Na temat Larsa Beniga wiadomo było oficjalnie tyle, że jako młody naukowiec, badający rozwój społeczeństw izolowanych, otrzymał stypendium Międzyplanetarnej Agencji Rozwoju Osadnictwa Kosmicznego i, uzyskawszy zgodę na krótki pobyt w Paradyzji, – udał się tam – podobnie jak teraz Rinah – jednym z frachtowców Ziemskiej Floty Handlowej.
Załoga statku nie doczekała się powrotu pasażera. Komendant o Portu Tranzytowego przekazał kapitanowi frachtowca wyrazy ubolewania i oznajmił, że Lars Benig zmarł wskutek nieszczęśliwego wypadku.
Żadnych szczegółów nie podano, nie okazano też żadnych dowodów ani protokołów. Zwrócono jedynie paszport oraz kilka drobiazgów należących do zmarłego.
Sprawa musiała się na tym zakończyć, gdyż – znając obyczaje panujące w stosunkach z Paradyzją – władze ziemskie nie mogły spodziewać się niczego więcej. Z drugiej strony wiadomo, iż każdy, kto otrzymuje paradyzyjską wizę, podpisać musi oświadczenie, iż jedzie tam na własne ryzyko. A zatem oficjalnie nie można było podjąć żadnych dalszych kroków w celu wyjaśnienia sprawy.
Wiadomość o śmierci Beniga dotarła na Ziemię drogą radiową w cztery lata po fakcie, lecz na dwa lata przed przybyciem frachtowca, którym miał powrócić. Wtedy to Mac Leod zaproponował Rinahowi podróż na Paradyzję.
Projekt był interesujący, lecz Rinah od razu zdał sobie sprawę, że nie jest to bezinteresowny gest ze strony przyjaciela.
Wyprawa w rejon Tartaru oznaczała dwanaście lat wykreślonych z "ziemskiego" życiorysu – tyle bowiem trwał lot w obie strony. Jednak biologicznie oznaczała ledwie parę tygodni życia, gdyż pasażerowie odbywali podróż w urządzeniach anabiotycznych.
Nim jeszcze Rinah wyraził zgodę na' tę podróż, zapoznał się z kulisami sprawy Beniga. Był to rzeczywiście młody socjolog, lecz misja jego, oficjalnie firmowana przez szacowną organizację MAROK, była w istocie próbą nielegalnej penetracji Paradyzji. Próbę tę podjęła grupa ludzi, działająca – nieformalnie zresztą – pod kryptonimem VISU (od łacińskich słów: vox inter silentium Universi – głos pośród milczenia Wszechświata). Zadaniem, które postawiła sobie owa grupa zapaleńców, było zbieranie informacji o życiu osadników na różnych planetach i badanie, czy miejscowe stosunki odpowiadają wymaganiom Konwencji Osiedleńczej. Konwencja ta przedstawiała – ogólnie biorąc – wszystkie powszechnie uznane i na ogół oczywiste zasady organizacji i kierowania pozaziemskimi grupami osiedleńczymi. Twórcom Konwencji, ratyfikowanej przez samorządowe władze wszystkich zaludnionych planet, chodziło głównie o stworzenie ogólnych ram prawnych dla utrzymania ciągłości kultury i tradycji humanistycznych w odległych nieraz i luźno z Ziemią powiązanych ośrodkach ludzkiej cywilizacji.
Grupa VISU, powstała w dobrych kilkadziesiąt lat od chwili wejścia w życie Konwencji, próbowała teraz – własnymi sposobami i przy cichym wsparciu różnych legalnych organizacji międzyplanetarnych – zbadać, do jakiego stopnia rzeczywiste warunki życia osadników odpowiadają literze Konwencji.
Paradyzja nie była ani pierwszym, ani ostatnim z obiektów przewidzianych przez VISU do dyskretnej kontroli. Jednakże ze względu na szczególny rodzaj stosunków między tą planetą i resztą cywilizowanego Kosmosu, a także z uwagi na jedyny w swoim rodzaju typ obiektu, jakim była sztuczna, zamknięta planeta – zbadanie jej było sprawą niezmiernie trudną.
Nikt jednakże nie spodziewał się, że już pierwsza próba przebicia muru tajemnicy pociągnie za sobą śmiertelną ofiarę. Członkowie VISU nie poniechali swego planu. Śmierć Beniga potraktowali jako wyzwanie i dowód, że w Paradyzji dzieją się sprawy co najmniej podejrzane…
– Mam być zatem kolejną ofiarą? – roześmiał się sarkastycznie Rinah, gdy Mac Leod przedstawił mu, w tajemnicy oczywiście, projekt następnej wyprawy.
– Nie wygłupiaj się. Przygotowujemy wszystko lepiej niż za pierwszym razem. Mamy swoich ludzi we Flocie Handlowej, zainteresowaliśmy tym również Wydział Specjalny Służby Ochrony Układu Słonecznego… Twoim zadaniem byłoby tylko wniknięcie do środka i rozejrzenie się, zebranie wiarygodnych informacji… No i oczywiście, o ile będzie to możliwe, wyjaśnienie, choćby częściowe, co właściwie stało się z Larsem…
Rinah nie od razu zgodził się na tę propozycję. Właściwie…- prawie już odmówił udziału w przedsięwzięciu, ale wiadomość o uzyskaniu wizy podekscytowała go do tego stopnia, że porzucił wątpliwości,
"Ostatecznie – pomyślał – mogę nawet palcem nie kiwnąć w celu wykonania mojej specjalnej misji, gdyby się okazało, że Paradyzję zamieszkuje banda podstępnych morderców. Ale przecież to są bzdury, a Mac Leod, jak zwykle, wszystko przejaskrawia".
Tym właśnie sposobem, po kilku tygodniach szkolenia w ośrodku Wydziału Specjalnego i po sześciu latach podróży w anabiotycznej komorze statku "Regina Yacui", w dziesięć lat po incydencie z Benigiem, trzydziestopięcioletni pisarz z Ziemi – Europejczyk z dużą domieszką krwi hinduskiej – znalazł się we wnętrzu niechętnej przybyszom sztucznej planety.