Była taka… choroba, na którą zapadali sekarowcy. Była podobna do schorzenia znanego żeglarzom, którzy, po długich tygodniach ciszy pod palącym słońcem, nagle wierzą, że statek otaczają zielone pola… i wyskakują za burtę.
Sekarowcy wierzą czasem, że potrafią latać.
Mniej więcej osiem mil dzieliło od siebie wielkie wieże semaforowe, a kiedy człowiek stanął na szczycie którejś z nich, znajdował się około stu pięćdziesięciu stóp nad równiną. Wystarczyło, że popracował tam zbyt długo bez nakrycia głowy, a wieża, na której tkwił, stawała się coraz wyższa, sąsiednia wieża coraz bliższa… i może w końcu sądził, że zdoła przeskoczyć z jednej na drugą albo przefrunąć na niewidzialnych wiadomościach sunących między nimi. A może myślał, że sam jest wiadomością. Może, jak uważali niektórzy, było to tylko jakieś zakłócenie w mózgu, wywołane przez świst wiatru w olinowaniu. Nikt nie wiedział na pewno. Ludzie, którzy zstępują w powietrze na wysokości stu pięćdziesięciu stóp, rzadko kiedy mają potem wiele do powiedzenia.
Wieża kołysała się lekko na wietrze, ale to nic złego. W tę konkretną wbudowano sporo nowych konstrukcji. Magazynowała wiatr, by napędzać swe mechanizmy, uginała się raczej, niż łamała, zachowywała bardziej jak drzewo niż forteca. Większą jej część można było zmontować na ziemi, a potem w godzinę wynieść na odpowiednią wysokość. Była obiektem pełnym gracji i piękna. I mogła przesyłać wiadomości do czterech razy szybciej niż stare wieże — dzięki nowemu systemowi przesłon i kolorowym światłom.
W każdym razie tak będzie, kiedy tylko rozwiążą kilka upartych problemów…
Młody człowiek wspiął się szybko na sam szczyt wieży. Przez większą część drogi przesuwał się w lepkiej szarej mgle, a potem znalazł się w promieniach jasnego słońca. Mgła rozciągała się pod nim aż po horyzont, jak morze.
Nie zwracał uwagi na widoki. Nigdy nie marzył o lataniu. Śnił o mechanizmach, które działają lepiej niż kiedykolwiek przedtem. W tej chwili chciał odkryć, co sprawia, że nowa tablica przesłon znów się zacięła. Naoliwił suwadła, sprawdził napięcie lin, a potem wysunął się nad pustą przestrzeń, by sprawdzić same przesłony. W zasadzie nie powinno się tego robić, ale każdy liniowiec wiedział, że to jedyny sposób, by osiągnąć skutek. Zresztą to całkiem bezpieczne, jeśli tylko…
Coś brzęknęło. Obejrzał się i zobaczył, że karabinek jego liny zabezpieczającej leży na podeście… Zauważył cień, poczuł straszny ból w palcach, usłyszał krzyk i runął…
…jak kotwica.