Rozdział 24

– Problem polega na tym, Sam, że obawiam się, że się w tobie zakocha¬łem.

– Jasne. – Dla niej było to kolejne kłamstwo.

Głowa pękała jej z niewyspania, a zwichnięta kostka znów dawała się we znaki. Pędziła w stronę domu m1 bosaka i po chwili nogi miała brudne i obtarte. Wściekła na Tya za to, że ją oszukał i szczęśliwa, że nikt z sąsia¬dów nie widzi jej w takim stanie, ruszyła w dół ulicy. Gwiazdy powoli bladły, a niebo nabierało delikatnie niebieskiej barwy. Wstawał świt.

W uszach wciąż brzmiały jej ostatnie słowa Tya, ale ani przez moment nie miała zamiaru mu wierzyć. Wyznania miłosne już kiedyś zniszczyły jej życie, a to, że Ty sądził, że ją kocha, było kłamstwem. Chciał zdobyć nad nią kontrolę i tyle. Sam doszła do wniosku, że Wheeler gotów był posunąć się do wszystkiego, co pomogłoby mu w dokończeniu książki o Annie, zdobyciu sławy i zrobieniu kariery. Zainteresował się Sam z po¬wodu książki i nic więcej.

– Drań – przeklęła.

Chciała na chwilę przestać o nim myśleć, zdjąć tę cholerną halkę i zmyć z siebie wszystkie ślady po nim i po tym, jak się z nią kochał. Będzie jej tego brakowało, musiała to przyznać. Ty Wheeler był naj¬wspanialszym kochankiem, jakiego kiedykolwiek spotkała. Nie miała zbyt dużego doświadczenia, ale i tak uznała, że Ty Wheeler był najlep¬szy. W jaki sposób znalazł ten specjalny punkt na jej karku, który cało¬wał i doprowadzał ją tym do omdlenia?

– Przestań – mruknęła do siebie. Wielka mi rzecz, że Ty wiedział, jak kochać się z kobietą. Z pewnością nie to jest najważniejsze w m꿬czyźnie, chociaż ma swoje znaczenie. Uznała, że powinna przestać o tym myśleć, bo to się więcej nie powtórzy.

Nie była pewna, czy kiedyś w jej życiu zjawi się inny mężczyzna, ale nie mogła bez przerwy myśleć o Tyu. Miała za dużo do zrobienia. Po pierwsze, powinna na spokojnie zastanowić się, kto ją prześladuje. Ty i jego seksowne ciało niech idą do diabła!

Kiedy dotarła do granicy działki pani Killingsworth z trudem opano¬wała się, żeby nie spojrzeć przez ramię i sprawdzić, czy Ty jeszcze stoi na brzegu podjazdu, i czy patrzy, jak ona w samej halce maszeruje po ulicy. Na szczęście po drodze nikogo nie spotkala. Nawet gazeciarza.

Wreszcie dotarła do domu.

Na środku półko l istego podjazdu stał biały nieduży samochód, a na huśtawce na ganku siedział David Ross. Pochylony do przodu, oparł łokcie na kolanach i patrzył na zbliżającą się Sam. Twarz miał pokrytą jednodniowym zarostem, a oczy podkrążone z braku snu albo z powodu dużej ilości wypitego alkoholu. Poluzował krawat, a wyprasowana kiedyś koszula była pomięta. Spodnie wyglądały, jakby w nich spał, a ciemne włosy były tak potargane, jakby od dawna ioh nie czesał.

– Gdzie się, do diabła, podziewałaś? – Zerwał się na równe nogi. ¬Co się, do cholery, stało? Wyglądasz jak… – Popatrzył najej halkę i za¬uważył kłąb ubrań, które trzymała pod pachą. -… jak ktoś, kto ma za sobą niezłą noc.

Delikatnie powiedziane.

– Nie pomyliłeś się.

– Gdzie byłaś?

Sam jęknęła w duchu na samą myśl o tym, że będzie musiała z nim roz¬mawiać. W tej chwili nie miała najmniejszej ochoty na towarzystwo Davi¬da. Uderzyła palcem u stopy w płytę chodnikową. Zacisnęła zęby z bólu i weszła po schodach na ganek. – Powiedzmy, że byłam u przyjaciela.

_ Przyjaciela? – powtórzył David i zmrużył oczy, jakby zrozumiał. Zacisnął wargi i zbladł. – Dlaczego moje klucze nie pasują do zamków?

Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, żeby z nią nie zaczynał.

_ Zmieniłam zamki za radą policji, z powodu pogróżek, jakie dostaję•

_ Były następne? – zapytał i wrogie nastawienie zmieniło się w troskę. Na czole pojawiły się głębokie bruzdy. – Nie mówiłaś mi.

– Dam sobie z tym radę•

_ Jesteś pewna? – Czekał, a ona grzebała w torebce. – To poważna sprawa, Sam.

Bardzo poważna, pomyślała, ale nie zamierzała mu się zwierzać. Nie potrzebowała jego teatralnego zainteresowania i dziesiątków pytań.

– Co tu robisz?

– Czekam na ciebie.

_ Widzę, ale po co? – Przekręciła klucz w zamku, pchnęła drzwi ramieniem i weszła szybko do środka, żeby wyłączyć alarm, zanim za¬cznie ryczeć i obudzi wszystkich sąsiadów.

– Sam, musimy porozmawiać.

_ Trzeba było zadzwonić. – Rzuciła ubranie na krzesło w salonie, a zza doniczki z palmą wyszedł Charon, popatrzył do góry i miauknął, ocierając się o jej nogi. – Zaraz – powiedziała do kota i spojrzała na Davida. – Słuchaj, nie wiem, czego się spodziewałeś, przyjeżdżając tutaj, ale to nie jest najlepszy moment.

_ Chciałem się z tobą zobaczyć. – W szedł za nią do salonu i stanął tak blisko, że poczuła wczorajszy zapach cygar i alkoholu. – Czy to grzech?

Sam zamarła.

_ Co powiedziałeś? – zapytała i kiedy chciał dotknąć jej ramienia, odsunęła się gwałtownie.

_ Próbuję ci wyjaśnić, że tęskniłem za tobą i miałem nadzieję, że pogadamy o naszych sprawach i zobaczymy, czy nie moglibyśmy nadal być razem.

Sam, przesadzasz. Przecież to David. Możesz mu zaufać. O mało nie zostałaś jego żoną, na litość boską, a teraz myślisz, że ma jakiś związek z Johnem, Annie Seger i tym całym bałaganem. Wpadasz w obsesję, Sam.

David to tylko David.

_ Za późno – powiedziała i pochyliła się, żeby podnieść i przytulić kota. Pogłaskała jego czarne futerko i pokręciła głową• – Powinieneś już iść, Davidzie. Jeśli miałeś jakąś nadzieję, to nic z tego. Już to przerabia¬liśmy. Między nami wszystko skończone.

– Dlatego, że ty tego chciałaś – podkreślił i w jego słowach było coś więcej niż gniew.

– Tak.

Była zbyt zmęczona, żeby o tym dyskutować. Miała brudne nogi, potargane włosy i była prawie naga. David, jak gdyby czytała w jej my¬ślach, wycelował w nią palec.

– Dlaczego masz na sobie tylko halkę?

– Wyszłam w pośpiechu.

– Z domu przyjaciela?

Żachnęła się.

– Nie jestem w nastroju do słuchania reprymendy.

– Ten przyjaciel odesłał cię do domu bez butów? – zapytał i po wyrazie jego oczu zorientowała się, że zaczyna się domyślać. – A co z two¬im samochodem? Zaglądałem przez okno do garażu i nie ma go tam.

– Zostawiłam go w mieście.

– I spędziłaś noc u przyjaciela?

– Resztę nocy, tak.

– Nie podoba mi się to.

– Pewnie nie, ale to nie twoja sprawa. – Odgarnęła kosmyk włosów z oczu. – Nie jestem twoją własnością, Davidzie. Właśnie tego nie lubi¬łam, kiedy byliśmy razem, pamiętasz? Kontrolowania mnie.

– Pracowałem nad tym.

– Świetnie. – Uznała, że nie musi się dalej tłumaczyć, ale David nie zrozumiał aluzji i nie miał zamiaru wyjść. Zanim zdążyła bardziej sta¬nowczo poprosić, żeby się wynosił, usłyszała przed domem znajomy odgłos silnika. Puls jej przyspieszył i przez uchylone drzwi zauważyła volvo Tya.

Świetnie. Tylko tego mi potrzeba. Następny samiec, któremu się wydaje, że wie, co dla mnie najlepsze.

Właściwie nie była zaskoczona. Spodziewała się, że jak tylko znik¬nie mu z oczu, Ty wskoczy do samochodu 1 popędzi za nią. Pozwolił jej wyjść tylko dlatego, że chciał dać jej czas, żeby ochłonęła. W pewnym sensie pochlebiało jej to, ale i denerwowało. Prawda była taka, że Ty okazał się kłamcą, wykorzystał ją i niczym nie różnił się od innych face¬tów.

– Kto to? – zapytał David, kiegy Ty zgasił silnik i zanim Sam zdą¬żyła odpowiedzieć, dodał: – A, już wiem.

– Ty, mój przyjaciel.

David zrobił ponurą minę•

_ Szybko się pocieszyłaś – powiedział ironicznie.

– Nic nie mów.

Ty wysiadł z samochodu i ruszył chodnikiem. Zdążył założyć koszulkę i musiała przyznać, że wyglądał nieźle. Sam nachmurzyła się, gotowa do kolejnej niepotrzebnej konfrontacji. Przywitała Tya przy drzwiach, a kot, który wyczuł okazję do ucieczki, ześlizgnął się jej z ra¬mion, skoczył na ganek i zniknął w krzakach.

_ Nie przyjmujesz do wiadomości słowa "nie"?

_ Nie. – Jego brązowe oczy błyszczały, a butny uśmiech nie schodził z lekko zarośniętej twarzy. Drań, pomyślała znowu, ale ugryzła się w ję¬zyk. Jego wzrok zatrzymał się na jej ustach, a potem Ty spojrzał ponad jej ramieniem i zmienił wyraz twarzy; oczywiście zobaczył Davida.

Zaczyna się, pomyślała Sam i szybko przedstawiła ich sobie. Obaj mężczyźni byli spięci i patrzyli na siebie nieufnie.

_ Davidzie, to jest Ty Wheeler. – Sam marzyła, żeby nagle wyparo¬wali. W powietrzu unosiło się zbyt wiele testosteronu, jak na tak wcze¬sną godzinę. – Ty – David Ross.

Ty wyciągnął rękę, a David udał, że tego nie widzi. Świetnie.

_ Znamy się od lat – dodała, odsunęła się od drzwi i zaprosiła Tya do środka. – A Ty jest właśnie tym przyjacielem, o którym ci mówiłam ¬zwróciła się do Davida. Nie widziała powodu, żeby ukrywać, gdzie była. Poza tym Davidowi dobrze zrobi kontakt z rzeczywistością.

Otworzyła szafkę w holu, znalazła płaszcz od deszczu i zarzuciła na siebie.

_ Zrobię kawę. Jeśli któryś z was ma ochotę na filiżankę, to zapraszam, ale ostrzegam, że mam dość pouczania, jak mam żyć.

David natychmiast ruszył za nią do kuchni i otworzył drzwi do spżarni.

_ Chcę z tobą porozmawiać na osobności – powiedział szeptem.

– Nie widzę powodu.

_ Przyleciałem taki kawał, żeby z tobąporozmawiać. Mogłabyś przynajmniej…

_ Nie wchodź tu – ostrzegła go i podniosła palec, żeby mu przerwać. Wyciągnęła torbę zmielonej kawy i zamknęła drzwi. – Powiedzia¬łam ci już, że jeśli chciałeś się ze mną zobaczyć, trzeba było zadzwonić. Koniec kropka. – Wsypała kawę do pojemnika w ekspresie i nalała do dzbanka wodę z kranu.

Ty oparł się o blat i bardzo uważnie obserwował Davida i Sam.

_ Zwariowałaś – powiedział David. – Co wiesz o tym facecie?

Dobre pytanie.

– Wystarczająco dużo – skłamała i zobaczyła, że usta Tya drgnęły.

– Masz tyle kłopotó», w rozgłośni. Nie sądzisz, że powinnaś… uspokoić się… sprawdzić go?

– Zrobię, co uznam za stosowne.

Skóra na twarzy Davida napięła się, a mięśnie zesztywniały.

– W tym kłopot, Sam, że zawsze postępujesz tak, jak ci się podoba.

– Bo to moje życie.

– W porządku. W takim razie…

– O to chodzi. Mnie to odpowiada.

Włączyła ekspres do kawy, a David poczerwieniał na twarzy i szyb¬ko opuścił kuchnię. Włoskie buty stukały o deski, kiedy przeszedł przez korytarz i zatrzasnął za sobą frontowe drzwi.

– Nie mów ani słowa – ostrzegła Tya, a ekspres zaczął bulgotać. – Ani słowa. Nie jestem w nastroju.

– Nie mam najmniejszej ochoty komentować twojego gustu, jeśli chodzi o facetów – patrzył na nią, rozbawiony.

– No i dobrze. Teraz idę na górę wziąć prysznic i kiedy wrócę, i jesz¬cze tu będziesz, porozmawiamy o Annie Seger. – Rzuciła mu grozne spojrzenie. – Dosyć kłamstw, Ty – dodała. – Mam dość tego, że robisz ze mnie idiotkę – powiedziała, idąc na górę. Pudło, które wyciągnęła ze strychu nadal stało tam, gdzie je zostawiła, u stóp łóżka. Wszystkie no¬tatki na temat Annie Seger były w środku.

Czy mogła zaufać Tyowi? – pytała samą siebie i odpowiedź za każ¬dym razem brzmiała "nie". Ale przecież spała z nim, spędziła z nim wiele godzin i ani przez chwilę nie wierzyła, że mógłby ją skrzywdzić.

Ale kłamał. Oszukiwałją dla własnych korzyści. Nie opowiedziałjej o Annie i wykorzystał ją.

Zrobił to wszystko z powodu swojej książki:

Taki miał motyw, ale nie zamierzał jej ani straszyć, ani jej skrzyw¬dzić… postąpił tak, jak było mu wygodnie.

– Może wszyscy tak postępujemy? – zastanowiła się. Zrzuciła halkę i sięgnęła za szklaną zasłonę, żeby odkręcić prysznic. Po chwili weszła do środka i poczuła, jak ciepłe strumienie wody masująjej mięśnie i spły¬wają po włosach. Chciała zostać w małej kabinie jak najdłużej, ale nie miała czasu do stracenia, tym bardziej, że na dole czekał Ty. Umyła gło¬wę i po pięciu minutach wycierała się ręcznikiem. Na skórze miałajesz¬cze krople wody, kiedy wciągała czy.ste szorty i koszulkę. W sunęła klap¬ki na nogi, przeczesała mokre włdso/ grzebieniem i pomalowała usta szminką. Była gotowa i zadowolona ze swojego wyglądu.

Kilka sekund później zbiegła ze schodów i znalazła Tya w kuchni. Robił tosty i smażył jajecznicę.

_ Tylko to znalazłem – powiedział przepraszająco.

Sam nie jadła od wczoraj.

_ Gdy ktoś dla mnie gotuje, nigdy nie narzekam. Nieważne, co to jest.

_ Dobrze, bo chociaż jestem doskonałym kucharzem, potrzebuję odpowiednich narzędzi i składników. – Włożył miskę tartego sera, ce¬buli i mleka do kuchenki mikrofalowej.

_ Daj spokój, Wheeler – powiedziała i uśmiechnęła się• Sięgnęła po nóż do masła, a z lodówki wyjęła pudełko białego sera. – Pamiętaj, że jeszcze ci nie darowałam. Nadal jestem na ciebie wściekła.

– Domyślam się.

Pogroziła mu nożem.

_ Twoje kłamstwa źle wróżą. Bardzo źle.

– Więcej tego nie zrobię•

_ Lepiej nie, bo mogę użyć tego narzędzia. – Pokręciła nożem i wycelowała w jego rozporek.

Roześmiał się głośno.

– Dobra, zaczynam się bać.

_ Tak myślałam. – Dlaczego nie potrafiła się na niego gniewać? Jajka skwierczały na patelni i Ty pomieszał je drewnianą łyżką.

_ Prawie gotowe – powiedział. – Może zjemy na zewnątrz? -wskazał głową w stronę werandy na tyłach domu.

_ A potem powiesz mi wszystko, co wiesz o Annie Seger – zarządziła. Oparła się biodrem o blat i obserwowała, jak Ty bawi się w go¬spodarza. Koszulka opinała mu się na ramionach. Sam popatrzyła na jego wąską talię i mu~kularne uda, opalone i pokryte kręconymi włosa¬mi. Czy jej się to podobało, czy nie, Ty Wheeler po prostu przypadł jej do gustu.

_ Powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć – obiecał, a Sam przypomniała sobie, jak oznajmił, że jest w niej zakochany.

_ Wszystko? – zapytała przewrotnie, a Ty spojrzałna nią przez ramię•

– Wszystko.

Zaschło jej gardle i wtedy grzanki wyskoczyły z tostera i zadzwoniła kuchenka mikrofalowa.


_ Dlaczego uważasz, że Annie została zamordowana? Policja twierdzi¬ła, że popełniła samobójstwo – powiedziała Samanta, odsuwając talerz.

Siedzieli przy szklanym stoliku pod daszkiem werandy. Zadała wreszcie pytanie, które od kilku godzin nie dawało jej spokoju.

Koliber latał wśród kwiatów tropikalnego pnącza, a na jeziorze po¬jawiły się żaglówki. Gdzieś zaryczała kosiarka, a nad ich głowami roz¬legł się szum przelatującego na bezchmurnym niebie samolotu.

Ty oparł nogę na sąsiednim krześle i skrżywił się.

– Nie przeczytałaś wszystkiego, co było w moim komputerze?¬Zanim zdążyła odpowiedzieć, dodał: – Wiem, że wzięłaś dyskietkę i gdy¬byś przeczytała wszystko, co zebrałem, zrozumiałabyś. – Pochylił się do niej nad stołem. – Annie Seger była przygnębiona i popijała alkohol – to prawda. Ktoś widział, jak robiła to na imprezie. Pokłóciła się ze swoim chłopakiem, Ryanem Zimmermanem, chyba o dziecko i o to, co z nim zrobić. Świadkowie to potwierdzili. Annie poprosiła swoją przyjaciół¬kę, Prissy, żeby tamtej nocy odwiozła ją do domu. Kiedy przyjechały, w domu nikogo nie było. Próbowała jeszcze raz do ciebie zadzwonić, ale odłożyła słuchawkę, zanim dostała połączenie. Dalej nic nie jest ja¬sne. Czy zakradła się do łazienki matki i zabrała tabletki nasenne? Poszła do garażu po sekator i potem wróciła na górę, napisała list poże¬gnalny i podcięła sobie żyły przy komputerze? Czy była w stanie to zrobić, biorąc pod uwagę, jak bardzo była pijana?

– Myślałam, że właśnie tak było.

– Tak miało to wyglądać – powiedział Ty. – Takie jest najprostsze wyjaśnienie. Ale na dywanie były jeszcze inne ślady. Kiedy Annie nie było, sprzątaczka odkurzyła dywan i na pluszu były głębsze wgniece¬nia – ślady większych stóp.

– Przecież tam było dużo ludzi. Policja, pogotowie…

– Tak. Jason, jej ojczym, powiedział, że wszedł do pokoju zobaczyć, co u niej słychać i znalazł ciało. Nikogo to nie zastanowiło.

– Duży ślad na dywanie. To niewiele, a właściwie nic – powiedziała.

– Wiem, ale była jeszcze ziemia. Na dywanie, nie na butach Annie.

– To ciągle mało.

– A co powiesz na to? Jej odciski palców były na sekatorze, owszem, ale ona była praworęczna. To znaczy, że najpierw podcięłaby lewą rękę i skaleczenie byłoby głębsze. Tymczasem było odwrotnie.

– Tak uważasz?

Ty skinął głową.

– To za mało, żeby napisać książkę i obalić teorię o samobójstwie _ stwierdziła i zauważyła, jak Charon wychodzi z krzaków. W roztargnie¬niu potarła szyję i podrapała się w śladpp ukąszeniu szerszenia. – Po co ktoś chciałby ją zabić? Jaki był motyw?

– Myślę, że to miało coś wspólnego z jej dzieckiem.

Samanta poczuła skurcz w żołądku. Nie mogła myśleć spokojnie o tym, że Annie skończyła ze sobą, a na wspomnienie o dziecku, które zmarło wraz z nią, czuła jeszcze większy ból.

– Nie sądzę, by zabiła dziecko. Chłopak chciał, żeby usunęła ciążę, ale ona odmówiła. To było niezgodne z jej zasadami moralnymi i nie¬zgodne z wiarą. Wychowali ją na katoliczkę, pamiętaj o tym. Samobój¬stwo i zabicie dziecka to śmiertelne grzechy.

– Była przygnębiona, sam powiedziałeś.

– Ale nie w nastroju samobójczym. To duża różnica. Jest coś jeszcze. Grupa krwi dziecka. Nikt nie zwrócił na to uwagi, ale Ryan Zim¬merman nie mógł być ojcem dziecka Annie Seger. Dowodzi tego analiza grup krwi.

Sam poczuła, że zjeżyły się jej włosy na rękach.

– Myślisz, że ktoś zabił Annie, bo mogła go wydać?

– Być może. Może to był żonaty mężczyzna? Annie była nastolatką, więc według prawa odpowiadałby za gwałt na nieletniej,jeśli był od niej starszy. A może to był ktoś z jej rodziny? Kazirodztwo. Może chłopak zabił ją w ataku zazdrości. Tego jeszcze nie rozwiązałem. – Ty odchylił się na krześle i popatrzył jej w oczy. – Ale dojdę prawdy – obiecał. ¬I jednocześnie wyjaśnię, jaki to wszystko ma związek z telefonami do ciebie. John jest w jakiś sposób powiązany z tą sprawą. Musimy się tyl¬ko dowiedzieć jak, i wtedy go dopadniemy.

Загрузка...