13

Dzień dobry! – zawołała radośnie Fiona, kiedy Ace otworzył drzwi sypialni. Była już ubrana i gdy wrócił z łazienki, posłała mu zza biurka, przy którym siedziała, jasny uśmiech.

– No dobrze, co się stało? – zapytał wojowniczo.

– Nic. – Uśmiech nie schodził z jej ust.

– Co ty knujesz? – Ace przyglądał jej się zmrużonymi oczami. Podszedł do biurka i zobaczył, że dziewczyna zapisała wszystkie kartki notesu, który był w szufladzie. Poza tym zapisała całą papeterię, informator o usługach hotelowych i wewnętrzne strony okładki spisu telefonów do różnych działów obsługi hotelowej.

– Uznałam, że miałeś rację – oznajmiła.

– Kiedy kobieta mówi coś takiego, to wiem, że już po mnie – jęknął Ace.

Twarz Fiony zmieniła się, a w oczach zamigotały iskierki gniewu.

– Nie spałam prawie przez całą noc i próbowałam samą siebie przekonać, że może nie jesteś takim potworem, za jakiego chcesz uchodzić, ale właśnie udowodniłeś, że nie miałam racji.

– Cieszę się, że ci sprawiłem przyjemność – oświadczył i usiadł na łóżku po turecku. – Podjęłaś już decyzję?

– Nie podoba mi się sposób, w jaki mi to powiedziałeś, ale masz rację: nie możemy oddać się w ręce policji, bo do końca życia nie wyjdziemy z więzienia. Też tak sądzisz?

– Zdecydowanie tak. A teraz powiedz, co tak pisałaś?

– Próbowałam ustalić, co wiemy, a czego musimy się dowiedzieć.

– I?

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo rozległo się pukanie do drzwi salonu. Ace zerwał się, zanim Fiona zdążyła odetchnąć, złapał ją za ramię i wypchnął na malutki balkonik.

– Siedź cicho, niezależnie od tego, co się będzie działo – mruknął i zamknął drzwi balkonowe.

Fiona stała na balkonie, rozdarta między wściekłością a przerażeniem, nasłuchując dochodzących z pokoju głosów. Może za chwilę rozlegną się strzały? A może powinna przyjrzeć się rynnom jako potencjalnej drodze ucieczki?

– Wszystko w porządku. To mój kuzyn – powiedział Ace, otwierając drzwi balkonowe.

Dziewczyna odwróciła głowę, więc tylko Ace mógł zobaczyć, jakim spojrzeniem go obrzuciła. Miała zamiar przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Powinien się mieć na baczności!

– Jak się pan miewa? – Fiona wyciągnęła rękę do mężczyzny, który na jej widok wstał z kanapy. U jego stóp stała walizka, na oko bardzo ciężka. – Bardzo mi miło poznać kuzyna… Paula.

Mężczyzna był bardzo przystojny, choć niższy od Ace'a i mocniej zbudowany. Fiona pomyślała, że w porównaniu z Ace'em wygląda jak robotnik portowy. Nawet ich ręce były… Odpędziła te myśli.

– Czego się pan dowiedział? – spytała, siadając naprzeciw niego.

Mężczyzna przenosił wzrok z Fiony na Ace'a i z powrotem.

– Nazywam się Michael Taggert – przedstawił się i położył gruby plik papierów na stoliczku do kawy. – Mam pewne wyniki śledztwa w sprawie Roya Hudsona, to znaczy wszystko, czego udało się nam dowiedzieć w tak krótkim czasie. Hudson i John, twój ojciec, Fiono, wybrali się parę lat temu na wspólną wyprawę na ryby.

– Na Alaskę – szepnęła bez tchu. – Tak, ojciec pisał mi o tym. Wycieczka była okropna, lało bez przerwy i niczego nie złowili.

– Właśnie – mruknął Michael. – Podejrzewamy, że opowiedział mu wtedy o tobie. Może Hudsonowi zrobiło się żal córki Smo… hm… Johna.

– Może pan mówić Smokey. Zdaje się, że wszyscy tak go nazywali.

Michael sięgnął do teczki.

– Musimy się upewnić, czy mówimy o tym samym człowieku. Czy to pani ojciec?

Ręce Fiony drżały, gdy dotykała fotografii. Tego zdjęcia nigdy nie widziała. Potem zobaczyła jeszcze kilka fotek ojca. Ona miała tylko cztery, które zostały w jej nowojorskim mieszkaniu. Na pierwszym zdjęciu ojciec stał z Royem Hudsonem przed namiotem, trzymali w rękach wędki bez żadnej zdobyczy i śmiali się.

Patrząc na fotografię, Fiona zrozumiała, że to, w co nie chciała wierzyć, jest prawdą: istniało inne, nieznane jej oblicze ojca. Nigdy nie spotkała człowieka ze zdjęcia. Roześmiany mężczyzna z niegoloną od tygodnia brodą to nie był ten elegancki gentleman, który zabierał ją i jej przyjaciółki do francuskich restauracji.

– Tak, to mój ojciec. – Fiona oddała zdjęcie Michaelowi. – Ale to dowodzi jedynie, że znał Roya Hudsona. Trudno mi sobie wyobrazić, że mój ojciec odmalował tak czarny obraz swojej córeczki sierotki, że Hudson uznał, iż musi mi zapisać swoje dobra doczesne.

– Szczególnie sierotce w twoim wieku – mruknął zamyślony Ace.

– Nie wszystkie kobiety mogą być osiemnastoletnimi cheerleaderkami – odparowała Fiona.

Michael mrugał oczami, nie mogąc pojąć jej dziwnego stwierdzenia.

– Lisa – podpowiedział mu Ace.

– A tak, rozumiem – mruknął Michael i na chwilę odwrócił wzrok. – Właściwie przyszedłem tylko po to, żeby powiedzieć, że poza tą wyprawą na ryby nie udało nam się znaleźć żadnego powiązania pani ojca z Royem. Nie udało nam się znaleźć czegokolwiek, co łączyłoby panią z Ace'em, ani Ace'a z Hudsonem, ani nawet Ace'a ze Smokeyem. – Głęboko odetchnął. -Chcę wam też powiedzieć, że zdaniem nas wszystkich powinniście się zgłosić na policję.

– Ktoś musiał znać mojego ojca! – Fiona zachowywała się tak, jakby nie usłyszała ostatniego zdania Michaela. – Ktoś musi przecież wiedzieć, co mój ojciec zrobił dla tego okropnego człowieka.

– Ona ma na myśli Hudsona – wyjaśnił kuzynowi Ace. -Czy nadal wszyscy twierdzą, że Hudson był słodkim, kochanym człowiekiem?

– Pluszowym misiem – mruknął Michael. – Wiódł nudne życie i dopóki nie wpadł na pomysł programu Raphael, nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Ale odkąd stworzył ten show, dzięki któremu lokalna stacja telewizyjna stała się sławna, wszyscy go pokochali.

– Ja nie! – żachnęła się Fiona, lecz widząc, jakie spojrzenia wymienili mężczyźni, zerwała się na równe nogi. – O, nie! Tylko niech wam nie przyjdzie do głowy, że nie lubiłam go do tego stopnia, że go zamordowałam. – Spojrzała na Michaela. – Bardzo nie lubię pańskiego kuzyna, o wiele bardziej niż tego biednego starego Roya Hudsona, ale jeszcze jakoś go nie zabiłam.

Michael zerknął na Ace'a, ale ten tylko wygodniej rozparł się na kanapie i uśmiechnął swobodnie.

– Kobiety często nie lubią Ace'a – oznajmił Michael uroczyście – Powiedz mi, czy chodzi o jego fioła na punkcie ptaków, czy też o brak subtelności?

Fiona usiadła na kanapie obok Ace'a i pochyliła się w stronę Michaela.

– O jedno i drugie. Ciosa mi kołki na głowie, żebym robiła to, co on chce.

– To podobne do niego. Moja żona twierdzi…

– Zanim zaczniecie wymieniać się przepisami kulinarnymi i wzorami do pikowania kołder, chciałbym porozmawiać z Fioną. Musimy podjąć decyzję, dokąd stąd pójść – przerwał im Ace.

– Nie macie dokąd iść. Nie ma żadnych śladów. To właśnie próbuję wam cały czas powiedzieć!

– Daje nam pan do zrozumienia, że możemy jedynie oddać się w ręce policji? – zapytała spokojnie Fiona.

– Przykro mi, ale na to wygląda. Zrobiliśmy wszystko, co rodzina Montgomerych i jej pie… – Michael urwał, skarcony ostrym spojrzeniem Ace'a. – Chciałem powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co w ludzkiej mocy. Popatrzcie, tu są raporty, przeczytajcie, jeśli macie ochotę. Może znajdziecie w nich coś, co podsunie wam jakiś pomysł. Aha, byłbym zapomniał. Przyniosłem też taśmy wideo z kilkoma programami Raphael, które były emitowane w lokalnej teksaskiej telewizji. Nie oglądałem ich, ale słyszałem, że ten show jest okropny.

– Zły? To o co ludzie robią tyle hałasu? – zapytał Ace.

– Mnie to też uderzyło. Frank oglądał taśmy i powiedział, że program jest po prostu niesmaczny, a jego bohaterowie to banda wyrzutków społecznych. Coś w stylu: jak trzy kocmołuchy zostają piratami.

– To by była ironia losu, gdyby ten show został pokazany w telewizji ogólnokrajowej i zrobił klapę – mruknął Ace.

– Wtedy zapis w testamencie nie miałby żadnego znaczenia, bo nie byłoby żadnych pieniędzy – dodała Fiona.


– Właśnie – szepnął Ace, patrząc na dziewczynę. Michael chrząknął, żeby zwrócić na siebie uwagę.

– Moglibyście spędzić tu jeszcze parę godzin, a po południu…


– Damy ci znać – przerwał mu Ace i wstał, jakby chciał odprawić kuzyna. – Jeśli dowiesz się czegoś nowego, odezwij się.

– Jasne. Zadzwonię za kilka godzin. – Michael zajrzał do teczki, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniał.

– Dobrze. – Ace odprowadził kuzyna do drzwi. Kiedy wrócił do salonu, Fiona już była pogrążona w lekturze życiorysu Roya Hudsona.

Kompletnie nic! – krzyknął Ace i rzucił plik pięćdziesięciu kartek na stolik do kawy, a potem strącił je ze złością na podłogę.

Fiona uznała, że przyszedł czas, aby to ona wzięła na siebie rolę osoby opanowanej i rozsądnej.

– Nie uda nam się niczego odkryć, jeśli będziesz niszczył dowody. – Podniosła papiery i ułożyła je porządnie obok kanapy. Jak to możliwe, że w tak pięknym pokoju człowiek czuje się jak w więzieniu?

Na myśl o więzieniu natychmiast znowu zagłębiła się w papiery. Czytali je już od kilku godzin, ale nie znaleźli niczego. W życiu Roya Hudsona nie było nic interesującego – chyba że kogoś będzie obchodził fakt, iż miał trzy żony. Każda z jego byłych żon twierdziła, że przyczyną rozwodu był pociąg męża do płci pięknej.

– I to ma być pluszowy miś, którego wszyscy uwielbiają. Założę się, że wcale go tak nie kochali, dopóki nie został narodowym nieboszczykiem – mruknęła Fiona z goryczą.

– Uważasz go za przeciwieństwo bohatera godnego narodowej czci? – zapytał Ace z uśmiechem.

– Właśnie. Udało ci się cokolwiek znaleźć?

– Nic. – Ace przeglądał raporty poświęcone Smokeyowi, ale znalazł w nich bardzo niewiele informacji. Chciał je przeczytać przed Fiona na wypadek, gdyby należało je ocenzurować. Smokey należał jednak najwyraźniej do ludzi skrytych i nie zostawił po sobie żadnych dowodów na piśmie na to, z jakimi ludźmi miał do czynienia.

O pierwszej Fiona oświadczyła, że idzie wziąć prysznic.

– Znowu? Jak wrócisz, pogadamy o zapiskach, które zrobiłaś w nocy. Może udało ci się wpaść na jakiś pomysł.

– Tak, oczywiście – odpowiedziała, idąc do łazienki.

– Włączę wideo i zacznę oglądać te programy – zawołał za nią.

– Dobrze – wymamrotała, zamykając za sobą drzwi. Tak naprawdę, to chciała się wypłakać w samotności, bo powstrzymywane łzy piekły ją pod powiekami. Większą część nocy poświęciła na szukanie związku między sobą i Ace'em. Starała się przypomnieć sobie wszystko, co ojciec jej opowiadał o swoim życiu, ale uświadomiła sobie, że to ona zawsze miała ojcu mnóstwo do powiedzenia, a John Burkenhalter był doskonałym słuchaczem.

Weszła pod prysznic i zalała się łzami. Fiona należała do ludzi czynu i obecny brak aktywności doprowadzał ją do szału. Gdyby znaleźli jakiś trop, jakąś logikę w tym wszystkim, mogliby coś zrobić.

Minęło sporo czasu, zanim wyszła spod prysznica i udała się do sypialni, żeby się ubrać. Włożyła fantastyczną jedwabną włoską bluzkę, o męskim kroju, a jednak bardzo kobiecą. Gdy zapinała skórzany pasek przy gabardynowych spodniach, przemknęło jej przez myśl, że w więzieniu nie będzie mogła nosić jedwabiu.

Kiedy weszła do salonu, Ace ściszył dźwięk w telewizorze.

– Frank miał rację – stwierdził z niesmakiem. – To najgorszy program, jaki w życiu widziałem. I nie mam zielonego pojęcia, dlaczego nosi tytuł Raphael.

Fiona odwróciła głowę, żeby Ace nie widział jej oczu. Starała się ukryć zaczerwienione, opuchnięte powieki pod makijażem, nie ulegało jednak wątpliwości, że płakała.

– Jest taki zły?

– Mike dał nam scenariusze odcinków emitowanych w Teksasie i kilka z Nowego Jorku, gdzie program już został pokazany. Raphael to coś pośredniego między Kevinem samym w domu, a Wyspą skarbów, i z pozoru jest bardzo skomplikowany. Sześciu najbardziej zdegenerowanych ludzi, jakich można sobie wyobrazić, szuka skarbu i są gotowi zrobić każdemu każde świństwo, aby osiągnąć cel. Czy tego mamy uczyć nasze dzieci? Mało tego. Choć program jest kierowany do dzieci, ma podteksty seksualne, a nawet homoseksualne. Jest tam złodziejstwo i szantaż, nie ma natomiast nikogo, kto by choć trochę przypominał człowieka honoru. Ma Mills jest w sposób oczywisty dziwką, a Ludlow, który sepleni i kręci młynka nożem o perłowej rękojeści, jest godzien pogardy. Craddock ma…

– Tik nerwowy – wpadła mu w słowo Fiona. Podniosła głowę do góry. Jej oczy były wielkie jak spodki.

– Tak, nerwowy tik. Natomiast Hazen… – Ace urwał w pół zdania i spojrzał na Fionę pytająco. – Myślałem, że nigdy nie oglądałaś Raphaela?

– Daj mi ten scenariusz! – zażądała i niemal wyrwała mu go z ręki. – Hazen ma bliznę wzdłuż całej ręki, jakby walczył z jakimś potworem i był bliski przegranej… – Bezwładnie osunęła się na kanapę, a papiery wypadły jej z ręki. Ace widział, że Fiona jest zszokowana, nie mógł tylko zrozumieć, dlaczego.

– Widziałaś już kiedyś ten program? O to chodzi? Może Hudson wiedział…

– To opowiadanie mojego ojca – szepnęła Fiona. – I nie miało tytułu Raphael, tylko Rąffles, czyli Szumowiny. Ten sukinsyn ukradł opowiadanie mojego ojca!

Ace siedział przez chwilę bez ruchu i gapił się na dziewczynę; potem na jego twarzy pojawił się uśmiech; uśmiech, początkowo niepewny, stawał się z każdą chwilą szerszy; wreszcie Ace uśmiechnął się od ucha do ucha. Nagle zerwał się z fotela, złapał Fionę w pasie, poderwał z fotela i zaczął z nią tańczyć po całym pokoju.

– Znaleźliśmy! Wreszcie znaleźliśmy!

Fiona, która przed chwilą usłyszała swą ukochaną opowiastkę z dzieciństwa, swą bardzo osobistą opowiastkę, odczytaną na głos, nadal była oszołomiona.

Ace pociągnął ją w drugi kąt pokoju, nacisnął kilka guzików i pokój zalała muzyka. Dziki hard rock, który Fiona zazwyczaj puszczała sobie, kiedy była sama i chciała coś uczcić, teraz pomógł jej otrząsnąć się z oszołomienia.

Podniosła ręce nad głowę i zaczęła wirować. Tańczyła zwykle w ten sposób, kiedy była sama. Ale tym razem był z nią Ace. Ramię w ramię, biodro w biodro, poruszali się w rytm muzyki.

– Podczas wyprawy na Alaskę – krzyknął Ace, pochylając się ku dziewczynie tak blisko, że musiała odchylić się do tyłu.

– Padało, a mój ojciec uwielbiał opowiadać – odkrzyknęła. Ace ugiął kolana, cały czas poruszając biodrami; Fiona natychmiast podchwyciła jego ruchy.

– Hudson miał poczucie winy, więc zostawił wszystko córce Smokeya! – Ace z trudem przekrzyczał muzykę.

– Czyli mnie! – Fiona znów wyrzuciła ramiona w górę i wydała przejmujący, piskliwy okrzyk w stylu country.

Ace pochwycił ją w ramiona i wirował z nią wokół pokoju.

– Udało się! Udało się! Udało się! Udało się! – powtarzał przy każdym obrocie, raz za razem.

Fiona wywinęła się z jego ramion i tańczyła sama, szybciej i bardziej zmysłowo niż kiedykolwiek w życiu. Odrzuciła głowę do tyłu i pozwoliła dzikiej muzyce porwać się całkowicie.

– Jeremy nienawidzi takiej muzyki – zawołała.

– Lisa też.

– Nigdy bym nie pomyślała, że ty to lubisz. Taki poważny pan ornitolog?!

– Jeszcze mnóstwa rzeczy o mnie nie wiesz – powiedział Ace z naciskiem; a w następnej chwili obejmowali się i całowali. Noga Fiony sunęła w górę po nodze Ace'a, aż pochwycił ją i położył na swoim biodrze. A potem zaczął poruszać biodrami, bliżej i bliżej, i…

Piosenka się skończyła i zapadła cisza. Ogłuszająca cisza. Fiona otrząsnęła się pierwsza.

– Ja… och… – Jej ciało nadal było splecione z jego ciałem.

– Jasne. – Ace puścił jej udo.

Fiona odsunęła się. Jej pierś gwałtownie falowała, zarówno na skutek szalonego tańca, jak i podniecenia wywołanego jego pocałunkami, bliskością jego ciała.

– Jeremy! -Twardo wymówiła to imię, jak okrzyk bojowy. – Musimy o nich myśleć, o Jeremym i Lisie. Oni wszystko dla nas zaryzykowali, pracują dzień i noc i…

– Oczywiście. Przepraszam cię na chwilę. – Ace poszedł do sypialni.

Fiona usiadła na kanapie i starała się uspokoić. Ręce przy sobie, powtarzała. Sytuacja nie jest normalna. To tak, jakbyśmy znaleźli się razem na bezludnej wyspie, skazani na swoje towarzystwo. W normalnych okolicznościach nie byłabym przecież atrakcyjna dla takiego mężczyzny jak Ace. Mężczyzny, na którym można polegać w każdej sytuacji, który niezależnie od wszystkiego potrafi zachować zimną krew, który ją chroni, który…

Podniosła pilota i włączyła taśmę. Lepiej zająć myśli szukaniem sposobu wyjścia z tej nienormalnej sytuacji, niż rozmyślać o tym, co nieosiągalne.

Загрузка...