– Przecież masz co pół godziny klientkę lub klienta! – zawołała Jola N.

– Nie dzisiaj, kochana. Wczoraj wieczorem robiłam sobie wróżby i odgadłam kogo dzisiaj przyprowadzisz, Jolu. Mam dla was dużo czasu, moi drodzy, dwie godziny co najmniej.

Sybillińskie misteria trwały półtorej godziny, a ich efekt był bardzo optymistyczny dla pary klientów i dla kumpli tych klientów:

– Czeka was wielka przyszłość. Bardzo wielka przyszłość. Twój mąż, kochana, będzie rządził w waszym kraju! Nie od razu, to długa polityczna droga, ale zakończy się wielkim sukcesem. Przyjaciele twego męża będą ministrami i wojewodami. Ty będziesz wielką damą, jak królowa, i będziesz kierowała ważną organizacją ratującą chore dzieci. A teraz, nim minie rok, adoptujesz dwójkę dzieci. Wszystkich was, moi kochani, czeka cudowna przyszłość! Jestem aż onieśmielona widząc blask kart, dlatego wybaczam wam, że chcieliście sobie ze mnie pożartować, takim jak ty i twoja paczka wszystko wolno, świat będzie u waszych stóp!

Kiedy wyszli, zadzwoniła do Denisa Duta, meldując, iż zrobiła co jej kazano. Dwie godziny później przyszła do niej klientka, starsza nobliwa dama z laską i z pieskiem. Od Sybilli ta staruszka pojechała autobusem ku brzegom Tamizy, by złożyć raport funkcjonariuszowi MI 5. A ten człowiek złożył nazajutrz pisemny raport swojemu szefowi, Jonathanowi Evansowi. Evans przeczytał, uśmiechnął się lekceważąco i rzucił świstek w szufladę, która była lamusem trzeciorzędnych, niewymagających pilnego starania meldunków.


* * *

24 lutego 2008 (niedziela), gdy było już blisko zmierzchu, spacerowicz Jan Serenicki minął paryską Operę Garnier i ulicą Daunaube doszedł do saloonu „Harry's New York Bar”, cały czas dyskretnie lustrując perspektywę za swoimi plecami, vulgo: bacząc czy jacyś zbyt ciekawi obywatele go nie śledzą. Stuletni „Harry's New York Bar” nosi w Paryżu przezwisko „Mała Ameryka”. Na ciemnych boazeriach widnieją tam godła amerykańskich stanów i prestiżowych amerykańskich uczelni, nad barem wiszą rękawice bokserskie i hasło „Try our hot dogs”, gablota trunkowa mieści 160 gatunków whisky, a Bloody Mary i Blue Lagoon mają tu legendarną klasę. Serenicki usiadł blisko baru, poprosił o „scotcha” z lodem i zasłuchał się, bo głośniki emitowały wokal Jima Morrisona: „Show me the way to the next whisky bar…”. Kiedy minęło pół kwadransa, wstał i poszedł do toalety. Już nie wrócił. Trzy godziny później wylądował helikopterem na lotnisku amerykańskiej bazy Grafenwöhr w bawarskim Górnym Palatynacie.

Górny Palatynat to spokojna okolica, prócz tych dni, kiedy poligon Grafenwöhr jest miejscem wojskowych manewrów. Wybuchy zrzucanych przez lotnictwo bomb, eksplozje pocisków czołgowych i artyleryjskich, strzały piechoty liniowej i komandosów tworzą wtedy huk słyszalny bardzo daleko – pięćdziesiąt mil od poligonu mieszkańcy Norymbergi szykują parasole sądząc, że nadciąga burza. Wewnątrz Grafenwöhr rozrasta się miasteczko żołnierskie Netzaberg, zwane przez Jankesów. New Town. Posiada ono kliniki, kościoły, szkoły, przedszkola, kina, boiska, centra handlowe – wszystko prócz cmentarzy (umarlaków wywozi lotnictwo). Mieszka się tam kolorowo: idylliczne domki tej samej wielkości, zgrupowane pod nazwami Arkansas, Kalifornia, Georgia itd., mają niebieskie, żółte i różowe barwy szczęścia. Do jednego z takich domków zawieziono przed północą Jana S.

W domku czekał umundurowany oficer amerykański. Przywitali się serdecznie, choć nie bez ironicznych akcentów:

– Cześć, Clint, widzę, że cię zdegradowano z majora na podpułkownika, kondolencje! – rzekł Jan.

– Witam prymusa językoznawców, wielkiego semantyka naszej ery! – parsknął oficer.

– Daleko mi do towarzysza Stalina, on był dla milionów „wielkim językoznawcą”- przypomniał skromnie Serenicki.

– Lecz ty go ambitnie ścigasz, i masz tę szansę, że żyjesz, a on już umarł, zatem, bez względu na efekt ścigania, jesteś królem żyjących językoznawców. Co tam nowego w języku polskim, panie profesorze?

– Czemu pytasz?

– Bo tydzień temu byłeś w kraju. Więc co nowego?

– Co nowego?… – zastanowił się Jan. – Lody.

– Lody? Oblodzone jezdnie?

– Lody do lizania.

– Zimą?!

– Też. Pytałeś o język. Ze zdumieniem zauważyłem karierę tego wyrazu. „Robić loda” znaczy: robić facetowi dobrze ustami, co się kiedyś zwało „miłością francuską”, „robieniem laski” lub „ciągnięciem druta”. Nowa moda. Młode Polki chętnie używają tego zwrotu, pada on również, i to za dnia, w publicznej telewizji, co mnie zdziwiło.

– Że młode Polki, czy że w publicznej telewizji?

– Jedno i drugie. Ale to nie koniec „lodów”, proszę pana podpułkownika. „Kręcić lody” znaczy dzisiaj: robić zyskowne interesy, przy czym ma to odcień zazwyczaj pejoratywny, chodzi o lewe interesy, te na styku polityki i biznesu. I tak dalej, ciekawe do czego jeszcze lody posłużą.

– Na styku polityki i biznesu, mówisz…

– No.

– Kremlowi chodzi o naftowo-gazowy polski biznes, prawda?

– Fakt – przytaknął Serenicki. – To rozpoczęli kilkanaście lat temu, wysyłając do Warszawy swego szpiona, Gawriłowa.

– Później wysłali Ałganowa.

– Też fakt. Kilku polskich tuzów, jak Kulczyk i Kwaśniewski, kombinowało już dawno z Ałganowem, lecz tamte „lody” nie ukręciły się wskutek przecieku, więc Kreml postanowił zbudować trwalszą strukturę, własną partię, która rozkręci grubsze „lody” w kręcalni strategicznych surowców.

– I to jest według ciebie główne zagrożenie dla Polski?

– Trzy główne polityczne zagrożenia dla Polski łatwo zdefiniować. Pierwszym są Rosjanie z Niemcami. Drugim – Rosja z Bundesrepubliką. Trzecim – Moskwa z Berlinem.

– A gdybyś musiał wybierać, Rosjanie czy Niemcy?

– Tu właściwie nie ma wyboru, bo to są naczynia połączone, Clint. Już generał Anders, rozmawiając w 1943 z generałem Pattonem, tym wirtuozem czołgów, oznajmił mu, że gdy korpus polski dostanie się między armię niemiecką i armię rosyjską, będzie miał ten kłopot, że nie będzie wiedział z którą bardziej chciałby walczyć. To jest megaproblem. A konkretne problemy najbliższych lat i dekad to chętka Berlina, by pod przykrywką Unii Europejskiej ukraść nam Ziemie Odzyskane, czyli nasze zachodnie terytoria, tymczasem chętka Kremla jest taka, żeby uczynić Gazprom, Rosnieft i Łukoil „kryszą” Lechistanu. Rozumiesz, Clint?

– Rozumiem, co nie znaczy, że wszystkie polskie problemy rozumiem. Nie rozumiem, choćby, dlaczego Kaczyńscy tak mocno umoczyli, tak bardzo dali dupy, kładąc wybory.

– Dlatego, że mieli przeciwko sobie prawie wszystkie media, zaś prawie wszystkie spośród tych mediów to agentura cudzoziemska, wroga Bliźniakom.

– I mimo to, mimo tylu swoich „agentów wpływu”, Kreml potrzebuje własnej partii?

– Decyzja Putina, nie moja. Ja się nie dziwię niczemu. Życie jest komedią.

– A nie tragedią?

– Czasami tragedią, czasami komedią. U was, w Stanach, ostatnią tragedią był 11 września, a później, jeśli nie liczyć klęski dolara, królował już tylko kabaret. Wasze wybory prezydenckie będą zwieńczeniem tej komedii, gdyż bez względu na to czy Demokraci wystawią panią Clinton, czy ibn Obamę, Republikanin chyba przegra. Gdyby nawet cały czas prowadził, to też raczej przegra, bo Al-Kaida może zastosować wariant madrycki i głosujący odwrócą się od Republikanów.

– Sam wymyśliłeś ten „wariant madrycki” dla Ameryki, czy gdzieś wyczytałeś lub usłyszałeś, wróżbito?

– Sam wymyśliłem. Kilkanaście jankeskich trupów w przeddzień wyborów, duża bagdadzka lub kabulska eksplozja, i McCain padnie niczym Aznar gdy eksplodował madrycki pociąg. Bardzo możliwe, Clint, że waszym nowym prezydentem zostanie wychowanek szkoły koranicznej, który ma jako drugie imię Husein, i który nosił niegdyś turban muzułmański. Zostanie władcą kraju stanowiącego zasadniczy cel wszechświatowej ofensywy muzułmańskiej! Jeśli to nie jest komedia, to co jest komedią, przyjacielu?

– Rosyjskie wybory prezydenckie są również komedią, tylko inną – skrzywił się Amerykanin.

– Mniejszą niż ta burleska, która się u was szykuje – zaoponował gość. – Gdy chodzi o Rosję, to komiczna jest głębsza sprawa. Komiczne jest, że tylu zachodnich chrześcijan i tradycjonalistów, zniesmaczonych upadkiem kultury i obyczajowości powszechnej, widzi Rosję jako duchowego wybawcę, jako kontrę dla zachodniego materializmu, braku wartości, bankructwa etyki, triumfu pornografii, czy słabnięcia chrześcijaństwa. Ex oriente lux! Rosja ma przywrócić absolut światu drążonemu gangreną permisywistyczno-modernistyczną. Ci ludzie nie pojmują, że tam wyżej ceni się wódkę „Absolut” niż absolut. I że Wschód oraz Zachód, czyli „reżim kozacki” oraz „reżim masoński”, są siebie warte. Jeden i drugi toną w gnojowym bagnie, tylko każdy w bagnie własnego chowu. Tragedia? Według mnie bardziej tragikomedia, z przewagą komedii. Świat jest komedią, życie jest komedią, wszystko jest komedią!

– Mówiłeś to już, powtarzasz się. Masz może coś nowego do powiedzenia?

– Tak. Jak wygram, chciałabym podróżować, walczyć o pokój, zwalczać głód i pomagać dzieciom.

– To jest bardzo oryginalne, laluniu. Ale czy pełne wojny i głodu życie jako komedię też wymyśliłaś sama?

– Prawie. Przede mną był tylko Szekspir.

– Łżesz, ruski agencie „Y”, wymyślili to już starożytni, twoje wymysły są trochę gorsze. Zwłaszcza te językowe, te twoje anagramiczne gierki, cwaniaku. Kiedy mnie i Jadwidze wymyśliłeś nazwiska Lemme i Erinysson, nieświętej pamięci pułkownik Heldbaum rozszyfrował je bez trudu. Mnie zabrało trochę czasu rozszyfrowanie twojego Y. Ta litera to grecki Ypsilon. Gdy odwróciłem i zobaczyłem trzy końcowe litery, „spy”, już wiedziałem, że znowu robisz sobie jaja, tylko byłem bezradny wobec dwóch pierwszych sylab, „noli” nic mi nie mówiło. Rozwikłał mi twą gierkę szyfrant, któremu się zwierzyłem. „Noli” znaczy po łacinie: nie chcę, nie pragnę tego, nie mam na to ochoty. „Noli spy” znaczy więc: nie chcę być waszym szpiegiem, nie chcę robić za waszego agenta! Ładnie to wyartykułowałeś Rosjanom, lecz jeśli przekaz do nich dotrze, urwą ci łeb, jajcarzu! Kryptonim twojej żony, „Makena”, to też pewnie twoje dzieło, ale już mi się nie chciało łamać mózgu nad tym anagramem czy innym dziwolągiem.

– To od „nekama”, po hebrajsku: zemsta… Klara chce się mścić, łoić skórę antysemitom.

– Uważajcie, żeby wam nie złoili skóry Ruscy! Zwłaszcza tobie, jeśli rozszyfrują twoje pseudo. Dadzą ci wówczas wciry nie tylko lingwistyczne. I tak się skończy kariera magika od trików słownych! A poza tym wszystko w porządku?

– Prawie – mruknął Serenicki. – Nie dopiłem scotcha w „Harry's Bar”.

– Dopijesz u mnie, coś mi tu jeszcze zostało… A propos „lodu”: z lodem, czy bez, Johnny?


* * *

28 lutego 2008 w ręce dyrektora CIA, Michaela Haydena, trafiły dwa „raporty analityczne” na temat „problemów politycznych Federacji Rosyjskiej i sytuacji politycznej władz rosyjskich”. Raport pełny zawierał 260 stron tekstu. Raport „syntetyczny” ledwie parę stron. Było to kilka punktów tematycznych, ujmujących lapidarnie (streszczających) główne zagadnienia. Hayden schował grubasa do szuflady; przeczytał jedynie krótki raport:

1. W sferze strategii globalnej Rosja koncentruje się głównie na stwarzaniu gdzie tylko można problemów mocarstwom zachodnim (zwłaszcza USA) i na blokowaniu ekspansjonistycznych wpływów Chin (m.in. wygrywaniem modernizujących się Indii przeciwko Chińczykom), jednak ma ograniczone możliwości skutecznego działania i zarazem swoistą «kwadraturę koła», gdyż bojąc się potężniejącego gospodarczo oraz militarnie Pekinu, równocześnie chciałaby współpracować z nim przeciwko Stanom.

Aczkolwiek pod względem uzbrojenia Rosja jest obecnie dużo słabsza niż USA (budżet wojskowy wielokrotnie mniejszy od naszego), jednak Putin przeznacza duże środki dla odbudowania rosyjskiej potęgi militarnej (budżet zbrojeniowy Federacji zwiększył się sześciokrotnie od 2000 roku!). Moskiewska doktryna militarna czasów Jelcyna była doktryną państwa słabego, przeżywającego nie tylko głęboki kryzys gospodarczy, lecz i kryzys woli. Obecna, bazująca na petrorublach, to doktryna wojskowa państwa roszczącego sobie – chwilowo bezpodstawnie – pretensje mocarstwowe, przejawiającego chęć bycia znowu graczem globalnym. Prezydent Putin oznajmił właśnie (podczas dorocznego spotkania z hierarchią armijną), że przyszła armia rosyjska musi być gotowa do równoczesnego prowadzenia konfliktu globalnego, konfliktu regionalnego i kilku lokalnych konfliktów. Służyć ma temu szeroka reforma sił zbrojnych i gigantyczna skala przezbrojeń (unowocześnień) w siłach lądowych (m.in. nowoczesne czołgi T-90), siłach powietrznych (m.in. bombowce strategiczne Tu-160, czyli według naszej klasyfikacji: «Blackjack», myśliwce Su-34 oraz śmigłowce Mi-28N «Nocny Łowca»), siłach morskich (m.in. wszechstronnie unowocześniany lotniskowiec «Admirał Kuzniecow», krążownik atomowy «Piotr Wielki», będący najsilniej uzbrojonym okrętem tej klasy na świecie, krążownik rakietowy «Moskwa», nowe giganty podwodne typu K-117 «Briańsk», wyposażona w rakiety balistyczne jednostka atomowa «Jurij Dołgorukij») i siłach rakietowych (m.in. nowoczesne rakiety balistyczne «Topol» M, «Topol» M-2 i RS-12M «Topol», które będą umiały pokonywać amerykańskie tarcze przeciwrakietowe). Rosjanie realizują usilne ćwiczenia z prototypami swych rakiet nowej generacji, czego przykładem niedawne odpalenie pocisku RS-12M «Topol» na poligonie Kapustin Jar (obwód Astrachański) i wystrzelenie międzykontynentalnej wielogłowicowej rakiety balistycznej RSM-54 «Siniewa» z nuklearnego okrętu podwodnego «Tuła» na Morzu Barentsa (dla zmylenia systemów przeciwrakietowych wroga, rakiety tej klasy potrafią zmieniać trajektorię balistyczną, obierając niespodziewanie nowe kursy manewrowe!). Celem wielu próbowanych rakiet rosyjskich nowej generacji jest poligon Kura na Kamczatce.

Globalne aspiracje mocarstwowe Putina, zagrażające interesom i priorytetom USA w krótkiej perspektywie, tyczą Bliskiego Wschodu. Trzeba tu przede wszystkim wymienić dwie inicjatywy. Gwoli poszerzenia swej infrastruktury logistycznej Moskwa rozpoczęła budowę bazy morskiej w Syrii, w porcie Tartus. Obecnie jest tam punkt zaopatrzeniowy rosyjskiej floty Morza Śródziemnego, lecz aktualne pogłębianie portowych basenów wskazuje na dużą inwestycję – bazę, której będą strzegły przeciwlotniczo-przeciwrakietowe kompleksy S-300 PMU-2 «Faworit». Takie same kompleksy (pięć dywizjonów obrony powietrznej S-300, zdolnych odpierać ataki balistyczne) Rosja zaproponowała Iranowi (i to jest druga militarna inicjatywa bliskowschodnia Kremla). Kiedy do tego zakupu dojdzie – Teheran otrzyma również sieć antyrakietowych rosyjskich systemów 3RK «Tor-M-1». Chodzi tu głównie o ochronę irańskich obiektów jądrowych (notabene: intensywnie rozbudowywanych i zaopatrywanych w uran przez Rosję), czyli o radykalną zmianę sytuacji strategicznej rejonu Zatoki Perskiej, co dałoby Rosji nową kartę globalną.

Jako symbol dzisiejszych globalnych ciągot Kremla ku dominacji można wskazać godło Jednej Rosji, partii prokremlowskiej (putinowskiej), która wskutek ostatnich nieczystych wyborów zdominowała parlament, Dumę rosyjską (ma obecnie 393 spośród 450 foteli). To godło ukazuje niedźwiedzia na tle ziemskiego globu z zaznaczonym konturem jednego tylko państwa, terytorialnie bezkonkurencyjnego: Federacji Rosyjskiej. Symbolika jest dla Kremla bardzo ważna, przede wszystkim w zakresie propagandy wewnętrznej, chociaż niektóre posunięcia mają ewidentnie rolę globalną. Przykładem planowana Crystal Island, największy mieszkalny budynek świata (Moskwa, dzielnica Nagatino), swoiste «miasto w mieście» dla 30 tysięcy osób (450 metrów wysokości, powierzchnia 2,5 miliona metrów kwadratowych), z przypominającą cięty kryształ szklaną fasadą, której panele będą generowały energię, z 900 luksusowymi apartamentami, z hotelami, muzeami, kinami, parkami, centrami handlowymi i sztucznym stokiem dla narciarzy. Projekt ten jest jaskrawym odzwierciedleniem neomocarstwowej megalomanii Władimira Putina, i kolejnym tromtadrackim wyzwaniem rzuconym przezeń Zachodowi.

2. Na europejskich forach trzy generalne cele Moskwy to: utrudnianie realizacji przez USA bazy antyrakietowej; osłabianie siły i roli NATO; oplątywanie kontynentu rosyjską siecią energetyczną, głównie siecią wpływów Gazpromu. Niedawna zmiana polskich władz (nowe są przychylne wobec Kremla) utrudni realizację bazy na terenie Polski. Zważywszy wszakże tegoroczne wybory prezydenckie u nas – trzeba chyba czekać do ich rozstrzygnięcia, by pertraktacje dały konkretny efekt pozytywny lub negatywny. Rosjanie myślą tu dalekosiężnie, nie zadowalając się «agentami wpływu» w funkcjonujących dzisiaj polskich partiach politycznych, stąd ich obliczona długodystansowo kombinacja z tworzeniem nowej polskiej partii, która ma być tajną ekspozyturą Kremla (vide szczegółowe dane, strony 87-92 pełnego raportu).

Jeżeli idzie o NATO, to dokonana właśnie nominacja Dmitrija Rogozina, jako rosyjskiego przedstawiciela przy sztabie NATO, ma ze strony Kremla już nie charakter wyzwania, lecz wręcz prowokacji, Rogozin bowiem, szef lewicowo-nacjonalistycznej partii Rodina, jest radykałem, który wcześniej zasłynął podsycaniem wśród Rosjan nastrojów ksenofobicznych i bardzo ostrą antyzachodnią (także antyNATOwską) retoryką. Jego nominacja zbulwersowała nie tylko europejskie stolice zachodnie, lecz również umiarkowanych polityków rosyjskich, którzy twierdzą, że eskalowanie nowej «zimnej wojny» przeciw Zachodowi jest putinowskim obłędem. Putin wszakże rozgrywa to zimno, wiedząc, że promowanie takich łudzi konsoliduje ksenofobiczne społeczeństwo wokół Kremla. Aktualne represje FSB wobec rosyjskich placówek British Council (Petersburg i Jekaterynburg) stanowią osobny aspekt tej samej prowokacyjno-zimnowojennej polityki putinowskiej, swoisty pendant cywilny kremlowskich ruchów okołomilitarnych (akredytacja Rogozina przy NATO) bądź militarnych (straszenie Polaków rakietami jądrowymi przez dowództwo armii rosyjskiej, manewry dwóch rosyjskich flot, Czarnomorskiej i Północnej, w Zatoce Biskajskiej, czy ciągłe loty uzbrojonych jądrowo rosyjskich bombowców Tu-95 i Tu-160 wewnątrz przestrzeni powietrznej państw zachodnioeuropejskich, ostatnio u granic Norwegii, Finlandii, Danii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii).

Wreszcie w sprawie energii polityka Moskwy jest jasna całkowicie: Rosjanie chcą zmonopolizować europejski system energetyczny dla Gazpromu i kilku innych rosyjskich gigantów. Fragmentem tego planu było niedawne zmuszenie kilku zachodnich koncernów przez Kreml do zrzeczenia się większościowych pakietów akcji firm związanych z eksploatacją rosyjskich złóż. Obecnie rosyjskie Ministerstwo ds. Zasobów Naturalnych przygotowuje nowe regulacje tyczące dalszej eksploatacji tych złóż, mocno restrykcyjne wobec kapitału cudzoziemskiego. Unia Europejska podejmuje pewne retorsje (m.in. blokując realizację niektórych zachodnioeuropejskich umów Gazpromu), lecz są to działania dość miękkie, które nie wstrzymają rosyjskiej ekspansji.

3. Wewnętrzna sytuacja Federacji Rosyjskiej jest pozornie stabilna, gdyż klepiące względną biedę społeczeństwo nie przejawia nastrojów kontestatorskich, zadowolone wskutek likwidacji przez Putina chaosu ery Jelcynowskiej kojarzonego pejoratywnie z demokracją. Budżet Federacji ma się dobrze dzięki wysokim światowym cenom ropy i gazu, lecz analitycy przestrzegają, iż fatalny stan rosyjskiej infrastruktury eksploatacyjnej i transportowej, przy braku inwestycji własnych oraz hamowaniu cudzoziemskich, może się zakończyć katastrofą. Również silny spadek światowych cen energosurowców oznaczałby dla Rosji finansową katastrofę (totalną katastrofę). Realnie bowiem patrząc: rosyjska gospodarka (gdy nie liczyć eksportu gazu i ropy naftowej) jest słaba, a szalejąca korupcja i wielkie mafie żerujące na ekonomii dużych regionów (przykładem megagang «Obszczak», terroryzujący cały rosyjski Daleki Wschód) są pijawkami ssącymi krew gospodarki «papierowego niedźwiedzia».

Ważną rolę w utrzymywaniu wewnętrznego spokoju Federacji odgrywa putinowski zamordyzm wobec mediów, które zostały spacyfikowane (zamknięte, przejęte lub silą przesterowane prokremlowsko) właściwie w stu procentach. Obecnie Kreml chce iść dalej – chce położyć łapę na jedynym nie sputinizowanym medium, na Internecie. Służyć ma temu «cyrylizacja» sieci rosyjskojęzycznej (projekt uruchomienia serwerów dopuszczających wyłącznie czcionkę rosyjską, cyrylicę) i odcięcie sieci rosyjskiej od globalnej systemem filtrów kontrolnych tudzież zezwoleń państwowych na łączenie się z siecią globalną.

4. Szanse, by Putinowi udało się rządzić Federacją jeszcze długo, wydają się dzisiaj bardzo realne, jest to wszakże, wbrew pozorom, materia skomplikowana, więc futurolodzy muszą zachowywać ostrożność, nie wykluczając możliwości gwałtownych zwrotów. Putin, dla utrzymania swej władzy, prowadzi misterną grę polityczną (mając oparcie społeczne w ruchu «Za Putina», parlamentarne w Dumie, a partyjne w Jednej Rosji i kilku drobniejszych partiach) oraz personalną. Ta druga to równoważenie dwóch głównych politycznych «klanów». Bezpieczniacki «klan czekistów» vel «klan siłowików» składa się z byłych i obecnych tuzów KGB-FSB. Jego wodzami są szef administracji Putina Igor Sieczin, szef FSB Nikołaj Patruszew oraz jego zastępca Alieksandr Bortnikow. Z kolei «Hanem liberałów» vel «klanem biurokratów» vel «klanem prawników» rządzą wicepremier Dmitrij Miedwiediew, premier Wiktor Zubkow i jego zięć, minister obrony Anatolij Sierdiukow. Konflikt obu «klanów» (czyżby celowo podsycany taktycznie przez Putina?) nie ma charakteru ideologicznego, a wyłącznie biznesowy. Obie strony dysponują bardzo silnymi stanowiskami biznesowymi (Miedwiediew we władzach Gazpromu, Sieczin we władzach Rosnieftu, itd.), obie też mają silne zaplecze oligarchiczne («liberałów» wspierają tacy krezusi jak Roman Abramowicz czy Aliszer Usmanow).

Obecna eskalacja wrogości obu «klanów» została spowodowana kłótniami między Gazpromem a Rosnieftem o realizację Ropociągu Dalekowschodniego, rywalizacją o megakoncern Rostechnologie (tu Miedwiediew został zablokowany przez «siłowików» Iwanowa i Czemiezowa), wreszcie grudniową prezydencką nominacją Miedwiediewa na kremlowskiego kandydata (czyli faworyta-pewniaka) w marcowych wyborach prezydenckich. «Siłowicy» sądzili, że nominatem będzie ich człowiek (niekoniecznie generał Iwanow, który ma dzisiaj sporo wrogów wśród tuzów KGB-FSB), a sam Putin jeszcze kilka dni przed «namaszczeniem» puszczał pogłoski o takiej nominacji, co rozgłaszały sterowane media. Niespodziewana nominacja Miedwiediewa wznieciła furię «siłowików». Ich pierwszą zemstą było bezzwłoczne ujawnienie (wywiad Stanisława Biełkowskiego, szefa Krajowego Instytutu Strategicznego, dla «The Guardian» i «Die Welt»), że prywatny majątek Putina, «najbogatszego człowieka Europy», to 41 miliardów dolarów w akcjach kilku firm rosyjskich (Gazprom, Surgutnieftgaz) oraz w tajemniczej spółce Gunvor (handel ropą, jak również produktami ropopochodnymi) i w funduszu inwestycyjnym obsługującym tylko elity biznesowe (niekoniecznie czyste), mającym dwie siedziby (szwajcarski kanton Zug i Liechtenstein). Gunvor to właściwie mroczna sieć spółek i firm afiliowanych o bardzo podobnych nazwach (przykładowo: Gunvor Services SA zarejestrowano w Szwajcarii, gdy Gunvor International Limited to spółka offshore zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych). Żaden Gunvor nie ma nawet platformy internetowej, żaden nie ma siedziby moskiewskiej, a siedzibę genewską znaleźliśmy nie bez wysiłku. Prawdopodobnie aż trzy czwarte akcji Gunvoru stanowi własność Putina. Założycielem i ważnym udziałowcem tej dziwnej firmy jest wieloletni przyjaciel Putina, były szef KGB do spraw zagranicznych, zwany «kasjerem prezydenta Federacji», Giennadij Timczenko. Timczenko robił ciemne interesy z Putinem już w Petersburgu, kiedy Rosją rządził Jelcyn. Potem, dzięki Putinowi, był jednym z rekinów, którzy rozgrabili Jukos i majątek Chodorkowskiego. Wcześniej, jako szef Gunvoru, brał udział w machinacjach wokół ONZ-owskiego programu dla Iraku «Ropa za żywność», przy udziale firmy Zarubieżnieft, której prezes, Nikołaj Tokariew, razem z Timczenką i Putinem pracował jako kagiebowski szpieg u Niemców. Dzisiaj Gunvor Timczenki sprzedaje Zachodowi ropę Surgutnieftgazu, Rosnieftgazu, Gazpromnieftu, Łukoila i TNK-BP.

Kolejnymi ciosami «odwetowymi» rozeźlonych nominacją Miedwiediewa «siłowików» było aresztowanie przez FSB członka obozu «liberałów», generała Alieksandra Bulbowa, zastępcy szefa federalnej agencji ds. walki z narkotykami, generała Wiktora Czerkiesowa (o mały włos, a wywiązałaby się przy tym strzelanina między «gorylami» Bulbowa a funkcjonariuszami FSB), jak również innego znanego «liberała», Siergieja Storczaka, wiceministra finansów, którego oskarżono o sprzeniewierzenie kilkudziesięciu milionów dolarów i zamknięto pomimo rekomendacji jego szefa, ministra finansów, Alieksieja Kudrina. «Liberałowie» nie zostali «siłowikom» dłużni, ujawniając zeznania gwiazdora «szarej strefy biznesowej», Oliega Szwarcmana. Szwarcman przyznał, iż jest kasjerem tajnego funduszu wysokich oficerów FSB, którzy za pomocą szantażu, sztuczek prawnych, «firm-słupów» itp. doją Rosję «renacjonalizując» różne większe i mniejsze firmy, czego jaskrawym przykładem Jukos zgnojonego Chodorkowskiego. Putin bez zewnętrznych emocji obserwuje tę wymianę ciosów; trudno powiedzieć czy stymuluje ją, czy chciałby ją gasić.

Problematykę wewnętrznych gier kremlowskich klanów bardziej szczegółowo ujmują strony 95-99 raportu pełnego. Jako symbol ich skomplikowania (ich niejednoznaczności wynikającej z prostych zdawałoby się podziałów) warto ukazać, że wrogi Miedwiediewowi klan «czekistów», chociaż przez jakiś czas wspierał «swojego» (Fradkowa), później zaczął wspierać premiera Zubkowa, który formalnie należy przecież do konkurencyjnej grupy «biurokratów».

5. Pytanie: czy Miedwiediew na sto procent będzie po 2 marca prezydentem Federacji? – wydaje się łatwe. Jednak Putin wielokrotnie już udowodnił, że lubi zaskakiwać wszystkich (tak opinię publiczną, jak i swoje otoczenie, nie wyłączając doradców), więc sprawy nie można przesądzać stuprocentowo. Zakładając wszakże, iż «Carewicz» Miedwiediew zostanie «carem» w wyniku marcowych wyborów – trzeba postawić kwestię: jaką funkcję będzie pełnił Putin? Wszystko zdaje się wskazywać, że zostanie premierem rządu, który uzyska większe prerogatywy niż prezydent. O objęcie teki premiera zaapelowały do Putina cztery tzw. «partie kremlowskie» (Jedna Rosja, Sprawiedliwa Rosja, Siła Obywatelska i Agrarna Partia Rosji); prosił go o to publicznie również patriarcha Moskwy i Wszechrusi, Alieksy II. Spekulacje, że Putin raczej zostanie szefem Gazpromu lub szefem Centrum Dziedzictwa Historycznego im. Władimira Putina, by «z tylnego siedzenia» rządzić Rosją – nie mają dużych szans realizacji, ale wykluczyć nie można niczego.

6. Ostatnia ważna kwestia rosyjska najbliższych miesięcy tyczy lojalności nowego prezydenta wobec poprzednika, który był jego promotorem. Pod tym względem tereny eksimperium ZSRR dają charakterystyczną lekcję zdrady. Gdy w Turkmenistanie zmarł dyktator Nijazow (2006), walkę o schedę błyskawicznie wygrał mało znany Berdymuchammedow, tylko dlatego, że poparł go i promował ze wszystkich sił szef tajnej policji, Akmurad Redżepow. Kilka miesięcy później prezydent Berdymuchammedow uwięził swego dobroczyńcę (Redżepow został skazany przez sąd kapturowy na 20 lat). Analogicznie postąpił Putin. Jego promotorem był wpływowy dygnitarz Kremla, oligarcha Boris Bieriezowski (to Bieriezowski przekonał Jelcyna, by «namaścić» Putina). Wkrótce po objęciu prezydentury Putin chciał zamknąć swego dobroczyńcę, lecz Bieriezowskiemu udało się zwiać do Londynu. Czy zobaczymy znowu spektakl pt. «historia lubi się powtarzać»? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale zważywszy tarcia między kremlowskimi «klanami» (i sekretne wysiłki multimiliardera Bieriezowskiego, by się zemścić) – nie może być całkowicie wykluczone.

Szansa chwycenia Putina za gardło (przez kogokolwiek) dlatego wydaje się raczej wątpliwa, że zbudował on sobie silne klapy bezpieczeństwa wewnątrz systemu. Prawie wszyscy szefowie głównych służb specjalnych Federacji Rosyjskiej (FSB – Nikołaj Patruszew, GRU – Walientin Korabielnikow, FSKON – Wiktor Czerkiesow, Ochrona Kremla – Jewgienij Murów) są pretorianami Putina, zaś tarcia między nimi oznaczają wzajemne szachowanie się, które raczej nie mogłoby się przerodzić w kontrputinowską solidarność. Również największa biznesowa siła Federacji – wielobranżowy i wielofirmowy koncern Gazprom (prócz kompanii wydobywczych: własne porty i lotniska, własna flota morska i powietrzna, własne media, własny bank, etc, chyba tylko własnej opery brakuje) – znalazł się całkowicie w ręku Putina dzięki petersburskiemu bankowi Rossija, po przejęciu przez ten bank licznych aktywów, funduszy (m.in. emerytalny), polis ubezpieczeniowych i firm Gazpromu (Gazprom-Media, Gazprombank, Gazfond, Sogaz i in.). Kluczem jest tu fakt, iż prezes (Jurij Kowalczuk) i pozostali dygnitarze banku Rossija to zaufani Putinowcy. Bez skaptowania lub usunięcia tych ludzi, jak również bez skaptowania lub usunięcia Putinowca Igora Sieczina (który niczym żandarm kontroluje służby specjalne i sfery biznesowe) – żaden przeciwnik Putina nie ma szans odebrać mu władzy (formalnej lub cichej) nad Rosją. Putin -jeśli nie zostanie zwyczajnie «odstrzelony» – długo będzie dysponował głównymi instrumentami wpływu.

7. Wpływ zewnętrzny na przesilenia moskiewskie spiskowo (gabinetowo) może być silny, lecz politycznie będzie znikomy, lub raczej zerowy. Opozycja rosyjska jest tak słaba, tak zdziesiątkowana, tak szczątkowa, że nasi lub inni zachodni agenci traciliby tylko czas próbując mobilizować ją dla solidnego oporu. To, że Kreml chce zlikwidować swoją bojówkarską, czysto terrorystyczną młodzieżową organizację Nasi, wynika z prostego faktu, iż ci putinowscy żule stali się niepotrzebni, gdyż są całkowicie bezrobotni, nie mają już kogo rozpędzać i bić (Nasi łatwo urządzali stutysięczne demonstracje proputinowskie, tymczasem zastraszona opozycja nie jest dzisiaj w stanie zwołać jednorazowo więcej niż kilkudziesięciu demonstrantów!).

Słabość wszelkich ruchów kontrautorytarnych pogłębiają imadła centralizujące władzę – gnębiące wszelką autonomiczność i kasujące samorządność lokalną. Już trzy lata temu (na początku roku 2005) Putin, decyzją Rady Federacji Rosyjskiej, przyznał sobie prawo rozwiązywania parlamentów lokalnych (Dum regionalnych), jak również prawo mianowania i odwoływania gubernatorów regionów. Właśnie takie «carskie» chwyty, plus prokremlowska monopolizacja mediów (vide skremlinizowanie, siłą Gazpromu, prywatnej telewizji NTV) i rozliczne prokremlowskie matactwa wyborcze – sprawiły, że teraz Human Rights Watch uznała putinowską Rosję oraz pięć egzotycznych krajów Afryki i Azji za szóstkę najbardziej dyktatorskich państw globu. Co nie jest nowością. Kręgi zachodnioeuropejskie, wzorem dawnych tekstów analitycznych de Custine'a, Czaadajewa, Kennana, Kucharzewskiego i Churchilla, dość solidarnie widzą Rosję jako kraj barbarzyński, daleki od standardów cywilizacji, ale w krytyce wykazują powściągliwość, gdyż cierpiałyby bez rosyjskiej ropy i gazu. Nie zamierzają też torpedować czy ośmieszać utworzonego prowokacyjnie przez Kreml Rosyjskiego Instytutu Demokracji i Współpracy, którym kieruje prawnik Anatolij Kuczerena, członek Izby Społecznej Federacji Rosyjskiej (paryskie biuro tego instytutu monitoruje przestrzeganie demokracji i praw człowieka w Unii Europejskiej, a nowojorskie będzie monitorowało w USA). Krytycy z kręgów drugiego planu bywają śmielsi, lansując wobec sukcesji kremlowskiej szydercze spekulacje typu: «Arlekina w masce czekisty zastąpi Pierrot w masce liberała», lub: «Putin i Miedwiediew będą teraz kiwali Zachód metodą złego policjanta i policjanta dobrego». Głównym zachodnioeuropejskim adwokatem Kremla są Niemcy, wedle których Putin to «der Grosstadtmensch» – wielki mąż stanu. Co prawda kanclerz Angela Merkel deklaruje mniej gorące prorosyjskie uczucia niż jej poprzednik, kanclerz Schröder, lecz jej retoryka to teatr, bal maskowy, gdy w istocie most Niemcy-Rosja będzie groźny nie tylko dla Polaków – może być wkrótce groźny dla każdego.

8. Jednym zdaniem ujmując «problem rosyjski», trzeba powiedzieć, iż putinowską «suwerenna demokracja» jest systemem kontr demokratycznym, ewidentnie autorytarnym, wyrodniejącym ku obłąkanej grotesce, która dzisiaj jeszcze tylko razi przez swoje atrybuty totalitarne (gwałcenie mediów, mordowanie przeciwników, rozpędzanie opozycyjnych wieców) i śmieszy przez swoje neomocarstwowe libretto, lecz musimy zachować ostrożność i utrzymywać właściwy militarny standard, gdyż w przyszłości może nam nie być z taką Rosją do śmiechu”.

Hayden odłożył raport, pomyślał: „Jaki totalitaryzm? Przecież u nich można jeszcze palić tytoń po knajpach i urzędach!”, a następnie tknęła mu głowę konstatacja, że właściwie nic się nie zmienia, chociaż stulecia i europejskie systemy ustrojowe mijają: dzięki Rosji wciąż bardzo trudno się nudzić będąc sąsiadem Rosji, partnerem Rosji, kontrpartnerem Rosji lub szefem amerykańskiego wywiadu.


* * *

Książka nie powinna być za bardzo skończona – Camus miał rację. Historia także nie powinna być skończona – Fukuyama nie miał racji. Tragikomedia musi trwać, bo zrobiłoby się nudno (Hayden też miał rację), gdy fabuła powieści nie musi bez końca rozwijać się. Prędzej czy później trzeba dać ostatnie słowo fabuły, choćby „story” nie była ukończona. Te ostatnie słowa tyczą Wasi. Generał Kudrimow został zabity kilkoma strzałami z broni krótkiej, we własnym mieszkaniu. Była sobota 25 października roku 2008. Umarł jak każdy, na tym polega demokracja – pułkownik Heldbaum, rzucając tę mądrość, miał świętą rację.

Ale czyż wszystko nie przemija, czyż nie ginie prędzej lub później każda marność nad marnościami, choćby i wielka jak żądza władzy, jak obłudna tyrania i jak tęsknota za złowrogim imperium? Kohelet miał głębszą rację. W proch się obrócą nasze lata i fata, a nasze dzieje polityczne dadzą kolejny identyczny słój drzewa historii, nikogo nie ucząc rozumu. Sic transit gloria mundi.




* – Tłum. Joanna Guze.

* – Tłum. Bohdan Zadura.

* – Tłum. Józef Paszkowski.

Загрузка...