KONIEC DNIA

Lita wyszła z redakcji w podniosłym nastroju. Ten obfitujący w wydarzenia, pogmatwany i pełen napięcia dzień już jej nie zdumiewał. Teraz, pod koniec, nabrał jakiej ś spontanicznej odświętności. Lita nie pamiętała już swoich obaw, bolesnych wątpliwości i łez. Nie lękało jej rozdwojenie Maja. Teraz było to interesujące, a nawet śmieszne. Zabawnie było tam, w redakcji, odróżniać Maja dzisiejszego od jutrzejszego. Lita robiła to tak nieomylnie, że Jura Brigge wzdychał i zachwycał się, jakby wyczucie Lity było bardziej zadziwiające od samego rozdwojenia.

Siedząc w pustawym trolejbusie Lita rozważała, na czym polegała różnica między Majami. Jutrzejszy był odważniejszy, bystrzejszy, bardziej stanowczy. Czasem bodaj bywał zbyt stanowczy, bardziej pewny siebie, niż chciałaby Lita. Dzisiejszy Maj był natomiast łagodniejszy, serdeczniejszy. I posłuszny, posłuszny jutrzejszemu. To było trochę nieprzyjemne. Obaj byli inni, nie tacy jak wczorajszy Maj.

Najważniejsze zresztą było dla niej poczucie dobrze spełnionego obowiązku, poczucie sukcesu dziennikarskiego, którego była bezpośrednią uczestniczką i realizatorką. Coś takiego jeszcze się nie zdarzyło w skromnym redaktorskim życiu Lity. Śmieszyło ją też dziwne zachowanie naczelnego redaktora, który okazał się tak zdolnym reporterem i podrywaczem.

Niedaleko domu Maja błyskał światłami „Gastronom” olśniewał i wabił. Obliczywszy wysokość nieoczekiwanie dziś zarobionego honorarium Lita zdecydowała, że całkiem stosownie będzie przepuścić w owym „Gastronomie” dwadzieścia rubli. U Majów zjawiła się z dwiema ciężkimi paczkami.

Kiedy Lita weszła, Sasza Greczysznikow delikatnie wypraszał obcych. Mówił, że Sobowtór musi odpocząć po nadmiernym napięciu ostatniej doby. Maj zaś przed podróżą w dzień wczorajszy. Goście ze zrozumieniem potakiwali, ubierali się i zezem spoglądali na szereg butelek, które Lita ustawiała na parapecie.

Wreszcie drzwi się za gośćmi zamknęły i Sasza zwrócił się do Lity:

— No i jak, czy gotów ten jutrzejszy bombowy numer?

— To była furora, chłopcy! W gazecie, którą przyniósł Maj, był malutki kleks u dołu trzeciej szpalty, a w naszej początkowo nie wyszedł, więc pracownicy typografii zupełnie szaleli. Technolog oddziałowy sam trudził się nad matrycą, aby ten kleks wystąpił. W ogóle nasza gazeta jak dwie krople wody podobna jest do twojej, jutrzejszy Maju. Fotografie identyczne. A tekst jednej notatki był najpierw trochę odmienny, ale naczelny go poprawił i zrobiła się dokładna kopia!…

Jura oznajmił:

— Uwaga! Dzięki subtelnej przenikliwości, żywemu temperamentowi i ofiarnej bezinteresowności prasowej wróżki Lity Uskowej nastąpiło nadzwyczajne rozładowanie atmosfery! — Strzelił korkiem i nalał wina do kieliszków. Od tej chwili zabrania się poruszania tematów naukowych! — Wiwat powielani Majowie! Wiwat!

— Wiwat! — podchwycili wszyscy.

Загрузка...