Hugh C. Howey Pył

Dla ocalałych

Prolog

— Jest tam kto?

— Halo? Tak. Jestem.

— A, Lukas. Nie odzywałeś się. Przez chwilę myślałem… że to ktoś inny.

— Nie, to ja. Tylko poprawiałem słuchawki. Miałem pracowity poranek.

— Tak?

— Aha. Nic ciekawego. Spotkania komitetu. Chwilowo brakuje nam tu ludzi. Wielu musieliśmy oddelegować gdzie indziej.

— Ale sytuacja się uspokaja? Żadnych powstań?

— Nie, nie. Wszystko wraca do normy. Ludzie wstają rano i idą do pracy. Wieczorem padają do łóżek jak kłody. W tym tygodniu mieliśmy loterię, do niektórych uśmiechnęło się szczęście.

— To dobrze. Bardzo dobrze. Jak posuwają się prace nad serwerem szóstym?

— Dzięki, nieźle. Wszystkie twoje hasła działają. Na razie natrafiliśmy na więcej takich samych danych. Tylko nie bardzo rozumiem, czemu są takie ważne.

— Szukajcie dalej. Wszystko jest istotne. Dane na pewno nie znalazły się tam bez przyczyny.

— To samo mówiłeś o wpisach w tych książkach. A jednak wiele z nich wydaje mi się nonsensem. Zaczynam się zastanawiać, czy to w ogóle prawda.

— Czemu? O czym czytałeś?

— Dotarłem do tomu C. Dziś rano czytałem o takim… grzybie. Moment. Zaraz znajdę. O, jest. Cordyceps, maczużnik.

— To rodzaj grzyba? Nigdy o nim nie słyszałem.

— Tu jest napisane, że robi coś z mózgiem mrówki, przeprogramowuje go jak maszynę i zmusza mrówkę, żeby przed śmiercią wspięła się na czubek rośliny…

— Niewidzialna maszyna przeprogramowująca mózg? Szczerze wątpię, by to był przypadkowy wpis.

— Tak? W takim razie co on oznacza?

— Oznacza… oznacza, że nie jesteśmy wolni. Nikt z nas.

— Jakże budujące. Już rozumiem, dlaczego wolała, żebym to ja z tobą rozmawiał.

— Wasza pani burmistrz? Czy to dlatego…? Nie zgłaszała się od dłuższego czasu.

— Nie. Nie ma jej. Pracuje nad czymś.

— Nad czym?

— Wolałbym nie mówić. Nie spodobałoby ci się to.

— Czemu tak sądzisz?

— Bo mi też się to nie podoba. Próbowałem wybić jej to z głowy. Ale ona bywa dość… zawzięta.

— Jeśli to co robi ma spowodować kłopoty, powinienem o tym wiedzieć. Jestem tu, żeby wam pomóc. Mogę odwrócić ich uwagę…

— Chodzi o to… że ona ci nie ufa. Nie wierzy nawet, że za każdym razem rozmawia z tą samą osobą.

— Ależ tak. To ja. Maszyny robią coś z moim głosem.

— Mówię tylko, co ona uważa.

— Bardzo bym chciał, żeby przyszła porozmawiać. Naprawdę chcę wam pomóc.

— Wierzę ci. Chyba najlepsze, co możesz dla nas zrobić to trzymać za nas kciuki.

— A to czemu?

— Bo mam przeczucie, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Загрузка...