M. Wasin, A. Szczerbakow Czy Księżyc jest tworem istot rozumnych?

Rozumiemy całe nieprawdopodobieństwo, fantastyczność takiej hipotezy. Wcale jednak nie jesteśmy marzycielami czy fantastami. Przywykliśmy do naukowych form myślenia. Im skrupulatniej jednak przeglądaliśmy cały bagaż wiadomości o Księżycu, nagromadzony przez ludzkość, tym bardziej przekonywaliśmy się, że nie ma ani jednego faktu, który przeczyłby naszemu przypuszczeniu. Co więcej, niejeden z faktów, które nadal traktuje się jako „zagadki Księżyca”, od razu znajduje logiczne wyjaśnienie w świetle nowej hipotezy. Jak każda hipoteza, odsłania ona interesuj ące perspektywy dalszych badań.

Zaczniemy od samego początku — od pochodzenia Księżyca. To jeden z najbardziej skomplikowanych problemów kosmologii. Istnieją trzy hipotezy.

Pierwsza: Księżyc stanowił część Ziemi, a potem się od niej oderwał. Późniejsze obliczenia obaliły tę hipotezę, aby bowiem mógł powstać Księżyc, Ziemia musiałaby początkowo wirować z bardzo dużą prędkością (długość doby nieco ponad dwie godziny). Jeśli jednak tak było, to gdzie podział się jej moment pędu, który kilkakrotnie przewyższa moment pędu dzisiejszego układu Ziemia-Księżyc? Gdyby został on pochłonięty przez tarcie przypływowe, Ziemia zamieniłaby się w roztopioną kulę.

Druga: Księżyc i Ziemia powstały samodzielnie z chmury gazowo-pyłowej i zawsze znajdowały się w niewielkiej odległości od siebie. Ale w tym wypadku niezrozumiała staje się różna gęstość Księżyca (3,3) i Ziemi (5,5).

Trzecia: Księżyc powstał z dala od Ziemi (może nawet nie w naszym Układzie Słonecznym) i został przez Ziemię pochwycony zupełnie przypadkowo. Ale pochwycenie przez planetę satelity, i to tak dużego, jest prawie niemożliwe. Mechanizmu takiego zdarzenia nie da się wyjaśnić metodami matematycznymi. Najmniej nonsensowne byłoby przy tym założenie, iż Ziemia miała kilka niewielkich satelitów, które zderzając się kolejno z Księżycem „skierowały” go na eliptyczną orbitę wokół Ziemi.

Nie ma więc obecnie w nauce teorii pochodzenia Księżyca, która by dawała zadowalaj ące wyjaśnienie układu Ziemia-Księżyc. Pozostaje przypuszczenie, że Księżyc zbliżył się do Ziemi na z góry założoną odległość i… przy użyciu silników zahamował swój ruch. Ale silniki rakietowe mogą się znajdować tylko na sztucznych ciałach niebieskich. Czy więc i Księżyc jest sztucznym ciałem niebieskim?

Przyjrzyjmy się mu uważniej. Jakie jego właściwości i cechy mogą potwierdzić ten domysł? Jakie są z nim sprzeczne?

Księżyc stał się satelitą Ziemi stosunkowo niedawno. Określiwszy dokładnie wielkość tarcia przypływowego uczeni obliczyli, że oddalanie się Księżyca od Ziemi z najbliższego względem niej położenia trwa zaledwie 1,75 miliarda lat. Ziemia zaś istnieje około 5 miliardów lat. To jeszcze jeden dowód przemawiający przeciw niektórym wspomnianym wyżej hipotezom pochodzenia Księżyca…

Zawczasu rezygnujemy z wszelkich przypuszczeń, kim są owe rozumne istoty, które stworzyły Księżyc, skąd pochodzą, w jakim celu sporządziły Księżyc i umieściły go na orbicie wokółziemskiej. Ale od razu możemy w stosunku do Księżyca jako tworu istot rozumnych wysunąć wiele „rozumnych” wymagań. Na przykład: Księżyc powinien być wydrążony. Zarazem naiwnie byłoby sądzić, że ktoś umieścił na orbicie okołoziemskiej olbrzymi pusty kufer. Można przypuszczać, że spora część masy Księżyca to zasoby paliwa do silników, materiały do „remontów”, aparatura obserwacyjna, jakieś mechanizmy i maszyny umieszczone wewnątrz. Naiwnością byłoby też sądzić, że gęstość powłoki sztucznego Księżyca odpowiada w tym wypadku liczbie otrzymanej przez astronomów. Jest ona według wszelkiego prawdopodobieństwa znacznie większa. Można więc sobie wyobrazić Księżyc jako przystosowaną do dalekiej podróży cienkościenną kulę, zdolną do długotrwałego, liczącego miliardy lat istnienia.

Wybiegając nieco naprzód zdradzimy, że zewnętrzna powłoka Księżyca może się składać z dwóch zasadniczych warstw:

Pierwsza o średniej grubości 4 km to warstwa termoizolacyjna i chroniąca przed meteorytami. W okolicach niektórych mórz jest ona cieńsza, a w rejonie podobnych do mórz zapadlisk i wykrytych po drugiej stronie Księżyca zagłębień niemal jej brak.

Pod tą warstwą znajduje się zasadnicza, „pancerna” warstwa orientacyjnej mniej więcej grubości 30 km. Na jej wewnętrznej powierzchni rozmieszczone są różne obiekty! prawdopodobnie przeznaczone na ogół do obsługi silników, remontu powłoki itp. Jednakże przeważająca część masy Księżyca skupiona jest w jego obszarze centralnym.

Przypomnijmy sobie metale, których obecność w zewnętrznych warstwach Księżyca stwierdzili uczeni amerykańscy: chrom, tor, tytan, cyrkon. Wszystkie te metale maj ą pewne cechy wspólne. Bardzo trudno się utleniają, są trwałe i trudnotopliwe. Ponadto ich związki odznaczają się godną uwagi żaroodpornością, toteż używa się ich na wykładziny pieców martenowskich, żeliwiaków, pieców elektrycznych. Jeśli nauka ziemska miałaby stworzyć materiał, którego zadaniem byłaby ochrona gigantycznego sztucznego satelity przed wpływami termicznymi, przed bombardowaniem przez różnego rodzaju promienie kosmiczne i meteoryty, to sięgnęłaby do tych właśnie metali. Od razu też staje się zrozumiałe tak zdumiewające dla uczonych niezwykle małe przewodnictwo cieplne zewnętrznych warstw Księżyca: takie właśnie były dążenia twórców „ochronnej wykładziny” księżycowej.

W literaturze popularnonaukowej pisze się zazwyczaj, że widoczną powierzchnię Księżyca znamy lepiej niż powierzchnię Ziemi. Tak jednak nie jest. Głębokość wzniesień pierścieniowych i kraterów mierzono przeważnie w ubiegłym stuleciu, i to dość niedokładnie. Pomiary takie były jednak interesujące. Istnieją dwie hipotezy pochodzenia kraterów — wulkaniczna i meteorytowa. Obecnie większość uczonych uznaje hipotezę meteorytową. Po pierwsze, w ciągu ostatnich 300 lat nikt nie zaobserwował na Księżycu wybuchu wulkanu, niemożliwe zaś było nie zauważyć takiego zjawiska. Po drugie, elementarne obliczenia mogą wykazać, że taki rozrzut produktów erupcji wulkanicznej, jaki obserwujemy na Księżycu, może powstać przy początkowej prędkości 1,5 km na sekundę. Zakładamy, że wulkanizm księżycowy podobny jest do ziemskiego, a początkowa prędkość wulkanicznych bomb i lapilli wynosi dziesiątki metrów na sekundę. Natomiast uderzenie meteorytu może w istocie rzeczy zapewnić dowolną prędkość początkową rozrzucanych odłamków.

Ale jest w tym coś dziwnego: bez względu na wielkość padającego na Księżyc meteorytu — setki metrów czy setki kilometrów średnicy — i bez względu na wzajemną prędkość zderzaj ących się ciał wszystkie kratery maj ą mniej więcej tę samą głębokość: około dwóch-trzech kilometrów. Jakże różne są natomiast średnice kraterów! Są wśród nich giganty o 220 kilometrach średnicy. Jakiej nieprawdopodobnej siły musiało być uderzenie, które zdołało uprzątnąć jakby ruchem miotły olbrzymią powierzchnię o takiej średnicy! Czy to nie dziwne?

Nie, nie dziwne, jeśli założymy, że wściekłe uderzenie meteorytu przebiwszy warstwę „ochronnej wykładziny” napotkało potem na swej drodze przeszkodę nie do pokonania. Meteoryt dotarł do tej przeszkody, a wtedy cała jego prędkość i masa przekształciła się w potworny płomień wybuchu. To właśnie jego energia podniosła „wykładzinę ochronną”, uprzątnęła powierzchnię krateru i usypała otaczający go wał. Z czego „zrobiona” jest główna, pancerna powierzchnia Księżyca ukryta pod „wykładziną” i jaką ma grubość, można tylko zgadywać.

Wyobraźmy sobie, że znaleźliśmy się pośrodku krateru Ptolomeusza, którego średnica wynosi 157 km. Najwyższy punkt otaczającego go wału wznosi się na 2300 m nad dnem krateru. Z centrum krateru nie udałoby się więc zobaczyć, jego wału, gdyż krzywizna globu Księżyca pozwala z tej odległości dostrzec jedynie góry wznoszące się na wysokość co najmniej 4100 metrów! Pojawienie się takiego krateru można wyjaśnić tylko wielowarstwową budowa Księżyca.

Nietrudne jest modelowanie przedstawionego wyżej mechanizmu powstawania kraterów: arkusz blachy posypmy warstwą mąki o grubości l-2 mm, później zaś z dość dużej wysokości strącajmy nań krople wody, a otrzymamy kratery księżycowe o różnej średnicy, lecz tej samej głębokości.

Przyjrzyjmy się jeszcze niektórym szczegółom rzeźby Księżyca.

Mówiliśmy już, że nie wiemy nic o twórcach Księżyca ani o ich celach. Dalecy jesteśmy rzecz prosta od myśli, że po dziś dzień żyją oni na Księżycu. Przypuszczalnie przestało także działać wiele jego mechanizmów: Księżyc się „rozstroił”. Bieguny uległy przesunięciu. Prawdopodobnie rozłażą się jakieś szwy powłoki wewnętrznej. Chyba rozejście się takiego szwu dało jeden z najdziwniejszych utworów powierzchni Księżyca — prostą szczelinę długości 100 kilometrów. Widocznie eksplozje gazów z wnętrza Księżyca spowodowały wytworzenie się wzdłuż takiego pęknięcia łańcuszków niewielkich kraterów, którym przypisuje się pochodzenie wulkaniczne. Niekiedy długość takiego łańcucha sięga 150 km przy średnicy poszczególnych kraterów nie przekraczaj ącej 5 km. Między rozsuniętymi płatami poszycia wyrwały się z głębi gazy. One właśnie wytworzyły owe kratery…

W „Komsomolskiej Prawdzie” z 20 grudnia 1969 opublikowano artykuł o jaskrawych anomaliach grawitacyjnego pola Księżyca, wywołanych zwiększonym przyciąganiem w okolicach wielkich mórz księżycowych — Morza Deszczów, Jasności, Przesileń, Nektaru, Wilgoci, Wschodniego. Artykuł zatytułowano „Ostatni dziw Księżyca”. Jeśli jednak przyjmiemy hipotezę wydrążonego, sztucznie skonstruowanego Księżyca, nie będzie w tym nic dziwnego. Kiedyś pod tymi obszarami, z których uderzenia olbrzymich meteorytów zerwały „wykładzinę cieplną”, po wewnętrznej stronie powłoki Księżyca znajdowały się potężne „betoniarki” do sporządzania masy, którą zalano morza. Owe urządzenia prawdopodobnie tam pozostały. Są one dość masywne i powodują kaprysy grawitacji.

Wcale nie przytoczyliśmy tu wszystkich pośrednich dowodów sztucznego pochodzenia naszego Księżyca. Hipoteza ta wyjaśnia i powstanie jasnych promieni uważanych od dawna za tajemnicę Księżyca, i rozmieszczenie kraterów, od których rozchodzą się te jasne promienie, i pochodzenie oraz rozmieszczenie ciemnych plam na powierzchni Księżyca, i zagadkowe barwne plamy zaobserwowane w ostatnich latach na Księżycu przez uczonych amerykańskich i francuskich, i asymetrią Księżyca, i nieoczekiwanie silny strumień ciepła biegnący z jego wnętrza…

To wszystko jednak dowody pośrednie. Trzeba zdobyć bezpośrednie.

Komsomolskaja Prawda, 1970


Przełożył Bolesław Baranowski

Загрузка...