyba natychmiast zorientowałbyś się, co to oznacza?

Przyznałem jej rację.

— Tutaj jest dokładnie lak samo. Czasem znajdujemy ich żołnierzy, którzy zostali w tyle z powodu ran lub chorób, a kiedy zorientują się, że ich nie zabijemy, od razu zaczynają powtarzać ten tekst o dobru i prawości w swoim języku, ma się rozumieć. W Ascii to właśnie mówią wszyscy żebracy.


— Wysłuchani zostaną ci, co krzyczą najdłużej, i dla nich będzie uczyniona sprawiedliwość.

— Tym razem musiał bardzo długo czekać, aż wpuszczą go do pałacu, ale wreszcie pozwolili mu wejść i wysłuchali wszystkiego, co miał do powiedzenia.

— Ci, co nie służą ludowi, będą musieli służyć ludowi.

— Obiecali mu, że wsadzą złych ludzi do więzienia.

— Niech dla tych, co pracują w znoju, zawsze płynie czysta woda. Niech zawsze czeka na nich gorąca strawa i czysta pościel.

— Wrócił do domu.

— Nikt nie powinien otrzymać więcej niż sto razów.

— Znowu został pobity.

— Za naszymi staraniami powinny być kolejne starania.

— On jednak nie poddał się, tylko po raz kolejny wyruszył w drogę do stolicy.

— W piersi tych, co walczą za lud, bije tysiąc serc. W piersi tych. co walczą przeciwko niemu, nie bije żadne.

— Źli ludzie zaczęli się bać.

— Niech nikt nie sprzeciwia się decyzjom Grupy Siedemnastu.

— Pomyśleli sobie: „Tyle razy był już w pałacu, więc pewnie powiedział władcom, że nie zastosowaliśmy się do ich wcześniejszych rozkazów. Teraz wyślą żołnierzy, którzy nas zabiją”.

— Kto opatrzy im rany na plecach?

— Źli ludzie uciekli.

— Gdzie są ci, co kiedyś odważyli się sprzeciwić decyzjom Grupy Siedemnastu?

— I nikt ich już nigdy nie widział.

— Niech dla tych, co pracują w znoju, zawsze płynie czysta woda. Niech zawsze czeka na nich gorąca strawa i czysta pościel. Będą śpiewać przy pracy, a ta zawsze będzie dla nich lekka, będą też śpiewać przy żniwach, a te zawsze będą obfite.

— Prawy człowiek wrócił do domu i żył długo i szczęśliwie.


Wszystkim ogromnie spodobała się opowieść więźnia, jego prostolinijność, a także swada i wdzięk, z jaką przełożyła ją Foila.

Nie mam pojęcia, czy ty, który kiedyś będziesz czytał moją relację, lubisz opowieści tego rodzaju czy nie. Jeżeli nie, to z pewnością przewracałeś kilka poprzednich stron nie poświęcając im więcej uwagi. Ja muszę przyznać, że wprost uwielbiam wszelkie historie. Częstokroć odnoszę wrażenie, iż spośród wszystkich dobrych rzeczy, jakie istnieją we wszechświecie, dziełem człowieka są tylko opowieści i muzyka, cała reszta zaś (to znaczy miłosierdzie, piękno, sen. czysta woda i gorąca strawa, jak powiedziałby Ascianin) wyszła spod ręki Prastwórcy. Choć więc opowieści stanowią tylko bardzo drobny fragment planu wszechświata, to trudno jest nie kochać najbardziej tego, co własne — przynajmniej dla mnie.

Wydaje mi się, że właśnie z tej historii dowiedziałem się wielu ważnych rzeczy, mimo iż jest najkrótsza i najprostsza ze wszystkich, jakie przytoczyłem w tej księdze. Przede wszystkim uświadomiłem sobie, jak często posługujemy się wyświechtanymi banałami, uważając jednocześnie, iż wszystko, co mówimy, stanowi nowy i niepowtarzalny wytwór naszych umysłów. Ascianin posługiwał się wyłącznie wyuczonymi na pamięć sentencjami, z których każda stanowiła jednak dla nas zupełną nowość. Z kolei Foila mówiła tak, jak zazwyczaj mówią kobiety, i zapewne odpowiedziałbym przecząco na pytanie, czy ona także korzystała z arsenału gotowych wypowiedzi, choć jakże często mogłem domyślić się końca zdania usłyszawszy zaledwie jego początek.

Po drugie, przekonałem się, jak trudno jest zrezygnować z dążenia do osiągnięcia jak największej ekspresji. Nawet Ascianie, mówiący jedynie głosem swego pana, ulegali temu wewnętrznemu nakazowi, a po wysłuchaniu więźnia nie miałem najmniejszych wątpliwości, że potrafili wyrazić każde uczucie o dowolnej intensywności.

Wreszcie po trzecie, zyskałem potwierdzenie opinii, że każdą opowieść można rozumieć na wiele sposobów. Z pewnością trudno sobie wyobrazić historię prostszą od tej, jaką opowiedział Ascianin, ale co ona właściwie oznaczała? Czy miała stanowić pochwałę Grupy Siedemnastu, której nazwa siała strach wśród złoczyńców? A może miała ją potępić? Przecież jej członkowie wysłuchali skargi prawego człowieka, a mimo to nie okazali mu żadnego konkretnego wsparcia i nic nie świadczyło o tym, żeby mieli zamiar uczynić to w przyszłości.

Przede wszystkim jednak nie dowiedziałem się tego. na czym najbardziej mi zależało; dlaczego Foila zgodziła się na udział Ascianina w konkursie? Ze zwykłej przekory? Obserwując jej roześmiane oczy byłem skłonny w to uwierzyć. A może spodobał jej się? To wytłumaczenie było mniej prawdopodobne, choć także nie należało go wykluczać. Kto z nas nie spotkał kiedyś kobiety odczuwającej pociąg do zupełnie nieatrakcyjnych mężczyzn? Foila wielokrotnie stykała się z Ascianami, ten zaś z pewnością nie był zwykłym żołnierzem, skoro zadano sobie trud, by nauczyć go naszego języka. Czyżby miała nadzieję wydobyć z niego jakąś tajemnicę?

A co z nim samym? Melito i Halvard oskarżali się nawzajem o skrywanie prawdziwych intencji; czy on również tak uczynił? Jeśli tak, to z pewnością po to, by dać do zrozumienia Foili, a także nam wszystkim, że nigdy nie uzna się za pokonanego.

Загрузка...