Rozdział 7

Idąc do gabinetu sekretarza Li, Chen sprawdził swoją przegródkę na faksy. Komenda Policji w Fujianie przysłała mu kilka – dodatkowe informacje o Latających Siekierach. Ucieszył się, widząc na pierwszej stronie numer telefonu komórkowego do detektywa Yu. Poprzedniej nocy komisarz Hong obiecał mu załatwić tę sprawę. Znalazł również stronę z fotografią zapuszczonego domu, pod którą znajdowało się wyjaśnienie spisane ręką Yu: „Dom Wen w wiosce Changle".

Uśmiechnięty szeroko Qian podszedł do niego z dużą kopertą.

– Rozesłałem informacje o Wen, starszy inspektorze Chen. Porozmawiałem także z doktorem Xia o zabójstwie w Parku na Bundzie. Sporządznie oficjalnego raportu z sekcji zwłok zajmie trochę czasu, ale mam tu wstępną opinię.

– Dobra robota, Qian – pochwalił Chen, wchodząc do swojego małego, po spartańsku urządzonego pokoju. Streszczenie było wydrukowane. Qian dobrze posługiwał się chińskim oprogramowaniem twinbridge, ale chyba nie znał medycznej terminologii.

Zwłoki w Parku na Bundzie

1. Czas zgonu: Około pierwszej w nocy ósmego kwietnia.

2. Przyczyna zgonu: Obrażenia głowy ze złamaniami kości czaszki. Rozległe uszkodzenia kory mózgowej. Krwawienie z licznych ran, ogółem osiemnastu. Mógł otrzymać śmiertelny cios w głowę, zanim zadano mu niektóre rany. Na rękach i nogach nie ma siniaków, co świadczy, że nie walczył przed śmiercią.

3. Ciało: Ofiara około czterdziestu pięciu lat, wzrost metr osiemdziesiąt, waga osiemdziesiąt jeden kilogramów. Mocna budowa z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami ramion i nóg. Dłonie zadbane. Zęby zdrowe, wśród nich trzy złote. Na twarzy stara blizna.

4. Krótko przed śmiercią odbył stosunek seksualny. Na organie płciowym ślady spermy i śluzu z pochwy. Pięć centymetrów nad penisem głębokie cięcie.

5. Ślady igły na rękach wskazują, że zapewne przyjmował dożylnie narkotyki. W ciele znaleziono też ślady niezidentyfikowanego środka odurzającego.

6. Jedwabna piżama jest doskonałej jakości. Metki zostały usunięte, ale materiał wygląda na importowany; tkanina ma charakterystyczny jodełkowy wzór.

Raport był przejrzysty, a jego ustalenia, zwłaszcza dotyczące obecności niezidentyfikowanego narkotyku, jeszcze silniej sugerowały, że w sprawę mogły być zamieszane triady.

Chen zwrócił uwagę na coś jeszcze. Gdyby mężczyznę zamordowano u niego w domu, tuż po stosunku, w parku powinny znaleźć się dwa ciała: ofiary i jego żony. Ale jeżeli był z kimś innym i jego partnerka seksualna wyszła zaraz po współżyciu, wskazywałoby to, że morderstwa prawdopodobnie dokonano w hotelu.

Chen zaparzył sobie filiżankę herbaty i zadzwonił pod wewnętrzny numer Qiana.

– Wyślijcie szczegółowy rysopis ofiary i zdjęcie do hoteli, a także do komitetów dzielnicowych.

Tyle tylko Qian na razie mógł zrobić.

Ale starszy inspektor Chen nie chciał na tym poprzestać. I zamierzał wciągnąć do współpracy kogoś jeszcze. Nie z braku zaufania do Qiana. Może był to jedynie kaprys, jego prywatne uprzedzenie.

Zadzwonił telefon komórkowy. Na ekranie wyświetlił się numer inspektor Rohn. Chen nacisnął guzik.

– Wszystko u pani w porządku, inspektor Rohn?

– Czuję się świetnie dzięki pańskiemu doskonałemu porannemu kung-fu.

– Drobiazg. Czemu zawdzięczam telefon?

– Przetłumaczono treść rozmowy telefonicznej.

– I co?

– Rozmowa była krótka. Według naszego tłumacza Feng przekazał: „Pewni ludzie zwietrzyli sprawę. Uciekaj, jeśli ci życie miłe. Porozum się ze mną, gdy będziesz w bezpiecznym miejscu".

– Co to miało znaczyć?

– Wen zadała to samo pytanie. Feng tylko powtórzył informację. Przed chwilą wyjaśnił mojemu szefowi, że przed telefonem do żony znalazł w torbie z zakupami kartkę z ostrzeżeniem.

– Jak brzmiało?

– „Nie zapominaj o ciężarnej żonie w Chinach".

– Pani przełożony musi się tym zająć. Skoro Feng był tak dobrze ukryty, jak do niego dotarli?

– Właśnie to bada.

– Triady są potężne – stwierdził Chen. – Nawet w Stanach Zjednoczonych.

– Istotnie – przytaknęła. – A co z naszym dochodzeniem tutaj?

– Zaraz idę do sekretarza Li. Wkrótce do pani zadzwonię.

Starszy inspektor Chen wcale nie był pewien, jakiej odpowiedzi udzieli mu sekretarz Li. Ale wiedział, że przesłuchania ludzi, z którymi mogła skontaktować się Wen, prawdopodobnie okażą się nudne. Towarzystwo amerykańskiej partnerki przynajmniej pozwoli mu doskonalić angielski.

– Jak mają się sprawy, starszy inspektorze Chen? – zapytał Li, wstając z fotela.

– Tropienie tej kobiety to jak szukanie igły w stogu siana.

– Dobrze się staracie. – Li nalał mu jaśminowej herbaty do filiżanki. – A jak czuje się w Szanghaju inspektor Rohn?

– Doskonale. I chętnie współpracuje.

– Jesteście właściwą osobą, aby się nią zajmować, starszy inspektorze Chen. Wpadliście już na jakieś tropy?

– Detektyw Yu znalazł jeden. Piątego kwietnia Feng zadzwonił do Wen i ten telefon spowodował, że się ukryła.

– To bardzo cenna wiadomość. Jeszcze dziś przekażę ją towarzyszom w Pekinie. – Li nawet nie próbował ukryć podniecenia. – Wykonaliście świetną robotę.

– Jak to? – zdziwił się Chen. – Przecież jeszcze nic nie zrobiłem.

– Okazuje się, że to wskutek niedbalstwa Amerykanów Wen zniknęła. Nie powinni dopuścić nikogo do Fenga na tyle blisko, by mógł mu grozić. Pozwolili świadkowi zatelefonować… – Li zatarł ręce. – A więc są odpowiedzialni za tę sytuację. To jest to.

– Cóż, jeżeli chodzi o odpowiedzialność, jeszcze nie rozmawiałem o niej z inspektor Rohn. Powiadomiła mnie, że Biuro Szeryfa przeprowadzi dochodzenie.

– Tak, to ich obowiązek. Po amerykańskiej stronie nastąpił przeciek, gang musiał się dowiedzieć, że Feng ma zeznawać i poznał jego miejsce pobytu.

– Bardzo możliwe – przytaknął Chen. Myślał o tym, co Yu powiedział mu o kiepskiej pracy policjantów w Fujianie. – Ale przeciek mógł być i po naszej stronie.

– Jakieś inne wiadomości od inspektor Rohn?

– Amerykanie chcą przeprowadzić proces w wyznaczonym terminie. Niepokoją się naszymi małymi postępami w tej sprawie.,

– Czy otrzymaliście nowe informacje z Fujianu?

– Nie. Detektyw Yu ma trudne zadanie. Wygląda na to, że Latające Siekiery są tam popularne, a miejscowa policja jest bezradna i opieszała.

Nie dysponuje żadnymi poszlakami ani też nie wykazuje szczególnej ochoty, by rozprawić się z gangsterami. Cóż więc Yu może zrobić poza stukaniem do kolejnych drzwi nieprzyjaznych ludzi?

– Zdaję sobie sprawę z popularności triad w tym regionie. Postąpiliście słusznie, wysyłając tam detektywa Yu.

– A teraz kwestia mojej pracy tutaj. Zamierzam przesłuchać kilka osób, z którymi mogła kontaktować się Wen. Inspektor Rohn chce mi towarzyszyć. Co o tym myślicie, towarzyszu sekretarzu Li?

– To nie wchodzi w zakres jej misji.

– Otrzymała zgodę swojej centrali.

– Wen jest obywatelką chińską – powiedział wolno Li. – Poszukiwanie jej należy do chińskiej policji. Nie widzę potrzeby, aby do naszych działań włączał się amerykański funkcjonariusz.

– Jeżeli jej tak powiem, Amerykanie mogą zacząć podejrzewać, że próbujemy coś ukryć. Jeśli nie dopuścimy jej do dochodzenia, niewykluczone, że spowoduje to zwiększenie napięcia.

– Amerykanie zawsze traktują wszystkich nieufnie, wydaje im się, że są jedyną policją na świecie.

– To prawda, ale jeżeli inspektor Rohn nie będzie miała się czym tu zająć, zacznie się upierać, żeby pojechać do Fujianu.

– Hm, macie rację. Czy nie moglibyście zlecić przeprowadzenia rozmów Qianowi, a sami skupić się na zapewnieniu naszemu gościowi turystycznych rozrywek?

– Wtedy będzie chciała towarzyszyć Qianowi. – Po chwili dodał: – A Qian nie mówi po angielsku.

– Cóż, myślę, że nic w tym złego, jeżeli porozmawia z kilkoma zwykłymi szanghajczykami. Nie muszę chyba dodawać, że zapewnienie bezpieczeństwa inspektor Rohn jest waszym najważniejszym obowiązkiem.

– A więc może ze mną pracować?

– Macie pełnię władzy, starszy inspektorze Chen. Ile razy trzeba wam to powtarzać?

– Dziękuję, towarzyszu sekretarzu Li – odezwał się Chen po chwili milczenia. -A teraz inna sprawa. Zamierzam sprawdzić pewne powiązania triad tu w Szanghaju. Ci ludzie mogą również wiedzieć, czy Wen jest w Szanghaju.

– Nie, nie sądzę. A jeżeli zaczniecie zadawać pytania, Latające Siekiery wkrótce się o tym dowiedzą. Wasze działania tylko obudzą śpiącego węża.

– Musimy coś zrobić także w sprawie morderstwa w Parku na Bundzie, towarzyszu sekretarzu Li.

– Nie pali się. Za kilka dni wróci detektyw Yu. To może być zadanie dla niego. W tej chwili, kiedy jest tu inspektor Rohn, nie wolno wam zrobić niczego głupiego, co zrzuciłoby nam na głowę gniazdo szerszeni.

Odpowiedź Li wcale nie zdziwiła Chena. Sekretarz partii od początku nie podchodził z entuzjazmem do tego śledztwa, a zawsze musiał mieć powody, polityczne powody, aby coś robić lub czegoś nie robić. Reakcję Li na wiadomość o telefonie Fenga Chen też przewidział. Najwyraźniej dla sekretarza o wiele ważniejsze było zrzucenie odpowiedzialności na Amerykanów niż znalezienie zaginionej kobiety. Wysoko postawiony członek organizacji partyjnej był politykiem, nie policjantem.

Po rozmowie z Li Chen wyszedł z komendy na spotkanie ze Starym Myśliwym, ojcem Yu.

Starszy pan zadzwonił do niego wcześnie rano, proponując, by razem napili się herbaty. Ale nie w Herbaciarni pośrodku Jeziora na Rynku Świątyni Bogów Miasta, gdzie widywali się już kilkakrotnie, ale w innej, w Księżycowym Wietrze, bliżej miejsca, gdzie Stary Myśliwy z czerwoną opaską na rękawie pełnił codzienną służbę jako honorowy doradca Biura Kontroli Ruchu Drogowego. Wprawdzie emerytowany policjant otrzymywał skromne wynagrodzenie, ale bardzo cieszył go oficjalnie brzmiący tytuł i zawsze kiedy zatrzymywał rower z dzieckiem przewożonym z tylu w koszyku albo prywatną taksówkę z nieaktualnymi numerami rejestracyjnymi, czuł się wiernym obrońcą prawa i porządku.

Herbaciarnia Księżycowy Wiatr powstała niedawno. Można było odnieść wrażenie, że szanghajczycy znowu zasmakowali w herbacie. Zanim dostrzegł siedzącego w kącie Starego Myśliwego, jego uwagę zwrócili młodzi ludzie pijący herbatę i wykonujący przy tym gesty, które stały się modne dzięki nowym filmom. Zamiast typowej dla Południa muzyki na bambusowych instrumentach w tle, usłyszał walca Nad pięknym, modrym Dunajem, osobliwość w takim miejscu. Najwyraźniej był to lokal dla młodych gości, którzy choć jeszcze nie przywykli do kawy Starbuck, chcieli gdzieś sobie posiedzieć i porozmawiać. Przy sąsiednim stoliku toczyła się zażarta partia madżonga – gracze oraz kibice pokrzykiwali i klęli.

– Nigdy jeszcze tu nie byłem. Zupełnie inna herbaciarnia niż

Środek Jeziora – powiedział ze smutkiem Stary Myśliwy.

Młoda kelnerka w szkarłatnym cheong-sam, którego głębokie rozcięcia odsłaniały białe uda, podeszła lekkim krokiem i ukłoniła się po japońsku.

– Czy potrzebuje pan prywatnego gabinetu?

Chen kiwnął głową. Była to jedna z zalet nowoczesnych herbaciarni, mimo różnorodności świadczonych tu usług.

– Na koszt komendy – wyjaśnił, kiedy wchodzili do wydzielonego pokoju. Nie do pomyślenia, aby eksgliniarz płacił za gabinet ze swojej maleńkiej emerytury. Stanowisko starszego inspektora dysponującego specjalnym budżetem miało swoje plusy.

Gabinet umeblowano w klasycznym stylu, ale na mahoniowych fotelach leżały miękkie wygodne poduszki, a w rogu stała skórzana ciemnofioletowa sofa, dopasowana do kolorystyki wnętrza.

Kelnerka położyła na stoliku menu i zaproponowała specjalność zakładu.

– Mamy herbatę bąbelkową.

– Co to za herbata?

– Jest bardzo popularna w Hongkongu. Będzie panu smakowała – powiedziała z nutką tajemniczości w głosie.

– Doskonale, herbata bąbelkowa dla mnie i herbata Górska Mgła dla pana – zamówił Chen. Kiedy wyszła, zapytał: – Jak się wam układa, wujku Yu?

– Jak innym ludziom w moim wieku. Po prostu staram się być przydatny dla społeczeństwa, jak kawałek węgla, który wciąż płonie, oddając resztki ciepła.

Chen się uśmiechnął. Znał to porównanie. Słyszał je w filmie w latach siedemdziesiątych. Czasy się zmieniły, ale nie sposób myślenia ojca detektywa Yu.

– Nie przepracowujcie się, wujku Yu.

Stary Myśliwy jak zwykle zaczął od retorycznego pytania.

– Wiecie, dlaczego chciałem się z wami dziś spotkać, starszy inspektorze Chen? Zanim Yu wyjechał do Fujianu, porządnie go zrugałem.

– Dlaczego? – Chen doskonale znał inne przezwisko emerytowanego policjanta: Śpiewak z Opery Suzhou. Nawiązywało do opery śpiewanej w południowym dialekcie, słynącej ze stosowanej przez aktorów metody dramatyzowania sytuacji, przedłużania narracji niekończącymi się dygresjami oraz doprawianiem całości mnóstwem aluzji do klasyki.

– Miał zastrzeżenia do tego zadania, a ja mu powiedziałem: W zwykłych okolicznościach doradzałbym ci unikać jak zarazy prowadzenia śledztwa w sprawach gangsterów, ale skoro starszy inspektor Chen chce stoczyć tę bitwę, idź za nim przez wodę i ogień. Ma więcej do stracenia niż ty, prawda? To dla nas straszna hańba, że zwłoki mężczyzny zamordowanego przez gangsterów z triad znalazły się w Parku na Bundzie. Gdyby było więcej równie uczciwych jak on kadrowych funkcjonariuszy partyjnych, takie rzeczy by się nie zdarzały.

– Dobra z nas para przyjaciół. Yu jest bardziej praktycznym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem. Naprawdę, całkowicie na nim polegam. Teraz, kiedy pracuje w Fujianie, bardzo mi trudno samemu uporać się z robotą.

– Wszystko się sypie! Bestia korupcji grasuje w całym kraju. Dobrym ludziom brak przekonania. Aby cokolwiek zdziałać w dzisiejszym społeczeństwie, muszą kroczyć dwoma ścieżkami: czarną i białą. Kiedyś ja patrolowałem rynki, ale teraz kontroluje je czarna ścieżka, gangsterzy. Pamiętacie Jiao, sprzedawczynię pierożków, która nosiła na plecach miniaturową kuchnię?

– Tak, sprzedawała je niedaleko ulicy Qinghe. Pomogła nam. Co się z nią stało?

– To doskonałe miejsce na interesy. Ktoś chciał ją stamtąd wyrzucić. Pewnej nocy jej kuchenka została rozbita. Policja nie mogła nic zrobić. Wyjaśnili mi, że nie mają żadnej poszlaki wskazującej sprawcę. W niektórych nowych sferach działalności gangsterzy są jeszcze bardziej zuchwali. Zwłaszcza jeżeli chodzi o dziewczyny karaoke i prywatne gabinety. To naprawdę bardzo dochodowy biznes. Pięćset juanów za godzinę późnym wieczorem. Nie wspominając o napiwkach i dodatkowych opłatach. Właściciele klubów utrzymują z nami dobre stosunki, bo boją się kłopotów, ale mają jeszcze lepsze stosunki z gangami, ponieważ one są w stanie w ogóle uniemożliwić im pracę. Dziewczyny mogą zostać pchnięte nożem, gabinety zdewastowane, a właściciele porwani…

Wykład Starego Myśliwego przerwała kelnerka; wróciła do gabinetu z lakową tacą. Stał na niej śliczny dzbanek z białej porcelany i filiżanka. Bąbelkowa herbata była w wysokim, papierowym kubku z bardzo grubą słomką sterczącą z plastikowego wieczka.

Górska Mgła wyglądała na dobrze przygotowaną. Chen domyślał się tego, widząc kolor zielonej herbaty w białej filiżance. Pociągnął przez słomkę łyk bąbelkowej. Po jego języku potoczyła się lepka kulka. Niewielka, lecz o intensywnym smaku mleka, miękka i śliska, niemal zmysłowa. Ale czy to rzeczywiście herbata?

Może on również jest staroświecki, jak Stary Myśliwy, który wypluł do filiżanki maleńki listek herbaciany, a potem wrócił do tematu:

– Jak można było doprowadzić sprawy do takiego stanu? Bardzo prosto i łatwo. Niektórzy członkowie naszej kadry wysokiego szczebla mają czarne serca. Biorą pieniądze od gangsterów, a w zamian zapewniają im ochronę. Słyszeliście o szwagrze sekretarza partii Li?

– Nie, nie słyszałem.

– Otóż ten szwagier ma bar przy ulicy Henshan. Wymarzona lokalizacja. Bajeczny interes. W jaki sposób dostał dzierżawę i licencję, nikt nie wie. Ani nie pyta. Pewnego dnia ktoś się upił, połamał stolik i spoliczkował właściciela. Następnego dnia pijaczek wrócił, ukląkł i sam się spoliczkował sto razy. Dlaczego? Stoi za tym Niebieska Triada. Ma większą władzę w tym mieście niż zarząd. Gdyby pijak się nie ukorzył, zabito by całą jego rodzinę. Po tym zdarzeniu nikt już nie ośmielił się rozrabiać w barze.

– Może był to gest wobec Li – powiedział z ociąganiem Chen. Zdawał sobie sprawę, że Stary Myśliwy żywi urazę do Li. Obaj wstąpili do policji mniej więcej w tym samym czasie. Stary Myśliwy zajmował się wyłącznie pracą policyjną, Li tylko polityką. Po trzydziestu latach powstała między nimi głęboka przepaść. – Poza tym sam Li mógł nie mieć z tym nic wspólnego.

– Mógł – odparł Stary Myśliwy – ale nigdy nie wiadomo. Sprawy naprawdę wymknęły się spod kontroli – ciągnął dalej z oburzeniem, żując listek zębami pociemniałymi od herbaty. – A teraz o zwłokach w Parku na Bundzie. Niezwykły przypadek. Nie zdziwiłbym się, gdyby do niego doszło na wybrzeżu niedaleko Hongkongu albo w prowincji Yunnan, gdzie przemyca się przez granicę narkotyki. Ponieważ jednak prezydent Jiang był poprzednio burmistrzem Szanghaju, gangsterzy starali się nie rzucać tu w oczy. Nie chcieli szarpać tygrysa za wąsy. Nie pamiętam, aby triady dokonały jakiegoś zuchwałego zabójstwa w Szanghaju.

– To mogła być robota organizacji spoza Szanghaju. – Chen pociągnął długi łyk herbaty. – Być może chciały w ten sposób przekazać jakąś wiadomość tutejszym ludziom.

– Proponuję, żebyście dali do gazet kolejny materiał. Barwny, szczegółowy opis ran zadanych siekierą. Zobaczycie, czy wąż wypełznie z jaskini.

– Dobry pomysł.

– Jeżeli postanowiliście zajmować się gangsterami, starszy inspektorze Chen, nie wolno wam iść tylko białą ścieżką. Musicie być bardzo elastyczni. I koniecznie postarać się o wszelką pomoc. Kogoś, kto zna czarną i białą ścieżkę, a poza tym ma również koneksje na ulicy.

Chen uświadomił sobie, że wujek Yu proponuje mu współpracę. Emerytowany gliniarz był starym wygą z własnymi kontaktami.

– Całkowicie się z wami zgadzam. Prawdę mówiąc, myślałem, żeby was o to poprosić, wujku Yu.

– Zrobię, co w mojej mocy, starszy inspektorze Chen.

– Prowadzę dwie sprawy. Obie wiążą się ze sobą, ale każda z nich prawdopodobnie ma coś wspólnego zarówno z czarną, jak i białą ścieżką. Wątpię, by Qian Jun był wystarczająco doświadczony, żeby dobrze wykonać swoje zadanie, a sekretarz Li, jak sami wiecie, nie będzie chciał zostać w nie wmieszany, bo jak zawsze dba o zachowanie politycznej poprawności.

– Podajcie mi wszystkie szczegóły. Zapomnijcie o sekretarzu Li.

– Po pierwsze, jeszcze nie ustaliliśmy tożsamości ofiary z Parku na Bundzie, ale wstępny raport doktora Xia przemawia za waszą hipotezą. – Podał Staremu Myśliwemu kopię raportu. – Mężczyzna został zabity wkrótce po odbyciu stosunku seksualnego. Wciąż miał na sobie piżamę. Bardzo więc możliwe, że zamordowano go w domu albo w hotelu. Jeżeli w hotelu, to raczej nie pięciogwiazdkowym i państwowym, bo kierownictwo musiałoby o tym zameldować. Ale jest mnóstwo prywatnych lokali, salonów masażu i im podobnych.

– A także burdeli, starszy inspektorze Chen. Nie znajdziecie niczego o nich w dokumentacji komendy.

– Po drugie, sprawa Wen Liping. Yu pracuje nad nią w Fujianie. Jako wykształcona młodzież z Szanghaju, Wen mogła wrócić do miasta. – Wyjął fotografię kobiety. – Jeżeli nie zatrzymała się u krewnych, pewnie wybrała któryś z tanich prywatnych hoteli bez licencji.

– Dobrze, sprawdzę wszystkie prawdopodobne miejsca. Jestem stary, ale wciąż mogę coś zrobić. – Po chwili dodał poważnie: – Nigdy nie lekceważcie tych bandziorów. Mogą prześladować człowieka jak demony kryjące się w ciemności i uderzyć, kiedy się tego nie spodziewa. W ubiegłym roku mój stary kolega zniknął w czasie rozpracowywania gangu. Jego ciała dotąd nie odnaleziono.

– Przepraszam, że was w to wciągam, wujku Yu.

– Nie mówcie takich rzeczy, starszy inspektorze Chen. Cieszę się, że mogę się przydać. Jestem workiem starych kości i nie mam się czego obawiać. Cokolwiek się zdarzy, w moim wieku łatwiej ponieść ryzyko. Jesteście jeszcze młodzi i przed wami długa droga. W walce z triadami ostrożności nigdy za wiele.

– Dziękuję. Będę bardzo ostrożny.

Pożegnali się przed Księżycowym Wiatrem. Chen zadzwonił do inspektor Rohn.

– Jutro rano pojedziemy porozmawiać ze starszym bratem Wen Liping, Wenem Lihua.

– A więc odpowiedź brzmi „tak"?

– Jak powiedział Konfucjusz: „Jeżeli człowiek nie potrafi dotrzymać słowa, nie potrafi też utrzymać się na nogach".

– „A więc zaczynasz dyszeć, jeżeli ludzie mówią, że jesteś tłusty" – odparła ze śmiechem.

– Oo, a więc zna pani również to chińskie powiedzonko! – Słyszał je tylko raz u starych mieszkańców Pekinu. Inspektor Rohn doskonale opanowała chińskie przysłowia.

– Kiedy zaczniemy? – spytała. – Zaczekam na pana przed hotelem.

– Nie, niech pani tego nie robi. Ruch uliczny może być koszmarny. Spotkamy się koło ósmej, ale zadzwonię do pani pokoju.

– Doskonale.

Kiedy wyłączył telefon, przypomniał sobie dwa słowa, których właśnie użył.

Ruch uliczny.

Ze względu na jego natężenie w okolicach hotelu Pokój i surowe ograniczenia prędkości pojazdy dosłownie pełzły. A kiedy tego ranka stali na rogu ulic Nanjing i Syczuan, motocykl wypadł nie wiadomo skąd i pędził prosto na Rohn. Po Syczuan motocykliści jeździli rzadko. Wydawało mu się, że przypomina sobie, jak w chwili gdy rozmawiali, stojąc na rogu, dobiegł go warkot zapuszczanego silnika. Motocykl omal nie przejechał Amerykanki. Musiał ruszyć z jakiegoś niezbyt odległego miejsca. Cały incydent wyglądał coraz bardziej podejrzanie. Jeżeli kierowca dopiero odpalił silnik, dlaczego od razu tak bardzo przyspieszył?

Inspektor Rohn dopiero przyjechała do Szanghaju. Tylko trzy osoby wiedziały o jej misji. Czy triada z Fujianu mogła uderzyć aż tak szybko? Z czym się mierzy, poszukując Wen? Po raz pierwszy w tym dochodzeniu zaczął mieć złe przeczucia.

Czy dlatego, że sekretarz Li tak bardzo podkreślał sprawę bezpieczeństwa inspektor Rohn?

A może wpłynął na niego wykład Starego Myśliwego o czarnej ścieżce?

Przypomniał sobie, jak wciąga inspektor Rohn na krawężnik, żeby nie wpadł na nią szalony motocyklista. Jeżeli nie był to przypadek, co jeszcze zagraża jej życiu?

Загрузка...