Rozdział 35

Zaproszenie na obiad było pomysłem detektywa Yu. Chociaż, ściśle mówiąc podpowiedzianym przez starszego inspektora. Chen wspomniał, że Amerykanka chciałaby odwiedzić chiński dom, i dodał, że byłoby mu niezręcznie zapraszać ją do swojej kawalerki. Nie musiał mówić nic więcej.

Yu zaraz po powrocie poinformował Peiqin o planowanym obiedzie.

– Inspektor Rohn wyjeżdża jutro po południu. Został jej więc tylko ten jeden wieczór.

– Dopiero co wróciłeś. – Peiqin podała mu gorący ręcznik wyjęty z zielonej plastikowej miski. – Nie zdążę przygotować obiadu. Zwłaszcza dla Amerykanki.

– Ale ja już ich zaprosiłem.

– Powinieneś najpierw ze mną to uzgodnić. – Peiqin nalała mu filiżankę jaśminowej herbaty. – Jak my ją tutaj ugościmy?

Pokój Yu znajdował się w południowym końcu wschodniego skrzydła, w mieszkaniu, które na początku lat pięćdziesiątych przydzielono Staremu Myśliwemu. Teraz, po czterdziestu latach, w czterech pomieszczeniach mieszkały cztery rodziny. W rezultacie każde z nich było jednocześnie sypialnią, jadalnią, salonem i łazienką. Pokój Yu, dawna jadalnia, był szczególnie niewygodny do przyjmowania gości. Żeby do niego dotrzeć, należało przejść przez salonik Starego Myśliwego, ponieważ tam znajdowały się drzwi prowadzące na korytarz.

– Cóż, inspektor Rohn zna chińskie warunki. Studiowała sinologię – powiedział Yu. – I wiesz co, może coś być między nią a starszym inspektorem Chenem.

– Och, naprawdę? -W głosie Peiqin dało się słyszeć zainteresowanie. – Ale przecież Chen ma tę przyjaciółkę ND w Pekinie.

– Nie jestem tego taki pewien… w każdym razie nie po sprawie Baoshena. Pamiętasz wyjazd Chena w Góry Żółte?

– Nic mi o tym nie wspominałeś. Między nimi skończone?

– Wszystko bardzo się skomplikowało. Polityka. Zakończenie tej historii nie było przyjemne dla jej ojca. Jak słyszałem, stosunki między nią a Chenem są napięte. Nie mówiąc już o tym, że mieszkają w innych miastach.

– No tak, mnie nawet przez tydzień było trudno bez ciebie. Nie rozumiem, jak mogą być ze sobą związani, żyjąc tak daleko od siebie. – Peiqin dotknęła nieogolonego podbródka męża. – Czemu Chen nie przeniósł się do Pekinu?

– Potrafi być uparty, jeżeli chodzi o korzystanie z wpływów ND.

– Nie znam zbyt dobrze twojego szefa, ale związki z ND chyba nie wróżą mu nic dobrego – stwierdziła cicho. – Myślisz, że inspektor Rohn czuje do niego sympatię? Pora, żeby ułożył sobie życie.

– Daj spokój, Peiqin. Z Amerykanką? To zupełnie jak w hollywoodzkim filmie. Tygodniowa przygoda w Chinach. Nie, starszy inspektor Chen może ułożyć sobie życie z każdą, ale nie z nią.

– Nigdy nie wiadomo, Guangming. A więc co przygotujemy?

– Najlepiej zwykły chiński posiłek – oznajmił Yu. – Według Chena inspektor Rohn ma słabość do wszystkiego, co chińskie. Może pierożki?

– Dobry pomysł. Zrobimy pierożki z trzema rodzajami nadzienia: świeżymi wiosennymi pędami bambusa, mięsem i krewetkami. Część podsmażę, część ugotuję na parze, a resztę podam w kaczym rosole z uszakami [3]. Wyjdę wcześniej z pracy i przyniosę trochę specjalnych dań z restauracji. Nasz pokój jest mały jak kawałek suszonego tofu, ale nie możemy utracić twarzy przed amerykańskim gościem.

Yu się przeciągnął.

– Nie muszę iść dziś do komendy. Wybiorę się na rynek i kupię koszyk pędów bambusa.

– Wybieraj te delikatne. Nie grubsze niż dwa palce. Mięso zmielemy sami. Mielona wieprzowina ze sklepu nie jest świeża. Kiedy przyjdą?

– Około czwartej trzydzieści.

– W takim razie bierzmy się do roboty. Przygotowanie ciasta zajmuje sporo czasu.

Catherine i Chen zjawili się ponad godzinę wcześniej. Chen miał na sobie szary garnitur. Catherine ubrana w czerwony cheongsam bez rękawów i z wysokimi rozcięciami z boku wyglądała jak szanghajska aktorka z filmów z lat trzydziestych. Chen trzymał w ręku butelkę wina, Catherine dużą plastikową torbę.

– Wreszcie przyprowadziliście tu dziewczynę, starszy inspektorze Chen – zagadnęła Peiqin z uśmiechem.

– Wreszcie – przytaknęła Catherine, z żartobliwą powagą ujmując Chena pod ramię.

Peiqin zaintrygowała reakcja Amerykanki, ponieważ sama natychmiast pożałowała swoich słów. Ale bezceremonialny żart najwyraźniej nie zirytował Amerykanki.

– To inspektor Rohn z Biura Szeryfa Federalnego Stanów Zjednoczonych. – Chen dokonał oficjalnej prezentacji. – Pani Rohn bardzo interesuje się chińską kulturą. Od przyjazdu pragnęła odwiedzić szanghajską rodzinę.

– Miło mi panią poznać. – Peiqin wytarła z mąki dłoń i podała Catherine.

– Cieszę się, że panią poznałam, Peiqin. Starszy inspektor Chen często mówił, jak doskonale pani gotuje.

– Poetycka przesada – zaprotestowała Peiqin.

Yu spróbował zachowywać się jako gospodarz bardziej oficjalnie i zaczął od przeprosin.

– Proszę wybaczyć bałagan. A oto nasz syn Qinqin.

W pokoju starczało miejsca tylko na jeden stół. Wcześniejsze przybycie gości postawiło gospodarzy w kłopotliwej sytuacji. Na blacie wciąż leżały krążki ciasta na pierożki, porcje mielonego mięsa i warzywa. Nie było gdzie postawić choćby filiżankę. Catherine musiała położyć torebkę na łóżku.

– Starszy inspektor zawsze jest zajęty. Musi później pójść do komendy. Catherine wyjęła z torby kilka pudełek. – To parę drobiazgów, które wybrałam w hotelu. Mam nadzieję, że się przydadzą.

W jednym pudełku był robot kuchenny, w drugim ekspres do kawy.

– Wspaniałe – zawołała Peiqin. – To bardzo uprzejme z pani strony. Przy następnej wizycie poczęstujemy starszego inspektora Chena świeżo zaparzoną kawą.

– Można w nim też gotować wodę na herbatę – wyjaśnił Chen. – A teraz robotem rozdrobnimy i wymieszamy mięso, warzywa.

– I pędy bambusa – dodał z dumą Yu, zaczynając eksperymentować z urządzeniem.

– Ja też mam coś dla was. – Chen wyjął kilka wykonanych ze szkła i brokatu pudełek z tuszem w laseczkach o fantastycznych kształtach: żółwi, tygrysów, smoków. Produkowane w górach Tai z sosnowej żywicy. Podobno zapewniają natchnienie.

Ale są niepraktyczne w porównaniu z prezentami Catherine, pomyślała Peiqin.

Chen zajął się tłumaczeniem dla Yu angielskiej instrukcji na pudełku. Catherine uparła się, że też chce coś robić.

– Niech mnie pani nie traktuje jak obcej, Peiqin.

– Później pani inspektor będzie się mogła chwalić swoimi szanghajskimi doświadczeniami – oświadczył Chen.

Peiqin dała Amerykance plastikowy fartuch. Wkrótce Catherine miała w mące całe dłonie i białe piegi na twarzy. Ale się nie poddawała. Zrobiła kilka dużych pierożków o dziwnym kształcie.

– Wspaniałe! – Yu bił brawo.

– Wielkie pierożki dla wielkiego inspektora – oświadczyła Catherine z wesołą iskierką w niebieskich oczach.

Potem nastała pora gotowania. Kobiety poszły do kuchni. Peiqin czuła się zakłopotana. Właściwie nie była to kuchnia, a jedynie wspólne miejsce do gotowania i składowania, urządzone w dawnym holu. Stały tu piecyki węglowe siedmiu rodzin mieszkających na parterze. Danie przyniesione z restauracji trzeba było podgrzewać na piecyku sąsiadów. Catherine jednak wesoło kręciła się po ciasnym pomieszczeniu, przyglądając się, jak Peiqin wrzuca pierożki do wody, część układa w bambusowym sicie do gotowania na parze, inne smaży w woku i dorzuca różne przyprawy do rosołu z kaczki.

– Kiedy wróci Stary Myśliwy? – zapytał Chen Yu, kiedy zaczęli sprzątać stół.

– Nie wiem. Wyszedł wcześnie rano. Jeszcze się z nim nie widziałem. Musicie wracać do komendy?

– Tak. Mam coś…

Ich rozmowę przerwało pojawienie się na stole pierożków. Catherine wniosła miski w obu rękach. Yu zaczął mieszać sos z czerwonego pieprzu ze zgniecionym czosnkiem, a Chen otworzył mały antałek z żółtym winem z Shaoxing. Przysunęli stół bliżej łóżka. Chen usiadł na krześle z jednej strony, Catherine z drugiej, a Yu z synem na łóżku po lewej. Po prawej zostało miejsce dla Peiqin, która musiała od czasu do czasu szykować nowe pierożki.

– Fantastyczne. – Catherine zajadała danie z zapałem. – W Chinatown w Nowym Jorku nigdy nie serwują takich specjałów.

– Bo trzeba samemu przygotować ciasto – wyjaśniła Peiqin.

– Dziękuję, Peiqin – powiedział Chen z połową pierożka w ustach. – Zawsze urządzasz swoim gościom wspaniałą ucztę.

– Nigdy dotąd nie próbowałam świeżych pędów bambusa – przyznała Catherine.

– Ach, to samo sedno – oznajmił Chen. – Su Dongpo powiedział kiedyś: „Ważniejsze, by mieć na stole świeże pędy bambusa niż mięso". To delikates dla bardzo wyrafinowanego podniebienia.

– Ten sam Su Dongpo, o którym wspominałeś na obiedzie krabowym, wujku Chen? – zapytał Qinqin.

– Masz bardzo dobrą pamięć – zauważył Chen.

– Bardzo interesuje się historią – wyjaśnił Yu. – Ale Peiqin chce, żeby studiował informatykę. W przyszłości łatwiej znaleźć pracę.

– To tak jak w Stanach – zauważyła Catherine.

Zjedli wszystkie pierożki.

– Musimy trochę poczekać na rosół z kaczki – wyjaśniła Peiqin, trzymając w dłoni małą czarkę z żółtym winem. – W tym czasie proszę powiedzieć nam wiersz, starszy inspektorze Chen.

– Doskonały pomysł – poparł ją Yu. – Będzie jak we Śnie Czerwonej Komnaty. Obiecał nam pan ostatnim razem, szefie.

Peiqin w końcu przyniosła zupę, nalała do małej miseczki i podała Catherine. W rosole pływały czarne grzybki. Podała też niezwykłe danie.

– Specjalność naszej restauracji: „Głowa Buddy".

Była to podobizna głowy Buddy wycięta w białej tykwie, gotowana na parze w bambusowym sicie i przykryta wielkim zielonym liściem lotosu. Yu umiejętnie odciął górną część tykwy, włożył pałeczki do „mózgu" i wyjął stamtąd duszonego gołębia nadzianego przepiórką z grilla, w której z kolei znajdował się smażony wróbel.

– Tak wiele mózgów w jednej głowie – powiedziała Catherine. – Nic dziwnego, że nazywa się Budda.

– Podczas gotowania na parze smaki tych ptaków łączą się ze sobą, ale przy jedzeniu czuje się każdy z nich.

– Wyśmienite. – Starszy inspektor Chen westchnął z zadowoleniem. Wstał i zastukał pałeczką w krawędź czarki. – A teraz z błogosławieństwem Buddy pragnę coś ogłosić. Dotyczy to naszych gospodarzy.

– Nas?.- zdziwił się Yu.

– Dziś rano uczestniczyłem w posiedzeniu zakładowej komisji mieszkaniowej. Otóż postanowiono przydzielić detektywowi Yu mieszkanie z dwiema sypialniami przy ulicy Tangling. Gratuluję!

– Mamy dostać mieszkanie z dwiema sypialniami? – zawołała Peiqin. – Żartuje pan!

– Nie, nie żartuję. To ostateczne postanowienie komisji.

– Musieliście o nas walczyć, szefie! – stwierdził Yu.

– Zasłużyliście sobie na to.

– Ja też bardzo się cieszę! – Catherine chwyciła Peiqin za rękę. – Wspaniała wiadomość, ale dlaczego pan Yu powiedział o walce.

– Na liście oczekujących jest ponad siedemdziesiąt osób. A ile mieszkań komenda dostała tym razem, starszy inspektorze Chen?

– Cztery.

– „Nie wystarcza wodnistej owsianki dla wszystkich mnichów". Na pewno odbyło się wiele posiedzeń, zanim podjęto decyzję. Chen jest honorowym członkiem komisji.

– Znowu przesadzacie, Peiqin. Wasz mąż był na czele listy. – Chen wyjął małą kopertę. – Zrobiłem tylko jedno. Kiedy posiedzenie dobiegło końca, wziąłem klucze od mieszkania. Są wasze. Możecie się przenieść już w przyszłym miesiącu.

– Ogromnie dziękuję, starszy inspektorze Chen. – Peiqin złapała kopertę obiema rękami. – To najważniejsza rzecz, klucz. „Jest tak wiele snów podczas długiej nocy".

– Znam to chińskie powiedzenie – zawołała podekscytowana Catherine.

– A więc na zdrowie. – Chen podniósł czarkę.

– Na zdrowie. – Catherine pochyliła się, aby szepnąć mu do ucha, ale na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli. – Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo lubi pan swoje stanowisko w komendzie.

– Skoro o tym mowa… Na mnie już czas.

– A ja muszę wracać do hotelu, żeby się spakować – stwierdziła Catherine.

Dwadzieścia minut później, kiedy Peiqin sprzątała naczynia, do pokoju Yu wpadł Stary Myśliwy.

– Był tu starszy inspektor Chen?

– Tak, razem ze swoją amerykańską partnerką – odparł Yu. – Niedawno poszli.

– Dokąd?

– Ona do hotelu, a on do komendy.

– Zadzwoń do swojego szefa – polecił nieco zadyszany Stary Myśliwy. – Upewnij się, czy dotarł na miejsce.

Yu wykręcił numer do komendy. Tam nie zastał Chena. W hotelu również. Wreszcie zdołał się dodzwonić na jego komórkę.

– Jestem w drodze. Pozdrów ode mnie Starego Myśliwego. – Po sekundzie Chen dodał: – Dziś w nocy może być trudno się do mnie dodzwonić. Skontaktuję się z tobą.

– Co się dzieje, ojcze? – spytał Yu.

Peiqin przyszła z miską pierożków.

– Dzięki Niebiosom i Ziemi. Przynajmniej nie pojechał do hotelu – szepnął Stary Myśliwy, biorąc miskę. – Twój szef ma starą głowę na młodym karku.

– Do czego zmierzasz, ojcze? – Peiqin wsypała mu do zupy szczyptę czarnego pieprzu.

– Yu jest człowiekiem starszego inspektora Chena. Wszyscy w komendzie o tym wiedzą. Dlatego niektórzy uznali za właściwe szepnąć mi to i owo.

– Co takiego? – spytał Yu.

– Niektóre typy są kurczakami o białych oczach i maleńkich czarnych serduszkach i nadają się tylko do dziobania drugich w plecy. Teraz próbują doszukać się, czy starszego inspektora Chena coś łączy z tą Amerykanką. Niewykluczone, że do hotelu wysłano Wydział Wewnętrzny.

– Tych bezużytecznych sukinsynów.

– Nie martwcie się. Starszy inspektor Chen jest ostrożny – oznajmiła spokojnie Peiqin, wycierając dłonie w fartuch. – Dlatego zaprosił ją do nas, a nie do siebie.

– Pytał mnie, kiedy wrócisz, ojcze – powiedział Yu.

– Rozmawiałem z nim dziś rano. O Gu Haiguangu.

– Kto to jest Haiguang?

– Właściciel klubu karaoke Dynastia. Pan Wielki Szmal powiązany z gangsterami. Szef nic ci o nim nie wspominał?

– Nie rozmawialiśmy w czasie lotu.

– Obiecał, że dziś w nocy zadzwoni do mnie, żeby opowiedzieć o spotkaniu z Gu – wyjaśnił Stary Myśliwy, zajadając pierożki. – Nie wiem, w co Gu jest zamieszany. W sprawę morderstwa w parku, czy zaginięcia Wen Liping. Ale to, co przekazałem starszemu inspektorowi, powinno wystarczyć, żeby wsadzić Gu na kilka lat za kratki.

– W takim razie dokąd on teraz jedzie? – zastanawiał się głośno Yu. – Dziwne. Sprawa Wen jest zamknięta. Nie wiem, co on jeszcze zamierza.

– Musi być bardzo ostrożny – powtórzył Stary Myśliwy.

– Niech ojciec zje jeszcze trochę pierożków – zaproponowała Peiqin, podchodząc z następna parującą miską. – Na pewno zadzwoni.

Kilka godzin później wciąż nie było wiadomości od starszego inspektora Chena.

Qinqin spał na rozkładanym fotelu, Stary Myśliwy w swoim pokoju, a Yu i Peiqin leżeli w łóżku i czekali. Yu nie mógł już nic więcej zrobić. Trzymając żonę za rękę, mówił o ich gościach.

– Starszy inspektor Chen może mieć powodzenie u swojego kwiatu brzoskwini, ale nie będzie z tego owoców.

– To znaczy? – spytała Peiqin. – Zauważyłeś, jak ona na niego patrzy, prawda?

– To bez znaczenia, Peiqin. Ich związek nie ma szans.

– Dlaczego? Chen nie jest nieczuły na jej urodę. Zresztą tyle się teraz słyszy o międzykulturowych małżeństwach.

– Nie na jego stanowisku. Z inspektor Rohn nie mógł na przykład poruszać pewnych kwestii, które wiązały się ze śledztwem.

– Naprawdę?

– Tak, chodzi o politykę sekretarza Li, relacje między kimś z wewnątrz i z zewnątrz. – Yu także nie mówił Peiqin wszystkiego, na przykład nie wspomniał ani słowem o incydencie z zatruciem pokarmowym w Fujianie.

– Ale może przecież pojechać do Stanów Zjednoczonych…

– Nawet jeżeli tego zechce, uważasz, że daleko tam zajdzie… ze swoją przeszłością polityczną? Polityka jest wszędzie. Tam nigdy nie zostanie starszym inspektorem.

– W takim razie ona przyjedzie tutaj i zostanie dobrą żoną. Widziałam, z jaką przyjemnością pracuje nawet w naszej ciasnej kuchni.

– I będzie wynosiła nocnik o świcie, jeździła starym rowerem w deszczu i śniegu, wieczorami rozpalała piecyk węglowy? Nie, nie sądzę.

– A czy ja nie robię tego wszystkiego? I jestem szczęśliwą, zadowoloną żoną.

– Ale w przypadku starszego inspektora Chena tak by nie było. Gdyby miał u swojego boku Amerykankę, musiałby się pożegnać ze swoją karierą. – Po chwili dodał ponuro: – Poza tym nie wiemy, jak to naprawdę jest między Chenem a jego przyjaciółką ND. Bez względu na obecne problemy, kiedyś bardzo mu pomogła.

– Może masz rację – ustąpiła Peiqin. – Nie chcę się dziś z tobą sprzeczać.

– Dlaczego?

– Przenosimy się do nowego mieszkania. Za miesiąc. Aż mi się wierzyć nie chce. Może po raz ostatni podejmowaliśmy tutaj gości.

– Pamiętasz pierwszą wizytę Chena?

– Oczywiście. W czasie sprawy dotyczącej zabójstwa bohaterki pracy. Mieliśmy wtedy krabowy obiad.

– Tamtej nocy leżałem długo w ciemności i słuchałem, jak pękają bąbelki krabowej piany, którą zwilżały się nawzajem.

– Dlaczego?

– Byliśmy tacy żałośni w porównaniu z ND. Oni bawili się całymi nocami w swoich rezydencjach, a my musieliśmy wstrzymywać oddech w łóżku, żeby nie obudzić Qinqina.

– Och, o to chodzi. Guangming, bardzo bym chciała i tej nocy wstrzymywać oddech. – Delikatnie dotknęła jego torsu.

Nagle odezwał się telefon.

Dzwoniła inspektor Rohn. Nie mogła skontaktować się ze starszym inspektorem Chenem. Poczta głosowa jego komórki informowała, że abonent jest poza zasięgiem. Rohn niepokoiła się. Yu obiecał, że da jej znać, kiedy tylko czegoś się dowie.

Wydawało mu się, że nastrój przepadł, ale pieszczoty Peiqin w końcu podziałały.

Загрузка...