Warszawa, niedziela

To zatrważające, ale i groteskowe, jak wielką wagę my, kobiety, przywiązujemy do wszelkiego rodzaju rocznic. Rocznica spotkania, pierwszego pocałunku, narzeczeństwa, ślubu i pierwszej kłótni. Biada mężom, którzy o tych datach zapominają. Są wyrzuty i ciche dni. Co bardziej strachliwi starają się więc zapisywać ważne daty w kalendarzach, a żeby o nich nie zapomnieć, wiążą supły na rogach chusteczek. O czym to ja miałem pamiętać?


Według wspomnianej już przez Pana Helen Fisher miłość, ta płomienna, trwa około czterech i pół roku. Potem u szczęśliwców namiętność zamienia się w przyjaźń, a pechowcom los szykuje nudny i przegrany związek na stare lata…


Zastanawiałam się kiedyś nad tym jak wyglądałyby relacje między ludźmi, gdyby w każdą rocznicę związku odpowiadali sobie na pytanie czy nadal chcemy być ze sobą? Tak? To przedłużamy miłosny kontrakt na kolejny rok. Czy nadal chcesz ze mną być? Nie? To do widzenia. Każde idzie w swoją stronę.


Te wszystkie rocznicowe rytuały dają kobietom złudne poczucie bezpieczeństwa. Jest rocznica, to jest i związek. Ale uczucia nie da się zakląć w coroczne zapalanie świec na stole i kupowanie czerwonych róż. Być może dlatego tak często zapominają o nich mężczyźni.


Z drugiej strony rocznice to także wspomnienia. To także szansa na to, aby wreszcie dokonać zmian. Już nie jest tak, jak było. Czy jeszcze kiedyś może tak być, czyli dobrze? Nie. A więc uczcijmy siebie tym odkryciem, tą rocznicą i odejdźmy każde w swoim kierunku. Do innych dat i kolejnych wspomnień. A może nawet rocznic.

Pozdrawiam,

MD

Загрузка...