No i co znalazłaś? – zapytał Ace pół godziny później. Miał na sobie ciepły podkoszulek i graby, aksamitny szlafrok, a szyję owinął ręcznikiem.
– Dobrze się czujesz?
– Oczywiście – warknął. – Pytałem, czy coś znalazłaś?
– Nie musisz się na mnie wyżywać. Co się z tobą dzieje? Kilka minut temu do rany przyłóż, a teraz nie umiesz być miły. I dlaczego opatuliłeś się, jakbyś wyruszał na wyprawę arktyczną?
Nie odpowiedział. Sięgnął po telefon, leżący na bocznym stoliczku.
– Co chcesz na obiad? Mój kuzyn przyniesie wszystko, co tylko ci się zamarzy.
Fiona nadal nie mogła się nadziwić jego ubraniu, kiedy nagle spłynęło na nią olśnienie.
– Wziąłeś zimny prysznic, prawda? Bardzo, bardzo zimny prysznic.
Ace zmarszczył czoło. Nadal trzymał w ręku słuchawkę telefonu.
– Kanapki z tuńczykiem? A może wolisz coś gorącego?
– Zamów dla mnie to, co dla siebie. Ale ty powinieneś poprosić o dzbanek kawy, żeby stanąć na nogi. Gorącej kawy -powiedziała i uśmiechnęła się słodko.
Ace rozwiązał szlafrok, rzucił Fionie miażdżące spojrzenie i zamówił tuzin ostryg na połówkach muszli.
Roześmiana Fiona wróciła do telewizji. Ace jest facetem, który potrafi odpowiedzieć na zaczepkę, pomyślała i w tym momencie przypomniała sobie, że Jeremy nienawidzi, kiedy się z nim przekomarza.
– Dość już tego – mruknęła.
– Wiesz, że mówisz sama do siebie? – Ace usiadł obok niej.
– A ty chrapiesz, więc jesteśmy kwita.
– A czy ty nie mogłabyś zakręcać tubki z pastą do zębów? I nie używać mojej maszynki do golenia.
– Nie będę, jeśli ty nie będziesz rzucał mokrych ręczników na podłogę, żebym je musiała podnosić – odparowała. – A rano wyjadłeś wszystkie truskawki z naleśników. Truskawki to moje ulubione owoce!
– Moje też – odpowiedział Ace. – Lisa woli banany.
– Tak jak Jeremy. – Fiona nagle zorientowała się, że patrzą sobie w oczy. – Połączenie truskawek i bananów jest najwspanialsze w świecie – oświadczyła stanowczo i zacisnęła usta w wąską linię.
– Najwspanialsze – zgodził się i spojrzał na telewizor. -Powiedz mi wreszcie, co odkryłaś.
– Nic, czego bym już wcześniej nie wiedziała.
– Nie mów, musiałaś zobaczyć coś więcej.
– Więcej? – Spojrzała na Ace'a tak, jakby czytała w jego myślach. – A, tak, rozumiem. Domyślam się, że zabiłam Roya za kradzież opowiadania mojego ojca.
– Właśnie. Więc powiedz mi wszystko, co wiesz o tej historii.
– Dobrze. – Fiona podniosła pilota, cofnęła taśmę i puściła znowu. – Widzisz tego faceta?
– Darsey.
– Bardzo dobrze. Zakładam, że to jego krytycy podejrzewają o homoseksualizm, nie mylę się, prawda?
– Nie, nie mylisz się. On się ugania za mężczyznami -przytaknął Ace.
– Nie, to ona się ugania za mężczyznami. Darsey jest kobietą. Mój ojciec mówił o tym bardzo wyraźnie w swojej opowiastce.
– Streść mi pokrótce tę historię.
– Jest skarb, para złotych lwów, które mężczyzna nazwiskiem Raffles – nie Raphael – wiezie do Stanów w tysiąc osiemset którymś tam roku. Ale statek tonie i wszystko idzie na dno.
– Poza lwami.
– One także zatonęły, ale były na tyle duże, że zostały odnalezione przez nurka, który potem przy pomocy kilku ludzi wydobył je z morza i ukrył. Zrobili mapę, na której zaznaczyli miejsce ukrycia skarbu; potem wszyscy zginęli w dość tajemniczy i ponury sposób. Ojciec opisywał mi każdy ze zgonów bardzo drobiazgowo. – Fiona uśmiechnęła się niedobrym uśmiechem.
– Kiedy ojciec ci to opowiadał?
– Właściwie nie opowiadał mi tej historii. Opisywał mi ją w listach, które przysyłał do mnie codziennie przez pół roku, kiedy jako dziecko leżałam ze złamaną nogą. Dzień po dniu przychodził list z rozwijającą się coraz bardziej historią.
– Mów dalej. Co się stało, kiedy ci ludzie zostali zamordowani?
– Ostatni z nich zginął w przedziwnym wypadku. On…
– Został chwilowo uratowany przez dzwonek. – Ace podszedł do drzwi, żeby wpuścić służbę hotelową.
Fiona wyciągnęła szyję, żeby dostrzec, kto dostarczył jedzenie, ale ten ktoś był dla niej niewidoczny. Ace rozmawiał z nim przez kilka minut, po czym wrócił, pchając wózek z posiłkiem.
– Mów dalej – poprosił i wskazał jej ręką, by usiadła.
– Ten człowiek zginął, ale mapa pozostała. Przez wiele lat nikt nie zdawał sobie sprawy, co to jest. Jego gospodyni uznała, że mapa jest ładna, kazała ją oprawić w ramki i powiesić na ścianie. Wisiała tam przez wiele lat. Po jej śmierci, mapa wraz ze wszystkimi jej rzeczami została sprzedana, żeby spłacić długi.
– Wolisz kurczaka czy rybę?
– Po trochu wszystkiego. I nie zjedz sam całej sałatki. -Fiona sięgnęła po bułkę. -To się działo… Czekaj, mam trzydzieści dwa lata, a tego lata, kiedy złamałam nogę, miałam jedenaście. A więc…
– Dwadzieścia jeden lat temu. Czyżbyś miała kłopoty z odejmowaniem? Ja miałem ochotę na tę bułkę! Dlaczego nie wzięłaś tej z rodzynkami?
– Za słodka- oświadczyła Fiona, po czym przełamała bułkę i dała mu połówkę. – Podaj mi masło. Dziękuję. A wracając do historii, około dwudziestu trzech lat temu ktoś zobaczył tę mapę i stwierdził, że jest autentyczna. Zebrał jeszcze czterech towarzyszy i zaczęli szukać lwów. Ale nie wiedzieli, że to lwy były skarbem. Początkowo nie mieli pojęcia, do czego prowadzi mapa.
– Zaczekaj chwilę. Gdzie twój ojciec usłyszał tę historię?
Z pełnymi ustami – a jedzenie było bardzo, bardzo pyszne, tak świeżutkie, jakby trafiło na stół wprost z morza albo z krzaka – miała ochotę warknąć, że jej ojciec nie ukradł tej historii, jeśli to właśnie sugeruje Ace. Odpowiedziała jednak spokojnie, przypominając mu to, co wcześniej powiedziała: że w czasie świąt Bożego Narodzenia złamała nogę i w rezultacie była strasznie samotna. Nie mogła pojechać na święta do domu żadnej z przyjaciółek, bo miała nogę w gipsie od biodra aż po czubki palców. I niemal wpadła w histerię, kiedy ojciec oznajmił, że w tym roku nie będzie mógł odwiedzić jej jak zwykle w czasie świąt Bożego Narodzenia.
– Byłam najnieszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Ale ojciec obiecał, że dotrzyma mi towarzystwa w czasie rekonwalescencji, opisując mi w Ustach swoją pracę. – Fiona uśmiechnęła się do swoich wspomnień. – Po przeczytaniu tego listu, rozpłakałam się jeszcze bardziej, bo co ciekawego można napisać o rysowaniu map? „Najdroższa Fee, dziś wymierzyłem dwa hektary, a jutro wymierzę cztery"? Spodziewałam się czegoś takiego.
– A zamiast tego dostałaś Raffles.
– Właśnie. Zawsze wiedziałam, że ojciec ma wspaniałe poczucie humoru. Co roku na urodziny przysyłał mi fantastyczną mapę odległych miejsc o egzotycznych nazwach, takich jak Jezioro Karmelkowe czy Lodowa Góra.
– Bardzo egzotyczne – mruknął Ace, dolewając sobie mrożonej herbaty.
– Dla dziecka były cudowne – broniła się Fiona.
– Ja chciałem tylko… – urwał i uśmiechnął się. – Nieważne. Mów dalej. W jaki sposób stworzył Raffles?
– Pisał to opowiadanie dzień po dniu, tak mi się przynajmniej wydaje. Pisał to jak relację, jakby właśnie był na wyprawie z pięcioma innymi osobami, jakby to wszystko działo się naprawdę i…
Snując swą opowieść, Fiona patrzyła na Ace'a. Siedział z głową pochyloną nad jedzeniem i nie odzywał się ani słowem.
– O, nie, ani mi się waż! – zawołała nagle.
– Na co mam się nie ważyć? – Ace zamrugał, całkowicie zaskoczony.
– Nie patrz na mnie w ten sposób, Montgomery. Widziałam już u ciebie to spojrzenie, oznacza, że coś knujesz.
– A może to nie jest fikcyjna historia? Może to się wydarzyło naprawdę, tak jak opisał twój ojciec?
Fiona spojrzała na niego z niesmakiem.
– Sam nie wiesz, co mówisz. Kiedy byłam dzieckiem, uważałam, że opisane przez ojca postacie są najzabawniejsze na świecie. Ale co ja mogłam wiedzieć? Byłam dzieckiem i uwielbiałam, kiedy dorośli byli poniżani.
– Nie wspomnę już, że także mordowani, szantażowani…
– Właśnie. Dopiero jako osoba dorosła mogę ocenić, jacy potworni byli ci ludzie. – Fiona pochyliła się w stronę Ace'a. -Nie zapominaj, że jeśli to się wydarzyło naprawdę, to mój ojciec był jednym z tych poszukiwaczy skarbów. Nie wierzę, aby to było możliwe.
Ace wstał od stołu i podszedł do wycinków z gazet, które kuzyn dołączył do kaset wideo. Hazen z blizną biegnącą wzdłuż ręki i sięgającą aż do ramienia, jakby walczył Z potworem i niemal przegrał - odczytał fragment artykułu.
– Nie, nie możesz mi tego zrobić! – zawołała Fiona – To fikcyjna opowieść; Roy Hudson ją ukradł i dlatego właśnie został zamordowany.
– Według tego scenariusza tylko ty miałaś powód, żeby go zabić. Ta opowieść była dziełem twojego ojca i chciałaś powstrzymać Hudsona przed robieniem na niej pieniędzy.
– Skoro jestem jego spadkobierczynią, to w moim interesie leżało, aby zarobił na tym jak najwięcej pieniędzy.
– I dlatego poczekałaś, aż Raphael trafił do sieci ogólnokrajowej; potem wyeliminowałaś Roya i teraz zgłaszasz się po spadek.
– Ale dlaczego miałabym go zabijać tak publicznie? – Fiona podniosła głos niemal do krzyku, bo logika słów Ace'a wyprowadziła ją z równowagi.
– Nie mówiłem, że jesteś rozgarnięta, tylko że jesteś chciwa.
Kiedy Fiona chwyciła łyżkę, by nią rzucić, Ace uśmiechnął się z wyższością.
– Wiedziałem, że nie będziesz w stanie nad sobą zapanować. Czy chcesz, żebym zadzwonił na policję i zawiadomił, że jesteśmy gotowi się poddać?
Fiona już była gotowa przypomnieć mu, co wcześniej postanowili, ale nagle jakby uszło z niej powietrze.
– Uważasz, że nie posunęliśmy się ani o krok naprzód, prawda? Roy Hudson ukradł opowiadanie o przygodach, które mój ojciec wymyślił albo przeżył.
– Jeśli to jest relacja z prawdziwych wydarzeń, to sądzę, że ich uczestnicy nie chcieliby, żeby ten program został nadany w kanale ogólnokrajowym. Ktoś mógłby ich rozpoznać.
– Wspaniale! Mam tylko nadzieję, że zostaną rozpoznani, zanim my trafimy do komory gazowej – mruknęła.
– Mówiłaś, zdaje się, że twoje mieszkanie zostało okradzione i zginęły listy od twojego ojca?
– Zapamiętałeś to? – Jeden kącik ust Fiony opadł w dół.
– Listy z Raffles? – zapytał.
– Listy z Raffles - potwierdziła.
W tej chwili zadzwonił telefon. Ace podniósł słuchawkę.
– Tak. Oczywiście, dlaczego nie? – Odłożył słuchawkę i spojrzał na Fionę. – Dzwonił mój kuzyn Frank. Posyła nam coś, co, jak sądzi, powinniśmy zobaczyć.
W tym momencie usłyszeli dzwonek u drzwi. Ace otworzył i po chwili wrócił z cienką paczuszką w ręku.
– Wolę nie liczyć, ile osób wie, gdzie jesteśmy. – Fiona objęła się ramionami. Ace rozpakował paczkę.
– Nie wie nikt, kto nie nosi nazwiska Montgomery lub Taggert – odpowiedział takim tonem, jakby to wyjaśniało wszystko. – Paszporty?
– I komplet kluczy – dodała Fiona, która odebrała mu paczkę i list. – Droga panno Burkenhalter, Pani ojciec wy świadczył mi niegdyś ogromną przysługę, tak wielką przysługę, że gdyby nie on, nie byłoby mnie wśród żywych. Wiem, czegoPani szuka. I wiem, kogo Pani szuka. Znajdzie Pani to, czego
Pani szuka, w Błękitnej Orchidei. - Podniosła wzrok na Ace'a. – To wszystko. Nie ma żadnego podpisu. Jak sądzisz, czy Błękitna Orchidea to klub nocny? Czy mamy się tam z kimś spotkać?
Ace zamknął paszporty, które uważnie studiował, i popatrzył na dziewczynę.
– Nie podoba mi się to spojrzenie! Kiedy poprzednio spojrzałeś na mnie w ten sposób, wylądowaliśmy w bagnie! -Fiona aż się cofnęła.
– Błękitna Orchidea to całkowicie zamknięta wspólnota, jakieś osiemdziesiąt kilometrów na północ stąd – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
– Tak? – Przyglądała mu się zmrużonymi oczami. – A jaka nas tam czeka pułapka? Aligatory w basenie? A może, z uwagi na ciebie, raczej sępy na dachu?
– Nie ma tam żadnych zagrożeń. To całkiem miłe miejsce. Oczywiście, nie widziałem go na własne oczy, ale słyszałem, że…
Nie dokończył zdania i Fiona nabrała pewności, że za tym wszystkim kryje się coś niedobrego. Wyrwała mu paszporty i przyjrzała się im. Początkowo nie zauważyła niczego niezwykłego. Były wystawione na nazwiska: Gerri i Reid Hazlett.
– Kim są ci ludzie? Mamy się z nimi spotkać w Błękitnej Orchidei? – zapytała.
– Przyjrzyj się zdjęciu kobiety – powiedział cicho.
W pierwszej chwili nie zrozumiała, o co mu chodzi. To była fotografia pięćdziesięcioletniej Avy Gardner, niepodobnej do wielkiej gwiazdy, którą większość ludzi pamięta z ekranu.
– Kim jest ta Gerri Hazlett? – zapytała i w tej samej chwili zrozumiała wszystko. Nie wypuszczając paszportu z ręki, usiadła na kanapie. – Mamy tam pojechać w przebraniu, tak? A nasze przebranie będzie polegało na tym, że znacznie się postarzejemy?
– Obawiam się, że tak – odparł Ace. – Mamy nowe nazwiska i wiek. Błękitna Orchidea jest wspólnotą emerytów. Nikt poniżej pięćdziesiątki nie może tam zamieszkać.
Fiona wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać.
– Dlaczego kiedy jakaś kobieta trafia, na przykład w telewizji, w ręce charakteryzatorów, to dostaje króciutką spódniczkę i wielkie wiszące kolczyki? A kiedy ja mam się ucharakteryzować, to przypada mi w udziale robótka na drutach i fotel inwalidzki?
– Nie jest tak źle. Będziesz mniej więcej w wieku mojej matki, a ona nie ma pojęcia o robieniu na drutach.
– Bardzo zabawne! I co to za imię: Gerri?
– Ja chciałbym raczej się dowiedzieć, co takiego zrobił twój ojciec dla autora tego listu, kimkolwiek on jest. Te paszporty są nieudolnie sfałszowane.
– Kiedy Raphael ma się pojawić w ogólnokrajowym kanale telewizji? – Fiona podniosła głowę.
– Chyba za tydzień, dlaczego pytasz?
– Bo spora grupa osób może się rozpoznać w telewizji.
Ace usiadł obok Fiony.
– A kiedy się rozpoznają, uświadomią sobie, że na świecie jest tylko jedna osoba spoza ich grupy, która zna całą tę historię. Tylko jedna niewinna osoba, która może ich zdemaskować, nie wplątując się sama w tę brudną aferę.
– Ta osoba już nie jest niewinna. Ta osoba jest teraz poszukiwana za morderstwo. A jeśli zostanie skazana, kto będzie zwracał uwagę na słowa kryminalistki?
– Bingo! – Ace pochylił się i wziął ze stolika do kawy pęk kluczy. – Cóż, pani Hazlett, czy jest pani gotowa przyłączyć się do staruszków przy partyjce canasty?
Fiona jęknęła.
– Mam nadzieję, że Roy Hudson trafił tam, gdzie jest jego miejsce – powiedziała.
– A wszystko dlatego, że podczas wyprawy na ryby ciągłe padało! Chodź, mamuśka, idziemy się oszpecić. – Ace wstał i wyciągnął rękę do Fiony, żeby jej pomóc wstać z kanapy.
– Zapakuj moje lekarstwo na reumatyzm, papciu. I nie zapomnij o zabraniu kompotu z suszonych śliwek.
– Musimy się postarać o siwą farbę do włosów i…
– Zgodzę się ufarbować włosy na siwo, jeśli ty ogolisz się na łyso.
– W takim razie będziemy twierdzić, że farbujesz swoje siwe włosy na czarno.
– A ja będę na prawo i lewo podawać nazwisko fryzjera, który zrobił twoją perukę.
– Czy wiesz, że kobiety z twojego pokolenia zazwyczaj gotują mężom obiadki?
– Jeśli obiecasz, że będziesz je jadł, to ja mogę gotować.
– Wiesz, pomyślałem, że mogę być emerytowanym kucharzem A ty? Co dawniej robiłaś? Nikt nie uwierzy, że byłaś gospodynią domową.
– Byłam aktorką?
Ace przyjrzał jej się sceptycznie.
– To może byłam projektantką mody w jakiejś małej firmie odzieżowej na Środkowym Zachodzie?
– Nieźle. A co byś powiedziała… – roześmiał się Ace.
Słońce już zachodziło, a oni jeszcze rozmawiali. Zamówili kolację i podczas jedzenia co chwila wybuchali śmiechem, wymyślając sobie nowe życiorysy. Ten śmiech był im obojgu niezwykle potrzebny, żeby rozładować napięcie ostatnich dni, wspomnienia o szaleńczych ucieczkach i kulach świszczących im koło uszu.
Była już głęboka noc, kiedy wreszcie się rozstali. Ace położył się w salonie, Fiona poszła do sypialni, gdzie znów oddała się rozmyślaniom o tym, jak w gruncie rzeczy niewiele o nim wie. Dzisiaj wymyślili dwa kompletne życiorysy i świetnie się bawili, konstruując opowieść o tym, jak to dopiero niedawno poznali się i pobrali.
– To będzie tłumaczyć, dlaczego tak niewiele o sobie wiemy – stwierdził Ace.
– Oczywiście wiedzielibyśmy o sobie o wiele więcej, gdybyś nie uciekał z pokoju za każdym razem, kiedy pytam o twoje życie.
– Zawsze byłem przekonany, że kobiety nie cierpią mężczyzn, którzy cały czas mówią wyłącznie o sobie.
– Kobiety nie cierpią mężczyzn, którzy nie chcą się niczym dzielić, którzy są gotowi mówić o wszystkim, byle nie o sobie -odpaliła.
Ale nawet ta jawna kpina nie skłoniła Ace'a do ujawnienia jakichkolwiek informacji o sobie.
Kiedy Fiona położyła się do łóżka, poczuła głębokie, nieusprawiedliwione nawet jej autentycznie trudną sytuacją, poczucie osamotnienia. Co było z nią nie w porządku? Powinna przecież myśleć o tym, jak się ratować, a nie leżeć i zastanawiać się, co Ace teraz robi. Czy ma koc? Klimatyzacja pracowała na pełny regulator, więc będzie potrzebował koca. A co z poduszką?
Naciągnęła poduszkę na głowę i monotonnie nuciła „Jeremy, Jeremy, Jeremy", aż wreszcie zapadła w sen.