ENTLICZEK-PENTLICZEK

Entliczek-Pentliczek

Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,

A na tym stoliczku pleciony koszyczek,

W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,

A na tym robaczku zielony kubraczek.

Powiada robaczek: – I dziadek, i babka,

I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,

A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!

Mam chęć na befsztyczek! – I poszedł do miasta.

Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru;

Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.

Są w barach – wiadomo – zwyczaje utarte:

Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,

A w karcie – okropność! – przyznacie to sami:

Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka

I z jabłek szarlotka, i placek, i babka!

No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?

Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.

Chrząszcz

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie

I Szczebrzeszyn z tego słynie.

Wół go pyta: – Panie chrząszczu,

Po co pan tak brzęczy w gąszczu?

– Jak to – po co? To jest praca,

Każda praca się opłaca.

– A cóż za to pan dostaje?

– Też pytanie! Wszystkie gaje,

Wszystkie trzciny po wsze czasy,

Łąki, pola oraz lasy,

Nawet rzeczki, nawet zdroje,

Wszystko to jest właśnie moje!

Wół pomyślał: – Znakomicie,

Też rozpocznę takie życie.

Wrócił do dom i wesoło

Zaczął brzęczeć pod stodołą

Po wolemu, tęgim basem.

A tu Maciek szedł tymczasem.

Jak nie wrzaśnie: – Cóż to znaczy?

Czemu to się wół prożniaczy?!

– Jak to? Czyż ja nic nie robię?

Przecież właśnie brzęczę sobie!

– Ja ci tu pobrzęczę, wole,

Dosyć tego! Jazda w pole!

I dał taką mu robotę,

Że się wół oblewał potem.

Po robocie pobiegł w gąszcze.

– Już ja to na chrząszczu pomszczę!

Lecz nie zastał chrząszcza w trzcinie,

Bo chrząszcz właśnie brzęczał w Pszczynie

Hipopotam

Zachwycony jej powabem

Hipopotam błagał żabę:

– Zostań żoną moją, co tam,

Jestem wprawdzie hipopotam,

Kilogramów ważę z tysiąc,

Ale za to mógłbym przysiąc,

Że wzór męża znajdziesz we mnie

I że ze mną żyć przyjemnie.

Czuję w sobie wielki zapał,

Będę ci motylki łapał

I na grzbiecie, jak w karecie,

Będę woził cię po świecie,

A gdy jazda już cię znuży,

Wrócisz znowu do kałuży.

Krótko mówiąc – twoją wolę

Zawsze chętnie zadowolę,

Każdy rozkaz spełnię ściśle.

Co ty na to?

– Właśnie myślę…

Dobre chęci twoje cenię,

A więc – owszem. Mam życzenie…

– Jakie, powiedz? Powiedz szybko,

Moja żabko, moja rybko,

I nie krępuj się zupełnie,

Twe życzenie każde spełnię,

Nawet całkiem niedościgłe…"

– Dobrze, proszę: nawlecz igłę!

Na Wyspach Bergamutach…

Na wyspach Bergamutach

Podobno jest kot w butach,

Widziano także osła,

Którego mrówka niosła,

Jest kura samograjka

Znosząca złote jajka,

Na dębach rosną jabłka

W gronostajowych czapkach,

Jest i wieloryb stary,

Co nosi okulary,

Uczone są łososie

W pomidorowym sosie

I tresowane szczury

Na szczycie szklanej góry,

Jest słoń z trąbami dwiema

I tylko… wysp tych nie ma.

Kokoszka-smakoszka

Szła z targu kokoszka-smakoszka,

Spotkała ją pewna kumoszka.

– Co widzę? Wątróbka, ozorek?

Ja do ust tych rzeczy nie biorę!

Kura na to: – Kud-ku-dak!

A ja – owszem! A ja – tak!

– No, co też paniusia powiada!

A taka, na przykład, rolada!

Toż nie ma w niej nic oprócz sadła –

Już ja bym rolady nie jadła!

Kura na to: – Kud-ku-dak!

A ja – owszem! A ja – tak!

– Lub weźmy, powiedzmy, makaron

Czy gulasz, czy rybę na szaro,

Czy jakieś tam flaki z olejem –

O, nie! Takich potraw ja nie jem!

Kura na to: – Kud-ku-dak!

A ja – owszem! A ja – tak!

– Są ludzie, paniusiu kochana,

Co jajka już jedzą od rana –

Nie dla mnie są takie rozkosze,

Bo jajek po prostu nie znoszę!

Kura na to: – Kud-ku-dak!

A ja – owszem! A ja – tak!

Kaczka-Dziwaczka

Nad rzeczką opodal krzaczka

Mieszkała kaczka-dziwaczka,

Lecz zamiast trzymać się rzeczki

Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera:

– Poproszę o kilo sera!

Tuż obok była apteka:

– Poproszę mleka pięć deka.

Z apteki poszła do praczki

Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie:

– A niech tę kaczkę gęś kopnie!

Znosiła jaja na twardo

I miała czubek z kokardą,

A przy tym, na przekór kaczkom,

Czesała się wykałaczką.

Kupiła raz maczku paczkę,

By pisać list drobnym maczkiem.

Zjadając tasiemkę starą,

Mówiła, że to makaron,

A gdy połknęła dwa złote,

Mówiła, że odda potem.

Martwiły się inne kaczki:

– Co będzie z takiej dziwaczki?

Aż wreszcie znalazł się kupiec:

– Na obiad można ją upiec!

Pan kucharz kaczkę starannie

Piekł, jak należy, w brytfannie,

Lecz zdębiał obiad podając,

Bo z kaczki zrobił się zając,

W dodatku cały w buraczkach.

Taka to była dziwaczka!

Sum

Mieszkał w Wiśle sum wąsaty,

Znakomity matematyk.

Krzyczał więc na całe skrzele:

– Do mnie, młodzi przyjaciele!

W dni powszednie i w niedzielę

Na życzenie mnożę, dzielę,

Odejmuję i dodaję

I pomyłek nie uznaję!

Każdy mógł więc przyjść do suma

I zapytać: – Jaka suma?

A sum jeden w całej Wiśle

Odpowiadał na to ściśle.

Znała suma cała rzeka,

Więc raz przybył lin z daleka

I powiada: – Drogi panie,

Ja dla pana mam zadanie.

Jeśli pan tak liczyć umie,

Niech pan powie, panie sumie,

Czy pan zdoła w swym pojęciu

Odjąć zero od dziesięciu?

Sum uśmiechnął się z przekąsem,

Liczy, liczy coś pod wąsem,

Wąs sumiasty jak u suma,

A sum duma, duma, duma.

– To dopiero mam z tym biedę:

Może dziesięć? Może jeden?

Upłynęły dwie godziny,

Sum z wysiłku jest już siny.

Myśli, myśli: „To dopiero!

Od dziesięciu odjąć zero?

Żebym miał przynajmniej kredę!

Zaraz, zaraz… Wiem już… Jeden!

Nie! Nie jeden. Dziesięć chyba…

Ach, ten lin! To wstrętna ryba!”

A lin szydzi: – Panie sumie,

W sumie pan niewiele umie!

Sum ze wstydu schnie i chudnie,

Już mu liczyć coraz trudniej…

A tu minął wieczór cały,

Wszystkie ryby się pospały

I nastało znów południe,

A sum chudnie, chudnie, chudnie…

I nim dni minęło kilka,

Stał się chudy niczym kilka,

Więc opuścił wody słodkie

I za żonę pojął szprotkę.

Tom

Według S. Marszaka

Nad rzeką stoi dom,

Który zbudował Tom.

To jest pies podwórzowy, Burek,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A to jest kot z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A to jest leniwy pastuch,

Co drażni kota z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A to jest mucha,

Która ugryzła pastucha,

Co drażni kota z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A oto gruba Aniela,

Co jest złośliwa jak mucha,

Która ugryzła pastucha,

Co drażni kota z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A to jest łaciate cielę,

Które kopnęło Anielę,

Co jest złośliwa jak mucha,

Która ugryzła pastucha,

Co drażni kota z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

A to jest właśnie Tom,

Który ciągnie za ogon cielę,

Które kopnęło Anielę,

Co jest złośliwa jak mucha,

Która ugryzła pastucha,

Co drażni kota z podwórka,

Który podrapał Burka,

Który szczeka na cały dom,

Który zbudował Tom.

Psie smutki

Na brzegu błękitnej rzeczki

Mieszkają małe smuteczki.

Ten pierwszy jest z tego powodu,

Że nie można wchodzić do ogrodu,

Drugi – że woda nie chce być sucha,

Trzeci – że mucha wleciała do ucha,

A jeszcze, że kot musi drapać,

Że kura nie daje się złapać,

Że nie można gryźć w nogę sąsiada

I że z nieba kiełbasa nie spada,

A ostatni smuteczek jest o to,

Że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą.

Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko

I już nie ma smuteczków nad rzeczką.

Загрузка...