Rozdział 9

Oczywistego i najbardziej naturalnego pod słońcem. I to nie tylko dla nieznajomej, ale i dla Nicka. Nawet sekundy zawahania czy nieśmiałości. W dodatku ten pocałunek trwa i trwa. Gniew, jaki się w niej obudził, zaskoczył Corrie i zdumiał.

Czyżby to była zazdrość? Jeszcze nigdy w życiu nie czuła czegoś takiego jak teraz. Przeżywała dzikie katusze. Jest w życiu wiele rzeczy, jakie chciałaby, by stały się jej udziałem, jednak doskonale wie, że to tylko pobożne życzenia, które się nigdy nie ziszczą. Cierpiała czasem z tego powodu, ale nigdy nie tak jak teraz.

Co innego mieć świadomość, że nie jest odpowiednią dziewczyną dla Nicka, że nie mieści się w jego standardach, a co innego przekonać się o tym na własne oczy. Nieznajoma miała na sobie zwyczajną żółtą bluzkę, ale już jej dżinsy były z zupełnie innej półki. Na takie nigdy by sobie nie pozwoliła. Zresztą różnica między nimi jest ogromna. Choćby w sposobie bycia. Tamta zachowuje się i porusza jak supermodelka.

Złote włosy miękką kaskadą opadały jej na ramiona, brzoskwiniowa cera zdawała się nieskazitelna. Dłoń, którą dotykała policzka Nicka, była gładka i wypielęgnowana, paznokcie lśniące lakierem. Te ręce nigdy nie tknęły się żadnej pracy.

Pocałunek trwał pewnie moment, ale dla Corrie to była cała wieczność. Odetchnęła z nieskrywaną ulgą, gdy Nick się wyprostował, kończąc to czułe powitanie. Pilnowała się, by na nich nie patrzeć. Z udanym zainteresowaniem obserwowała konia. Dobrze, że Colby stoi nieco za nią i nie widzi jej twarzy.

Piękna blondynka zamruczała cicho i Corrie zerknęła na nich ukradkiem. W samą porę, by spostrzec, jak ślicznotka wyciąga rękę, by zetrzeć z ust Nicka ślady szminki. Starła ją pieszczotliwym ruchem. Corrie znowu poczuła ukłucie w sercu, bo Nick uśmiechnął się do nieznajomej. Pośpiesznie odwróciła wzrok.

– A to kto? – zagadnęła dziewczyna, wreszcie przestając udawać, że jej nie zauważa. Corrie popatrzyła na nią czujnie. – Ktoś z twoich ludzi?

Zagotowało się w niej, ale tylko się uśmiechnęła. Miała nadzieję, że był to wyważony uśmiech. To pytanie, aczkolwiek zadane uprzejmie, spychało ją do roli stajennego czy masztalerza. Blondyna chce pokazać, kto tutaj rządzi. Musiała zauważyć, że gdy stali, Nick trzymał rękę na jej talii. Celowo tak zapytała.

Nie pierwszy raz znalazła się w sytuacji, gdy jej pozycja została postawiona pod znakiem zapytania. Wielu mężczyzn miało problemy z uznaniem jej za partnera w pracy i w biznesie. W ich mniemaniu młoda kobieta samodzielnie prowadząca ranczo i wykonująca prace zarezerwowane dla mężczyzn burzyła dotychczasowe porządki. Potrafiła sobie z tym radzić. I umiała skutecznie walczyć o swój autorytet. Colby zaczął ją przedstawiać, ale Corrie, nie czekając, postąpiła krok ku nieznajomej i wyciągnęła rękę. Zaskoczony Colby urwał nagle, a blondynka automatycznie podała jej dłoń.

– Nie, jesteśmy z Nickiem sąsiadami – z uśmiechem oświadczyła Corrie. – Corrie Davis. Z kim mam przyjemność?

– Serena Blake – odparła blondynka, cofając rękę. Oczy lekko jej pociemniały. Przeniosła wzrok na Nicka, nie czekając na odpowiedź czy zwyczajowe „bardzo mi miło”.

Dla Corrie było to nawet lepiej. Bo wszelkie tego typu stwierdzenia byłyby kłamstwem. Obie nie przypadły sobie do gustu. To się czuje, pomyślała Corrie. Choć przecież nie jest żadnym zagrożeniem dla olśniewającej blondynki.

Colby zaproponował przejście do drugiej stajni, gdzie chciał im pokazać kilka ciekawych klaczy. Potem wsiedli do samochodu i ruszyli w kierunku rezydencji. Corrie usiadła z Sereną na tylnym siedzeniu. Blondynka pochyliła się maksymalnie do przodu, opierając się na fotelach. Znajdowała się teraz między ojcem a Nickiem. Przez całą drogę szczebiotała o swoim „maleństwie”, które teraz trafi do Nicka. I za którym będzie strasznie tęsknić.

Oczywiście przymawiała się o zaproszenie na ranczo, to było jasne. Corrie zżymała się w duchu. Sama nigdy by się do czegoś takiego nie posunęła. Wpraszać się do kogoś na siłę, to się nie mieści w głowie. Nick nie miał innego wyjścia, jak ją zaprosić. Zaproszenie zabrzmiało szczerze. I może rzeczywiście tak jest. Przecież to nie jest ich pierwszy kontakt. Wyrażając się oględnie.

Takie rozpieszczone ślicznotki jak Serena potrafią owinąć sobie faceta wokół palca, nawet takiego doświadczonego światowca jak Nick. I wydębią od niego, co tylko zechcą. W dodatku Serena jest nie tylko olśniewająca i pewna siebie, ale jednocześnie bardzo kobieca. Takiej żaden mężczyzna, kimkolwiek by był, nie jest w stanie się oprzeć, zwłaszcza jeśli dziewczyna zagnie na niego parol. Serena wychodzi ze skóry, by oczarować Nicka. Wdzięczy się do niego i mizdrzy bez umiaru. Aż niedobrze się robi od patrzenia. Jednak jeśli Nick straci głowę dla kobiety tak sprytnej i wyrachowanej, sprawi jej tym ogromny zawód.

Podjechali pod rezydencję. Corrie nie zapomniała o torebce. Weszli do masywnego przestronnego domu. Odświeżyli się, a następnie spotkali w salonie. Gdy już się zebrali, Colby poprowadził do stołu Corrie, a Nick Serenę.

Jadalnia, podobnie jak inne pomieszczenia, była ogromna i stylowo urządzona. Zapewne przez zawodowego dekoratora, który zadbał o każdy szczegół. Wnętrze sprawiało jednak bardzo oficjalne, sztywne wrażenie, brakowało mu ciepła. Corrie nie była szczególnie zachwycona imponującą rezydencją; być może w jakimś stopniu z powodu Sereny. Jej ojciec był sympatycznym i miłym człowiekiem, ani trochę pretensjonalnym. Co dziwiło w porównaniu z tym wystawnym domem i bogactwem właściciela. Tym bardziej zaskakujące, że córka jest tak do niego niepodobna.

Colby i Serena zajęli miejsca po obu stronach długiego stołu, Nick i Corrie siedzieli na wprost siebie. Corrie popatrzyła na Nicka. Mrugnął do niej nieznacznie, porozumiewawczo. Jakby mieli swoją tajemnicę.

Ten drobny gest sprawił jej prawdziwą przyjemność. To tak, jakby Nick chciał podtrzymać ją na duchu, zmotywować, by jeszcze trochę wytrzymała. Choć może to tylko jej imaginacja. Z pewnością zauważył, że z Sereną nie przypadły sobie do gustu. Miała tylko nadzieję, że to, co dla niego jest takie oczywiste, dla Sereny jest niedostrzegalne. Stara się zachowywać w stosunku do niej jak należy, na pewno nie zrobi mu wstydu. Zaufał jej, a ona go nie zawiedzie.

Gadatliwy Colby nikomu nie darował. Każdy musiał się włączyć do rozmowy. Corrie, która wolała raczej słuchać niż mówić, uległa jego sile przekonywania. Nie miała wyjścia. Wypytywał ją o wszystko, jakby chciał wyciągnąć od niej co tylko się da. Jednak robił to z takim wdziękiem, że nie mogła go za to nie lubić.

Byli w połowie posiłku, gdy Corrie wpadła na pomysł, by podsunąć mu temat, który go zajmie. Tym bardziej że Colby jest poważnym hodowcą i naprawdę zna się na koniach, a ona potrzebuje rady fachowca. Poza tym sama przestanie gadać i przez ten czas coś zje.

– Miał pan kiedyś problem ze źrebakiem, który nie może utrzymać wagi, choć ogólnie nic mu nie dolega? – zagaiła.

Colby nie dał się prosić. Opowiedział nie tylko o przypadkach z własnego podwórka, ale także o metodach, jakie zastosował.

Dzięki temu wybiegowi udało się jej zjeść cały deser. Colby wreszcie skończył swoją opowieść. Inicjatywę przejęła Serena. Rozmowa koncentrowała się teraz głównie wokół niej i Nicka. Po deserze przenieśli się do saloniku na kawę. Panowie omówili szczegóły transakcji i transportu konia na ranczo Merricków.

Było po drugiej, gdy Colby i Serena odprowadzili ich do samochodu. Colby z uśmiechem zaprosił Corrie do odwiedzin w dowolnym czasie, po drugiej stronie auta Serena półgłosem rozmawiała z Nickiem. Corrie starała się nie zwracać na nich uwagi. Serdecznie podziękowała panu Colby’emu za gościnność.

Gdy w końcu ruszyli, odetchnęła z ulgą. Prawdę mówiąc, miała dość. Wolała już być sam na sam z Nickiem, niż mieć do czynienia z Serena i jej gadatliwym ojcem.

– Oczarowałaś Colbyego – z uśmiechem stwierdził Nick. Corrie popatrzyła na jego profil. – Mówił poważnie, zapraszając cię do przyjazdu, kiedy tylko zechcesz.

– Usłyszałeś to. – W głębi duszy radowała się, że przysłuchiwał się ich rozmowie, choć Serena robiła wszystko, by odciągnąć jego uwagę. – Pan Colby był bardzo szarmancki.

– Spodobałaś mu się. Jeszcze coś… przepraszam za ten pocałunek. – Przestał się uśmiechać. – Coś między nami było, ale ta historia nie ma przyszłości.

Poruszyło ją to nieoczekiwane oświadczenie. Całą siłą woli powstrzymywała się, by nic sobie po tym nie obiecywać. Bez powodzenia.

– Prawdę mówiąc, to nie jest moja sprawa – zareplikowała natychmiast.

Nick popatrzył na nią.

– Naprawdę tak uważasz?

Poczuła, że oblewa się rumieńcem. Niby nie powiedział nic takiego, a jednak wiele się za tym kryło. Nick zaśmiał się cicho i przeniósł spojrzenie na drogę. Nie naciskał jej więcej, i była mu za to wdzięczna. No bo co mogła odpowiedzieć, skoro oboje wiedzą, jaka jest prawda? Jego układ z Sereną to tylko ich sprawa. Chyba że wydarzyłoby się coś cudownego… Na razie nawet nie chciała się nad tym zastanawiać. Ani nad tym, co go skłoniło do takiej aluzji.

Przez cały dzień napięcie między nimi narastało. Początkowo wcale tego nie zauważała, ale powoli zaczęło to do niej docierać. W drodze powrotnej doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Każdy uśmiech, każde dotknięcie, każdy szczegół, nawet najmniej istotny i przypadkowy, budował między nimi coś nowego, coś, czego dotąd nie było.

Gdy wreszcie zjechał z autostrady na szosę wiodącą na jej ranczo, rozmowa całkiem się urwała. Corrie zapatrzyła się w mijane krajobrazy i zamyśliła. Całkiem nieźle im się dziś rozmawiało, chwilami nawet bardzo dobrze. Choć może Nick liczył na coś więcej? Czekał na błyskotliwe riposty, ożywioną wymianę zdań, słowne zaczepki. Może go rozczarowała.

Zapraszając ją na ten wyjazd, otwarcie powiedział, że to będzie doskonała okazja, by lepiej się poznali. Ciekawe, co po tym wspólnie spędzonym dniu myśli sobie na jej temat.

Może czuje się zawiedziony. Wprawdzie nieco się rozluźniła i w stosunku do niego nie jest już taka spięta, jednak ciągle zachowuje pewną rezerwę. Za to on był wyjątkowo otwarty i zgodny. Wcale jej nie onieśmielał. Świetnie się czuła w jego towarzystwie. Co z tego, skoro prawda jest taka, że Nick może przebierać w panienkach jak w ulęgałkach. I ma do wyboru zupełnie inne dziewczyny niż ona. Bardziej dla niego odpowiednie, pod każdym względem.

Wreszcie w oddali ukazał się jej dom. I nagle nie mogła doczekać się chwili, gdy znajdzie się u siebie, przebierze w zwykłe ciuchy i wykona codzienne obowiązki. Wróci do swojego normalnego rytmu, do swoich zwyczajnych zajęć, gdzie nie musi wykazywać się błyskotliwością i intrygującą osobowością, nie musi zamartwiać się rozważaniami, czy jest dla kogoś atrakcyjna czy nie.

W myśli już robiła plan dzisiejszych zajęć. Im więcej i bardziej męczących, tym lepiej. Zajmie się pracą, a potem z ulgą położy się do łóżka, nie roztrząsając więcej wydarzeń dzisiejszego dnia. Choć nigdy go nie zapomni.

Jak tylko Nick zatrzymał samochód, sięgnęła do klamry, by odpiąć pas. Wzięła swoje rzeczy i uśmiechnęła się do Nicka.

– Dziękuję za dzisiejszy dzień. Było naprawdę ciekawie i bardzo miło, ale nie chcę cię już dłużej zatrzymywać. – Jej uśmiech nieco zbladł pod badawczym spojrzeniem Nicka. – Muszę jeszcze dziś zrobić parę rzeczy.

Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią z zaskakującą intensywnością. Sekundy mijały. Corrie zmieszała się lekko i popatrzyła na swoje palce ściskające kapelusz. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Pięknie się zachowuje. Gdzie jej dobre maniery?

– Jeśli… jeśli miałbyś ochotę na chwilę wejść i napić się mrożonej herbaty… Albo mogę zaparzyć kawy. – Odważyła się popatrzeć na niego. – To nie zajmie więcej niż minutę.

Nick lekko wygiął usta w uśmiechu.

– Pomogę ci zrobić konieczne rzeczy. A potem zabiorę cię na kolację. – Mówił cicho, spokojnie. Jednak jego głos poruszał ją do głębi.

Potrząsnęła głową.

– Już i tak miałeś mnie na głowie przez cały dzień. Wystarczy, naprawdę. Tym bardziej nie zgodzę się, żebyś mi pomagał. Nawet nie jesteś odpowiednio ubrany.

Nick się zaśmiał. Serce zabiło jej jak szalone, bo wyciągnął rękę i ujął jej dłoń.

– Nie chcesz, żebym tu został i wziął cię na kolację, bo się boisz? – Głos mu się zmienił. – Czy może się lękasz, bo czujesz, że chcę cię pocałować?

Pośpiesznie odwróciła wzrok. Uczucia, jakie ją przepełniły, były czymś nowym i upajającym, radość mieszała się z zażenowaniem i lękiem, do nich dołączała się ekscytacja i ciekawość. Słyszała, jak Nick odpina pas. Popatrzyła na niego. Pochylał się ku niej, jednocześnie nadal przytrzymując jej rękę. Zdjął kapelusz. Corrie przełknęła ślinę. Kapelusz upadł na podłogę, a Nick przyciągnął ją ku sobie.

Zatrwożona, przez moment chciała się odsunąć, odwrócić głowę, jednak ciepło jego ust zaskoczyło ją i sprawiło, że na moment zamarła nieruchomo. Opuściła powieki. Lepiej, by nie widział, co się z nią dzieje. Naprawdę jest w szoku. Trwało to ledwie sekundę, bo nagle wszystko przestało być ważne. Już nie miało dla niej znaczenia, co ktoś mógłby zobaczyć. Bo uczucia, jakie się w niej tliły, teraz wybuchnęły strzelistym płomieniem.

Nie myślała o niczym. Nie zastanawiała się, co powinna zrobić, jak się zachować. Gdy całował ją Shane, miała pewną świadomość tego, co się z nią dzieje. To, co czuła teraz, wymykało się wszelkim opisom i wyobrażeniom. Jakby cała płonęła.

Bezwiednym gestem uniosła dłoń do szczupłego policzka Nicka, niechcący zrzucając kapelusz i upuszczając torebkę. Nick powoli przygarnął ją do siebie jeszcze bliżej i zaczął całować inaczej, bardziej namiętnie.

Straciła głowę. To, co się z nimi dzieje, jest czymś niewyobrażalnym, niesamowitym. Nieokiełznana, dzika siła, która nią kieruje, budzi cudowne poczucie szczęścia i pragnienie czegoś więcej. Nagle osłabłe ciało szukało wsparcia w mocnych ramionach Nicka. Przywarła do niego żarliwie, odurzona pocałunkami.

Mur, jakim przez całe życie się otaczała, przestał istnieć. Na zawsze. Nawet gdyby chciała, już nie mogłaby wznieść go na nowo. Zresztą nie chce.

Pragnie czegoś innego. Nicka, jego bliskości, jego ust, ramion. Jakby naraz otworzyły się jej oczy i dotarło do niej, że czekała na to przez całe życie. Poczucie pełni, bliskości tak niebywałej, że do tej pory nawet nie wyobrażała sobie, by mogła istnieć. Jest jego, Nicka. I to jest dobre. Ten pocałunek ich jednoczy. Jest jak pieczęć.

Wirowało jej w głowie. Przyjemność, jakiej doświadczała, była ogromna. Lękała się, że jej nie przeżyje. Nick zaczął całować ją inaczej. Tę delikatne pocałunki rozpalały ją jeszcze bardziej.

Gdy przestał, nie mogła złapać powietrza. Przez moment nie wiedziała, gdzie jest, co się z nią dzieje. A jednocześnie przepełniała ją wiara i nadzieja. Teraz może mu śmiało spojrzeć w oczy, czuje się pewnie. Zniknęła dawna rezerwa. I nigdy nie powróci. Teraz naprawdę coś ich łączy. Coś dobrego.

Jak wspaniale jest być w jego silnych męskich ramionach, czuć ciepło bijące od jego ciała! Wtulać twarz w jego mocną pierś… Gdyby to mogło trwać wiecznie!

– Teraz się zgodzisz, żebym trochę ci pomógł? – zapytał, zanurzając palce w jej włosach. Musnął ustami jej skroń. Przeszył ją rozkoszny dreszcz. Przy nim czuje się tak cudownie, przepełnia ją tyle emocji…

– Tak – wyszeptała prawie bez namysłu. I nagle poczuła lęk. Lęk, że jeśli pozwoli mu odejść, to wszystko, co tak nieoczekiwanie między nimi zaistniało, rozwieje się jak dym, przestanie istnieć. I już nigdy nie powróci.

– Nadal chciałbym zaprosić cię na kolację.

– Dobrze – odparła ledwie słyszalnym szeptem. Nick uważnie popatrzył na jej zaróżowioną buzię.

– Coś nie tak?

Z trudem zdusiła uśmiech. Wiele ją kosztowało, by nad tym zapanować.

– Nie… Nic takiego nie przychodzi mi do głowy.

– Mnie też nie – zareplikował i uśmiechnął się. – Poza jednym: że chciałbym to powtórzyć. Nie teraz, później. Gdy już uporamy się z robotą.

Nieśmiały uśmiech nie dawał się powstrzymać. Zmieszana, odwróciła głowę i cofnęła się nieco. Nie przyszło jej to łatwo. Ale jeszcze trudniej było jej panować nad przepełniającą serce nadzieją. Głupią i nie mającą żadnych racji bytu, a jednak rozsadzającą ją od środka. Nadzieją i dziką radością.

I miłością. Przepełnia ją miłość. Uczucie, jakiego nigdy dotąd nie doświadczyła. Uczucie przejmujące, wszechogarniające, przesłaniające wszystko inne. I choć rozum ostrzega i każe się opamiętać, nie jest w stanie się temu oprzeć.

Nick wszedł za nią do domu. Corrie nalała wodę, nastawiła kawę i pobiegła na górę, żeby się przebrać i zapleść włosy. Poszło jej to tak szybko, że na dole była w rekordowym czasie. Wiedziała, że powinna bardziej nad sobą panować i nie wyrywać się tak szaleńczo do Nicka, ale nic na to nie mogła poradzić. Bo każda sekunda bez niego jest chwilą straconą.

Загрузка...