KRÓTKIE POSŁOWIE ORAZ KOMENTARZE

p.o. kierownika ośrodka przetwarzania danych INBADCZAM, młodszego pracownika naukowego A. I. Priwałowa

Zawarte w tej książce opowieści z życia Instytutu Badań Czarów i Magii nie są, moim zdaniem, realistyczne w ścisłym znaczeniu tego słowa. Mają jednak zalety odróżniające je korzystnie od analogicznych utworów G. Dociekliwego i B. Żłobka, dzięki czemu zasługują na polecenie szerokim kręgom czytelników.

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że autorzy, doskonale orientujący się w sytuacji, potrafili oddzielić w pracy instytutu nurt postępowy od konserwatywnego. Opowiadania nie budzą irytacji, jaką odczuwa się przy czytaniu bałwochwalczych artykułów o koniunkturalnych sztuczkach Wybiegałły lub równie entuzjastycznych interpretacji nieodpowiedzialnych prognoz pracowników Działu Wiedzy Absolutnej. Poza tym przyjemnie odnotować właściwy stosunek autorów do maga jako człowieka. Mag w ich ujęciu nie jest przedmiotem lękliwego zachwytu i uwielbienia, ale równocześnie nie jest irytującym idiotą z filmów, osobistością nie z tej ziemi, która ustawicznie gubi okulary, nie umie dać po mordzie chuliganowi i czytuje ukochanej wyjątki z „Kursu rachunku różniczkowego i całkowego”. Wszystko to dowodzi, że autorzy potrafili znaleźć właściwy ton. Na ich dobro trzeba też zapisać, że obrazki z życia instytutu przedstawili w relacji nowicjusza, oglądane jego oczami, nie omieszkali również podkreślić głębokich współzależności między prawami administracyjnymi a prawami magii. Jeśli chodzi o słabsze strony opowiadań, to w przeważającej większości wynikają one z wrodzonej autorom postawy humanistycznej. Jako zawodowi literaci często gęsto dają pierwszeństwo tak zwanej prawdzie artystycznej przed prawdą faktyczną. I jak większość literatów mają nieznośnie emocjonalny stosunek do zagadnień magii współczesnej, wykazując zarazem godną ubolewania ignorancję w tej dziedzinie. Nie zgłaszając żadnych zastrzeżeń co do publikacji omawianej książki, uważam jednak za konieczne wytknąć pewne konkretne uchybienia i błędy autorów.

1. Tytuł książki, moim zdaniem, niezupełnie odpowiada treści zawartych w niej opowiadań. Wykorzystując to rzeczywiście popularne u nas porzekadło, autorzy chcieli zapewne dać do zrozumienia, że magowie pracują nieustająco, nawet w chwilach odpoczynku. W zasadzie jest to prawie zgodne z prawdą, w opowiadaniach jednak nie zostało dostatecznie wyeksponowane. Autorzy zbytnio dali się uwieść naszej egzotyce i nie ustrzegli się pokusy naszpikowania książki opisami niezwykłych przygód i efektownych epizodów. Przygody duchowe, które stanowią treść życia każdego maga, prawie nie znalazły tu odbicia. Z wyjątkiem, oczywiście, ostatniego rozdziału części trzeciej, gdzie autorzy próbowali pokazać pracę myśli, uczynili to jednak na niewdzięcznym materiale dość elementarnego, dyletanckiego ćwiczenia z logiki. (Wyłożyłem autorom mój punkt widzenia, na co wzruszyli ramionami i odparli z pewną niechęcią, że traktuję tę książkę zbyt poważnie).

2. Wspomniana wyżej ignorancja w dziedzinie magii jako nauki płata autorom złośliwe figle na kartkach całej książki. Na przykład, formułując temat dysertacji M. F. Red’kina, popełnili czternaście (!) błędów merytorycznych. Solidny termin „hiperpole”, który widocznie bardzo im przypadł do gustu, często umieszczają w tekście ni w pięć, ni w dziewięć. Prawdopodobnie nie mają pojęcia, że kanapa-translator nie wytwarza M-pola, lecz mi-pole; że termin „żywa woda” wyszedł z użycia dwieście lat temu; że tajemniczy przyrząd o nazwie akwawitometr, jak również maszyna elektroniczna o nazwie „Ałdan” w rzeczywistości nie istnieje; że kierownik ośrodka przetwarzania danych tylko w wyjątkowych przypadkach zajmuje się sprawdzaniem programów — od tego są matematycy-programiści, których w naszym ośrodku jest dwóch i których autorzy uparcie nazywają dziewczętami. Opis ćwiczeń z materializacji w pierwszym rozdziale części drugiej jest wręcz skandaliczny — na sumieniu autorów pozostaną wręcz niewiarogodne terminy, jak „wektor magistatum” oraz „zaklęcie Awersa”. Równanie Stockesa nie ma nic wspólnego z materializacją, a Saturn w opisywanym momencie absolutnie nie mógł znajdować się w konstelacji Wagi. (Ten ostami lapsus jest tym bardziej niewybaczalny, że, o ile mi wiadomo, jeden z autorów jest z zawodu astronomem). Listę podobnych uchybień i niedorzeczności można by ciągnąć w nieskończoność, poprzestanę jednak na tym, gdyż obaj autorzy kategorycznie odmówili wprowadzenia jakichkolwiek poprawek. Nie zgodzili się również na usunięcie niezrozumiałej dla nich terminologii — jeden oświadczył, iż jest ona w tym środowisku konieczna, a drugi — że tworzy koloryt. Byłem zresztą zmuszony przyznać im rację, że większość czytelników raczej me zdoła rozróżnić terminologii właściwej i błędnej, a po drugie bez względu na jej brzmienie żaden rozsądny czytelnik i tak w nią nie uwierzy.

3. Wspomniana dążność do ukazywania prawdy artystycznej (według określenia jednego z autorów) oraz do typizacji (według określenia drugiego) spowodowała znaczne wypaczenia w charakterystyce, występujących w opowieści realnych ludzi. Autorzy w ogóle zdradzają tendencję do podciągania bohaterów pod jeden strychulec, stąd tez cechy prawdopodobieństwa można odnaleźć jedynie w postaci Wybiegałły i w niewielkim stopniu — Christobala Hozewicza Junty (me wymieniając epizodycznej postaci wampira Alfreda który wypadł najlepiej ze wszystkich). Autorzy powtarzają na przykład, ze Korniejew jest gburowaty, i są przekonani, że czytelnik zdoła wyrobić sobie o nim właściwą opinię. Owszem, Korniejew jest gburowaty. Ale właśnie dlatego ten opisywany wygląda niczym półprzeźroczysty wynalazca” (że skorzystam z określenia, wprowadzonego przez autorów) w porównaniu z Korniejewem realnym. To samo odnosi się do słynnej uprzejmości E. Amperiana. R. P. Ojra-Ojrajest w książce postacią kompletnie bezpłciową, tymczasem w opisywanym okresie rozwodził się właśnie z drugą żoną i zamierzał ożenić , się po raz trzeci. Przytoczone przykłady zdołają, mam nadzieję, na j tyle przekonać czytelnika, iż nie przyjmie on z pełną wiarą charakterystyki mojej osoby, którą również znajdzie na kartach powieści.

4. Autorzy prosili mnie o wyjaśnienie pewnych niezrozumiałych terminów i mało znanych nazw, z jakimi zetknie się czytelnik. Spełnienie ich prośby nastręcza niejakie trudności. Nie zamierzam oczywiście, objaśniać terminologii wymyślonej przez autorów (akwawitometr, transmisja temporalna itp.). Nie sądzę też, by przyniosło większy pożytek objaśnienie nawet realnie istniejących terminów wymagających jednak gruntownej wiedzy fachowej. Niepodobna wszakże wyjaśnić terminu „hiperpole” człowiekowi, który słabo orientuje siew teorii próżni fizycznej. Termin „transgresja” jest jeszcze bardziej pojemny, w dodatku różne szkoły używają go w różnym znaczeniu. Krótko mówiąc, ograniczyłem się do opatrzenia komentarzem niektórych imion, nazw i pojęć z jednej strony dość powszechnie znanych, a z drugiej — dość specyficznych dla naszej pracy. Ponadto wyjaśniłem kilka słów, które nie mają wprawdzie bezpośredniego związku z magią, mogą jednak, moim zdaniem, być dla czytelnika niezrozumiałe.


Augurowie — W starożytnym Rzymie kapłani wróżący przyszłość z lotu ptaków oraz z ich zachowania. W przygniatającej większości byli świadomymi oszustami. Odnosi się to w znacznym stopniu i do augurów zatrudnionych w instytucie, jakkolwiek teraz mają opracowane nowe metody.

Anakefal — Potwór pozbawiony mózgu oraz puszki mózgowej. Anakefale umierają zazwyczaj przy urodzeniu lub w kilka godzin później.

Bazyliszek — W bajkach — poczwara z ciałem koguta i ogonem żmii, uśmiercająca wzrokiem. W rzeczywistości — prawie wymarły obecnie jaszczur, porośnięty piórami, poprzednik praptaka archeopteryksa. Potrafi hipnotyzować. W wiwarium instytutu znajdują się dwa egzemplarze.

Becalel Lew Ben — Słynny w średniowieczu mag, nadworny alchemik cesarza Rudolfa II.

Danaidy — W mitologii greckiej — występne córy króla Danaosa, które zabiły go na rozkaz swych mężów. Początkowo zostały skazane na napełnianie wodą beczki bez dna. Później, po ponownym rozpatrzeniu sprawy, sąd wziął pod uwagę fakt, iż zostały przemocą wydane za mąż. Ta okoliczność łagodząca pozwoliła przenieść je do pracy mniej bezmyślnej: w naszym instytucie rozbijają asfalt wszędzie tam, gdzie go niedawno same kładły.

Demon Maxwella — Ważny element teoretycznego eksperymentu wielkiego fizyka angielskiego, Maxwella. Przeznaczony do atakowania drugiej zasady termodynamiki. W teoretycznym eksperymencie Maxwella demon jest umieszczony obok otworu w przegrodzie, rozdzielającej naczynie napełnione poruszającymi się cząsteczkami. Praca demona polega na przepuszczaniu z jednej połowy naczynia do drugiej cząsteczek szybkich i zamykaniu otworu przed nosem powolnych. Idealny demon potrafi wytworzyć bez nakładu pracy bardzo wysoką temperaturę w jednej połowie naczynia i bardzo niską w drugiej, urzeczywistniając perpetuum mobile II stopnia. Jednakże dopiero względnie niedawno i dopiero w naszym instytucie udało się znaleźć i przystosować do pracy takie demony.

Dermoplasta — Wypychacz zwierząt. Zaproponowałem autorom to rzadko używane słowo, ponieważ Ch. H. Junta wpada w wielki gniew, kiedy nazywają go wypychaczem.

Drakula, hrabia — Słynny wampir węgierski w XVII-XIX w. Nigdy nie był hrabią. Dokonał wielu zbrodni przeciw ludzkości. Został schwytany przez huzarów i przebity kołkiem osinowym w obecności zgromadzonych tłumów. Odznaczał się niezwykłą żywotnością — sekcja wykazała obecność półtora kilograma srebrnych kuł w jego ciele.

Dżin — Zły duch z baśni arabskich i perskich. Prawie wszystkie dżiny są dubletami króla Salomona oraz współczesnych mu magów. Używane do celów wojskowych i polityczno-chuligańskich. Odznaczają się obrzydliwym charakterem, bezczelnością i zupełnym brakiem poczucia wdzięczności. Ignorancja i agresywność ich są tak wielkie, że niemal wszystkie znajdują się w zamknięciu. W magii współczesnej używa się ich powszechnie jako istoty doświadczalne. W szczególności E. Amperian określił na materiale trzynastu dżinów ilość zła, jaką może przysporzyć społeczeństwu złośliwy i głupi ignorant.

Fantom — Widmo, zjawa. Według pojęć współczesnych — koagulat nekrobiotycznej informacji. Fantomy budzą zabobonny strach, chociaż są absolutnie nieszkodliwe. W instytucie używa się ich do ustalenia prawdy historycznej, jakkolwiek prawnie nie można ich uważać za świadków.

Gian Ben Gian — Wynalazca albo wojownik w czasach starożytnych. Imię jego jest zawsze związane z pojęciem tarczy, osobno się go nie spotyka. (Wzmianka, na przykład, w „Kuszeniu świętego Antoniego” G. Flauberta).

Gnom — W baśniach zachodnioeuropejskich — szpetny karzeł, strzegący podziemnych skarbów. Rozmawiałem z niektórymi gnomami. Są to naprawdę karły i naprawdę bardzo szpetne, ale o żadnych skarbach nie mają zielonego pojęcia. Większość gnomów to zapomniane, wyschnięte do cna dublety.

Golem — Jeden z pierwszych robotów cybernetycznych, wykonany z gliny przez Lwa Ben Becalela. (Patrz np. czechosłowacka komedia filmowa „Cesarski piekarz”. Tameczny Golem jest bardzo podobny do prawdziwego).

Gwiazda Salomona — w literaturze światowej znak magiczny w kształcie sześcioramiennej gwiazdy, mający własności czarodziejskie. Obecnie, jak większość innych zaklęć geometrycznych, utracił wszelaką moc i nadaje się wyłącznie do straszenia ludzi ciemnych.

Harpie — w mitologii greckiej boginie wichru, a w rzeczywistości odmiana niebylicy, uboczny produkt eksperymentów starożytnych magów w dziedzinie selekcji. Mają wygląd wielkich rudych ptaków o głowach staruch, są bardzo niechlujne, żarłoczne i swarliwe.

Homunkulus — W pojęciu ciemnych średniowiecznych alchemików — człowiekopodobna istota, sztucznie wytworzona w kolbie, w rzeczywistości sztucznych istot nie można wytwarzać w kolbie. Homunkulusy syntetyzuje się w specjalnych autoklawach i używa do biomechanicznego modelowania.

Hydra — U starożytnych Greków — fantastyczna żmija wodna o wielu głowach. W naszym instytucie — realnie istniejąca wielogłowa reptilia, córka Smoka Horynycza i plezjozaurzycy z jeziora Loch Ness.

Ifryt — Odmiana dżina. Są to z reguły dobrze zachowane dublety wybitnych dowódców arabskich. W instytucie M. Kamieniojad zatrudnia je w charakterze zbrojnej straży, ponieważ różnią się od innych dżinów wysokim stopniem zdyscyplinowania. Mechanizm miotania ogniem przez ifryty jest niedostatecznie zbadany i raczej wątpliwe, by kiedykolwiek został zbadany szczegółowo, gdyż na nic się nie przyda.

Inkub — Odmiana powstałych z grobu umarlaków. Ma on zwyczaj zawierania związków małżeńskich z żyjącymi. Nie istnieje. W magii teoretycznej terminu „inkub” używa się w zupełnie innym znaczeniu, jest to miara energii negatywnej żywego organizmu.

Inkunabuły — Pierwsze drukowane księgi. Niektóre z inkunabułów odznaczają się gigantycznymi rozmiarami.

Kadawer — Mówiąc ogólnie, ożywiony przedmiot martwy — portret, posąg, bożek pogański, manekin. (Patrz np. A. N. Tołstoj „Hrabia Cagliostro”). Jedną z pierwszych w historii kadawrów była słynna Galatea dłuta rzeźbiarza Pigmaliona. w magii współczesnej kadawry nie znajdują zastosowania. Z reguły są fenomenalnie głupie, kapryśne, rozhisteryzowane i prawie nie poddają się tresurze. W instytucie niekiedy nazywa się ironicznie kadawrami niewydarzone dublety lub dubletopodobnych pracowników.

Lewitacja — Zdolność latania bez pomocy urządzeń technicznych. Powszechnie znana jest lewitacja ptaków, nietoperzy i owadów.

„Młot na czarownice” („Malleus maleficarum”) — W dawnych czasach zbiór wskazówek, dotyczących badania trzeciego stopnia. Ułożony i stosowany przez księży specjalnie w celu wykrywania czarownic. W czasach późniejszych uznany za przestarzały.

Pytia — Kapłanka-wieszczka w starożytnej Grecji. Wróżyła, wdychając trujące wyziewy. W naszym instytucie pytie nie praktykują. Okropnie dużo palą i zajmują się ogólną teorią przepowiedni.

Ramapitek — Według pojęć współczesnych bezpośredni poprzednik pitekantropa na drabinie ewolucyjnej.

Segur Richard — Bohater powieści fantastycznej Zagadka Richarda Segura, który wynalazł metodę stereofotografii.

Skrzat — W pojęciu ludzi zabobonnych — rodzaj istoty nadprzyrodzonej, gnieżdżącej się w każdym domu zamieszkanym przez ludzi. Nic nadprzyrodzonego w skrzatach nie ma. Są to albo doszczętnie podupadli magowie, nie nadający się do reedukacji, albo krzyżówki gnomów z niektórymi zwierzętami domowymi. W instytucie podlegają M. Kamieniojadowi i są używane do robót pomocniczych, nie wymagających kwalifikacji.

Tercja — Jedna sześćdziesiąta część sekundy.

„Upaniszady” — Staroindyjskie komentarze do czterech świętych ksiąg.

Upiór — Umarlak, pijący krew ludzką, z baśni ludowych. Nie istnieje. W rzeczywistości upiory (wampiry itp.) są to magowie, którzy z tych lub innych powodów weszli na drogę abstrakcyjnego zła. Od wieków stosowany środek przeciwko nim — pal osinowy i kule odlane z samorodnego srebra. W tekście słowo „upiór” jest wszędzie używane w znaczeniu przenośnym.

Wampir — patrz, upiór.

Wilkotak — Człowiek mogący przemienić się w niektóre zwierzęta: w wilka, lisa itp. Ludzie przesądni nie wiadomo czemu boją się go okropnie. W. P. Korniejew, na przykład, kiedy rozbolał go ząb, przemienił się w koguta i od razu mu ulżyło.

Wyrocznia — W pojęciu starożytnych sposób obcowania bogów z ludźmi: lot ptaka (u augurów), szelest drzew, majaczenie wróżbity itp. Wyrocznią nazywano również miejsce, gdzie udzielano przepowiedni. „Wyrocznia Sołowiecka” — nieduży ciemny pokój, gdzie już od lat planuje się ustawienie potężnej maszyny elektronicznej do drobnych przepowiedni.


A. Priwałow

Загрузка...