ROZDZIAŁ XXVI

HMS Fearless znieruchomiał na nowej orbicie i prawie natychmiast z pokładu hangarowego wystartował kuter, kierując się ku olbrzymiemu frachtowcowi zarejestrowanemu na Manticore. Kuter wiózł pisemne zaproszenie dla kapitana frachtowca na obiad wydany przez komandor Harrington, co wywołało zrozumiałe zaskoczenie zaproszonego i było całkowicie bez znaczenia — wszyscy obecni na mostku krążownika ignorowali tak frachtowiec, jak i kuter, koncentrując się na odczytach pasywnego skanu statku Ludowej Marynarki Handlowej Haven Sirius. Honor oglądała go na ekranach swego fotela i musiała przyznać, że statek był naprawdę duży — Fearless bez kłopotów mógłby się zmieścić w jednej jego ładowni i jeszcze zostałoby tam sporo miejsca. Wielkość ta potwierdzała podejrzenia Santos — bezczynność takiego olbrzyma przynosiła olbrzymie straty. Było to wyrzucanie pieniędzy przez śluzę i żaden właściciel (nawet słynące z biurokracji Ministerstwo Transportu Republiki Haven) nie zrobiłoby czegoś podobnego bez sensownego powodu.

Najbardziej zajętymi osobami na mostku byli Cardones i McKeon przy konsolecie sensorów i Webster skupiony na stanowisku łączności. Logicznym było założenie, że jeśli Sirius utrzymuje z kimś łączność, robi to przy pomocy wiązki kierunkowej, którą z zasady trudno jest wykryć, toteż palce Webstera poruszały się po konsoli z delikatnością neurochirurga. Honor nie miała jednak wątpliwości — jeśli Sirius był z kimś w kontakcie, Webster to odkryje. Dalsze obserwacje dyżurnej wachty przerwał jej sygnał wywołania dobiegający z interkomu fotela.

— Tu pierwszy mechanik. Mam na ekranie obraz węzłów napędu Siriusa i nie ma na nich śladu wżerów czy jakichkolwiek innych śladów poważnego zużycia, ma’am. Nie mogę zobaczyć pieczęci, ale jest tu coś naprawdę dziwnego…

Nimitz bleeknął cicho; Honor uciszyła go gestem i zaproponowała:

— Można przełączyć ten obraz na mój ekran?

— Naturalnie, skipper. Sekundę… — z ekranu przed Honor zniknął obraz frachtowca i po sekundzie zastąpiło go zbliżenie rufy.

Środek ekranu wypełniał węzeł napędu poprzednio przypominający łepek szpilki na tle kadłuba. Teraz przy dużym powiększeniu widać było, że coś się nie zgadza — coś w wyglądzie urządzenia było niewłaściwe, tylko nie mogła określić, co to takiego.

— O co konkretnie chodzi? — spytała po chwili.

— O to, że ma niewłaściwy kształt i jest znacznie większy niż powinien być, ma’am. Proszę spojrzeć — na ekranie pojawił się kursor, wskazując miejsce, w którym węzeł znikał w kadłubie; otaczał je szeroki pas czarnego cienia. — Widzi pani ta dziurę wokół podstawy, ma’am? Nie powinno jej tam być. O, proszę…

Kursor zniknął, a na jego miejscu pojawiła się jasnozielona linia zaczynająca się równo z widocznym bokiem węzła, a potem ostro od niego odbiegająca — nim dotarła do końca, prawie jedna trzecia urządzenia znalazła się poza nią.

— Tak powinien wyglądać węzeł frachtowca klasy Astra — rozległ się głos Santos. — Ten jest za szeroki w stosunku do długości i to nie jest ciekawostka konstrukcyjna, ma’am. Takiego czegoś nie da się zbudować, a raczej takie coś nie będzie działać, bo nie pozwolą na to prawa fizyki. Na dodatek, proszę spojrzeć tu… to zwój grawitacyjny. Ma prawie dwukrotnie większą średnicę niż powinien mieć przy węźle tej wielkości. Kształt ma idealny dla superdreadnaughta, i przyznaję, że nie widziałam podobnego zamontowanego na jakimkolwiek frachtowcu. Co więcej, jeśli zostanie uruchomiony w takim położeniu, jakie widzimy, zapiecze cały kawał rufowego kadłuba.

— Rozumiem. — Honor przyjrzała się ekranowi, trąc intensywnie nos. — Z drugiej strony, zbudowano to, co widzimy, a Sirius dotarł tu samodzielnie, więc jego napęd musi działać.

— Wiem, ma’am. I sądzę, że rozwiązaniem jest ruchomy węzeł; stąd większa dziura w kadłubie. Kiedy chcą ruszyć, wysuwają węzły mające najwidoczniej ruchome gniazda. Jest to rzadkie, ale wykonalne rozwiązanie i oznacza tylko jedno: to jest sprytnie zamaskowany napęd wojskowego typu. Albo mnie dali patent oficerski bez żadnych ku temu podstaw.

— Doskonale… — mruknęła odruchowo Honor, pogrążona w rozmyślaniach. — Sporządź dokładny raport wraz z przewidywanym maksymalnym przyspieszeniem, jakie mogą osiągnąć tak w normalnej przestrzeni, jak i przy użyciu żagli. Dołącz do tego pełną dokumentację skanu; wyślemy to Admiralicji do oceny.

— Aye, aye, ma’am. — Santos wyłączyła się, a Honor dopiero w tym momencie dostrzegła McKeona stojącego obok fotela.

— Komandor Santos uważa, że mamy więcej niż rozbieżność, panie McKeon — poinformowała go, widząc pytająco uniesione brwi.

— Słyszałem ostatni fragment rozmowy, ma’am. I chciałbym coś dodać: porucznik Cardones i ja jesteśmy zgodni co do tego, że Sirius ma gorące węzły.

Tym razem Honor poczuła, jak jej brwi zbliżają się do włosów.

— Może testują system napędowy?

— Nie sądzę, ma’am. Odczyt jest taki sam ze wszystkich węzłów alfa i beta po tej stronie kadłuba i jest to pełne obciążenie gotowości startowej. Test obejmowałby dziobowy lub rufowy pierścień, a nie oba równocześnie. Poza tym poziom energii jest stały od prawie dziesięciu minut.

Honor przyglądała mu się w szarych oczach zastępcy widząc odbicie własnych myśli. Nie istniały przepisy zabraniające jednostkom przebywającym na orbicie zachowania napędu w stanie gotowości, ale były to przypadki, o których prawie nie słyszano w odniesieniu do statków handlowych. Powód był prosty — co prawda energia na pokładzie każdego statku kosmicznego była tania, ale nawet najlepszy reaktor fuzyjny wymagał paliwa, zaś impellery potrzebowały sporo energii, nawet pozostając tylko w pogotowiu. Na dodatek niemożliwe były wówczas przeglądy czy drobne naprawy sprzętu maszynowego, a rosło jego zużycie, jako że każde urządzenie ma określoną żywotność. Wszystko to razem znacznie podnosiło koszty i powodowało, że żaden kapitan nie trzymał napędu w gotowości bez naprawdę istotnego powodu.

Dotyczyło to naturalnie jednostek handlowych. Kapitan okrętu wojennego mógł sobie na to pozwolić, ponieważ koszty nie grały dlań większej roli, za to czas potrzebny na osiągnięcie pełnej gotowości bojowej, a więc i zdolności manewrowania — wprost przeciwnie. A przy całkowicie wyłączonym napędzie potrzeba było około czterdziestu minut, by okręt mógł ruszyć i korzystać z ekranu, jeśli natomiast miał, jak to popularnie określano, „gorący napęd”, zajmowało to kwadrans.

— Interesujące, panie McKeon — powiedziała cicho.

— Coraz bardziej, ma’am. Zbyt duży napęd pozostający w gotowości… Według mnie jest to więcej niż wystarczający powód do wejścia na pokład.

— Może tak, może nie. — Honor przygryzła wargę i prawie natychmiast poczuła, że Nimitz zaciska lekko zęby na jej uchu, wyczuwając, że jest zmartwiona, toteż czym prędzej przeniosła go na kolana w trosce o całość swych narządów słuchu i wyjaśniła: — Problem w tym, że nie muszą podać nam prawdziwych danych napędu. Nie ma też prawa nakazującego budowę frachtowców z ekonomicznym lub logicznym napędem. Fakt, że trzymają napęd w stanie pogotowia i nie nosi on śladów zużycia, potwierdza nasze podejrzenia, że podali Warlockowi fałszywe dane dotyczące awarii, której najprawdopodobniej w ogóle nie było, ale to wszystko, co mamy. Dobry prawnik wyłga ich z tego, a faktem jest, że przez ponad dwa i pół miesiąca nie wysłali na powierzchnię nawet kutra, a skoro nie mieli fizycznego kontaktu z kimkolwiek na planecie, raczej nie sposób oskarżyć ich o przemyt. Siedzieli sobie po prostu grzecznie na orbicie, jak przystało na szanujących prawo kupców. W sądzie możemy przegrać, a co ważniejsze, próbując wejść na ich pokład, zdradzimy, że coś podejrzewamy.

Podrapała Nimitza za uszami, poirytowana własnym dziwnym brakiem zdecydowania. Teoretycznie przynajmniej miała uzasadnienie do wysłania na frachtowiec ekipy kontrolnej — podejrzenia wystarczyłyby. Oznaczałoby to jednak uprzedzenie przeciwnika i najprawdopodobniej przesunięcie operacji do czasu pozbycia się jej z systemu. O dyplomatycznym wrzasku, jaki podniosłoby Haven, lepiej nie mówić. A najbardziej irytowało ją, że nie do końca była przekonana, co ją bardziej powstrzymuje. Obiektywnie rzecz oceniając, największym problemem była smutna prawda, że zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego kapitan frachtowca nadal mógł odmówić wpuszczenia na pokład jej ludzi, a ponieważ nie posiadała dowodów, że naruszył prawo Królestwa Manticore lub stanowił zagrożenie jego bezpieczeństwa, nie miała podstaw do nakazania abordażu. Co dawało jej tylko dwie możliwości, jeśli kapitan Coglin odmówiłby wstępu na pokład (a podejrzewała, że tak właśnie by postąpił) — przełknąć pokornie obelgę lub usunąć frachtowiec z systemu. Pierwsze było niewykonalne, do drugiego miała prawo — mogła zmusić do opuszczenia przestrzeni Królestwa każdą jednostkę, która odmówiła poddania się kontroli bez względu na to, czy miała podstawy do przeszukania czy też nie. Musiała jedynie później uzasadnić swoje postępowanie przed Admiralicją. Oczyma wyobraźni widziała już nagłówki w prasie i nie tylko Ludowej Republiki Haven:

„RMN WYRZUCA STATEK Z USZKODZONYM NAPĘDEM”, „FRACHTOWIEC SKAZANY NA ŚMIERĆ W NADPRZESTRZENI PRZEZ OFICERA KRÓLEWSKIEJ MARYNARKI”, „HAVEN OPROTESTOWAŁO NIELUDZKI ROZKAZ HARRINGTON”

Nie była to miła perspektywa, ale przeżyłaby to, tym bardziej, że jeśli słusznie podejrzewała, i tak już niektóre media w Królestwie nie zostawiły na niej suchej nitki. Konkretnie te kontrolowane przez Hauptmana i podległe mu firmy. Ale taka decyzja i tak nie rozwiązywała problemu — wyrzucenie Siriusa nie prowadziło do poznania planów przeciwnika ani też nie zapewniało pokrzyżowania tych planów. A przesunięcie ich w czasie niczego nie załatwiało, bo każda akcja ma plan awaryjny, a…

— Kapitanie?

Pytanie wyrwało ją z zamyślenia — gdy uniosła głowę, zobaczyła Webstera stojącego obok McKeona.

— Słucham, panie Webster?

— Przepraszam, ma’am, ale sądziłem, że będzie pani chciała jak najszybciej się o tym dowiedzieć. Istnieje trójstronne połączenie między Siriusem, kurierem i konsulatem Haven. Używają precyzyjnie zgranych laserów o wąskiej wiązce i przesyłają niewiele wiadomości, ale połączenie utrzymywane jest przez cały czas. Więcej niestety nie wiem, bo pasywne czujniki łapią jedynie skraj fali nośnej. Nie mogę się podłączyć inaczej, jak do samego lasera, a to na pewno by zauważyli, ma’am.

— Może pan określić, czy jest to kodowane połączenie, panie Webster?

— Nie, ma’am. Ale biorąc pod uwagę, jak spójne są wiązki, byłbym zaskoczony, gdyby nie było. Skoncentrowane wiązki laserowe nie są potrzebne przy połączeniach na tak niewielką odległość, więc muszą być używane ze względów bezpieczeństwa.

— Rozumiem — uśmiechnęła się niespodziewanie Honor, czując nagły spokój zamiast dotychczasowego niezdecydowania. — Panie McKeon, jak tylko chorąży Tremaine znajdzie się z powrotem na pokładzie, proszę wrócić na poprzednią orbitę, ale tak byśmy znaleźli się za rufą jednostki kurierskiej.

— Aye, aye, ma’am — odparł automatycznie, ale widać było, że jest zaskoczony.

— Proszę także nadal uważnie obserwować Siriusa i sprawdzić, czy napęd kuriera również znajduje się w stanie gotowości — dodała wyjaśniająco. — Sądzę, że ustaliliśmy raczej jednoznacznie, iż dzieje się coś dziwnego, a Haven jest w to zamieszane, natomiast nadal nie wiemy, o co chodzi. Chcę się tego dowiedzieć i złapać ich na gorącym uczynku, tak żeby nikt w galaktyce nie miał cienia wątpliwości, kto i za co jest odpowiedzialny.

— Rozumiem, ma’am — przytaknął McKeon.

— Doskonale. I chcę, żeby Fearless także pozostawał w gotowości manewrowej. Jeśli któryś z nich zacznie się gdzieś wybierać, mam zamiar siedzieć mu na ogonie. Proszę wykonać, panie McKeon. Poruczniku Webster, proszę połączyć się niezwłocznie z damą Estelle. Kodowanym połączeniem.

— Aye, aye, ma’am.

Obaj wrócili na stanowiska i zabrali się za wykonanie jej rozkazów, co obserwowała, głaskając odruchowo Nimitza i spoglądając od czasu do czasu na powiększenie węzła napędowego Siriusa widoczne nadal na ekranie fotela.


* * *

— Masz rację, Honor. Masz całkowitą rację — oceniła Matsuko Estelle, wyglądająca na tak zmęczoną, że Honor nie była pewna, czy rozmówczyni spała choć chwilę od ich ostatniej rozmowy. — Nie ulega kwestii, że coś tu kombinują.

— Sądzę, że co do tego nie ma żadnych wątpliwości, zwłaszcza po potwierdzeniu, że kurier także pozostaje w pogotowiu manewrowym. Może to głupio zabrzmi, ale naprawdę mi się to nie podoba.

— Nie dziwię ci się. — Matsuko przetarła oczy i westchnęła. — Nie marnowaliby energii, gdyby nie zakładali, że szybko będą musieli gdzieś lecieć. A ten przeklęty kurier ma immunitet dyplomatyczny i nie możemy go tknąć, nawet gdy się ruszy.

— To czy go mogę tknąć czy nie, mnie akurat nie martwi. Martwi natomiast, że są tu dwie jednostki Haven, owszem — odparła spokojnie Honor, wywołując zaskoczone spojrzenie pani gubernator. — Nie mam zamiaru prowokować dyplomatycznego incydentu, ale podstawowy problem sprowadza się do tego, że posiadam tylko jeden okręt. Jeśli frachtowiec i kurier ruszą równocześnie w różne strony, mogę ścigać tylko jeden.

— Ale o co tu chodzi? — Matsuko prawie jęknęła. — Mam naćpanych po czubki głów tubylców uzbrojonych w skałkówki i przygotowujących się do rzezi ludzi, a ty masz dwie jednostki utrzymujące gotowość do lotu. Co je łączy?!

— Nie wiem… jeszcze. Ale jestem pewna, że takie połączenie istnieje, a utwierdza mnie w tym przekonaniu ciągła łączność laserowa między nimi.

— Masz rację — zgodziła się niezbyt uszczęśliwiona dama Estelle. — Zobaczę, czego zdołam się w tej sprawie dowiedzieć.

— Chyba nie rozumiem — przyznała zaskoczona Honor.

— Obawiam się, że nie jestem wcale tak ufna, jak chcieliby moi zwierzchnicy z ministerstwa. Już dość dawno udało mi się ach… zorganizować parę ciekawostek łącznościowych nie przewidzianych w wykazie sprzętu komunikacyjnego tej placówki. Lubię wiedzieć, co się wokół dzieje, dlatego dość uważnie śledzimy łączność rozmaitych enklaw — wyjaśniła pani gubernator i dodała ze złośliwym uśmiechem, widząc minę Honor: — Nie musisz tego rozgłaszać, bo wszyscy by się strasznie zdenerwowali.

— Ja myślę — mruknęła Honor, zaczynając się uśmiechać.

— Myślisz zupełnie właściwie. Co się tyczy placówek Haven, możemy śledzić poziom ich łączności, ale treść komunikatów pozostanie tajemnicą. Używają nie tylko kodowania, ale i zakłócania o często zmienianym algorytmie. Zdołaliśmy złamać ostatni i jeśli dotychczas nic nie zmienili, może to coś da. Natomiast kod pozostaje problemem.

— Sądzi pani, że oni o tym wiedzą?

— Bardzo wątpię. Mogą się orientować, że jesteśmy świadomi zaistnienia połączenia, ale nie jego treści. Poza tym nie możemy prowadzić nawet takiego nasłuchu, jeśli chodzi o połączenia między jednostkami na orbicie, co daje im przynajmniej jeden całkowicie bezpieczny kanał.

— Co jest istotne, jeśli założymy, że na kurierze lub frachtowcu przebywa koordynator całego przedsięwzięcia — zauważyła Honor. — Jeśli jest w konsulacie, to wszystkie rozkazy i meldunki przynajmniej w teorii mamy w zasięgu ręki…

— Racja. — Matsuko przez kilka sekund bębniła palcami po stole, a w końcu przyznała, krzywiąc się z odrazą. — Marny byłby ze mnie szpieg: nienawidzę tych wszystkich domysłów i niepewności.

— Ja też. — Honor potarła czubek nosa. — Czego by nie chcieli osiągnąć, zaplanowali to dawno i starannie, a ten wódz ostrzegał panią, że delta nie będzie bezpieczna w zimie; to zdaje się za jakieś dwa miesiące?

— Mniej więcej. Sądzisz, że mamy tyle czasu na rozwiązanie zagadki?

— Nie wiem. Wiem natomiast, że zaczęliśmy składać części tej układanki i to jest głównym powodem, by się pospieszyć. Z drugiej strony, dowiedzieliśmy się już wystarczające wiele, abym mogła poczynić pewne oficjalne kroki.

— Jak na przykład?

— Jestem w trakcie pisania raportu zawierającego wszystkie fakty, podejrzenia i wnioski, skierowanego osobiście do Pierwszego Lorda Przestrzeni. Może pomyśli, że zwariowałam, ale może też przysłać nam pomoc, jeśli potraktuje to poważnie.

— Jak długo to potrwa?

— W najlepszym wypadku, jeśli uwierzy w moje wnioski, około pięćdziesięciu godzin. Oczywiście, jeżeli będzie miał jakieś jednostki do dyspozycji. Prawdę mówiąc, spodziewam się reakcji za trzy do czterech dni i byłabym zaskoczona, gdyby ktoś zjawił się tu wcześniej. Przynajmniej będzie to krok we właściwym kierunku.

— A do tego czasu jesteśmy skazani na własne siły — skonkludowała dama Estelle.

— Dokładnie. Kiedy wyrusza patrol Barneya?

— Powinni wystartować za jakieś dwadzieścia minut — dama Estelle sprawdziła czas. — Barney przeprowadza właśnie ostatnią odprawę. Mają zakaz lądowania bez wcześniejszego uzgodnienia, ale mają uważać na wszystko w dole, nawet w drodze nad rejon celu. Powinniśmy dzięki temu wiedzieć przynajmniej, gdzie nie ma szamana i jego zwolenników.

— Chciałabym dołączyć wynik poszukiwań, obojętne pozytywny czy nie, do raportu. Admirał Webster uzyska wówczas pełniejszy obraz sytuacji, a ja będę się znacznie lepiej czuła, mając choćby ogólne pojęcie, na ile źle mają się sprawy na powierzchni.

— Ja też. Dobrze, Honor, zajmę się tym, czym mogę się tu zająć, a ty informuj mnie, gdyby coś się zaczęło dziać albo wyjaśniać.

— Na pewno to zrobię, pani gubernator — obiecała i zakończyła połączenie.

Założyła nogę na nogę, złączyła palce dłoni w piramidkę i z opartą na nich brodą zamarła w ulubionej do przemyśleń pozycji, ignorując odgłosy towarzyszące normalnemu przebiegowi wachty na mostku.


* * *

Nie wiedziała, ile czasu siedziała bez ruchu, lecz w końcu prychnęła cicho i opuściła dłonie.

— Panie McKeon?

— Słucham, ma’am? — Pierwszy oficer podszedł, widząc jej znak.

— Sądzę, że zbliżamy się do finału — powiedziała cicho, tak by tylko on to słyszał, i wstała. — Może się mylę, ale zbyt wiele rzeczy na to wskazuje i łączy się w logiczną całość.

Spojrzała nań pytająco, więc kiwnął głową w geście potwierdzenia.

— Plan desantu majora Papadapolousa wydaje mi się dobry — kontynuowała — ale chcę w nim zmienić dwie rzeczy.

— Tak, ma’am?

— Po pierwsze, chcę, by Marines załadowali się do pinas już teraz. Będzie im trochę ciasno, ale jest tam wystarczająca ilość miejsc sypialnych. Naturalnie mają pozostawać w pełnej gotowości do akcji, tyle że bez pancerzy; te mogą włożyć w drodze na powierzchnię albo już po wylądowaniu, bo wątpię, żeby trafili prosto w walkę.

— Tak jest, ma’am. A druga zmiana?

— Niech porucznik Montoya i reszta naszego personelu medycznego wrócą na pokład. I to zaraz po zakończeniu wachty, a jeśli okaże się to niewykonalne, to tak szybko jak zdoła ich pan tu ściągnąć.

— Przepraszam, ma’am? — McKeon nie zdołał ukryć zaskoczenia i Honor uśmiechnęła się kwaśno.

— Oficjalnie zdecydowałam, że nieuczciwe jest, by dama Estelle i Agencja zmuszeni byli korzystać w sytuacji zagrożenia z usług naszego młodszego stażem i doświadczeniem lekarza. Komandor Suchon, która ma więcej lat służby, będzie znacznie przydatniejsza na powierzchni jako bardziej doświadczony lekarz, komandorze McKeon.

— Rozumiem, ma’am. — W oczach McKeona rozbłysły diabelskie iskierki. — A nieoficjalny powód?

— Matsuko i Barney mają doskonałą ekipę medyczną, a w enklawach również jest sporo dobrych cywilnych lekarzy. Razem dadzą sobie radę i bez pomocy czegoś takiego jak pani chirurg komandor Suchon — odparła ponuro, nie kryjąc pogardy i niechęci. — Porucznik Montoya może być o dziesięć lat młodszy, ale już jest lepszym lekarzem niż ona kiedykolwiek będzie. Jeśli będziemy potrzebowali lekarza, chcę mieć najlepszego z możliwych, a niewykluczone, że będziemy go potrzebować naprawdę szybko.

— Naprawdę sądzi pani, że może być aż tak potrzebny?

— Nie wiem. — Honor wzruszyła ramionami. — Proszę to nazwać przeczuciem. Albo przemęczeniem. Na pewno poczuję się lepiej, mając na pokładzie dobrego lekarza.

— Rozumiem, ma’am. — McKeon spoważniał, już zadając poprzednie pytanie. — Zajmę się tym.

— Doskonale. Będę w swojej kabinie; muszę skończyć raport. — Honor uśmiechnęła się, a był to dziwny uśmiech — mieszanina zmęczenia, przestrachu, świadomości własnej ignorancji i czegoś, co można by nazwać podnieconym oczekiwaniem.

McKeon, widząc go, poczuł coś lodowatego pełznącego po kręgosłupie.

— Kto wie? — dodała Honor, wstając, nadal z tym dziwnym uśmiechem. — Być może za kilka godzin będę nawet w stanie dodać coś interesującego do jego treści…

I skierowała się ku windzie z treecatem w objęciach. Spoglądający za nią McKeon stał nieruchomo przez kilkanaście długich sekund, zastanawiając się, co w jej uśmiechu tak go przeraziło.

Загрузка...