16

Spotykanie się w Blue Squirrel z żołądkiem pełnym lodów z kremem miało swoje dobre strony. Eye wiedziała, że nikt nie zdoła jej namówić, by tam coś zjadła lub wypiła.

Słowo klub było zbyt uprzejmym określeniem na miejsce takie jak Squirrel. Jedyne, co można było powiedzieć o muzyce, to że tam byka. a dokładniej, że była bardzo głośna. Co do menu, jedyna pozytywną rekomendacją, jakiej mogła udzielić, był fakt, że nikt nigdy nie zmarł po zjedzeniu klubowego posiłku.

Nie miała wiarygodnych danych dotyczących liczby hospitalizacji.

Mimo to, nawet o tak wczesnej porze, w lokalu panował ścisk. Przy stolikach wielkości główki od szpilki tłoczyli się urzędnicy, którzy po godziuiach spędzonych w nudnej pracy mieli ochotę na odrobinę niebezpieczeństwa. Zespól składał się z dwóch muzyków o sterczących ku górze niebieskich włosach i ciałach pokrytych neonową farbą, Kiedy weszła, uderzali długimi gumowymi pałeczkami w podwójny keyboard, wyjąc przy tym coś o wykrwawianiu się dla miłości.

Goście nie posiadali się z zachwytu. Między innymi dlatego Eve lubiła to miejsce.

Zależało jej na stoliku gdzieś z tyłu, więc przepychała się między gośćmi, rozglądając się, czy przypadkiem Stowe nic pokazała się pierwsza. Stolik, który sobie upatrzyła, był już zajęty. Siedząca przy nim para najwyraźniej próbowała się przekonać, kto głębiej włoży partnerowi język do gardła. Eyc przerwała zawody, kładąc na stole odznakę, i kciukiem wskazała kierunek, w którym powinni się udać.

Kątem oka dostrzegła, jak grupka młodych ludzi, siedzących przy stoliku na lewo, w panice upycha woreczki z nielegalną substancją do. kieszeni i pośpiesznie się oddała. Potęga odznaki, pomyślała, rozsiadając się wygodnie na kanapie.

Zanim wyszła za mąż, lubiła od czasu do czasu wpaść do tego lokalu, zwłaszcza kiedy śpiewała Mayis. Odkąd jej przyjaciółkę uznano za największą wschodzącą gwiazdę w show-biznesie, występowała jedynie w dużych, renomowanych klubach.

– Hej, lala, chcesz się zabawić?

Eye podniosła głowę i przyjrzała się nachalnemu podrywaczowi o szerokim uśmiechu i optymistycznie wybrzuszonym kroczu. Kiedy zauważył, gdzie zatrzymał się jej wzrok, poklepał się po swojej dumie.

– Duży Sammy ma na ciebie ochotę.

Duży Sammy był w co najmniej pięćdziesięciu procentach wypchany, a pozostałą część wspierała silna dawka środka dopingującego. Eve jeszcze raz wyjęła odznakę i położyłają na stole.

– Spadaj.

Mężczyzna natychmiast zniknął. Eve, z odznaką na wierzchu. została sama. Przez chwilę słuchała piosenki i oglądała zmieniające się kolory, aż w końcu pojawiła się Stowe.

Spóźniłaś się.

– Nie z mojej winy. – Agentka wcisnęła się za stolik i usiadła. – Musisz się tak rekłamować? – zapytała, wskazując wzrokiem odznakę.

– Tutaj się opłaca. Te patałachy trzymają się z daleka. Stowe rozejrzała się. Eve zauważyła, że rozluźniła krawat, co więcej, w chwili szaleństwa rozpięła kołnierzyk koszuli. Federalna wersja swobodnego stroju.

– Bez wątpienia wybierasz bardzo ciekawe miejsca. Można się tu czegoś napić? Czy to bezpieczne?

– Alkohol zabija zarazki. Nie to co te ich prochy.

Stowe nacisnęła guzik automatycznego menu, znajdującego się z boku stolika.

– Skąd wiesz o Winifred?

– Nie przyszłam tu odpowiadać na pytania, Stowe. Zacznij od wyjaśnienia, dlaczego nie powinnam informować waszych przełożonych o twoim związku z ofiarą i tym sposobem pozbyć się ciebie, a może i Jacoby”ego?

– Dlaczego tego jeszcze nie zrobiłaś?

– Znowu zadajesz pytania.

Stowe przemilczała kąśliwą uwagę.

– Zakładam, że chcesz iść na jakiś układ.

Eye musiała przyznać, że agentka jest niesamowicie opanowana.

– Zakładaj sobie, co chcesz, ale najpierw musisz mnie przekonać, że nie powinnam dzwonić do Waszyngtonu i rozmawiać z zastępcą dyrektora FBI.

Stowe w milczeniu sięgnęła po szklankę z jasnobłękitnym trunkiem, podesłaną z baru. Zamiast wypić, przyglądała się drinkowi.

– Mam obsesję sukcesu. Współzawodnictwo zawsze było moim nałogiem. Na studiach miałam tylko jeden cel. Chciałam być najlepsza w grupie. Winifred Cates mi w tym przeszkadzała. Studiowałam ją tak jak każdy inny przedmiot. Próbowałam znaleźć jej wady, słabości, niedociągnięcia, ale niczego takiego nie było. Nienawidziłam jej za to, że była błyskotliwa, przyjazna, ładna i lłubiana. – Przerwała, wypiła łyk, po czym gwałtownie nabrała powietrza w płuca. – Rany boskie! – Wstrząśnięta, patrzyła na szklankę w dłoni. – To jest legalne?

– Prawie całkiem.

Agentka ostrożnie odstawiła drinka na stolik.

– Próbowała się ze mną zaprzyjaźnić, ale ją odepchnęłam. Nie zamierzałam bratać się z najgorszym wrogiem. Przez pierwszy i drugi semestr miałyśmy prawie takie same wyniki. Wakacje spędziłam nad książkami, zakuwałam, jak gdyby od tego zależało moje życie. Później dowiedziałam się, że ona wylegiwała się na plaży i pracowała dorywczo jako tłumacz dla senatora stanowego. Była świetną lingwistką. Oczywiście, byłam cholernie zazdrosna. Minął kolejny semestr, a wtedy jeden z profesorów wyznaczył nas do tego samego projektu. Miałyśmy tworzyć zespół. Już nie tylko współzawodnictwo, ale współpraca. To mnie dodatkowo zmobilizowało.

Stowe nie zareagowała na zamieszanie, jakie nagle wybuchło tuż obok ich stolika. Nie obejrzała się, w zamyśleniu przesuwała po stole szklankę.

– Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Nie oparłam jej się. Miała te wszystkie cechy, których mnie brakowało. Była zabawna, otwarta, ciepła. O Boże. – Przypływ ciągle nieutulonego żalu wytrącił ją z równowagi. Zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Tym razem nie spieszyła się, sącząc mocny alkohol. – Sprawiła, że zostałyśmy przyjaciółkami. Nadal nie uważam, że była w tym choć odrobina mojej zasługi. Ona po prostu… ona taka już była. Zmieniłam się. To ona mnie zmieniła. Otworzyłam się na wiele spraw. Nauczyłam się bawić, śmiać. Mogłam z nią rozmawiać o wszystkim i o niczym. Potrafiłam z nią milczeć. Była punktem zwrotnym w moim życiu. Była moją najlepszą przyjaciółką. – Stowe podniosła w końcu wzrok znad szklanki i spojrzała w oczy Eye. – Najlepsza przyjaciółka. Rozumiesz, co to znaczy?

– Tak, rozumiem.

Pokiwała głową i przymknęła oczy.

– Po studiach przeniosła się do Paryża. Znalazła tam pracę. Chciała zmieniać świat, chciała zdobyć jak najwięcej doświadczeń. Kilka razy ją odwiedziłam. Mieszkała w ładnym apartamencie, w centrum miasta. Znała wszystkich sąsiadów. Miała takiego dziwnego psa, wabił się Jacques. Kochało się w niej z tuzin facetów. Prowadziła wystawne życie i bardzo ciężko pracowała. Uwielbiała swoją pracę i politykę. Kiedy przyjeżdżała do Waszyngtonu, zawsze się spotykałyśmy. Mogłyśmy się nie widzieć całymi miesiącami, ale kiedy w końcu się zeszłyśmy, było tak, jak gdyśmy się w ogóle nie rozstawały. Nie było między nami żadnego dystansu. Obie robiłyśmy to, o czym marzyłyśmy. Było po prostu cudownie. Mniej więcej tydzień przed… przed tym, jak to się stało, zadzwoniła do mnie. Byłam w terenie, wiadomość odebrałam dopiero kilka dni później. Nie mówiła zbyt wiele, właściwie tylko, że dzieje sę coś dziwnego i że musi ze mną o tym porozmawiać. Wyglądała na zdenerwowaną, może trochę zaniepokojoną. Powiedziała, że mam nie dzwonić do niej do pracy ani do domu. Zostawiła numer podręcznego łącza, nowy. Zdziwiłam się, ale tak naprawdę się tym nie zainteresowałam. Było już późno, więc postanowiłam skontaktować się z nią następnego dnia i poszłam spać. Najzwyczajniej w świecie położyłam się do łóżka i zasnęłam jak zasrane niemowlę. Szlag by to trafił.

Jednym haustem dopiła drinka.

– Rankiem obudził mnie dzwonek łącza. Sprawa, którą wtedy prowadziłam, zaczęła się komplikować i musiałam natychmiast jechać do biura. Nie miałam czasu, żeby przed wyjściem porozmawiać z Winnie. Dopiero nazajutrz sobie o niej przypomniałam. Wykręciłam numer, który mi podała, ale nikt nie odebrał. Miałam strasznie dużo pracy, więc odłożyłam to na później. Obiecałam sobie, że jeszcze tego dnia ją złapię. Nie udało się. Nie zdążyłam, bo…

– Nie żyła – dokończyła Eye.

– Tak, już nie żyła. Jej ciało znaleziono za miastem, przy drodze. Została pobita, zgwałcona, a na końcu uduszona. Zmarła dwa dni po tym, jak dostałam jej wiadomość. Mogłam jej pomóc, miałam na to całe dwa dni. Nie zadzwoniłam do niej. Gdybym to ja chciała się z nią skontaktować, na pewno by się do mnie odezwała. Choćby nie wiem co. Nigdy nie była tak zajęta, żeby mi odmówić pomocy.

– Więc włamałaś się do jej akt i wymazałaś informację o waszej znajomości.

– Biuro nie pochwala osobistego zaangażowania. Gdyby wiedzieli, dlaczego szukam Yosta, nigdy by mi nie pozwolili zajmować się tą sprawą.

– Czy Jacoby o tym wie?

– On jest ostatnią osobą, której bym o tym powiedziała. Cn zamierzasz zrobić?

Eve przyglądała się jej twarzy.

– Mam przyjaciółkę. Poznałyśmy się, kiedy ją przymknęłam. Nigdy wcześniej nie miałam przyjaciółki. Gdyby coś jej do końca życia szukałabym sprawcy.

Stowe westchnęła niepewnie i zerknęła gdzieś w bok.

– Jasne – rzuciła w końcu.

– To, że rozumiem, czym się kierowałaś, nie znaczy, że będę cię kryła. Twój kolega to narwaniec i skończony dureń, ale wiem, że ty taka nie jesteś. Zakładam, że będziesz na tyle sprytna, by przyznać mi rację. Gdybyście się nie wtrącili, ten skurwiel Yost byłby już za kratkami.

Z bólem, ale jednak, Stowe spojrzała prawdzie w oczy.

– Wiem. To tak samo moja wina, jak i Jacoby”ego. Za bardzo zależało mi na tym, żebym to ja go przymknęła. Tak bardzo, że zaryzykowałam. Więcej nie popełnię tego błędu.

– Pokaż mi swoje karty. Twoja przyjaciółka pracowała w ambasadzie. Powiedz, czego się tam dowiedziałaś?

– Prawie niczego. Nawet u siebie trudno się przebić przez mur protokołu dyplomatycznego i polityki, a co dopiero w obcym kraju! Z początku Francuzi uznali, że jej śmierć była wynikiem kłótni kochanków. Jak wspomniałam, miała wielu facetów. Wiedziałam, że to przykrywka, sama zaczęłam w tym szperać. Zrobili zestawienie porównawcze i wyszło im, że najprawdopodobniej to dzieło Yosta, ale kiedy dokładniej się w tym rozejrzeli, zamknęli całą sprawę.

– Dlaczego?

– Po pierwsze, nic na nią nie mieli. Była czystajak łza. Zadnych związków, z nikim, kto mógłby zlecić taki kontrakt. Facetów, z którymi się spotykała, nie było stać na opłacenie mordercy, nawet gdyby chcieli. Zresztą oni po prostu do tego nie pasowali. Winnie nie łamała serc, nie niszczyła nikomu życia. To nie w jej stylu. Kiedy do mnie dzwoniła, była zdenerwowana, prosiła, żebym nie kontaktowała się z nią w pracy. Spróbowałam trzymać się tego wątku.

– I?

– Miała być tłumaczem dla syna ambasadora podczas dyplomatycznego spotkania z Niemcami i Amerykanami. Chodziło o jakiś międzynarodowy projekt pozaplanetarny. Budowa nowej stacji łączności. Ciągłe spotkania i rozjazdy to praktycznie jedyne, czym zajmowała się w ciągu ostatnich trzech tygodni przed śmiercią. Zdobyłam nazwiska głównych graczy, ale kiedy zaczęłam szukać, uruchomiłam wiele blokad. To ważni, bogaci i świetnie zabezpieczeni faceci. Musiałam się wycofać. Gdybym zbyt mocno naciskała, odsunięto by mnie od śledztwa.

– Podaj te nazwiska.

– Mówiłam ci, że lepiej w to nie wchodzić.

– Po prostu podaj mi nazwiska. Sama będę się martwić, kiedy już w to wejdę.

Stowe wzruszyła ramionami, wyjęła z torebki elektroniczny notatnik i odszukała nazwiska.

– Jacoby sfiksował na twoim punkcie – powiedziała, podając Eve notatnik. – Od samego początku się na ciebie uwziął. Nie spocznie, dopóki ci nie przyłoży i sam nie przymknie Yosta.

– Już się boję. – Eye uśmiechnęła się szeroko, kopiując dane do swojego komputera.

– On ma znajomości i wpływy. Nie powinnaś go tak lekko traktować.

– Takie pasożyty jak on zawsze traktuję poważnie. Posłuchaj, zrobimy tak. Jeszcze dziś prześlesz mi na mój domowy komputer wszystko, co na ten temat wiesz, dane, tropy, przypuszczenia.

– Na miłość boską…

– Wszystko – powtórzyła ostro Eye. – Nie próbuj mnie oszukiwać, bo pogrzebię cię, zanim nadejdzie ranek. Masz mnie informować o każdym waszym kroku, o wszystkim, czego się dowiecie, o każdym śladzie, na jaki traficie.

– Wiesz co, już zaczynałam wierzyć, że zależy ci tylko na tym, żeby go powstrzymać. Chodzi o sławę, prawda? O to, kto na koficu zbierze gratulacje.

– Jeszcze nie skończyłam – powiedziała łagodnie Eye. – Jeśli będziesz grać uczciwie, a ja pierwsza go namierzę, dam ci cynk. Zrobię wszystko, żebyś wzięła udział w akcji i osobiście go przymknęła.

Stowe otworzyła drżące usta, ale po chwili się opanowała.

– Winnie na pewno by cię polubiła. – Wyciągnęła nad stolikiem rękę. – Umowa stoi.

E ye wsiadła do samochodu i zerknęła na zegarek. Dochodziła dziewiąta, a to znaczyło, że w żaden sposób nie zdąży wrócić do domu, przebrać się w coś wystrzałowego i dotrzeć na przyjęcie przed umówioną godziną.

Miała dwie możliwości. Mogła zrobić to, na co naprawdę miała ochotę: wypiąć się na uroczystą kolację, wrócić do domu, wziąć gorący prysznic i zaczekać na wiadomości od Stowe.

Albo mogła iść prosto do restauracji. W ubraniu, w którym przez cały dzień pracowała, usiądzie przy srebrnym stoliku z olśniewającym widokiem na miasto i przez cały wieczór będzie konwersować z bandą znudzonych bogaczy, z którymi nie ma nic wspólnego. A potem, kiedy zrobi się bardzo późno, wróci do domu, prawdopodobnie na lekkim rauszu, i będzie pracować, az oczy same jej się zamkną.

Miotała się między poczuciem obowiązku a pragnieniem, w końcu ciężko westchnęła i ruszyła w kierunku centrum.

Postanowiła załatwić jeszcze jedną sprawę. Wyjęła łącze, nacisnęła numer Mavis.

Z głośnika ryknął ogłuszający hałas, jeszcze zanim na ekranie pojawiła się twarz przyjaciółki. Na lewej kości policzkowej miała nowy zmywalny tatuaż; zdaje się, że przedstawiał zielonego karalucha.

– Cześć, Dallas! Zaczekaj sekundkę. Jesteś w swoim samochodzie? Czekaj, posłuchaj tego?

– Mavis…

Ale Mayis znikła. Po chwili pojawiła się i to na pasażerskim siedzeniu w samochodzie.

– Jezu Chryste!

– Niezłe, co? Jestem w studiu nagraniowym. w pomieszczeniu holograficznym. Kręcimy efekty specjalne do wideoklipu. – Mayis spojrzała na siebie i roześmiała się, widząc, że zamiast siedzieć w fotelu, zapadła się gdzieś głęboko. – Och, tyłek mi zginął.

– Zdaje się, że ubranie także.

Mayis Freestone była drobną kobietą. Jej kochanek, który projektował dla niej stroje, najwyraźniej oszczędzał na materiale, kiedy wystroił ją jedynie w trzy maleńkie jaskraworóżowe gwiazdki. Połączone cienkimi srebrnymi łańcuszkami, nie zakryły niczego ponad to, co nakazywało prawo.

– Pełny odjazd, nie? Mam jeszcze jedną, na tyłku, ale jej nie zobaczysz, bo źle usiadłam. Mam przerwę w nagraniu. Co słychać? Dokąd jedziemy?

– Do centrum. Roarke urządził dziś jedną z tych swoich ważnych kolacji. Mam do ciebie prośbę.

– Jasne, mów, o co chodzi.

– Sfilmowałam na wideo ogromną kolekcję ubrań i kosmetyków. Same najlepsze marki. Czy mogłabyś rzucić na to okiem i powiedzieć, gdzie coś takiego można kupić? Chodzi mi o sklepy i hurtownie. Prawdopodobnie trzeba będzie zgromadzić to wszystko na nowo.

– Czy to jakaś policyjna historia? Uwielbiam dla ciebie pracować.

– Chcę tylko widzieć, gdzie to kupić.

– Nie ma sprawy, ale powinnaś raczej zwrócić się do Triny. Wie wszystko na temat kosmetyków i wyglądu. Pracuje w tej branży, więc na pewno będzie znała sklepy i hurtownie.

Eye skrzywiła się. Myślała o Trinie, ale…

– Posłuchaj, niechętnie o tym mówię, więc jeśli ktoś się o tym dowie, będę musiała cię zabić… no więc… ja się jej trochę boję.

– Ty chyba kpisz!

– Ona zawsze tak dziwnie na mnie patrzy. Jeśli się z nią skontaktuję, znowu powie, że muszę coś zrobić z włosami, wypaćka mi twarz jakimś świństwem, a potem wciśnie mi ten przeklęty krem ujędrniający do piersi.

– Teraz mają go w kolorze kiwi.

– Fuj.

– Swoją drogą, przydałoby ci się dobre strzyżenie. Znowu zarosłaś. Założę się, że nie robiłaś manikiuru, odkąd ostatnio cię związałyśmy.

– Odczep się, co? Bądź człowiekiem.

Mayis westchnęła.

– No dobrze. Podeślij mi to nagranie. Umówię się z Triną i razem to obejrzymy.

– Dzięki.

– Nie ma sprawy. – Mayis obejrzała się za siebie i machnęła do pustego tylnego siedzenia. – Muszę lecieć – powiedziała do Eye. – Za dwie minuty zaczynamy następne ujęcie.

– Wyślę ci film jeszcze dziś wieczorem. Im szybciej dasz odpowiedź, tym lepiej.

– Oczywiście, od czego się ma przyjaciół? Odezwę się jutro.

Eye pomyślała o Stowe i Winnie i przez chwilę żałowała, że nie może wyciągnąć ręki i dotknąć Mayis, wymienić prawdziwego uścisku.

– Mavis…

– Tak?

– Yy… kocham cię.

Mayis otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się.

– Jestem pod wrażeniem. Też cię kocham. Do jutra – rzuciła na zakończenie i znikła.

Roarke nie zdecydował się urządzić kolacji w prywatnej jadalni. Tym razem zależało mu na mniej oficjalnej atmosferze, jaką zapewniała główna restauracja mieszcząca się na siedemdziesiątym piętrze wieżowca Top. Stolik stał obok szklanej ściany, a że noc była ciepła i jasna, otwarto dach, by goście mieli wrażenie, że przebywają na świeżym powietrzu.

Od czasu do czasu tramwaje podpływały bliżej, niż pozwalały na to przepisy ruchu powietrznego. Podnieceni turyści, uzbrojeni w kamery i rekordery, filmowali przepych, w jakim żyła garstka uprzywilejowanych. Kiedy ich ciekawość stawała się zbyt nachalna, interweniowały jednoosobowe helikoptery ochrony powietrznej.

Na ogół jednak nie podejmowano tak ostatecznych środków.

Restauracja powoli się obracała, pozwalając podziwiać całą malowniczą panoramę miasta. Na środku sali znajdował się podest dla muzyków. Dwuosobowy zespól umilał gościom czas, generując łagodne, przyjazne dla ucha dźwięki.

Roarke wybral to miejsce, bo nie spodziewał się, że Eve zechce do nich dołączyć.

Nie znosiła wysokości.

W kolacji uczestniczyły te same osoby, które kilka dni temu spotkały się u niego w domu, w tym również Mick. Przyjaciel był w doskonałym nastroju i zabawiał towarzystwo dykteryjkami. nie zawsze zgodnymi z prawdą. Choć wypił więcej wina, niż nakazywał rozsądek, nikt nie mógł zarzucić Michaelowi Connelly”emu, że nie ma głowy do alkoholu.

– Chyba nie myśli pan, że uwierzymy w to, że wyskoczyl pan za burtę i pokonał kanał wpław! – Magda śmiała się, grożąc mu palcem. – Mówił pan, że to było w lutym. Woda musiała być lodowata.

– To prawda. Proszę mi wierzyć, tak się bałem, że moi wspólnicy mnie odkryją i wbiją w tyłek harpun, że zupełnie przestałem odczuwać chłód. Tym sposobem bezpiecznie dopłynąłem do brzegu, no może wypiłem trochę za dużo morskiej wody. Roarke, pamiętasz, jak kiedyś weszliśmy na statek wypływający z Dublina i przechwyciliśmy ładunek nielegalnej whisky? Byliśmy mlodzi, ledwo zaczęliśmy się golić.

– Zdaje się, że masz lepszą pamięć ode mnie – wykręcił się Roarke, choć dokładnie przypomniał sobie całe zajście.

– Och, ciągle zapominam, jaki z niego porządny obywatel. Mick uśmiechnął się do Magdy. – Spójrzcie tylko, oto dlaczego tak się zmienił.

Do sali weszła Eye. Miała na sobie starą skórzaną kurtkę z odznaką, a na nogach znoszone buty. Za nią dreptał odziany w smoking, zdenerwowany kierownik sali.

– Madam – mówił błagalnym głosem. – Bardzo panią proszę.

– Pani porucznik – rzuciła, próbując nie zwracać uwagi na wysokość i obroty. Stały grunt, jak na jej gust, znajdował się zdecydowanie zbyt daleko. W jednej chwili zatrzymała i odwróciła, wbijając palec w pierś mężczyzny. – To ja pana proszę. Niech mi pan da spokój i nie zmusza, żebym pana aresztowała za publiczne utrudnianie gościom życia.

– Na Boga, Roarke. – Magda w zachwycie oheiwiwaIa spektakl. – Ona jest wspaniała.

– Też tak uważam. – Roarke wstał. – Anton – odezwał się łagodnie, ale kierownik sali od razu zareagował. – Niech pan będzie tak uprzejmy i dopilnuje, by przyniesiono krzesło i nakrycie dla mojej żony.

– Żony? – Anton zbladł jak ściana, co przy jego oliwkowej cerze było prawie niemożliwe. – Oczywiście, proszę pana. Natychmiast.

Wyłamując palce, patrzył, jak Eye podchodzi do stolika. Celowo ignorując zapierający dech w piersiach widok, wbiła wzrok w twarze zgromadzonych tam gości. Tylko oni ją interesowali.

– Przepraszam za spóźnienie.

Zrezygnowała z kolacji, stwierdzając, że wystarczy jej, jak skosztuje porcji Roarke” a, i odprawiła kelnera. Przygotowanie miejsca przy stoliku wywołało krótkie zamieszanie. Usiadla najdalej od szklanej ściany, jak to możliwe. Wypadło, że spędzi wieczór między Vince”em, synem Magdy, a Caritonem Mince”em, którzy zapewne śmiertelnie ją zanudzą.

– Domyślam się, że była pani zajęta jakąś ważną sprawą kryminalną – zagadnął Vince, sącząc drinka. – Zawsze fascynowała mnie osobowość przestępcy. Może nam pani opowiedzieć o człowieku, na którego polujecie?

– Jest dobry w tym, co robi.

– To tak jak i pani. W przeciwnym razie nie zaszłaby pani tak daleko. Czy policja ma jakieś… pstrykał palcami, szukając odpowiedniego słowa – tropy?

– Vince. – Magda łagodnie się uśmiechnęła. – Jestem pewna, że Eve nie ma ochoty rozmawiać podczas kolacji o swojej pracy.

– Proszę mi wybaczyć. Zawsze interesowałem się przestępczością. Oczywiście z rozsądnej odległości. Odkąd zajmuję się zabezpieczaniem wystawy i aukcji, zacząłem się zastanawiać nad techniczną stroną tego typu działalności.

Eye sięgnęła po kieliszek wina, który z nabożeństwem postawił przed nią kelner.

– Szukasz złego faceta, a kiedy go złapiesz, wsadzasz go za kratki i liczysz, że sąd zostawi go tam na jakiś czas.

– Och. – Cariton nabrał na talerz porcję owoców morza w sosie śmietanowym i pokiwał głową. – To musi być przykre. Pani się stara, robi, co może, a i tak znajdzie się sposób, żeby ominąć prawo. Czy nie czuje się pani wtedy przegrana? – Przyglądał.ie.i się z uprzejmym zainteresowaniem. – Często się coś takiego zdarza?

– Czasami. – Młody kelner postawił przed nią na stole śliczny maleńki talerz grillowanych krewetek. Jej ulubione danie. Spojrzała na Roarke”a, który właśnie się do niej uśmiechał.

Tylko on potrafi robić takie małe cuda.

– Macie dobre zabezpieczenie – powiedziała. – Oczywiście. jak na te warunki. Moim zdaniem, należało zdecydować się na bardziej prywatne przedsięwzięcie, a przede wszystkim ograniczyć dostęp publiczności.

Carlton entuzjastycznie kiwnął głową.

– To samo mówiłem, pani porucznik. Niestety, to jak rzucanie grochem o ścianę. Zignorowano moje argumenty. – Spojrzał znacząco w stronę Magdy. – Nawet nie chcę myśleć, ile nas będzie kosztować ochrona i ubezpieczenie. Straciłbym apetyt.

– Stary maruda. – Magda uśmiechnęła się do niego. – Miejsce jest doskonałe i należy do pakietu. Elegancki Pałace Hotel i fakt, że publiczność może obejrzeć eksponaty, zanim zostaną zlicytowane, podkręcają atmosferę. Zdobyliśmy zainteresowanie mediów, co może pozytywnie wpłynąć nie tylko na samą aukcję, ale i na fundację.

– Muszę przyznać, że wystawa robi niesamowite wrażenie – wtrącił Mick. – Obejrzałem ją dzisiaj.

– Ach, jaka szkoda, że nie wspomniał pan, że chce ją zobaczyć. Oprowadziłabym pana osobiście.

– Nie chciałem zajmować pani cennego czasu.

– Nonsens. Mam nadzieję, że zostanie pan w mieście przynaj mniej do aukcji.

– Prawdę mówiąc, nie miałem takiego zamiaru, ale po tym jak panią poznałem i zobaczyłem to wszystko na własne oczy, muszę wziąć udział w licytacji.

Widząc, że goście zajęli się rozmową, Roarke kiwnął na kelnera. Kiedy odwrócił się, żeby zamówić kolejną butelkę wina poczuł, że o jego łydkę sugestywnie ociera się drobna wąstka stopa. Nie dając nic po sobie poznać, dokończył składanie zamówienia.

Stopy Eye były wąskie, ale nie tak małe. Poza tym siedział zbyt daleko, by mogła sobie pozwolić na taką zabawę pod stołem. Dyskretnie rozejrzał się po twarzach gości. Jego jedyną reakcją było subtelne uniesienie brwi, kiedy zauważył lekki, jak gdyby koci, uśmiech na twarzy Lizy Trent, która od niechcenia grzebała widelcem w drugim daniu.

Zastanawiał się, czy zignorować zaczepki, czy się roześmiać. Zanim się zdecydował, Liza podniosła wzrok i posłała uwodzicielskie spojrzenie wcale nie jemu, ale Mickowi. Odetchnął z ulgą. uświadomiwszy sobie, że po prostu zaszla pomyłka.

Interesujące, pomyślał, kiedy bose palce wśliznęły mu się pod nogawkę. I niebezpieczne.

– Lizo -zagadnął. Z przyjemnością poczuł, że jej stopa drgnęła nerwowo. Spojrzał na nią chłodno, a widząc na jej twarzy lekkie zmieszanie, domyślił się, że zrozumiała pomyłkę. Szybko wycofała stopę. – Jak pani smakuje?

– Och, kolacja jest wyśmienita, dziękuję.

Roarke zaczekał, aż kolacja się skończy, a szampan zostanie wypity. Wsiadł do samochodu razem z Mickiem.

Wyjął papierośnicę i poczęstował przyjaciela. Przez chwilę palili w błogiej ciszy.

– A pamiętasz, jak zwinęliśmy ciężarówkę z papierosami? Chryste, ile mogliśmy mieć wtedy łat? Z dziesięć? – Rozmarzony Mick wyprostował nogi. – Tego dnia wypaliliśmy chyba cały karton. Ty, ja, Brian Keiły i Jack Bodine. Jack, niech go Bóg ma w opiece, strasznie się wtedy pochorował. Resztę sprzedaliśmy Loganowi Sześć Palców i nieźle na tym zarobiliśmy.

– Tak, pamiętam. Kilka lat później jego ciało znaleziono w rzece. Bez palców.

– No cóż.

– Mick, nad czym tak myślisz? Czy nad tym, jak przelecieć kobietę Vince”a Lane”a?

Miek udał, że jest zaskoczony.

– O czym ty mówisz? Prawie jej nie… – Mick urwał i roześmiał kiwając głową. – Rany, szkoda nawet próbować. Przecież ciebie się nie da oszukać. Nigdy nie nabrałeś się na moje cholerne łgarstwa. Jak się domyśliłeś?

– Zrobiła mi podniecający masaż stopą, który był przeznaczony dla ciebie. Ma niezłe stopy, ale kiepsko trafia do celu.

– Kobiety nie mają za grosz wyczucia. No więc prawda jest taka. Wpadłem dziś na nią w tym twoim luksusowym hotelu, kiedy przyszedłem zobaczyć wystawę. I tak od słowa do słowa, skończyliśmy na górze w jej apartamencie. Co miałem zrobić?

– Uwodzisz ją.

Mick uśmiechnął się tajemniczo.

– Przyjacielu, powiedz dokładniej, o co ci chodzi?

– Postaraj się zachować dyskrecję, przynajmniej do czasu, aż ubiję z nimi interes.

– Pierwszy raz słyszę, żebyś robił takie zamieszanie wokół seksu, ale zgoda. Ze względu na dawne czasy.

– Jestem wdzięczny.

– To nic takiego. W końcu kobieta to tylko kobieta. Dziwię się, że sam nie skosztowałeś Lizy. Wierz mi, jest słodka.

– Mam kobietę. Zonę.

Mick roześmiał się beztrosko.

– Od kiedy to żona jest dla faceta przeszkodą? Zawsze można skubnąć tu i tam. Przecież nikomu nie dzieje się krzywda, prawda?

Roarke czekał, aż brama do domu powoli i dostojnie się otworzy.

– Pamiętam, jak kiedyś wszyscy, ty, ja, Bn, Jack i Tommy, i Shawn, upiliśmy się w naszym pubie. Siedzieliśmy przy barze i zastanawialiśmy się nad tym, czego pragniemy najbardziej na świecie. Jedna rzecz, za którą bylibyśmy w stanie oddać wszystko. Pamiętasz, Mick?

– Jasne. Whisky wprawiła nas w filozoficzny nastrój. Powie działem wtedy, że mnie najbardziej zadowoliłoby morze pieniędzy. Wtedy mógłbym kupić sobie całą resztę, co nie? O ile mylę, Shawn, jak to Shawn, chciał mieć kutasa wielkiego jak u słonia, ale on był z nas najbardziej pijany i chyba tak do końca tego nie przemyślał. – Mick odwrócił się i przez chwilę przyglądał się Roarke”owi. – Teraz, kiedy tak się nad tym zastanawiam, nie przypominam sobie, co ty powiedziałeś. Wybrałeś tę jedyną rzecz?

– Nie. Nie potrafiłem się zdecydować. Wolność, pieniądze, władza, spokój; tydzień bez mojego starego. Nie byłem w stanie wybrać, więc nic nie powiedziałem. Dziś wiem. Eye. To ona jest tą moją jedyną rzeczą na świecie.

Загрузка...