NUMER TEMATYCZNY „Millennium" o Hansie-Eriku Wennerstrómie zawierał podpisany przez Mikaela Blomkvista i Erikę Berger czterdziestosześciostronicowy tekst, który wybuchł niczym bomba zegarowa w ostatnim tygodniu listopada. Przez pierwsze godziny media nie wiedziały, jak potraktować ten sensacyjny materiał, ponieważ za podobny tekst rok temu Mikael został oskarżony o zniesławienie i skazany na dwa miesiące więzienia, a poza tym najwyraźniej zwolniono go z pracy. Tak więc dziś dość nisko oceniano jego wiarygodność. Teraz to samo czasopismo powracało z historią napisaną przez tego samego dziennikarza, który występował z jeszcze poważniejszymi zarzutami niż te, za które został skazany. Tekst był częściowo tak absurdalny, że przeczył zdrowemu rozsądkowi. Szwedzkie media wyczekiwały z niedowierzaniem.
Ale wieczorem Ta z TV4 rozpoczęła wiadomości jedenastominutowym streszczeniem zarzutów Blomkvista. Kilka dni wcześniej podczas lunchu z Eriką Berger dostała, wtedy jeszcze nieoficjalne, informacje.
Brutalny profil komercyjnej stacji TV4 zwyciężył nad telewizją publiczną, która obudziła się dopiero podczas wieczornych wiadomości o dziewiątej. Wtedy też TT nadał pierwszą depeszę, zatytułowaną ostrożnie: „Skazany dziennikarz oskarża finansistę o poważną działalność przestępczą". Treść komunikatu była skróconą wersją telewizyjnego newsa, ale sam fakt, że agencja prasowa podniosła ten temat, pobudził do gorączkowych działań konserwatywny dziennik i kilkanaście innych dużych gazet regionalnych. Czas naglił, trzeba było zdążyć ze zmianą wiadomości na pierwszej stronie, zanim ruszą maszyny drukarskie. Do tej pory bowiem prasa trwała w postanowieniu, by mniej lub bardziej zignorować treści zawarte w „Millennium".
Liberalna gazeta poranna skomentowała bombę we wstępniaku, napisanym przez samego redaktora naczelnego dzień wcześniej. Gdy wieczorne wiadomości z TV4 zapoczątkowały medialne wrzenie, redaktor naczelny gazety bawił na jakimś bankiecie i wydzwaniającego gorączkowo sekretarza redakcji („W tych zarzutach Blomkvista musi być cząstka prawdy") zbył klasycznym już stwierdzeniem: „Bzdury. Gdyby tak było, nasi reporterzy już dawno by to wykryli". W ten sposób naczelny liberalnego dziennika jako jedyny przedstawiciel mediów dokonał totalnej rzezi stwierdzeń Blomkvista i Berger. Wstępniak zawierał takie wyrażenia, jak: „prześladowanie", „przestępcze dziennikarstwo rynsztokowe" oraz „żądanie podjęcia kroków w celu ukrócenia karalnych stwierdzeń na temat zacnych obywateli". Rzeczony redaktor nie zabrał jednak więcej głosu w debacie.
Tej nocy redakcja „Millennium" nie opustoszała. Początkowo miały zostać tylko Erika Berger i nowo zatrudniona Malin Eriksson, na wypadek gdyby ktoś chciał zadać im jakieś pytania. Ale o dziesiątej wieczorem byli tam wszyscy zatrudnieni, a wkrótce dobiło do nich kilku byłych współpracowników i paru stałych freelancerów. O północy Christer Malm odkorkował butelkę wina musującego. Chwilę wcześniej dostał od starego znajomego z popołudniówki wstępną wersję mającego się ukazać następnego dnia artykułu. Gazeta poświęciła aferze Wennerstróma szesnaście stron, a zatytułowała artykuł: „Mafia finansowa". Następnego dnia rozpoczęła się kampania medialna na rzadko spotykaną skalę.
Nowa sekretarz redakcji doszła do wniosku, że będzie się jej w „Millennium" podobać.
W NASTĘPNYM TYGODNIU zadrżała szwedzka giełda. Gdy sprawą zajęła się policja gospodarcza i prokurator, na giełdzie zaczęła się paniczna wyprzedaż. Dwa dni po ujawnieniu przestępczej działalności Wennerstróma afera przeobraziła się w sprawę wagi państwowej, co skłoniło ministra gospodarki do wygłoszenia oświadczenia.
Kampania nie oznaczała, że media bezkrytycznie zaakceptowały stwierdzenia Blomkvista, jego zarzuty były zbyt poważne. Ale tym razem „Millennium" mogło przedstawić dramatycznie przekonujące dowody: korespondencję mailową Wennerstróma i kopie zawartości jego komputera, gdzie czarno na białym widniały zestawienia dotyczące tajemnych zasobów na Kajmanach i w ponad dwudziestu innych krajach, tajemne kontrakty i inne treści, których ostrożniejszy gangster za nic w życiu nie zostawiłby na twardym dysku. Wkrótce stało się jasne, że afera Wennerstróma będzie zdecydowanie największą bombą, jaka wybuchła w szwedzkim świecie finansowym od upadku Kreugera w 1932 roku. O ile oczywiście zarzuty „Millennium" utrzymają się w Sądzie Najwyższym, bo wszyscy byli zgodni co do tego, że prędzej czy później sprawa dotrze do najwyższej instancji. W porównaniu z aferą Wennerstróma bladły wszystkie szemrane interesy banku Gotha czy machlojki spółki inwestycyjnej Trustor. Chodziło o oszustwa na tak dużą skalę, że nikt nawet nie odważył się dociekać, jak wielu czynów przestępczych dopuścił się oskarżony finansista.
Po raz pierwszy w szwedzkiej żurnalistyce gospodarczej użyto takich pojęć, jak: „systematyczna działalność przestępcza", „mafia" i „rządy gangsterów". Wennerstróm i krąg jego najbliższych współpracowników – młodych maklerów giełdowych, współwłaścicieli i ubranych w garnitury Armaniego adwokatów – zostali przedstawieni jak pierwsza z brzegu szajka rabująca banki albo tuzinkowi dilerzy narkotyków.
PRZEZ PIERWSZE DOBY medialnego wrzenia Mikael Blomkvist się nie ujawniał. Nie odpowiadał na maile i nie odbierał telefonów. Wszystkie komentarze redakcyjne pochodziły od Eriki Berger, która mruczała z zadowolenia jak kot, gdy przeprowadzali z nią wywiady dziennikarze z ogólnokrajowych mediów i znaczących gazet lokalnych, a wkrótce również – ciągle rosnąca grupa reporterów zagranicznych. Za każdym razem, gdy pytano ją, w jaki sposób, „Millennium" dotarło do tej wysoce prywatnej i wewnętrznej dokumentacji, odpowiadała zagadkowym uśmiechem i mówiła: „Oczywiście nie możemy zdradzić naszego źródła informacji".
Pytana o przyczyny, dla których ubiegłoroczne próby zdemaskowania Wennerstróma zakończyły się fiaskiem, stawała się jeszcze bardziej tajemnicza. Nigdy nie kłamała, ale raczej też nie mówiła całej prawdy. Off the record, bez podtykanego jej pod nos mikrofonu, pozwalała sobie na nieodgadnione uwagi, które zebrane do kupy mogły prowadzić do pochopnych wniosków. Dość szybko rozeszła się więc pogłoska, która wkrótce przybrała niezwykłe rozmiary. Podobno Mikael Blomkvist dlatego nie odpierał oskarżenia i dlatego dobrowolnie pozwolił skazać się na więzienie oraz pokaźną grzywnę, że jego dokumentacja nieuchronnie doprowadziłaby do zidentyfikowania informatora. Porównywano go z amerykańskimi wzorcami medialnymi, z osobami, które prędzej pójdą do więzienia, niż zdradzą swoje źródło. Opisywano go jako bohatera w tak bezecnie pochlebnych słowach, że poczuł się zażenowany. Ale to nie była najbardziej odpowiednia chwila na publikowanie sprostowań.
Co do jednej rzeczy wszyscy byli zgodni: osoba, która udostępniła te dokumenty, musiała należeć do najbardziej zaufanego grona Wennerstróma. Tym samym rozpoczęła się rozwlekła drugoplanowa debata na temat domniemanego Deep Throat. Jako kandydatów wymieniano niezadowolonych współpracowników, adwokatów, a nawet uzależnioną od kokainy córkę finansisty oraz innych członków rodziny. Ani Erika, ani Mikael nie powiedzieli słowa na ten temat, pozostawiając spekulacje bez komentarza.
Pewna wygranej Erika uśmiechała się z zadowoleniem, gdy trzeciego dnia jedna z popołudniówek zamieściła artykuł zatytułowany „Rewanż»Millennium«". Tekst był bardzo pochlebnym portretem czasopisma i jego pracowników, a do tego został okraszony szczególnie korzystną fotografią Berger, którą zresztą nazwano królową dziennikarstwa śledczego. Bez wątpienia przysporzyło jej to dodatkowych punktów w rankingu tabloidów. Zaczęto też mówić o Wielkiej Nagrodzie Dziennikarskiej.
PIĘĆ DNI PO WYSTRZALE armatnim „Millennium" w księgarniach pojawiła się książka Mikaela Blomkvista „Bankier mafii". Napisana w gorączkowej atmosferze jesiennych dni w Sandhamn i wydrukowana w wielkim pośpiechu i tajemnicy w Hallvigs Reklam w Morgongava. To była pierwsza książka zupełnie nowego wydawnictwa z logo „Millennium". Prawdziwa cegła formatu kieszonkowego. Sześćset piętnaście stron, zaczynających się tajemniczą dedykacją: „Dla Sally która ukazała mi zalety gry w golfa". Niski, dwutysięczny nakład gwarantował w zasadzie tylko straty, ale gdy po kilku dniach okazało się, że został zupełnie wyczerpany, Erika powiększyła go o dziesięć tysięcy dodruków.
Recenzenci stwierdzili, że przynajmniej tym razem Blomkvist nie oszczędzał na amunicji, jeżeli chodzi o publikację dokumentów źródłowych. Pod tym względem mieli absolutną rację. Dwie trzecie książki stanowiły załączniki w formie kopii dokumentów z twardego dysku Wennerstróma. Jednocześnie z publikacją książki na swojej stronie internetowej „Millennium" udostępniło teksty z komputera Wennerstróma w postaci plików PDF. Każdy zainteresowany czytelnik mógł osobiście zbadać materiały źródłowe.
Osobliwa nieobecność Mikaela była częścią medialnej strategii stworzonej przez niego samego i Erikę. Wszystkie gazety szukały z nim kontaktu. Pojawił się dopiero po wprowadzeniu książki na rynek, występując w ekskluzywnym wywiadzie w prywatnym kanale telewizyjnym, który ponownie pobił telewizję państwową. Reporterka, Ta z TV4, nie nastawiła się jednak na przyjacielską pogawędkę, a jej pytania były dalekie od przymilnych stwierdzeń.
Oglądając później w domu nagrany na taśmę program, Mikael poczuł szczególną satysfakcję z jednego fragmentu rozmowy. Wywiad był robiony na żywo, w momencie gdy sztokholmska giełda spadała na łeb, na szyję, a niejeden finansowy wilczek groził rzuceniem się z okna. Dziennikarka zapytała Blomkvista, czy „Millennium" ponosi odpowiedzialność za katastrofalny upadek szwedzkiej gospodarki.
– Stwierdzenie, że szwedzka gospodarka zmierza do katastrofy to nonsens! – zareplikował błyskawicznie.
Ta z TV4 wyglądała na zmieszaną. Odpowiedź rozmówcy nie pasowała do przygotowanego scenariusza i nagle dziennikarka poczuła się zmuszona do improwizacji. Zadała Mikaelowi pytanie, na które tylko czekał.
– Przeżywamy największy jednostkowy spadek szwedzkiej giełdy w całej jej historii, czy to nonsens?
– Musi pani rozróżnić dwa pojęcia – szwedzką gospodarkę i szwedzki rynek giełdowy. Ta pierwsza to suma wszystkich towarów i usług produkowanych w tym kraju każdego dnia. To telefony Erikssona, samochody Volvo, kurczaki Scanu i transporty z Kiruny do Skóvde. To jest szwedzka gospodarka i ta gospodarka jest dzisiaj równie mocna albo równie słaba jak tydzień temu.
Zrobił pauzę i napił się trochę wody.
– Giełda to coś zupełnie innego. Tam nie ma żadnej gospodarki, żadnej produkcji towarów i usług. Tam są tylko fantazje, tam z godziny na godzinę można podjąć decyzję o tym, że ta i ta firma będzie teraz warta o tyle miliardów mniej lub więcej. I to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ani ze szwedzką gospodarką.
– A więc uważa pan, że ten ogromny spadek na giełdzie w ogóle nie ma znaczenia?
– Tak właśnie uważam. To nie gra żadnej roli – odpowiedział Mikael tak zmęczonym i zrezygnowanym głosem, że można by uważać go za wyrocznię. Ta odpowiedź miała być później wielokrotnie cytowana.
Mówił dalej:
– To oznacza tylko, że masa potężnych giełdziarzy przenosi swoje akcje ze szwedzkich przedsiębiorstw do niemieckich. To właśnie tych giełdowych spekulantów jakiś mniej bojaźliwy reporter powinien nazwać zdrajcami kraju. To oni systematycznie i być może nawet świadomie szkodzą szwedzkiej gospodarce, żeby zaspokoić interesy swoich żądnych zysku klientów.
W chwilę później Ta z TV4 popełniła kolejny błąd, zadając ulubione pytanie Mikaela.
– Czyli uważa pan, że media nie ponoszą żadnej odpowiedzialności?
– Ależ oczywiście, że media ponoszą odpowiedzialność. Jak najbardziej. Przez co najmniej dwadzieścia lat ogromna rzesza dziennikarzy ekonomicznych nie zrobiła nic, żeby zbadać działalność Hansa-Erika Wennerstróma. Wręcz przeciwnie, zupełnie bez głowy wzmacniali jego prestiż, tworząc portret idola. Gdyby dobrze wykonywali swoje obowiązki zawodowe, nie bylibyśmy dzisiaj w takiej sytuacji.
WYSTĄPIENIE BLOMKVISTA stanowiło punkt zwrotny. Mimo że „Millennium" od tygodnia nie schodziło z pierwszych stron gazet, Erika była przekonana, że dopiero wtedy, gdy Mikael w telewizyjnym studiu spokojnie bronił swoich sądów, szwedzkie media zrozumiały, że jego historia nie jest wyssana z palca i że przedstawione fakty są jak najbardziej prawdziwe. Jego postawa i stanowisko wyznaczyły kierunek.
Po tym wywiadzie afera Wennerstróma niepostrzeżenie stała się domeną reporterów kryminalnych, co oznaczało wyraźną zmianę myślenia w redakcjach prasowych. Wcześniej dziennikarze kryminalni rzadko albo nigdy nie pisali o przestępczości gospodarczej, z wyjątkiem spraw dotyczących rosyjskiej mafii czy jugosłowiańskich przemytników papierosów. Od reportera kryminalnego nie oczekiwano analizy zawiłości giełdy. Któraś popołudniówka potraktowała wypowiedź Blomkvista dosłownie i w środkowej części gazety, pod tytułem „To oni sprzedają swój kraj", zamieściła portrety kilku ważniejszych maklerów, którzy właśnie kupowali niemieckie papiery wartościowe. Każdego z nich poproszono o komentarz do stwierdzeń Blomkvista. Odmówili wszyscy, jak jeden mąż. Ale tego dnia poważnie spadła wartość obrotów akcjami i paru maklerów, którzy chcieli uchodzić za progresywnych patriotów, zaczęło iść pod prąd. Mikael zaśmiewał się do rozpuku.
Presja była tak silna, że poważni mężczyźni w ciemnych garniturach, marszcząc z troską czoła, łamali najważniejszą zasadę obowiązującą w ekskluzywnym towarzystwie finansowej śmietanki kraju – wypowiadali się na temat kolegów. Nagle w telewizyjnych studiach zasiedli emerytowani szefowie Volvo, wiodący przemysłowcy oraz dyrektorzy banków, i odpowiadali grzecznie na pytania, by ograniczyć szkody. Wszyscy zrozumieli powagę sytuacji i chodziło o to, żeby jak najszybciej zdystansować się od Wennerstroem Group i pozbyć akcji. Wennerstróm (skonstatowali prawie jednogłośnie) mimo wszystko nigdy nie zyskał miana prawdziwego przemysłowca i nigdy do końca nie zaakceptowano go w klubie. Ktoś przypomniał, że w gruncie rzeczy był prostym chłopcem z robotniczej Norlandii i może dlatego sukces uderzył mu do głowy Ktoś opisał jego działalność jako tragedię. Inni odkryli, że od dawna mieli wątpliwości co do Wennerstróma, nie odpowiadała im ani jego chełpliwość, ani inne irytujące maniery.
Podczas następnych tygodni, w miarę jak rozpatrywano dokumentację „Millennium" i dopasowywano kolejne fragmenty układanki, znaleziono powiązania podejrzanych firm Wennerstróma z sercem międzynarodowej mafii, która zajmowała się wszystkim, począwszy od nielegalnego obrotu bronią poprzez pranie pieniędzy z południowoamerykańskiego handlu narkotykami po prostytucję w Nowym Jorku, a nawet – pośrednio – po handel meksykańskimi dziećmi w celach seksualnych. Jedno z przedsiębiorstw Wennerstróma, zarejestrowane na Cyprze, wywołało szczególne poruszenie, gdy okazało się, że pod jego przykrywką właściciel próbował kupić wzbogacony uran na ukraińskim czarnym rynku. Wyglądało na to, że wszędzie, gdzie tylko wykryto szemrane interesy, pojawiało się któreś z podejrzanych fikcyjnych przedsiębiorstw szwedzkiego finansisty.
Erika stwierdziła, że książka o Wennerstrómie to najlepsze z dotychczasowych dokonań Mikaela. Chwilami widać było, że nie miał czasu na szlifowanie języka literackiego, całość była nierówna stylistycznie i niekiedy dość słaba, ale autor wynagrodził sobie doznane krzywdy i z każdej kartki biła nieudawana wściekłość.
ZUPEŁNIE PRZYPADKOWO Mikael spotkał swojego antagonistę, byłego dziennikarza gospodarczego Williama Borga. Natknął się na niego przy drzwiach lokalu Kvarnen, gdzie Mikael wraz z Eriką, Christerem i resztą zatrudnionych w „Millennium" zamierzał spędzić wieczór świętej Łucji i na koszt firmy upić się do nieprzytomności. Borg był w towarzystwie pijanej w sztok dziewczyny w wieku Lisbeth Salander.
Mikael stanął jak wryty. Borg zawsze wzbudzał w nim najgorsze instynkty i teraz musiał się hamować, żeby nie powiedzieć albo nie zrobić czegoś niestosownego. Stali więc naprzeciwko siebie i bez słowa mierzyli się wzrokiem.
Niechęć Mikaela do Borga była wręcz wyczuwalna fizycznie. Erika przerwała te samcze błazeństwa, biorąc Mikaela pod ramię i ciągnąc do baru.
Mikael postanowił, że przy okazji poprosi Lisbeth o przeprowadzenie po cichu wywiadu na temat Borga. Tylko tak pro forma oczywiście.
W CZASIE TEJ CAŁEJ burzy główna postać dramatu była prawie zupełnie nieobecna. W dniu opublikowania artykułu przez „Millennium" Wennerstróm skomentował tekst Blomkvista podczas konferencji prasowej zwołanej z zupełnie innego powodu. Oświadczył, że oskarżenia są bezpodstawne, a wzmiankowana dokumentacja to zwykły falsyfikat. Przypomniał również, że ten sam dziennikarz rok temu został skazany za zniesławienie.
Później w imieniu Wennerstróma wypowiadał się już tylko jego adwokat. W dwa dni po ukazaniu się książki Blomkvista rozeszła się plotka, że Wennerstróm opuścił Szwecję. Gazety popołudniowe użyły w tytułach słowa „ucieczka". Gdy w następnym tygodniu policja gospodarcza próbowała oficjalnie skontaktować się z finansistą, okazało się, że nie ma go w kraju. W połowie grudnia policja potwierdziła, że Wennerstróm jest poszukiwany, a dzień przed sylwestrem wystosowała międzynarodowy list gończy. Tego samego dnia zatrzymano najbliższego doradcę Wennerstróma na lotnisku Arlanda, gdzie właśnie wsiadał do samolotu odlatującego do Londynu.
Kilka tygodni później jakiś szwedzki turysta zaalarmował media, twierdząc, że widział Wennerstróma, jak wsiada do samochodu w Bridgetown, stolicy Barbadosu. Dostarczył dowód w postaci zrobionej ze sporej odległości fotografii. Widniał na niej biały mężczyzna w rozpiętej koszuli, jasnych spodniach i okularach przeciwsłonecznych. Niemożliwe było stwierdzenie jego tożsamości, ale popołudniówki wysłały reporterów, którzy bezowocnie próbowali wyśledzić Wennerstróma na Karaibach. To było pierwsze z pojawiających się w coraz większych ilościach sightings ukrywającego się miliardera.
Po sześciu miesiącach policja przerwała poszukiwania. Wtedy bowiem znaleziono zwłoki Hansa-Erika Wennerstróma w hiszpańskiej Marbelli. Mężczyzna został zamordowany w mieszkaniu, które wynajmował jako Viktor Fleming. Przyczyną śmierci były oddane z bliska trzy strzały w głowę. Hiszpańska policja wychodziła z założenia, że Wennerstróm przyłapał na gorącym uczynku zwykłego włamywacza.
ŚMIERĆ WENNERSTRÓMA nie była dla Lisbeth Salander specjalnym zaskoczeniem. Nie bez podstaw przypuszczała, że jego zgon ma wiele wspólnego z faktem, że stracił dostęp do pieniędzy na swoim koncie w banku na Kajmanach, których to pieniędzy potrzebował na spłacenie kolumbijskich długów.
Gdyby ktoś zadał sobie trud, żeby poprosić Lisbeth o pomoc w odnalezieniu Wennerstróma, mogłaby prawie codziennie udzielać informacji o miejscu jego pobytu. Śledziła w Internecie jego desperacką ucieczkę przez tuzin krajów i widziała narastającą panikę w jego mailach, gdy tylko podłączył laptopa do Internetu. Ale nawet Mikael Blomkvist nie myślał, że ukrywający się eksmiliarder jest tak tępy, żeby targać ze sobą tak dokładnie spenetrowany komputer.
Po pół roku Lisbeth znudziło się śledzenie Wennerstróma. Musiała jednak zdecydować, dokąd sięga jej zaangażowanie. Ten człowiek był bez wątpienia łajdakiem jakich mało, ale nie należał do jej osobistych wrogów i nie zamierzała przeciwko niemu występować. Mogła dać cynk Mikaelowi, ale on zrobiłby z tego pewnie nową medialną historię. Mogła dać cynk policji, ale istniało duże prawdopodobieństwo, że Wennerstróm – wcześniej ostrzeżony – zdążyłby znów uciec. Poza tym z zasady nie rozmawiała z policją.
Ale były inne niespłacone długi. Pomyślała o tej ciężarnej dwudziestodwuletniej kelnerce, której wciśnięto głowę pod wodę w jej własnej wannie.
Cztery dni przed śmiercią Wennerstróma podjęła decyzję. Włączyła komórkę i zadzwoniła do pewnego adwokata w Miami, którego szwedzki eksmiliarder zdawał się unikać najbardziej. Rozmawiając z sekretarką, poprosiła o przekazanie tajemniczej wiadomości. Nazwisko Wennerstróm i adres w Marbelli. To wszystko.
Wyłączyła telewizor w połowie dramatycznego sprawozdania na temat śmierci poszukiwanego finansisty. Nastawiła kawę i zrobiła kanapkę z pasztetem i ogórkiem.
SIEDZĄC W ULUBIONYM fotelu ze szklaneczką glóggu, Mikael przyglądał się zajętym świątecznymi przygotowaniami współpracownikom. Zapakowawszy torby z logo firmy (tegoroczny prezent gwiazdowy dla wszystkich zatrudnionych), Erika i Christer zajęli się przyklejaniem znaczków i pisaniem ponad dwustu kartek bożonarodzeniowych do drukarzy, fotografów i kolegów po fachu.
Mikael walczył dzielnie z pokusą, ale w końcu nie potrafił się jej oprzeć. Na ostatniej kartce napisał: „Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku. Dziękuję za nieoceniony wkład w minionym roku!".
Podpisawszy się imieniem i nazwiskiem, zaadresował kartkę do Janne Dahlmana, pracującego obecnie w redakcji „Finansmagasinet Monopol".
Kiedy wrócił do domu, czekało na niego zawiadomienie o nadejściu paczki. Odebrał ją następnego ranka i otworzył po przyjściu do redakcji. W ozdobnym, świątecznym kartonie znalazł środek przeciw komarom w sztyfcie i ćwiartkę reimersholmu. Na dołączonej do prezentu kartce napisano: „Jeżeli nie będziesz miał nic innego do roboty, to w sobótkowy wieczór przybiję do portu w Arholmie". Podpisał się pod nim nie kto inny, jak Robert Lindberg, szkolny kolega Mikaela.
REDAKCJA „MILLENNIUM" zazwyczaj zamykała podwoje tydzień przed Bożym Narodzeniem i otwierała dopiero po Nowym Roku. W tym roku tradycja trochę kulała; nacisk na tę małą redakcję był ogromny i ciągle jeszcze dzwonili dziennikarze ze wszystkich zakątków świata. Dzień przed Wigilią Mikael zupełnie przypadkowo natknął się na artykuł w „Financial Times" podsumowujący prace międzynarodowej komisji bankowej, którą w pośpiechu powołano w celu zbadania imperium Wennerstroma. Komisja wyszła z założenia, że finansista najprawdopodobniej w ostatniej chwili został ostrzeżony, ponieważ na dzień przed publikacją demaskującego tekstu „Millennium" opróżnił konta w Bank of Kroenenfeld na Kajmanach. W grę wchodziło dwieście sześćdziesiąt milionów dolarów amerykańskich, czyli około dwóch miliardów koron szwedzkich.
Pieniądze znajdowały się na kontach, którymi dysponował wyłącznie Wennerstróm. Nie musiał stawiać się osobiście, do zlecenia przelewów wystarczyło bowiem podać serię kodów. Oszczędności Wennerstroma zostały przeniesione do Szwajcarii, gdzie współpracująca z miliarderem kobieta zamieniła je na anonimowe obligacje prywatne. Wszystkie kody bankowe były w porządku.
Europol wysłał międzynarodowy list gończy za nieznaną kobietą, legitymującą się skradzionym angielskim paszportem. Fałszywa Monica Sohles pławiła się ponoć w luksusie w jednym z najdroższych zuryskich hoteli. Pochodząca z kamery nadzorującej, ale stosunkowo wyraźna fotografia przedstawiała niewysoką blondynkę o wydatnych ustach i biuście. Kobieta miała na sobie markową odzież i złotą biżuterię.
Mikael przyjrzał się zdjęciu najpierw pobieżnie, a po chwili z rosnącą nieufnością. Wyciągnąwszy z szuflady szkło powiększające, w zrastrowanej reprodukcji zaczął rozróżniać rysy twarzy.
Gdy w końcu odłożył gazetę, siedział oniemiały przez kilka minut. A później wybuchnął tak histerycznym śmiechem, że Christer zajrzał do środka, pytając, co się stało. Mikael machnął tylko ręką.
PRZED POŁUDNIEM w Wigilię Mikael pojechał do Arsty, gdzie odbyła się tradycyjna wymiana prezentów gwiazdkowych. Pernilla dostała swój wymarzony, kupiony przez rodziców na spółkę komputer. Mikael dostał krawat od Moniki i kryminał Ake Edwardsona od córki. Przedświąteczne medialne wrzenie wokół „Millennium", w przeciwieństwie do ubiegłorocznego zamieszania, wprawiło teraz wszystkich w świetny nastrój.
W czasie lunchu Mikael zerkał ukradkiem na Pernillę, której nie widział od jej niespodziewanej wizyty w Hedestad. Nagle uświadomił sobie, że nigdy nie rozmawiał z Moniką o namiętnym zainteresowaniu córki sektą biblijną z Skelleftea. I nie mógł im powiedzieć, że to przecież Pernilla dzięki swojej znajomości Pisma Świętego naprowadziła go na właściwy trop w poszukiwaniach zaginionej Harriet. Od tamtej pory nawet z nią nie rozmawiał i poczuł ukłucie wyrzutów sumienia.
Nie był dobrym ojcem.
Pocałował Pernillę na pożegnanie i pospieszył do Slussen, skąd pojechał z Lisbeth, do Sandhamn. Od wybuchu milenijnej bomby prawie się nie widzieli. Zostali za miastem przez całe święta.
MIKAEL BYŁ JAK ZAWSZE wyśmienitym towarzystwem, ale Lisbeth miała wrażenie, że tym razem przygląda się jej szczególnie badawczo, zwłaszcza gdy oddając dług, wręczyła mu czek na sto dwadzieścia tysięcy koron. Ale nic nie powiedział.
Przespacerowali się do Trovill, tam i z powrotem, co Lisbeth wydawało się stratą czasu, zjedli świąteczny obiad w miejscowej gospodzie i w końcu zaszyli się w chatce Mikaela, gdzie rozpalili ogień w kominku, włączyli muzykę Elvisa i oddali się uprawianiu seksu. Gdy Lisbeth od czasu do czasu wypływała na powierzchnię, próbowała zrozumieć własne uczucia.
Mikael w roli kochanka nie stanowił problemu. Chodziło o najzwyklejsze obcowanie fizyczne, było im razem dobrze i nikt nikogo nie próbował tresować.
Problemem było to, że Lisbeth nie potrafiła wytłumaczyć żywionych do Mikaela uczuć. Począwszy od późnego dzieciństwa nigdy nie opuściła gardy, dopuszczając do siebie obcego człowieka tak blisko jak jego. A on – wykorzystując swoją irytującą umiejętność omijania mechanizmów obronnych rozmówcy – skłaniał ją do rozmów o sprawach osobistych i o uczuciach. I nawet jeżeli była na tyle rozsądna, żeby ignorować większość jego pytań, to mówiąc o sobie, obnażała się przed nim w sposób, w jaki nigdy, nawet pod groźbą śmierci, nie obnażyłaby się przed żadnym innym człowiekiem. Poczuła się przerażona, naga i zdana na jego łaskę.
A jednocześnie, patrząc na jego śpiącą sylwetkę i słuchając lekkiego pochrapywania, czuła, że nigdy w życiu nikomu tak bezwarunkowo nie ufała. Była głęboko przeświadczona, że Mikael nigdy nie wykorzystałby swojej wiedzy o niej, żeby jej zaszkodzić. To nie leżało w jego naturze.
Jedyną rzeczą, o której nigdy nie rozmawiali, były ich wzajemne relacje. Ona nie miała odwagi, a on nigdy nie podjął tematu.
Rankiem drugiego dnia świąt ze zgrozą uświadomiła sobie jedną rzecz. Nie mogła pojąć, jak do tego doszło i nie wiedziała, co z tym zrobić. Po raz pierwszy w swoim dwudziestopięcioletnim życiu była zakochana. Nie przejmowała się tym, że mężczyzna był prawie dwa razy starszy niż ona.
Nie dbała również o to, że akurat w tej chwili należał do najbardziej rozchwytywanych osób w kraju, a do tego zdobił okładkę „Newsweeka" – to przecież tylko opera mydlana. Mikael Blomkvist nie był wyłącznie fantazją erotyczną ani snem na jawie. Należał do rzeczywistości, która kiedyś musiała się skończyć. Do czego mu potrzebna taka dziewczyna jak ona? W najlepszym razie do chwilowej rozrywki, w oczekiwaniu na osobę, której życie nie jest jednym wielkim nieszczęściem.
Dotarło do niej, że miłość to ten moment, kiedy serce nagle zaczyna rwać się na strzępy.
Gdy Mikael obudził się późnym przedpołudniem, zaparzyła kawę i przygotowała śniadanie. Siedząc z nią przy stole, zauważył dość szybko, że w jej nastawieniu coś się zmieniło. Była jak gdyby bardziej zdystansowana. Zapytana, czy coś się stało, popatrzyła na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
PIERWSZEGO DNIA po świętach Mikael wsiadł do pociągu jadącego na północ. Gdy na stacji w Hedestad, gratulując dyskretnie medialnego sukcesu, odbierał go Dirch Frode, tym razem powitał mężczyznę odzianego w ciepłe ubrania i porządne zimowe buty. Mikael pojawił się po wielu miesiącach nieobecności, i prawie dokładnie w rocznicę pierwszego przyjazdu. Podali sobie dłonie i wymieniali uprzejmości, ale narastające wciąż niedomówienia sprawiały, że Mikael czuł się bardzo nieswojo.
Wszystko było przygotowane i sama transakcja u adwokata zajęła tylko parę minut. Frode zaproponował umieszczenie pieniędzy na wygodnym koncie za granicą, ale Mikael upierał się, że honorarium ma być jawne i wypłacone na konto jego firmy.
– Nie stać mnie na wynagrodzenie w innej formie – odpowiedział krótko zdziwionemu adwokatowi.
Wizyta nie miała wyłącznie finansowego charakteru. Opuszczając Hedeby w pośpiechu, Mikael zostawił tu w sierpniu sporo ubrań, książek i innych drobiazgów.
Henrik Vanger był ciągle jeszcze osłabiony po zawale, ale od pewnego czasu mieszkał już w domu. Doglądała go zatrudniona prywatnie pielęgniarka, która zabraniała mu chodzić na długie spacery, korzystać ze schodów i rozmawiać na tematy, które mogłyby go wzburzyć. A ponieważ zaraz po świętach dopadło go lekkie przeziębienie, zaordynowała od razu leżenie w łóżku.
– A przy tym jest droga! – narzekał Henrik.
Mikael nie podzielał jego żalów, twierdząc, że Vangera stać na taki wydatek, z uwagi na sprzeniewierzane przez lata pieniądze podatników. Henrik najpierw przyglądał mu się ponuro, a po chwili wybuchnął śmiechem.
– Ale przynajmniej ty, kurde, jesteś wart każdej korony. Wiedziałem o tym od początku!
– Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że uda mi się rozwiązać tę zagadkę.
– Nie zamierzam ci dziękować – oznajmił Henrik.
– Nie oczekiwałem tego – odparował Mikael.
– Dostałeś sowitą zapłatę.
– Nie narzekam.
– Wykonałeś dla mnie zlecenie i twoje honorarium jest wystarczającym dowodem wdzięczności.
– Przyjechałem tutaj, żeby zakomunikować zakończenie pracy.
Henrik wykrzywił usta.
– Ale przecież jej nie skończyłeś.
– Wiem.
– Nie napisałeś kroniki rodzinnej Vangerów.
– Wiem. I już jej nie napiszę.
Siedzieli przez moment w milczeniu, zastanawiając się nad konsekwencjami zerwania umowy. Pierwszy odezwał się Mikael.
– Nie mogę napisać tej historii. Nie mogę opowiadać o rodzinie Vangerów, świadomie pomijając najważniejsze wydarzenia ostatnich dziesięcioleci – te związane z Harriet, jej ojcem i bratem, te wszystkie morderstwa. Jak mógłbym napisać rozdział o dyrektorze naczelnym Martinie Vangerze i udawać, że nie mam pojęcia o jego piwnicznej komórce. Ale nie potrafię też napisać tej historii, nie niszcząc jeszcze raz życia Harriet.
– Rozumiem twoje powody i jestem ci wdzięczny, że dokonałeś właśnie takiego wyboru.
– No więc rezygnuję z historii.
Henrik skinął głową.
– Gratuluję! Udało ci się mnie przekupić. Zniszczę wszystkie notatki i nagrania rozmów, które z tobą przeprowadziłem.
– Nie uważam, żebyś dał się przekupić.
– Ale czuję się skorumpowany. Czyli widocznie jestem.
– Miałeś do wyboru obowiązek dziennikarza i obowiązek bliźniego. Jestem przekonany, że gdyby Harriet była jakoś zamieszana w te morderstwa albo gdybyś uważał mnie za łajdaka, to za nic nie udałoby mi się kupić twojego milczenia, a ty z pewnością wybrałbyś obowiązek dziennikarza.
Henrik przyglądał się milczącemu Mikaelowi.
– Dopuściliśmy do tajemnicy Cecilię. Dirch i ja już wkrótce odejdziemy, a Harriet będzie potrzebowała wsparcia rodziny. Cecilia zostanie aktywną członkinią zarządu. W przyszłości to ona i Harriet poprowadzą koncern.
– Jak to przyjęła?
– Była oczywiście zszokowana. Wyjechała za granicę. Przez jakiś czas bałem się, że nie wróci.
– Ale wróciła?
– Martin był jednym z niewielu członków rodziny, z którymi Cecilia zawsze potrafiła dojść do porozumienia. Trudno jej było przyjąć do wiadomości prawdę. Cecilia dowiedziała się też, co uczyniłeś dla naszej rodziny.
Mikael wzruszył ramionami.
– Dziękuję ci – powiedział Henrik.
Mikael znów wzruszył ramionami.
– A zresztą zabrakłoby mi sił na napisanie tej historii. Mam po dziurki w nosie rodziny Vangerów.
Po chwili milczenia zmienił temat.
– Jak się czujesz w roli szefa? Jeszcze raz po dwudziestu pięciu latach?
– To tylko chwilowa rola, ale… chciałbym być młodszy. Pracuję zaledwie trzy godziny dziennie. Wszystkie zebrania odbywają się w tym gabinecie, a Dirch Frode jest moim wynajętym bandziorem, gdy komuś puszczą nerwy.
– O, drzyjcie, młodzieży! Musiało upłynąć trochę czasu, zanim zrozumiałem, że Frode to nie tylko poczciwy doradca finansowy, ale też człowiek do rozwiązywania twoich problemów.
– Właśnie. Ale wszystkie decyzje są podejmowane w porozumieniu z Harriet i to właśnie ona załatwia większość codziennych spraw w biurze.
– Jak jej idzie? – zapytał Mikael.
– Odziedziczyła udziały po bracie i matce. Razem mamy pod kontrolą ponad trzydzieści trzy procent koncernu.
– Czy to wystarczy?
– Nie wiem. Birger stawia opór i próbuje podstawić jej nogę. Alexander nagle zrozumiał, że może stać się ważny i zawarł przymierze z Birgerem. Mój brat Harald ma raka i nie zostało mu wiele czasu. Posiada siedmioprocentowy pakiet akcji, który dostaną po nim w spadku Cecilia i Anita, a one są po stronie Harriet.
– Wówczas będziecie w posiadaniu ponad czterdziestu procent.
– Nigdy wcześniej nie mieliśmy w rodzinie takiej zmowy udziałowców. Wystarczająco wielu jedno- i dwuprocentowców będzie głosowało po naszej stronie. Harriet zastąpi mnie na stanowisku szefa w lutym.
– Nie będzie szczęśliwa.
– Nie będzie, ale to konieczne. Musimy wprowadzić nowych partnerów i dopuścić trochę świeżej krwi. Istnieje możliwość współpracy z jej koncernem w Australii. Otwierają się nowe perspektywy.
– A gdzie jest Harriet?
– Masz pecha. Pojechała do Londynu. Ale bardzo chciałaby się z tobą spotkać.
– Jeżeli cię zastąpi, to spotkam się z nią w styczniu na zebraniu zarządu.
– Wiem.
– Przekaż jej proszę, że nigdy nie będę rozmawiał o wydarzeniach z lat sześćdziesiątych z nikim innym niż z Eriką Berger.
– Wiem i Harriet też wie. Jesteś porządnym człowiekiem.
– Ale powiedz jej też, że od tej chwili każde jej posunięcie może być opisane w gazecie, jeżeli nie będzie uważała. Koncern Vangera nie będzie traktowany według taryfy ulgowej.
– Ostrzegę ją.
Mikael zostawił Henrika, gdy ten zapadł w drzemkę. Zapakował swoje rzeczy do dwóch toreb. Zamykając po raz ostatni drzwi chatki, ciągle się wahał. W końcu ruszył w stronę domu Cecilii. Nie było jej w domu. Wyrwawszy kartkę z kalendarzyka kieszonkowego, napisał: „Wybacz mi. Życzę ci wszystkiego najlepszego". Razem ze swoją wizytówką wrzucił ją do skrzynki na listy. Willa Martina Vangera sprawiała wrażenie opustoszałej. W kuchennym oknie palił się bożonarodzeniowy świecznik.
Mikael wrócił do Sztokholmu wieczornym pociągiem.
PO ŚWIĘTACH Lisbeth Salander odcięła się od wszystkich i wszystkiego. Nie odpowiadała na telefony i nie włączała komputera. Dwa dni poświęciła na pranie, szorowanie i odgruzowywanie mieszkania. Pozbierała stare kartony po pizzy i nieaktualne gazety, powiązała je w paczki i wyniosła na śmietnik. Wyrzuciła sześć stulitrowych worków na śmieci i około dwudziestu papierowych reklamówek z makulaturą. Miała wrażenie, że zaczyna nowe życie. Zamierzała wkrótce kupić mieszkanie, oczywiście gdy znajdzie coś odpowiedniego, ale na razie postanowiła, że jej stary dom będzie świecił czystością jak nigdy wcześniej.
Zmęczona porządkami siedziała jak sparaliżowana. Myślała. Nigdy wcześniej nie czuła takiej tęsknoty. Chciała, żeby Mikael zadzwonił do jej drzwi i… I co? Wziął w ramiona? Z nieposkromioną namiętnością zaciągnął do sypialni i zdarł z niej ubrania? Nie, tak naprawdę brakowało jej tylko jego towarzystwa. Chciała usłyszeć, jak mówi, że ją lubi taką, jaka jest. Że zajmuje szczególne miejsce w jego świecie i jego życiu. Chciała, żeby złożył jej dowód miłości, a nie tylko przyjaźni czy koleżeństwa. Chyba mi odbija, pomyślała.
Zaczęła wątpić w siebie. Mikael Blomkvist żył w świecie składającym się z ludzi o zacnych zawodach, poukładanym życiu i masie punktów za dorosłość. Jego znajomi robili różne rzeczy, pojawiali się w telewizji i tworzyli nagłówki. Do czego ci jestem potrzebna? Lisbeth najbardziej bała się tego, że ludzie wyśmieją jej uczucia. Bała się tak bardzo, że czarny, ogromny strach zaczął przeradzać się w fobię. Nagle odniosła wrażenie, że tak mozolnie budowane poczucie własnej wartości legło w gruzach.
I wtedy podjęła decyzję. Zbierała się na odwagę przez kilka godzin, ale wiedziała, że musi się z nim spotkać i porozmawiać o swoich uczuciach.
To była jedyna możliwość.
Potrzebowała pretekstu, żeby zapukać do jego drzwi. Nie dała mu prezentu gwiazdkowego, ale wiedziała, co chce kupić. W pobliskiej rupieciarni wypatrzyła serię blaszanych szyldów reklamowych z lat pięćdziesiątych, z płaskimi reliefami różnych postaci. Jeden z nich przedstawiał Elvisa Presleya ze wspartą o biodro gitarą i dymkiem z tytułem piosenki „Heartbreak Hotel". Nie miała zmysłu estetycznego i nie znała się na wystroju wnętrz, ale doszła do wniosku, że ten szyld świetnie pasowałby do chatki Mikaela w Sandhamn. Targowała się tylko dla zasady i sprzedawca obniżył cenę z siedmiuset osiemdziesięciu do siedmiuset koron. Z zapakowanym prezentem pod pachą ruszyła w kierunku Bellmansgatan.
Kiedy na Hornsgatan przypadkowo rzuciła okiem na Kaffebar, zobaczyła w drzwiach Mikaela. Wychodził w towarzystwie Eriki. Rozśmieszył ją czymś, a ona objęła go w talii i pocałowała w policzek. Zniknęli za rogiem, w drodze do jego mieszkania. Nie można było zinterpretować mowy ich ciał w żaden inny sposób. Mieli oczywiste zamiary.
Ból był tak przejmujący że Lisbeth zatrzymała się w pół kroku, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Jednocześnie chciała za nimi pobiec. Rozpłatać głowę Eriki ostrą krawędzią blachy. Stała bezwolna, z kotłującymi się w głowie myślami. Analiza konsekwencji. W końcu odzyskała spokój.
Salander, jesteś żenującą idiotką, powiedziała do siebie.
Obróciła się na pięcie i poszła z powrotem do swojego wysprzątanego mieszkania. Gdy przechodziła koło Zinkensdamm, zaczął padać śnieg. Wrzuciła Elvisa do najbliższego kosza na śmieci.
[*] Landsorganisation – szwedzka Federacja Związków Zawodowych (przyp. tłum.).
[†] ABF – Arbetarnas Bildningsfórbund. Robotnicze Stowarzyszenie Oświatowe (przyp. tłum.).
[‡] Tage Erlander – polityk szwedzki, w latach 1946-1969 premier i przewodniczący Szwedzkiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej (przyp. tłum.).
[§] Telia – największe szwedzkie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne, państwowa spółka akcyjna. W 2000 roku państwo sprzedało trzydzieści procent akcji prywatnym inwestorom i wprowadziło firmę na giełdę (przyp. tłum.).
[**] Komvux – Den kommunala vuxenutbildningen. Gminne ośrodki kształcenia dorosłych, w których osoby po ukończeniu dwudziestego roku życia mają możliwość uzupełnienia braków w wykształceniu na poziomie szkoły podstawowej i średniej (przyp. tłum.).
[††] TCO (Tjanstemannens Centralorganisation) – szwedzka federacja związków zawodowych, która skupia kilkanaście związków, zrzeszających przede wszystkim pracowników umysłowych (przyp. tłum.).
[‡‡] Den blomstertid nu kommer (Nadchodzi kwiecia czas) – popularny XVII-wieczny szwedzki psalm; w zmodernizowanej wersji śpiewany tradycyjnie na zakończenie roku szkolnego (przyp. tłum.).
[§§] Livets ord (Słowo życia) – największe niezależne charyzmatyczne zgromadzenie religijne w Szwecji, powstałe w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku (przyp. tłum.).
[***] Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z internetowej wersji Nowej Biblii Gdańskiej powstającej staraniem Śląskiego Towarzystwa Biblijnego, www.biblest.com.pl/stb/stb.html#biblia.
[†††] IMK (Institutionen for journalistik, medier och kommunikation) – Instytut Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji na Uniwersytecie Sztokholmskim (przyp. tium.).
[‡‡‡] Storgatan – dosł. duża ulica (przyp. tłum.).
[§§§] Sele – pas, rzemień, uprząż (przyp. tłum.).
[****] Bjur – staronordycka wersja współczesnego baver, bóbr. Pospolity człon w nazwach miejscowości, jezior itp. (przyp. tłum.).
[††††] Zeroósemka (szw. nollatta) – żartobliwe i lekko pejoratywne określenie mieszkańca stolicy Szwecji, pochodzące od telefonicznego numeru kierunkowego Sztokholmu – 08 (przyp. tłum.).
[‡‡‡‡] Anders Zorn (1860-1920) – szwedzki malarz, grafik i rzeźbiarz. Znany główne z impresjonistycznych aktów na tle natury i scenek z życia wsi północnej Szwecji (przyp. tłum.).
[§§§§] Albert Engstróm (1869-1940) – szwedzki rysownik, malarz i pisarz. Od 1922 członek Akademii Szwedzkiej (przy. tłum.).
[*****] ROKS, Riksorganisation for Kvinnojourer och Tjejjourer i Sverige – Ogólnoszwedzkie Zrzeszenie Ośrodków Pomocy Kobietom i Dziewczętom (przyp. tłum.).