– Natomiast jeśli mi nie powiesz prawdy, przestanę z tobą rozmawiać. Ja się boję łgarstwa. I sekretów. Nie wiem, co z czymś takim robić, i zatruwa mi to życie. I na złe wychodzi. Nie wyrzucę cię nigdzie za nic, pod karą śmierci, ale muszę wiedzieć prawdę. Inaczej ucieknę na pustynię.
Przypadek sprawił, że Kazio już widział kiedyś pustynię w naturze. Groźba Eluni wstrząsnęła nim do głębi.
– Dobra, powiem, wola boska. Wywinąłem numer…
Elunia zamarła, zaniedbała wszystkie zmysły i pozostawiła sobie tylko słuch.
– Przed sądem, obojętne, kim jesteś, stroną czy świadkiem, pada pytanie: czy był karany sądownie? Otóż ja byłem.
Zamilkł. Elunia trwała w nieruchomości, tyle że otworzyła oczy i wpatrzyła się w niego. Kazio chwycił butelkę, nalał sobie potężną bombę i wypił.
– Byłem, cholera. I za co…! Gdybym zabił kogo, okradł, podpalił, po ryju nakładł, to jeszcze… Ale jak kretyn ostatni, na bani ciężkiej, rozwaliłem śmietnik miejski. Pijany wracałem do domu, mogłem wziąć taksówkę, kto mi zabraniał? A nie, sam pojechałem. Cud boski, że gorzej nie wyszło, bo do dziś pamiętam, że mi się w oczach troiło i tych śmietników pod samym moim domem było trzy. Chciałem je ominąć… Źle poszło, w tym prawdziwym ugrzązłem, a zabalsamowany byłem tak, że zasnąłem przy kierownicy, no i gliny mnie dopadły. Prawo jazdy mi zabrali na rok, a za śmietnik przyłożyli grzywnę i zostałoby wykroczenie, gdybym się, jak idiota, nie odwołał do sądu. Sąd utrzymał karę i tym sposobem jestem karany sądownie. Zatarcie nastąpi za cztery miesiące, miałem nadzieję tej chwili doczekać, to nie, musiało spaść na mnie już teraz. Chciałem ci się w życiu nie przyznać do tego, bo wstyd śmiertelny, za co ty mnie będziesz miała, ale przepadło. To jest cała prawda i rób z tym, co chcesz!
Elunia otwierała oczy coraz szerzej. Oczekując już czegoś potwornego, jakiegoś przestępstwa, które wręcz odbierałoby Kaziowi ludzkie cechy, stopniowo popadała w osłupienie. Wygłup, jasne, że wygłup okropny, ale gdzie mu do zbrodni z premedytacją! W dodatku przez cały ten czas, od przypadkowego spotkania prawie przed rokiem, ani razu nie widziała Kazia pijanego! Nie był to zatem trwały alkoholizm, tylko idiotyzm sporadyczny i czego ten Kazio chce, po co to w ogóle przed nią ukrywał…?!
Zamierzała powiedzieć, że chyba zwariował, ale zabrakło jej głosu. Okropnie chciała podnieść się z fotela i paść mu w objęcia, ale nie była zdolna do takich wysiłków fizycznych. Rozpaczliwie czekała, aż jej przejdzie.
„Krowa – pomyślała o sobie ze wstrętem – istna krowa, zwyczajna, wcale nie niebiańska…”
Kazio nie ośmielił się jej dobrze zrozumieć. Odczekał długą chwilę, nic się nie działo, Elunia trwała w bezruchu, niewątpliwie wyrażającym naganę i potępienie. Z kamienną twarzą wstał wreszcie i sięgnął po jej dłoń w celu złożenia na niej pożegnalnego pocałunku. Elunia wykorzystała okazję, uczepiła się tej wyciągniętej ku niej ręki, poderwała z fotela, zrealizowała swoje pragnienie. Kazio, zdumiony, zaskoczony i niebotycznie szczęśliwy, najpierw zdrętwiał, a potem zareagował nad wyraz energicznie.
– Wyjdziesz za mnie? – spytał zdyszanym głosem w jakiś czas później. – Będziemy mieli dzieci? Ja lubię dzieci.
– Ja też – odparła Elunia stanowczo i wyraźnie. – I dzieci możemy mieć, oczywiście. Ale muszę ci się przyznać do czegoś. Nawet gdybym miała tych dzieci dwa tuziny…
– No…?
– Otóż do kasyna będę chodziła! I żaden przestępca mi w tym nie przeszkodzi!
Kazio patrzył na nią wzrokiem pełnym tkliwości i rozczulenia. Jak dla niego mogła chodzić, gdzie jej się żywnie podobało. Było w niej coś takiego, co sprawiało, że marzył o spędzeniu reszty życia przy jej boku, bez względu na to, co chciałaby robić. Namiętność rozumiał doskonale, sam był hazardzistą.
– Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to ja też…
– Co ty też?
– Też sobie czasem skoczę do kasyna. Lubię te klocki. I wcale ci się nie dziwię…
Eluni na serce spłynęła nagle błogość. Ten Kazio… Normalny, kochający, wyzuty ze skłonności do wynaturzeń seksualnych, a za to pełen zrozumienia, tolerancyjny i pobłażliwy… W jednym błysku ujrzała swoją przyszłość przy nim, swobodę i poczucie bezpieczeństwa, pełną aprobatę i nawet współdziałanie, idealną zgodność upodobań i całkowity brak wymagań, życie rodzinne i dzieci. Sielanka, jakiej nie ma na świecie!
I, oczywiście, ze wzruszenia znieruchomiała na kamień.