Przestrzeń trójwymiarowa

To był pomysł Sylwii, aby spotkać się w Warszawie. Piętnaście lat…

Nie widziały się tak długo. Cztery lata razem w liceum w Opolu. Gdyby w ich szkole ławki były trzyosobowe, siedziałyby w jednej. Piękny czas. Pełen marzeń i beztroski. Trzy godziny w jedną stronę osobowym do Krakowa, aby przez pół godziny pospacerować po Rynku i Kazimierzu i wracać, gitary przy ognisku w górach, ze studentami w czarnych, za długich swetrach, pierwsze miłości, pierwsze noce w namiotach, pierwsze rozczarowania i pierwsze postanowienia. „Trójca Święta” z 4c. Tak nazywano je w szkole. Wcale nie były święte. To prawdopodobnie one pierwsze w Polsce odkryły, iż to nieprawda, że maturę zda się tylko wtedy, gdy się założy czerwone majtki. Umówiły się, że przyjdą bez majtek. I przy szły. I też zdały. Sylwia wyjechała do Krakowa studiować anglistykę, Agnieszka do Poznania na Akademię Ekonomiczną, a Małgosia została w Opolu na WSP.

„Dziewczyny, chcę Was spotkać przed moją menopauzą! – napisała do nich Sylwia. – I chcę Was rozpoznać bez testu na DNA! Przyjedźcie! Już nigdy nie będę mieszkała tak blisko Warszawy…”

Przyjechały. Agnieszka – cztery przystanki autobusem ze Śródmieścia, Małgosię z Piły przywiózł samochodem mąż, Sylwia przyleciała z Zurychu. Spóźniła się jak zawsze. Nigdy nie była punktualna. I zawsze wchodziła tak, że każdy ją zauważał. Tylko ją kelner odprowadził do stolika i tylko na nią patrzył, pytając: „Czy u pań wszystko w porządku?”. Po dwóch godzinach nieprzerwanych „a pamiętacie, jak…” i po dwóch butelkach wina Sylwia zapytała nagle, czy są szczęśliwe…

Agnieszka: Nie jestem nieszczęśliwa. A to już bardzo dużo. Zdradzał mnie, nawet wtedy, gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży. Teraz już wiem, że nie był mnie wart. Ale wtedy chciałam to wytatuować na ręce, bo wmawianie sobie nie działało. Sprowadził mnie do Warszawy i zostawił nas same, gdy Marysia miała trzy miesiące. Ale przetrwałyśmy bez niego. W toalecie firmy ściągałam mleko z piersi do butelki i wysyłałam taksówką do niańki w domu. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę pracy. Przestałam wierzyć w mężczyzn, bo to obciążające. Większość z tych, których spotykam, jest mało zabawna, mają brudne buty i wiedzą mniej niż ja. Mężczyzna musi wiedzieć więcej niż ja. Musi być ode mnie mądrzej- szy. To jest warunek wstępny. Nie potrzebuję, aby jakiś obcy facet kręcił mi się po kuchni wieczorem, a na hydraulika mnie stać. Nie, Sylwio! Nie kupiłam jeszcze wibratora, wariatko! Ale, słuchaj, może to dobry pomysł? Chociaż wibrator nie postawi ci drinka, to przynajmniej nie odwróci się do ciebie tyłem i nie zacznie chrapać.

Małgosia: Szczęśliwa? Nigdy dotąd nie byłam tak szczęśliwa. Maciek jest najbrzydszym facetem, jakiego miałam w życiu, prawda, Agnieszko? Sama widziałaś. Nie kupuje mi kwiatów, nigdy dotąd nie powiedział, że mnie kocha. Ale wiem, że to dla mnie hoduje kwiaty w ogródku przed naszym domkiem w Pile. Po co komuś jakieś wyświechtane „kocham cię”, skoro facet wstaje przed tobą, robi ci śniadanie i na talerzyku układa serduszko z truskawek? No po co? Nie umie tańczyć, nie ma czasu na czytanie książek, do czarnego garnituru założyłby brązowe buty, tylko dlatego że są nowe. Ale ja już wyro- słam z marzeń o tańcu w deszczu, z różową wstążką we włosach. Może się okazać, że jest czarna. Orgazmy? W Pile kobiety też mają orgazmy, wyobraź sobie! Tak, Sylwio! Mam orgazmy. Nie spazmatyczne i nie na tylnym siedzeniu samochodu. Nie plączę też po nich. Ale za to rano dostaję truskawki…

Sylwia: Szczęśliwa to ja jestem, jak Michael przywiezie mi nową sukienkę od Prądy lub odbierze telefon, gdy do niego dzwonię. Znam tylko trzy numery jego komórek. Ale takie czasy. Trzydzieści pięć lat to jest czas, gdy kobieta opuszcza sny mężczyzn. Ale ja się bronię. Jakby co, to przejdę na botoks. Może te panienki znają numer jego czwartej komórki, ale nie wiedzą, co powinny mu szeptać do ucha zaraz „po”. Na to potrzeba więcej nocy niż jedna. Kupiliśmy dom w Connecticut. Nic tak nie łączy ludzi, jak wspólna hipoteka. Michael obiecał mi, że gdy po roku wrócimy z Zurychu do Stanów, to popracujemy nad dzieckiem.

A pamiętacie, jak…

Загрузка...