Dzień. Jasno. Barometr 760.
Czy to rzeczywiście ja D-503, zapisałem te dwieście dwadzieścia stron? Czy rzeczywiście kiedyś czułem —czy też wyobrażałem sobie, że czuję to wszystko?
Charakter pisma —mój. Dalej też —ten sam charakter, na szczęście —tylko charakter pisma. Żadnych bredni, żadnych idiotycznych metafor, żadnych uczuć: tylko fakty. Jestem bowiem zdrów, zdrów w sposób absolutny, doskonały. Uśmiecham się, nie mogę się nie uśmiechać: wyciągnęli mi z głowy jakąś drzazgę, w głowie lekko, pusto. Dokładniej: nie pusto, ale nie ma żadnego obcego ciała, które przeszkadzałoby się uśmiechać (uśmiech to normalny stan człowieka normalnego).
Fakty —takie. Owego wieczoru mojego sąsiada, który odkrył skończoność wszechświata, i mnie, i wszystkich wokół nas —zatrzymano jako nie posiadających zaświadczenia o operacji —i odstawiono do najbliższego audytorium (numer audytorium —nie wiedzieć czemu znajomy: 112). Tutaj zostaliśmy przywiązani do stołów i poddani Wielkiej Operacji.
Nazajutrz ja sam D-503, stawiłem się u Dobroczyńcy i opowiedziałem mu wszystko, co było mi wiadome o wrogach szczęścia. Dlaczego przedtem mogło mi się to wydawać trudne? Niepojęte. Jedyne wytłumaczenie: moja dawna choroba (dusza).
Tegoż dnia wieczorem —przy jednym stole z Nim, z Dobroczyńcą —siedziałem w słynnej Sali Gazowej. Doprowadzono tamtą kobietę. W mojej obecności miała złożyć swoje zeznania.Kobieta ta uparcie milczała i uśmiechała się. Zauważyłem, że ma ostre i bardzo białe zęby, i że jest to piękne.
Potem wprowadzono ją pod dzwon. Twarz jej zrobiła się bardzo biała, a ponieważ oczy ma ciemne i duże —było to bardzo piękne. Kiedy spod dzwonu zaczęto wypompowywać powietrze —odrzuciła głowę do tyłu, na wpół przymknęła oczy, wargi zaciśnięte —coś mi to przypominało. Patrzyła na mnie wczepiając się mocno w oparcie fotela —patrzyła, dopóki oczy nie zamknęły się całkiem. Wtedy ją wyniesiono, przy pomocy elektrod szybko przywrócono do przytomności i znowu posadzono pod Dzwon. To powtarzało się trzykrotnie —mimo wszystko nie powiedziała ani słowa. Inni, doprowadzeni razem z tą kobietą, okazali się uczciwsi: wielu zaczęło mówić już za pierwszym razem. Jutro wszyscy staną na stopniach Maszyny Dobroczyńcy.
Odkładać tego nie można —bo w zachodnich dzielnicach —ciągle jeszcze chaos, ryk, trupy, bestie i —niestety —znaczna ilość numerów, które zdradziły rozum.
Ale na poprzecznej, 40 alei, udało się skonstruować tymczasowy mur z wysokowoltowych fal. Mam nadzieję —zwyciężymy. Więcej —jestem przekonany —zwyciężymy. Bo rozum musi zwyciężyć.