ROZDZIAŁ IX

Melodyjny, cichy dźwięk poinformował pasażerów w poczekalni dla VIP-ów o przybyciu promu. Admirał lady Honor Harrington z Marynarki Graysona spojrzała na podświetlony rozkład lotów, po czym odetchnęła głęboko i wstała z przepastnego fotela. Poprawiła czapkę, do której nie była przyzwyczajona, całe życie używając beretu — przepisowego nakrycia głowy w Royal Manticoran Navy — i spróbowała opanować odruchowy grymas. Wysoka czapka z daszkiem używana w Marynarce Graysona wydawała się ważyć ze trzy kilogramy, a w dodatku nie sposób było jej nosić w hełmie skafandra próżniowego. Naturalnie nikt tego nie próbował, ale nie zmieniało to jej przekonania, że ktoś powinien.

Prychnęła, zła sama na siebie za przejmowanie się głupotami, żeby zamaskować strach spowodowany tym, że czuła się jak aktorka w dziwnym kostiumie. Na pewno się do niego przyzwyczai, o to była spokojna, ale dziś miała go na sobie pierwszy raz, nie licząc przymiarek, i dopiero teraz mogła w pełni docenić co dziwniejsze zwyczaje lokalnych przepisów mundurowych.

Różnice zaczynały się od barwy — mundur był granatowy, co stanowiło nienaturalną barwę dla munduru marynarki, bowiem przestrzeń jest czarna. Na dodatek spodnie były ciemniejsze od kurtki, zaprzeczając normalnemu porządkowi rzeczy, a złote liście zdobiące wierzch daszka czapki nieodparcie kojarzyły się jej z operetkowym dyktatorem z okresu poprzedzającego loty kosmiczne. To wszystko było jednakże drobiazgiem w porównaniu z dwoma następnymi ciekawostkami. Co skłoniło projektantów uniformu do użycia guzików zamiast normalnych łat naciskowych zapinających się i rozpinających pod zwykłym dotknięciem ręki, tego nie mogła pojąć, ale i to bladło przy krawacie. Pod kurtką mundurową nosiło się koszulę (także zapinaną na guziki!) ze sztywnym kołnierzykiem, a pod nim krawat i do tego ręcznie wiązany. Jaki zboczeniec wymyślił, że należy nosić stryczek wokół szyi, przekraczało granice jej pojmowania. Że tak było wieki temu, w to mogła uwierzyć — ludzie w swej historii robili wiele głupot i nosili rozmaite dziwactwa. Natomiast dlaczego tego upiorstwa nikt nie zmienił dotąd na coś praktycznego, tego zrozumieć nie mogła w żaden sposób. Po dziesięciu minutach nieudanych prób własnoręcznego zadzierzgnięcia węzła skapitulowała i wezwała na pomoc MacGuinessa. Sądząc po jego minie, także uważał tą ozdóbkę za głupią, ale zawiązał węzeł nader sprawnie — najwyraźniej miał okazję poćwiczyć. Po czym sprzedał jej pomysł zakładania i zdejmowania krawata przez głowę przy postawionym kołnierzyku, co oszczędzi jej codziennej męki wiązania go.

Prychnęła ponownie, odruchowo próbując poluźnić kołnierzyk, który nie mógł być w rzeczywistości tak ciasny, jak się jej wydawało. Pierwszy raz doszła do wniosku, że na Graysonie kobieca moda była mimo wszystko znacznie rozsądniejsza niż męska. Kiedy przybyła na planetę, tak zafascynował ją przeżytek zwany spódnicą, że po prostu nie zwróciła uwagi na to, w czym chodzą mężczyźni. Teraz to zauważyła, bowiem mundury floty odpowiadały rozwiązaniami ubiorom cywilnym i to, co dotąd traktowała jako ciekawostki wizualne, nabrało zupełnie innego znaczenia, gdy sama została zmuszona do noszenia ich.

Przyjrzała się spod oka dwóm ochroniarzom pilnującym drzwi wejściowych oraz LaFolletowi zajmującemu zwyczajową pozycję obok i nieco z tyłu jej osoby. Zgodnie z prawem graysońskim osobista ochrona towarzyszyła jej także poza planetą, co nie było dla nich nowością — pierwszy raz towarzyszyli jej, gdy wracała na Manticore całkowicie rozbita wieścią o śmierci Paula. Teraz LaFollet działał już niejako odruchowo — wysłał dziewięciu ludzi pod komendą Simona Mattingly’ego dwa dni wcześniej na okręt, by wszystko sprawdzili i przygotowali, a sam wraz z Jamie Candlessem i Eddym Howardem towarzyszył jej.

Ta trójka zresztą stanowiła jej najczęstszą „obstawę podróżną” — wszyscy byli milczący, spokojni i doskonale wyszkoleni, gotowi udać się wszędzie, dokąd wzywały ich obowiązki, czyli mówiąc prościej — dokąd by nie poniosło ich patronki. Mimo to, jak zresztą zawsze gdy opuszczali planetę, Honor czuła się winna, że odrywa ich od domów i rodzin. Zwykle patroni nie opuszczali Graysona, a więc i członkowie ich Gwardii także tego nie robili. Ponieważ ona była wyjątkiem od reguły, jej gwardziści mieli bardziej uciążliwą służbę. Nie była to jej wina, podobnie jak prawo wymagające ich stałej obecności nie było jej pomysłem, ale przyrzekła sobie okazać im jakoś przy pierwszej okazji, że to docenia. Wiedziała już nawet jak — uniformy Gwardii Harrington miały ten sam kretyński krój co inne i choć sama musiała się doń przystosować, to przynajmniej jej gwardziści mogli nosić znacznie wygodniejsze mundury. Zamierzała się tym zająć jak tylko wrócą na Grayson.

Siedzący na najbliższym krześle Nimitz bleeknął rozbawiony i odpowiedziała mu krzywym uśmieszkiem. Miał rację — mundur galowy Królewskiej Marynarki był prawie równie niewygodny, choć nie posiadał guzików i krawata. A ona jak zwykle koncentrowała się na nieistotnych drobiazgach, nie chcąc myśleć o tym, co stanowiło naprawdę poważną zmianę. Co prawda uniform RMN miałby trzy dziewięcioramienne gwiazdki na kołnierzu zamiast czterech sześcioramiennych, ale cztery szerokie galony zdobiące rękawy były identyczne w obu flotach. I ciągle przypominały jej, że Honor Harrington ma stopień admirała, co samo w sobie było tak niesamowite, że spodziewała się przebudzenia lada sekunda.

Sygnał rozległ się powtórnie i za oknem z krystoplastu ukazała się kończąca dokowanie pinasa. Dokładnie o wyznaczonym czasie. Honor splotła dłonie za plecami, starając się ukryć nową falę niepewności — zawsze do tej pory, zanim stanęła na pokładzie nowego okrętu, zapoznawała się dokładnie z jego parametrami, historią i możliwościami. Zdarzył się tylko jeden wyjątek od tej reguły: dowództwo lekkiego krążownika HMS Fearless objęła dokładnie po godzinie od momentu, w którym się o tym dowiedziała. Przykra niespodzianka, jaką były zmiany w uzbrojeniu okrętu, utwierdziła ją w przekonaniu, że należy wcześniej się przygotować. Tym razem po prostu nie była w stanie tego zrobić. W ogólnych zarysach wiedziała, na czym polegają modernizacje pryzów zdobytych na Ludowej Marynarce, ale tylko dlatego, że okazały się tak interesujące, że zaciekawiła się nimi prywatnie. Przez prawie rok standardowy nie miała żadnego powodu, by się w to zagłębiać czy dokładnie śledzić, więc nie znała szczegółów. A ostatni tydzień był taką wariacją administracyjną związaną z przekazaniem kierowania domeną Howardowi, że po prostu nie miała na nic więcej czasu. I dlatego teraz miała objąć eskadrę złożoną z sześciu superdreadnaughtów, nie znając nawet nazwiska swego kapitana flagowego czy szefa sztabu.

Ani trochę jej się to nie podobało, bo powinna to wiedzieć — należało to do jej obowiązków i brak czasu nie był żadnym wytłumaczeniem. Powinna była znaleźć ten czas — co prawda nie miała pojęcia, jak mogłoby to się jej udać, ale powinna znaleźć sposób i…

Dalszy nonsensowny monolog myślowy przerwało jej pełne wyrzutu bleeknięcie. Odwróciła się od okna, w które wpatrywała się niewidzącym wzrokiem, i spojrzała na Nimitza. Treecat siedział z miną cierpiętnika, a gdy zyskał pewność, że przyciągnął jej uwagę, prychnął z wyraźną naganą. Istniał określony limit samokrytycyzmu, na który zgadzał się u swojego człowieka, i wyraz jego zielonych ślepiów jednoznacznie świadczył, że Honor go przekroczyła. Nie było fizycznej możliwości, by znalazła czas na zapoznanie się z nowym dowództwem, i oboje o tym doskonale wiedzieli, więc nie miał zamiaru znosić jej bezpodstawnej samokrytyki. Czemu natychmiast dał zdecydowany wyraz, korzystając z łączącej ich więzi.

Nimitz może i nie był najlepszym, a na pewno nie bezstronnym sędzią oficerów marynarki, ale tym razem miał rację. Cała Pierwsza Eskadra Liniowa dopiero się formowała, więc będzie miała aż nadto czasu, by dokładnie poznać tak sprzęt, jak i ludzi. A błędów mogła popełnić niewiele z tego prostego powodu, że większość procedur będzie dopiero sama tworzyć. Co zaś się tyczy personelu, to znając Matthewsa, mogła być spokojna, że wybrał dobry zespół, choć jedynej osoby, o którą poprosiła, z pewnością w nim nie będzie. Chciała, by Mark Brentworth został jej kapitanem flagowym, ale mianowano go dopiero co komodorem i powierzono dowództwo Raoula Courvosiera i Pierwszej Eskadry Krążowników Liniowych. Gdyby się uparła, dostałaby go, ale grzechem byłoby pozbawianie go takiego dowództwa, toteż z żalem, ale zrezygnowała. Nie oznaczało to bynajmniej, że klan Brentworthów nie był reprezentowany w jej eskadrze — kontradmirał Walter Brentworth, ojciec Marka, dowodził pierwszym dywizjonem, na co zresztą w pełni zasługiwał.

Skoro poza nim i paroma starszymi rangą oficerami nie znała nikogo, to o nikogo nie prosiła. Nie mogła wyrobić sobie o nikim zawodowej opinii, a wybieranie z przypadku było nonsensem. Lepiej było polegać na ocenie kogoś, kto ich znał choć mógł on oceniać kwalifikacje zawodowe inaczej niż ona. Podstawy tej oceny były jednak lepsze od ich braku, a zawsze będzie mogła wymienić potem nie pasujących czy nie pasującego oficera.

Rampa prowadząca do śluzy pinasy opadła, toteż Honor uniosła Nimitza i umieściła go na prawym ramieniu, uspokajając równocześnie samą siebie. Pomimo bez wątpienia właściwej oceny sytuacji strategicznej przedstawionej jej przez Matthewsa układ Yeltsin znajdował się prawie dwieście lat świetlnych za linią frontu i Ludowa Marynarka musiałaby radykalnie zmienić swe podejście do toczącej się wojny, by odważyć się na atak tak daleko na zapleczu Sojuszu. Nic na to nie wskazywało, więc prawdopodobieństwo takowego było minimalne, co się dobrze składało, jako że Marynarka Graysona była w zasadzie jednym wielkim obozem szkoleniowym próbującym stworzyć własną doktrynę skutecznego użycia okrętów liniowych. Aby tego dokonać, potrzebny był czas — na szczęście wszystko wskazywało na to, że go nie zabraknie.

Nimitz mruknął potwierdzająco i oparł łeb o górę czapki, zadowolony, że Honor zaczęła myśleć o czymś przyjemniejszym. Podrapała go pod brodą i skierowała się ku drzwiom. W ślad za nią ruszył MacGuiness i członkowie obstawy.


Właz śluzy, do której prowadziła rampa, był otwarty, a Honor nawet nie próbowała ukryć zdumienia, widząc dwie postacie w mundurach, które właśnie przez niego wyszły. Nie spodziewała się oficjalnej eskorty — nie prosiła o nią i nie leżało to w zwyczajach Marynarki Graysona. Zresztą nawet gdyby było inaczej, to tworzyliby takową młodsi oficerowie, a dystynkcje i ilość złota na daszkach wskazywały, że oboje przybyli byli kapitanami. Oboje, bowiem jedno z nich było bez cienia wątpliwości kobietą, co sprawiało, że cała sytuacja stawała się jeszcze dziwniejsza i jeszcze bardziej interesująca. We flocie Graysona służyło niewiele kobiet-oficerów i naturalnie żadna nie pochodziła z planety, toteż wchodząca musiała należeć do personelu wypożyczonego przez Royal Manticoran Navy. Honor zaciekawiło, czy kiedykolwiek się spotkały. Przełączyła lewe oko na zbliżenie, ale kobieta była na wpół zasłonięta przez towarzysza i Honor nie potrafiła rozpoznać jej rysów. Rozpoznała za to jego rysy i pierwszy raz w życiu z wrażenia potknęła się o własne nogi.

Gdyby nie błyskawiczny refleks LaFolleta, rozciągnęłaby się jak długa na pokładzie, robiąc z siebie pośmiewisko co się zowie. Nimitz prychnął zaskoczony, łapiąc w ostatnim momencie równowagę, w czym nie pomógł mu szok Honor, gdy rozpoznała mężczyznę. Zdołała jakimś cudem nie zgubić kroku i utrzymać wyprostowaną postawę, ale nie mogła oderwać wzroku od czekającego pod pinasą oficera. Nie mogła też uwierzyć własnym oczom — jeżeli to rzeczywiście był on, to co tu robił?!

— Milady? — Cichy, lecz pełen napięcia głos LaFolleta wyrwał ją z zaskoczenia.

Potrząsnęła głową niczym bokser próbujący dojść do siebie po niespodziewanym ciosie, nim odparła:

— Wszystko w porządku, Andrew. — Poklepała go uspokajająco po ręce trzymającej jej łokieć i z wysiłkiem oderwała wzrok od powodu całego zamieszania. — Coś mi wpadło do głowy.

LaFollet mruknął coś średnio uprzejmie — wiedziała, że go nie oszukała, ale on z kolei wiedział, że nie należy drążyć tematu. W milczeniu dotarli do rampy i czekający przy niej smukły mężczyzna zasalutował.

— Dzień dobry, lady Harrington.

Jego akcent i wymowa wskazywały, że na pewno nie urodził się na Graysonie, choć w kapitańskim mundurze wyglądał znacznie naturalniej niż Honor czuła się w admiralskim. Głos miał głęboki i nie było w nim śladu drżenia, za to w oczach widać było ostrożność. Jej uczucia z kolei były zbyt sprzeczne, by mogła skorzystać z pomocy Nimitza, ale zrobiła co mogła, by tego nie okazać. Trzydzieści lat to wystarczający czas, by nauczyć się doskonale panować nad mięśniami twarzy, toteż z kamienną miną odsalutowała i wyciągnęła ku niemu rękę.

— Dzień dobry, kapitanie Yu.

Jego uścisk był zdecydowany, a przez usta przewinęło mu się coś na kształt lekkiego uśmiechu, gdy przekrzywiła głowę, przyglądając mu się.

— Pomyślałem sobie, że dobrze będzie spotkać się z panią jak najwcześniej, ma’am — powiedział, odpowiadając na nie wypowiedziane pytanie. — Jestem pani kapitanem flagowym.

— Tak? — Sama była zaskoczona, że jej głos pozbawiony jest śladu zaskoczenia.

— Tak, milady. — Przez moment patrzył jej w oczy, nim odwrócił wzrok i puścił jej dłoń, by wskazać drugiego oficera, także w kapitańskim mundurze. — A to, milady, jest szef pani sztabu. Sądzę, że się znacie.

Honor ponownie dała się zaskoczyć, ale tym razem była to zupełnie miła niespodzianka.

— Mercedes! — zrobiła krok do przodu i oburącz uścisnęła dłoń Brigham. — Nie miałam pojęcia, że służysz w Marynarce Graysona!

— Tak to jest, jak ktoś nie potrafi usiedzieć spokojnie, milady. Poza tym awans z komandora porucznika na kapitana ma swój dar przekonywania dla starej baby pewnej, że przejdzie na emeryturę jako zwykły porucznik.

— Jakiej „starej baby”?! — Honor puściła jej dłoń i wskazała na rękaw swojej kurtki mundurowej. — A co się tyczy niespodziewanych awansów, to nie jesteś osamotniona.

— Pasują do pani i należą się pani — powiedziała z przekonaniem Brigham. — Słyszałam, co się powyrabiało w domu, i było mi wstyd. Dobrze jest widzieć panią z powrotem tam, gdzie jest pani najlepiej. I gdzie jest pani najlepsza.

— Dzięki. — Honor otrząsnęła się i spojrzała znów na kapitana Yu. — Cóż, kapitanie Yu, wygląda na to, że sporo się pozmieniało od naszego ostatniego spotkania, nieprawdaż?

— Prawda, milady. — Nie zareagował na złośliwość ani ironią, ani przeprosinami i odsunął się o krok, robiąc jej przejście.

Zgodnie z tradycją Królewskiej Marynarki najstarszy stopniem wsiadał do pinasy ostatni, bowiem wysiadał pierwszy. W Marynarce Graysona wsiadał i wysiadał jako pierwszy, toteż Yu dodał:

— Moi oficerowie i pani sztab oczekują na pokładzie Terrible, milady.

— W takim razie nie przedłużajmy ich oczekiwania — odparła i weszła na rampę.

W ślad za nią zrobili to oboje oficerowie, Mac i jej ochrona, tworząc niedorzecznie liczną świtę. Honor w dalszym ciągu usiłowała otrząsnąć się z zaskoczenia wywołanego tym, kogo kapitan Matthews wybrał na jej kapitana flagowego. Zasiadła w wygodnym fotelu w pierwszym rzędzie, przełożyła Nimitza na kolana i wbiła wzrok w okno. Yu siadł obok, LaFollet zaś za nią. Natomiast Mercedes zablokowała uprzejmie a stanowczo pozostałym dojście do trzech kolejnych rzędów foteli. Wszyscy zrozumieli aluzję i grzecznie zajęli miejsca pod tylną ścianą kabiny pasażerskiej.

Widząc pytający wzrok Honor, Brigham uśmiechnęła się i dołączyła do nich, zostawiając ją praktycznie samą z Yu — poza LaFolletem nikt nie mógł słyszeć ani widzieć ich rozmowy i reakcji. Honor poczekała, aż Mercedes usiądzie, i przeniosła twarde spojrzenie na Alfreda Yu, który był ostatnią osobą, jaką spodziewała się ujrzeć w roli dowódcy graysońskiego okrętu. Doskonale rozumiała zdesperowanie Marynarki Graysona potrzebującej wszystkich doświadczonych oficerów, jakich tylko mogła znaleźć, ale niespotykanym było, łagodnie rzecz ujmując, powierzanie dowództwa jednego z najsilniejszych okrętów komuś, kto ledwie cztery lata temu zrobił co mógł, by zdobyć cały system dla ich śmiertelnych wrogów.

Fakt — operacja „Jerycho” nie była jego pomysłem. Został do niej wyznaczony i wypełniał rozkazy, jak przystało na oficera Ludowej Marynarki, a gdyby banda religijnych świrów rządząca Masadą pozwoliła mu działać i nie wtrącała się, zdobyłby dla nich system Yeltsin wraz z planetą Grayson. Co do tego Honor nie miała najmniejszych nawet wątpliwości, bowiem Alfredo Yu był niebezpiecznie kompetentnym dowódcą i miał do dyspozycji nowoczesny krążownik liniowy, niszczyciela nie wspominając.

Ponieważ fanatycy nie dali mu wolnej ręki, zdobył system, ale nie opanował planety. Mieli swoją szansę i to dzięki Honor, która opuściła układ ze wszystkimi okrętami poza jednym niszczycielem, ale odrzucili jego rady i prowadzili kampanię po swojemu, zaprzepaszczając szansę. Kiedy wróciła i obróciła ich plany wniwecz, Yu nie zgodził się zbombardować pociskami nuklearnymi Graysona i zniszczyć go w ostatnim nonsensownym ataku, bo wszyscy wiedzieli o nadciągających z odsieczą okrętach RMN. Nie wziął pod uwagę, że tacy jak oni nie przyjmują odmowy jako odpowiedzi, a raczej wziął, ale dał się zaskoczyć i pozwolił, by na pokład weszło dość ich ludzi, by w drodze zdobyć okręt. Wraz z częścią załogi zdołał uciec, ale krążownik dowodzony przez oficerów z Masady, których sam wyszkolił, poleciał zniszczyć „heretyków graysońskich”, a wraz z nimi najprawdopodobniej całą planetę.

Honor była im naprawdę wdzięczna, że uparli się to zrobić bez niego. I tak zmienili jej ciężki krążownik we wrak. Gdyby Thunder of God znajdował się pod dowództwem Yu, ona i jej eskadra przestaliby istnieć, a Grayson zostałby zbombardowany.

Na nieszczęście Yu Ludowa Marynarka nie przebaczała porażek w czasach, gdy nie rządził nią jeszcze Pierre i jego banda lunatyków. To, że prawie cudem uratował jedną trzecią swych ludzi przed ostateczną bitwą, nie miałoby żadnego znaczenia. Ktoś musiał być winny klapie operacji i tym kimś byłby on. Poprosił więc o azyl polityczny w Gwiezdnym Królestwie Manticore i dostał go. A Honor wracając połatanym prowizorycznie okrętem, dostała rozkaz przewiezienia go na Manticore.

Nie czuła dla niego pogardy — Ludowa Republika nie należała do państw wywołujących u obywateli lojalność, a Yu był lepszym człowiekiem niż większość jego ziomków. Przestudiowała jego akta personalne i nadal nie bardzo rozumiała, jak ktoś myślący tak niezależnie i pozbawiony koneksji zdołał zostać kapitanem Ludowej Marynarki. Yu był taktykiem i to wybitnym, był też inteligentny, acz nie był ślepym wykonawcą rozkazów, czyli był oficerem, którego niezależność nie miała prawa podobać się biurokracji rządzącej w praktyce Ludową Marynarką. Jego utrata kosztowała ją zresztą drogo — nie dość, że utraciła jednego z najlepszych dowódców niższego szczebla, to także bezcenne wręcz źródło informacji, z którego w pełni skorzystał wywiad RMN. Z tego ostatniego powodu Honor założyła, że przebywa on nadal na Manticore, by wywiad i Admiralicja w każdej chwili mogli skorzystać z jego wiedzy.

Okazało się, że nie przebywał. Przygryzła wargę, nie bardzo wiedząc, czy ją to cieszy, czy wręcz przeciwnie. Oficer tej klasy był nieocenioną pomocą dla kogoś w jej sytuacji i o ile mogłaby mu zaufać… i zapomnieć o wszystkich powodach, dla których go nienawidziła. Westchnęła, na co Nimitz bleeknął cicho z wyrzutem i zmienił pozycję na jej kolanach. W sumie nienawidziła go niesłusznie i zdawała sobie z tego sprawę — Yu wykonał jedynie swe obowiązki, bowiem polecono mu pomóc fanatykom z Masady w zdobyciu Graysona. Podobnie jak ona wykonała swoje, broniąc planety. I wykonał je doskonale, co przyznawała, oceniając rzecz obiektywnie. Subiektywnie wątpiła, by kiedykolwiek zdołała wybaczyć im zaplanowanie i przeprowadzenie zasadzki, w której został zniszczony HMS Madrigal i zginął admirał Raoul Courvosier.

Wiedziała, że nienawiść wynikała w znacznej części z przekonania, że to jej postępowanie doprowadziło do śmierci Courvosiera, co nie było zgodne z prawdą — ani ona, ani admirał nie mieli żadnych powodów by podejrzewać udział Ludowej Republiki w lokalnym konflikcie. Wywiad Królewskiej Marynarki zawiódł w tym przypadku kompletnie, podobnie zresztą jak wywiad graysoński, toteż jej decyzja była jak najbardziej logiczna. Mimo to obwiniała się o spowodowanie jego śmierci i wiedziała, że zawsze tak będzie, bowiem Raoul Courvosier był przede wszystkim przyjacielem, a dopiero potem dowódcą. Dzięki niemu nie potrafiąca liczyć midszypmen stała się królewskim oficerem, w którego przy okazji wpoił własne zasady dotyczące poziomu profesjonalizmu i wykonywania obowiązków. Dopiero gdy zginął, zdała sobie sprawę, jak bardzo go szanowała i kochała.

A zabił go Alfredo Yu. I dlatego go nienawidziła. Co prawda nie było to już uczucie graniczące z żądzą mordu, jak wówczas gdy go pierwszy raz zobaczyła na pokładzie swego okrętu. Zmusiła się wówczas do opanowania jej i okazała mu wszelką wymaganą uprzejmość przynależną jego randze, ale było to niezwykle trudne. Na tyle trudne, że wyczuł jej nienawiść, choć nie poznał jej powodów. Te stały się dlań jasne dopiero w trakcie sesji z oficerami wywiadu marynarki na Manticore. Dla obojga podróż była długa i pełna napięcia. Honor nie spodziewała się, że kiedyś będą służyć w tej samej flocie, nie mówiąc już o tym, że to on będzie kapitanem jej pierwszego w życiu flagowego superdreadnoughta.

Yu przyglądał się jej spokojnie, nie odwracając wzroku — zupełnie jakby posiadł empatyczne zdolności Nimitza. Pinasa wystartowała z jękiem turbin, a w kabinie pasażerskiej nadal panowała niczym nie zmącona cisza. W końcu Yu westchnął, odchrząknął i oznajmił:

— Lady Harrington, dopiero wczoraj zorientowałem się, że nikt nie powiedział pani, iż otrzymałem dowództwo Terrible. Przepraszam za to niedopatrzenie, o ile rzeczywiście było to niedopatrzenie, i za to, że nie połączyłem się z panią i nie przekazałem osobiście tej wiadomości — przerwał, odetchnął głęboko i przyznał: — Powód jest prosty: przestraszyłem się. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, wiedziałem naturalnie, że w mojej zasadzce zginął admirał Raoul Courvosier, ale nie miałem pojęcia, jak wiele on dla pani znaczył. Kiedy znacznie później dowiedziałem się o tym, zrozumiałem, jak trudny był dla pani powrót do układu Manticore ze mną jako pasażerem. Co więcej: w pełni rozumiem, że może pani nie chcieć mnie mieć na pokładzie swojego okrętu flagowego. Jeżeli poprosi pani o moje przeniesienie, nie będę protestował i jestem pewien, że admirał Matthews znajdzie pani kogoś odpowiedniego.

Honor przyglądała mu się w milczeniu, kolejny raz zaskoczona. Yu wiedział, że ma ochotę tak właśnie postąpić i że on nic na to nie poradzi, a mimo to zamiast unikać bolesnego tematu, przy pierwszej okazji go poruszył i co więcej — zaproponował pełną współpracę. Kilka lat temu stracił wszystko, a mimo to zdołał jakoś pokonać wszelkie przeciwności i miał ponownie dowodzić okrętem. A teraz proponował zrobienie czegoś, co musiało być dlań niezwykle bolesne. A dzięki Nimitzowi wiedziała, że jego propozycja była całkowicie szczera.

Tak zresztą byłoby najłatwiej i miała wielką ochotę postąpić w ten właśnie sposób, jako że prościej byłoby go zastąpić, niż bić się z własnymi mieszanymi uczuciami. Istniał na dodatek jeszcze jeden przemawiający za takim rozwiązaniem powód: jako jej kapitan flagowy Yu stawał się wykonawcą jej rozkazów dowodzących manewrami całej eskadry. Jeśli jakimś cudem jej eskadra znalazłaby się w obliczu wroga, mógł wyrządzić niepowetowane szkody, gdyby okazało się, że w jakiejś, choćby najdrobniejszej części pozostał lojalny wobec Ludowej Republiki Haven. Sam mógł sobie nawet z tego nie zdawać sprawy do momentu, gdy będzie zmuszony ostrzelać okręty Ludowej Marynarki. A jeśli wtedy okaże się, że tak jest, będzie już za późno. Stąd też pytanie, czy mogła sobie pozwolić na takie ryzyko, pytanie nie mające nic wspólnego z osobistymi uprzedzeniami.

— Byłam zaskoczona pańskim widokiem, kapitanie — przyznała, próbując uporządkować myśli i nie chcąc równocześnie, by milczenie zbytnio się przeciągało. — Sądziłam, że nadal pozostaje pan w gestii wywiadu Królewskiej Marynarki Gwiezdnego Królestwa Manticore.

— Uznali, że wyciągnęli ode mnie już wszystko, ma’am. Dlatego Admiralicja wypożyczyła mnie Marynarce Graysona na prośbę admirała Matthewsa. Tutejszy wydział konstrukcyjny chciał uzyskać jak najwięcej informacji o budowie i doktrynie taktycznej okrętów Ludowej Marynarki przed rozpoczęciem projektowania własnych okrętów liniowych.

— Rozumiem. A teraz co? — wskazała wymownym gestem na mundury, które oboje nosili.

Yu uśmiechnął się słabo.

— A teraz jestem oficerem Marynarki Graysona, milady… i obywatelem Graysona.

— Tak? — Tym razem nie zdołała ukryć zaskoczenia i Yu uśmiechnął się szerzej.

— Przed operacją „Jerycho” nigdy nie spotkałem nikogo pochodzącego z planety Grayson, lady Harrington. A kiedy poznałem jej mieszkańców… wywarli na mnie duże wrażenie. Dotąd sądziłem, że każdy, kto stawia religię na pierwszym miejscu, musi być fanatykiem i ci z Graysona są równie zwariowani jak ci z Masady. Myliłem się. Myliłem się, tak uważając mieszkańców Graysona za fanatyków religijnych, jak i porównując ich do wariatów z Masady.

— Więc tak po prostu się pan tu przeniósł i zamieszkał?

— Nie „tak po prostu”. Nadal spłacam długi i mam tego pełną świadomość, milady. Wiem, jak bardzo potrzebni są tu doświadczeni oficerowie, ale wiem także, że byli i są ludzie, którzy nie wybaczyli mi udziału w operacji „Jerycho”. — Yu wzruszył ramionami. — Prawdę mówiąc, zaskakuje mnie ciągle, jak wielu było i jest gotowych jeśli nie wybaczyć, to przynajmniej zaakceptować fakt, iż w moim postępowaniu nie było nic osobistego. Po prostu wykonywałem rozkazy.

Spojrzał w jej oczy, czekając, jaka będzie reakcja na ostatnie zdanie. Honor w milczeniu skinęła potakująco głową.

— Odkryłem też, milady, że lubię tych ludzi. Obywatele Graysona co prawda potrafią być najbardziej wkurzającą bandą uparciuchów, jakich w życiu spotkałem, ale nie wyobrażam sobie, by bez tych cech zdołali w tak krótkim czasie osiągnąć to, co osiągnęli. Wątpię zresztą, by jakakolwiek inna grupa potrafiła. Poza tym brutalna prawda jest taka, że nie mogę wrócić do „domu”, czyli do Ludowej Republiki. Nawet gdybym chciał, a nie chcę, to ta Republika, którą znałem i której służyłem, już nie istnieje. Pogodziłem się z tym, że tam nie wrócę, gdy poprosiłem Królestwo Manticore o azyl. To, co wydarzyło się później, ostatecznie spaliło mosty. Gdyby ktoś się uparł, mógłby nawet powiedzieć, że służba w Marynarce Graysona przeciwko Komitetowi to przejaw lojalności wobec dawnej Ludowej Republiki, ale byłoby to w moim przypadku wysoce naciągane twierdzenie, bo tak naprawdę to, co się stanie z Republiką Haven, nie jest już dla mnie ważne.

— A co w takim razie jest dla pana ważne, kapitanie Yu?

— Postępować zgodnie z własnym sumieniem i rozsądkiem, milady — powiedział cicho. — A w tym względzie Ludowa Marynarka nigdy nie dawała swoim oficerom zbyt dużo swobody. Zdawałem sobie oczywiście z tego sprawę, służąc w jej szeregach, ale wtedy nie przyszło mi do głowy, że istnieją inne możliwości. Tak po prostu było od zawsze… dopóki nagle nie znalazłem się poza Ludową Marynarką. Nie wiem, czy ktokolwiek z oficerów RMN czy poddanych Korony jest w stanie w pełni pojąć, jak wielki był to szok… a potem zostałem wysłany tu i miałem okazję poznać ludzi, których prawie pomogłem podbić czy zabić i… Sądzę, że w ich oczach nigdy nie będę „prawdziwym” obywatelem Graysona tak jak na przykład pani, ale nie jestem już także obywatelem Republiki i tu jest teraz mój dom. Z początku swój pobyt traktowałem jako formę przeprosin. Teraz chcę pomóc obronić ten system przed każdym zagrożeniem i sądzę, że jednym z powodów, dla których admirał Matthews wybrał mnie na pani kapitana flagowego, była chęć, aby ktoś komu ufa i kto ma odpowiednie doświadczenie, ocenił mnie zarówno zawodowo, jak i personalnie. Mogę być wysoce użyteczny, ale nie spodziewam się, by admirał zapomniał moją pierwszą wizytę w systemie Yeltsin.

Ostatnie zdanie powiedział z uśmiechem, a w jego głosie zabrzmiały nuty autentycznego humoru.

— Rozumiem. — Honor oparła się wygodniej, pogrążona w myślach.

Dzięki łączącej ją z Nimitzem więzi znała prawdziwe uczucia Yu, ale to, że wierzył we własną szczerość, nie przesądzało niczego. Żałowała, że nie może w tej chwili wysłuchać opinii Mercedes Brigham na jego temat, bowiem miała ona własne, głębsze powody, by czuć wobec niego zarówno wdzięczność, jak i nienawiść. Była pierwszym oficerem HMS Madrigal i to jej okręt i załogę Yu wciągnął w zasadzkę, ale to on także uparł się, by uratować wszystkich ocalałych po zagładzie niszczyciela członków załogi. Co prawda to on również przekazał ich następnie zwyrodnialcom z Masady, ale o to trudno go było winić — obie wiedziały, że nie miał pojęcia, co nastąpi, bo gdyby miał, to nigdy by tego nie zrobił. Co i tak w niczym nie zmieniało ponurej rzeczywistości: ze wszystkich wziętych do niewoli kobiet, członków załogi HMS Madrigal, zbiorowe gwałty i pobicia przeżyły tylko Mercedes Brigham i chorąży Mailing Jackson. Mercedes zresztą była ledwie żywa, gdy Marines wydostali ją z ruin Blackbird. Skoro Honor sprawiało trudność zdecydowanie, jak traktować Yu jako podkomendnego, to jej musiało być znacznie trudniej służyć wraz z nim. Zwłaszcza tu, w systemie, w którym tak wiele rzeczy przypominało jej o piekle, które przeżyła.

Honor poczuła znajomy ból — skoro ona miała kłopoty z tym, by zapomnieć, to wolała nie myśleć, jakie koszmary dręczyły Mercedes. Nie mówiąc już o tym, jakie miała prawo skazywać komandor Brigham na codzienne kontakty z człowiekiem, który nieświadomie, ale był sprawcą jej nieszczęść.

Zamknęła oczy i pogładziła delikatnie Nimitza po grzbiecie. Chciałaby skorzystać z propozycji Yu, jako zawodowiec jednak wiedziała, że jest zbyt cenny i potencjalnie zbyt użyteczny, by go odrzucać tak łatwo. Targały nią sprzeczne uczucia, zupełnie jakby coś uparło się jej udowodnić, że nadal brak jej siły i zdecydowania niezbędnych do dowodzenia. Skoncentrowała się i spróbowała oczyścić z nich umysł i przywołać logikę — jedyny niezbędny do podjęcia słusznych decyzji wyznacznik, co tyle razy wbijał jej w głowę admirał Courvosier.

Niespodziewanie stanęła jej przed oczyma twarz Mercedes i lekki uśmiech, który jej posłała, blokując drogę pozostałym, gdy tylko ona, Yu i LaFollet usiedli. Zrozumiała, że Mercedes wiedziała, co Yu zamierza powiedzieć, i dała mu okazję, by zrobił to w ciszy i spokoju. I bez świadków. Nie stanowiło to jednoznacznej odpowiedzi na jej pytania, ale stały się one dzięki temu jedynie pytaniami, nie zaś wątpliwościami czy uczuciami. Otworzyła oczy i spojrzała spokojnie na twarz Yu.

— Rozumiem, w jak trudnej sytuacji się pan znalazł, kapitanie Yu — powiedziała, drapiąc Nimitza za uszami. — i wiem, jak trudno było panu powiedzieć to, co pan powiedział. Szanuję pańską uczciwość i jestem za nią wdzięczna, ale ma pan rację: jestem do pana uprzedzona i oboje o tym wiemy. Z drugiej jednak strony tak pan, jak Mercedes Brigham czy ja jesteśmy nowi na Graysonie. Każde z nas przybyło tu z innych powodów, ale znalazło się w podobnej co pozostali sytuacji. Może należałoby zacząć od nowa od tego, co nas łączy, a nie od tego, co dzieli… Będę miała na uwadze pańską propozycję i rozważę ją. Natomiast jedno wiem już teraz: jest pan zbyt cenną pomocą, by tak po prostu ją odrzucić. Zasługuje pan poza tym na szczerość równą swojej, toteż przyznaję, że jeśli wynikną problemy w czasie naszej współpracy, ile by ona nie trwała, to powodem będą moje osobiste uprzedzenia, nie zaś względy natury zawodowej i powątpiewanie w pańskie kompetencje. Wolałabym, by tak nie było, ale udawanie, że przeszłość nie istnieje byłoby wyłącznie oszukiwaniem siebie i pana. Oboje wiemy, że admirał i jego kapitan flagowy powinni mieć do siebie całkowite zaufanie, by działać skutecznie, a jak sam pan powiedział, do dziś nie wiedziałam nawet, że to pan nim jest. Wszystko toczy się zbyt szybko, przynajmniej dla mnie, dlatego potrzebuję czasu do zastanowienia. Spróbuję podjąć decyzję szybko, ale nie mogę i nie zrobię tego błyskawicznie. Mogę także panu obiecać, że jeśli nie zdecyduję się na zmianę kapitana flagowego, to postąpię tak dlatego, że zyskał pan moje całkowite zaufanie nie tylko zawodowe, ale także osobiste.

— Dziękuję, milady — powiedział cicho Yu. — Tak za szczerość, jak i za zrozumienie.

Niespodziewanie rozległ się sygnał alarmu zbliżeniowego oznaczający, że podróż dobiegła końca. Yu otrząsnął się i powiedział głośniej z prawie naturalnym uśmiechem:

— Jeżeli spojrzy pani w lewo, lady Harrington, będę zaszczycony, mogąc wyjaśnić pani wszystkie szczegóły dotyczące wyposażenia pani nowego okrętu flagowego, który tam zobaczy pani po raz pierwszy.

Загрузка...