Rozdział 21


Na pytanie, co dalej robić z Hampusem Brobergiem i Heleną Hansson, nie było, oględnie mówiąc, jednoznacznej odpowiedzi.

Martin Beck i Kollberg musieli w dodatku uporać się z tym przez telefon, co wymagało czasu.

– Gdzie oni teraz są? – spytał Martin Beck.

– Na Kungsholmsgatan.

– Zatrzymani?

– Tak.

– Możemy ich tymczasowo aresztować?

– Zdaniem prokuratora chyba tak.

– Chyba?

Kollberg głęboko westchnął.

– Co właściwie masz na myśli? – zapytał Martin Beck.

– Są zatrzymani pod zarzutem przygotowań do popełnienia przestępstwa walutowego. Ale na razie nie mamy w ich sprawie żadnego zgłoszenia. – Kollberg zastanawiał się przez chwilę. – Mam na myśli, co następuje: Podczas zatrzymania przez Larssona i tego oszalałego policjanta Broberg miał w kieszeni fałszywy paszport i oddał strzał z pistoletu startowego. A panienka przyznała się do nierządu. Poza tym znaleźliśmy u niej walizkę z kupą papierów wartościowych. Powiedziała, że walizkę, papiery, bilet i całą resztę dostała od Broberga, który zaoferował jej dziesięć tysięcy za przewiezienie tego wszystkiego do Szwajcarii.

– Co pewnie jest prawdą.

– Na mur. Problem polega na tym, że nie zdążyli zrobić żadnego ruchu. Gdybyśmy mieli z Larssonem trochę oleju w głowie, pozwolilibyśmy im rozwinąć skrzydła. Mogliśmy dać cynk celnikom i policji paszportowej, żeby ich zatrzymali na Arlandzie.

– Chodzi o to, że nie mamy dostatecznych dowodów?

– Jakbyś zgadł. Prokurator obawia się, że sędzia może odrzucić wniosek o areszt tymczasowy i skończy się na zakazie opuszczania kraju.

– I wypuści ich?

– Tak. Chyba że…

– Że co?

– Chyba że uda ci się przekonać prokuratora w Malmö, że ci dwoje mają bezcenne informacje o zabójstwie Palmgrena. Wtedy będziemy mogli ich aresztować i odesłać do ciebie. Tak to widzą prawnicy.

– A ty co o tym myślisz?

– Sam nie wiem. Bez dwóch zdań Broberg chciał prysnąć z niewiarygodną masą szmalu. Ale jeśli na tym poprzestaniemy, trzeba będzie przekazać sprawę wydziałowi oszustw finansowych.

– Czy Broberg ma cokolwiek wspólnego z morderstwem?

– Powiedzmy, że jego posunięcia od piątku były podyktowane tym, że Palmgren zmarł w czwartek wieczorem. To jasne jak słońce, prawda?

– Tak, każde inne wytłumaczenie byłoby bez sensu.

– Z drugiej strony Broberg ma niezbite alibi co do samego morderstwa. Tak jak Helena Hansson i reszta towarzystwa siedzącego przy stole.

– A co mówi Broberg?

– Podobno powiedział „Aj”, kiedy lekarz opatrywał mu szczękę. Poza tym milczy jak grób.

– Poczekaj chwilę.

Słuchawka była mokra od potu i Martin Beck wytarł ją chusteczką.

– Co ty robisz? – podejrzliwie spytał Kollberg.

– Pocę się.

– Szkoda, że mnie nie widzisz. Wracając do tego cholernego Broberga, gość nie wydaje się szczególnie chętny do współpracy. Z tego, co wiem, i pieniądze, i akcje mogą być rzeczywiście jego.

– Hm. Jeśli tak, to skąd je ma?

– Nie do mnie z tym pytaniem. Wiem o pieniądzach tylko tyle, że ich nie mam. – Kollberg zadumał się chwilę nad tą smutną konstatacją. – Tak czy inaczej, muszę coś powiedzieć prokuratorowi.

– A co z dziewczyną?

– Dużo łatwiej. Gada jak nakręcona. Obyczajówka namierza siatkę call girl, która najwyraźniej obejmuje cały kraj. Dopiero co rozmawiałem z Sylvią Granberg i jej zdaniem mogą natychmiast aresztować Helenę Hansson, przynajmniej do czasu zakończenia śledztwa.

Sylvia Granberg była policjantką śledczą w sekcji obyczajowej i szefową Åsy Torell.

– Poza tym zależy im na nadzorowaniu czegoś tam w Malmö. Więc jeśli będziesz chciał pogadać z Heleną Hansson, nie napotkasz żadnych trudności.

Martin Beck milczał.

– No? – przynaglił go Kollberg. – To co mam zrobić?

– Przydałyby się konfrontacje… – wymamrotał Martin Beck.

– W ogóle cię nie słyszę.

– Muszę pomyśleć. Zadzwonię za jakieś pół godziny.

– Byle nie później. Lada moment wszyscy na mnie naskoczą i zaczną ujadać. Malm, komendant główny i cała banda.

– Pół godziny. Słowo.

– Okej. Cześć!

– Cześć.

Martin Beck rozłączył się i długo siedział z łokciami na biurku i głową wspartą na dłoniach. Nie od razu coś mu się przejaśniło.

Hampus Broberg uregulował wszystkie swoje sprawy majątkowe w Szwecji i zamierzał uciec z kraju. Najpierw zadbał o ulokowanie rodziny w bezpiecznym miejscu. Świadczyłoby to o tym, że z chwilą śmierci Palmgrena stracił grunt pod nogami. Dlaczego?

Najprawdopodobniej dlatego, że przez długie lata przywłaszczał sobie pokaźne sumki z koncernu Palmgrena w tych branżach, nad którymi sprawował pieczę, głównie w spółce budowlanej, w obrocie akcjami i firmie lichwiarskiej.

Viktor Palmgren ufał Brobergowi, dzięki czemu ten czuł się w miarę pewnie, dopóki pryncypał był cały i zdrowy. Kiedy odszedł, nie miał odwagi zostać dłużej niż to absolutnie konieczne. Zawisła nad nim groźba nie tyle utraty życia, co finansowej katastrofy i być może długiej odsiadki w więzieniu.

Kto mu zagrażał?

Raczej nie instytucje państwowe, bo wydawało się mało prawdopodobne, żeby policji czy urzędowi podatkowemu udało się prześwietlić operacje biznesowe Palmgrena. Jeśli to w ogóle było możliwe, rzecz ciągnęłaby się latami.

Pierwszą taką osobą był naturalnie Mats Linder.

Albo Hoff-Jensen.

Linder żywił do Broberga tak silną awersję, że nawet nie potrafił jej ukryć podczas przesłuchania.

Czy wręcz nie napomknął, że Broberg to oszust? I że Palmgren darzył swojego człowieka w Sztokholmie zbyt dużym zaufaniem?

Tak czy inaczej, Linder miał najlepszą pozycję w ewentualnej rozgrywce o władzę po Palmgrenie i o jego miliony.

Jeśli Broberg sprzeniewierzył ogromne sumy, Linder mógłby natychmiast zażądać rewizji dokumentacji finansowej poszczególnych spółek i zawiadomić policję.

Ale Linder jeszcze tego nie zrobił, mimo że wiedział albo się domyślał, że czas nagli. Koniec końców Broberga zatrzymała policja. Dzięki czystemu przypadkowi. Mogłoby to świadczyć o tym, że Linder też znalazł się w kłopotliwej sytuacji i wolał się nie narażać na kontroskarżenia.

W każdym razie Broberg nic nie zyskiwał na śmierci Palmgrena i na pewno się jej nie spodziewał. Jak trafnie zauważył Kollberg, jego posunięcia od piątku były podyktowane nagłym zgonem Palmgrena. Działał szybko, niemal w panice, kompletnie zaskoczony.

Czy to nie uwalniało Broberga od podejrzeń o udział w morderstwie?

Martin Beck wiedział jedno: Jeśli to spisek leżał u podłoża zabójstwa, nie był on natury politycznej, tylko finansowej.

Kto zatem mógłby zyskać na pozbyciu się Palmgrena?

Kto był najlepiej poinformowany i na tyle niebezpieczny, żeby napędzić strachu notorycznemu oszustowi Brobergowi i zmusić go do ucieczki z kraju?

Mats Linder.

Zawczasu zapewnił sobie przychylność żony Palmgrena, która miała szlema w garści.

Charlotte Palmgren powodziło się zbyt dobrze, by wdawać się w jakiekolwiek spiski. Poza tym całkiem zwyczajnie była na to za głupia.

A Hoff-Jensenowi brakowało rozeznania w zasadach funkcjonowania imperium Palmgrena.

Ale czy Linder rzeczywiście byłby skłonny do takiego ryzyka?

Czemu nie?

Cel uświęca środki.

Warto doprowadzić do konfrontacji Hampusa Broberga z Matsem Linderem, żeby usłyszeć, co ci panowie mają sobie do powiedzenia.

A co z dziewczyną?

Czy Helena Hansson posłużyła za narzędzie? Przydatne w charakterze sekretarki, kurierki i w łóżku?

Przemawiały za tym jej prostolinijne, niebudzące wątpliwości zeznania.

Martin Beck wiedział z doświadczenia, że w sytuacjach intymnych mówi się różne rzeczy. A Broberg był jej stałym klientem.

Chyba dojrzał do powzięcia decyzji. Wyszedł z pokoju i zjechał windą na parter, gdzie urzędował prokurator.

Dziesięć minut później znów siedział w użyczonym mu pokoju i wybrał numer komendy w Västberdze.

– Super! – Kollberg nie krył zadowolenia. – Dotrzymałeś słowa.

– Uhm.

– I?

– Załatw areszt.

– Dla obojga?

– Tak. Potrzebujemy ich jako świadków. Ważnych świadków.

– Naprawdę?

Martin Beck był niewzruszony.

– I jak najszybciej ich nam przekażcie.

– Okej. Jeszcze jedno.

– Tak?

– Czy potem będę miał to z głowy?

– Nie sądzę.

Po rozmowie Martin Beck siedział zatopiony w myślach. Tym razem zastanawiał się nad mniej lub bardziej zawoalowanymi wątpliwościami Kollberga. Czy ci ludzie rzeczywiście byli ważni dla wyjaśnienia sprawy morderstwa?

Może i nie, ale podjął tę decyzję z innego, osobistego powodu. Broberga i Helenę Hansson widział tylko na zdjęciach i po prostu był ciekawy, jak wyglądają na żywo. Chciał z nimi porozmawiać, nawiązać coś w rodzaju normalnego kontaktu i poznać własne reakcje.

Następnego dnia, w środę dziewiątego lipca, pięć po dziewiątej rano Hampus Broberg i Helena Hansson wyrokiem sztokholmskiego sądu pierwszej instancji zostali skazani na karę aresztu. W południe wylecieli do Malmö. Brobergowi towarzyszył ochroniarz, a Helenie Hansson strażniczka więzienna i Åsa Torell, która miała omówić z kolegami wspólne działania wymierzone w siatkę call girl.

Za kwadrans druga wylądowali na Bulltofcie.

Загрузка...