Gdy matka przywiozła ją taksówką do szpitala, najpierw położyli ją na ortopedii. Akurat tam były wolne łóżka i nie musiała leżeć na korytarzu. Po trzech dniach przenieśli ją na urologię. Lekarz uznał, że w jej wypadku „dominującym schorzeniem” jest niewydolność nerek i „hospitalizacja na ortopedii” z powodu złamanego nadgarstka „to jakaś kolejna kos- miczna pomyłka tych ignorantów na izbie przyjęć”. Nie chciała zostać ani na urologii, ani gdzie indziej. Pragnęła, aby matka zabrała ją stąd do domu. Wiedziała, że na urologii znowu będzie musiała kłamać. Na ortopedii wersja z wypadkiem samochodowym już się przyjęła i nikt nie zadawał jej żadnych zbędnych pytań.
Gdy leżała na urologii, pojawiła się przysłana z opieki społecznej psycholog. Miała około pięćdziesięciu lat, była bardzo gruba, pachniała drogimi perfumami i mówiła donośnym głosem. Usiadła w nogach jej łóżka, wyciągnęła ze skórzanej torby komputer i zaczęła pytać o rzeczy, o których ona próbowała zapomnieć. Wyszły na korytarz. Chciała to komuś opowiedzieć. Całą prawdę. Ale nie przy ludziach. Bo to wstyd…
Zaczął ją bić osiem miesięcy po ślubie. Odkąd stracił pracę, często pił. Wystarczyło, że spokojnie zapytała, skąd wraca tak późno, aby sprowokować jego złość. Kiedy przestała pytać, wściekał się jeszcze bardziej. I bił. Po pewnym czasie, gdy wracał w nocy, zamykała się w łazience. Wreszcie, po tym jak wyłamał drzwi i zaczął ją dusić wężem od prysznica, uciekła do swoich rodziców. Ojciec udawał, że nie widzi jej sinych plam na twarzy i szyi. Matka przekonywała, że „tak bywa w małżeństwach, że mu to minie i że to przez tę pracę”. Potem, gdy uciekała, nie szła już do rodziców, tylko biegła na dworzec. Siedziała do rana w poczekalni. W ich miasteczku na dworcu przesiadują różni ludzie. Nawet ci, którzy nigdy nigdzie nie wyjeżdżają. I nikt nikogo o nic nie pyta.
Zawsze jednak wracała. Bo niby gdzie miała odejść? Do rodziców?! Matka uważa, że miejsce żony jest przy mężu, a poza tym „nie ona jedna”. Ojca nigdy nie obchodziła.
To trwa trzy lata. To bicie. A po tym, jak zachorował jego brat, mąż stał się jeszcze bardziej agresywny. Bo tak naprawdę on jest wrażliwy i kiedy nie pije, jest dobrym człowiekiem. Z porządnej katolickiej rodziny. Gdy wyrządził jej krzywdę, to na drugi dzień potrafił zrobić śniadanie i nawet kwiaty kupić…
Psycholog przerwała jej. Nie chciała tego słuchać. Popatrzyła na nią z politowaniem. Cały czas pisała coś w swoim komputerze. Zapytała, co stało się ostatnio i dlaczego jest w szpitalu.
Wrócił do domu nad ranem. Nie znalazł piwa w lodówce. Zaczął krzyczeć, a ona uciekła w koszuli nocnej. Dopadł ją na trawniku przed blokiem. Skopał. Odbił nerki. Uszkodził śledzionę. Złamał nadgarstek. Jakiś sąsiad zauważył, co się dzieje, i za- dzwonił po jej matkę. Na ich osiedlu nigdy w takich sprawach nie dzwoni się po policję. Nienawidzi go i chce od niego odejść. Tylko nie wie jak i tak naprawdę nie ma dokąd…
Na drugi dzień psycholog przyszła do szpitala z jej matką i adwokatem. Opowiadała o jakimś „zespole wyuczonej bezradności” i o tym, że powinna go ukarać, uwolnić się od niego, „skończyć raz na zawsze z poniżaniem” i zacząć „nowe życie”. Adwokat coś notował. Dostała jakiś papier do podpisania. Ustalili, że ze szpitala wróci do rodziców i złoży w sądzie sprawę o znęcanie się nad nią. Wróciła…
Od roku mieszka u nich. To wcale nie jest „nowe życie”. Czasami nawet gorsze niż to jej stare, chociaż nikt tu nie bije. Ojciec patrzy na nią, jakby była trędowata.
Od tego czasu odbyły się cztery rozprawy. Mąż dwa razy nie stawił się w sądzie. Na trzeciej rozprawie siedzieli w pustej sali naprzeciwko siebie. Czasami spoglądała na niego. Był wychudzony i obgryzał paznokcie. Gdy ją bił i na drugi dzień błagał o przebaczenie, także obgryzał paznokcie. Poproszono ją, aby złożyła zeznania. Miała opowiedzieć, na czym polegało „znęcanie się nad nią i jakie ma na to dowody”. Podeszła do drewnianego pulpitu na środku sali i zaczęła płakać. Sąd odroczył postępowanie o miesiąc.
W trakcie ostatniej rozprawy nie było go na sali. Jego adwokat wniósł o umorzenie sprawy w trybie specjalnym. Oskarżony zmarł. Przyczyną śmierci były powikłania podczas operacji pobrania nerki do przeszczepu dla chorego brata.