Rozdział XVIII

Konspiratorzy mieli szczęście, że Mistrz Robinton wyzdrowiał po tak wielkiej dawce fellisowego soku i obrażeniach odniesionych podczas jazdy na dnie wozu. Dopóki nie upewnił się, że Zair także wyzdrowieje, nie był nastawiony zbyt miłosiernie, ale potem zaczął pomrukiwać, że nic złego się nie stało.

— Po prostu… sprowadzono ich na złą drogę — mówił.

— Na złą drogę! — Lytol, D’ram, F’lar, Jaxom, Piemur, Menolly i Sebell chórem wyrazili swoje oburzenie.

— Na samą myśl, że chcieli cię porwać… — na twarzy Lessy malowała się taka wściekłość, że Robinton spojrzał na nią oczami rozszerzonymi ze zdziwienia i aż otworzył usta — … żeby zmusić nas do zniszczenia Siwspa… Niemal cię zabili. I Zaira! A ty mówisz, że sprowadzono ich na złą drogę!

— Ja nazywam to zupełnie inaczej — powiedział Lord Groghe, a policzki pałały mu z gniewu. — Jestem pewien, że większość Lordów Warowni pomyśli to samo po usłyszeniu zeznań, które i my słyszeliśmy. Norist nigdy nie ukrywał swojej niechęci, ale żeby Sigomal mu pomógł! Norist nazywa Siwspa obrzydliwością, ale to on i Sigomal działali w obrzydliwy sposób! Co za hańba!

— Mistrzowie sami policzą się z Noristem — powiedział Sebell nieubłaganie. — Mistrz Oldive też się na to zgadza.

Na następny wieczór zwołano specjalne zebranie Lordów Warowni i Mistrzów Cechów. Obie grupy miały jednocześnie zapoznać się z dowodami zbrodni, chociaż nad wyrokiem będą obradować osobno, wymierzając sprawiedliwość zgodnie z własnymi zasadami.

— Kroniki Pernu rzadko wspominając takich sądach — powiedział Lytol próbując znaleźć precedensy w czytelnych teraz Kronikach Ruathy.

— Rzadko były potrzebne — zauważył Groghe parskając. — Na ogół Warownie, Cechy i Weyry same radziły sobie z trzymaniem w ryzach swoich ludzi. Wszyscy wiedzą, czego się po nich oczekuje, i znają swoje prawa, przywileje i obowiązki.

— Jaka szkoda — odezwał się Robinton głosem, w którym wyczuwało się wyczerpanie — że obrali tak haniebny sposób postępowania.

— Zwłaszcza że nie mieli skrupułów, gdy posługiwali się przedmiotami ułatwiającymi życie, które Siwsp pomagał wytworzyć — dodał rozgniewany Lytol.

— Może jest coś, co ich usprawiedliwia — zaczął znowu Robinton.

— Nie da się z nim rozmawiać — orzekła zdegustowana Menolly. — Musi być nadal bardzo zmęczony skoro wygaduje takie bzdury! — I skinęła na gości Robintona, żeby wyszli.

— To nie bzdury, Menolly — powiedział Robinton z rozdrażnieniem. Niespokojnie przewracał się w łóżku, gdzie Oldive kazał mu pozostać. Zair, zwinięty wygodnie w futrach u stóp harfiarza, ćwierknął w proteście. Wyglądał już znacznie lepiej, z powrotem zaczął przybierać spiżowy kolor, zamiast brązowego, który świadczył o chorobie.

— My, harfiarze, popełniliśmy gdzieś błąd…

— Nic podobnego! — krzyknęła ze złością Menolly. — Ci pomyleni idioci prawie zabili ciebie… i Zaira… — Robinton odpowiedział spojrzeniem spode łba. — Ha! Przynajmniej on cię obchodzi, nawet jeśli o siebie wcale nie dbasz. Idźcie stąd wszyscy. Robinton musi odpocząć, jeśli ma się jako tako czuć podczas procesu.

W Ruathcie panowało takie podniecenie, że niewielu ludzi wyjechało po Zgromadzeniu gdy jeźdźcy powrócili z Robintonem i jego porywaczami, których złapano dziewięciu. Porywaczy trzeba było chronić, gdyż rozwścieczony tłum rozszarpałby ich na strzępy. Jaxom uwięził ich w jednym z małych, ciemnych wewnętrznych pokoi Warowni, zaopatrując tylko w wodę i prawie zużyte kosze żarów. Mała służka, która karmiła Robintona zatrutym jedzeniem, została odnaleziona i, chociaż było jasne, że nie jest zdrowa na umyśle, została także zatrzymana.

Okazało się, że kapitan statku jest synem Sigomala, co potwierdzało udział Lorda Bitry w spisku. Dziwne, zauważył N’ton, jak chętnie zaczął mówić, gdy powieszono go na chwilę na łapie smoka.

Kiedy eskadra Bendenu zjawiła się w Warowni Bitry, Sigomal głośno i z urazą zaprzeczył podejrzeniom, że mógłby być wmieszany w tak okropny, godny pogardy spisek. Gorzko oskarżał swojego syna, który sprowadził hańbę na niego i jego Warownię.

F’lar przyznał później, że niewiele brakowało, a uderzyłby Sigomala w kłamliwe usta, ale Mnementh w ostatniej chwili uratował Lorda od pobicia. Wielki spiżowy smok był tak pobudzony przez gniew swojego jeźdźca, że z jego pyska wydostał się ogień, co natychmiast uciszyło Sigomala.

G’narish z Weyru Igen i jego spiżowi jeźdźcy uwięzili Mistrza Norista, pięciu jego mistrzów i dziewięciu czeladników, wszystkich, którzy byli podejrzani. Sprowadzono do Ruathy wóz i biegusy. Dwa trzeba było uśpić. Jakby dla przepełnienia miary, zostały one skradzione z pastwisk Ruathy. Kiedy Mistrz Hodowca Ruathy zajmował się nieszczęsnymi zwierzętami, cieśla i Mistrz Fandarel obejrzeli pojazd, którym przewożono Robintona. Bendarek odnalazł imię wytwórcy: Tosikin, czeladnik ciesielski w Bitrze.

— Zrobiony na zamówienie — mruknął Fandarel.

— To jasne — odrzekł Bendarek. — Łóżko schowane w podwójnym dnie, miękko wyłożone i dość długie dla tak wysokiego mężczyzny jak Mistrz Robinton. Spójrz na zamykaną górę, te dodatkowe sprężyny, nowe osie, większe, wzmocnione koła. Przeznaczono go do szybkiej, ostrej jazdy. — Potem Bendarek skrzywił się, bo zobaczył marnie wygładzone krawędzie i gwoździe wbite tak, że z desek wystawały główki. — Do jednorazowego użytku. Że też nie wstydził się oznaczyć tego bubla swoim imieniem.

— Wezwiemy go tutaj, żeby zeznawał? — spytał Fandarel, a jego oczy błyszczały, kiedy zacierał ręce.

— Może i warto. Sigomal na pewno będzie próbował się wyśliznąć, więc każdy dowód się przyda.

— Wątpię, by mu się udało tym razem — powiedział Fandarel poważnie.


Początkowo postanowiono, że zebranie Lordów i Mistrzów odbędzie się w Wielkiej Sali Ruathy. Jednak do Warowni przybyły takie tłumy, które dołączyły do równego mnóstwa ludzi zdecydowanych pozostać po Zgromadzeniu, że Jaxom, po naradzie z Groghem, Lytolem, D’ramem i F’larem, przeniósł proces na zewnętrzny podwórzec. Mimo jesiennego chłodu niebo było czyste, pogoda pozostawała bezchmurna, a gdyby sprawa przeciągnęła się do wieczora, można było użyć oświetlenia, którego jeszcze nie sprzątnięto z tanecznego placu. Smoki zebrały się na Wzgórzach Ogniowych, ich oczy wirowały i lśniły jaskrawymi kolorami, a stada niespokojnie latających jaszczurek potęgowały jeszcze dziwną atmosferę.

Kiedy Lord Begamon zawiadomił, że nie może być obecny, F’lar wysłał F’nora i dwie eskadry, by dopilnowały jego przybycia, gdyż Lord Neratu też był w to zamieszany. Służkę zwolniono. Sharra, Lessa i Menolly rozmawiały z nią, i zorientowały się, że naprawdę jest słaba na umyśle. Mężczyzna w „pięknych nowych ubraniach” powiedział jej, żeby dobrze nakarmiła Mistrza Harfiarza specjalnymi smakołykami, które sprowadzono z daleka, tylko dla niego. Pokazał jej bukłaki tylko dla Mistrza i poinformował, że ma karmić jaszczurkę mięsem ze specjalnej miski.

— To jasne, że nie wiedziała, co robi — stwierdziła Lessa po rozmowie. Potem jej rysy stwardniały. — Jak mogli użyć tego biednego dziecka do swoich niecnych celów?

— Ale postąpili sprytnie — powiedziała Menolly, a jej usta zadrżały. — Zair wyczułyby, że Robintonowi coś grozi, więc musieli użyć niewinnego pionka.

— Ale nie dość sprytnie, Menolly — orzekł Jaxom. — Skąd ona pochodzi?

— Z Warowni w górach — wyjaśniła Sharra wzdychając. — Była tak podekscytowana, że pozwolono jej przyjść na Zgromadzenie i usługiwać komuś tak miłemu jak ten mężczyzna w błękicie. Zatrzymałam ją tutaj. W Ruathcie będzie bezpieczna. Kucharz mówi, że dojrzę sobie radzi z rożnem.

Lord Corman przybył wieczorem i od razu podszedł do Jaxoma, który stał z Groghem, Ranrelem, Asgenarem i Laradem.

— Nie zgadzam się z tym, co robicie z Pernem. Nie podoba mi się, że tak wiele tradycji i wartości zanika z powodu tego, czego… ta maszyna was uczy, ale to co robicie to wasza sprawa. Ja będę postępował po swojemu.

Larad poważnie skinął głową.

— To twoje prawo.

— I macie się do tego stosować — oświadczył Corman, a jego brwi złączyły się w ponurym grymasie.

— Nikt nie wątpi w prawość twojego charakteru, Lordzie Cormanie — zapewnił go Jaxom.

Gorman uniósł brwi, już miał się obrazić z powodu słów najmłodszego z Lordów Warowni, ale potem zmienił zdanie i, rzucając jeszcze jedno spojrzenie spode łba, pozwolił Brandowi zaprowadzić się na miejsce.

Wcześniej tego dnia naprędce zbudowano podium w kształcie zaokrąglonego V: jedna strona przeznaczona był dla Lordów Warowni, druga dla Mistrzów Cechów. W centrum miał siedzieć Jaxom jako lokalny Lord z Lytolem po jednej i D’ramem po drugiej stronie. Robinton miał usiąść obok nich, na wprost oskarżonych, których miano posadzić na ławach pomiędzy skrzydłami. Lytol usiłował znaleźć bezstronnego rzecznika oskarżonych, bo w historycznych katalogach Siwspa wyczytał, że jest to normalna praktyka podczas procesów sądowych. Zazwyczaj tę rolę pełnili harfiarze, ale w tej sprawie żaden harfiarz nie mógł być bezstronny. Jednak ponieważ nie znaleziono nikogo innego, kto chciałby się podjąć tej funkcji, zadecydowano, że oskarżeni będą musieli mówić sami za siebie, jeśli, jak zauważył Piemur, znajdą się okoliczności łagodzące, skoro wina już została udowodniona.

Punktualnie o ustalonej godzinie oskarżeni zostali sprowadzeni przed sąd, a zgromadzony tłum powitał ich wyzwiskami. Potrzeba było dłuższej chwili, by przywrócić spokój, ale w końcu ludzie trochę się uspokoili, a Lordowie i Mistrzowie zajęli swoje miejsca.

Jaxom wstał i uniósł ręce prosząc o ciszę. Potem przemówił.

— Wczoraj wieczorem Mistrz Robinton został odurzony narkotykami i zabrany ze Zgromadzenia bez swojej zgody i wiedzy. Na jego miejscu pozostawiono ubranego w podobny strój martwego mężczyznę, którego do tej pory nie zidentyfikowano. Dokonano więc dwóch przestępstw, które dzisiaj trzeba ukarać: porwania i morderstwa.

— Ci trzej mężczyźni — Jaxom wskazał trzech pierwszych oskarżonych, unosząc dłoń, by uciszyć groźne pomruki tłumu — powozili wozem, który wiózł Mistrza Robintona bez jego wiedzy i zgody. Tych sześciu mężczyzn — Jaxom również ich wskazał — czekało na nich na statku, którym mieli zabrać Mistrza Robintona do ukrytego miejsca bez jego wiedzy i zgody. Odczytam teraz zeznania, spisane w obecności harfiarza, mnie jako Lorda Warowni, i Mistrza Fandarela, reprezentującego Cechy.

Każde zeznanie rozpoczynało się od podania imienia i miejsca pochodzenia zeznającego. Potem przedstawiało zadanie, do którego został wynajęty. Lord Sigomal i Mistrz Norist zostali wymienieni jako ci, którzy wydali rozkazy i dostarczyli marek oraz wyposażenia. Z zeznań wynikało, że Mistrzowie i czeladnicy szklarscy przekazywali najemnikom wiadomości i zapłatę. Natomiast Mistrz Idarolan dostarczył dowodu nielegalnej sprzedaży statku, podpisanego przez niejakiego Federena, Mistrza szklarskiego, teraz siedzącego wśród oskarżonych. Okazało się, że to on poprowadził atak na baterie dostarczające mocy Siwspowi, i był starszym bratem jednego z mężczyzn, których napad Siwsp udaremnił ultradźwiękami. Był bardzo rozgoryczony faktem, że brat poniósł za to karę, a na dodatek ogłuchł. Lord Begamon też był w to wmieszany: oskarżono go o dostarczenie marek, koni użytych przy ataku na Siwspa, oraz bezpiecznego schronienia dla statku porywaczy.

Czeladnik Tosikin, łagodny i tępy chłopak, najwyraźniej przerażony tym, co się wydarzyło, wskazał na Gomalsiego, syna Lorda Sigomala oraz na kapitana statku jako tych, którzy zamówili dziwny wóz. Czeladnik nie miał pojęcia, jakiemu celowi wóz miał służyć i próbował zaproponować im inny rodzaj pojazdu do przewożenia „delikatnego ładunku”. Nie, nie wiedział, że tym ładunkiem miał być człowiek.

Brestolli poprosił o pozwolenie opowiedzenia o tym, co słyszał. Poza tym zidentyfikował trzech Bitran ze statku jako tych, których podsłuchał, gdy spiskowali, co wywołało wśród sądzonych konsternację i wzajemne oskarżenia.

— Każdy z was ma prawo zabrać głos w swojej obronie i będzie mógł poinformować sąd o okolicznościach łagodzących — powiedział Jaxom, wskazując najpierw trzech mężczyzn, którzy porwali Robintona. Ale zanim któryś z nich mógł przemówić, Lord Sigomal zerwał się na równe nogi, nagle przezwyciężając apatię.

— Jestem niewinny, niewinny, mówię wam! Mój syn wpadł w złe towarzystwo i został sprowadzony na błędną drogę, a błagałem go, żeby zrezygnował z ich towarzystwa, chociaż nie wiedziałem, w co go mieszają…

— Tak nie było! — wykrzyknął Gomalsi. Również zerwał się na nogi i rzucał ojcu wściekłe spojrzenia. — Ty mi mówiłeś, co robić, żeby zdyskredytować maszynę. Ty kazałeś mi zniszczyć baterie… i powiedziałeś, gdzie ich szukać.

— Ty głupcze! Idioto! — krzyknął Sigomal. Wyskoczył do przodu i uderzył Gomalsiego w twarz tak mocno, że młodzieniec przewrócił się na ławę.

Jaxom natychmiast dał znak, żeby strażnicy posadzili Sigomala na jego miejscu i pomogli Gomalsiemu.

— Jeszcze raz tak się zachowasz, a mimo swojej godności Lorda zostaniesz związany — zapowiedział surowo Sigomalowi, i kazał strażnikom stanąć między oboma Bitranami. Potem wskazał na pierwszego z trzech porywaczy.

— Możesz przemówić w swojej obronie. Najpierw podaj imię i rangę.

Po cichej naradzie z kompanami najstarszy z mężczyzn powstał.

— Nazywam się Halefor. Nie posiadam rangi, ani Warowni, ani rzemiosła. Wynajmuję się tym, co mi płacą dobrymi markami. Tym razem był to Lord Sigomal. Trzech z nas umówiło cenę i dostaliśmy połowę jako zaliczkę za zabranie harfiarza wozem na statek. Po to nas wynajęto. Nie żeby mordować. To był przypadek. Biswy miał wypić to wino. Ale nie umrzeć od niego. Nie chcieliśmy też skrzywdzić Mistrza Robintona. Nie podobało mi się to, ale Lord Sigomal powiedział, że to musi być on, bo wszyscy go kochają. Rozwalą maszynę, żeby dostać Mistrza z powrotem. — Rozejrzał się, spoglądając wpierw na Lordów, a potem na Mistrzów, skinął gwałtownie głową i usiadł.

Od załogi Gomalsiego usłyszano tę samą historię: wynajęto ich do obsługi statku na czas rejsu do wyspy na wschodnim wybrzeżu Neratu. Lord Begamon jęknął słysząc to i ukrył głowę w dłoniach. Pojękiwał przez resztę przesłuchania. Kiedy Mistrz Idarolan zapytał ich ostrym tonem czy byli uczniami lub czeladnikami, dwóch odparło, że żeglowali przez parę sezonów we flotach rybackich, ale nie podobała im się praca zajmująca tyle godzin. Mistrz Idarolan odczuł widoczną ulgę, że żaden z jego rzemieślników nie brał udziału w spisku.

Jaxom rozumiał Mistrza Idarolana, który chciał ustalić fakty w obecności równych jemu samemu Mistrzów, a także Lordów. W wielu nadbrzeżnych Warowniach młodzież szybko uczyła się pływać niewielkimi łodziami. Nie było nic złego w takiej wiedzy. Jednak Idarolana obrażał fakt, że Gomalsi, który nie był wyuczonym żeglarzem, miał śmiałość sądzić, iż potrafi bezpiecznie popłynąć małym statkiem do wschodniego wybrzeża Neratu, przez Prądy i najtrudniejsze wody planety, a przecież z każdym uderzeniem fali ryzykował życiem Robintona.

W przeciwieństwie do pozostałych oskarżonych, Mistrz Norist przybrał dumną i wyzywającą postawę.

— Postąpiłem zgodnie z własnym sumieniem, żeby uwolnić nasz świat od tej „Obrzydliwości” i jej zła. Zachęca ona młodych do niechlujstwa i lenistwa, odciągając ich od tradycyjnych obowiązków. Obrzydliwość niszczy całą strukturę naszych Cechów i Warowni. Zanieczyszcza nasz Pern podłymi wyrobami, które pozbawiają uczciwych ludzi pracy i dumy z rzemiosła. Powoduje, że całe rodziny odchodzą od tego, co było dobre i zdrowe przez dwa i pół tysiąca Obrotów. Zrobiłbym to jeszcze raz. I zrobię wszystko, by zniszczyć urok, który ta „Obrzydliwość” na was rzuciła! — wyciągnął ręce i wskazał Mistrzów, którzy go sądzili. — Zostaliście oszukani. Będziecie cierpieć. I cały Pern będzie cierpiał z powodu waszej ślepoty, waszego odejścia od czystości naszej kultury i wiedzy.

Dwóch z jego Mistrzów i pięciu czeladników poparło go okrzykami.

Jaxom widział zaszokowane miny innych Mistrzów. Wszyscy Lordowie mieli poważne twarze. Torik z pogardą patrzył na Sigomala i Begamona. Corman był zdegustowany i nie silił się na ukrywanie tego tak samo, jak nie ukrywał swojej nieufności wobec Siwspa.

Lord Neratu nie powiedział nic w swojej obronie. Kiedy Jaxom poprosił go o to ponownie, potrząsnął tylko głową i jęczał odmawiając odpowiedzi.

— Lordzie Jaxomie — odezwał się Mistrz Oldive wstając — moi koledzy właśnie wręczyli mi swoją opinię dotyczącą przyczyny zgonu mężczyzny, który zajmował miejsce Mistrza Robintona.

— I?

— Jest dość dowodów sugerujących, że jego śmierć spowodowana była atakiem serca. Nie znaleziono ran czy uszkodzeń czaszki. Jego usta i paznokcie zsiniały, ale to jest zwykłe następstwo ataku serca. — Oldive odchrząknął. — W jego żołądku znaleziono ogromną ilość soku fellisowego, który mógł spowodować atak serca.

— W tych okolicznościach wydaje się, że był to nieszczęśliwy wypadek, więc zarzut morderstwa z premedytacją zostaje oddalony. — Jaxom zauważył widoczną ulgę na twarzy Robintona. — Pytam was teraz, czy została udowodniona zbrodnia umyślnego porwania Mistrza Harfiarza Robintona?

Zignorował gwałtowne obelgi wykrzykiwane przez publiczność. Wszyscy Lordowie unieśli zgodnie dłonie, nawet Corman. Brand zapisał ich liczbę. Potem Jaxom powtórzył pytanie zwracając się do Mistrzów. Oni też jednomyślnie podnieśli ręce, Idaloran uniósł swoją tak wysoko jak mógł, zaciśniętą w pięść.

— A więc udajcie się do Wielkiej Sali i zastanówcie się nad wyrokiem.

Mistrz Robinton nagle podniósł rękę. Zaskoczony Jaxom pozwolił mu mówić. Jako ofiara przestępstwa, harfiarz miał prawo żądać, by go wysłuchano. Jaxom martwił się, że Robinton może prosić o łagodny wyrok, co jego zdaniem tylko zwiększyłoby kłopoty, zwłaszcza z ludźmi tak ograniczonymi i mściwymi jak Norist.

— Wy, którzy jesteście świadkami tych wydarzeń… — zaczął Robinton, zwracając się nie do Lordów czy Mistrzów Cechów, lecz do ludzi poza terenem sądu, opierających się o ściany, rampę i dachy pobliskich szop. Jego głos był słaby, lecz szczery. Odchrząknął i zaczął od nowa. — Wy, którzy jesteście tu obecni, pozwólcie mi powiedzieć, że Siwsp nie nauczył nas niczego, czego nie wiedzieli już nasi przodkowie. Nie dał nam maszyn i narzędzi lub udogodnień, których oni nie mieli czy nie używali, kiedy zjawili się na Pernie. Jedynie przywrócił Cechom wiedzę, którą traciliśmy wraz z upływem czasu, z powodu zapomnienia albo niemożności odczytania starych Kronik. Tak więc, jeśli ta wiedza jest zła, to my wszyscy też jesteśmy źli. Ale ja nie sądzę, by ktoś z nas wierzył, że jesteśmy źli lub że to, co robimy w Cechach, jest złe. Gdy chodzi o Warownie, Siwsp wypełnił luki w ich historii i teraz wszyscy mieszkańcy Warowni znają swoją przeszłość, a także poznali dzieje osadników, którzy przylecieli na Pern, by zbudować tu Warownie i rozpocząć nowe życie. I nie ma powodu, by mieszkańcy Warowni uważali się za złych lub zrodzonych przez złych mężczyzn i kobiety. — Mistrz Robinton wpatrzył się w Norista, który nie odpowiedział mu spojrzeniem.

— Naszym Weyrom dał obietnicę uwolnienia od odwiecznej walki. Osiągniemy to dzięki umiejętnościom smoków, które zostały stworzone przez naszych przodków, a także dzięki odwadze ich jeźdźców. Jeźdźcy nie są źli, bo inaczej użyliby mocy smoków przeciw nam i uczynili z nas niewolników. Ale nie zrobili tego.

— Zło, które wyrządzili mi ci mężczyźni, wydarzyło się z najgorszego powodu. Ich zleceniodawcy chcieli zmusić innych ludzi, by zniszczyli nasz związek z przeszłością, naszą szansę na uczynienie tego świata takim, jakim nasi przodkowie mieli nadzieję, że się stanie: pokojowym, zasobnym, przyjaznym. Nie wyrządziłem krzywdy żadnemu z tych mężczyzn — mówił dalej Robinton machnięciem dłoni wskazując Sigomala, Begamona i Norista — nie życzyłem im niczego złego, ani też nie chcę teraz ich skrzywdzić. Żal mi ich, gdyż boją się nieznanego, niezwykłego, są gwałtowni i bezmyślni. Mają ciasne umysły i są małego ducha.

Mistrz Robinton spojrzał teraz na trzech porywaczy:

— Ja wybaczam wam, ale wzięliście marki, żeby uczynić zło, co samo w sobie jest wielkim złem. I byliście gotowi uciszyć harfiarza, a to jest jeszcze większym złem, gdyż kiedy mowa zostanie powstrzymana, cierpią wszyscy ludzie, nie tylko ja.

Usiadł, i wyglądał tak, jakby nie mógł ustać dłużej, ale kiedy Menolly podeszła do niego, potrząsnął głową.

Groghe pochylił się poprzez Warberta i szeptał coś do niego i Asgenara. Torik, który stał za daleko, by słyszeć, podszedł do nich. Ranrel, Deckter i Laudey poszli za jego przykładem. Nessel czuł się bardzo niepewnie mając Asgenara z jednej i Larada z drugiej strony, a Sangel i Toronas dyskutowali.

Mistrzowie Cechów także zebrali się razem. Fandarel, stojący w środku, ściszył głos do chrapliwego pomruku. Morilton przemówił tylko raz, a potem siedział cicho, chociaż słuchał uważnie innych. Reprezentował w sądzie Rzemiosło Szklarskie, gdyż żaden inny szklarz nie chciał wziąć na siebie tego obowiązku.

— Lordowie i Mistrzowie, możecie odejść jeśli chcecie — powtórzył Jaxom.

— Tu nam jest całkiem wygodnie — odpowiedział mu głośno Groghe.

Jaxom pomyślał, że Robinton lepiej się poczuje, gdy wypije trochę wina. Nalał kielich, ale sam trochę upił, zanim podał go Robintonowi. Mistrz Robinton dał małe przedstawienie nieufności, które wzbudziło śmiech tłumu i nieco zmniejszyło napięcie, ale potem uniósł kielich w stronę Jaxoma i wypił, uśmiechając się z aprobatą.

— Najbardziej mnie zasmuca — powiedział cicho do Jaxoma — że ludzie mogą pomyśleć, iż przestałem dobrze znosić wino. Przecież widzieli, jak wcześnie zasnąłem podczas Zgromadzenia.

— Lordzie Jaxomie, podjęliśmy decyzję — oznajmił Groghe. Lordowie zajęli swoje miejsca.

— My także — dodał Mistrz Idarolan.

— Jaka jest wasza decyzja, Lordzie Groghe? — zapytał Jaxom.

— Nasza Rada odżegnuje się od Lordów Sigomala i Begamona. Nie będą dłużej rządzić swoimi Warowniami. Są zhańbieni. Po pierwsze, spiskowali i dokonali karnej ekspedycji na inną Warownię lub wspólną własność, bo tak można nazwać Lądowisko. Po drugie, porwali człowieka w celu wymuszenia działań sprzecznych z najlepszymi interesami planety i nas wszystkich.

Sigomal przyjął wyrok z pewną godnością, ale Begamon zaczął szlochać, osuwając się z ławy na kolana.

— Trzeci syn Sigomala, Sousmal, jest znany większości z nas i zadecydowaliśmy, że to on powinien zarządzać Warownią Bitry do czasu, gdy Rada Lordów Warowni podejmie w tej sprawie decyzję. Ponieważ Begamon nie ma dzieci dostatecznie dorosłych, by przejęły Warownię, mianujemy jego brata, Ciparisa na stanowisko tymczasowego Lorda Warowni, także do chwili podjęcia decyzji. Gomalsi ma zostać wygnany wraz z ojcem. To jest kara za jego rolę w pierwszym ataku na Siwspa i w porwaniu, a także za to, że wyznaczając siebie samego jako kapitana statku mimo braku odpowiednich kwalifikacji, obraził wszystkich członków Cechów Żeglarzy. Proponujemy, by jedna z wysp we Wschodnim Pierścieniu została wyznaczona jako miejsce zesłania.

Sigomal jęknął, ale Gomalsi powstrzymał się od protestów.

— Mistrz Norist także zostaje pozbawiony swojej rangi, podobnie jak inni członkowie jego Cechu, którzy brali udział w spisku — oświadczył Idarolan. — Wszyscy mają zostać wygnani w to samo miejsce, gdzie bez wątpienia będą się nawzajem cieszyć swoim towarzystwem. — Popatrzył w stronę, gdzie w tłumie kryli się pozostali Mistrzowie Szklarscy. — Postanowiliśmy, że Mistrz Morilton będzie waszym najwyższym Mistrzem do czasu, aż my, równi wam, zadecydujemy, że możecie wybrać, bez uprzedzeń, człowieka bardziej otwartego i patrzącego w przyszłość niż Norist.

Lytol skinął na Jaxoma, który miał przedłożyć wyrok na najemników. Jaxom nigdy jeszcze nie musiał decydować o losie człowieka na resztę jego życia, ale ciągle miał w pamięci niepokój, który odczuwał podczas tej szalonej jazdy na ratunek Mistrzowi Robintonowi.

— Wygnanie! — oznajmił. Większość najemników zaakceptowała to, chociaż dwóch najmłodszych wyglądało na tak zrozpaczonych, że Jaxom dodał: — Wasze rodziny mogą się do was przyłączyć, jeśli zechcą.

Zauważył lekki uśmiech Sharry i aprobujące skinienie Lessy.

— Skazanych odprowadzi się do kwater i jutro wyśle do miejsca wygnania. Od teraz nie posiadają ziemi, rzemiosła i nie podlegają opiece Weyrów. — Jaxom wzniósł głos ponad przerażone pomruki Begamona. — Posiedzenie skończone.

Strażnicy otoczyli skazańców, a sędziowie i ława przysięgłych udali się do Warowni.


Służba jakoś zdołała przygotować jedzenie dla tylu niespodziewanych gości, którzy oblegali Ruathę. Sharra dopadła Jaxoma i powiedziała mu, że wszyscy: Warownie, Cechy i Weyry, okazali ogromną pomoc dostarczając dość żywności, by nikt nie odszedł głodny.

— I, mój kochany, byłeś wspaniały — dodała. — Wiem, jak ci było trudno, ale przy posiadanych dowodach i zeznaniach nikt nie może nic zarzucić twojej decyzji. Wyrok był łagodniejszy niż zasługiwali. — Jej twarz przybrała gniewny wyraz. Zacisnęła dłoń w pięść. — Kiedy zobaczyłam skaleczenia Mistrza Robintona…

— Dojdzie do siebie? — Jaxom pomyślał, że może był zbyt łagodny, chociaż nie potrafiłby skazać nikogo na śmierć. Gdyby Mistrz Robinton umarł lub gdyby Biswy nie umarł na serce, być może musiałby podjąć inną decyzję.

Lord Groghe szukał go tak długo, aż wreszcie go znalazł i zapewnił, że gdyby przestępstwa te zdarzyły się w jego Warowni, postąpiłby dokładnie tak samo. Ku zaskoczeniu Jaxoma i raczej smutnej satysfakcji, Lord Corman także podszedł do niego później tego wieczora.

— Dobrze sobie poradziłeś, Jaxomie. Jedynie tak mogłeś postąpić w tych okolicznościach.

Lord Keroonu nie zatrzymał się na wieczorny posiłek, ani nie odwiedził więcej Lądowiska. Ale od tej pory ani nie powstrzymywał swoich ludzi od używania nowych produktów, ani nie sprzeciwiał się, gdy młodzież prosiła go o pozwolenie studiowania na Południu. Z przedmiotów wytwarzanych dzięki Siwspowi, Lord Corman kupował tylko papier. Powiedział kiedyś swojemu harfiarzowi, że Bendarek sam odkrył papier zanim „maszyna” się obudziła.

Następnego ranka trzy skrzydła Weyru Fort przybyły do Ruathy, żeby zabrać skazańców na miejsce wygnania. Obiecano, że listy, które napisali do rodzin, zostaną adresatom dostarczone. Ci, którzy pragnęli dołączyć do wygnanych mężczyzn, mieli być przewiezieni na wyspę, kiedy tylko będą gotowi.

To Mistrz Idarolan wybrał miejsce wygnania.

— Niezbyt duże, nie za małe, dużo ryb, trochę zwierzyny, choć whery nie smakują za dobrze — oświadczył. — Mnóstwo owoców i warzyw korzennych. Będą musieli pracować, żeby przeżyć, ale my też musimy to robić.

— A co z Opadami Nici? — spytał Jaxom.

Mistrz Idarolan wzruszył ramionami.

— Jest parę jaskiń, a przecież ty już o nich zadbasz. Mogą to znieść lub nie, jak chcą. Jest tam też stary wulkan i świadectwa, że wyspa była niegdyś zamieszkana. Jest o wiele bardziej gościnna niż Daleki Zachód, gdzie istnieją tylko piaski i węże.

Kiedy skazańcy wsiedli na smoki, wręczono im worki z podstawowymi narzędziami i zapasami. Potem skrzydła ruszyły w pomiędzy.

Jaxom był zdenerwowany jak nigdy przedtem. Ale jako Lord Ruathy musiał rozmawiać z ludźmi uprzejmie i grzecznie, nawet jeżeli nie zgadzali się z jego decyzją i głośno wyrażali swoje pretensje do skazańców. Najbardziej podziwiał Lordów, którzy zachowywali milczenie.

Asgenar i Toronas odjechali, żeby pomóc młodemu Sousmalowi w Bitrze. W drodze powrotnej do Cove, D’ram i Robinton zostawili Lytola w Neracie. Miał powiadomić Ciparisa, który przedtem pracował jako zarządca Begamona, o jego nowej randze.

Brand i podlegli mu zarządcy zajęci byli organizowaniem powrotnej podróży gości i sprzątaniem Warowni po Zgromadzeniu i sądzie. Upewniali się, że wszyscy mają dość zapasów na drogę, a także zlecali pilnowanie służby podczas sprzątania i naprawiania szkód wyrządzonych przez wielkie tłumy.

Jaxom z prawdziwą radością przyjął wiadomość o tym, że Sharra ma propozycję pracy, chociaż, rozdarta między różnorodnymi obowiązkami, jednak zaproponowała, że z nim zostanie.

— Chcą, żebyś wróciła do laboratorium na „Yokohamie”? — zapytał.

— Tak. Potrzebują tam i Oldive’a i mnie.

Uścisnął ją i pocałował, a potem skinął głową. Do pewnego stopnia byłoby mu łatwiej ułożyć swoje myśli, gdyby przez jakiś czas nie musiał troszczyć się również o jej samopoczucie.

— Spędzę jakiś czas z chłopcami — powiedział. — Nie jestem w tej chwili potrzebny na „Yokohamie” czy Lądowisku. — Nie mówił całej prawdy, i Sharra wiedziała o tym. Spojrzała na niego uważnie, ale potem uśmiechnęła się smutno, pocałowała go w policzek i zostawiła go samego w ich pokoju.

Ze swojego okna patrzył, jak ona i Oldive dosiadają młodego niebieskiego smoka, który pełnił teraz wartę w Ruathcie, a to, na nieszczęście przypomniało mu o G’lanarze.

Jestem tutaj, odezwał się cicho Ruth ze swojego Weyru.

Zawsze jesteś, kiedy cię potrzebuję, drogi przyjacielu, powiedział Jaxom, straszliwie znużony.

Zrobiłeś to, co musiałeś, to, co powinieneś był zrobić. Nie jesteś niczemu winien.

Ale muszę sobie poradzić z wynikiem moich decyzji.

Postąpiłeś jak człowiek honoru. Inni nie. Czy można zrobić więcej?

Dobre pytanie, Ruth, bardzo dobre pytanie. Jaxom ułożył się na łóżku i założył ręce pod głową.

Czy mogłem uniknąć takich konsekwencji?

Jak? Nie pomagając wtedy Piemurowi i Jancis przy odkopywaniu Siwspa? Kto inny znalazłby maszynę. Praca wykonana tamtego dnia przyniosła najwięcej dobrego, oprócz, oczywiście — Jaxom, słysząc dziwny, zadowolony ton w głosie Rutha, słabo się uśmiechnął — pracy wykonanej w dniu, kiedy oddaliśmy Ramoth jej królewskie jajo. No i wczorajszego dnia, gdy polecieliśmy i zapewniliśmy powodzenie…

Mimo parszywego nastroju Jaxom musiał się szczerze uśmiechnąć, bo przed oczami stanęły mu jak żywe oczy Rutha, wirujące szelmowskim błękitem.

Ludzie myślą inaczej niż smoki, mówił dalej Ruth w zamyśleniu. Przez większość czasu smoki rozumieją swoich partnerów. Ale czasem, tak jak teraz, nie mogę w pełni zrozumieć, co cię niepokoi. Pozwalasz ludziom myśleć co chcą, póki nie narzucają ci swoich myśli. Umiesz wysłuchać obu stron. Słyszałem cię. Pozwalasz ludziom robić co chcą, dopóki nikogo nie krzywdzą, a już zwłaszcza tych, których kochasz i podziwiasz.

No tak. Jednak skoro wiedzieliśmy, że Sigomal spiskuje przeciw Robintonowi, powinniśmy byli go powstrzymać, powiedział Jaxom.

Znaliście jego plany?

Nie, nie wiedzieliśmy o wszystkim.

Ale podjęliście środki, żeby chronić harfiarza.

Tylko że nie zadziałały, prawda?

To nie twoja wina. Kto by pomyślał, że spróbują zrobić to na Zgromadzeniu, w obecności takiego tłumu? Musisz przestać myśleć o takich bezużytecznych rzeczach, Jaxomie. Tylko się unieszczęśliwiasz. Mamy przed sobą cudowną przyszłość…

Masz rację! Jaxom przekręcił się na brzuch, ukrył twarz w poduszce, wiedząc, że po prostu unika wyzwania. Zaczął myśleć o tym, co go gnębiło najbardziej. Czy on i Ruth poradzą sobie z problemem, który Siwsp postawił przed nimi?

To nie jest żaden problem, Jaxomie. Gdyż został on rozwiązany. Siwsp ci to powiedział i pokazał.

A ty się z nim zgadzasz? Zaryzykujesz?

Polecieliśmy naprzód w czasie, żeby sprawdzić, czy się udało. Udało się. Zatem zrobimy to, bo to zrobiliśmy. To dopiero będzie wyczyn! Głos Rutha brzmiał radośnie. Zaskoczony Jaxom oparł się na łokciach. To będzie jeszcze lepsze niż ocalenie jaja Ramoth, mówił dalej Ruth. I będzie miało ogromne znaczenie dla przyszłości naszego świata. O tym musisz myśleć, a nie o tej smutnej, bezużytecznej przeszłości. To, co zostało zrobione, jest zrobione, nie można tego zmienić.

Czy Sharra rozmawiała z tobą przed wyjazdem? Jaxom wcale by się nie zdziwił, gdyby jego żona zwróciła się o pomoc do smoka.

Nie musiała. Czyż nie jestem zawsze blisko twojego serca i umysłu?

Tak, mój drogi. Zawsze jesteś ze mną. Jaxom przerzucił nogi przez krawędź łóżka. Miał dużo do zrobienia w Ruathcie, zanim będzie mógł z czystym sumieniem powrócić do Siwspa na Lądowisko.

Загрузка...