Ian i Nataniel rzeczywiście zaczęli się niepokoić o Tovę. Dawno już powinna wrócić.
Rune i HaIkatla dyskutowali z Gabrielem. Chłopcu spodobało się, że rozmawiają z nim jak z dorosłym, poza tym coś innego wreszcie zajęło mu myśli, oderwało od obezwładniającej tęsknoty za domem.
Wkrótce jednak i oni także zaczęli rozglądać się za Tovą.
W końcu Ian wstał.
– Pójdę jej poszukać.
– Nie, nie, ty nigdzie nie pójdziesz – zaprotestował Rure, także się podnosząc. – Jesteś zbyt delikatny, masz poza tym butelkę Ellen. Ja pójdę!
Teraz zaoponowała Halkatla:
– Ty sam jesteś delikatny, Rune. Pamiętasz, jak było z sektą Dusicieli? Nie porąbali cię na kawałki?
– Naprawdę? – Rune popatrzył na swe prawie nietknięte ciało.
– No, dobrze, już dobrze – mruknęła Halkatla. – Chodźmy wszyscy razem!
– Świetny pomysł – orzekł Ian.
Wszyscy się podnieśli.
– Cicho – szeptem nakazał Nataniel. – Słyszycie? Wołanie o pomoc.
Spróbowali wsłuchać się w ledwie słyszalny głos, zagłuszany szemraniem strumienia.
– To nie jest głos Tovy – stwierdził Ian.
– Nie, jest o wiele słabszy. I Tova nie poszła w tamtą stronę.
Rozmawiając spieszyli tam, skąd docierało wołanie.
– Nie możemy dać się złapać w kolejną pułapkę – ostrzegł Nataniel. – O tej porze roku w górach nie powinno być ludzi.
– W każdym razie na pewno nie narciarzy – dodał Ian.
Pełni podejrzeń, ale zdecydowani oprzeć się podsuniętym przez nieprzyjaciół zwidom, przeciskali się między głazami, aż wreszcie ujrzeli smutny obrazek. W śniegu, przy plecaku, złamanym kijku narciarskim i żelaznej formie do wafli tkwiła unieruchomiona bezradna młoda dziewczyna. Jedną nartę i stopę miała zaklinowaną między kamieniami pod dziwnym kątem w stosunku do ciała. Patrzyła na nich błagalnie. Dłonie, do połowy zagrzebane w śniegu, posiniały jej z zimna. Na widok nadchodzących ludzi rozpłakała się z radości.
– Wydawało mi się, że słyszę głosy, ale nie mogłam uwierzyć, że to prawda – szlochała. Mówiła dialektem tych okolic. – Leżę tu już tak długo…
Wciąż traktowali dziewczynę podejrzliwie.
– Ale co ty tu robisz? – dopytywali się, próbując uwolnić jej nogę.
– Au… – jęknęła. – Wybrałam się do zagrody w górach. Moja babcia staruszka… Au, od świąt Bożego Narodzenia marudzi o formie do wafli, zapomniałam zabrać ją do domu jesienią. Uznałam, że teraz jest dobra pora, żeby wreszcie po nią pójść, ale…
Znów zaczęła płakać, jednak po chwili, choć z wielkim trudem, zapanowała nad sobą.
Wreszcie przyjrzeli się dokładniej twarzy dziewczyny i ogarnęło ich wzruszenie. Gabriel doszedł do wniosku, że nigdy jeszcze nie widział kogoś równie ładnego, a jego towarzysze również bliscy byli podzielenia jego zdania. Jedynie Halkatla, prawdziwa kobieta, zawsze gotowa bronić się przed potencjalną rywalką, przyglądała się dziewczynie z głęboką podejrzliwością.
Być może uznali nieznajomą za niebywale pociągającą, ponieważ nie miała osobliwej urody charakteryzującej kobiety z Ludzi Lodu, lecz była po prostu zwyczajną ładną dziewczyną z tych okolic.
Ciemnoblond włosy okalały twarzyczkę w kształcie serca, w której błyszczały wielkie, piwne oczy. Właściwie bardzo przypomina Ellen, pomyślał Nataniel z ukłuciem w sercu.
Ellen, którą utracił na zawsze! Nigdy nie pogodzi się z tą stratą!
Dziewczyna z Trondelag miała w sobie wiele czarującej niewinności. Była piękna na swój sposób, choć właściwie tej jej urody trzeba się było doszukać, wydobyć na wierzch. Czyniono to jednak niezwykle chętnie. Gabriel oczu nie mógł od niej oderwać, a we wzroku Iana pojawiło się coś, co z pewnością nie zachwyciłoby Tovy.
Jedynie Rune wydawał się nie poruszony, a Halkatla wprost kipiała złością.
– Nie mamy na to czasu – syknęła.
– Nie możemy zostawić człowieka w potrzebie – z powagą pouczył ją Nataniel.
Halkatla tylko prychnęła w odpowiedzi.
Udało im się podnieść jeden z kamieni na tyle, by wyciągnąć zaklinowaną stopę dziewczyny. Narty odpięli jej już wcześniej.
Chętne męskie i chłopięce ręce pomogły pannie stanąć na nogi. Od nieznajomej biła naprawdę niezwykła siła przyciągania, która Halkatli instynktownie się nie spodobała. Może tkwiła ona właśnie w całkowitej bezbronności dziewczyny? W każdym razie Halkatla nie mogła tego znieść.
Tova z pewnością także wielce by się zaniepokoiła, gdyby ujrzała, z jaką delikatnością Ian odnosi się do tej wieśniaczki. Nie wspominając już o tym, co by powiedziała Ellen na zainteresowanie Nataniela!
Na Nataniela właśnie podobieństwo dziewczyny do Ellen podziałało najsilniej. Wydało mu się, że może zastąpić tę, którą utracił, zająć miejsce ukochanej.
Z szacunkiem bliskim nabożeństwu pomógł wstać poturbowanej narciarce. W jego oczach, tu i teraz, stała się ona Ellen.
Nie jest to dobry początek dla nowej miłości. Jeśli nowe uczucie nie wytrzyma porównania z dawnym?
A może jakoś się ułoży?
W prostych słowach, dialektem charakterystycznym dla tych okolic, dziewczyna gorąco dziękowała za pomoc. Panowie z gorliwością postawionych w stan gotowości harcerzyków zapytali, dokąd zmierza. Sytuacja nie była jednak prosta: wieśniaczka nie mogła opierać się na kontuzjowanej nodze, a oni się spieszyli. Kiedy jednak wskazała kierunek, okazało się, że udawała się prawie w tę samą stronę, co oni.
– Są tu jakieś wioski w tych okolicach? – zdziwił się Gabriel.
Okazało się, że tak. Oczywiście nie wysoko wśród szczytów, ale jeśli się pójdzie dalej u stóp góry, wkrótce dotrzeć można do zejścia wiodącego w bardziej cywilizowane okolice.
Popatrzyli na siebie. Szlak, o którym mówiła dziewczyna, musiał być właściwą drogą do Doliny Ludzi Lodu. Oni przecież wybrali inną trasę, aby odwrócić uwagę Tengela Złego.
– To niebezpieczna okolica – wolno powiedział Nataniel. – Możesz się natknąć na… niepożądane osoby.
Dziewczyna się zdziwiła.
– Tam? Rozglądałam się po płaskowyżu, zanim tu przyszłam, i nikogo nie widziałam. Żadnych śladów na śniegu.
Jeszcze raz wymienili spojrzenia. To prawda, ona, zwykła śmiertelnica, niczego nie mogła zauważyć. Do walki na smaganej podrywającym zlodowaciały śnieg wichrem równinie gotowały się do walki dwie armie, ale nie było w ich szeregach ani jednego żywego człowieka. Może Marco, ale jego, otoczonego ochronną aurą, nie dało się zobaczyć.
Rune westchnął.
– No cóż, na jakiś czas możesz się do nas przyłączyć. Zmierzamy prawie tą samą drogą.
Dziewczyna przyglądała mu się długo z nieskrywanym przerażeniem. Rozumieli ją. Kogoś takiego jak Rune nie widywało się codziennie.
– Jak masz na imię? przyjaźnie spytał Nataniel, kiedy szli z powrotem do miejsca postoju.
– Bjorg – szepnęła dziewczyna, ślicznie się przy tym rumieniąc.
Dotarli na biwak i ujrzeli stojącą samotnie Tovę, zrozpaczoną i złą.
– Jesteście wreszcie! – wykrzyknęła w tej samej chwili, gdy oni na jej widok zawołali: „Wreszcie jesteś!”
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Tova jednak zauważyła, że Ian nie uściskał jej na powitanie. Uśmiechem tylko dał do zrozumienia, że cieszy się, iż widzi ją całą i zdrową, ale jej to nie wystarczało.
Zdziwiona popatrzyła na towarzyszącą im dziewczynę.
– To Bjorg – przedstawił ich nową towarzyszkę uradowany Nataniel. Zły był trochę na siebie, że nie wiadomo z jakiego powodu poczuł wyrzuty sumienia. – Uratowaliśmy ją.
– Nigdy nie myl kopii z oryginałem – krótko rzekła Tova.
Nataniel poczuł się nieswojo. Nie chciał zrozumieć, o co chodzi kuzynce.
– Gdzie się podziewałaś tak długo? – spytał ją Rune.
Tova rozjaśniła się w uśmiechu.
– Miałam spotkanie z czarownicami. Co za przeżycia!
Podczas gdy Nataniel usztywniał nogę Bjorg, a Ian przypatrywał się temu zazdrośnie, Tova zdała relację ze spotkania z Hanną, która chciała odebrać jej butelkę z jasną wodą. Opowiedziała o tym, jak nagle pojawił się Grimar, potem Sol, a w końcu straszna Vega, kobieta znad jeziora. Opisała też niektóre momenty bijatyki.
– Mój ty świecie! – westchnął Rune. – Ale tam musiało być gorąco!
– Dobrze, że przeciągnęłaś Hannę i Grimara na naszą stronę – oświadczyła Halkatla. – Ale co potem z nimi zrobiłaś?
– Sol ich zabrała tuż przed waszym powrotem, by dłużej nie byli narażeni na niebezpieczeństwo. Chciałyśmy, aby Hanna wywiedziała się, kim jest Lynx, ale Vega mogła donieść Tengelowi o tym, co się stało. Nie mogłyśmy więc czekać na was, niewierni!
Ton pogardy i urazy w głosie Tovy był aż nadto wyraźny.
Nataniel zmusił swe sumienie do milczenia.
– Dokąd ich zabrała?
– Wiecie gdzie, nie będę głośno mówić.
Do Tuli i jej tajemnego królestwa. Rzeczywiście, nie musiała go nazywać.
Ostatnią część rozmowy odbyli po cichu, nie była ona bowiem przeznaczona dla uszu osoby nie wtajemniczonej. Młoda Bjorg jednak nie mogła nie słyszeć opowieści Tovy o walce pomiędzy Hanną a Vegą, słuchała z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią.
I nawet wtedy była śliczna.
Tovie w istocie nie spodobało się, że towarzyszy im tak piękna, pociągająca, wprost czarująca dziewczyna.
Przeklęta dziewucha!
Halkatla z całego serca popierała Tovę. Obie stały obrażone, w milczeniu patrząc, jak mężczyźni prześcigają się w usługiwaniu i podlizywaniu młodziutkiej wieśniaczce.
Nataniel nie mógł sobie dać rady ze sobą. W głębi serca dotrzymywał wierności Ellen, ale ta dziewczyna sprawiała wrażenie, że jest Ellen we własnej osobie. Albo raczej drugim wydaniem jego ukochanej.
Prawdziwa Ellen odeszła na zawsze.
Do tej pory nie chciał tego dopuścić do świadomości. Podobnie jak Sarmik, Tamlin i Ingrid sądził, że uda się wyciągnąć najbliższych z Wielkiej Otchłani. Bardzo chcieli w to wierzyć.
Teraz Nataniel nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to Ellen przysłała tę dziewczynę, aby go pocieszyła po jej stracie.
W jego skołatanej głowie splątały się dziwaczne, przeciwstawne sobie myśli.
Kiedy ruszyli w dalszą drogę, zaofiarował się, że będzie podtrzymywał Bjorg. Wędrowali teraz znacznie wolniej.
Nataniel i Bjorg, co wyraźnie irytowało towarzyszy, zostali nieco z tyłu. Rozmawiali po przyjacielsku. Dziewczyna opowiadała Natanielowi o swym zwyczajnym, bardzo pracowitym życiu, a on na jej zdziwione pytanie, co też robią tu w środku gór, odpowiadał tyle, ile, jego zdaniem, mógł ujawnić. Wyjaśnił, że mają pewną sprawę do załatwienia w jednej z tutejszych dolin.
– W tej złej dolinie? – spytała przestraszona.
Nataniel drgnął.
– O czym mówisz? Jaka zła dolina?
– Ta, do której nie wolno chodzić.
– Dlaczego?
– Nie wiem… Nigdy tam nie byłam – odparła Bjorg. Nataniel, który obejmował ją ramieniem, wyczuł, że zadrżała. Dziewczyna paskudnie kulała, ale dzielnie się nie skarżyła. – Babcia mi o niej opowiadała. Mówiła, że to niebezpieczne miejsce, że jest tam coś, co straszy ludzi.
– Co takiego? – Nataniel zdawał sobie sprawę, że Bjorg mówi o Dolinie Ludzi Lodu, ale nie chciał na głos wypowiadać tej nazwy.
– Nikt nie wie, co to jest – odpowiedziała. – Po prostu człowieka nagle ogarnia szaleńczy strach i w panice musi uciekać.
A więc mieszkańcy pobliskich wiosek wiedzą o złu, kryjącym się w Dolinie? To bardzo interesująca informacja, będzie ją musiał przekazać innym. Ale to później.
Nataniel nie mógł zrozumieć swej reakcji, jaką wywoływała w jego ciele bliskość dziewczyny. Im bardziej zdawał sobie z niej sprawę, tym bardziej był zdumiony i przerażony.
Przecież on jej pożądał! Pragnął jej prymitywnym instynktem. Czyżby tak bardzo był podatny na wdzięki kobiet? On, który traktował Ellen niemal jak świętość, choć często tęsknił za nią do szaleństwa, był teraz gotów pociągnąć Bjorg za skały i całować, pieścić, kochać bez opamiętania.
Bardzo to było niepodobne do opanowanego, trzeźwo myślącego Nataniela. Wstydził się, ale zarazem czuł się niewypowiedzianie szczęśliwy i pełen nadziei.
Czy to mimo wszystko mogła być Ellen? Ellen, która powróciła do niego?
Nie, to tylko pobożne życzenie.
Od razu zauważył, że Ian także zwrócił uwagę na dziewczynę, i niepomiernie go to zirytowało. Nie wolno mu w ten sposób ranić Tovy ani posyłać jemu, Natanielowi, takich wrogich spojrzeń.
Przekleństwo!
– Natanielu – powiedziała zamyślona Bjorg. – Jest coś, czego nie rozumiem…
– Co takiego?
Zanim przyszliście… Chyba na chwilę musiałam stracić z bólu przytomność. Bo miałam taki dziwny… nie wiem, jak to nazwać, sen?
– I o czym śniłaś?
– Wydawało mi się, że podeszła do mnie młoda kobieta, bardzo do mnie podobna, tylko włosy miała ciemniejsze i bardziej kręcone. Była trochę starsza ode mnie. Wyglądała na zasmuconą i przemówiła do mnie. Wiesz, kiedy powiedziałeś, że masz na imię Nataniel, coś jakby mnie ukłuło…
– Zauważyłem to.
– Bo ta smutna kobieta uśmiechnęła się do mnie delikatnie i powiedziała: „Bądź dobra dla Nataniela! Mnie już nie ma, odeszłam na zawsze. Ale ty zajmij moje miejsce! Kochaj go, jak ja go kochałam, jego i tylko jego! Stań się moją następczynią, pozwól mi go kochać poprzez ciebie!”
Nataniel przystanął. Z przejęcia nie mógł złapać oddechu.
A więc to jednak Ellen przysłała dziewczynę, aby go pocieszyła.
O Boże!
Boże, co mam robić?
To znaczy, że Ellen nie żyje i nic nie zdoła przywrócić jej życia. Tak, z Wielkiej Otchłani nie ma powrotu, wielokrotnie już o tym słyszał. Ale ciągle miał nadzieję, używał jej niczym tarczy broniącej dostępu rozpaczy i rezygnacji. I bolesnej świadomości.
Teraz jednak dotarła do niego okrutna prawda. Nigdy więcej już nie zobaczy Ellen.
Płacz dławił go w piersiach, musiał włożyć wiele wysiłku w to, by zapanować nad sobą i zachowywać się normalnie.
Jego Ellen, jego jedyna miłość, której nie wolno mu było kochać. Raz tylko wziął ją w ramiona i pocałował. To położyło kres jej życiu, dokładnie tak jak przewidział, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
Nie, nie mógł o niej myśleć, nie byłby w stanie wtedy dalej iść. Pragnienie zemsty na Tengelu Złym było silniejsze niż kiedykolwiek, ale nie wystarczało, by pchać go do przodu. Nie miał sił, by rozmyślać o czekającym go zadaniu, pragnął tylko pogrążyć się w żałobie.
Nie zdawał sobie sprawy, że się zatrzymał. Stał zasłaniając twarz dłońmi, próbując odzyskać normalny oddech, ale żal zbyt mocno dławił go w gardle.
– Płacz – rzekła łagodnie dziewczyna. – Płacz, to pomaga.
Łzy jednak nie chciały napłynąć, miał wrażenie, że nie jest w stanie udźwignąć ciężaru, jaki go przytłoczył. W głowie mu się kręciło, w uszach huczało, osunął się na kolana, nie odsłaniając twarzy.
Bjorg uklękła przy nim.
Opuścił dłonie. Przyjaciele zniknęli za głazami, Nataniel nie miał siły, by ich gonić.
Dziewczyna próbowała go pocieszać. Najpierw nieśmiało pogładziła go po głowie, potem ostrożnie przytuliła i ze współczuciem objęła.
Trwali tak w milczeniu. Po chwili Nataniel poczuł, że troskliwość i delikatny ciepły uścisk Bjorg przyniosły mu pewne ukojenie. Wciąż klęczał w jej objęciach, uznał, że jest dla niego miła.
W pewnej chwili zdał sobie jednak sprawę, że nastrój między nimi się zmienia. Powoli zaczynał rozumieć, że pieszczoty Bjorg nie zmierzały wyłącznie do ukojenia jego żalu. Były bardzo dyskretne i delikatne, ale dziewczyna oddychała szybciej, z drżeniem. A on sam? Z jękiem odkrył, że jest całkowicie pochłonięty jej bliskością. To szaleństwo, przemknęło mu przez głowę, ale myśli o Ellen i żałość jakby zbladły. Uświadomił sobie, że potrzebuje Bjorg. Potrzebuje jako kobiety.
Natanielowi bardzo się to nie podobało, ale oboje jakby zostali złapani w pułapkę. Oczy zasnuła mu mgła, zapomniał o przyjaciołach, zapomniał o wszystkim z powodu tej drobnej dziewczyny, która tak mocno się do niego tuliła. Jej dłonie wsunęły się mu pod koszulę, pozwolił na to, sam próbował przedostać się pod jej ubranie, nie kontrolując swoich poczynań.
Opamiętał się dopiero, gdy przypadkiem zawadził o ukrytą butelkę z wodą Shiry. Krzyknął przerażony, ogarnęło go poczucie niezmiernej winy w stosunku do Ellen, do tej dziewczyny i przyjaciół, i całego rodu Ludzi Lodu. Co z niego za człowiek, skoro tak łatwo uległ pokusie? Nie jest żadnym wytłumaczeniem, że od lat nie był z kobietą, nie powinien okazać takiej słabości.
Nataniel wstał, Bjorg także się podniosła.
– Wybacz mi – szepnęła ze łzami w oczach. – Nie wiem, co mnie naszło.
– To ja powinienem prosić o wybaczenie – rzekł cicho. Czuł, że ciało wciąż pali go jak ogień, a dłonie drżały mu tak, że ledwie mógł ją podtrzymywać. – Czy możesz o tym zapomnieć? Żadne z nas nie było chyba przy zdrowych zmysłach.
– Oczywiście – rozszlochała się. – Bardzo mi przykro z tego powodu.
– Mnie także. Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść. Nie mówmy już o tym.
Nataniel wiedział jednak, że nie potrafi zapomnieć. Tak, jak nie potrafi przestać myśleć o Ellen.
Czy można być tak rozdartym? Czego on właściwie chce?
– Może czas nam pomoże – powiedział niezbyt jasno. Do czego im czas? Po to, by zapomnieć o tym, co się wydarzyło między nimi? Czy też by zapomnieć o żałobie i kiedyś spotkać się znów?
Nigdy nie przypuszczał, że jego czyste uczucie do Ellen zostanie skalane w ten sposób.
Czuł się zbrukany, choć zdawał sobie sprawę, że to, co przeżył z Bjorg, dotyczyło tylko ciała, że nie mógł temu zapobiec.
Ta świadomość jednak niczego nie zmieniła. Zbezcześcił pamięć Ellen.
Towarzysze czekali na nich, znów pojawiła się Sol.
Po co ona tu teraz? pomyślał zirytowany Nataniel. Czuł się nieswojo pod jej kpiącym spojrzeniem.
Rune wyjaśnił:
– Tova i Halkatla ją wezwały. Uznały, że włączanie kogoś obcego w nasze sprawy jest nie w porządku.
Natanielem wstrząsnęło oburzenie. Nie mógł pozwolić, by Bjorg odeszła, jeszcze nie teraz, musi zdobyć jej adres, aby kiedyś później, kiedy całe to zło się skończy, ją odszukać.
Spostrzegł, że Ian także chciałby, aby dziewczyna została z nimi dłużej, i to wprawiło go w jeszcze większą irytację. Nic dziwnego, że Tova wygląda na taką zmęczoną, złą i smutną! Halkatla też była wściekła. Najwidoczniej nie mogła znieść ślicznej Bjorg.
Kobiety potrafią wykazać się prawdziwą nietolerancją wobec przedstawicielek swej własnej płci, kiedy te przypadkiem okażą się bardziej atrakcyjne.
Odepchnął w niepamięć świadomość tego, że między nim i Ianem rodzi się wrogość. Nie chciał w to uwierzyć.
Rune zachowywał neutralność, ale mały Gabriel nie skrywał swego podziwu dla dziewczyny. Nataniel świetnie go rozumiał, Gabriel to rozsądny chłopiec.
Biedna Bjorg miała łzy w oczach.
– Ach, czy nie mogę iść z wami tylko do podnóża góry? Tylko tam, nie dalej. Obiecuję, że nie sprawię wam kłopotu…
– Już sprawiłaś kłopot przerwała jej Halkatla. – To przez ciebie razem z Natanielem zostaliście w tyle. Nie mamy czasu na takie fanaberie.
– Naprawdę tak się spieszycie? – zdziwiła się Bjorg.
– Tak – odparła Tova grubym od łez głosem.
– Dlaczego?
– To nie twoja sprawa. Jeśli możesz opierać się już na nodze, musisz radzić sobie sama.
– Ależ, Tovo – łagodził Ian. Rozumiesz chyba, że…
– Ty się w to nie mieszaj – osadził go w miejscu Nataniel, zdziwiony ostrością, z jaką wypowiedział te słowa. – Biorę odpowiedzialność za Bjorg i zatroszczę się o to, by dotrzymała nam kroku.
– Doprawdy? – cierpko powiedziała Tova.
Wreszcie otworzyła usta Sol.
– Widzę, że są kłopoty – uśmiechnęła się. – Sądzę, że powinnam omówić tę sprawę z Tengelem Dobrym.
– To wcale nie jest konieczne – wtrącił się Nataniel.
Ale Tengel już schodził do nich pomiędzy głazami. Zadał kilka pytań i badawczo przyglądał się Bjorg. Nataniel uznał całą tę sytuację za bardzo nieprzyjemną, wstyd mu było przed dziewczyną, że prowadzą tak drobiazgowe przesłuchanie.
– Bardzo, bardzo proszę – dziewczyna błagalnie zwróciła się do Tengela Dobrego. – Boję się zostać sama na takim pustkowiu z chorą nogą.
Wtrąciła się Halkatla i Nataniel słysząc, co mówi, gotów był ją uderzyć.
– Na Sol nie zwracała uwagi, bo Sol jest kobietą, ale Tengela od razu stara się opleść swoimi mackami.
To nonsens, pomyślał Nataniel, a Ian posłał Halkatli iście mordercze spojrzenie.
Ale Bjorg jej nie usłyszała. Zbliżyła się do Tengela i wbiła w niego swe nieprawdopodobnie wyraziste oczy.
– Proszę o wyrozumiałość!
– Mnie możesz sobie darować, i tak nigdzie cię to nie zaprowadzi – odrzekł Tengel krótko.
– Ale… Nie rozumiem. Przecież ja nic…
– Naprawdę? Robisz wszystko, żeby mnie omotać, uwieść. Ale jeśli chodzi o mnie, możesz się nie wysilać, przeliczyłaś się.
Bjorg zmarszczyła swe piękne brwi.
– O co ci chodzi?
– Ze mną ci się nie uda, to zresztą byłoby groteskowe. Jesteś przecież babką mego dziada ze strony matki!
Bjorg odskoczyła. Sol wybuchnęła dźwięcznym śmiechem, pozostali tylko patrzyli zdumieni.
Pierwsza opamiętała się Tova:
– No tak! Ty się wcale nie nazywasz Bjorg, tylko Torbjarg! Jesteś Tobba, piękna czarownica, która uwodziła mężczyzn, a potem ich zabijała! Wielu jej kochanków po prostu zniknęło. Modliszka, tak ją nazywano. O, tak, naprawdę w to wierzę. Wlazła ci w portki, Natanielu?
Ważniejsze raczej, czy zabrała butelkę – zauważyła Sol.
Nataniel poczuł, że ziemia zakołysała mu się pod stopami. Dłoń poszukująca ukrytej butelki posuwała się wolno, w przerażeniu.
Jeśli jej nie odnajdzie…
Ale Bjorg chciała im przecież dalej towarzyszyć, może więc nie zdążyła…
Boże, Boże, zmiłuj się nade mną, gorzko żałującym grzesznikiem!
Dłoń odnalazła to, czego szukała, Nataniel odetchnął z ulgą.
Butelka jest na miejscu – wydusił z siebie.
Nie mógł nikomu spojrzeć w oczy; wstyd z powodu tego, co zrobił, przyprawił go o mdłości. Podświadomie zarejestrował, że ktoś obok niego parska jak dzikie zwierzę, posypały się przekleństwa, w szczególności na Sol, która próbowała pochwycić prastare monstrum o ślicznej, niewinnej twarzyczce.
A potem… Tak nagle, że wszyscy podnieśli krzyk, Tobba uniosła się z ziemi i jako czarownica w łopoczącej czerni pomknęła w przestworza. Tak jak widziano ją latającą nad dachami domostw, kiedy jeszcze żyła na ziemi. Nataniel niechętnie podniósł wzrok i ujrzał kobietę o rysach twarzy Bjorg, ale teraz ohydnie postarzałą, prawdopodobnie taką, jaką była u schyłku swoich dni. Brązowe oczy posłały im ostatnie, przepojone złem spojrzenie, i czarownica zniknęła.
Nataniel skrył się za jednym z wielkich odłamków skalnych. Czuł się kompletnie zdruzgotany, przytłaczało go zwłaszcza rozczarowanie samym sobą.
Kiedy wrócił, przyjaciele patrzyli na niego ze współczuciem.
– O nic się nie oskarżaj, Natanielu – rzekł Tengel Dobry łagodnie. – Ona tak właśnie działała na mężczyzn. Obdarzona była niesamowitą siłą erotycznego przyciągania.
Ian i Tova trwali w milczącym uścisku. Słowa między nimi były teraz całkiem zbyteczne.
Gabriel popłakiwał, drżał jakby z zimna.
– A mnie się wydawało, że ona jest taka śliczna i miła! – szlochał.
– Nie tylko ty tak myślałeś – pocieszyła go Sol. – Prawdopodobnie na tym właśnie polegała jej siła, tkwiła w tym i w natrętnej zmysłowości. Cieszmy się, że Tengel przybył nam z pomocą!
– Wam, dziewczęta, intuicja dobrze podpowiadała – przyznał Nataniel.
– No, takich pochwał nie możemy przyjąć – stwierdziła Halkatla. – Z naszej strony to była po prostu najzwyczajniejsza zazdrość.
Nataniel mówił w roztargnieniu, jakby chcąc przekonać samego siebie, pewnie próbował bronić się przed wyrzutami sumienia, ale bez powodzenia:
– Twierdziła, że kiedy leżała nieprzytomna, przyszła do niej Ellen…
– Nieprzytomna, ona? – prychnęła Tova.
– … Ellen prosiła, by się mną zaopiekowała, żeby zajęła jej miejsce. A ja…
Znów bliski był załamania.
– Przestań już o tym myśleć – prędko włączyła się Sol. – Ona, gdyby chciała, potrafiłaby zawrócić w głowie gwoździowi.
– To prawda, była śmiertelnym zagrożeniem dla mężczyzn – uzupełnił Tengel Dobry. – Ciągnęli do niej jak muchy do miodu.
Nataniel i Ian spuścili wzrok. Trudno było znieść taki wstyd.
– W każdym razie mamy jednego wroga, którego nie udało nam się przeciągnąć na naszą stronę – powiedział Rune. – Szkoda, że zniknęła tak prędko.
– Tobba nigdy by się do nas nie przyłączyła – stwierdził Tengel, który znał babkę swego dziada. – Mogliśmy ją tylko unicestwić, ale na to ona jest zbyt przebiegła. Powinniście wystrzegać się jej w przyszłości. Na pewno nie ostatni raz się z nią spotykacie.
– Och, przestań – poprosił udręczony Nataniel. – Jeśli jeszcze raz ją zobaczę, zabiję ją.
– Obawiam się, że jest na to o kilka stuleci za późno – zauważyła chłodno Sol. – Ale jeśli kiedykolwiek jeszcze się pojawi, natychmiast nas wzywajcie! Przybędziemy z posiłkami!
– Dobrze – zgodził się Nataniel. – Czy wiecie, jak się mają sprawy na płaskowyżu? Doprawdy, tych, których zadaniem jest powstrzymanie wroga w czasie, gdy my będziemy szli do Doliny, czeka ciężka przeprawa. A ja jeszcze skomplikowałem sprawę, tracąc głowę dla kogoś, kto przybył, aby nas opóźnić!
– Rzeczywiście, na płaskowyżu dzieje się nie najlepiej – przyznał ze smutkiem Tengel.
– Czy ten Lynx porwał jeszcze kogoś? – spytała zaniepokojona Tova.
Sol odparła poważniejąc:
– Obawiam się, że tak.