Wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autora, podobnie jak i postaci, występujące na jej kartach. Powieść nie rości sobie pretensji do przedstawiania rzeczywistych zdarzeń. Jednak niezależnie od tego wiele osób zechciało poświęcić swój czas, żeby podzielić się swą wiedzą z młodym człowiekiem piszącym o rzeczach, które działy się wiele lat temu. Nie ulega wątpliwości, że ich zasługą są wszelkie rzetelne informacje. Wszelkie omyłki oraz fikcja literacka to już moje dzieło.
Winny jestem dozgonną wdzięczność zespołowi z londyńskiego wydawnictwa Weidenfeld amp; Nicolson – Anthony'emu Cheethamowi, Cassii Joll oraz Maureen Kristunas, za to, że nie wysiadła na swoim przystanku. Przede wszystkim pragnę jednak podziękować łonowi Trevinowi, który z anielską cierpliwością odpowiadał na wszystkie moje nawet najbardziej przyziemne pytania. Zaiste, bez jego pomocy i zachęty i bez długich weekendowych wypraw po wybrzeżu Norfolk, w których towarzyszyła mi jego żona Sue, nie powstałaby ta książka.
I wszystkim moim przyjaciołom oraz współpracownikom z CNN, zwłaszcza Tomowi Johnsonowi, Edowi Turnerowi, Frankowi Sesno, Richardowi Davisowi, którzy zwolnili mnie, żebym w spokoju mógł pracować nad powieścią, a gdy już ją ukończyłem, z powrotem przyjęli mnie do pracy.
Zespołowi z International Creative Management: Heather Schroder, Sloanowi Harrisowi oraz Jackowi Homerowi. Ale przede wszystkim mojej agentce, przyjaciółce i przewodniczce, Esther Newberg, dzięki której marzenia stały się faktem. Nie ma lepszej od niej.
Wszystkim tym, którzy udzielali mi wsparcia i rad podczas pracy: doktorowi Uwe Hedltowi oraz profesorowi Klausowi Fischerowi za ich konsultacje w dziedzinie historii nazistowskich Niemiec; doktorowi Michaelowi Badenowi za wskazówki dotyczące zawiłych kwestii ran kłutych oraz rozkładu ciała; Brianowi Montgomery'emu za cierpliwy wykład na temat anatomii silnika diesla; Lisie Havlovitz za pomoc w szykowaniu ostatecznej wersji rękopisu. Poza tym za nieocenione wsparcie szczególne podziękowania składam Adrii Hillman, Kennethowi Wamerowi i Jeffreyowi Blountowi oraz profesorowi Bernardowi Jacobowi, mojemu przyjacielowi, nauczycielowi, człowiekowi, na którym mogę nieodmiennie polegać.
I w końcu wspaniałej grupie pracowników Random House: Harry'emu Evansowi, Sybil Pincus, Markowi Speerowi, Lillian Langostsky, Danowi Rembertowi, Adamowi Rothbergowi, Brianowi McLendonowi, Kirsten Raymond, Sairey Luterman, Annik LaFarge, Melissie Milsten, Jennifer Webb, Lecie Evanthes, Camille MacDuffie oraz Lynn Goldberg.
No i oczywiście Davidowi Rosenthalowi, mojemu wydawcy i genialnemu redaktorowi, który wskazywał mi drogę, delikatnie naprowadzał na trop, jeśli pobłądziłem, i pomógł stworzyć z rękopisu powieść. Był prawdziwym przyjacielem – od początku do końca.