Słowa „Pieśni Tanów”, znajdujące się na 416 stronicy tej książki, są wolną adaptacją z „Bogów i Wojowników, historii Tuathy de Danaan i Fianny z Irlandii’, kompendium mitów celtyckich przetłumaczonych i „aranżowanych” przez lady Augustę Gregory (New York 1904, Charles Scribner’s Sons). Opisuje ona przygody rasy bohaterskich czarodziejów czy bogów, zwanych Ludem Dana albo Ludźmi Dea, o których mówiono, że przybyli do Irlandii „z północy” w okresie, jak wynika z kontekstu, późnym przedchrześcijańskim lub wczesnym chrześcijańskim. Jest to część większego zespołu mitologii celtyckiej, której początki zrodziły się w Europie kontynentalnej o wiele wcześniej.
Jeden z rozdziałów książki lady Gregory opowiada o przygodach Manannana Dumnego, o którym mówiono, że osiedlił w Irlandii pozostałych przedstawicieli swej rasy, a następnie zniknął. Tylko od czasu do czasu pojawiał się później na chwilę przy dźwiękach melodyjnej muzyki. W rozdziale 10 „Bogów i Wojowników” autorka opisuje, jak Manannan wysłał pewną czarodziejkę, by wezwała niejakiego Brana syna Febala do jego rezydencji w Krainie Kobiet, zwanej również Emhain (Aven) Wielobarwnej Gościnności. Czarodziejka zaśpiewała Branowi następującą pieśń:
Przynoszę gałąź jabłoni z Emhain, z dalekiej wyspy, wokół której widać błyszczące konie Syna Lira (Manannana). Rozkoszą dla oczu jest równina, na której tłumy uczestniczą w swej grze, pole gonitwy rydwanów na Białej Srebrnej Równinie ku południowi.
Są tam stopy z białego brązu, błyszczące przez czas i życie, urody pełen równinny kraj na wieki wieków świata i wiele kwiatów nań pada.
Jest tam stare drzewo w kwiatach, a ptaki nawołują się wśród nich, każda barwa tam świeci, rozkosz jest codzienna i codzienna muzyka, na Równinie Łagodnych Głosów, na Równinie Srebrnej Chmury ku południowi.
Nie przyjmują na tej uprawnej, rodzinnej ziemi płaczków ni zdrajców, nie ma tam nic twardego ni szorstkiego i tylko słodka muzyka dochodzi do uszu.
Żyć bez żalu, bez smutku, bez śmierci, bez żadnej choroby, bez słabości, oto jest znak Emhainu i nieczęsto taki da się spotkać.
Mgły jego nie są do niczego podobne, morze omywa falami ląd i jasność rzuca jego grzywa.
Są bogactwa, są skarby wszelkich kolorów w Łagodnym Kraju, Kraju Obfitości. Słodka muzyka do słuchania, najlepsze wina do picia.
Złote Rydwany na Równinie Morza wstającej ku słońcu z przypływem, srebrne rydwany i brązowe rydwany na Równinie Igrzysk.
Złotożółte konie na plaży i szkarłatne konie, i inne z wełną na grzbietach, błękitne jak barwa nieba.
To dzień nieustannej pogody, srebro prószy na ziemię, skała czystej bieli na brzegu morza, czerpiąca swe ciepło od słońca.
Tłumny wyścig na Równinie Igrzysk, piękna to i bez słabości gra, śmierć ani odpływ morza nie przyjdzie na tych w Wielobarwnym Kraju.
Nadejdzie tam o świcie jasnowłosy człowiek i rozjaśni równiny; nadjeżdża po uderzanej falami równinie, porusza morze, aż staje się ono jak krew.
Nadejdzie armia przez jasne morze, będzie wiosłować do kamienia stojącego na widoku, z którego płyną setki dźwięków muzyki.
Śpiewa on pieśń dla wojska, nie zna smutku po wszystkie czasy, setki razem śpiewających umacniają jego muzykę, nie bacząc na śmierć ani odpływ…
Z tego szczęśliwie dobranego urywka (po którym, niestety, następują raczej nudne przygody Brana i jego towarzyszy w Emhaina, gdzie na koniec spotyka ich klęska) oraz z trzech pierwszych akapitów rozdziału I lady Gregory, wyliczających imiona i atrybuty głównych bogów celtyckich, zbudowałam kruchy szkielet dla Wielobarwnego Kraju i „Złotej Obręczy”, która jest jego dalszym ciągiem. Oczywiście fabuła sagi, co chyba rozumie się samo przez się, nie jest oparta na folklorze. Ale badacze mitologii rozpoznają w niej elementy zaczerpnięte nie tylko od Celtów, ale także z baśni prawie tuzina innych europejskich narodowości. Wszyscy kosmici otrzymali imiona wyprowadzone z imion bohaterskich czarodziejów, z takimi atrybutami, jakie miały oryginalne imiona lub zupełnie innymi. Archetypowe postacie ludzkie, jak Aiken Drum, Felicja Landry i Mercy Lamballe są pochodzenia celtyckiego, między innymi za pośrednictwem Junga i Josepha Campbella. Dane folklorystyczne cytowane przez Bryana Grenfella są w całości autentyczne, szczególnie godny uwagi jest uniwersalny temat anima-groźby: czarodziejki, która porywa śmiertelników i wyładowuje na nich swą namiętną żądzę, aż stają się wyssanymi skorupami. Jest to charakterystyczna postać bajek wielu krajów, od Balearów po Rosję.
Zapis nutowy muzyki do „Pieśni Tanów’, którą dalej podaję, jest moją uproszczoną wersją tej tajemniczej melodii „Londonderry Air”, która jakoby jest pochodzenia czarodziejskiego. Ta wersja, aranżowana na cztery głosy ludzkie (sopran, alt, tenor, bas et divisi) różni się nieco od tej, którą śpiewaliby kosmici. Ich głosy były bogatsze w przytony niż głosy ludzkie; lubowali się też w dysonansach i „pogwałceniach” ludzkiej teorii harmonii, które brzmią przynajmniej dziwacznie, gdy próbuje ich chór ludzki. W aranżacji znalazło się tylko kilka tych muzycznych osobliwości.
Tanowie śpiewali Pieśń solowo lub w chórze dwugłosowym. W rzadkich wypadkach, gdy Tanowie i Firvulagowie śpiewali razem, jak podczas Wielkiej Bitwy opisanej w „Złotej Obręczy”, ujawniała się wspaniałość tej pozaziemskiej muzyki.
Mały Ludek używał innych słów z własnego dialektu i co ważniejsze, stosował inne zwroty oraz przynajmniej cztery oddzielne linie kontrapunktowe, które wiły się i rozwijały poprzez tkaninę podstawowych harmonii Tanów w bogatym i złożonym efekcie polichóralnym. Muszę pozostawić sprawniejszym rękom transkrypcję oryginalnej Pieśni Firvulagow, jak również jej muzycznego związku z wersją śpiewaną przez Tanów.
Tradycyjna „Londonderry Air” ma chyba ze wszystkich irlandzkich pieśni najbardziej oryginalne dzieje. Nie pasuje do żadnego znanego irlandzkiego metrum, a jej historia, szczegółowo opisana przez Annę G. Gilchrist w „English Folk Dance and Song Society Journal (Grudzień 1932, s. 115), jest niejasna. Pieśń została po raz pierwszy opublikowana w 1855 r. przez George’a Petrie w „Ancient Music od Ireland”, z uwagą „autor nieznany” i bez słów. Gdy ukazała się w zbiorze Petrie’ego, jej uderzająca piękność skłoniła wielu aranżerów do prób dopasowania do niej tekstu. Najbardziej znana i najbardziej adekwatna jest „Dany Boy” (1913) ze słowami Fredericka E. Weatherly’ego. W większości popularnych śpiewników pojawia się pretensjonalny tekst autorstwa Katharine Tynan Hinkson (ur. 1861), zaczynający się od słów:
Would God I were the tender apple blossom
That floats and falls from off the twisted bough,
To lie and faint within your silken bosom, as that does now.
Równie nie nadająca się do śpiewania, choć bardziej podniosła jest „Emer’s Farewell to Cuchullain” (1882) ze słowami Alfreda Percivala Gravesa w opracowaniu C. Villiersa Stanforda. Zaczyna się od słów:
O might a maid confess her secret longing
To one that dearly loves but may not speak!
Alas! I had not hidden to thy wronging
A bleeding heart beneath a smiling cheek.
Oryginalna melodia w zbiorze Petrie’ego wiąże się z osobą miss Jane Ross z Limavady w północnoirlandzkim hrabstwie Londonderry. Pani ta zaaranżowała ją sama na fortepian i tylko powiadomiła doktora Petrie, że melodia jest „bardzo stara”. Niestety, późniejsi badacze nie mogli wykryć żadnych śladów jej pochodzenia, nie było też do niej słów w języku gaelickim. Natomiast fakt, że metrum jej jest „błędne” jak na irlandzką pieśń ludową, spowodował, iż uważano ją za jeszcze bardziej „podejrzaną”, niektórzy zaś zaprzeczali, by w ogóle mogła być tradycyjną melodią.
Gilchrist dotarła do krewnych miss Ross i ustaliła, że była ona naprawdę poważną badaczką pieśni ludowych, oddaną temu zadaniu i uczciwą. Niektóre pieśni zbierała sama, inne pochodziły od jej brata, który był rybakiem w sąsiednim hrabstwie Donegal. Oba regiony znane są z zachowania starożytnych elementów kultury irlandzkiej.
Wydaje się więc, że można odrzucić możliwość, iż miss Ross podsunęła jedną z własnych kompozycji jako pieśń tradycyjną. Do problemu nietypowego metrum interesująco podeszła Gilchrist, która sugeruje, że miss Ross mogła omyłkowo transkrybować melodię na pospolite (4/4 metrum, a nie rytm 3/4 lub 6/8 większości starych gaelickich pieśni. Jeśli rytm zostanie w ten sposób zmieniony, a niektóre długie nuty skrócone, rzeczywiście uzyskuje się typowo irlandzką śpiewkę o przerażającej banalności. Gilchrist twierdzi, że dostrzega podobieństwo między taką transmogryfikacją i dwiema innymi piosenkami, mianowicie „The Colleen Rue” i „An Beanasal Og”. Jeśli miss Ross zbłądziła, możemy ją tylko za to błogosławić, gdyż w wyniku przeoczenia wprowadziła modyfikację, która przyniosła muzyczną nieśmiertelność temu, co w innym wypadku byłoby tylko zasługującym na puszczenie w niepamięć dżigiem. Ale jeśli zapisała pieśń wiernie, to jej pochodzenie nadal pozostaje tajemnicą. Możemy się tylko oprzeć na fantastycznej opinii przypisującej tę natarczywą melodię ludowi czarodziejów — kimkolwiek mogliby oni być.