Rozdział XVI

Czy powinniśmy wyjechać * Szukamy grobu alchemika * Sekret Kelleya * Gdzie straszy duch Sędziwoja * Odrobina zdrowego rozsądku

Zapukaliśmy do drzwi i po chwili otworzyła nam panna Stasia. Weszliśmy do środka.

– Mamy dla was zgodnie z umową piecyk – powiedział Szef, stawiając atanator na podłodze. – Niestety bez jaja filozoficznego wewnątrz. – Szkło to najmniej ważny element – uśmiechnęła się. – Poradzimy sobie z tym już bez panów pomocy.

Przyszła Kasia. Otworzyła pokrywę.

– Będzie potrzebne wiaderko gliny – powiedziała.

– Skąd wiesz? – zdziwiłem się.

– Glina to nie problem – uśmiechnęła się jej kuzynka. – Siadajacie, proszę.

Usiedliśmy przy stole w wygodnych fotelach.

– A wiec wypełnili panowie swoją część zobowiązania – powiedziała nasza gospodyni – Czy teraz opuszczą panowie to niegościnne miasto?

– Niegościnne? – zdziwiłem się.

– Zastanawialiśmy się nad tym – powiedział Szef. – I zdecydowaliśmy się pozostać do czasu, aż odnajdą panie sarkofag. Nasza pomoc jako urzędników państwowych…

– Rozumiem – uśmiechnęła się – Dziękujemy za troskę. Czy mam rozumieć, że to propozycja połączenia wysiłków?

Kasia dała ostrzegawczy znak ręką.

– Chwileczkę – powiedziała – Czego oczekujecie w zamian?

– Naszą pasją jest rozwiązywanie zagadek przeszłości – powiedział Szef. – Nie wysuwamy żadnych roszczeń do wyników waszych badań.

– Zgoda – powiedziały obie jednocześnie, a potem spiorunowały się nawzajem wzrokiem.

– A więc musimy odnaleźć sarkofag Sędziwoja – powiedziała Stasia – Czy mają panowie jakieś pomysły?

– Cóż, na naradach wojskowych zawsze wprowadza się zasadę, że wypowiadają się po kolei oficerowie od najmłodszych stopniem. To zabezpiecza swobodę dyskusji, bo gdyby najpierw przemawiał generał, to jego podwładni mogliby się obawiać wysuwać kontrpropozycje, a gdyby usiłowali podważać jego zdanie, groziłoby to upadkiem jego autorytetu, co na wojnie jest niebezpieczne. Dlatego, jeśli pozwolicie, wypowiem się jako ostatni…

– Jest pan bardzo mądrym człowiekiem – uśmiechnęła się Stasia. – A więc Kasiu, zaczynaj.

– Sądzę, że najpierw trzeba byłoby ustalić miejsce pochówku Sędziwoja – powiedziała z namysłem – Wówczas będzie można zastanowić się, gdzie został pogrzebany.

Jej kuzynka skłoniła głowę i oddała mi głos.

– W następnej kolejności musimy ustalić, czy został pogrzebany w miejscu śmierci, czy też jego zwłoki przewieziono gdzieś dalej.

Popatrzyłem na Szefa.

– A więc miejsce śmierci – powiedział. – Co wiemy na ten temat?

– Od mniej więcej 1620 roku mieszkał w Krawarzu – powiedział Szef – Zmarł w 1636 roku, w wieku około osiemdziesięciu lat… Prowadził badania alchemiczne w znajdującym się tam zamku.

– Dobrze – powiedziała Stasia, wobec tego gdzie jest Krawarz?

– Przypuszczamy, że ta wieś nazywała się Krawarz w czasach, gdy ta część, prawdopodobnie Śląsk, należała do ziem koronnych – powiedziała Kasia – Niestety, potem przez trzy wieki Niemcy germanizowali te tereny…

– W takim przypadku po drugiej wojnie światowej, gdy odzyskaliśmy te ziemie, nazwa, już zgermanizowana została ponownie zmieniona.

– Krawarz – mruknąłem – Co wiemy? Był tam zamek i kościół. Takich miejscowości na Śląsku znajdziemy setki. Jedynym wyjściem wydaje mi się wysłać listy do wojewódzkich konserwatorów zabytków na podejrzewanym przez nas terenie z prośbą o przesłanie spisów epitafiów wszystkich kościołów powstałych przed 1636 rokiem. W tym przypadku, jeśli zachowała się płyta nagrobna, możemy znaleźć grób…

– Metoda ta posiada pewne wady – zauważyła Stasia – Po pierwsze, kościół, w którym pogrzebano alchemika, mógł zostać w międzyczasie przebudowany lub zniszczony w czasie działań wojennych. Po drugie, epitafium mogło zostać zniszczone w czasie wojen. Po trzecie, grób mógł być wykorzystany wtórnie. Po czwarte, mogło nie być żadnej tablicy nagrobkowej, tylko sarkofag stojący w

krypcie rodzinnej. Wreszcie mogło się wydarzyć tysiące innych wypadków losowych…

– Tą drogą nie zajdziemy do celu – powiedziała Kasia – Trzeba

zidentyfikować wieś inaczej…

Szef uniósł dłoń do góry prosząc o głos.

– Obawiam się, że popełnimy tu pewien błąd – powiedział – Po śmierci alchemika jedna z jego córek odziedziczyła dom w Krakowie, a druga wieś Krawarz, prawdopodobnie wraz z zamkiem i dom w Ołomuńcu.

– Czyli Krawarz będzie się znajdował w pobliżu Ołomuńca – ucieszyłem się – Bo raczej nie dał jej w spadku wsi i domu oddalonych o setki kilometrów.

– Też tak sądzę, choć nie mamy oczywiście pewności – powiedział Szef – W tamtych czasach szlachcic mógł mieszkać w mieście, a wyciskanie zysków ze wsi pozostawić w rękach plenipotentów…

– Mamy problem – powiedziała Kasia, która w między czasie wertowała indeks mamy samochodowej Polski. – Nie mogę tu znaleźć Ołomuńca.

– Bo miejscowość ta leży w Czechach – wyjaśnił Szef spokojnie – Nie zapominajcie, jak bliskie stosunki nawiązał swojego czasu nasz przyjaciel z dworem w Pradze…

– A więc czeka nas wycieczka do Czech – mruknęła Stasia – Dobrze, że nie na Księżyc…

Kasia popatrzyła na mnie uważnie.

– Czy Storm mógł pojechać do Czechosłowacji przed wojną? – zapytała.

– Mógł, dlaczego nie – odpowiedziała Stasia – Drobne konflikty

dyplomatyczne nie przeszkadzały obywatelom obu krajów w przekraczaniu granicy.

– Nie, coś mi się tu nie zgadza – powiedział Szef – Wyobraźcie sobie, że do proboszcza w czeskim kościele przybywa żydowski cadyk z Polski i domaga się otworzenia sarkofagu człowieka od trzystu lat śpiącego snem wiecznym. Proboszcz, jak sądzę, wezwałby aktyw parafialny i przegnał gościa gdzie pieprz rośnie.

– Cadyk przybywa zamaskowany, strój organizacyjny zostawił w hotelu – podsunąłem – Legitymuje się fałszywymi dokumentami, upoważnieniem prymasa na przykład i proboszcz jeszcze mu młotek przyniesie.

– Dobrze – powiedział Szef – Przyjmijmy na chwilę twój punkt widzenia. Storm podaje się za zagranicznego naukowca, nie zostaje rozszyfrowany. Dostaje się do grobu Sędziwoja. Tylko po co?

– Kamień Filozoficzny – powiedziała Stasia poważnie. – To go

przyciągnęło.

– Kamień Filozoficzny ukryty w grobie? – zdumiałem się – Przyznam, że nie rozumiem – wzruszyłem bezradnie ramionami.

– Widzisz, Pawle, tylko bardzo nieliczni spośród alchemików produkowali go samodzielnie. Weźmy trzech fachowców którzy chwalili się znajomością transmutacji metali. Seton otrzymał tynkturę, prawdopodobnie od włóczęgi lub rozbitka na wybrzeżu Anglii. Sędziwój swój zapas kamienia dostał od Setona. Z kolei Kelley wszedł w posiadanie kamienia w jeszcze dziwniejszy sposób. W pewnej karczmie w Anglii zaproponowano mu zakup starego manuskryptu alchemicznego. Ponieważ cena była dość wygórowana, a on się wahał, zaproponowano mu dodatkowo dwie kule z kości słoniowej. Historia manuskryptu była zaskakująca. Podczas porządkowania ruin pobliskiego klasztoru znaleziono trumnę mnicha, a w niej szkielet w habicie. Na piersi zmarłego leżał wspomniany wyżej pergamin, zaś w dłoniach mnich ściskał obie kule. Kelley zbadał je dokładnie i udało mu się je rozkręcić. W pierwszej było trochę niebieskiego proszku, sądzę, że mógł to być jakiś związek srebra, uchodzący za gorszą odmianę Kamienia Filozoficznego. Nazywany był białą tynkturą i służył do przemiany metali w srebro. W drugiej kuli był proszek czerwony, czyli czerwona tynktura – Kamień Filozoficzny.

– Jeśli Storm znał tę historię, to mógł zapragnąć zajrzeć do trumny Sędziwoja – mruknąłem – Otworzył sarkofag i zobaczył napis wyryty po wewnętrznej stronie wieka.

– Zaraz – powiedziała Kasia – Słyszałam, że Sędziwój straszy na rynku w Nowym Sączu.

Parsknęliśmy śmiechem. Zaczerwieniła się, ale zaraz popatrzyła na nas wyzywająco.

– Może jest pochowany w którymś z kościołów nowosądeckich. A ludziska sobie wymyślili legendę o duchu. Takie bajania czasem mogą zawierać ziarno prawdy.

– Albo Krawarz znajduje się gdzieś na sądecczyźnie – zauważyłem – Tylko nazwa uległa po tylu latach zmianie i jest obecnie nierozpoznawalna…

– Tego nie da się wykluczyć – powiedział Szef – Ale zastanówmy się nad takim problemem. Skąd Storm wiedział, gdzie szukać grobu?

Zapadło milczenie.

– Musiał dotrzeć do jakichś danych, do których nie dotarliśmy my – zauważyłem – Może znalazł je w jakiejś przedwojennej książce, albo dotarł do nich siłą swojego umysłu. Był przecież bełszen-tow, cadykiem – cudotwórcą.

Szef popatrzył na mnie ciężkim wzrokiem.

– Pawle, zachowaj choć odrobinę zdrowego rozsądku – poprosił – Czasami zastanawiam się, czy kontakty z Onufrym Rzeckim nie zaszkodziły ci na głowę…

– Profesor Jerzy Gąssowski używał jasnowidza podczas badań archeologicznych – zauważyłem.

– Owszem, pod sam koniec swojej kariery i tylko po to, żeby zrobić komuś na złość – łagodnie upomniał mnie Szef – Być może jasnowidze faktycznie widzą przyszłość. Być może Storm wszedł w trans i znalazł grób Sędziwoja rzucając ołówkiem w mapę, ja mimo wszystko wolałbym, żebyśmy znaleźli racjonalne rozwiązanie zagadki miejsca pochówku alchemika.

– Został pochowany w Krakowie – powiedziała nieoczekiwanie Stasia.

– Dlaczego tak sądzisz? – zapytałem.

– Przypomnijcie sobie napis na "Niemej Księdze": "Klucz znajduje się po wewnętrznej stronie wieka sarkofagu. Tam gdzie stał jego dom".

– Ołomuniec – mruknął Szef – albo Kraków.

– Kraków należy wykluczyć -zaprotestowałem – W książce wspominali, że pogrzebany został w Krawarzu. To by wykluczało też Ołomuniec.

– W miejscu, gdzie stał jego dom – mruknęła Stasia – Teraz jest tam budynek Szkoły Rolniczej. Zbudowano go w miejscu, gdzie znajdował się grób alchemika? To bzdura…

– Mogło być tak, że najpierw został pochowany w Krawarzu, a potem po jakimś czasie został ekshumowany i przewieziony do Krakowa – zauważyłem.

Szef zamyślił się głęboko.

– Poczekaj – powiedział – Dom w Ołomuńcu odziedziczyła jedna z jego córek. Być może tamta część rodu wymarła bezpowrotnie i wtedy druga gałąź rodziny zdecydowała się sprowadzić prochy do Krakowa, choć wydaje mi się to mało prawdopodobne. To były inne czasy. Miejsce pochówku nie miało większego znaczenia, ostatecznie i tak wszyscy spotkać się mieli w raju… Przyjmijmy jednak, że zapragnęli sprowadzić zwłoki… W miejscu domu Sędziwoja w Krakowie stała jakaś kamienica, potem wybudowano tam następną. W żadnym momencie historii na działce tej nie stała ani kaplica, ani nie wytyczono cmentarza. Zresztą, nawet gdyby gdzieś tam znajdował się grób Sędziwoja…

– Był w piwnicy tej pierwszej kamienicy – zauważyłem – Znaleziono go podczas rozbiórki, zaplątał się tam Storm…

– Z trumny wydobył manuskrypty – uśmiechnęła się Stasia.

– Nie – zaprotestował Szef – Już wiemy, że cadyk je kupił w antykwariatach w Krakowie, między innymi u Aarona.

– A może chodzi o któryś z innych domów należących do Sędziwoja? – zapytała nieoczekiwanie Kasia – Przecież sprzedał jakąś kamienicę, by zdobyć fundusze na ratowanie Setona.

– Racja – zauważył Pan Samochodzik. – Macie jakiś życiorys Sędziwoja?

Miały. Szef usiadł wygodnie i zagłębił się w lekturze. Wreszcie uśmiechnął się i zatrzasnął książkę.

– Od tego trzeba było zacząć – powiedział – A tymczasem strzępimy język po próżnicy. Tu zapisano, że miał dwa domki w miejscu, gdzie znajduje się kościół O.O. Kapucynów. Sprzedał je już w 1614 roku.

– Jeśli Kapucyni pospieszyli się z budową kościoła, to mógł spocząć tam trzydzieści z hakiem lat później – powiedziałem – Jeśli sprzedał domy zakonowi odpowiednio tanio, to jako dobroczyńca zakonu miał prawo spocząć w ich kryptach…

– To jakaś bzdura – powiedziała Kasia z namysłem. – Sędziwój nie mógł sprzedać swojej ziemi i domów zakonowi Kapucynów, bo przybyli oni do Krakowa dopiero w 1695 roku. Wtedy też faktycznie nabyli ziemię i wznieśli na niej

swój kościół…

– Hm… – mruknęła Stasia – Trzeba się zastanowić. Musi tu chodzić o jakiś zakon, który albo osiadł w Krakowie około 1620 roku, ewentualnie, który w tym okresie podjął prace budowlane. Wskazówka mówi, że pochowany został w budynku wzniesionym na jego dawnej ziemi.

– Niestety nie dysponujemy pełnym wykazem nieruchomości należących do Sędziwoja – powiedział Szef z namysłem – ale wiecie co, może uda się wygrzebać te informacje z dawnych ksiąg grodzkich. Odnotowywano w nich transakcje…

– Układ ulic bardzo się mógł od tamtego czasu zmienić – zaprotestowała Stasia. – Trzeba chyba zdobyć wykaz klasztorów i podzwonić z zapytaniem, kiedy zostały erygowane.

Kasia sięgnęła na półkę po książkę telefoniczną.

– Tylko po co pytać kiedy zostały założone – uśmiechnął się Szef. – Zapytajcie po prostu, czy w ich kryptach nie został czasem pogrzebany Michał Sędziwój.

Stasia zniknęła na zapleczu, skąd po chwili dobiegł odgłos wykręcania numeru.

– Znowu mam jakieś wątpliwości – powiedziałem. – Chyba o czymś zapomnieliśmy…

Szef popatrzył na mnie uważnie.

– Spubuj zdefiniować źródło tej niepewności – powiedział. – Spokojnie. Ja też pomyślę…

– Nic z tego – powiedziała Stasia, gdy po kilku minutach wynurzyła się z zaplecza. – W większości nie odebrano telefonu, chyba jest już zbyt późno.

– To możliwe – powiedział Pan Samochodzik. – I co tu dalej z tym fantem robić?… Wiecie, co mi przyszło do głowy? Seton został pochowany w klasztorze Dominikanów. Być może Sędziwój chciał po śmierci spocząć obok swojego mistrza?

– Sędziwój poślubił wdowę po Setonie – zauważyła Stasia. – Możemy założyć taką ewentualność. Była żoną Michała, ale ciągle jeszcze wspominała swojego pierwszego męża. Po śmierci zapragnęła spoczywać obok niego. Sędziwój pogrzebał ją tam, a sam umierając zapragnął dołączyć do żony i przyjaciela.

– Poza tym, to właśnie dominikanie podpalili kiedyś miasto podczas zabaw alchemią – dodała skromnie Kasia.

– To brzmi logicznie – powiedziałem – Tyle tylko, że nie zgadza się z zapisem, że został pochowany w kościele w Krawarzu.

– Widzisz, Pawle, wychodzisz z założenia, że jeśli ktoś napisał

książkę, to znaczy, że wiedział co pisze – odezwał się Szef. – Tymczasem często za pisanie prac naukowych biorą się kompletne nieuki… Jutro rano przejdziemy się do klasztoru i spróbujemy na miejscu zorientować się, kto tam spoczywa…

– A my musimy zdobyć odpowiednią szklaną bańkę na jajo filozoficzne – powiedziała poważnie Stasia.

Jej kuzynka poważnie skinęła głową.

Загрузка...