OPOWIEŚĆ DWORCOWA

„Płakać trzeba w spokoju.

Tylko wtedy ma się z tego radość…”


Mijała północ. Zaczynał się wtorek, 18 sierpnia 1998 roku. Po tygodniu wyczerpujących wykładów w Słupsku wracałem pociągiem do Frankfurtu. W pośpiechu, aby przed dziesiątą rano być już w biurze. Z przesiadką w Berlinie. Stacja Berlin Lichtenberg – wtedy jeszcze nie dotknięta bogactwem zjednoczonych Niemiec. Szary, brudny, enerdowski, odrapany z tynku dworzec mógłby być doskonałym miejscem akcji filmu, koniecznie czarno-białego, o bezsensie, szarości i udręce życia. Byłem pewien, że tam, w takiej chwili, Wojaczek napisałby swój najmroczniejszy wiersz. Na ławce w opustoszałej poczekalni siedział obok mnie mówiący do siebie mężczyzna. Nagle poczułem szturchnięcie.

„Kolego… Wypijesz łyk piwa ze mną? Wypijesz?”, usłyszałem zachrypnięty głos. Podniosłem głowę. Ogromne, przekrwione, wystraszone oczy w za dużych oczodołach w wychudzonej, zarośniętej i pokrytej ranami twarzy patrzyły na mnie błagalnie. Wyciągnięta w moim kierunku drżąca dłoń ściskała puszkę piwa. Mężczyzna zauważył moje łzy, odsunął się gwałtownie i powiedział: „Słuchaj, kolego, ja nie chcę ci przeszkadzać. Nie chciałem, naprawdę. Ja też nie lubię, gdy płaczę i ktoś się przyczepia. Już sobie idę. Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość…”.

Taki nieoczekiwany krótkotrwały atak arytmii nastroju. To nieprawda, że mężczyźni nie płaczą. Pierwsze minuty moich czterdziestych czwartych urodzin. Na wysmarowanej graffiti ławce, w środku śmierdzącego moczem dworca, obok jeszcze bardziej samotnego niż ja człowieka… Gdy wstał i oddalał się ode mnie, wydawało mi się, że właśnie opuścił mnie najlepszy i jedyny przyjaciel. Ktoś przez chwilę bardzo bliski. Tam, na tej ławce, dwie minuty po tym, jak w jednym z ciemnych tuneli dworca Berlin Lichtenberg zniknął ten mężczyzna, postanowiłem napisać S@motność w Sieci. Wtedy nie było jeszcze tego tytułu. Nie było tak naprawdę niczego. Ani fabuł, ani postaci, ani początku, środka czy końca. Nie było nic oprócz pragnienia, aby napisać coś wreszcie nie o tym, co wiem, ale o tym, co czuję. Wyrwany z pędzącego życia pełnego terminów, planów i projektów, zatrzymany przez nieprzewidzianą bezczynność czekania, poczułem samotność i smutek. Żeby zauważyć swoje osamotnienie, trzeba mieć na to czas.

Ponad trzy lata później pierwszy raz zobaczyłem ją w witrynie księgarni w moim rodzinnym Toruniu. Bałem się, że inni także ją widzą. I że na dodatek kupią i przeczytają. Ja nigdy się nie odważyłem. Zbyt wiele chciałbym zmienić, poprawić, usunąć, ocenzurować, a zaraz potem musiałbym tłumaczyć i przepraszać najbliższych. Na podstawie własnej biografii można przecież stworzyć nieskończoną liczbę historii. Niekoniecznie prawdziwych…

S@motność… zaczęła żyć własnym życiem. Niektórzy twierdzą nawet, że stała się „kultowa”, ale wtedy natychmiast dodaję, że kultowe stało się także jej krytykowanie. Od jej wydania przez pięć lat przeczytałem ponad dziewiętnaście tysięcy e-maili, nadesłanych przez ludzi, którzy zamiast robić coś innego, podarowali mi swój czas i przeczytali moją książkę. Dla niektórych była „nieporównywalnym z niczym gniotem”, inni z kolei pisali: „Sama nie wiem, jak przekładałam kolejne strony tej książki, wiem jednak, że w połowie zaczęłam się modlić, żeby się nigdy nie skończyła”.

W Polsce kupiło ją około dwustu pięćdziesięciu tysięcy ludzi, a wydawnictwo szacuje, że cztery, pięć razy tyle ją przeczytało. Niemal milion osób ma w swojej wyobraźni bardzo indywidualny zapis przeżyć, które towarzyszyły im podczas lektury. Opowiedzieć skroplone emocje tej książki obrazami (i dźwiękami) to niezwykłe wyzwanie.

Gdy reżyser filmu zapytał mnie, z którą postacią najbardziej się utożsamiam, odpowiedziałem bez wahania: „Z tym samotnym mężczyzną z Lichtenbergu”. 8 października 2005 roku, około północy, siedziałem jako aktor obok Andrzeja Chyry na planie filmowym. Światła, kamera, charakteryzacja. Ale ten sam berliński dworzec i ta sama ławka. Po dwóch minutach wstałem i ruszyłem w kierunku tunelu. Tak jak siedem lat temu tamten mężczyzna…


PS Zbieżność niektórych zdań z fragmentami książki nie jest przypadkowa.

Загрузка...